ďťż
ECSF Boston Celtics (2) - Orlando Magic (3)




spabloo - Pn maja 04, 2009 6:09 pm
Pierwszy mecz już za parę godzin więc warto byłoby coś z przyzwoitości napisać .

Sezon regularny:
1 grudnia: Boston - Orlando 107:88
Mecz bez historii. Magic bez kontuzjowanych Pietrusa, Nelsona, Bogansa, z pominięciem Gortata, i z uczącym się dopiero Lee (grając w 7-miu). Wyglądało to koszmarnie, ale nikt się raczej nie przejął wysoką porażką w takich okolicznościach.

22 stycznia Orlando - Boston 80:90
Magic byli po 7 zwycięstwach z rzędu po słynnym podboju dzikiego zachodu podczas którego pokonali Spurs, Lakers i Nuggets w ich halach. Celtics mieli im pokazać miejsce w szeregu i pokazali. Był to jedyny mecz w pełnych składach (jeśli chodzi o trzon). Tyle, że teraz sytuacja jest całkowicie inna (brak Nelsona i Garnetta), a więc czy to spotkanie daje jakieś podstawy do wysuwania wniosków?

8 marca Boston - Orlando 79:86
Celtics już bez Garnetta i bez Rondo, w dodatku Davis nie dokończył spotkania w wyniku kontuzji. Orlando w pełnym składzie już z Alstonem. Do przerwy wysokie prowadzenie Magic, ale w IV kwarcie katastrofa i fantastyczna gra Raya Allena. Boston prawie ten mecz wygrał gdyby nie głupawy faul Powe'a (z cyklu tych co to mistrzom powinno się niby puścić przynajmniej tak twierdzili komentatorzy z Bostonu).

25 marca Orlando - Boston 84-82
Jedyny którego nie widziałem (oprócz końcówki, w której defensywa Magic spisała się genialnie). Magic tradycyjnie roztrwonili kilkanaście punktów przewagi...

Playoffs
Magic mieli łatwo pokonać będącą w kiepskiej formie w końcówce sezonu Philladelphię, ale jak się okazało przeciwnik postawił twarde warunki i zajęło im to 6 trudnych spotkań. Pytanie czy to Sixers byli tak dobrzy, czy też Magic słabi? Obie odpowiedzi są prawidłowe . Sixers grali naprawdę świetny basket, rzucali dużo lepiej z dystansu niż w sezonie regularnym, ich obrona do meczu nr 6 ocierała się o doskonałość (w sensie jak należy grać przeciw Orlando). A w Magic zawodził Turkoglu i Lewis. Ostatnie mecze w serii dają jednak nadzieję na poprawę, a przekonujące zwycięstwo w game 6 bez Howarda i Lee podbudowało drużynę.

Celtics grali taką serię co się nie zdarza . Są poobijani, ławka jest krótka, ale morale mają z pewnością niekiepskie. Podstawowe pytanie jest takie czy będą w stanie pierwszy mecz wziąć z marszu, bez jakiegoś większego przygotowania na rywalizację z Magic.

ESCF
Jeśli nie teraz to kiedy? To pytanie do Magic. Ale takie też było w zeszłym roku kiedy wypadł z gry Billups. Tym razem jednak nie ma przebacz. To jest seria do wygrania i trzeba ją wygrać. Nie można czekać na przyszły rok, a potem znowu na następny.

Pierwsze 2 mecze Magic na pewno będą grać bez Lee. Co będzie dalej nie wiadomo. Ten debiutant grał rewelacyjnie przeciwko Sixers i naprawdę szkoda, że nie dane mu będzie zmierzyć się z Allenem. Droga do zwycięstwa dla Celtics wiedzie właśnie przez tego gracza. Pierce zrobi swoje, ale będzie podwajany więc nie sądzę, aby był w stanie sam wygrać serię. Ale właśnie Allen powinien być tym zawodnikiem, który w defensywnej serii (przekroczy ktoś 100 punktów choć raz?) zrobi różnicę paroma rzutami. Jego matchup jest niewiadomą. Na pewno sam będzie musiał zasuwać za Reddickiem, ale w ataku nie powinien mieć z nim większych problemów. Pietrus lepiej broni, jest wyższy, ale zasłon przecież nie przeskoczy. Problemy Celtów to Lewis i Howard. Big Baby będzie miał kłopoty, będzie musiał uważać na pick'n'rollach. Perkins nie będzie mógł agresywnie bronić, bo jego faule oznaczają dla Celtics katastrofę. Moore całkiem nieźle radził sobie z Lewisem (jest wysoki i szybki więc nie można go post upować), ale czy da radę na dłuższą metę Howardowi? Poza tym czy jest w stanie tak bronić z pomocy jak Perkins?

Typ
Oglądam Magic dość często i jest to drużyna bardzo dobra, ale wciąż chimeryczna i nieprzewidywalna. Ale jeśli Garnett nie wróci w sensownej formie, to zaryzykuję wynik 4-2 dla Magic. Na ich miejscu spiąłbym tyłek na G1, bo taka okazja może się już nie powtórzyć.




kore - Pn maja 04, 2009 6:56 pm

Ale jeśli Garnett nie wróci w sensownej formie, to zaryzykuję wynik 4-2 dla Magic. Na ich miejscu spiąłbym tyłek na G1, bo taka okazja może się już nie powtórzyć.

To on moze jednak wrocic?



spabloo - Pn maja 04, 2009 7:19 pm

Ale jeśli Garnett nie wróci w sensownej formie, to zaryzykuję wynik 4-2 dla Magic. Na ich miejscu spiąłbym tyłek na G1, bo taka okazja może się już nie powtórzyć.

To on moze jednak wrocic?



kore - Pn maja 04, 2009 7:30 pm

Ale jeśli Garnett nie wróci w sensownej formie, to zaryzykuję wynik 4-2 dla Magic. Na ich miejscu spiąłbym tyłek na G1, bo taka okazja może się już nie powtórzyć.

To on moze jednak wrocic?




Szak - Pn maja 04, 2009 7:39 pm
Kto wie, może Garnett zrzuci kiedyś garniak niczym superman i wlezie na boisko

Mnie się trudno coś pisze o przewidywaniach co do tej serii, bo zwyczajnie nie znam Orlando. Bostonu się naoglądałem rok temu i teraz w kilku meczach pierwszej rundy. Orlando od dwóch lat widziałem może ze 2 razy, z czego raz w meczu nr 6 przeciwko Philly. Mała próbka.

Lepiej, żeby Magic byli naprawdę spięci defensywnie i nastawieni raczej na wygraną dzięki obronie i fizyczności. Bieganina i ofensywny charakter serii może im nie wyjść na dobre w obliczu tego, jak się Celtics zaprawili w tym fachu w pierwszej rundzie. Orlando ma więcej siły i więcej masy. Im więcej będą grać na Howarda (który o dziwo wcale tak dużo nie rzuca jak na takiego dominatora), tym lepiej. Jeśli Perkins złapie faule, to podbrzusze Bostonu zostanie odsłonięte. Bulls nie bardzo mieli komu grać do środka. Magic mają. A jak Howard pójdzie odpoczywać, to wchodzą Battie i Polish Hammer. Trochę drętwi, ale dobrze w defensywie i zajmujący dużo miejsca pod obręczą zmiennicy. Nie będą nimi pomiatać ani Perkins, ani tym bardziej pokraczny Big Baby. Trochę gorzej, że za Davisem trzeba się trochę pouganiać na półdystansie. Ale w każdym razie deska i pomalowane musi być dla Magic.

Reszta zawodników Magic ma przewagę fizyczną nad odpowiednikami z Celtics. Lee pomijam, bo nie wiadomo, ile pogra i go nie widziałem. Ale Turkoglu, Pietrus i Lewis to naprawdę większe gabaryty niż Gordony, Hinrichy czy Salmonsy, których Celtowie ostatnio widzieli. Orlando ma papiery, żeby siłowo zdominować obwód Bostonu. Celtics będą kontrować szybkością mniejszych kolesi typu Allen, czy wchodzący z ławy House i drugi Allen, a także Starbust. Jak Magic wykorzystają atletyczność, spowolnią grę, a do tego nie będą odstawać aż tak bardzo szybkością, to wyjdzie im to na dobre.

Gorzej, jeśli to Boston ich zdominuje swoimi atutami. W mojej ocenie na papierze Orlando ma papiery na wygranie tej serii. Ale mam wątpliwości, co do ich "stanu umysłowego". Czy nie odstawią jakiejś załamki, czy często wspominanej chimeryczności. No i ten znerwicowany Stan na ławce. To może być najciekawsza seria tej rundy.



spabloo - Wt maja 05, 2009 2:44 am
Deja vu. Nie ma przewagi, której Magic nie potrafili by roztrwonić. 28 punktów... Na szczęście zabrakło Celtics czasu. Ofensywa się tradycyjnie załamała i zamiast dobrego ball movement były śmieszne pick'n'rolle i mnóstwo rzutów za 3. Taka gra nie pozwoli wygrać mistrzostwa, ale na osłabiony Boston powinna wystarczyć.

Najważniejszy jest wynik. Po grze nie będzie zadowolenia, więc na kolejny mecz Magic powinni wejść z kacem i powalczyć o zwycięstwo. Co ciekawe obie drużyny miały fragment w którym wyglądali żałośnie. Dla Celtics był to kawałek przed przerwą i po przerwie (Magic wygrali go 37-7), a dla Orlando zaczął się koszmar właściwie od połowy III kwarty.

Ciekawa sytuacja dla losów meczu była gdy Rondo czekał aż piłka przetoczy się na połowę Magic. Alston się na nią rzucił i zamiast wziąść timeout próbował wstać i podać do jednego z 2 partnerów wychodzących sam na sam z koszem. Przez to stracił piłkę, a Magic stracili 3 punkty. Takie sytuacje nie powinny się im zdarzać.



konsul - Wt maja 05, 2009 5:54 am
No meczu nie było mi dane obejrzeć a po statach to lepiej się nie wypowiadać bo głupoty się gada. W każdym razie cieszy zwycięstwo szkoda że znowu stracili taką przewagę. Cieszy lepsza gra Lewisa w ostatnich meczach oraz dobry mecz Pietrusa. Będzie to na pewno ciekawa seria.

Szkoda że oby dwie drużyny nie grają w pełnym składzie ale widać że Garnet dla Bostonu znaczy dużo więcej niż Lee i Nelson dla Orlando.

Mam nadzieje że seria nie będzie tak zacięta jak Bos-Chi. Potencjał Orlando ma większy niestety z ich psychą nie jest już tak dobrze i dlatego Boston może tą serię niestety wygrać



Lucc - Wt maja 05, 2009 10:52 am
No i będzie jeszcze ciekawiej niż się spodziewałem ... Magic potrafią zrobić większą przewagę, potrafią ją szybko roztrwonić ... Jeśli tak będzie wyglądała cała seria, to praktycznie nic nie będzie tutaj pewne ... Do tego dochodzi fakt, że Orlando grają nieźle na wyjazdach ... Stawiam na 7 spotkań



nbablog.pl - Wt maja 05, 2009 11:24 am
Mnie najbardziej zaskoczyła słaba gra Allen'a, który miał najlepszy matchup dla Celtów (przeciwko JJ Redick'owi).

Wystarzyłoby, żeby rzucił około 25 pkt i mecz były na styku z przewagą Celtów.



badboys2 - Wt maja 05, 2009 3:26 pm
szkoda mi c's. wypruwaja sobie flaki niczym phx suns bez amare'a 3 lata temu. zajada sie na smierc, odpadna z podniesiona glowa i tyle. a tymczasem jak patrze na to z jakich tarapatow wychodza badz prawie wychodza to odnosze wrazenie, ze z kg w skladzie to wciaz ekipa, ktora moglaby duuzo ugrac wlacznie z misiem. a za rok nie bedzie juz latwiej.

co do serii z magic to bedzie ostro. boston tanio skory nie sprzeda. na howarda rzuca sie w 5 w nastepnym meczu. generalnie bedzie ostro i pewnie 7-meczowo. chyba, ze magic naprawde maja sposob na c's.... 3 in a row bez kg.



Szak - Wt maja 05, 2009 5:51 pm

jak patrze na to z jakich tarapatow wychodza badz prawie wychodza to odnosze wrazenie, ze z kg w skladzie to wciaz ekipa, ktora moglaby duuzo ugrac wlacznie z misiem. a za rok nie bedzie juz latwiej.
Wciąż mogliby dużo ugrać? Jakaś dziwna konstrukcja językowa ci wyszła. Toż to obrońcy tytułu i drużyna, która łoiła przez większość sezonu. 60+ zwycięstw, do tego mocny koniec RS już bez KG. A ty lekką ręką, jakby z łaski, rzucasz im ochłap, że wciąż mogliby się liczyć z KG. Oł rili? To by byli faworyci. I za rok też będą się liczyć. Może w końcu uda im się lepiej obudować gwiazdy, a mogą liczyć na progres Rondo i rosnące znaczenie Perkinsa. Ale masz rację z tym, że się męczą, a prawdopodobnie odwlekają tylko nieuniknione. Już w tych playoffs bywały mecze (ba, większość występów Pistons), gdzie jedna drużyna wychodziła na parkiet bez poczucia celu i wychodził z tego mecz bez historii. A oni (Celtics) żadnego takiego meczu nie mieli. Czy wygrywali, czy przegrywali, zawsze walczyli i szarpali do końca, zacięci i nieustępliwi.



ignazz - Wt maja 05, 2009 10:19 pm
Mnie zastanawia cos innego

Wiem kto jest najgorszym trenerem z ekip ktore sa w walce

Co robi grubas nerwus platwus glupas wasacz tylko on wie
Zabierzcie mu leki, niech odstawi pigulki

Ja nawet nie wymagam wyczucia I jakiegos tam geniuszu na lawce tylko poprawnosci ba przecietnosci typu Fratello

Niby nerwus opieprzacz recznie sterowanie I zamordyzm ale facet nie panuje nad sytuacja na boisku

Na pewno nie jest wina zawodnikow w 100% ze chaos na boisku zabiera Im ponad 20 punktow spokojnej przewagi

Dodatkowo zawodnicy w ogole sie nie komunikuja miedzy soba a jedynym myslacym zawodnikiem wydaje sie Hedo ktorego zespol I tak wpuscil w pare polapek nie wychodzac do ewentualnych oddan
Brak penetracji innych niz Hedo, brak zagrania spokojnej 24 s akcji ( a nie wladowanie sie akcja w koncowa sekunde do rzutu) zaplanowanej I zimnej

Anthony J rzeczywiscie zagral jak mlokos co dziwi najpierw rzucal zamiast podac potem podawal I tracil pilke a akcja Rondo I brak timeoutu zastanawia
Czasem to opieprzanie normalnie w swiecie zamyka graczy I tu taki rygor Gortatowi przyda sie na przyszlosc (jezeli zmieni ekipe) oby nie na duuuzo bardziej wyluzowana ekipe bo tego nie zrozumie .......

Co najlepsze ta nerwowosc udzielila sie takze I mi przed TV przez co trzeba przyznac ze doznania w tv sa coraz bardziej pelniejsze......



spabloo - Śr maja 06, 2009 6:50 am
Litania grzechów nerwusa, platfusa ( ) i wąsacza:
- winą trenera jest, że gracze zaczynają łapać głupie faule
- winą trenera jest, że gracze po raz kolejny nie potrafią utrzymać intensywności w obronie, gdy mają dużą przewagę
- winą trenera jest, że rozgrywający tracą głupio piłki, dają sobie wyjmować w koźle, wkozłowują sobie w stopę, nie biorą timeoutów kiedy froterują podłogę
- winą trenera jest, że jego podstawowy playmaker trafia poniżej 40% swoich rzutów
- winą trenera jest, że jeden ze skrzydłowych nie potrafi liczyć do 8, a poza tym jest tak dobry, że dostrzega swoich partnerów nawet na trybunach
- winą trenera jest, że jego w cudzysłowu "GTG" pudłuje w krótkim odstępie czasu 3 rzuty wolne na 4 wykonywane
- winą trenera jest, że przeciwnicy podwajają jego centra i nie może on zdobywać łatwych punktów grając 1 na 1
- winą trenera jest, że DPOTY daje sobie rzucić trójkę stojąc z wyciągniętą ręką przed przeciwnikiem, wiedząc, że przeciwnik mając 6 punktów straty nie będzie rzucał za 2
- winą trenera jest, że zawodnicy nie trafiają łatwych rzutów z 3-4 metrów (patrz Johnson czy Lewis)

A co naprawdę można zarzucić Van Gundy'emu? Że za bardzo wierzy w Hedo. Za dużo ustawia akcji pod niego, z których nic nie wynika. Drużyna niepotrzebnie przestaje grać swoją grę, a piłka idzie do Turka, pick'n'roll i na ogół trzeba się ratować trójką przez ręce. Poza tym jest w grze Magic coś takiego - ktoś trafi za 3, potem ktoś inny więc rzucamy na hurra za 3. Wpada nam jest świetnie, więc rzucamy dalej. Przestaje wpadać, przeciwnik odrabia, a my się gotujemy i kiedy faktycznie przydałoby się walnąć za 3, bo idą podwojenia, to każdemu drży ręka. No i teraz pytanie co w takiej sytuacji powinien zrobić trener? W tym meczu mieliśmy taką sytuację, że JJ trafił pod rząd więc spróbował jeszcze raz we wczesnej fazie akcji. Na timeoucie Van Gundy zwrócił mu na to uwagę. I teraz pytanie - dobrze zrobił czy źle? Master of Panic czy Maestro of Motivation?



konsul - Śr maja 06, 2009 7:40 am

- winą trenera jest, że jeden ze skrzydłowych nie potrafi liczyć do 8, a poza tym jest tak dobry, że dostrzega swoich partnerów nawet na trybunach



A co naprawdę można zarzucić Van Gundy'emu? Że za bardzo wierzy w Hedo. Za dużo ustawia akcji pod niego, z których nic nie wynika. Drużyna niepotrzebnie przestaje grać swoją grę, a piłka idzie do Turka, pick'n'roll i na ogół trzeba się ratować trójką przez ręce. Poza tym jest w grze Magic coś takiego - ktoś trafi za 3, potem ktoś inny więc rzucamy na hurra za 3. Wpada nam jest świetnie, więc rzucamy dalej. Przestaje wpadać, przeciwnik odrabia, a my się gotujemy i kiedy faktycznie przydałoby się walnąć za 3, bo idą podwojenia, to każdemu drży ręka. No i teraz pytanie co w takiej sytuacji powinien zrobić trener? W tym meczu mieliśmy taką sytuację, że JJ trafił pod rząd więc spróbował jeszcze raz we wczesnej fazie akcji. Na timeoucie Van Gundy zwrócił mu na to uwagę. I teraz pytanie - dobrze zrobił czy źle? Master of Panic czy Maestro of Motivation?

Cała prawda o Magic. A co dokładnie powiedział SVG??



spabloo - Śr maja 06, 2009 8:41 am

A co dokładnie powiedział SVG??
Sorry, ale to moje przypuszczenia, bo dźwięku z tej rozmowy nie było. I nie było to podczas timeoutu tylko w czasie przerwy w grze. Sytuacja wyglądała tak, że SVG przywołał do siebie Redicka i raczej spokojnie coś mu tłumaczył. Redick odpowiedział, a SVG jeszcze coś dodał od siebie. Bez wyraźnych objawów paniki .



nbablog.pl - Śr maja 06, 2009 8:47 am
Problemem Magic jest wg mnie brak gracza, który sam potrafi kreować swoją grę. Kogoś, kto zrobi dwa dryblingi i rzuci w sytuacji gdy drużyna tego potrzebuje.

Za dużo jest u nich stania i czekania na piłkę. Plusem sa wg mnie przeblyski takie jak mial Lewis w ostatnim meczu z 76ers, gdy szedl blizej pod kosz i probowal tam grac. Biorac pod uwage przewage szybkosci, ktora ma nad Davis'em powinien czesciej penetrowac, ale to wiaze sie z tym, ze Howard musialby wyjsc z trumny i zrobic mu troche miejsca.

Wina za nierowna gre leze moim zdaniem po obu stronach, bo Magic maja doswiadczonych graczy, ktorzy powinni wiedziec jak sobie radzic w takich sytuacjach. Alston to nie Brooks, gra juz w tej lidze 10+ lat, Turkoglu i Lewis podobnie.

Mysle ze kluczowe beda mecze w Orlando - ten dzisiejsze w Bostonie imho przegraja.



spabloo - Śr maja 06, 2009 9:47 am
Jak czytam teraz Sentinela to widzę, że atmosfera w obozie Magic jest taka jakby ten mecz przegrali. I bardzo dobrze. Zastanawiam się więc jak będzie wyglądał mecz nr 2. Celtics muszą go wygrać, więc zaczną z dużą intensywnością, co z pewnością nakręci mocno tłum w hali. Mam nadzieję, że Magic podejmą to wyzwanie i nie dadzą się Celtom rozpędzić. Na pewno Rondo od początku zacznie penetrować. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że Allen zacznie trafiać do kosza (chyba, że znowu dostanie taki blok po którym wypadało się będzie już tylko schować ). Wynik jest sprawą otwartą, bo jeśli Magic podejdą do meczu z odpowiednim planem defensywnym, to wcale nie muszą go przegrać. Pamiętajmy, że Boston w okresie prawie 12 minut rzucił 7 punktów i grał tragicznie. W tym czasie 24 sekundy akcji to było dla nich za mało.

Ciekawa jest jeszcze jedna rzecz. Perkins mówił, że Howard to świetny obrońca kiedy schodzi ze słabej strony, ale 1 na 1 już taki dobry nie jest. No więc na samym początku dostał 2 piłki tyłem do kosza, żeby to przetestować. Więcej już mu nie podali .



konsul - Śr maja 06, 2009 10:02 am

Sorry, ale to moje przypuszczenia, bo dźwięku z tej rozmowy nie było. I nie było to podczas timeoutu tylko w czasie przerwy w grze. Sytuacja wyglądała tak, że SVG przywołał do siebie Redicka i raczej spokojnie coś mu tłumaczył. Redick odpowiedział, a SVG jeszcze coś dodał od siebie. Bez wyraźnych objawów paniki .

Jeżeli mu powiedział "Dobra robota J.J., Dobrze że trafiłeś poprzednie rzuty ale spróbuj też penetracji pod kosz" albo coś w tym stylu to dobrze zrobił.

SVG czasami za długo trzyma skład który nie funkcjonuje. Widzi że tracimy i że gra się wogóle nie układa a on nie zmienia zawodników. No i może byłby święty czas na to aby jednak decydujące akcje były zespołowe a nie że Turek tworzy swoje kosmiczne akcje.



spabloo - Cz maja 07, 2009 9:41 am
Mecz żenujący w wykonaniu Magic. Od początku im nie szło, ale często bywa tak, że w pewnym momencie się spinają i przez pewien okres potrafią grać dużo lepiej od przeciwnika. W tym meczu tak nie było. Strefa podkoszowa w ogóle nie zabezpieczona, kto chciał to sobie wchodził pod kosz jak w masło i zdobywał punkty, albo zawsze miał wolnego partnera, któremu mógł oddać piłkę. Pierce praktycznie cały mecz przesiedział na ławce, a mimo to w ogóle nie było tego widać. House zagrał niesamowicie. Najpierw za Pierce'a wszedł Marbury i dzięki temu trochę odrobiliśmy, bo w ogóle nie bronił. Ale jak się pojawił na boisku House, to zrobił mega różnicę w jakości. Zresztą wyśmiewany często i gęsto Scalabrine też gra jak na razie bardzo dobrze.

Dalej nie ma sensu tego analizować, bo szkoda nerwów. Niech się Howard zastanowi co musi zrobić, aby pomóc drużynie, bo w ataku jest kompletnie bezproduktywny i nawet nie walczy na atakowanej tablicy (w odróżnieniu od Gortarta, który pozbawiony jakichkolwiek zadań ofensywnych zawsze idzie na deskę). Najważniejsze pytanie jest takie, czy Game 3 będzie z Alstonem czy bez. Dla mnie takie zachowanie to kretynizm - nie mógł mu oddać w walce jeśli faktycznie wcześniej House uderzył go łokciem? Alston nie gra dobrze, ale w porównaniu do Johnsona i tak wypada dużo lepiej. Jeśli nie będzie Rafera, to Rondo zamęczy dziadka, a szanse na zwycięstwo w takim układzie mocno maleją.

Pocieszające jest to, że pomimo słabej gry jest 1-1 i to Magic są wciąż w lepszej sytuacji. U siebie jednak nie mogą przegrać, a z takim podejściem jak w nocy to się nie uda.



josephnba - Cz maja 07, 2009 10:40 am
mecz od początku bez historii, troche sie w trakcie zastanawiałem jak Celci utrzymuja od początku praktycznie taką intensywność w grze. Ale w sumie bardzo im w tym pomogli Magic, którzy nie mieli absolutnie pomysłu na swój atak, sypali te trójki jakby jakas siła trzymała ich za łukiem i nie pozwalała podejść bliżej. Cały sezon sie zastanawiałem jak Magic poradza sobie w fizycznej długiej serii z wymagającym przeciwnikiem waląc te trójki non toper. Jak nie wyciagną wniosków będzie źle, bo dali sie rozszalec Celtom, pozwolili im odzyskac kontrole nad sytuacją, sami nie robiąc nic, a Celtów nie mozna bezkarnie tak olewać

Alston to idiota, fajnie ze nie musze zdania o Skipie jakos diametralnie zmieniac

Oby g.3 było bardziej agresywne w wykonananiu Magic, może własna hala im pomoze



PH#1 - Cz maja 07, 2009 2:22 pm
Najbardziej żałosne w tej serii jest to że orlando zagrało tylko jedną dobrą połowe a potem reszta to bezradność w grze z celtics...



bogans - Pt maja 08, 2009 7:01 am
No i Alston zawieszony. W chuja sobie lecą z tymi zawieszeniami bo Rondo powinien juz dostac co najmniej jedno a nie dostal zadnego. Zlodzieje. Miejmy nadzieje ze wroci Lee bo z dziadkiem Johnsonem daleko nie zajedziemy.



jingles - Pt maja 08, 2009 9:23 am
Dokladnie Bogans !! Z reszta skoro juz tak te zawieszenia rozdaja na prawo i lewo to Bryant spokojnie tez by mogl dostac bo nie ma watpliwosci ze specjalnie uderzyl lokciem Artesta... A ze nie w glowe - mysle ze nei bylo to celowe ze przymierzyl akurat tak zeby glowe ominac... Sa rowni i rowniejsi po prostu. Coz pozostaje miec nadzieje ze AJ zagra meczyk jak pierwszy po kontuzji Nelsona a nasi zmobilizuja sie tak jak to bylo bez Howarda w meczu z PHI.



bogans - Pt maja 08, 2009 9:59 am
Tez licze na mobilizacje. Raz ze gramy u siebie a dwa ze nawet tracąc gracza z pierwszej piatki potrafimy wygrac. Po prostu zagramy ciut inaczej i problemem Bostonu jest odgadniecie jak



PH#1 - Pt maja 08, 2009 10:45 am

Dokladnie Bogans !! Z reszta skoro juz tak te zawieszenia rozdaja na prawo i lewo to Bryant spokojnie tez by mogl dostac bo nie ma watpliwosci ze specjalnie uderzyl lokciem Artesta... A ze nie w glowe - mysle ze nei bylo to celowe ze przymierzyl akurat tak zeby glowe ominac... Sa rowni i rowniejsi po prostu.

No nie do końca, po pierwym filmiku na ktorym widać było że go walnął ale słabo to ju,ż ujęcie spod kosza rozwiewa wątpliwości... to była walka o zbiórke, pewnie że specjalnie odwinał mu tym łokciem ale fakty są takie że w głowe nie dostał więc i o zawieszeniu nie ma mowy... technika powinien dostać... artest nie powinien zostać wywalony... ale to tyle, jakby chcieli za każe uderzenie łokciem karać zawieszeniem to karl malone nie grałby co drugi mecz ;] jest Po powinni również na więcej pozwalać...



josephnba - Pt maja 08, 2009 10:55 am
dobrze sie wg mnie stało ze Alston wylaciał i nie bede tu sie wdawał w porównania do Rondo czy Kb czy innych, mało to teraz istotne, i nie na dyskusję tutaj. Skip przegiął pałę, puściły mu nerwy i teraz ma czas ochłonąć. Magic są w trudnej sytuacji, choć nie do końca, bo prawda jest taka w w D, która jest największym problemem Magic (no te trójki wyłączając chyba) był bezuzyteczny, Celtics robili mu koło tyłka kiedy i jak chcieli i wydaje mi się, że to może tylko pomóc tej ekipie



spabloo - Pt maja 08, 2009 11:51 am
Przepisy są głupie, ale cóż zrobić. W każdym przypadku zawieszenia w playoffs tak naprawdę karany jest klub, bo zostaje osłabiony w meczu o ogromnej stawce. A czemu nie można ukarać zawodnika grzywną równoważną tej z wykluczenia (czyli zarobki za ten mecz) albo wyższą zamiast odsyłać go dodatkowo przed telewizor? Oczywiście biorąc pod uwagę skutki takiego wydarzenia. O ile mniej głupkowatych dyskusji byłoby czy się komuś należy kara czy też nie i losy meczów nie zależałyby od jedynych sprawiedliwych.

Będzie ciężko w G3 - nie oszukujmy się. Już pomijam kłopoty Johnsona w obronie, ale zobaczymy czy Celtowie nie zdecydują się go kryć na całym. Wtedy będzie już całkowicie bezproduktywny, bo sam nie poradzi sobie z przekozłowaniem piłki na drugą stronę boiska. To będzie dobry test dla warsztatu Van Gundy'ego. Trzeba przede wszystkim zmienić defensywę, bo w ostatnim meczu była katastrofa. Howard miał trzymać wszystkich z dala od pomalowanego, a Boston miał tyle łatwych punktów, że nie mógł tego meczu przegrać.

PS. A tak w ogóle to jak wam się podobało jak Big Baby wybił zdaje się Lewisowi piłkę stojąc na aucie ? Sędzia się popisał...



PH#1 - Pt maja 08, 2009 12:05 pm

Sędzia się popisał...

oj nie poruszajmy tego bo zaraz nam zarzuca ze zwalamy wszystko na sedziow... to nam na prawde duzej krzywdy nie wyrzadzilo zwykla zla decyzja - zawsze takie sie beda zdarzac... mowi sie trudno... bardziej mnie martwi że to orlando sie tak na prawde "popisało"



spabloo - Pt maja 08, 2009 12:11 pm

Sędzia się popisał...

oj nie poruszajmy tego bo zaraz nam zarzuca ze zwalamy wszystko na sedziow... to nam na prawde duzej krzywdy nie wyrzadzilo zwykla zla decyzja - zawsze takie sie beda zdarzac... mowi sie trudno... bardziej mnie martwi że to orlando sie tak na prawde "popisało"



Jmy - Pt maja 08, 2009 1:20 pm
To co zrobil Alston i to co zrobil Fisher to dwa idiotyczne nieprofesjonalne i glupie zachowania. Szczegolnie Fisher nie powinien, jako bardziej doswiadczony. Dokladnie oslabiasz cala druzyne takim zachowaniem, ale co wazniejsze, oni doskonale wiedza, ze za takie cos zaplaci wlasnie cala druzyna. Emocje emocjami a przepisy czy to sie komus podoba czy nie przepisami. Sluszne zawieszenia. Za glupote sie placi.



spabloo - Pt maja 08, 2009 3:19 pm
Jmy a Dalemberta zawiesili za łokieć wymierzony Turkowi? Bo jakoś nie mówiło się o tym, może nikt już nie lobbował za wykluczeniem skoro Sixers odpadli, ale zawieszenie tak samo mu się należało jak Howardowi. I teraz paradoks - jeśli zawodnik przechodzi do innej drużyny to kara obowiązuje. A co ma wspólnego z tym nowy klub? Where amazing happens...



bogans - Pt maja 08, 2009 4:50 pm
http://www.youtube.com/watch?v=WUCs--zvPLY
haha



Jmy - Pt maja 08, 2009 6:13 pm
Zobaczylem sobie te akcje na youtube (bo szczerze mowiac nawet o tym juz zapomnialem)

http://www.youtube.com/watch?v=66ViE92ATfo

Najlepszy jest ten opis: this ass better be suspended Haha

Nie wiem spabloo moze nie zostalo to wystarczajaco naglosnione, lub Magic zadnej skargi oficjalnej nie wniesli, nie wiem... W ogole odnosze wrazenie ze cale te zawieszanie zaczyna sie powoli wymykac z pod kontroli. Wszyscy teraz wyszukuja starszych zagran, porownuja, debatuja. Moze jednym sie udalo w przeszlosci z roznych pododow. Jedno jest pewne teraz jest juz za pozno na ich zawieszanie. Ja bym z tego naprawde zadnej wielkeij sprawy nie robil, a skoncentrowal sie na tych zawieszeniach ktore w zycie weszly. Lub w ogole zostawil ten temat. Nie uwazam, zeby liga kogokolwiek faworyzowala, jestem tez przekonany, ze Bryant za lokiec w artesta zawieszony byc nie powinien (jesli ktos twierdzi, ze Kobe jest jakos specjalnie traktowany) Nastepna rzecz szczegolnie teraz kiedy jest o tych zawieszeniach tak glosno kazde takie zagranie bedzie sledzone blizej, a wnioske z tego taki, ze (i to napewno trenerzy in powtarzaja do znudzenia) pomimo twardej gry w playoffs trzeba te nerwy miec pod kontrola i nie dac im soba zawladnac.



spabloo - So maja 09, 2009 1:59 am
No to teraz zobaczymy co zrobią "sprawiedliwi". Łokieć Perkinsa był ewidentny i w odróżnieniu od wykluczeń graczy Magic trafił dosyć mocno.

Kiedyś oglądałem taki film, że chłopaczek miał czarodziejskie buty, w których trafiał każdy rzut. Czy Eddie House takich nie ma? Koleś jest niesamowity i chwała zawodnikom Magic, że byli w stanie ograniczyć ilość rzutów jakie oddał.

Super, że wrócił Lee i to jeszcze w jakim stylu. Świetnie wywiązał się ze swoich zadań i dał drużynie dużo dobrej obrony. Zresztą w defensywie wyglądało wszystko nieźle, Howard trochę poblokował, pomalowane nie było już tak dziurawe jak w Game 2. No i ważne, że atak funkcjonował jak należy w III i IV kwarcie. Turk i Lewis wreszcie obaj jednocześnie zagrali dobrze w tych PO.

Mały zgrzyt (albo i niemały) to kłótnia Johnsona z SVG na koniec IV kwarty. Bardzo dobrze grający Johnson nie powąchał już parkietu więc zwolennicy teorii o wybujałym ego trenera Magic będą mieli z pewnością swoje 5 minut.

PS. Czy Garnett jest człowiekiem zrównoważonym psychicznie?



karl malone - So maja 09, 2009 2:31 am
Mały zgrzyt (albo i niemały) to kłótnia Johnsona z SVG na koniec IV kwarty. Bardzo dobrze grający Johnson nie powąchał już parkietu więc zwolennicy teorii o wybujałym ego trenera Magic będą mieli z pewnością swoje 5 minut.



danp - So maja 09, 2009 5:51 am
Garnett to burak, wiadomo to nie od dzis, odkad w koncu zaczal wygrywac (zajelo mu to bez mala kilkanascie lat z jednym wyjatkiem) to zrobil sie strasznym kozakiem (bo moze w koncu jakos poprzec swoje zachowanie pierscieniem). Ale szopki odstawia niesamowite, ma troche nierowno pod kopula. Dlatego trzeba to zielone ... poslac na ryby i bedzie po problemie, juz niedlugo (oby).



Lucc - So maja 09, 2009 8:23 am
http://www.youtube.com/watch?v=eRccOfaEnC8

Flagrant jak najjbardziej ... i zawieszenia nie powinno być w normalnej sytuacji ... Ale tak jak mówi karl malone w świetle tego za co zawieszono poprzednio graczy chyba wielkiego wyboru liga nie ma ...



PI3TR45 - So maja 09, 2009 9:36 am
Dzięki Lucc za szybkie podlinkowanie;]

Zdecydowanie łokieć Perkinsa to jest max flagrant 1 i koniec tematu. Rozumiem Ciebie jednak Spabloo i resztę kibiców Magic i liga, żeby pozostać konsekwentna powinna zawiesić Perkinsa na 1 mecz. Już nawet tylko chłodnym okiem, to był łokieć w szyję/szczękę z tego co widziałem na yt, więc zawiech murowana.

Są jednak powody dlaczego mogą go nie zawiesić:
- to był raczej faul w grze, mimo, że nie podczas walki czy coś, tylko na spokojnie, powoli, podczas ustawiania się, a Howard ewidentnie zrobił to po akcji.
- Perkins gra w Bostonie, więc jak Rondo uchodziło to czemu nie jemu? Pozatym w serii z Bulls "walczył" podobnie i nawet słowa o tym nie było




a dzisiaj np. to:


No ale wystarczy Anthony Peeler i chlopak od razu sie uspokaja

PS.

To co zrobil Alston i to co zrobil Fisher to dwa idiotyczne nieprofesjonalne i glupie zachowania. Szczegolnie Fisher nie powinien, jako bardziej doswiadczony. Dokladnie oslabiasz cala druzyne takim zachowaniem, ale co wazniejsze, oni doskonale wiedza, ze za takie cos zaplaci wlasnie cala druzyna. Emocje emocjami a przepisy czy to sie komus podoba czy nie przepisami. Sluszne zawieszenia. Za glupote sie placi.
no i co Jmy? chyba jednak racji nie miałeś i braku Fisha nie było specjalnie czuć, a pozatym sygnał jaki dał tym zagraniem Fish przynajmniej po stronie Lakers jakiś skutek odniósł. Czy odniósł po stronie Rockets to stwierdzę jak obejrzę mecz w dobrej jakości.
Ogólnie podsumowując jak widzisz to nie głupota i właśnie takie zagranie wynikało z jego doświadczenia. Tak jak w życiu - albo dajesz się popychać i jesteś popychadłem, albo się odgryzasz 2 razy mocniej i robisz statement jak Fisher. To już kwestia charakteru (no i doświadczenia jak pisałem).



Van - So maja 09, 2009 10:44 am
ja tam bym Perkinsa nie zawieszał nie było widać tu jakiejś celowości, miał ten łokieć w zasadzie wystawiony i się przesunął a nie uderzył nim, daleko mi do kibicowanie Celtom więc o brak obiektywizmu mnie chyba nikt nie posądzi. Liga ogólnie sama sobie strzeliła samobója tymi głupimi zawieszeniami, teraz mają duży problem bo sytuacji dyskusyjnych będzie teraz sporo, do tego wiele z nich, na które nikt by wcześniej nie zwrócił uwagi będą rozdmuchiwane, ale mają idioci za swoje zaczęli zawieszać za byle pierdoły i sami stworzyli sobie problemy bo to sport kontaktowy, zwłaszcza w PO, będzie dużo latających łokci, twardej walki i przy każdym mocniejszym faulu kibice poszkodowanej drużyny będą domagać się sprawiedliwości.

Jeżeli chodzi o KG to gościowi coś chyba się stało, kiedyś to był jeden z moich ulubionych graczy, ale coś mu się we łbie poprzestawiało i jego zachowanie jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe najlepsze jest to, że bronią go ci, którzy z Bryantem mieli problem bo był nadętym bucem, a do obecnego zachowania Garnetta nawet Bryantowi w "najlepszych" latach sporo brakowało, szkoda ja tracę do gościa szacunek, to nie jest zachowanie, które przystoi takiej gwieździe do tego weteranowi i mistrzowi NBA.



jingles - So maja 09, 2009 11:33 am
Po zawieszeniu Howarda czytalem bodajze na Sentinelu, ze przepisy mowia ze jesli uderzenie lokciem jest w glowe/twarz to ma byc za to zawieszenie... Zdziwilo mnie to wtedy i od poczatku uwazalem ze zawieszenie Howarda jest nieporozumieniem i przesada, ale skoro tak to teraz Perkinsowi taka sama kara nalezy sie jak psu zupa... Przy czym oczywiscie mowie to w kontekscie tego co sie juz w tych PO w tej kwestii dzialo, wczesniej nawet by mi przez mysl nie przeszlo zawieszenie za cos takiego.

A o co chodzi z ta klotnie SVG i AJ? Bo jakos nie przyuwazylem tego wydarzenia... Orientuje sie ktos o co im poszlo?



lorak - So maja 09, 2009 11:52 am


A o co chodzi z ta klotnie SVG i AJ? Bo jakos nie przyuwazylem tego wydarzenia... Orientuje sie ktos o co im poszlo?


AJ źle podał (niemalże w poprzek boiska, więc szkolny błąd) i SVG go zbluzgał, co takiemu weteranowi jak AJ się nie spodobało.

BTW, Jendras, masz coraz więcej przykładów na świetny coaching SVG



spabloo - So maja 09, 2009 12:08 pm
Szczerze mówiąc ja też bym go nie zawieszał, bo to staje się jakąś paranoją. Za byle, za przeproszeniem, gówno wyklucza się zawodnika z gry. Ale jak mamy rozumieć słowa Sterna?

"The Dwight Howard suspension tells you the players are capable of hurting each other," Stern said. "We’re there to protect the players. If you throw a punch, you’re gone. If you throw an elbow above the shoulder, you’re gone. If you come off the bench, you’re gone.

Skąd mam mieć pewność, że w podobnej sytuacji nie wykluczą zawodnika Magic? Gdybym miał gwarancję to bym zakończył temat. A tak to sorry, ale to wyglądało na jakiś odwet na Pietrusie (o czym Rivers tak dyskutował z sędziami?). Perkins zostawił Howarda i poszedł w jego stronę. Widział dokładnie, że Pietrus stoi na jego drodze, a wtedy wystawił łokieć i odwrócił głowę w stronę piłki.


AJ źle podał (niemalże w poprzek boiska, więc szkolny błąd) i SVG go zbluzgał, co takiemu weteranowi jak AJ się nie spodobało.
Podawał z 45 stopni na środek więc nie było to w poprzek. Sądzę, że taka była zagrywka, a AJ nie widział dobrze, że Lee ma na plecach Rondo, bo sam był mocno naciskany. Poniekąd trochę winy Lee w tym było, więc szczerze mówiąc nie dziwię się, że się Johnson wkurzył. Zresztą od czasu do czasu nawet po stracie można byłoby usłyszeć jakieś słowa pocieszenia, a nie tylko wyrzuty...

A odnośnie Garnetta to musi mocno wierzyć w swoich kolegów skoro przy 18 punktowym prowadzeniu na niewiele ponad 5 minut przed końcem stroi takie miny mówiąc, że mają czas . No chyba, że niedawno miał komunię i chciał się zegarkiem pochwalić .



lorak - So maja 09, 2009 12:24 pm

Podawał z 45 stopni na środek więc nie było to w poprzek .

ok, pewnie masz rację, bo nie pamiętam tego dobrze, bardziej słyszałem co mówili potem komentatorzy.



Graboś - So maja 09, 2009 1:53 pm

Jeżeli chodzi o KG to gościowi coś chyba się stało, kiedyś to był jeden z moich ulubionych graczy, ale coś mu się we łbie poprzestawiało i jego zachowanie jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe najlepsze jest to, że bronią go ci, którzy z Bryantem mieli problem bo był nadętym bucem, a do obecnego zachowania Garnetta nawet Bryantowi w "najlepszych" latach sporo brakowało, szkoda ja tracę do gościa szacunek, to nie jest zachowanie, które przystoi takiej gwieździe do tego weteranowi i mistrzowi NBA.

W 100% się zgadzam i tak się składa, że mam bardzo podobne odczucia, w czasach Wolves Garnetta bardzo lubiłem, zaraz za Kobem był moim ulubionym graczem, to co jednak robi w Celtics, szczególnie w tym sezonie u mnie wzbudza tylko zażenowanie, naprawdę żałosne zachowanie.



konsul - So maja 09, 2009 2:07 pm
Co do AJ to - Podanie było fatalne na dodatek już raz tak wyprowadzali piłkę i to było bardzo czytelne. A SVG niech sie troche opanuje bo może zepsuć atmosfere w teamie. Jeszcze na dodatek że AJ zagrał niesamowity mecz jak na niego.

Co do zawieszenia to kompletna bzura nie powinni zawieszać za takie coś. To są PO nie liga amatorka. Jeżeli za coś takiego mają zawieszać to Howard też specjalnie barkiem walnął chyba Powe po wsadzie i to była też zaczepka więc jak za takie zaczepki by zaiweszali to omg nikt by w 4 meczu nie grał. Fakt że było to chamskie zagranie ale to są PO.

Wkońcu Kebab i Rysio zagrali na poziomie:) GO MAGIC



Szak - So maja 09, 2009 9:31 pm
LOL, aż dostałem drgawek ze śmiechu Garnettowi się coś ze szczęką stało, jakieś przemieszczenie żuchwy czy coś? Albo nowy tik Zajebiście wygląda, jakby się naćpał i nakręcał przed meczami. Ale wiem, co mu jest. Nazywa się to... mistrzostwo. Tylko woda sodowa wyjątkowo mocno w tym przypadku uderzyła w czajnik

A z tymi zawieszeniami to jakiś cyrk w tym sezonie. Przepisy przepisami, a jak świat długi i szeroki, zawsze są równi i równiejsi. Już bez wskazywania nazwisk, bo debat i argumentów w obie strony było sporo, ale do k..y nędzy albo są przepisy i twardo się je stosuje, albo nie uchwala się żadnych reguł, tylko ustanawia każdorazową ocenę i tyle. Taka niekonsekwencja to parodia.

O meczu nie ma co pisać. Johnson jakoś dał radę piłkę przeprowadzać, Hedo i Rashard mieli dobry mecz i Orlando kontrolując mecz, zdobyło drugie zwycięstwo w serii. Gortat też przyzwoicie. Jedynie Howard gdzieś w cieniu. Te 17 punktów jakby gdzieś w tle zdobyte, mimochodem. Dalej uważam, że za mało jest wykorzystywany. Super, że taki defensor, ale jakby miał trochę z Amare, to dopiero byłby potwór. Ale nie można mieć wszystkiego.



karl malone - N maja 10, 2009 3:11 am
Perkins bez zawieszenia...

http://www.nba.com/2009/playoffs2009/05/09/perkins.ap/index.html

Chyba już wszystko jasne kto ma grać w finale

Żałosne



Kily - N maja 10, 2009 7:39 am
Doc Rivers to ma dobrze - mówi i ma.
http://www.realgm.com/src_wiretap_archi ... _playoffs/



jingles - N maja 10, 2009 7:19 pm
Dokladnie, to jest zalosne...



Lucc - Pn maja 11, 2009 9:14 am
No ta ostatnia akcja napewno tak planowana nie była ... Davis raczej taki klockowaty jest i nie jumperuje aż z takiej odległości ... A tu proszę ... Dla serii chyba nieźle, że wszystko się wyrównało ... I zdaje się, że jednak będzie 7 spotkań Lee naprawdę nieźle się pokazuje w tej serii, będą z niego ludzie ...

Swoją drogą - widzieliście jakie miny robił Davis po tych swoich trafieniach na 30 sekund przed końcem i buzzerem? Identyczne jak te z obrazków z KG, które ktoś tu wrzucał Czyżby sodóweczka także?



jingles - Pn maja 11, 2009 11:09 am
No SVG wzial to na swoje barki i powiedzial ze dokladnie tak zaplanowal akcje w obronie, ale jednak Lewis troche sie zagubil i mogl sie bardziej postarac. Szkoda bo bylismy jedna noga w ECF. A tak beda nerwy w kolejnych meczach.



Figrin - Pn maja 11, 2009 11:59 am
Ostatnio akcja była do przewidzenia, że albo Do Allena, albo Pierce sam i z fade waya coś zrobi, a tu no prosze... Bohater meczu Davis, bo nie tylko ten decydujący rzut byłważny, ale ten przedostatni również, tak wogle to spodziewałęm się wygranej Magic, ale dobrze się stało, bo się szykuje kolejne chyba 7g. Więc zmęczone Orlando/Bosotn po 7g, trafi pewnie na wypoczetego LeBrona po sweepe



Jmy - Pn maja 11, 2009 2:45 pm
Pietras: no i co Jmy? chyba jednak racji nie miałeś i braku Fisha nie było specjalnie czuć, a pozatym sygnał jaki dał tym zagraniem Fish przynajmniej po stronie Lakers jakiś skutek odniósł. Czy odniósł po stronie Rockets to stwierdzę jak obejrzę mecz w dobrej jakości.
Ogólnie podsumowując jak widzisz to nie głupota i właśnie takie zagranie wynikało z jego doświadczenia.



Jiwol - Wt maja 12, 2009 1:32 pm
Jakbym był 20 lat starszy, to po takich końcówkach meczów, jakie zaliczają Magic w tym play-off, miałbym już zawał. I tak niewiele mi brakuje. Cholera, szkoda tego meczu, ale to po pierwsze, na własne życzenie, po drugie - przez głupie gwizdki sędzów (dwa niesłuszne goaltendingi, trzy faule, kiedy powtórki wykazywały, że Celtics potykali się o własne nogi). Mam nadzieję, że teraz, na wkurwie po skandalicznym zachowaniu Celtów po poprzednim meczu (gesty w stronę ławki Magic - żenujące), Orlando postawi im twarde warunki i wywiezie drugie zwycięstwo w Bostonie.



danp - Śr maja 13, 2009 6:22 am
Ja sie tak zastanawiam czy jest przewaga ktora Magic sa w stanie utrzymac? I czy oni specjalnie mecza psychicznie swoich fanow? Powinno byc juz po serii, ale przez rozne dziwne i chore zagrywki, rzuty przez rece, uporczywe walenie cegiel z dystansu, brak dogran do Howarda (ile on oddal rzutow wczoraj? 10 na krzyz) ta seria wciaz sie ciagnie i teraz Orlando ma noz na gardle.
ps-Garnett znowu mial jakies dziwne tiki nerwowe, on sie powinien leczyc, nazwalbym to po imieniu ale dam sobie spokoj...



PH#1 - Śr maja 13, 2009 8:07 am

Ja sie tak zastanawiam czy jest przewaga ktora Magic sa w stanie utrzymac? I czy oni specjalnie mecza psychicznie swoich fanow? Powinno byc juz po serii, ale przez rozne dziwne i chore zagrywki, rzuty przez rece, uporczywe walenie cegiel z dystansu, brak dogran do Howarda (ile on oddal rzutow wczoraj? 10 na krzyz) ta seria wciaz sie ciagnie i teraz Orlando ma noz na gardle.
ps-Garnett znowu mial jakies dziwne tiki nerwowe, on sie powinien leczyc, nazwalbym to po imieniu ale dam sobie spokoj...


Sam zainteresowany się już wypowiedział:

http://www.orlandosentinel.com/sports/o ... 5161.story



danp - Śr maja 13, 2009 8:34 am
W koncu, moze jak troche pojezdzi po trenerze (choc publiczne pranie brudow moze byc bardzo niebezpieczne) to w koncu Magicy zmienia strategie, i zaczna grac na swojego najlepszego gracza. Kogo Celci maja w obronie, graja 3 wysokimi na krzyz, przy czym Scolabrini... to Scolabrini, chyba nie trzeba tlumaczyc. Howard powinien ich tam miazdzyc i siekac po 30/20, takie ma mozliwosci. Stan ma cos w sobie, nie wiem jak to nazwac, cipowatosc? Nie pochwalam tego co robil Shaq i tych glupich pyskowek w kierunku bylego trenera, ale byc moze cos w tym jest?
Te ostatnie zbiorki ofensywne Celtow niestety dobily Orlando, chyba nie musze mowic glosno komu kibicuje Van Gundy musi cos wymyslec, bylo juz ladnie, 2-1 i "troche" pechowo przegrany mecz nr4, teraz minimalna porazka i juz jest ciezko, ale nie beznadziejnie.
ps-czy ktos w koncu zamknie morde Garnettowi?



jingles - Śr maja 13, 2009 9:43 am
No ja nie wiem czy chcialbym widziec wiecej rzutow Howarda... Moze w tej koncowce faktycznie powinno isc kilka pilek do niego, ale on sobie w ataku w tej serii nie radzi zupelnie. Jesli go nie wykreuje jakispartner (a takich akcji jest bardzo malo) to w momencie kiedy Howard dostaje pilke kilka metrow od kosza i gra tylemdokosza to odbija sie od Perkinsa jak pilka i wali cegly z poltora metra jakby na sile. Nie mowiac juz o tym ze zdarzalo sie ze podobne sytuacje mialy miejsce jak kryl go Big Baby. A w druga strone - Davis rzuca mu sprzed nosa jak weteran mlodziakowi... Nie wiem co dokladnie mowil DH bo teraz nie mam czasu przeczytac, ale on swoja gra mnie osobiscie w tej serii zawodzi.



danp - Śr maja 13, 2009 10:03 am
Zgoda Superman moze nie byc najlepszym ofensywnym graczem na ziemi, ale zobacz jakie cegly walily praktycznie wszyscy Magicy. 6 na 24 za trzy, Howard zmusza Celtow do faulowania i cala mega trojka wysokich Bostonu miala po 4 faule, a sam Howard zaledwie 3FT, przy czym te z ostatnich sec to byl jakis zart. Kto podaje do swojego centra przy wyprowadzania pilki z boku i potrzeby zdobycia 3 pkt? Blad trenera ze zle ustawil zagrywke czy wykonawcow? Samymi trojkami daleko nie zajedziecie, chyba ze wam wystarczy sam awans do polfinalow konferencji (pisze to z przekora bo wiem ze tak nie jest).



PH#1 - Śr maja 13, 2009 10:34 am

No ja nie wiem czy chcialbym widziec wiecej rzutow Howarda... Moze w tej koncowce faktycznie powinno isc kilka pilek do niego, ale on sobie w ataku w tej serii nie radzi zupelnie. Jesli go nie wykreuje jakispartner (a takich akcji jest bardzo malo) to w momencie kiedy Howard dostaje pilke kilka metrow od kosza i gra tylemdokosza to odbija sie od Perkinsa jak pilka i wali cegly z poltora metra jakby na sile. Nie mowiac juz o tym ze zdarzalo sie ze podobne sytuacje mialy miejsce jak kryl go Big Baby. A w druga strone - Davis rzuca mu sprzed nosa jak weteran mlodziakowi... Nie wiem co dokladnie mowil DH bo teraz nie mam czasu przeczytac, ale on swoja gra mnie osobiscie w tej serii zawodzi.

Ale o to też chodzi w tym wszystkim żeby howard grał jak najwięcej nawet jak sobie nie radzi bo sie wtedy najwięcej nauczy... awet kosztem przegranej serii bo i tak przy grze cavs o finale można pomarzyć.Magic nie są gotowi na mistrzostwo w tym sezonie i według mnie w przyszłym też nie z tymi graczami ale to nie temat na teraz. Teraz trzeba myśleć z czego się da jak najwięcej wycisnąć. A howard mimo tego że idzie mu średnio i tak nie dostaje tyle razy piłkę ile powinien. Fajnie jest jak trójki wpadają ale jak przestają to u magic zaczynają się ogromne problemy... Dla mnie w ogóle żenujące są te akcje gdzie howard nie dość że nie dostaje piłek to nawet nie jest brany pod uwage w kreowaniu akcji... To jest nasz franchise player i od tego jakie on zrobi postępy na ile będzie wstanie zdominować grę w znacznym stopniu zależy to gdzie będzie orlando gdze zajdzie i co osiągnie, nie trójeczki hedo i lewisa ale właśnie to jest dla nas kluczem do sukcesu.

Poza tym przykład lewisa w serii z sixers nawet jak mu nie wpadało dostawał gałę był izolowany, lansowali u niego gre na siłe i po paru meczach się przełamał... Kto wie czy Howard na siłę kreoawny przeciw perkinsowi w końcu by go nie zdominował, ma zadatki na to, ewentualnie mógłby go wpędzić w foul trouble.



lorak - Śr maja 13, 2009 10:35 am
nawet gdyby Howard pudłował/tracił piłkę w co drugiej akcji (a jest to założenie skrajnie negatywne dla DH), to w ciągu tych ostatnich sześciu minut magic i tak zdobyliby znacznie więcej punktów, niż nie podając mu w ogóle. mecz byłby w miarę spokojnie wygrany, bo albo by Dwight zdobył kilkanaście pts z gry, albo trochę mniej z wolnych (ale faulowanie go to również spory problem dla osłabionych celtics).



danp - Śr maja 13, 2009 10:39 am
Czyli lorak powiedz "oficjalnie" czyja to wina ze DH nie dostaje pilek? Head coacha czy rozgrywajkow (nigdy nie bylem fanem Alstona, ma nalecialosci z ulicznego kosza, tego juz mu nie wybija z glowy)?
Rozumiem ze jak Howard wywoluje van Gundy'ego do tablicy to...



lorak - Śr maja 13, 2009 10:44 am
i rozgrywajków i trenera, ale ze wskazaniem na tego drugiego. bo to przecież coach ma ustawić atak drużyny i jeśli nawet ma rozgrywających z ciągotami do rzucania za trzy, to jego obowiązkiem jest wyjaśnienie im, że nie tędy droga (gdyby miał na przykład Billupsa, to nic by nie musiał wyjaśniać i problemu by nie było). no chyba że Dwight jest jakimś kaleką w ataku... ale w to chyba nikt nie wierzy.



jingles - Śr maja 13, 2009 3:10 pm
Moze faktycznie powinno byc granie na Howarda kilka akcji pod rzad, moze i by sie przelamal albo wymusil jakis faul... Chociaz po tym co widze od poczatku tej serii to juz predzej spodziewalbym sie faulu w ataku, straty, cegly z poltora metra, a dopiero pozniej pozytywow. Ciezko powiedziec co by bylo gdyby... faktem jest ze nasi zawodnicy nie potrafili zdobyc punktu przez ponad 5 minut w koncowce meczu, ja juz nie wiem nawet jak to nazwac. To jest jakas paranoja co sie dzieje w tych PO, przegrywamy wygrane mecze i teraz jestesmy o krok od przegrania wygranej serii. Ile mozna??? Przeciez trzeba wyciagac jakies wnioski z poprzednich meczy i uczyc sie na bledach, a tu z meczu na mecz jest coraz gorzej. Lewis, Turk, ALston - nikt nie potrafi wziac odpowiedzialnosci za wazna akcje, nie mamy lidera (Nelson?). Szkoda bo takie porazki bola najbardziej, caly mecz sie staramy i gramy dobrze, w obronie wrecz bardzo dobrze, a koncowka jakby nam caly team wymienili na inny.



badboys2 - Śr maja 13, 2009 3:30 pm
abstrachujac juz od wszystkiego magic mogli miec juz skonczona serie. wystarczylo wybvronic akcje davisa w g4 i akcje allena w g5. i zamiast 2-3 byloby 4-1. tyle ile juz razy celticxs uciekali spod topora w tych playoffs to jest jakies nieporozumienie. chyba tylko lakers z shaqiem wygrali tyle koncowek co obecni celtics. sa niesamowicie mocni psychicznie.

a szczescie samo przychodzi. czuje, ze dojdzie do g7 ale niewybrazam sobie by c's nie awansowali do finalow konferencji.



PH#1 - Śr maja 13, 2009 4:37 pm

a szczescie samo przychodzi. czuje, ze dojdzie do g7 ale niewybrazam sobie by c's nie awansowali do finalow konferencji.

Też mam podobne wrażenie game 6 u siebie powinni wygrać i pewnie nie dadzą dupy po 2 takich meczach ale wygranie game 7 w bostonie dla mnie będzie graniczyło z cudem. Boston to zbyt dobra drużyna żeby pozwolić sobie na odpadnięcie w 7 meczu zwłaszcza że jeszcze nigdy im się to nie zdarzyło.



badboys2 - Śr maja 13, 2009 8:30 pm
wlasnie dotarlem do komentow dwighta na temat porazki w bostonie.

czy mnei sie tylko wydaje czy van gundy leci po sezonie?



VeGi - Cz maja 14, 2009 6:40 am

wlasnie dotarlem do komentow dwighta na temat porazki w bostonie.

czy mnei sie tylko wydaje czy van gundy leci po sezonie?


Powinien. To już trzeci porządny C krytykujący go (Shaq, Zo a teraz Dwight).

I niedziwne, że Howard protestuję, 10 rzutów All NBA C w meczu? W pobliżu nie ma KG ani Leona więc na prawdę dziwie się maksymalnemu zaufaniu trójkowiczom Magic.



Szak - Cz maja 14, 2009 6:19 pm

Powinien. To już trzeci porządny C krytykujący go (Shaq, Zo a teraz Dwight).
No i jeszcze Polish Hammer

To zbrodnia, że przy takiej skuteczności Howard ma tak mało rzutów z gry. Nawet jeśli nie jest to wirtuoz ofensywy, to powinni coś z tym zrobić. Howard, ale też kolesie dookoła niego.



jingles - Cz maja 14, 2009 8:11 pm
Mam do Was pytanie (do Was w sensie broniacych Howarda), czy Wy ogladaliscie te mecze serii z Celtics czy podpieracie sie boxscorami???

To zbrodnia, że przy takiej skuteczności Howard ma tak mało rzutów z gry.



PH#1 - Cz maja 14, 2009 8:51 pm

Mam do Was pytanie (do Was w sensie broniacych Howarda), czy Wy ogladaliscie te mecze serii z Celtics czy podpieracie sie boxscorami???

To zbrodnia, że przy takiej skuteczności Howard ma tak mało rzutów z gry.

Ta skutecznosc wynika z dobitek albo akcji gdzie jakims cudem Howard dostal pilke pol metra od kosza i mogl sobie spokojnie zapakowac. Jak mial zagrac tylem (przodem, bokiem, wszystko jedno) przeciwko Perkinsowi to odbijal sie od niego jak pilka i walil jakies zlamane i drewniane haki z poltora metra, jak trafi to fuksem. Howard z Kendrickiem nie radzi sobie totalnie i zupelnie swoich warunkow nie potrafi wykorzystac. Wiec ja nie kumam ze tak go wszyscy bronia. Ale to tylo moje zdanie.

Ciekaw jestem jak DH12 dzisiaj sobie po tej sytuacji bedzie radzil na parkiecie.



Jiwol - Pt maja 15, 2009 10:38 am
Jingles, racja. Ludzie, do cholery, przecież jak na dłoni widać, że Howard nie daje sobie rady z Perkinsem. Nie mówię, że Perk jest jakimś wybitnym defensorem, ale ma sposób na Dwighta - mocno na nogach i dokuczać jak tylko się da. Wiele jego fauli jest nie gwizdanych, ale to przecież nie wina Perkinsa.

Dopiero ostatni mecz pokazał, czego było trzeba Dwightowi - agresji połączonej paradoksalnie ze spokojem. Agresji w walce o piłkę (ile miał zbiórek ofensywnych, no ile?) za spokojem po nieodgwizdanych faulach. Dwight nie dostawał wcale wczoraj wielu piłek do gry 1-1. Miał bodaj trzy takie akcje, z których wykorzystał jedną. Reszta to czysty hustling w jego wykonaniu.

Całe szczęście, że D-12 i SVG wszystko sobie wyjaśnili, dali po razie i ustalili, że fajnie byłoby awansować. Dwight nauczył sie, że lepiej publicznie milczeć w takich sytuacjach. Nelson przyznał w wywiadzie, że powiedział mu, co o tym myśli, że to był błąd. Tym bardziej, że Howard nie miał racji. W każdej innej serii - tak. Z Bostonem - nie.

Najważniejszy jest teraz mecz numer 7. Trzeba grać tak jak wczoraj. Dwight niszczy pod koszami, a reszta daje z siebie wszystko w obronie (wiem, były błędy, szczególnie Turka, ale całokształt wypadł na 5+). Wtedy, jak się okazuje, można wygrać, nawet rzucając 37% z gry.

Kurde, skończę w niedzielę z zawałem. Nie jestem jako kibic Magic przyzwyczajony do meczów do or die....



konsul - Pn maja 18, 2009 5:56 am
No wątek można już zaknąć W końcu orlando wygrało coś zaciętego. Pokazali że mogą się zmobilizować. Zawsze dostawali 0-4 teraz powalczyli i się opłacało. No to teraz zobaczymy co Clevland jest warte.



spabloo - Pn maja 18, 2009 6:55 am
Nie sądziłem, że wygrana w G7 na obcym parkiecie będzie możliwa. Gdzieś w duchu marzyłem o takim scenariuszu, w którym Hedo i Rashard pociągną Magic do zwycięstwa i zamkną usta krytykom. Ale to był w końcu Boston, który w ostatnim czasie wygrywał z łatwością takie mecze. Do tego jakieś magiczne liczby w stylu 32-0 w seriach gdy prowadzili 3:2. Magic nigdy jeszcze nie pokonali wyżej rozstawionego przeciwnika w swojej 20-letniej historii. Ale na szczęście te wszystkie zaklęcia w nocy nie zadziałały.

Ta seria pokazała nam wiele słabości naszej drużyny, jednak pozostańmy przy tym, że zwycięzców się nie sądzi. Należą im się słowa uznania za to, że potrafili się podnieść po porażkach w G4 i G5, a myślę, że niewielu drużynom by się to udało. Jakby nie patrzeć Boston był osłabiony, ale to i tak mocna drużyna.

Teraz trochę odpoczynku. Ciekawe jest to co powiedział Gortat w wywiadzie bodajże dla onetu (albo po prostu czytałem go na onecie). Chłopaki w trakcie PO trenują indywidualnie, a jeśli ustawiają zagrywki, to nie ma gry na full contact.



PH#1 - Pn maja 18, 2009 7:07 am

Nie sądziłem, że wygrana w G7 na obcym parkiecie będzie możliwa. Gdzieś w duchu marzyłem o takim scenariuszu, w którym Hedo i Rashard pociągną Magic do zwycięstwa i zamkną usta krytykom. Ale to był w końcu Boston, który w ostatnim czasie wygrywał z łatwością takie mecze. Do tego jakieś magiczne liczby w stylu 32-0 w seriach gdy prowadzili 3:2. Magic nigdy jeszcze nie pokonali wyżej rozstawionego przeciwnika w swojej 20-letniej historii. Ale na szczęście te wszystkie zaklęcia w nocy nie zadziałały.

Ta seria pokazała nam wiele słabości naszej drużyny, jednak pozostańmy przy tym, że zwycięzców się nie sądzi. Należą im się słowa uznania za to, że potrafili się podnieść po porażkach w G4 i G5, a myślę, że niewielu drużynom by się to udało. Jakby nie patrzeć Boston był osłabiony, ale to i tak mocna drużyna.



Miałem podobnie. Myślałem o zwycięstwie bo inaczej nie potrafie ale nie wierzyłem w to za bardzo. Ta seria oprócz pokazania naszych słabości pokazała też co mnie akruat najbardziej cieszy, że potrafimy wygrywać w brzydki spobób nie grając swojej koszykówki w PO, pokazywaliśmy momentami niesamowitą obrone... ale też ogromną nieporadność w ataku...

Teraz cavs i nie mam pojęcia co myśleć o tej serii w regularze wyglądały nasze spotkania tak że można patrzyć z optymizmem ale jak widze co cavs robiło ze swoimi przeciwnikami do tej pory to mam poważne obawy. Lebron wydaje się już gotowy i zawodnicy koło niego też chyba są gotowi aby w tym roku powiedzieć po sezonie że są mistrzami... ale tak łatwo jak w rundach wcześniejszych chyba już im nie pójdzie... oby.



tomaszan - Wt maja 19, 2009 8:51 am
Parę przemyśleń po dwóch rundach.

Przede wszystkim super, że udało się jakoś zmęczyć Celtics . Bo powiedzmy sobie szczerze, ale Orlando samo sobie zgotowało ten los. Walczyć 7 meczów z drużyną grającą bez Garnetta i jeszcze jednego podkoszowca, będącą po kilku dogrywkach w poprzedniej rundzie, to trochę kicha. Ale niestety, jak się przegrywa wygrane mecze i to w ilościach hurtowych, to inaczej być nie może... Ale przyznam się, że nie wierzyłem, że jesteśmy w stanie wygrać ten ostatni mecz.

Można powiedzieć, że siódmy mecz z Celtics pokazał, że Orlando ma niesamowity charakter. Ja to widzę jednak trochę inaczej. Charakter pokazał Turek, który wart jest jednak dużych pieniążków. To on, a nie Lewis, brał sprawę w swoje ręce. Lewis znikał. Natomiast chodzi mi o coś innego. Jak znika Turek, to nie ma w tej drużynie nikogo, kto byłby to w stanie pociągnąć. Wszystkim gotują się ręce i głowy, jak tylko przeciwnik zaczyna odrabiać straty. Brak jest wówczas zmiany tempa gry, no i w tym winę widzę Stana. Niestety, ale wydaje mi się, że nie panuje on nad drużyną. Alston robi co chce, Johnson również i jakoś rzadko widzę ustawienie pod schematy. No a brak wykorzystywania Howarda, to niestety woła o pomstę do nieba. I tu wychodzi brak rozgrywajka. Myślałem, że Alston to jakoś pociągnie, ale jednak nie idzie mu to najlepiej. Chociaż i tak jest lepiej, niż gdybyśmy grali w ogóle bez rozgrywającego...

Nadal mamy problem na dwójce. Lee jeszcze nie jest gotowy, aby pociągnąć drużynę (ale za 2 lata to może być lider). Francuz ma przebłyski, ale i przestoje, nieprzemyślane zagrania. Chociaż jako zmiennik Pietrus jest naprawdę cenny. Ale najbardziej zawiódł mnie Redick. Pamiętam dyskusję, aby dać mu szansę, bo tak naprawdę przez 2 sezony nie miał on okazji pokazać, co potrafi. Jednak tegoroczny PO wykazują, że chłopak jest chyba za słaby. Owszem, walczy, stara się, biega jak szalony, ale tak naprawdę pożytku z niego w ataku i w obronie zbytnio wielkiego nie ma. Cóż, chyba jednak mieli rację trenerzy, którzy nie widzieli dla niego miejsca w składzie.

Kolejny problem to zbiórki. Nie chce mi się w tej chwili sprawdzać, ale chyba we wszystkich meczach z Celtics przegraliśmy deskę. Praktycznie zbiera tylko Howard, reszta się patrzy. No, ale jak taki Rondo ma średnio 10 zbiórek w meczu, to znaczy, że coś jest nie tak. U nas wszyscy patrzą, czy piłkę zbierze Howard, a atakowana tablica wygląda w ten sposób, że czterech naszych zawodników stoi na obwodzie, a w środku Howard, który ma wszystko zbierać. Jak dla mnie bez sensu. Stan nie potrafi widać wymusić na zawodnikach walki na tablicach, jak również boi się bardziej klasycznego ustawienia np. Lewis na trójce, Gortat na czwórce i Howard na piątce, nawet gdy Turek siedzi na ławce.

Z pozytywów to an myśl przychodzi mi obrona. Tu zrobiliśmy niesamowity postęp w stosunku do poprzedniego sezonu, co wiąże się z jednak postępem Howarda, no i pozyskaniem Pietrusa. Ani Philly, ani Bostonowie z reguły pozycje rzutowe nie przychodziły zbyt łatwo (za wyjątkiem posczególnych 2-3 meczów).

Generalnie, takie nasunęły mi się spostrzeżenia po tych 13 meczach PO. Mankamentów jest mnóstwo, jednak realnie patrząc, nie wydaje mi się, abyśmy z Cavs stali na straconej pozycji. Z tą drużyną zawsze grało nam się nieźle. Faktem jest, że LeBron jest w niesamowitej formie, ale... Cavs mają również mnóstwo braków, które łata James. U nas próbuje łatać to Turek, ale z całym szacunkiem dla niego, to do LeBrona trochę mu brakuje . Jednak jako cała drużyna mamy więcej do zaoferowania, pytanie tylko, kto zatrzyma James'a...



konsul - Wt maja 19, 2009 9:15 am

Ja to widzę jednak trochę inaczej. Charakter pokazał Turek, który wart jest jednak dużych pieniążków. To on, a nie Lewis, brał sprawę w swoje ręce. Lewis znikał.

Mówisz o jednym meczu gdzie Turek faktycznie miał dzień i wzioł sprawy w własne ręce. I od razu jest wart dużej kasy. Super że akurat mu wyszedł mecz tak ważny. Natomiast z Phila zajmował tylko miejsce na parkiecie. Z bostnem zagrał 3 dobre mecze na 7.

Lewis zniknoł. to kiedy zdobywał te ponad 20 pkt/mecz. Nie jest szkuką że wyjdzie ci jeden czy dwa mecze ale dostarczaj pkt przez całe PO. Dużo można każdemu zarzucić tak jak i Lewisowi ale chwalić Turka po 4 (może 5) meczach w PO (na 13 meczy) i twierdzić że jest warty dużej kasy....

Mam nadzieje że Kebab się przełamał i teraz bedzie miał tych lepszych meczy więcej niż gorszych.



tomaszan - Wt maja 19, 2009 10:13 am

Mówisz o jednym meczu gdzie Turek faktycznie miał dzień i wzioł sprawy w własne ręce. I od razu jest wart dużej kasy. Super że akurat mu wyszedł mecz tak ważny. Natomiast z Phila zajmował tylko miejsce na parkiecie. Z bostnem zagrał 3 dobre mecze na 7.
Lewis zniknoł. to kiedy zdobywał te ponad 20 pkt/mecz. Nie jest szkuką że wyjdzie ci jeden czy dwa mecze ale dostarczaj pkt przez całe PO. Dużo można każdemu zarzucić tak jak i Lewisowi ale chwalić Turka po 4 (może 5) meczach w PO (na 13 meczy) i twierdzić że jest warty dużej kasy....


Widzisz, inaczej pojmujemy liderowanie. Oczywistym jest, że Turek w PO nie szaleje. Jednak w liderowaniu chodzi o coś innego. Lewis pyka te swoje pod 20 pkt, tylko że wtedy, gdy wszystko drużynie idzie, z łatwych pozycji. Akcje Turka w tych trzech dobrych meczach były wtedy, gdy trzeba, a więc, gdy całej drużynie nie szło. I nie chodzi tylko o to, że kiedy trzeba trafił za 3 pkt, nawet jak mu wcześniej nie szło, ale potrafił znaleźć partnera, rozciągnąć obronę, coś pomyśleć. Turek nie jest megagwiazdą i nigdy nie będzie i ma wiele rzeczy, które mnie denerwują (przede wszystkim to, że czasem pcha się na siłę), ale ma w sobie coś, co go predystynuje do tego, by być liderem. Takim nie będzie Howard, bo to nie ta pozycja, nie będzie nigdy Lewis (chyba co do tego nikt nie ma wątpliwości ), bo on trafia przede wszystkim wtedy, gdy gra drużyna i to najczęsciej w pierwszej połowie meczu, nie będzie wreszcie Nelson, bo to nie te warunki fizyczne. Turek natomiast potrafi w czwartych kwartach pociągnąć drużynę. Jasne, że czasem (jak dla mnie zdecydowanie za często) mu to nie wychodzi, ale nie chowa się za plecami (jak Lewis) i jest w stanie trafić kiedy trzeba. Bez takiego zawodnika, który nawet 2-3 mecze przejdzie obok, Magic by tracili wiele. Jordanowi i James'owi (oczywiście zachowując proporcje) również zdarzało się (zdarza się), że znikali (znika) na całe partie meczu. Ale jak przychodzi money time, to wtedy jest to czas liderów. Tego zabrakło Celtom, bo gdy już dochodzili Magic zabrakło im zawodnika, który by drużynę jeszcze pociągnął. Turek potrafi przytrzymać piłkę, przyśpieszyć, rzucić i trafić, kiedy trzeba. U Lewisa tego nie zauważyłem przez cały sezon, nie tylko w PO (mimo że gra, powiedzmy, poprawnie), a Turek się nie boi, nie znika w najważniejszych fragmentach meczów i o to właśnie chodzi. Tylko mam wątpliwości, czy taka chimeryczna gra Turka wystarczy na Cavs. Bo Turek w formie jest w stanie wygrać nam każdy mecz (Lewis jak dotąd takiego czegoś nie pokazał), ale jak nie będzie prawdziwym liderem (a innego kandydata na to "stanowisko" nie widzę), to nie widzę większych szans w finale konferencji, nawet jak Lewis będzie pykał te swoje 20 pkt . Jeżeli jednak Howard zamknie deskę podkoszowym Cavs, Lewis pyknie te swoje 20 pkt/mecz, ale przede wszystkim Turek będzie prawdziwym liderem, jak to zdarzyło mu się w meczach z Bostonem, to nawet przy świetnej grze James'a wejdziemy do finału. Takie są moje odczucia.



konsul - Wt maja 19, 2009 10:44 am

Widzisz, inaczej pojmujemy liderowanie. Oczywistym jest, że Turek w PO nie szaleje. Jednak w liderowaniu chodzi o coś innego. Lewis pyka te swoje pod 20 pkt, tylko że wtedy, gdy wszystko drużynie idzie, z łatwych pozycji....

zgadzam się z Tobą w 100% ale tych meczy w których możemy na niego liczyć w 4 kwarcie jest coraz coraz mniej. Ma gość odwage żeby brać ciężar na siebie i za to należy mu się plus.

Przecież ostatnio jest bez formy (chociaż ostatni mecz i troche lepsze mecze w serii z bostonem) i widać było że nie daje rady w całym meczu łącznie z 4 kwartami.

Jeżeli w PO będzie grał na wyższym poziomie niż w serii z Bostonem tzn będzie miał więcej tych lepszych meczy to dałbym mu nawet te 8-9 baniek na 3 lata, ale jeżeli ma grać tak jak z Phila to nie ma sensu podpisywać wogóle z nim kontraktu.
Tylko kto potem będzie brał na siebie odpowiedzialność? może ktoś się zrodzi, może Lee? może Nelson jak wróci? Może ściągnąć jakiegoś grajka zamiast Turka? Nie wiem ale jak powtórzy mu się z Cavs taka seria jak z Phila to niech sie Turek goni.



PH#1 - Wt maja 19, 2009 5:12 pm


Tylko kto potem będzie brał na siebie odpowiedzialność? może ktoś się zrodzi, może Lee? może Nelson jak wróci? Może ściągnąć jakiegoś grajka zamiast Turka? Nie wiem ale jak powtórzy mu się z Cavs taka seria jak z Phila to niech sie Turek goni.


No właśnie pomijasz tutaj tomaszan ważną rzecz czyli to że to jednak turek może liczyć na ogromne zaufanie u stana w końcówkach to on właśnie jest kreowany na lidera może robić z piłką praktycznie wszystko... mnie zastanawia co by było gdyby turka nie było w końcówce bądź w całym meczu chociażby 1 w PO...kto wtedy próbowałby kreować decydujące akcje kto brałby na siebie odpowiedzialność... bo pietrus z bostonem grał na miare oczekiwań a zarzucanie mu tego że ma przestoje przy jednoczesnym chwaleniu turka za liderowanie gdy on miewał okresy durnej nieudolnej gry jeszcze bardziej szkodliwej niż ta mikaela chyba jeszcze bardziej z racji tego że jest starterem i playmakerem jest dziwne.Lee z phila pokazywał się z zajebistej strony a z bostonem gorzej ale nie oszukujmny się ta maska napewno mu nie ułatwia i zagrał w niej dopiero 4 mecze... a warto tez pamiętać że jest on 5 opcja wśród staretrów alston jest wyżej chociażby z tego względu że ma częściej gałe w rękach i może z nią znacznie więcej zrobić niż lee... a biorąc pod uwagę gre lee przeciw sixers ja bym mu dał osobiście kredyt zaufania na następny sezon... turka bym chyba jednak puścił z 2 powodów: 1 kasa i obawa przed "wpierdoleniem sie" w kolejny zły kontrakt a drugi to odciażenie lewisa z obowiązku bycia fałszywym Pfem... jego miejsce jest na dystansie i tam bedzie sie sprawdzał najlepiej a do pomocy dla howarda pod kosz trzeba kogos znalesc.

zakrecilem sie sam w tym co chcialem przekazac wiec krotko chodzilo mi glownie o to ze turek bedac w posiadaniu pilki nie daje szans innym na step up w ważnych momentach.