travisc - Pn sie 17, 2009 10:24 pm
No właśnie.
Jakby nie spojrzeć to wraz z sezonem 2008-2009 zakończyła się pierwsza dekada XXI wieku w lidze NBA.
I tu pojawia się pytanie : jak ją zapamiętamy ?
Była już przecież dekada dominacji Celtów, dekada nieśmiertelnych pojedynków Boston-Lakers, dekada M. Jordana.
A ta ?
Czy zapisze się jakoś wyjątkowo w naszej pamięci ?
Przede wszystkim może trochę statystyki, aby oprzeć na nich nasze wnioski .
Mistrzostwo w tej dekadzie najwięcej razy wywalczyła ekipa Los Angeles Lakers bo aż czterokrotnie (2000,2001,2002,2009).
Drudzy w tej kolejce są koszykarze San Antonio Spurs, którzy trzykrotnie okazali się najlepszą ekipą w latach 2003,2005,2007.
W sumie możnaby powiedzieć, że te dwie ekipy zdominowały tę dekadę jako, iż wywalczyły 7 z 10 możliwych tytułów. Pozostałe trzy przypadły w udziale Detroit Pistons, Miami Heat i Boston Celtics - każdej ekipie po jednym.
Jak więc zapamiętamy tę dekadę ?
Jako czasy K. Bryanta i S. O'Neala ? Jeśli tak to bardziej jako ich 3-peat czy to, że każdy wywalczył 4 pierścionki ?
Może wypadałoby ten okres nazwać erą pojedynków Spurs-Lakers (choć na mniejszą skalę i biorąc pod uwagę fakt, że zespołu są z tej samej konferencji) ?
A może bardziej pasowałoby określenie "dominacji zachodu" ?
Czy można tu mówić o dekadzie spadku wartości tytułu mistrza NBA ?
A może początkiem nowej dynastii, która zaczęła się w 2009 roku wraz z wygraną Lakers, którzy mają niezwykle silny i stosunkowo młody skład zdolny do wygrywania jeszcze przez kilka lat ?
Ciekawi mnie jakie Wy macie zdanie na ten temat. Zapraszam chętnych do dyskusji. Maruderom dziękuję
Quester - Pn sie 17, 2009 10:45 pm
Temat do usunięcia i założenia za rok
travisc - Pn sie 17, 2009 11:26 pm
Tylko, że dekadę liczy się od 2000 roku włącznie, czyli jej koniec przypada na rok 2009.
Analogicznie lata 30te to okres od 1930 do 1939 roku, a 1940 to już 40te.
Rozumiem, że w pierwszym dziesięcioleciu może to być mylące, ale próba zaczepki i ironii nieudana
PI3TR45 - Pn sie 17, 2009 11:51 pm
2000 rok liczył się jeszcze do XX wieku, więc chyba jednak racji nie masz
PS. http://pl.wikipedia.org/wiki/Dziesięciolecie
badboys2 - Wt sie 18, 2009 6:37 am
oj tam czepiacie sie:)
ja poszedlbym o krok dalej i do tej dekady dolozyl sezon 98/99.
czyli od zakonczenia kariery mj'a.
11 lat/8 tytulow dla lakers/spurs
po 1 tytule dla heat,pistons i celtics
dosc zabawnie to wyglada. najpierw lakers wykorzystali ere malej przebudowy spurs, pozniej spurs wykorzystali ere wiekszej przebudowy lakers. w miedzyczasie wplotly nam sie gdzies mistrzostwa heat,piston i celtics. wszystko to byly swietnie defensywnie zespoly. ale nie potrafily zrobic chocby b2b. zreszta spurs tez tego nie mogli zrobic.
ten sezon moze bardzo duzo zmienic. jezeli wygraja lakers i spurs, to bedzie sie mowilo o wielkiem dominacji jednego z tych zespolow. zreszta dominacja tych zespolow na zachodzie nie podlega wiekszym dyskusjom. tylko raz na te 11 lat w finale byla inne ekipa niz te 2 mianowicie dallas mavericks. wlasciwie mozna obstawiac duze pieniadze na to, ze lakers albo spurs zawitaja do finalow'10.
na wschodzie sytuacja byla bardziej skomplikowana. tutaj tworzyly sie i rozpadaly wielkie zespoly o wiele czesciej. wlasciwie tylko pistons istnieli dluzej. zdobyli tytul, raz przegrali w finalach, po za tym byli 6-krotnie pod rzad w wcf. knicks,pacers,sixers,nets,pistons,heat,cavs,celtics,magic. kogos pominalem?
tutaj sytuacja jest bardziej skomplikowana. bylo wiele fajnych zespolow, ale tylko 3 mistrzowskie. patrzac na historie to w tym roku powinien wygrac wschod i powinna to byc jakas inna ekipa niz te, ktore wygraly i inna niz ta, ktora wystapila rok temu w finalach. wypisz wymaluj powinni to byc cleveland cavaliers. chociac ci byli w finalach... a moze historia zmieni bieg i zobaczymy powtorke a moze c's-mavs?
zobaczymy ale po krotce tak to mniej wiecej wyglada.
najlepsi 4 gracze tej dekady to shaq,duncan,kobe i lebron. jakby nie patrzec to to zdominowali gre, choc tylko 3 zdobywali tytuly....
travisc - Wt sie 18, 2009 9:14 am
2000 rok liczył się jeszcze do XX wieku, więc chyba jednak racji nie masz
PS. http://pl.wikipedia.org/wiki/Dziesięciolecie
Tylko, że wieki i tysiąclecia się liczy inaczej bo nie było nigdy roku "0". U nas wszystko liczy się od narodzin Chrystusa, a to nastąpiła w roku pierwszym, który rozpoczął pierwszy wiek,i tak sto lat później rok 101 rozpoczął drugi wiek.
Nie ma to nic do tego, że dekady liczy się od 0 do 9 roku .
Najlepiej to ilustruje przykład, który podałem. Nie sposób roku 1970 dołączyć do lat 60tych .
Dlatego tutaj dekada o której mówimy przypada na lata 2000-2009. Jak policzysz to wychodzi 10 lat równo
Co zaś do tej dekady, którą umawiamy to dla mnie było to dziesięciolecie dominacji Lakers i Spurs ze wskazaniem na tych pierwszych bo w końcu jeden tytuł więcej zdobyli.
Co do graczy do których należała ta dekada to ja stawiam na trio Bryant,Shaq,Duncan - w tej kolejności, a to tylko ze względu na ilość tytułów wywalczonych przez każdego bo każdy zdominował skutecznie swoją pozycję i ciężko byłoby rozstrzygnąć kto jednoznacznie był najlepszy. Między Bryantem, a Shaqiem stawiam na Kobego bo mnie osobiście się wydaje, że miał większy wpływ na sukcesy Lakers jednak w przeciwieństwie do większości fanów, którzy kochają jednego i nienawidzą drugiego ja pomimo tego, że wolę Kobego to z pełną świadomością twierdzę, że nikt z nich OSOBNO by nic nie wygra lub przynajmniej nie tyle.
ignazz - Wt sie 18, 2009 10:09 am
zostawiając dyskosje o dacie na boku....
rzeczywiscie w Lidze Zachód zdominowały zespoły Lakers i Spurs jednak zauważyć nalezy że na wschodzie regularnie pojawiali sie wysoko Detroit Pistons, u ktorych jednak mimo zespolowości zabrakło super - All Stara na poziomie wymienionych trzech dominatorów dekady ( Shaqa KB i Duncana)
dekada ta charakteryzowała sie odejsciem od paru zasad lat 80-90tych.....
napakowano atletycznych szybkich silnych graczy 6'7-6'9 grających od pozycji PointF poprzez SG do PF
tacy gracze jak Prince Odom J.Smith to wierzchołek góry lodowej ale i dobrze zbieraja i trafiaja z dystansu i tak mozemy jedynie gdybać jak pograliby sobie Bird czy Dr.J mając wyższych silniejszych i szybszych przeciwników...
Pippen w ciele PF?
znikneła gdzieniegdzie pozycja PG i pojawili sie atletyczni combo guard ( Cavs)
znikneła równiez pozycja centra a role jej przejeli PF wiec wielokrotnie na parkiecie widzielismy równocześnie 2 PF
nastapiło masowe otwarcie NBA na Euro i Chiny z mocnym akcentem graczy europejskich na parkietach
Yao i Andrea zostali pickami draftu #1
czy znaleziono nastepce Jordana po poszukiwaniach od Granta Hilla po PP?
chyba tak: Kobe Bryant....
nowa dekada rozpoczyna sie lub rozpocznie od cos czuje akcentu Lakers bo maja
1. nastepce Jordana jeszcze w kwiecie wieku w odróznieniu od duncana i shaqa
2. łacznika zlotej ery - Jaxa
PI3TR45 - Wt sie 18, 2009 10:57 am
Tylko, że wieki i tysiąclecia się liczy inaczej bo nie było nigdy roku "0". U nas wszystko liczy się od narodzin Chrystusa, a to nastąpiła w roku pierwszym, który rozpoczął pierwszy wiek,i tak sto lat później rok 101 rozpoczął drugi wiek.
ciekawe, że dajesz rady innym, a sam sobie nie potrafisz wieku 0 nie było, więc wieki liczy się od 1, a rok 0 był, że liczysz pierwszą dekadę od 0 roku?
Nie ma to nic do tego, że dekady liczy się od 0 do 9 roku.
a czytałeś linka którego podałem?
Dlatego tutaj dekada o której mówimy przypada na lata 2000-2009. Jak policzysz to wychodzi 10 lat równo
póki co to ty masz problem z liczeniem - pierwsza dekada wg ciebie trwała 9 lat (lata 1 - 9), więc chyba jednak się mylisz. sorry.
Ociep - Wt sie 18, 2009 11:33 am
Może wypadałoby ten okres nazwać erą pojedynków Celtics-Lakers (choć na mniejszą skalę i biorąc pod uwagę fakt, że zespołu są z tej samej konferencji) ?
hmm ciekawe.. a na poważnie to tej dekady nie da się w żaden sposób zapamiętać jako okres pojedynków między tymi drużynami bo całe jedne finały były i ot tyle..
ja zapamiętam tą "dekadę"( jeżeli można tak powiedzieć bo ja raczej skłaniam się do wersji że dekada się w 2010 zakończy) głównie poprzez nieparzyste tytuły Spurs, 3peat "moich" Lakers, tytuł wielkiej trójki Celtics,draft 2003 i 81 punktów Kobego
Kfadrat - Wt sie 18, 2009 12:28 pm
Co do graczy do których należała ta dekada to ja stawiam na trio Bryant,Shaq,Duncan - w tej kolejności, a to tylko ze względu na ilość tytułów wywalczonych przez każdego bo każdy zdominował skutecznie swoją pozycję i ciężko byłoby rozstrzygnąć kto jednoznacznie był najlepszy
travisc - Wt sie 18, 2009 12:41 pm
Tylko, że wieki i tysiąclecia się liczy inaczej bo nie było nigdy roku "0". U nas wszystko liczy się od narodzin Chrystusa, a to nastąpiła w roku pierwszym, który rozpoczął pierwszy wiek,i tak sto lat później rok 101 rozpoczął drugi wiek.
ciekawe, że dajesz rady innym, a sam sobie nie potrafisz wieku 0 nie było, więc wieki liczy się od 1, a rok 0 był, że liczysz pierwszą dekadę od 0 roku?
Nie ma to nic do tego, że dekady liczy się od 0 do 9 roku.
a czytałeś linka którego podałem?
Dlatego tutaj dekada o której mówimy przypada na lata 2000-2009. Jak policzysz to wychodzi 10 lat równo
póki co to ty masz problem z liczeniem - pierwsza dekada wg ciebie trwała 9 lat (lata 1 - 9), więc chyba jednak się mylisz. sorry.
Quester - Wt sie 18, 2009 5:39 pm
pierwsza dekada XXI wieku skończy się po następnym roku, czyż nie? Podobnie jak liczba 10 należy do pierwszej dziesiatki. Oczywiście co innego określenie typu 'lata 60te'.
Ale myśle, że nie ma już po co prowadzić tej dyskusji, przejdźmy do tego, co sie faktycznie działo w tym okresie.
Generalnie jeśli chodzi o centra to zauważmy, że kiedy kończyła sie dominacja Shaqa, akurat zaczynał dominować Dwight, wiec mamy takie przekazanie pałeczki.
Najwięcej mistrzostw zdobył zdaje sie Horry (5).
Co do spadku wartości to nie rozumiem, dlaczego? Na przestrzeni tych lat mistrza zdobyło 5 drużyn, co wynika raczej z mechanizmów stosowanych przez NBA, czyli salary cap itp. Uniemożliwia to raczej utrzymywanie mistrzowskiej drużyny przez 10 lat. A szczególnie w tym sezonie rywalizacja jest na niesamowicie wysokim poziomie, mamy 5 strasznie mocnych drużyn, gdzie każda z nich mogłaby sie spokojnie mierzyć z mistrzami z lat poprzednich.
Cały ten okres to raczej dominacja zachodu, bo na wschodzie była przez wiekszość czasu tylko jedna-dwie drużyny, które mogły sie mierzyć z faworytami zachodu, o ile w ogóle ('02, '07).
josephnba - Wt sie 18, 2009 11:27 pm
dekada LOL
era pojedynków LAL-Celts LOL (ile ich było?)
era SO-KB LOL (no jak na podstawie 3 lat oceniamy dekade to grubo sie działo)
era poczatku nowej dynastii (WTF?) Mega LOL (no tutaj komentarz aż zbedny)
Widac ze fan Lakers to pisał, bo aż przesycone "obiektywizmem"
jednym zdaniem
era spadku poziomu i napompowanych bucowatych gwiazdek w stylu KB 2001-2005 i LBJ 2003-teraz
dobrze, ze są w tej lidze jeszcze jakieś wartościowe osobniki jak Duncan choćby i tak w sumie to chyba jest to era Duncana, bo to on w tym czaie udowodnił swoją wartośc i w opinii wielu obserwatorów dał sie zapamiętać jako najlepszy PF ever
Dziekuje za uwagę
A tak wracając do tematu, to należy wspomnieć o T-macu, który pierwszą połowę obecnej dekady miał naprawdę imponującą.
P_M - Wt sie 18, 2009 11:59 pm
Era Duncana fakt
Era dojrzewania Kobe'go, w końcu można powiedzieć, że jest to ukształtowany zawodnik, taki jakim powinien byc 6 lat wcześniej.
Co do wymienionych "lolów" przez Josepha, błędne są użycia słów era, to po prostu są poszczególne etapy tej dekady, jedne większe inne mniejsze, ale jeśli patrzeć przez pryzmat dekady, to można by dodać tak pół żartem pół serio, że Shaq to the best showman ever nie tylko w tej dekadzie , dwa nie ma centra na miarę Shaqa, Hakkema, czy Admirała w tej lidze, IMO Howard nim nie będzie.
Trzy, dekada niejako bez wiekszych niespodzianek, zwlaszcza jeśli patrzymy na podział tytułów pomiedzy Spurs i Lakers.
Tak na koniec z racji przejrzenia filmików Jmy'ego w ciekawostkach...
Era stoczenia się na totalne dno Stephon'a Marbury'ego ... R.I.P*
*- Jego koszykarskiej karierze
badboys2 - Śr sie 19, 2009 6:10 am
zaczynam sie wiecej zastanawiac nad ta dekada.
faktycznie na c dominacja shaqa i wymarcie centrow. dopiero w ostatnich 2 latach nastepuje odrodzenie tej pozycji w nba. howard,yao,oden,bynum,dojdzie thabeet, ale do pieknych lat 90-tych daleko. ale na plus. do skladu wzialbym shaqa i howarda, choc rownie dobrze moglby znalezc sie yao. wlasciwie howard powinien byc zaliczony do nastepnej dekady, bo teraz tak naprawde bylby 2-roczniakiem, gdyby tak jak tamci wielcy centrzy poszedl na 4-letnie studia.
pf to faktycznie duncan. ale oceniamy go przez pryzmat 00-07 bo w tych latach gral jako pf. teraz to center. czy najlepszy pf ever? tutaj mialbym watpliwosci. fajnie, ze ma 4 tytuly. ale gdybym tworzyl zespol zawsze wybralbym karla malone'a. roznica pomiedzy nimi jest minimalna w grze. roznice robia 4 tytuly, ale duncan nie gral w erze jordana:) ale ok pf to karl malone i kg, ktory zaczynal jako sf ale w tych latach byl najbardziej kompletnym pf w lidze
sf. lebron bez 2 zdan. czy ktos zasluguje tu jeszcze na wyroznienie? paul pierce?
sg kobe i iverson. iverson mial okres kiedy byl nie do powstrzymania. wyzej stawiam go od timaka, bo timak rzadzil 2-3 lata. ai troche dluzej. jest jeszcze carter ale to nie ta sama polka za caloksztalt co kb czy duncan
pg. kidd w przekroju. ktos mi tu wrzuci nasha, ok, ale imo ma za duzo brakow w defensywie. no i przez wieksza czesc tych 10 lat byl tylko jednym z top5-10 pg w lidze. tony parker, billups?
tak wygladalby chyba sklad tej dekady w grze komputerowej.
travisc - Śr sie 19, 2009 9:44 am
dekada LOL
era pojedynków LAL-Celts LOL (ile ich było?)
era SO-KB LOL (no jak na podstawie 3 lat oceniamy dekade to grubo sie działo)
era poczatku nowej dynastii (WTF?) Mega LOL (no tutaj komentarz aż zbedny)
Widac ze fan Lakers to pisał, bo aż przesycone "obiektywizmem"
Rozumiem, że ta dekada należała do Orlando Magic i innych biednych, pokrzywdzonych zespołów jak Kings, którzy mieli na bank wygrać, ale CI źli im wszystko pokrzyżowali ?:
Era pojedynków LAL-Celtics - pisałem o latach 80 - czytanie ze zrozumieniem nie boli.
Nigdzie nie padło pojęcie era SO-KB.
era początku nowej dynastii - a dlaczego nie ? Nie widzę przeciwskazań. Jest na to OBIEKTYWNIE duża szansa. Każdy NIE PRZESYCONY NIENAWIŚCIĄ DO LAKERS kibic koszykówki Ci to powie.
Mam wrażenie, że Ty jesteś większym haterem Lakers niż ja ich fanem. I to Tobie bardziej brak obiektywizmu niż mi. Ja powimo, że za Cavs nie przepadam to potrafię przyznać, że to super ekipa. Tobie jacy by Lakersi nie byli przez gardło to nie przejdzie.
josephnba - Śr sie 19, 2009 10:15 am
jedno pytanie- jak mozna rzec ze to era poczatku nowej dynastii? Debilizm jakiś.
Czyli ostatni rok na zawazyc na opinii o całej dekadzie z racji tego, ze obecni LAl mogą na poczatku przyszłej być dominującym zespołem w NBA?
Kretynizm
To ja nazwę tę dekadę erą poczatku wielkosci Jamesa, który za 2-3 lata będzie nieporównywalnie lepszym graczem od KB za 2 czy 3 lata, a który tak naprawde nie wiadomo co osiągnie jako gracz w kolejnym 10leciu
Tez kretynizm
Dekadę ocenia się po tym co zostało osiągnięte w czasie tych 10 lat a nie po tym co być może zostało zapoczatkowane u jej kresu
Przynajmniej ja to tak rozumiem
Jak więc zapamiętamy tę dekadę ?
Jako czasy K. Bryanta i S. O'Neala ? Jeśli tak to bardziej jako ich 3-peat czy to, że każdy wywalczył 4 pierścionki ?
Może wypadałoby ten okres nazwać erą pojedynków Celtics-Lakers (choć na mniejszą skalę i biorąc pod uwagę fakt, że zespołu są z tej samej konferencji) ?
A może bardziej pasowałoby określenie "dominacji zachodu" ?
travisc - Śr sie 19, 2009 11:30 am
Niby to kibice Lakers są źli, ale to nei ja jakoś Cię wyzywam i nie rzucam tekstów o debiliźmie i kretyniźmie. Tyle w tym temacie.
Co do początków nowej dynastii to nie widzę tu jakiegoś błędu ?
Dekada to dekada. Czy skończy się w tym roku, czy w następnym jak chcą inni, a Lakers przykładowo wygrają teraz 5 tytułów z rzędu to logicznym jest, że rok 2009 będzie kojarzony z nową dynastią, która przypadła na przełom dekad. Nie widzę tu żadnej nieścisłości.
Poza tym NIGDZIE nie założyłem, że tak będzie, tylko, że to możliwe.
Wiem, że chciałbyś widzieć takie wypowiedzi bo by Ci pasowały (i innym haterom) do ideologii, ale Wy w swojej nienawiście przekraczacie już wszelkie granice czepialstwa i dobrego smaku.
Co innego być fanem Lakers (jak każdy innej ekipy), a co innego na każdym kroku obśmiewać kibiców jakiejś drużyny i dezawuować ją.
Wsród kibiców wszystkich drużyn znajdziesz fanów mądrych i głupich. Jednak przypisywanie największej ilości cech negatywnych (a praktycznie samych takich) kibicom Lakers to czysta ignorancja i prowokacja.
Ponadto dodatkowo to nie my swoim kibicowaniem, a Ty swoim haterstwem przynosisz wstyd swojej drużynie.
Nei wspominając już o rzucanie inwektywami, agresywnością itd.
josephnba - Śr sie 19, 2009 11:44 am
zaraz zaraz
nie nazwałem Ciebie kretynem, a jedynie kretynizmem uwazam fakt, ze ktoś miałby pamiętac dekade w oparciu o ostatni sezon
Sorry, ale w ciagu 10 lat zdarzyło sie o wiele wiecej ciekawych rzeczy niz jeden jak na razie tytuł Lakers. Dlatego nie mozna w temacie podsumowującym dekadę (jeśli już sie mamy trzymac tej kwestii) na pierwszym miejscu stawiac tego, ze byc moze Lakers zaczęli własnie drogę do dynastii.
Nie miałem na celu obrazić Cię, jeśli tak sie stało to wiedz, ze nie było to moją intencją i przepraszam
Nie mniej wciąż bede drążył i po raz kolejny poprosze Cię o ustosunkowanie sie do zarzutów jakie Ci przestawiłem w poscie poprzednim.
Wciąż nie rozumiem jak mozna patrzec na dekade w oparciu o
ere KB-SO, jesli juz to mozna bardziej mówić o okresie kiedy to Ci dwaj dawali co chwilę oznaki swojego braku profesjonalizmu i niesportowego zachowania względem siebie
ere pojedynków LAL-C's skoro C's liczy sie od 2 lat
Wyjkaśnij mi to, bo doprawdy ja nie kumam jak Ty żeś to wykombiunował.
Druga sprawa
Moze i jestem haterem, ale podsumowując dekadę będe wspominał o dokonaniach LAL, SAS
nie zmonopolizuje wspomnien o dekadzie osiągnieciami lub ich brakiem w Bulls. a mógłbym założyć termat podsumowujący i jako jedyne wazne wg mnie wydarzenie w dekadzie podac tylko i wyłącznie to co działo się w Chicago, olewając tym samym wszystko inne i inne zespoły
Ty tak zrobiłeś, zauwaz jakie propozycje rzuciiłeś
Same dotyczace Lakers, tak jakby to oni zdominowali tę dekadę, a przecież tak nie było
travisc - Śr sie 19, 2009 12:28 pm
To z Celtcis to faktycznie mój błąd. Miało być Spurs.
I tu wychodzi Twoje czepianie bo wyraźnie napisałem :
Jak więc zapamiętamy tę dekadę ?
Jako czasy K. Bryanta i S. O'Neala ? Jeśli tak to bardziej jako ich 3-peat czy to, że każdy wywalczył 4 pierścionki ?
Może wypadałoby ten okres nazwać erą pojedynków Cetlics-Lakers (choć na mniejszą skalę i biorąc pod uwagę fakt, że zespołu są z tej samej konferencji) ?
Zwrot, że są z tej samej konferencji chyba najlepiej wyjaśnia, że chodziło mi o Spurs. Już jednak zmieniłem Cetlics na Spurs, żeby nie było nieporozumień.
Co z SO-KOBE to już odpowiadam.
Zadałem zwyczajne pytanie/hipotezę na początku wątku i tyle.
Osobiście uważam, że jest to jedyna namiastka dynastii/rządów jakiejś ekipy którą mieliśmy w tej dekadzie.
Bo jednak trzy tytułu pod rząd to co innego niż 3 tytułu zdobywane co dwa lata jak u Spurs.
I żeby było jasne. NIE UWAŻAM TEJ DEKADY ZA DOMINACJĘ LAKERS.
Uważam, że najlepsi byli oni i Spurs, ale ciut wyzej stawiam Lakers tylko dlatego, że jeden tytuł więcej wywalczyli (to chyba logiczne abstrahując od tego, że ich kibicem jestem).
josephnba - Śr sie 19, 2009 12:56 pm
no widzisz ja tez stawiam wyzej LAL niz SAS, choc to Ci drudzy w sumie na przestrzeni całej dekady grali równiej, Lakers mieli lata posuchy, kiedy byli dobrym zespołem z TOP5 tylko w oczach ich obiektywnych jak już wspomniałeś kibiców.
Ale w sumie jak pisałem wcześniej- najwyzej i za najwazniejsze uwazam to co zrobił Duncan, bo to on jako jedyny z gwiazd tej dekady wszedł/wejdzie do grona tych najbardziej cenionych graczy ever
Nie twierdze, ze tacy James czy Bryant nie zasługuja na miano tych wielkich, ale Duncan zrobił rzecz niepowtarzalną- dla wielu zdetronizował Malone'a na miejscu najlepszego silnego skrzydłowego.
Piszesz, ze wyzej cenisz Karla. Owszem ja tez uwazam, ze umiejetności indywidualne miał wieksze, ale nie udało mu sie niestety zdobyc pierscienia i tu widze główne przewagi, a usprawiedliwianie tego Jordanem to bład, bo mozna zaraz rzucić, ze mieli dwa sezony nieobecności MJa, które wykorzystało Houston, a nie Jazz z Malonem, który był w prime time swojej kariery
Mało tego- w 1998 roku mieli wszystko zeby pokonac Chicago, rok później byli w najbardziej komfortowej sytuacji i też im sie to nie udało, a okazja była wyśmienita, Malone tego nie wykorzystał, ale zrobił to 23letni Duncan.
Były jasniejsze, albo inaczej- bardziej medialne gwiazdy od Tima. Shaq, KB, LBJ- medialni pupile, którzy w swietle jupiterów odnajdywali sie najlepiej i rozpowszechniali NBA w świecie, ale palma pierwszeństwa wg mnie nalezy sie Duncanowi, który splendor zostawił innym, dzieki czemu niejako z cienia stał sie najwybitniejszym graczem na swojej naturalnej pozycji w historii
I tu widze przewagę Duncana i własnie jego chyba najszybciej bym postawił w roli ikony tej dekady ponad jakimis Lakers, którzy moga ale nie musza zapoczatkowac dynastie czy Spurs, którzy na dobrą sprawę nie obronili tutułu nawet raz
A propos- czepiania mi nie zarzucaj, raczej chęć wyjasnienia, bo ja w myslach czytac nie potrafie, a sam jak pamiętasz podałes nazwę C's i dlatego sie o to zapytałem
Więc albo naucz sie pisac zrozumiałe posty, albo umiej sie przyznac do błedu kiedy go popełnisz, to nie wstyd, zdarza sie każdemu
travisc - Śr sie 19, 2009 1:02 pm
Piszesz, ze wyzej cenisz Karla. owszem ja tez uwazam, ze umiejetności indywidualne miał wieksze, ale nie udało mu sie niestety zdobyc pierscienia i tu widze główne przewagi, a usprawiedliwianie tego Jordanem to bład, bo mozna zaraz rzucić, ze mieli dwa sezony nieobecności MJa, które wykorzystało Houston, a nie Jazz, mało tego- w 1998 roku mieli wszystko zeby pokonac Chicago, rok później byli w najbardziej komfortowej sytuacji i też im sie to nie udało, a okazja była wyśmienita, Malone tego nie wykorzystał, ale zrobił to 23letni Duncan.
To nie ja napisałem ten tekst o Malonie ... Tak, a propo tego, że mam nauczyć pisać się zrozumiałe posty.
I tu widze przewagę Duncana i własnie jego chyba najszybciej bym postawił w roli ikony tej dekady podan jakimis Lakers, którzy moga ale nie musza zapoczatkowac dynastie czy Spurs, którzy na dobrą sprawę nie obronili tutułu nawet raz
Sorry, ale ja też cenię Spurs, poza tym rozumiem, że jesteś haterem i Lakers to syf i błoto, ale mówienie o ekipie, która trzy razy z rzędu zdobyła mistrzostwo (obojetnie kto by to nie był) : "jacyś tam Lakers" to ewidentna ignorancja i brak szacunku.
A propos- czepiania mi nie zarzucaj, raczej chęć wyjasnienia, bo ja w myslach czytac nie potrafie, a sam jak pamiętasz podałes nazwę C's i dlatego sie o to zapytałem
Więc albo naucz sie pisac zrozumiałe posty, albo umiej sie przyznac do błedu kiedy go popełnisz, to nie wstyd, zdarza sie każdemu
No i gdzie się nie przyznałem do błędu ? O ile pamiętam w ostatnim poście to napisałem, że mój błąd i źle napisałem.
josephnba - Śr sie 19, 2009 1:13 pm
Wiesz co teraz, kiedy to co wazne zostało wyjaśnione, reszta jest juz tylko dziecinnym przerzucaniem sie i wynajdywaniem pojedynczych błedów, wiec pozwól, ze to zakończę tym postem, bo to co obaj chcieliśmy sie od siebie dowiedziec juz wiemy
To nie ja napisałem ten tekst o Malonie ... Tak, a propo tego, że mam nauczyć pisać się zrozumiałe posty.Faktycznie to był bb2, nie wiem jak mogłem jego posty pomylic z Twoimi- sorry bb2
Sorry, ale ja też cenię Spurs, poza tym rozumiem, że jesteś haterem i Lakers to syf i błoto, ale mówienie o ekipie, która trzy razy z rzędu zdobyła mistrzostwo (obojetnie kto by to nie był) : "jacyś tam Lakers" to ewidentna ignorancja i brak szacunku.
travisc - Śr sie 19, 2009 1:29 pm
nie wiem jak mogłem jego posty pomylic z Twoimi- sorry bb2
Ten fragment rozumiem tez z czepiania i ukrytego szyderstwa ze mnie nic nie ma prawda ?
A co do pozostałych rzeczy to ja nie mam zamiaru się kłócić.
Co do dynastii Lakers i tego, że mają póki co jeden tytuł - to fakt. Jednak są chyba pierwszą drużyną od czasów Lakers 2000-2002, która ma duże realne szanse na jego obronę. Co mam nadzieję się uda. O dynastii może pogadamy za kilka lat.
josephnba - Śr sie 19, 2009 1:37 pm
nie wiem jak mogłem jego posty pomylic z Twoimi- sorry bb2
Ten fragment rozumiem tez z czepiania i ukrytego szyderstwa ze mnie nic nie ma prawda ?
travisc - Śr sie 19, 2009 1:44 pm
Ale ja nigdy nie wybiegałem. Zawsze mówiłem - może - To Ty mówiłeś, że ja tak TWIERDZĘ
elwariato - Cz sie 20, 2009 5:52 pm
No a ja wrzucę od siebie, ze ta obecna dekada to dla mnie głównie nostalgia za latami 90, wiem ze sporo osób ma dobre wspomnienia jeśli chodzi o NBA i to milenium ale dla mnie to jednak regres poziomu kosza u nas i za oceanem a co za tym idzie spadek zainteresowania. Na szczęście teraz wydaje się że idzie ku lepszemu
travisc - Cz sie 20, 2009 6:15 pm
Po prostu liga się zmieniła. A właściwie ta zmiana została wymuszona brakiem takiego wysypu indywidualności i osobowości jak w latach 9o:)
badboys2 - Pt sie 21, 2009 8:19 am
el mysle, ze za 10 lat tez bedziemy lepiej wspominali to 10-lecie.
przynajmniej ja. jakby nie bylo lakers w ciagu tych 10 lat sie odrodzili, potrafili stworzyc 2 ekipy na miare mistrzostwa. to mnie cholernie cieszy.
choc raz nie awansowali do po.
spurs tutaj wypadaj lepiej, bo nigdy nie spadli poza pewien poziom, choc rok temu siegneli imo swojego dna.
co do lakers'04. imo to nie byl niewypal. phil poskladal gwiazdy. tylko payton mial problemy z aklimatyzacja w trojkatach. karl malone potrafil zaliczyc nawet td w wieku 39 czy 40 lat(tyle wtedy mial? wiem, ze zaliczyl td jako najstarszy gracz w historii)
lakers grali naprawde dobrze. rozjezdzali kolejnych rywali. zaczeli od 18-3. pozniej zaczely sie kontuzje. shaq,kobe,malone+afera z domniemanym gwaltem kobego
wyszlo jak wyszlo mimo to zrobili w sezonei 56-26. ograli rockets i mistrzow spurs. pokonali bez hca twolves.
dopiero w finale padli ale tu duzy wplyw miala kontuzja malone'a. imo ze zdrowym karlem lakers byli w stanie wygrac serie. chociaz moze sie myle, bo pistons zagrali defensywe, ktora widzialem moze kilka razy w zyciu...
niemniej sezon 2004 imo nie byl niewypalem. o maly wlos zdobyliby tytul.
pojawil sie watek karl malone. ja go postrzegam przez pryzmat gry w jazz. nienawidzilem go bo gral vs. bulls w finalach. ogrywal w miedzyczasie moich lakers. ale gdybym mial brac goscia na pf wzialbym jego zamiast duncana.
Kfadrat - Pt sie 21, 2009 11:59 am
pojawil sie watek karl malone. ja go postrzegam przez pryzmat gry w jazz. nienawidzilem go bo gral vs. bulls w finalach. ogrywal w miedzyczasie moich lakers. ale gdybym mial brac goscia na pf wzialbym jego zamiast duncana.
elwariato - Pt sie 21, 2009 12:25 pm
Po prostu z Karlem w składzie miałbym stuprocentową pewność, że moja drużyna nie zdobędzie tytułu phhhhhhrrrrrrrrrrrrrrrrrrrruuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu dla pewności dodam, że to ma oznaczać dźwięk dezaprobaty jaki wydałem po przeczytaniu tego zdania, czy coś w okolicach tego Co do porównani to wiadomo te zawsze wywołują największe spory, ja dorzuciłbym do konfrontacji jeszcze Barkleya na pf, i tak sir Charles zapewne z tej trójki miał największy talent, indywidualnie staty i regularność gry przemawia za Mailmanem a najwięcej osiągnął Duncan i bądż tu mądry który jest lepszy. Ja talent Tima doceniam, bardzo wporzo koleś ale dalej uważam ze gdyby grał w latach 90 to by o nim tak głośno nie mówiono, no i dalej twierdze ze w bezpośredniej konfrontacji Karl by się po nim gładko przejechał
Ja to liczę, że za 10 lat, wcale nie będę tego 10-lecia pamiętał .
Tutaj lekka rehabilitacja ja mam taką samą nadzieję i to nie wynikającą przypadkiem z jakiegoś wypadku i następstw amnezji, ale po prostu chciałbym zeby nadchodząca dekada była niemal tak dobra jak lata 90, a wtedy o pierwszym dziesięcioleciu nowego milenium będą pamiętać tylko ludzie z SAS i LAL
Kfadrat - Pt sie 21, 2009 12:54 pm
indywidualnie staty i regularność gry przemawia za Mailmanem
travisc - Pt sie 21, 2009 2:06 pm
Cóż. Jak patrzę jak w najlepszym latach grał Malone i jak przy takiej masie i warunkach był piekielnie szybki i atletyczny to stawiam na niego. Tima też niezwykle lubię i szanuję, jednak to, że Karl nie zdobył tytułu o niczym nie świadczy.
Tytuł zdobywa drużyna, a nie zawodnik. A Karl miał po prostu trudniej bo Jazz mimo, że byli genialną ekipą to jednak całościowo odstawali od Bulls.
Gdyby Tim tam był na miejscu Karla jestem niemal przekonany, że również by tego nie wygrali. CHoć tu można sobie gdybać.
Niemniej dla mnnie SUBIEKTYWNIE Malone pozostanie nr 1. Obiektywnie się tego stwierdzić nie da. Tak samo jak to czy Jordan jest najlepszą dwójką w historii czy może Kobe .
Po prostu - każdy był najlepszy w swoich czasach, które się różniły i wypadałoby ich wszsytkich po prostu ustawić obok siebie. Ostateczny wybór to wg mnie decyzja subiektywna.
Gierap - Pt sie 21, 2009 4:59 pm
Niemniej dla mnnie SUBIEKTYWNIE Malone pozostanie nr 1. Obiektywnie się tego stwierdzić nie da. Tak samo jak to czy Jordan jest najlepszą dwójką w historii czy może Kobe .
.
Żart rozumiem ? Nie ujmując nic Bryantowi to zastanawianie się kto jest najlepszą dwójką w historii żyjąc na ziemi i wiedząc, że był ktoś taki jak MJ to chyba ujma dla tego drugiego, chyba każdy, stawia na nr.1 Jordana i Kobe nigdy tego nie przebije, nie oszukujmy się, MJ nie dość że natłukł tytułów od groma, ogrom osiągnięć indywidualnych, to do tego ta charyzma, płynność gry, twardość, nieustępliwość, o liderszipie nie wspominając... Kobe jest za nim, jakby na to nie patrzeć, jakby nie patrzeć, że różne czasy.
travisc - Pt sie 21, 2009 7:00 pm
To Twoje zdanie. Moje) pomimo, że ja też subiektywnie twierdzę, że MJ był najlepszy )obiektywnie brzmi tak, że każda epoka miała swoich najelpszych graczy i ciężko wybrać tego naj inaczej niż subiektywnie.
Tymbardziej, że ciężko mi z czystym sercem powiedzieć, że ktoś jest najlepszym koszykarzem na pozycji nr 4 czy 5 wszechczasów, gdy ni w ząb nie pamiętam i nic nie widziałem z lat 50 czy 60.
Dlatego ja się takich decyzji nie będę podejmował.
elwariato - Pt sie 21, 2009 7:23 pm
Panie Kfadrat z tym obsrywaniem to bym tak nie przesadzał, faktycznie tutaj jest przewaga Duncana ale Karl aż takim lamerem nie był co to zawalał Jazz mecze, wręcz przeciwnie on je swoja postawą wygrywał. Naprawde staram się być w tej ocenie obiektywny bo Tima doceniam bardzo , ale dalej mówie nie że był lepszym koszykażem bo ma te 4 tytuły to dlamnie taki nie dokońca trafny argument, bo lata 90 a te po 2000 no i ten ułoimny sezon 99, to śą zupełnie inne czasy, zastanawiam się czy byś wybierał Tima na początku gdyby koleś nie wygrał tego co wygrał. Nr Karla z jego prime kariery są poprostu absurdalne nawet jak się weżmie bloki czy asysty, tutaj cięzko znaleźć kolesia który by takie rzeczy jak on wyprawiał.
lorak - Pt sie 21, 2009 8:14 pm
no i ten ułoimny sezon 99,
heh, z tym jest ciekawa sprawa, bo przed tamtym sezonem jazz byli właściwie głównym faworytem do mistrzostwa. ogromne doświadczenie, równe boje z bulls przez poprzednie dwa lata, treningi w czasie lockoutu... w regular pokazali, że nie na darmo byli faworytem (wywalczyli najlepszy wynik w lidze). ale jednak to nie oni wykorzystali szansę, jaką stworzył "ułomny sezon", lecz właśnie Duncan. cóż za ironia. żeby było zabawniej, to w decydującym meczu z blazers Malone trafił 3 z 16 rzutów i prawie w ogóle nie wymuszał fauli (cała seria w jego wykonaniu też jakaś niezwykła nie była). daleki jestem od oceny pojedynczych graczy na podstawie wyników drużyny, ale można przegrać w takim stylu jak Barkley w 1993, a można mając 3/16FG...
poza tym śmieszny jest tekst, że Malone przejechałby się po Duncanie. śmieszny, bo możemy to bardzo łatwo zweryfikować, gdyż przez ten okres, gdy Karl dwa razy był MVP, w lidze grał też Tim (w sezonie, w którym Malone był rządzącym MVP i w sezonie, w którym MVP odzyskał). i poza dwoma pierwszymi spotkaniami, w których przecież Duncan był absolutnym rookie (oba te mecze były w listopadzie), to skrzydłowy spurs zawsze miał lepszą skuteczność (zwykle sporo lepszą, powyżej 50%FG, a Malone tylko raz pokonał tą barierę) przy podobnej ilość pts.
poza tym polecam też serię z PO 1998, gdy poza jednym meczem Malone miał tragiczną skuteczność przeciw spurs. oczywiście pod koszem był tam też Robinson, no ale...
następnych sezonów, nawet '00, nie chcę już za bardzo przywoływać, bo ktoś powie, że Duncan tak go niszczył, bo Malone był już stary... mimo że zaledwie kilka miesięcy wcześniej dostał MVP...
no i najważniejsza sprawa - o ile w ataku można tych zawodników uznać za porównywalnych (na początku chciałem napisać, że z lekkim wskazaniem na Malone'a, ale on był mniej pewny ze względu na swoje zamiłowanie do jumperków), to w defensywie jest KOLOSALNA przewaga Duncana i to właściwie kończy dyskusję, bo nie ma żadnego innego elementu po stronie Karla, który mógłby to zrównoważyć.
elwariato - Pt sie 21, 2009 9:11 pm
ale można przegrać w takim stylu jak Barkley w 1993, a można mając 3/16FG...
Wow ale żeś pojechał, mozna tak odpadać, to powiem ci jedno Mailman w swojej karierze za każdym razem awansował do play off byłoi tego 19 razy a ty żeś walną jeden mecz kiedy spierdolił, to powiem ci więcej pewnie takich spotkań gdzie Karl zjebał było więcej, zagrał ich w po 193 więc jesli jesteś pasjonatem wyszukiwania jego marnych meczów w play off to masz w czym szukać.
poza tym śmieszny jest tekst, że Malone przejechałby się po Duncanie. śmieszny, bo możemy to bardzo łatwo zweryfikować, gdyż przez ten okres, gdy Karl dwa razy był MVP, w lidze grał też Tim (w sezonie, w którym Malone był rządzącym MVP i w sezonie, w którym MVP odzyskał). i poza dwoma pierwszymi spotkaniami, w których przecież Duncan był absolutnym rookie (oba te mecze były w listopadzie), to skrzydłowy spurs zawsze miał lepszą skuteczność (zwykle sporo lepszą, powyżej 50%FG, a Malone tylko raz pokonał tą barierę) przy podobnej ilość pts.
poza tym polecam też serię z PO 1998, gdy poza jednym meczem Malone miał tragiczną skuteczność przeciw spurs. oczywiście pod koszem był tam też Robinson, no ale...
następnych sezonów, nawet '00, nie chcę już za bardzo przywoływać, bo ktoś powie, że Duncan tak go niszczył, bo Malone był już stary... mimo że zaledwie kilka miesięcy wcześniej dostał MVP...
Aha czyli dla ciebie najlepszy okres gry Mailmana to 99 i dalej, co z tego ze dostał MVP to świadczyło tylko tyle ze był najlepszy w tamtym sezonie, dobrze pamiętam ze niezbyt było z czego wybierać więc dostał tą nagrodę w pełni zasłużenie, dalej jakoś nie jest dlamnie miarodajna ocena na podstawie 2 konfrontacji, 37 letniego Malona przeciwko 23 letniemu Duncanowi.
no i najważniejsza sprawa - o ile w ataku można tych zawodników uznać za porównywalnych (na początku chciałem napisać, że z lekkim wskazaniem na Malone'a, ale on był mniej pewny ze względu na swoje zamiłowanie do jumperków) No dobra dla ciebie poorównywalni a dlamnie Mailman o wiele lepszy, lubisz sobie staty Karla lukać z poszczególnych meczów to zerknij dalej i zobacz ogólem staty Listonosza, jesli dalej będzie to dlaciebie porównywalne, to dobrze tylko dla fanów Mailmana i tezy ze jest nr 1 pf w histori tej ligi, bo to tylko znaczy ze piszesz kompletne bzdety.
Maxec - Pt sie 21, 2009 9:23 pm
Daj spokój el bo to znów dyskusja, "Who was better?", a rzecz dotyczyła dekady ostatniej a nie poprzedniej Dla mnie Karl M. to zawodnik lat 90 - tych, a nie ostatniej dekady, mimo, że w niej grał, więc wywody Pana Loraka i innych są nie na miejscu bo ni przypiął ni przyłatał....
O Karlu zatem i Timie "Manekinie" wypowiadać się nie będę, bom chociaż jazzman, tematu zaśmiecać, do niczego nie prowadzącymi wywodami, nie będę, jako co poniektórzy czynią...
A co do ostatniej dekady - cóż, kilka rzeczy przyszło mi na myśl:
1) LAL i ich gra z Diselem w składzie
2) Próba załapania się "na krzywy ryj" przez kilku wybitnych graczy na pierścień (Malone, Payton, KG)
3)LBJ i jego wielkie sukcesy inwestycyjne a mniejsze sportowe - odwrotnie proporcjonalne to "lansu" jaki go otacza
4)Draft 2003 i jedna decyzja Dumarsa, która na dłuższą metę pogrązyła Pistons (CB i Melo spotkali się ale w ... Kolorado )
5) a z mojego poletka - nieudana (tylko raz WCF) przebudowa Jazz po odejściu "Stockalone", która kosztowała 200 mln $ nieżyjącego już LHMillera
lorak - Pt sie 21, 2009 10:07 pm
ale można przegrać w takim stylu jak Barkley w 1993, a można mając 3/16FG...
Wow ale żeś pojechał, mozna tak odpadać, to powiem ci jedno Mailman w swojej karierze za każdym razem awansował do play off byłoi tego 19 razy a ty żeś walną jeden mecz kiedy spierdolił, to powiem ci więcej pewnie takich spotkań gdzie Karl zjebał było więcej, zagrał ich w po 193 więc jesli jesteś pasjonatem wyszukiwania jego marnych meczów w play off to masz w czym szukać.
travisc - Pt sie 21, 2009 10:15 pm
Nie lubię dyskusji kto był lepszy, ale zdanie, że przewaga Karla w ataku nad Duncanem nie była tak duża jak tego drugiego nam Mailmanem w obronie jest strasznie krzywdząca.
Chyba wielu tu zapomina, że mówimy o graczy z DRUGĄ największą ilością zdobytych punktów historii NBA !!!
Obok tego nie da się przejść obojętnie.
Poza tym obaj panowie byli genialni w tym co robili i o co tu się kłócić ?
Van - So sie 22, 2009 6:14 am
oczywiście do najważniejszej sprawy, czyli defensywy, nie raczyłeś się odnieść... bo nawet jeśli się zgodzić, że Malone w ataku miał przewagę, to nie była ona tak duża, jak przewaga Duncana w obronie.
nie chcę się za bardzo wcinać w dyskusję, ani zastanawiać który z nich jest/był lepszym PF, ale nie przesadzaj Lorak z tą przewagą w obronie Duncana w obronie z pomocy Duncan ma przewagę, w blokach, ale już obrona 1na1 to nie wiem gdzie ta przewaga Tima ? gdybym miał wybrać obrońcę przeciwko jakiemuś gwiazdorowi na pozycji PF to wybieram Malone'a
lorak - So sie 22, 2009 7:42 am
oto które miejsce pod względem defensywy zajmowali spurs (żeby mieć punkt odniesienia najpierw czasy samego Robinsona, potem Robinsona z Duncanem, aż wreszcie samego Duncana):
'89 (bez Robinsona) - 13 miejsce
'90 (pierwszy z Robinsonem) - 3
'91 - 1
'92 - 1
'93 - 10
'94 - 9 (mimo dojścia Rodmana)
'95 - 5
'96 - 3
'97 (kontuzja Robinsona)- 29
'98 (pierwszy Duncana) - 2
'99 - 1
'00 - 2
'01 - 1
'02 - 2
'03 - 3
'04 (już bez Robinsona) - 1
'05 - 1
'06 - 1
'07 - 2
'08 - 3
'09 - 5
widzimy więc, że oczywiście dzięki Robinsonowi spurs byli świetni w defensywie, ale jednak nie zawsze. gdy grali razem z Duncanem, to już zawsze spurs byli w czołówce. gdy zaś Robinson zakończył karierę, to nie dość, że spurs zanotowali postęp defensywny, to jeszcze rozegrali pod tym względem najlepszy sezon w historii ze wszystkich zespołów w erze z linią 3pts.
dla porównania jazz:
'85 (jeszcze bez Malone'a, ale z Eatonem po raz pierwszy w karierze grającym ponad 30 mpg) - 1
'86 (pierwszy z Malonem, do S5 powoli przebija się też Stockton)- 3
'87 - 1
'88 - 1
'89 - 1
'90 - 5 (Eaton znowu gra poniżej 30 mpg i ma już 33 lata)
'91 - 6
'92 - 7
'93 - 13 (Eaton ma już 36 lat, wychodzi w S5, ale faktycznie spada do roli rezerwowego, gdyż gra poniżej 20 mpg)
'94 - 7
'95 - 7
'96 - 8
'97 - 9
'98 - 16
'99 - 7
'00 - 11
'01 - 12
'02 - 14
'03 (ostatni z Malonem i Stocktonem)- 15
'04 - 14
tu z kolei widzimy więc, że póki jazz mieli świetnego team defensora w osobie Eatona, dopóty byli jednym z najlepszych zespołów w obronie. gdy jednak Eaton zaczął się starzeć i grać mniej, to jazz stali się co najwyżej zespołem nieco powyżej przeciętnym pod względem defensywy. i mniej więcej taka jest właśnie różnica na tym polu miedzy Duncanem a Malonem - pierwszy z nich jest all time great defensorem, drugi nieco powyżej przeciętnej overall, ale bardzo dobry 1on1.
co do ofensywy travisc, to zajmowanie drugiego miejsca pod względem zdobytych punktów mówi nam co najwyżej tyle, że ktoś był bardzo żywotnym zawodnikiem (np. Jackson jest drugi pod względem asyst, czy to znaczy, że jest drugim najlepszym podającym w historii?). ale jeśli chcemy ocenić faktyczne możliwości ofensywne, to powinniśmy patrzeć na średnią zdobytych punktów (oczywiście nie pomijać przy tym kontekstu, czyli np. pace) i efektywność w ich zdobywaniu. to po pierwsze, bo są też oczywiście inne aspekty ofensywy, ale na razie skupię się tylko na tym. Malone jeszcze w regular ma przewagę nad Duncanem, ale w PO to wszystko ulega drastycznej zmianie - podobne ilości pts, a dużo lepsza efektywność Duncana. bierze się to z tego, że Malone miał dość nieefektywny styl gry. raz, że lubił jumperkować, dwa że nie grał świetnie 1on1, a trzy że bardzo korzystał na obecności Stocktona (podobna sytuacja jak z Nashem i Amare). w regular, gdy defensywy nie są tak dobre, Malone wiele pts nabijał sobie na szybkich atakach, a w czym jak w czym, ale jako finisher był świetny (all time great), co między innymi widać też po tym, ile fauli wymuszał. jumperki też inaczej wpadają, gdy gra się na luzie w regular. jednak w PO była już zupełnie inna bajka. nie można było grać tylu łatwych akcji ze Stocktonem, a jumperki oddawano pod większą presją.
w sumie skoro już przywołałem Stocktona, to chcę zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. wysocy potrzebują niskich, aby im dostarczyli piłkę. nie żeby spurs za czasów Duncana mieli złych rozgrywających, ale jednak daleko im było do poziomu Stocktona. nawet tak podstawowe rzeczy, jak p&r nie mogły być w pełni wykorzystywane, bo ani Avery, ani Parker nie byli groźni z dystansu. podwoić wysokiego też łatwiej, gdy nie trzeba się martwić o jednego guarda na obwodzie.
travisc - So sie 22, 2009 4:52 pm
Ja rozumiem, że zawsze da się znaleźć jakieś "ale", ale (;)) czemu Ci inni zawodnicy nie rzucili więcej punktów niż on.
Wiem, że ostatnio jest taka moda na bagatelizowanie osiągnięć, ale cholera. Facet rzuca ponad 30 000 tys. pkt w NBA i to grając głównie w okresie, gdzie ta liga była uważana za najsilniejszą kiedykolwiek i mam mówic o nim, że to jedynie "żywotny" zawodnik ?
Przy całym szacunku, ale to mi cholernie nie pasi. Żywotny to był i moze E. Boykins, ale co mu z tej żywotności przyszło ?
JA rozumiem, że można komentować pewne rzeczy, ale nie przechodźmy ze skrajności w skrajność. Nie jestem jakimś wielkim fanem Malone'a, ale tak się go czepiacie, że zaraz tu wyjdzie, iż tak naprawdę to był to zawodnik nieco powyżej przeciętnej i w sumie miał fart.
Rozumiem też uwypuklanie osiągnięć Duncana poprzez słabszego rozgrywającego, ale tu też dla mnie to mocno naciągane. Bo Stockton był geniuszem, ale Parker jest i był ostatnimi laty jednym z najlepszy PG w lidze, co przy obniżeniu poziomu defensywy raczej Timowi robotę ułatwiało niż utrudniało.
Po prostu dalej nie rozumiem jaką miarką Wy chcecie mierzyć obu graczy, gdy grali w innych czasach w większości i z innymi przeciwnikami.
Van - So sie 22, 2009 6:51 pm
Lorak, ale jak już się bawimy w porównanie dokonań ofensywnych i to kto miał łatwiej bo grał z takim czy innym rozgrywającym, to weźmy też pod uwagę przeciwko komu się grało w latach świetności Malone'a i przeciwko komu w latach świetności Duncana pod koszem, nie mówiąc już o tym, że fizyczność w PO, o której piszesz też wyglądała wtedy zupełnie inaczej tak ze względu na samych zawodników jak i inne przepisy czy też ich interpretacje wtedy rzeczywiście miało miejsce to o czym piszesz czyli różnica między graniem w regular a graniem w PO, a ostatnie parę lat ? gdzie ta fizyczność, poprawiona obrona ? do tego co raz większa ilość rywali na pozycji PF to jakieś popierdółki, albo gracze nastawieni tylko na atak jak Amare, na którym Duncan miał nie raz okazje poprawiać swoje playoffowe statystyki.
Tak w ogóle jak to napisałem to rzuciłem okiem jak to faktycznie wyglądało i wcale nie tak bardzo na korzyść Tima jak chciałbyś to przedstawić Lorak raz wypadał lepiej pod względem skuteczności w stosunku do regular, a raz gorzej, tylko dwa razy w karierze w PO rzucał średnio powyżej 25 PPG, a kiedy zaliczył najlepsze pod tym względem PO w 2002 roku to miał wtedy zaledwie 45%. Dodatkowo tak jak wspomniałem wcześniej w latach 90-tych określenie "Playoff basketball" miało rzeczywiście jakieś znaczenie, różnica w stosunku do regular była znaczna, później już niestety z biegiem czasu co raz mniej widoczna.
Ja się tutaj nie podejmuje stwierdzenia, który jest lepszym PF do jednego i drugiego mam podobny stosunek czyli nie przepadam, ale szanuję. Tim ma pierścienie, ale jak się zajrzy w jego statystyki to jak na gracza tej klasy, kogoś uznawanego za best ever na swojej pozycji jednak za mało widać jakiejś indywidualnej dominacji, w regular tylko raz przekroczona granica 25 PPG, Malone długi czas nie schodził poniżej tej granicy a parę lat miał w okolicy 30 PPG. Duncan również trochę za szybko zaczął hmm nie wiem jakie określenie tu będzie najlepsze starzeć się, kończyć czy po prostu w dość młodym wieku musiał być już bardziej oszczędzany.
travisc - So sie 22, 2009 6:56 pm
To też ważne co Van powiedział. Dziś mówi się D. Howardzie jako najlepszym centrze NBA (niektórzy mówiąc o dominującym co wg mnie jest przesadą) podczas, gdy w latach 90 tych z tymi warunkami to chłopak musiałby na PFie pogrywać bo na C by go zjedli. Zwłaszcza biorąc pod uwagę jeszcze technikę i inteligencję w grze centrów tamtych lat.
elwariato - So sie 22, 2009 9:01 pm
No i tak troche pokrętnymi drogami ale dochodzimy jednak do tematu oceny ostatnich lat. Ja jakoś też ostatnio zauważam taką dziwną modę na mówienie jakoby lata obecne niczym się w poziomie nie rózniły od dekady 90 i przełomu 80/90. Dla mnie to totalna porażka bo obecna liga i ta dawna to dwa rózne światy, dobrze Van i Travisc zauważyliście teraz o Howardzie się mówi jako o dominatorze, i to pokazuje jak się wszystko pozmieniało, gdyby Dwight zaczynał grać 20 lat temu to by go paru kolesi nieźle poobijało, w tym "solidny" , no może nie przesadzajmy "przeciętny" Karl Malone Teraz jak jakis koleś ma niezłe warunki to go biorą bez znaczenia czy potrafi grać czy nie, taka się posucha zrobiła w "trumnie" , gość w stylu Lebrona jest nazywany fenomenem itd. liczby nie kłamią popularność NBA nie spada dlatego że ludziom się odwidziała koszykówka tylko dlatego że poziom poszedł drastycznie w dół i tu czarowanie rzeczywistości na nić się zdaje.
I jeszcze wracając do Mailmana, gościa z największą etyką pracy jaką w sporcie kiedykolwiek widziano, on w tej niesamowicie silnej lidze nie był dobry, nawet nie był bardzo dobry, on do cholery dominował niszczył swoich rywali cieszy mnie że niektórzy fani kosza dalej o tym pamiętają. Co do Tima to jasne ze gość jest nieprzeciętnie dobry i można się zgodzić ze od Karla ma lepsze nerwy, w obronie dysponując bardziej warunkami centra też w blokach itp. wypada na tle Mailmana lepiej, ale dalej nijak mi się widzi jako lepszy koszykarz. Duncan gra przeciwko rywalom takim jak np. Boozer czyli obecnie elita elity, w latach 90 taka pipka, z całym szacunkiem dla Carlosa, jak Booz to by miała problemy z odnalezieniem się a teraz koleś jest uważany za jednego z najlepszych pf w lidze i to moim zdaniem kończy dyskusję.
Quester - So sie 22, 2009 9:13 pm
To też ważne co Van powiedział. Dziś mówi się D. Howardzie jako najlepszym centrze NBA (niektórzy mówiąc o dominującym co wg mnie jest przesadą) podczas, gdy w latach 90 tych z tymi warunkami to chłopak musiałby na PFie pogrywać bo na C by go zjedli. Zwłaszcza biorąc pod uwagę jeszcze technikę i inteligencję w grze centrów tamtych lat.
Nieprawda. Olajuwon, jako najlepszy center tamtych czasów był tylko o dwa cm wyższy od Howarda. Atletycznie wcale silniejszy nie był
http://www.mkrob.com/wp-content/uploads ... ajuwon.jpg
http://lostangelesblog.files.wordpress. ... howard.jpg
Zgodze sie, że obecny Howard w tamtych czasach byłby co najwyżej w czołówce centrów (co jak co, ale umiejętności defensywne ma), ale z tymi warunkami i graniem na PF przesadziłeś.
travisc - N sie 23, 2009 7:16 am
Jakoś ciężko mi go sobie wyobrazić walczącego z tylko ciut większym Olajuwonem.
Może jestem dzieckiem tamtych czasów, ale patrząc na technikę i inteligencję z jaką grali C w tamtych latach to odnoszę wrażenie, że Howard byłby w naprawdę nieciekawej sytuacji, a nie zdziwiłbym się jakby czasami bywał wręcz niemiłosiernie ogrywany.
Ewing, Robinson, O'Neal, Olajuwon i jeszcze kilku innych to nei tylko wzrost ( bo z tymi potworami to nei do końca mi o to chodziło i może faktycznie lekko przesadziłem), ale tak jak powiedziałem technika i inteligencja w grze (no może u Shaqa trochę mniej ) to coś czego jeszcze i to sporo Dwightowi brakuje (przy całym szacunku bo gościa lubię) zwłaszcza tej inteligencji boiskowej.
Facet obecnie warunkami fizycznymi samymi ma szansę dominować, a tymczasem nie umie tego mądrze wykorzystać.
W tamtych czasach zawodników jego warunków było więcej i to znacznie więcej.
Zresztą o ile pamiętam to Dwight zaczynał na PF dopiero później został przesunięty na C ( w sumie się nie dziwię skoro w lidze taka posucha) co mnie na początku trochę dziwiło.
Reasumując ciągle będę twierdził, że ciężko porównywać graczy z różnych epok. To co Wy mówicie i ja w tym poście to tylko gdybanie i większego sensu poza fanowskimi przepychankami nie ma
elwariato - N sie 23, 2009 4:42 pm
Nie no jasne ciężko jest porównywać, bo hofem jest i koleś który potrafił kozłować obiema rękami Cousy, i Magic Johnson który zapewne przewyższał umiejętnościamim archetyp pg o lata świetlne. ale w wypadku przełomu lat 80/90 a tym co się stało kiedy oryginalny Dream Team zakończył w całości karierę, to dla mnie mamy bez wątpienia spadek poziomu kosza jakiego jeszcze ta liga nie uświadczyła. Bo tak to cały czas szło do przodu aż właśnie apogeum przypadło na dekadę 90, dlatego ja wciąż uważam ze gracze z 2000+ to inny poziom, wiadomo właściwie niemożliwe jest to udowodnić, no chyba ze kiedyś np komputery będą potrafiły tak dokładnie analizować grę poszczególnych graczy ze będzie można wysnuć jakieś miarodajne rezultaty, wiem ze to taka futurystyka totalna ale do takiego momentu ciężko bedzie powiedzieć np ze The Dream jest najlepszym centrem w historii bo zawsze któs uznający talent Shaqa może walnąć ze to Oneal jest lepszy i weż tu udowodnij swoje racje.
Jendras - N sie 23, 2009 4:43 pm
Zdaje się, że Olajuwon tak naprawdę miał ok. 208 cm. Tak czy inaczej, Howard imo w latach 90-tych grałby jako silny skrzydłowy, bo przecież karierę zaczynał jako czwórka, ale takie czasy, że z każdego powyżej 205 robi się centra. Z kolei na środku Dwight mógłby mieć o tyle trudniej, że znacznie rzadziej miałby przewagę fizyczną.
Co do Duncan vs. Malone, to ja nie jestem przekonany, czy Karl miał aż tyle trudniej w latach 90-tych. Prime Duncana przypadł w końcu na czasy 3-peatu Lakers, a później duet Wallace'ów z Detroit.
Kfadrat - N sie 23, 2009 5:12 pm
Co do Howarda, to myślę że spokojnie nawet mimo takiego a nie innego wzrostu mógłby na piątce grać. Mourning, który generalnie miał bardzo podobną fizjonomię i nie wiem czy nie był nawet odrobinkę niższy od Dwighta dawał sobie radę przeciwko Patowi, Dreamowi i Shaqowi (tzn. do czasu prime Shaqa ale wtedy nikt nie był go w stanie zatrzymać) i troszkę gorzej przeciwko Robinsonowi. I znaczny okres czasu Mourning musiał powstrzymywać tych ludzi mając za czwórkę Johnsona tak więc wielkiej pomocy nie było. Naturalnie, Zo był silniejszy od Dwighta, ale Howard na pewno jest bardziej atletyczny tak więc, po części chociaż niweluje to te jego niedostatki we wzroście.
Nie żebym od razu stawiał Howarda w jednym rzędzie z Ewingiem, Robinsonem czy Dreamem, bo brakuje mu zajebiście dużo ale też nie można przeginać w drugą stronę i powołując się na obecne niedostatki na centrze robić z niego kogoś ułomnego .
elwariato - N sie 23, 2009 5:33 pm
No i to dla mnie totalna pomyłka porównywanie Zo do Dwighta. Mourning od początku kariery potrafił prawie wszystko w ataku, tak w tym względzie bije Howarda że cięzko mi nawet to porównywać, w obronie absolutnie Zo nie był gorszy, jedyne co to na desce przewaga Howarda ale jak dla mnie to nie zmienia faktu że Dwight sporo się jeszcze musi nauczyć żeby wymiatać jak Alonzo.
Van - N sie 23, 2009 5:46 pm
Co do Duncan vs. Malone, to ja nie jestem przekonany, czy Karl miał aż tyle trudniej w latach 90-tych. Prime Duncana przypadł w końcu na czasy 3-peatu Lakers, a później duet Wallace'ów z Detroit.
no właśnie i w 2001 czy w 2002 roku przeciwko Lakers z tego co pamiętam Duncan nie wznosił się na jakiś wyższy poziom, jego efektywność nie szła specjalnie w górę, co najwyżej w dół. Przeciwko frontcourtowi Pistons też dość słabiutko wypadł zwłaszcza w porównaniu do tego jak wyglądał rundę wcześniej przeciwko Suns.
Kfadrat - N sie 23, 2009 6:11 pm
No bez przesady, zgadzam się, że Zo miał bogatszy arsenał w ataku. Miał całkiem fajnego półhaka a i z półdystansu nieźle kąsał, ale nie rób z niego ofensywnej maszyny bo tak po prostu nie było. Nie bez znacznie jest też to, że Mourning przez cztery lata śmigał z plecaczkiem do szkoły na zajęcia u Thompsona . Nie zmienia to jednak faktu, że Howard jest sporo bardziej efektywny w ataku mimo, że repertuar ma znacznie uboższy.
Zresztą ja tu nie chcę porównywać ich jako graczy i kto jest lepszy tylko, same warunki fizyczne są w miarę zbliżone a ich dostatki i niedostatki koszykarskie się w miarę równoważą (Zo bardziej uniwersalny w ataku, Howard dużo lepszy na desce, w obronie myślę że porównywalnie), co tworzy podstawę do stwierdzenia, że skoro Zo sobie bardzo dobrze radził jako center to czemu Howard by nie miał?
Być może źle rozumuję ale jeśli tak to liczę, że mnie ktoś rzeczowo i dobitnie wyprowadzi z błędu .
spabloo - Pn sie 24, 2009 9:41 am
Wzrost jest istotny, ale chyba trzeba by wziąć pod uwagę jeszcze jakiej wysokości sięga zawodnik po wyciągnięciu ręki. Powinni jeszcze dodatkowo mierzyć wysokość zawodnika do ramion, bo szyja i głowa mają dla koszykarza marginalne znaczenie (chyba, że do zasłaniania pola gry ). Ale z pomiarów zgromadzonych przez DE wynika, że ten wielki Shaq miał "reach" tylko 1,5 cala wyższy od Dwighta (który od czasu pomiaru trochę jeszcze urósł), a klasyczny 7-footer w postaci Odena ledwie 0,5 cala.
http://www.draftexpress.com/nba-pre-dra ... s=0&sort=6
To że Howard zaczynał jako PF o niczym nie świadczy, bo dzięki temu mógł na boisku spędzać więcej minut w mniej odpowiedzialnej roli. Nie mówcie, że Howard nie grałby na centrze w latach 90-tych, bo jak najbardziej by grał i statystycznie wypadałby podobnie jak teraz (choć prawie na pewno nie łapałby się do All-NBA). Sam jestem ciekaw jak Ewing, Robinson czy Olajuwon radziliby sobie ze strefą. Kto wie czy nie zwiększaliby zasięgu rzutu upodabniając się do skrzydłowych...
ignazz - Pn sie 24, 2009 2:50 pm
Wzrost jest istotny, ale chyba trzeba by wziąć pod uwagę jeszcze jakiej wysokości sięga zawodnik To że Howard zaczynał jako PF o niczym nie świadczy, bo dzięki temu mógł na boisku spędzać więcej minut w mniej odpowiedzialnej roli. Nie mówcie, że Howard nie grałby na centrze w latach 90-tych, bo jak najbardziej by grał i statystycznie wypadałby podobnie jak teraz (choć prawie na pewno nie łapałby się do All-NBA). Sam jestem ciekaw jak Ewing, Robinson czy Olajuwon radziliby sobie ze strefą. Kto wie czy nie zwiększaliby zasięgu rzutu upodabniając się do skrzydłowych...
na wstępie uprzedzę ze krytyczny ton odnosi sie nie do samego Dwighta a do próby porównania do Wielkiej 3 Centrów
1. zgoda nie wzrost a zasięg ramion, wertykale
2. nie zwiekszyli? przeciez oni w odróznieniu do DH mieli zasięg rzutów "odpowiedni", wyszkolenie duzo lepsze a nie ustepowali DH w tym co robi najlepiej czyli w wykorzystywaniu atletyzmu grajac z nim w obronie pewnie 1:1 spokojnie
jak dla mnie 3 ww Panów to poziom masakrycznie niedostepny dla DH nigdy.... którego bardzo łatwo by pokryli w systemie 1:1 i tu strefa nie ma nic do tego porównując ich umiejetności
przy penetracjach środkiem zabujcze byłyby przy strefie rzuty z "boczku" Ewinga i "wysokiej łapki" Robinsona o bajecznej grze kombinacyjnej Hakeema nie wspominając
po prostu oni mieli przy swoim atletyzmie i dominacji w obronie jak Dwight niezle ułozoną ręke w ataku
nie zrozum mnie zle Spabloo bo DH wiem że to Twój Ulubieniec ale patrząc na mizerię jego repertuaru w ataku nie tylko przeciw Lakers (mimo ze go bardzo lubie i cenie) juz uwierzyłem że nie ma szans aby sobie wypracował połowę umiejętności z repertuaru Robinsona czy Olajuwona którzy patrząc dodatkowo na ich boiskowe IQ są bliscy bardziej Gasolowi czy Duncanowi niż liderowi Orlando...
nie wiem ile w tym wina pomagierów ( niesamowicie wygladały analizy na jakim " błędnym poziomie dostaje piłki w ataku DH) ale ostatni skład chyba zamknął usta tym obrońcom DH którzy zwalali wine na pomagierów....
zadaniem Howarda jest obecnie wypracowanie nowych elementów w ataku (2-3 nie wiecej) uzupełniajacych jego repertuar choc mozna gdybac czy to nie za poźno ( nie jeżeli porównamy brak NCAA w cv)
patrząc na obecne osiagi to
dla mnie DH zostanie zapamietany jako "ubozsza wersja" Shaqa z jego ciut słabszymi elementami które sa zaleta Shaqa ( siła atletyzm zwierzęcość agresja obrona deski) ale i z porównywalnymi słabościami ( brak rzemiosła na poziomie Olajuwana w uniwersalności, brak rzutu, brak idealnego ustawienia)
obecnie stawiam go ciut nizej niz Zo właśnie za ubogość ataku a problem mam z dopasowaniem go do poziomu Yao a nie 3 C ever!
czytałem z reszta komentarze Ewinga podczas treningów w Orlando i dość delikatnie i kurtuazyjnie wypowiadał się i o DH i o całym poziomie ligii na pozycji C
wspomniał żartem ze rzucałby obecnie w prime z 40/50 punktów regularnie i to moze zart ale nie aż tak odległy od rzeczywistości....
z resztą pewnie znów odświeżymy topik z prywatnymi typami o pozycji C ever....
ignazz - Pn sie 24, 2009 4:51 pm
Zdaje się, że Olajuwon tak naprawdę miał ok. 208 cm. Tak czy inaczej, Howard imo w latach 90-tych grałby jako silny skrzydłowy, bo przecież karierę zaczynał jako czwórka, ale takie czasy, że z każdego powyżej 205 robi się centra. Z kolei na środku Dwight mógłby mieć o tyle trudniej, że znacznie rzadziej miałby przewagę fizyczną.
Co do Duncan vs. Malone, to ja nie jestem przekonany, czy Karl miał aż tyle trudniej w latach 90-tych. Prime Duncana przypadł w końcu na czasy 3-peatu Lakers, a później duet Wallace'ów z Detroit.
1. w 90tych na PF Dwight?
wystarczy spojrzeć na nazwiska
nie mógłby grac na tej pozycji bo nie miałby rzutu którym dysponował PF lat 90tych:
lista PF dosyc długa jak na dekadę z rzutem:
K. Malone, Barkley, larry Jo, Danny Manning, Coleman, Terry Cummings, H. Grant, Guggs, Bill Owens, Leattner ( grający na C), Webber, Vin Baker, Brian Grant, Joe Smith, Dice, A. Walker, Van Horn, Duncan, Jamison
a ota lista tych najwazniejszych bez:
Othis Thorpe (?), Ty Hill, Weatherspoon, Rodman i Kemp
2. co do spurs, TD i lat 2001-2003 to zostawie to innym bo jestem nieobiektywny ale porażka bez Duncana z Suns w 2000 i oba przegrane sezony z lakers 2001 i 2002 ( z mistrzami NBA) ujmy nie przynoszą...dodając znaczną przewagę Lakers nad resztą stawki a porównajmy to z prime Malone i kluczowymi latami 1994-1999? biorac nie tylko sezony Jordanowskie...
dla mnie to troche mit tych Jazz vs Jordan:
podczas gdy zagladajac w prime time Malone'a ale i Stocktona chociazby w sezonie 1993/94/95 z szansą wygrania Mistrza bez Jordana ze Stockiem gdzie [b]OBAJ trafili do All Star first Team Jazz:[/b] znajdziemy:
1993/94 Jazz byłi w RS na zachodzie dopiero piatą ekipą ( po rewelacji RS SSS Suns Rakiet i Spurs) choc zakończyli w WCF 1:4 z Rakietami (* szybciej sensacyjnie odpadła z Nuggets najlepsza w RS - SSS)
1994/95 Jazz w RS na zachodzie 2 po SAS - porażka w 1 rundzie z Rakietami 3:2
1995/96 jazz w RS 3 i porażka w WCF z SSS 4:3
1996/97 najlepszy sezon i porażka z Bulls w finale 2:4 ( gdzie znów robote na zachodzie odwalił za Jazz ktos inny - porazka SSS)
1997/98 kolejny mocny sezon i porazka z bulls 2:4 ( i znowu brak meczu o prawdziwa stawke w WCF bo wyeliminowano szybciej SSS grające na zachodzie najmocniej wtedy)
1998/99 porazka w WCSF z PTB
wychodzi że w wyjatkowo zdrowych sezonach, z Malone i Stockiem w AllStar FirstT a to przegrali z SSS a to z PTB a dojscia wyzej do gry z rakietami lub bulls odbyło sie w identycznych okolicznościach czyli zabrakło seedu #1 lub seedu #2 jak jazz byli jedynką....
przewaga Tima sa właśnie tych 10-15 najważniejszych meczy w karierze vs Malone
owszem w sezonie 2001 i 2002 Timm nie pokonał Lakers ale............................
a jak juz ktoś ze " ZNAWCÓW" pisze o sezonach przegranych z Lakers to jako miłosnik tych serii przypomnę....
spójrzcie na rooster:
2000/2001
w składzie nie było jeszcze Parkera i Manu oczywiście, podstawa składu Sean Elliot zakończył sezon w 64 meczu i nie grał w PO wiecej niz 18 minut
na swoje barki cieżar gry brali Porter, Anderson, Antonio Daniels i ira Newble a na zmiany wysokich byli: Malik Rose i Samaki Walker innych graczy z pozycji C czy PF w ogóle brak w roosterze
wiec uwaga uwaga: S5: Anderson niepasujacy na SF bo za niski , para gwiazd TD DR a na G Porter i Antonio Daniels ( raczej kolejny PG wtedy do tego bardzo młody) rezerw BRAK poza 25 letnim Malikiem
Rosem undersize 201cm przeciw SON
2001/2002 skład jeszcze gorszy bo kariere zakończył Elliott
frontcourt spurs
Robinson i Duncan a "na zmiany"****: C Bryant ( nie kobe niestety ) grający juz wolniej jako PF Ferry C McCaskill PF/C Malik Rose C Parks
podstwa rozegrania młody rookas Parker choć w S5 Terry Porter i Antonio Daniels a pozycje SG i SF ( SSmith i S-Jax) były totalnie bez zmienników - Bowen rozpoczynał solidna grę na SF swój pierwszy sezon
****aha zapomniałem dodać że 5 maja w La w G1 Spurs przegrali 86-80 grając bez Robinsona wychodząc w S5 Markem Bryantem (26/21 Duncana) na zmianę tylko Malik
7 maja jedyna wygrana w G2 88-85 znów bez Robinsona (Duncan samotny 27/17/5/5) na zmiany tylko Malik
potem 10.05 wrócił Robinson w G3 98-88 zagrał słabe 22 minuty (6/7) na zmiany znów tylko Malik bo Bryant nie powachał parkietu TD 28/12
12 maja porażka 85-87 TD 30/11/6/4
14 maja L 93-87 Robinson 18 minut z kontuzja zrobił 0/3 Bryant wszedł na 3 minuty całe rezerwy zgrał Malik Rose
reszte zrobił Duncan 34/25/4
jak myslicie kto ciagnął serię ?
Co do Duncan vs. Malone, to ja nie jestem przekonany, czy Karl miał aż tyle trudniej w latach 90-tych. Prime Duncana przypadł w końcu na czasy 3-peatu Lakers, a później duet Wallace'ów z Detroit.
no właśnie i w 2001 czy w 2002 roku przeciwko Lakers z tego co pamiętam Duncan nie wznosił się na jakiś wyższy poziom, jego efektywność nie szła specjalnie w górę, co najwyżej w dół. Przeciwko frontcourtowi Pistons też dość słabiutko wypadł zwłaszcza w porównaniu do tego jak wyglądał rundę wcześniej przeciwko Suns.
spabloo - Pn sie 24, 2009 5:08 pm
ignazz napisałeś zupełnie niepotrzebnie wypracowanie próbując mnie przekonać do czegoś o czym doskonale wiem i napisałem to poniekąd na marginesie: "choć prawie na pewno nie łapałby się do All-NBA" - co oznacza ni mniej ni więcej, że nie byłby w I trójce centrów w latach 90-tych.
1. zgoda nie wzrost a zasięg ramion, wertykale
Van - Pn sie 24, 2009 5:41 pm
van ty takze słaba pamięć?
zapomniałeś pewnie przypadkiem podając osiągnięcia Duncana z tamtej serii z 2002 roku wspomnieć o takim drobnym szczególe jak skuteczność. Gracz mający w sezonie ponad 50% z gry w 5 meczowej czyli dość krótkiej serii miał w dwóch porażkach raz 34% z gry i w drugim z meczu 30%, a jakiś wybitnych defensorów przeciwko sobie nie miał.
na zmiany wysokich byli: Malik Rose i Samaki Walker innych graczy z pozycji C czy PF w ogóle brak w roosterze
elwariato - Pn sie 24, 2009 6:39 pm
jakże mógłbym zapomnieć wielka nadzieja białych Greg Foster
Foster to nie tylko wielka nadzieja białych, ale całej koszykówki
przewaga Tima sa właśnie tych 10-15 najważniejszych meczy w karierze vs Malone
No ja nie przecze nawet to napisałem że w kluczowych momentach Duncan popisywał się lepszą ręką, ale tu jest gadane ogólnie który jest lepszym koszykarzem imo dalej jest nim Mailman. Plus niechce tu usprawiedliwiać Utah faktycznie mieli swoje szanse, parę razy rewelacyjny skład, ale to nie zawsze tak łątwo wyglądało jak to Ignazz piszesz, ja po przeczytaniu książki Hot Roda i bio Stoca+Mailmana to wiem, plus dalej uważam ze Rox w tych sezonach co tytuł ugrali byli lepsi, The Dream to za wysokie progi dla Mailmana i reszty spółki w tym czasie.
ignazz - Wt sie 25, 2009 5:37 am
Van ale przyznasz ze SON Horacy Grant Horry Foster I 2 rookasow (potem doszedl Samaki Walker) to troche za duzo dla Duncana Rose'a kontuzjowanego Robinsona I Marka Bryanta
W najlepszym razie wychodzi 6 graczy w tym 4 pelnowarososciowych przeciw 3 I to jeden z kontuzja
Dodatkowo Shaq byl na maxa w prime a mimo wszystko wyniki choc porazki przyzwoite a mecze na styku wlasnie poprzez gre Tima...
Dodatkowo postawa w obronie w tamtych meczach jest tym elementem rozniacym go od Mailmana....
Cala ta rozpiska miala na celu jedno...
Nie mozna porownac sezonow 2000-2001-2002 sas z dokonaniami Jazz 5 lat wczesniej gdyz Timmie majac dookola zdrowy sklad szanse wykorzystal majac kontuzje (2000,2008,2009) lub partnerow I to podstawowych graczy (Manu 2009 Robinson 2002 Elliott 2001) zagrali spurs duzo slabiej ale na poziomie zdrowych Jazz (poza dwoma finalowymi sezonami)
Zdrowi spurs istnieli w dekadzie 5 sezonow (ok zaliczam 1999) I zdobyli 4 tytuly (Elliott I nerka to nie wiem czy bylo to zdrowe) jazz grali na zdowiu duzo lepiej bo praktycznie caly czas (EL wiem ze nie ma lekko jak napisales ale to NBA gdzie trzeba taczki na plecach nosic )
Do tego wracajac ( a to Van wywolal dyskusje o poczatkach dekady) do skladu Spurs byl on koszmarny bo z jednym graczem na lawce (mlodym Rosem I klopotami w S5 - maly Johnson, slaby Smith, lub z musu na SF SG Derek Anderson)
Brak wsparcia poprzez kontuzje Elliott lub Robinsona po prostu zakonczyly sezon a I tak mozna bylo urwac spokojnie 2-3 mecze I wynik bylby odwrotny lub na wiekszym styku w latch dominacji Lakers
A
Jazz popatrz na wyniki potrafili u siebie wygrac 20takiem a potem wtopic podobnie na wyjezdzie
Chimerycznosc I nierownosc z prostym faktem fani Mailmana
Ze facet tych szans mial calkiem sporo, do pomocy Stocktona ale I bardzo ciekawy mocny sklad a wynikow
Coz ....zero
Reasumujac
Jazz wykorzystali ZERO szans na tytul
Zero z 8-9 zdrowych szans przegrywajac nie tylko z bulls ale jak napisalem z PTB SAS czy Rox
Celowo wylaczam z reszta z dyskusji sezon 2004 z LA Mailmana bo wtedy mial kontuzje akurat w sezonie gdzie najbardziej zdrowie by mu sie przydalo......
Tak czy siak moze ikony lat 90tych Ewing Mailman Stock Reggie sir Charles mieli wlasnie nie zdobyc tytulu?
Co do Howarda to napisalem to znajac twoje zdanie (Spabloo) aby inni fani Magic nie tykali na razie Wielkiej Trojki w kontekscie DH
Do tego takie dziwne zdanie ze Howard trenowal bankshota I ze fajnie to wygladalo ale poszedl inna droga?
C'mon!
Nie zgodze sie z tym
On po prostu do takiego rzutu nie ma predyspozycji.....
spabloo - Wt sie 25, 2009 8:09 am
Do tego takie dziwne zdanie ze Howard trenowal bankshota I ze fajnie to wygladalo ale poszedl inna droga?
C'mon!
Nie zgodze sie z tym
On po prostu do takiego rzutu nie ma predyspozycji.....
Możesz się nie zgadzać, ale wystarczy spojrzeć na hot spoty z 2004 roku. Howard oddał 28 rzutów z ponad 5 metrów (liczę te za 2 punkty) z czego trafił 12, co daje 42,9%. Nie jest to może duża próbka, ale skuteczność porównywalna z Duncanem. W następnym sezonie było już zaledwie 4/20, a w 2006 roku przestał w ogóle rzucać i miał 1/3. Kiedy przychodził do NBA uważano, że ma rzut nieregularny, ale nikt nie mówił, że go nie ma, albo nie ma predyspozycji. Gdyby się na tym elemencie musiał się skupić, to regularność by uzyskał. Ale jak już pisałem - poszedł w inną stronę.
Jeszcze wracając do strefy, to czy ignazz uważasz, że gra przeciwko niej nie robi wysokim zawodnikom różnicy? A może jest im łatwiej? Może łatwiej jest im też z przepisem 5 sekund tyłem do kosza?
ignazz - Wt sie 25, 2009 9:35 pm
Jeszcze wracając do strefy, to czy ignazz uważasz, że gra przeciwko niej nie robi wysokim zawodnikom różnicy? A może jest im łatwiej? Może łatwiej jest im też z przepisem 5 sekund tyłem do kosza?
wszystkim trudniej ale 3 C All Stars z takimi manewrami uniwersalnością i rzutem z półdychy łatwiej niz Duncanowi w jego Prime
z reszta jak ustawiłbys strefe gdyby mieli do pomocy na PF rzucajacych novika horrego czy sheeda? 1-4? czy 2:3
i regularnie grali to co rakiety inside outside...?
umiejetności indywidualne były wtedy raczej wyzsze kosztem zespołowosci która wprowadzili w inny wymiar spurs pistons a dodatkowo wyszkolenie tamtych C pozwalało na inna gre podaniami...
no chyba nie twierdzisz że Dream byłby bardziej głupkowaty i łapał te 5 sec. ?
powtórzę wrzuciłem temat Howarda aby tym młodszym raczej uswiadomić róznice miedzy nimi a nie zeby Ciebie na siłe przekonac ze Howard jest słaby bo tak nie jest....
piszesz ze poszedł inna droga niz wspomniany bankshot
tamci C chadzali w takim wypadku kilkoma drogami rónoczesnie i stad róznica
byli kompletni DH nie jest....
przyznaje równiez że wspomniane przez Ciebie ww rzuty z 2004 srednio kojarzę....
spabloo - Śr sie 26, 2009 6:13 am
Tu nie chodzi o ustawienie strefy, bo tak naprawdę w NBA mało kto stoi tymi systemami europejskimi czy uczelnianymi. Zezwolenie na taką obronę daje jednak nieograniczone możliwości podwajania, których nie można było stosować w obronie każdy swego (często teoretycznie, ale jednak mimo wszystko bez porównania z dniem dzisiejszym). A jak bym ustawił przy PFie rzucającym? Odpuszcza się zawodnika na słabej stronie, a jeśli piłka wraca na obwód i zaczyna po nim krążyć to jest przekazywanie na zasadzie kto bliżej. Nawet genialnemu podającemu trudno efektywnie przenieść piłkę na słabą stronę. PF nie może grać blisko centra, bo daje możliwość podwojenia w trumnie bez 3 sekund w obronie.
Nie twierdzę, że Hakeem łapałby 5 sekund, bo mało kto tak naprawdę je łapie. Nie łapie bo wie o tym przepisie. Ale ułatwienie dla obrońców jest spore, bo jeśli nie da się nabrać na pierwszy manewr, to z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że zmusza przeciwnika do oddania piłki.
Nie zastanawia cię czy Knicks'94 grający na skrzydłach jednocześnie Oakleyem, Smithem lub Masonem, a na obwodzie ze Starksem trafiającym ledwie co 3-ci rzut za 3 byliby efektywni przeciwko dzisiejszej obronie? Czy nie byłoby łatwiej bronić Ewinga?
tamci C chadzali w takim wypadku kilkoma drogami rónoczesnie i stad róznica
Co ciekawe od 22 lat nie było w drafcie centra, który chadzałby kilkoma drogami z takim skutkiem jak przywoływana trójka.
elwariato - Śr sie 26, 2009 10:10 am
Chimerycznosc I nierownosc z prostym faktem fani Mailmana
Ze facet tych szans mial calkiem sporo, do pomocy Stocktona ale I bardzo ciekawy mocny sklad a wynikow
Coz ....zero
Reasumujac
Jazz wykorzystali ZERO szans na tytul
Zero z 8-9 zdrowych szans przegrywajac nie tylko z bulls ale jak napisalem z PTB SAS czy Rox
Celowo wylaczam z reszta z dyskusji sezon 2004 z LA Mailmana bo wtedy mial kontuzje akurat w sezonie gdzie najbardziej zdrowie by mu sie przydalo......
Tak czy siak moze ikony lat 90tych Ewing Mailman Stock Reggie sir Charles mieli wlasnie nie zdobyc tytulu?
Nie no ja napisałem ze Mailman miał może słabsze nerwy od Tima, ale zeby go nazywać nierównym grajkiem to dla mnie totalna pomyłka, równo przez cała swoja karierę w Jazz, robił z tej druzyny jedną z najlepszych w lidze.
Co do ikon ligi bez tytułu to ich pech polega wyłacznie na tym ze trafili na takiego kolesia jak MJ i to tyle
ignazz - Śr sie 26, 2009 3:33 pm
Mailman byl totalnie rowny ale w RS El
W PO bywalo roznie I tylko pokazalem ze uproszczenie typu mial pecha grac w tych samych latach co MJ jest pomylka
SAS SSS PTB Rox takze eliminowaly Karla ktorego omijal jakikolwiek pech jesli chodzi o zdrowie nie tylko jego ale I jego kumpli
Co do zdrowia a I pewnie pracy trenerskiej Jazz byli chyba najlepiej przygotowana zawsze ekipa z minimalna iloscia kontuzji...
Mimo to nie wykorzystali swoich szans
Nie chce zeby moje zdanie co do drugiego najlepszego PF ever odebrane bylo jako krytyka gracza IKONY
Uwagi ze byl w czyms slabszy odnosilo sie tylko do JEDNEGO
Tim Duncan
Poza tym byl graczem NIESAMOWITYM
josephnba - Śr sie 26, 2009 4:44 pm
Abstrahując już o tych wszelakich argumentów dotyczących wyższości Malone'a nad Duncanem.
Mozemy sie przerzucać statami defensywnymi, liczba odpadnieć w PO czynnikiem MJa itd.
Malone wyrózniał sie w Lidze ogromną wszechstronnością w ataku, którą obecnie ma 2 może 3 graczy w NBA, Duncan z racji braku takiej motoryki i zupełnie innej budowy ciała do tego grona się nie zalicza
Mailman potrafił jak mało który PF/C z obrony przejść ekspresowo do ataku czym przewyższał ociężałych graczy ze swojej pozycji, którzy z reguły mieli go pilnować, ale jak tu pilnowac gościa silnego jak czołg do tego niezwykle szybkiego i wytrzymałego?
Tu niewątpliwie widze przewagę Malone'a nad Duncanem, do tego miał to szczęście, ze ciało przez wiele lat nie odmawiało mu posłuszeństwa i miał po prostu szczęście na parkiecie co zaowocowało praktycznie brakiem kontuzji.
Genialny gracz, niewatpliwie najlepszy jaki grał na swojej pozycji...do 1997 roku
Duncan obok wielu bardzo podobnych cech, czyli powtarzalności (ignazz karla lekko nie doceniasz jako g-t-g, on wcale nie był tak nierówny jak próbujesz udowodnić, na pewno nie wiele mniej regularny niż Tim)
Aczkolwiek obok tych ogromnych umiejętności ich obu, wkładu w grę zespołu, w historie, tytułów MVP, itd to Duncan ma te ważne 4 argumenty w postaci pierścieni i kolejne 3 w postaci MVP Finałów
Ja wiem, ze to wszystko bardzo subiektywne oceny, ale wydaje mi się, ze w bardzo podobnej sytuacji w jakiej znaleźli sie obaj gracze to Tim wyszedł zwycięsko z batalii o "best PF ever"
Jazz mieli Bulls, ale wcześniej jak już wspominaliśmy mieli kilka szans, zeby zdobyc tytuł bez MJa w Lidze, czy nawet dojść do Finału nie trafiajac na Bulls.
Spurs za to mieli Lakers, z SO w prime, ktorzy jak wczesniej Bulls dla Jazz tak wtedy dla SAS byli przez 3 lata nie do pokonania, choć za kazdym razem zdawało się, ze tylko oni są w stanie im przeszkodzić
Do tego ten felerny 1999. Ktoś juz pisał, ze wtedy, w sierpniu 1998, czy raczej lutym, kiedy Liga wreszcie ruszyła wiekszość widziała na tronie Jazzmanów, bo byli w gazie, byli doświadczeni i zdawało się, ze zadna ekipa nie jest tak gotowa na misia jak oni. I faktycznie. Przez zdecydowaną wiekszość RS byli najlepszą ekipą, pamiętam, ze dopiero w ostatnich dniach RS Spurs dogonili Jaz, zrównali sie z nimi bilansem, a ze mieli bardziej korzystny bilans spotkan bezpośrednich to oni poszli z pierwszego miejsca na Zachodzie
No i to Blazers, których jazz nie byli w stanie przejść, a po których SAS się gładko przejechali...
Kfadrat - Śr sie 26, 2009 5:16 pm
Genialny gracz, niewatpliwie najlepszy jaki grał na swojej pozycji...do 1997 roku
josephnba - Śr sie 26, 2009 5:51 pm
Wiesz w tym przypadku trudno porównywać, bo o ile malone i Duncan grali w tym samym czasie mniej więcej tak Petit pochodzi z epoki, która powiedzmy sobie szczerze- odstaje wiele od tego co zwyklismy nazywac koszykówką. Czasy białych grajków, gdzie czarnoskórzy nie byli w stanie takiej roli odgrywac, a to jak pokazuje historia oni zdominowali tę grę swoim atlantyzmem i talentem.
Do tego koszykówka tamtych czasów była bardzo archaiczna co tez bardzo utrudnia porównanie
No i co również wazne- nie oglądałem Petita w akcji, nie potrafię powiedziec jak bardzo i czy wogule potrafił dominowac nad rywalami tak jak robili to Duncan czy Malone
Zresztą jak bym szukał kogos obok KM i TD, kogo był jeszcze rozważał prędzej wziąłbym Birda. jego przynajmniej widziałem
Kfadrat - Śr sie 26, 2009 6:19 pm
Naturalnie, że koszykówka się zmieniła, ale nie można tak z miejsca odrzucać tego co było kiedyś, bo w takim razie za 30 lat nikt o Malonie, Barkley'u czy Ewingu nie będzie pamiętał. Koszykówka się zmieniła, ale nie jest tak, że teraz gra się trudniej a wtedy grało się łatwiej. Grało się inaczej ale ja patrze na sukcesy poszczególnych graczy bardzo podobnie i nie ważne czy osiągali je w roku 99 czy 59.
A pomijając już to wszystko to nazwiska takie jak Chamberlain, West, Russell, Robertson czy Baylor (czterech czarnych ) to nie są goście, którzy nie odgrywali żadnej roli tylko rewolucjonizowali do spółki właśnie z Pettitem, grę na swoich pozycjach. Koszykówka na pewno bardzo ewoluowała ale, czołowe postacie co pokazuje chociażby przykład Kareema, całkiem ładnie potrafią się przystosowywać.
A Larry mimo, że to takie pogranicze trójki i czwórki to jeśli go już kwalifikujemy jako czwórkę, przewyższa tak Duncana jak i Mailmana .
josephnba - Śr sie 26, 2009 6:55 pm
Jasne, nie mozna skreślać Petita z racji tego kiedy grał
Ale jedno pozostaje faktem- cięzko mi obiektywnie ocenic gracza jedynie po tym co widze w jego cyferkach i opisach na nba.history
Ja go nie ogladałem, nie mam porównania wiec dla mnie oczywistym jest, ze z racji tego nie mogę z czystym sumieniem postawić między nim a maline'em znaku równości
Tym bardziej, ze jak juz kiedyś ustaliliśmy koszykówka lat 90tych była szczytem w dotychczasowej historii tego sportu, a co za tym idzie mozna z pewnym prawdopodobieństwem stwierdzić, ze czołowi gracze tej epoki potrafiliby górować nad graczami z epoki Petita
Co sie tyczy Birda to owszem to gracz z pogranicza, ale czy przewyższa ich obu? W ataku zapewne tak, zdecydowanie wszechstronnością, ale juz w D to niekoniecznie
PS: Kereema w to nie mieszajmy, bo on jakby sie przyczepić grał jeszcze w 90tych na dobrym poziomie, a ze grał 20 lat to juz wogule jest ewenementem
elwariato - Śr sie 26, 2009 7:02 pm
No tutaj to faktycznie trochę epoki odstające, bo Petit to HoF i bez wątpienia zasłurzył na to ale ile NBA poszła do przodu przez 2 dekady od czasów jego gry to każdy z nas wie. Fajnie Joe że zauważyłeś tą cechę Malona znaczy przygotowanie Motoryczne, jak sie zobaczy jakieś miź Listonosza to seryjnie widać jak on potrafił przechodzić z obrony do ataku.
Kfadrat - Śr sie 26, 2009 7:20 pm
Co sie tyczy Birda to owszem to gracz z pogranicza, ale czy przewyższa ich obu? W ataku zapewne tak, zdecydowanie wszechstronnością, ale juz w D to niekoniecznie
josephnba - Śr sie 26, 2009 8:16 pm
Ja nie twierdze, ze Larry był słabym defensorem, a jedynie, ze słabszy był od Duncana i malone'a
Ok, od Karla nie był aż tak duzo słabszy, ale jednak był, z racji troche, a moze nawet sporo mniejszej motoryki i siły fizycznej. To przede wszystkim, choc nadrabiał inteligencją, a tę miał jedna z najwyzszych w całej historii
Ale po drugiej stronie parkietu. Miód, ta selekcja to opanowanie w ostatnich sekundach. No tutaj to on nie tylko Duncana i malone'a bije, ale chyba praktycznie wszystkich jeśli chodzi o skuteczność. Przynajmniej tak mi sie wydaje, bo kilka lat temu widziałem jakieś zestawienie i to chyba własnie tego dotyczyło...choc mogę sie mylić
Ale jak juz wspomniałes to drewniak i do tego biały, wiec sio
A propos oglądania archiwalnych spotkań- ja nawet na bieżące czasu nie mam, nawet nie wiesz ile ja zaległych spotkań z monionego RS i Po mam
elwariato - Śr sie 26, 2009 9:12 pm
Ja ciągle widze ze Mailoman jest niedoceniony jako obrońca, a defensorem był niezłym tak jak to było w przypadku bronienia 1 na 1 czy zespołowego ustawienia, bloków też miał całkiem sporo w pewnych momentach swojej kariery plus naprawdę szybkie ręce świetnie piłkę potrafił przechwycić.
ignazz - Cz sie 27, 2009 7:37 am
1. własnie dla tego podkresliłem że uwagi krytyczne Karlowi robie tylko w kontekście TD
choc tak nie do końca można o D Mailmana mówić w superlatywach bo Jazz zawsze dbali o defensywnego Centra który miał uzupełniać ale i pewnie maskować D ich lidera
Eaton potem czasy defensywnych Grega 00 i ski łącznie z Antoine Carrem wzmacniało obronę zabierając jednak sporo z siły ataku....
zdecydowanie lepszym Mailmen był w elemencie przejścia do szybkiego ataku bo te jego dwutakty w pełnym biegu są niepowtarzalne ( najlepszy wbiegający wysoki) ale jak juz udało się powstrzymać zabójcze kontry to raził u Karla taki trochę brak finezyjnego wykonczania przeciwnika...
czytając nawet przed obecnym sezonem komentarze graczy nba do dziś wielu twierdzi że najtrudniej jest im kryc Duncana poprzez jego cierpliwość w ataku czego Mailmanowi brakowało w tych ciężkich momentach, dodam ciut brakowało...
2. Larry Bird jak dla mnie jest SF choć np. w sezonie 1986 wybrano go do piatki jako PF ( z magicJ isiah i na sf wilkinsem) dodatkowo majac na PF McHale'a przecież, z reszta potem (od 1987) nagrodę S5 przyznawano Barkleyowi lub Malone'owi równoczesnie z SF Birdem - to chyba rozwiazuje problem vs TD / KM
Kfadrat - Cz sie 27, 2009 8:07 am
Jedyne czego w zasadzie brakowało Karlowi to gra tyłem blisko kosza. Tzn. może nie brakowało, ale mnie przynajmniej nigdy nie zachwycał w tym względzie. Gdyby dajmy na to dać, Mailmanowi post up McHale'a myślę, że chociaż jeden tytuł i dwa finały NBA więcej był by obecnie na koncie Jazz. No ale właśnie tutaj się wszystko rozbija, Duncan może i nie był/jest najlepszy we wszystkim ale właściwie wszystko ma opanowane na przynajmniej dobry/bardzo dobrym poziomie. Karl biegał do kontr jak sarenka w ciele nosorożca, miał bardzo fajny rzut 5 metrów, który jak mu siadł to klękajcie narody, tyle że właśnie czasem brakowało takiego wepchnięcia się tyłem na chociażby Sir Charlesa i zdobycie najpewniejszych punktów jakie tylko mogą być. I widać to właśnie doskonale w po, kiedy procent z gry Mailmana spadł do 46, głównie właśnie przez to, że trudniej w tym czasie grać kontrą a więcej trzeba się pomęczyć na ograniu rywala. Tak samo zresztą było z Robinsonem, który biegał też jak na swoje warunki nieprawdopodobnie tyle, że również jak Karl dużo lepiej w ofensywie czuł się zaczynając akcję przodem do kosza.
A co do Larry'ego to właśnie napisałem, że taki gość z pogranicza, bo najpierw z Maxwellem na skrzydłach to teoretycznie właśnie Cedric był PFem, a potem McHale zaczął grać w S5 i wątpliwości już nie było. Co nie zmienia faktu, że Larry dzięki warunkom bardzo często walczył właśnie pod koszami, szczególnie kiedy jeszcze nie mógł opierać gry w tak dużym stopniu na trójce. Potem kiedy się to udało stopniowo odchodził od kosza ale nie zmienia to faktu, że spokojnie mógłby rozegrać całą karierę jako klasyczna czwórka .
to chyba rozwiazuje problem vs TD / KM
josephnba - Cz sie 27, 2009 8:24 am
no niestety birda, choć grał jak PF przeba brać pod uwagę jako SF, co mi sie nie uśmiecha, bo wtedy brakuje miejsca dla Pippena
Zreszta tak czy tak, za kilka sezonów i tak miejsca dla niego (Scottiego oczywiście) zabraknie w walce o all time S5, bo Bronek sie o to postara i wtedy ciekawa będzie dyskusja LBJ-Bird...
ignazz - Cz sie 27, 2009 10:07 am
Zapoczatkujemy jaka dyskusje?
Bird vs kto?
Larry to tez masakrycznie trudny do oceny gosc ktorego coraz wiecej szczegulnie mlodych fanow zapamieta tylko z skrotow I to tych udanych
Kultowa postac I masakrycznie widowiskowe koncowki ale czy taki na maksa kompletny?
Cenie go ze wlasnie mimo slabosci I pewnych brakow (motoryka) osiagnal to co osiagnal....
A jaka jest wasza S5 ever?
First Team
Magic MJ Bird Duncan Dream (choc ja bym chetnie widzial tam Robinsona)
Secound
Stockton KB Pipp(?) Malone Russell
Third
Oscar (Isiah?) Gervin, DR. J (LBJ jeszcze nie teraz ale w przyszlosci) Barkley Wilt
Tak troche zapominam o starych czasach ale IMO gracze ci byli rewolucyjni jak na swoje czasy ale obecnie mieliby chyba mase klopotow z tymi naj.... Wspolczesnymi gladiatorami
W zwiazku ze rozmawiamy o dekadzie to tu wyglada to tak
Kidd KB LBJ Duncan SON
Strona 1 z 2 • Zostało wyszukane 178 postów • 1, 2