master - So maja 03, 2008 10:56 pm
Pierwszy mecz za pół godziny, a nawet tematu nie ma. Dziwne, bo fanów Orlando troche tu mamy.
Rozpisywać się nie mam zamiaru, bo nie mam czasu. Pistons w sześciu.
Albo dobra, krótko.
Pistons wygrają serię, bo nie mają wyjścia. Trochę naciagane i banalne, ale to ostatnia chyba już szansa tej drużyny. Sypią się z roku na rok, ich gra traci na wartosci. Po prostu muszą, jeżeli chcą jeszcze w tym składzie zdobyć misia. Jak nie teraz, to wcale.
To jeszcze nie czas Orlando. A konkretnie Dwight ma jeszcze czas. Nie wiem czy będzie rządził pod koszami, szczególnie w ataku, gdzie tak naprawde warsztat ma jeszcze dośc surowy, a stanie naprzeciw Sheeda. Zresztą ich gra w PO to generalnie zagadka, narazie pokonali Raptors, a pokonac Raptors to żaden wyczyn. Zreszta, nie chce pisać o Orlando, to już domena pary osób na tym forum a mnie niespecjalnie interesują.
Ktoś może powiedzieć, że Pistons meczyli sie z Sixers. Poprawka, nie męczyli się. Gdybaniem jest, na ile ich zlekcewazyli a na ile są słabi. Ja się przychylam raczej do tej pierwszej opcji, bo generalnie gdy Pistons grali swoje, Sixers nie mieli nic do powiedzenia. Teraz raczej nie będzie to miało miejsca, w końcu grają z trzecią druzyną Wschodu, to już ECSF i doświadczeni Pistons zdają sobie z tego sprawe.
Jmy - N maja 04, 2008 12:35 am
Ja ogladam, nie wiem pozostali. Bardzo ciekawie to sie wszytko tutaj prezentuje. Cos czuje, ze moga zastosowac hackahoward, jesli mecz bedzie na styku w koncowce...
edit. Ale druga polowe zdominowali Pistons. Malo strat, dobra egzekucja w ataku, twarda obrona.
Gortat 12 minut az pogral, wg mnie cos malo aktywny jest zarowno w ataku jak i w obronie (bardziej natom iast jak jest na nim kamera, raz w tej szatni wiedzail, ze filmowali to wstal i sie specjalnie obrocil zebysmy go zabaczyli, pod pozorem, ze tam cos niby w rogu ciekawego bylo, potem jak te lawke pokazali, to najpierw byl pochylony i sie podpieral, a jak kamera na niego przeszla, to zaraz sie wyprostowal... heh)
Ale co do aktywnosci. Wiecej niech do zbiorek skacze, odwazniej. W ataku nawet to tak, duzo tych zaslon stawia. Ale niech wiecej do ofensywnych zbiorek skacze. Agresywniej. Nawet jak wie, ze nie zbierze, nic nie zaszkodzi pokazac, troche zaangazowania. Slyszysz Gortat!!! A kto wie, moze tu zagloda, albo pod nickiem MarcinG sie ukrywa - rzeczywiscie taki sie tutaj na forum zarejestrowal.
Ma wielka szanse, nie wiem czym przekonal do siebie trenerow, moze duzo daje z siebie na treningach. Bo nie codziennie sie slyszy, ze bialy (jak sciana) gortat zastepuje czarnego foyla, ktory gral przez wszytkie 82 mecze rs, w dodatku 10 minut na mecz (2p, 2.5 zb) w wysjciowym skladzie jako zmiennik Howarda. Wiadomo, ze on nie chce jakis glupich bledow popelniac (Marcin) ale wiecej ich popelnia strajac sie ich nie popelniac, niz gdyby po prostu gral energicznie.
Nie wiem jak dlugo bedzie mu dane w tej roli wystepowac, ale wszytko wskazuje na to, ze Magic beda chcieli go przytrzymac, a Foylea moze wywala. Oby, i tak jak mowie, wiecej aktywnosci, energii i agresywnosci. Fajny blok na Billupsie i dunk w kontrze. To jest wlasnie to o czym mowie. Dobra zbiorka w obronie, w konsekwencji szybki atak, i dunk. Atak sie zaczyna dobra obrona. Cchcialbym widziec takiego Gortata przez cale 10 minut na boisku.
Fokcik - N maja 04, 2008 10:09 am
Tego sie obawialem ! Howard calkiem slabo przy obrosnie Pistons, ale tutaj akurat sie nie martwie bo jestem przekonany ze bedzie mial kolejne znakomite mecze w tej serii. Problem tkwi w tym ze zawodnicy Magic WIEDZĄ z kim graja, co to za druzyna, co juz osiagnela, jakie maja serce do gry i na co ich stac. W psychice to siedzi i tego nie jest latwo przeskoczyc, ale traktujmy 1 mecz jako rozgrzewke....
Pistons wygrają serię, bo nie mają wyjścia. Trochę naciagane i banalne, ale to ostatnia chyba już szansa tej drużyny. Sypią się z roku na rok, ich gra traci na wartosci. Po prostu muszą, jeżeli chcą jeszcze w tym składzie zdobyć misia. Jak nie teraz, to wcale.
Gierap - N maja 04, 2008 10:24 am
Gortat 12 minut az pogral, wg mnie cos malo aktywny jest zarowno w ataku jak i w obronie (bardziej natom iast jak jest na nim kamera, raz w tej szatni wiedzail, ze filmowali to wstal i sie specjalnie obrocil zebysmy go zabaczyli, pod pozorem, ze tam cos niby w rogu ciekawego bylo, potem jak te lawke pokazali, to najpierw byl pochylony i sie podpieral, a jak kamera na niego przeszla, to zaraz sie wyprostowal... heh)
Ale co do aktywnosci. Wiecej niech do zbiorek skacze, odwazniej. W ataku nawet to tak, duzo tych zaslon stawia. Ale niech wiecej do ofensywnych zbiorek skacze. Agresywniej. Nawet jak wie, ze nie zbierze, nic nie zaszkodzi pokazac, troche zaangazowania. Slyszysz Gortat!!! A kto wie, moze tu zagloda, albo pod nickiem MarcinG sie ukrywa - rzeczywiscie taki sie tutaj na forum zarejestrowal.
Ma wielka szanse, nie wiem czym przekonal do siebie trenerow, moze duzo daje z siebie na treningach. Bo nie codziennie sie slyszy, ze bialy (jak sciana) gortat zastepuje czarnego foyla, ktory gral przez wszytkie 82 mecze rs, w dodatku 10 minut na mecz (2p, 2.5 zb) w wysjciowym skladzie jako zmiennik Howarda. Wiadomo, ze on nie chce jakis glupich bledow popelniac (Marcin) ale wiecej ich popelnia strajac sie ich nie popelniac, niz gdyby po prostu gral energicznie.
Nie wiem jak dlugo bedzie mu dane w tej roli wystepowac, ale wszytko wskazuje na to, ze Magic beda chcieli go przytrzymac, a Foylea moze wywala. Oby, i tak jak mowie, wiecej aktywnosci, energii i agresywnosci. Fajny blok na Billupsie i dunk w kontrze. To jest wlasnie to o czym mowie. Dobra zbiorka w obronie, w konsekwencji szybki atak, i dunk. Atak sie zaczyna dobra obrona. Cchcialbym widziec takiego Gortata przez cale 10 minut na boisku.
Też oglądałem i podobne spostrzeżenia mam z tym, że jednak trochę bym bronił Marcina
Co do aktywności, faktycznie jakoś mało energicznie skacze do zbiórek, bardziej czeka aż mu w ręce wpadnie piłka a to ciężko nazwać zaangażowaniem ale z drugiej strony, chłopak prawie nie grał w RS, a tu go rzucają od razu na głęboką wodę, jak dla mnie to widziałem, że był nieco zagubiony, grał to co pewnie zawsze na treningach gra i nie podejmuje żadnego ryzyka.
A jeżeli chodzi o atak no cóż dużo zasłon i nic ponadto, ale to nie jego wina, widać że koledzy nie szukają go w ataku, tak patrzyłem i zastanawiałem się kiedy Marcin dostanie podanie, bo jakoś nikt się do tego nie kwapił, a gdy tylko Howard wszedł od razu pass do niego na starcie, no i mamy wyjaśnione dlaczego Gortat wygląda słabo w ataku.
Sam mecz ciekawe się oglądało, chociaż chyba za szybko uwierzyłem, że Orlando może to wygrać i w drugiej połowie się rozczarowałem bo Detroit zaczęli grać tak jak się by od nich mogło wymagać No i chyba też dostrzegli, że hack-howard ma szansę wypalić, zwłaszcza,że ani Lewis ani Turkoglu nie będą grali blisko kosza i zostaje tylko on.
Tak czy inaczej może to być ciekawa seria z jakby nie patrzeć polskim akcentem
Jiwol - N maja 04, 2008 11:54 am
To co Magic pokazali w drugiej połowie, to żenada. Nawet nie chodzi o Pistons, bo ci nic wielkiego wszak nie pokazali. Magic po prostu pękli psychicznie. Jak już im odjechali na 7-8 punktów, można było zakładać w ciemno, że jest po meczu. Trudno nawet kogokolwiek wyróżnić. Chyba że in minus - tu faworytem jest Evans. Nelson grał nieźle, ale zgubił gdzieś rzut z dystansu (i półdystansu w sumie też, tylko wchodził pod kosz). SKRZYDŁOWI - GDZIE TE CHOLERNE TRÓJKI? Przez cały sezon grają swoje, a w PO nagle zapominają, jak trafiać za 3? No i te wolne - jak można tak je pudłować??? Typowałem 4-2 dla Pistons. Realist in me...
jingles - Pn maja 05, 2008 10:44 am
Szkoda ze taki beznadziejny wynik w tym pierwszy meczu nam zafundowali. Mam tylko nadzieje ze ten mecz nie ustawi calej serii, ze nasi sie nie zdoluja.
Nie wiem co sie z tymi trojkami stalo w PO, poza pierwszym meczem z Raps marniutko to wyglada. Coz, oby w drugim meczu bylo lepiej, jesli uda mi sie go obejrzec to moze jutro napisze cos wiecej
bogans - Wt maja 06, 2008 9:18 am
2-0... ciekawie nie jest ale przed nami dwa mecze u siebie i wypadaloby je wygrac
Lucc - Wt maja 06, 2008 9:45 am
No dzisiaj już o niebo lepiej żeście zagrali ... Do serca wzięli sobie chyba wasze słowa i nawalali zza łuku ile wlezie Ale tym razem to nie wystarczyło ... Nawet jeśli przegracie (czego wam nie życzę naturalnie ) to i tak pocieszać się będzie można tym, że Pistons się starzeją i niewiele czasu minie, a podocodzą nudny do bólu Hamilton, wygłodzony Prince i pajacowaty Shit, a na ich miejsce wejdę gracze pokroju Maxiell'a
Kily - Wt maja 06, 2008 2:04 pm
Sędziowie troszkę przegięli w akcji na koniec 3 kwarty. Nie wiem dokładnie ile zajęła Pistonsom ta ostatnia akcja, ale tak mierząc stoperem to wychodziło mi ok. 5,5 sekundy. Na wykonanie tej akcji mieli 5,1 sekundy, więc ten rzut na pewno nie powinien zostać uznany. Trudno powiedzieć na ile to zmieniłoby końcowy wynik, ale zważywszy na bardzo wyrównaną końcówkę ten błąd sędziów mógł być na wagę złota dla Pistonsów. Szkoda, że tak to się skończyło, ale ten mecz pokazał, że Magic wcale nie muszą się kłaść przed rywalami i u siebie mogą powrócić do gry w tej serii. GO MAGIC!
Jiwol - Wt maja 06, 2008 3:24 pm
Sędziowie troszkę przegięli w akcji na koniec 3 kwarty. Nie wiem dokładnie ile zajęła Pistonsom ta ostatnia akcja, ale tak mierząc stoperem to wychodziło mi ok. 5,5 sekundy. Na wykonanie tej akcji mieli 5,1 sekundy, więc ten rzut na pewno nie powinien zostać uznany. Trudno powiedzieć na ile to zmieniłoby końcowy wynik, ale zważywszy na bardzo wyrównaną końcówkę ten błąd sędziów mógł być na wagę złota dla Pistonsów. Szkoda, że tak to się skończyło, ale ten mecz pokazał, że Magic wcale nie muszą się kłaść przed rywalami i u siebie mogą powrócić do gry w tej serii. GO MAGIC!
Nie tylko to, ale też akcja pod koniec meczu, kiedy odgwizdali faul na Doolingu za to, że Hamilton potknął się o własne nogi. A co do czasu na akcję - TNT wyliczyli precyzyjnie. To było 5,22 sek. Zatem o 0,12 sek. za późno. Tymczasem po akcji Billupsa Magic dostali jeszcze łaskawie pół sekundy. Bzdura jakaś. Nie można było po prostu cofnąć akcji i jeszcze raz rozegrać te 5,1 sek???
Ale mniejsza o to. Magic trochę są sami sobie winni. Straty w wykonaniu Lewisa i Hedo wołały o pomstę do nieba. Świetny mecz Nelsona. Dwight o niebo lepiej niż w pierwszym meczu, ale też prześladowały go głupie straty.
SVG schodząc z boiska podsumował mecz w dwóch słowach: "fucking bullshit".
Teraz 2 mecze w Orlando. Typuję 2-2 przed powrotem do Palace of Auburn Hills.
master - Wt maja 06, 2008 3:54 pm
Nie tylko to, ale też akcja pod koniec meczu, kiedy odgwizdali faul na Doolingu za to, że Hamilton potknął się o własne nogi. A co do czasu na akcję - TNT wyliczyli precyzyjnie. To było 5,22 sek. Zatem o 0,12 sek. za późno. Tymczasem po akcji Billupsa Magic dostali jeszcze łaskawie pół sekundy. Bzdura jakaś. Nie można było po prostu cofnąć akcji i jeszcze raz rozegrać te 5,1 sek???
Dokładnie, o 0,12 za późno, a jako ze nie korzysta się w 3-ciej kwarcie z powtórek video i popsuł się zegar, mozna wybaczyć sędziom ten bład (tym bardziej że uważam, ze nie wpłyneło to jakoś niesamowice na wynik spotkania i troche to rozdmuchane). Te pół sekundy dla Magic to chyba taka premia na pocieszenie .
jingles - Wt maja 06, 2008 5:03 pm
Ehhh szkoda wielka, bylo tak blisko... Teraz musimy wygrac oba mecze u siebie bo w przeciwnym razie patrzac realnie mozemy planowac wakacje... Ale mysle ze te dwa zwyciestwa u nas sa realne, a po nich rozpedzeni Magic rozniosa Tloki u nich w domu Marzy mi sie taki scenariusz
Jiwol - Wt maja 06, 2008 9:01 pm
Dokładnie, o 0,12 za późno, a jako ze nie korzysta się w 3-ciej kwarcie z powtórek video i popsuł się zegar, mozna wybaczyć sędziom ten bład (tym bardziej że uważam, ze nie wpłyneło to jakoś niesamowice na wynik spotkania i troche to rozdmuchane). Te pół sekundy dla Magic to chyba taka premia na pocieszenie .
danp - Śr maja 07, 2008 3:30 am
Dokladnie podpisuje sie pod tym co napisal przedmowca, ta skandaliczna decyzja sedziowska miala ogromny wplyw na koncowy rezultat i przebieg 4 kwarty (szczegolnie jej ostatnich minut). Wtedy Magic zamiast uciekac musieli godznic (brakowalo m.in. tych 3 pkt) i musieli faulowac. Oczywiscie teraz mozna sobie gdybac, nie zmienia to faktu ze nic tu nie zostalo rozdmuchane, ja bym powiedzial ze wlasnie za malo sie jeszcze mowi o takich wpadkach sedziowsko-organizacyjnych ktore maja ogromny wplyw na przebieg meczow/serii w PO. Wstyd NBA, nie pierwszy i nie ostatni raz...
master - Śr maja 07, 2008 5:08 am
Ale z czym mieli niby to Magic uciekać, jak trafili o ile dobrze patrze w czwartej kwarcie 3 rzuty z gry! To też wina tej decyzji? Dajcie spokój, a już wogóle nie rozumiem "matematycznego" podejscia do sprawy, że "potem zabrakło im tych punktów". Mecz był na styku, zagraliby lepiej czwartą kwartę, to by wygrali. Ja rozumiem, gdyby taka sytuacja miała miejsce pod koniec czwartej kwarty (już nie w samej końcówce, ogólnie pod koniec), ale Magic mieli dwanaście minut na utrzymanie korzystnego wyniku. Nie utrzymali i wątpie, żeby z taka grą w czwartej kwarcie wygrali nawet bez błędu sędziowskiego.
A z tą nienawiścią to ROTFL, sędziowie się pomylili, a kolega na Pistons psioczy
Fokcik - Śr maja 07, 2008 8:50 am
Sedziowie swoimi bledami nie przekreslili szans Magic, ale niewatpliwie ja zmiejszyli (odrobine). To mogla byc przewaga psychoiczna Pistons ktorzy schodzac z boiska z 3 kwarty prowadzili... Ale pozniej sie wszystko wyrownalo i wygral lepszy. Szkoda tylko ze sedziowie popelniaja bledy, a w PO boli to o wiele bardziej !
Howard nareszcie zagral swoje... W 2 nastepnych spotkaniach musi rowniez tak grac, aby jego druzyna miala szanse na final konferencji. A niestety latwo nie bedzie...
Jiwol - Śr maja 07, 2008 10:32 am
Ale z czym mieli niby to Magic uciekać, jak trafili o ile dobrze patrze w czwartej kwarcie 3 rzuty z gry! To też wina tej decyzji? Dajcie spokój, a już wogóle nie rozumiem "matematycznego" podejscia do sprawy, że "potem zabrakło im tych punktów". Mecz był na styku, zagraliby lepiej czwartą kwartę, to by wygrali. Ja rozumiem, gdyby taka sytuacja miała miejsce pod koniec czwartej kwarty (już nie w samej końcówce, ogólnie pod koniec), ale Magic mieli dwanaście minut na utrzymanie korzystnego wyniku. Nie utrzymali i wątpie, żeby z taka grą w czwartej kwarcie wygrali nawet bez błędu sędziowskiego.
A z tą nienawiścią to ROTFL, sędziowie się pomylili, a kolega na Pistons psioczy
A powiedz mi, ile razy z gry trafili w ostatnich minutach Pistons? To nie argument. I podejście do sprawy nie jest "matematyczne", bo tak patrząc, to Magic i tak przegraliby, tylko że 4 punktami zamiast 7. Piszesz, że gdyby Magic lepiej zagrali IV kwartę, to by wygrali. Ale odwróć sytuację - gdyby Pistons nie dostali za darmo trzech punktów, to czy Magic musieliby "zagrać lepiej"? I nie, Magic nie mieli "dwanaście minut na utrzymanie korzystnego wyniku", bo dzięki trójce Billupsa to Pistons wychodzili na ostatnią kwartę z przewagą. W pewnym momencie Magic prowadzili w IV kwarcie 4 punktami. Nie uważasz, że jeśli byłoby to 7 punktów, to Pistons mieliby mniejszą wiarę w zwycięstwo? Sytuacja późniejsza - nie uważasz, że zespół, który musi (jak Magic) odrabiać dwa punkty straty, zamiast bronić jednopunktowej przewagi, jest pod większą presją? Wiele z błędów Magic w końcówce wynikało z nerwowości spowodowanej przewagą Pistons - gdyby było odwrotnie, czuliby się pewniej i to Pistons musieliby faulować. Dalej - sytuacja z "faulem" Doolinga przy zatrzymanym zegarze. Dwa darmowe punkty dla Pistons i już było po meczu. Powtórki wyraźnie pokazują, że Hamilton sam się przewrócił.
No i co to w ogóle za argument, że sytuacja z trójką Billupsa nie miała miejsca w końcówce, więc nic się nie stało? Jeśli znasz angielski, to przytoczę Ci pewną analogię z jednego z zagranicznych forów:
Take this analogy:
You and I are running a marathon. About 3/4 of the way through we're neck and neck, so I decide to punch you in the jaw. You fall down, whimper a little, but you get back up and start running again. I narrowly edge you out at the finish line beating you by 6 seconds.
We could say that if you had given more effort early on you wouldn't have been next to me and I wouldn't have punched you in the jaw. Or we can say that if you had put in more effort after you picked yourself up off the ground you could have caught up to me and beat me instead of losing by 6 seconds.
Or, we could say that punching you in the jaw wasn't fair, and that had I not punched you in the jaw, there's a damn good chance you wouldn't have lost by 6 seconds.
master - Śr maja 07, 2008 12:25 pm
Ale odwróć sytuację - gdyby Pistons nie dostali za darmo trzech punktów, to czy Magic musieliby "zagrać lepiej"?
Tak, bo z taką grą i tak by przegrali
I nie, Magic nie mieli "dwanaście minut na utrzymanie korzystnego wyniku", bo dzięki trójce Billupsa to Pistons wychodzili na ostatnią kwartę z przewagą.
Sorry za błąd, sam nie wiem skad mi sie to wzięło.
Nie uważasz, że jeśli byłoby to 7 punktów, to Pistons mieliby mniejszą wiarę w zwycięstwo?
?! W jakim Ty swiecie zyjesz? Uważasz ze te 3 punkty ogrywałayby dla Pistons aż taką role jezeli chodzi o wiarę w zwycięstwo?
Sytuacja późniejsza - nie uważasz, że zespół, który musi (jak Magic) odrabiać dwa punkty straty, zamiast bronić jednopunktowej przewagi, jest pod większą presją?
Czlowieku, ale co Ty bredzisz?! Z taką grą i tak by jej nie utrzymali, a presja jest taka sama tak czy siak, bo emcz jest na styku i dwa punkty to żadna przewaga.Poza tym to Magic są sobie winni, że mieli przewagę 4 punktów i przegrali. Najpierw wypisujesz mi tu jakies pierdoły uważając to za argumenty, że jak to fajnie prowadzić 1 punktem zamiast przegrywać dwoma i na odwrót dla przeciwnikow, a teraz nagle się okazuje, ze Magic przewagi czterech nie potrafili utrzymać. No i gdzie ta mniejsza presja Magic i większa Pistons?
Co do analogii, to ktoś zapomniał dodać, że pod koniec biegniesz wolniej to raz. Dwa, analogia jest naiwna, bo identyczną sytuację mozna byłoby zastosować jakby rzecz działa sie w pierwszej kwarcie i na to samo by wychodziło.
Jiwol - Śr maja 07, 2008 2:08 pm
Czlowieku, ale co Ty bredzisz?! Z taką grą i tak by jej nie utrzymali, a presja jest taka sama tak czy siak, bo emcz jest na styku i dwa punkty to żadna przewaga.
Jiwol - Śr maja 07, 2008 2:11 pm
A jeśli ja Cię nie przekonuję, to może przekona Cię pan, który parę minut w swoim życiu na parkiecie spędził:
The Detroit Free Press -
TNT analyst Charles Barkley believes that the Magic were cheated on Monday night when officials decided to count a three-pointer by Chauncey Billups that the league admitted on Tuesday should not have counted, according to The Detroit Free Press.
"(The Magic) just got cheated. It turned out to be a big play in the game, thatâs what disappoints me the most. Thatâs just bad," Barkley said on a TNT telecast of Detroit's Game Two win.
"They shouldâve started the play over. If they didnât know (the time), they shouldâve started over because Orlando got screwed in that situation. I know (the Pistons) didnât try to do it but they shouldâve taken (the ball) out and started over," Barkley added.
master - Śr maja 07, 2008 2:23 pm
A grała kiedyś dziewczynka w koszykówkę?
Jak Ciebie jeszcze chłopczyku na swiecie nie było.
Czyli jednak zgadzasz się z tym, że nie tylko w końcówce te trzy punkty byłyby istotne.
Czytanie ze zrozumieniem nawet nie marne.
Poza tym nie odpowiedziałeś mi na prostą rzecz: Skoro Magic nie potrafili utrzymac 4-ro punktowej przewagi, to skąd wogole twierdzenie, ze utrzymaliby tą dwu punktową? Z tą sytuacją czy bez niej, Magic i tak byli w 4-tej kwarcie gorsi i i tak by przegrali. Trzymajmy się faktów, a nie gdybania.
Jiwol - Śr maja 07, 2008 3:01 pm
Poza tym nie odpowiedziałeś mi na prostą rzecz
a Ty nie odpowiedziałeś Charlesowi.
Skoro Magic nie potrafili utrzymac 4-ro punktowej przewagi, to skąd wogole twierdzenie, ze utrzymaliby tą dwu punktową? Z tą sytuacją czy bez niej, Magic i tak byli w 4-tej kwarcie gorsi i i tak by przegrali. Trzymajmy się faktów, a nie gdybania.
Trzymajmy się faktów, a nie gdybania. Magic zostali wydymani - i to jest jedyny fakt w naszej dyskusji.
master - Śr maja 07, 2008 6:31 pm
a Ty nie odpowiedziałeś Charlesowi.
Bo ja z Charlesem nie dyskutuje to raz, dwa nie jest tu napisane nic odkrywczego, trzy Charles nie jest wyrocznią.
Trzymajmy się faktów, a nie gdybania. Magic zostali wydymani - i to jest jedyny fakt w naszej dyskusji.
Spodziewałem się takiej odpowiedzi, więc spiesze z wyjaśnieniem. Dla pewnego uproszczenia i odcinania się od gdybania wskazuje czwartą kwartę w tej postaci jaka była i niestety, ale dla Orlando była zła i przy takiej samej grze mecz by przegrali. Po prostu.
Ponawiam pytanie: Skoro nie potrafili obronić cztero punktowej przewagi, dlaczego ta dwu punktowa miałaby byc taka wazna? I kto tu zawinił jak nie sami Magic? Przeciez ja moge równie dobrze napisac, ze o wiele łatwiej broni sie cztero punktowej przewagi niż dwu. Orlando gdyby utrzymało jeszcze większą przewagę w krótszym czasie niż ta po tej całej sytuacji, nie musieliby gonić tylko uciekać jak napisał Danp (że pozwole sobie troche na swoją korzysc obrócić jego słowa ).
Jiwol - Śr maja 07, 2008 6:41 pm
Dla pewnego uproszczenia i odcinania się od gdybania wskazuje czwartą kwartę w tej postaci jaka była i niestety, ale dla Orlando była zła i przy takiej samej grze mecz by przegrali
master - Śr maja 07, 2008 6:57 pm
ło Boże...
To jest odcięcie się od gdybania, tak?
Tak, tylko wymaga pewnej elastyczności, której najwyraźniej nie posiadasz.
Sędziowie uznając trójkę Billupsa?
ROTFL, jak się ma zdarzenie z końca 3-ciej kwarty do tego, ze w czwartej Magic nie potrafili utrzymać jeszcze wyższego prowadzenia, niż odebrała im ta decyzja?
Bo byłaby w ostatnich dwóch minutach meczu. Osobiste, taktyka, faule, wiesz, takie rzeczy, których ewidentnie nie ogarniasz.
ROTFL2. Przecież Magic i tak mieli przewage już w czwartej kwarcie, już po całej aferze. Co ma do tego wcześniejsze zdarzenie?! Troche logiki, bo gdyby utrzymali prowadzenie z czwartej kwarty ( a więc po wydarzeniu i pisze to po raz kolejny, bo widze że masz pewne problemy z myśleniem), to osobiste, taktyka, faule nie wchodziłyby w grę.
Nie wiem czy da sie prościej. Twój tok rozumowania jest mniej wiecej taki:
Magic mieliby dwa punkty przewagi i 12 minut na utrzymanie tego wyniku >>>> Magic mają cztery punkty przewagi i są w lepszej sytuacji, bo krócej muszą go bronić.
A do tego wynika Ci z tego, że pomimo i tak większej przewagi w czwartej kwarcie nie zdołali jej utrzymać przez wczesniejsza sytuację.
No to brawo.
jingles - Śr maja 07, 2008 8:59 pm
Uuu widze ze tu calkiem ostra wymiana zdan nastapila Ja bym sie przychylil do czesci rzeczy ktore mowi i jeden i drugi z Was. Tak czy siak nie uda nam sie stwierdzic czy ta decyzja miala duzy wplyw na wynik czy nie i czy ten bylby inny gdyby decyzja byla inna. Ja mam tylko nadzieje ze wiecej takich baboli sedziowie nie popelnia i ze przepis o nieuzywaniu powtorek TV przed ostatnia kwarta sie zmieni. A jesli chodzi o faul Doolinga to sytuacji nie widzialem no ale dwa bledy w koncowce na nasza niekorzysc to troche lipa... No ale oby w Orlando bylo lepiej i obysmy zwyciezyli oba mecze i to tak pewnie zeby bledy sedziow w druga strone nie byly nam potrzebne Jedziemy ich :D:D
cieglo - Śr maja 07, 2008 9:22 pm
Tak sobie śledzę Waszą "dyskusję" i w sumie widzę rację i po stronie jednego i drugiego. Ale jedyne co można powiedzieć, to to, że trójka Billupsa była uznana niesłusznie i to jest fakt. Nigdy nie powinno było dojść do zaliczenia tych punktów i nigdy się nie dowiemy czy przeważyłoby to - w ostatecznym rachunku - szalę zwycięstwa na stronę Magic.
Więc w tym momencie albo ucinamy dyskusję i mówimy krótko, że Magic zostali oszukani albo wdajemy się w gdybania. Orlando (czysto hipotetycznie) mogło prowadzić nie 4 pkt. a siedmioma. Kto grał w kosza, wie, że większy komfort towarzyszy wyższemu prowadzeniu. Oczywiście także i w drugą stronę - spinka jest większa z drugiej strony, kiedy wie, że ma do odrobienia więcej. Zamiast przemyślanych akcji odpala się trójki, byle jak najszybciej zbliżyć się do przeciwnika i nie pozwolić na większy odskok. Czy to nierealne? Jeśli dopuszczamy gdybanie to i taki scenariusz należałoby uwzględnić. Kto dałby szanse Millerowi na wywalenie Knicksów z PO po niesamowitej końcówce, w której zdobył - ekhm - przypomnijcie mi (nie chce mi się odświeżać wiadomości) - ile punktów? Mówię o pamiętnym wydarzeniu sprzed lat.
Ja gdybać nie będę. W rywalizacji jestem zdecydowanie za Magic (och, co to byłby za finał z Lakersami ) ale nawet nie bacząc na to uważam, że sędzia wypaczył wynik meczu. Czy to wypaczenie było na tyle duże by pozbawić zwycięstwa Magic - nie wie nikt.
A co do Mastera - nie sądzę by był dziewczynką, ale i tych - szacując - 4 dyszek też bym mu nie przypiął
Jmy - Cz maja 08, 2008 12:40 am
Billups kontuzjowany a Nelson bierze na jego nieobecnosci advantage. Ja myslalem, ze Pistons zakonzca kwarte z jednocyfrowa liczba punktow, ale udalo im sie dojsc do 16. Wciaz 14 punktowe prowadzenie Magic, bardzo dobry start.
Jiwol - Cz maja 08, 2008 1:11 am
Magic idą po zwycięstwo. To teraz będzie gadanie, że to dzięki kontuzji Billupsa, nie?
lorak - Cz maja 08, 2008 2:13 am
a co, może to nieprawda? przecież Billups by zatrzymał Hedo i Lewisa
PH#1 - Cz maja 08, 2008 5:45 am
a co, może to nieprawda? przecież Billups by zatrzymał Hedo i Lewisa
Co nie zmienia faktu że jest ich liderem i mówienie że jego brak nie ma wpływu na gre też jest błędne.
adamac2 - Cz maja 08, 2008 6:00 am
Piękne cyferki Ryśka dnia dzisiejszego:).
Teraz najważniejsze pytanie Czy Billups wróci w następnym meczu:)(jakieś wieści)? Jego nieobecność ułatwiła by lekko nam sprawę:)
Jmy - Cz maja 08, 2008 6:24 am
Bardzo mi sie podobala akcja w ktorej Gortat fakem zgubil spieszacego do obrony Sheeda (ktory z kolei zdobyl na nim punkty fade awayem) i wpakowal pile do kosza. Zdecydowanie widzailem u niego to o czym pisalem po meczu pierwszym. Wiecej skakania do zbiorek, nawet tych ktore sie wydawaly przegrane. I do blokow, przepychanki i energia. Dzieki, zes mnie przeczytal Marcin.
spabloo - Cz maja 08, 2008 7:37 am
Jak w PO 1996 i PO 1997 mieliśmy kontuzję za kontuzją to nikt się nad nami nie litował. Zresztą jak jeszcze spojrzeć na Hilla to dopełni nam się obraz pecha jaki mieliśmy przez kilkanaście lat istnienia organizacji. Więc jeśli tym razem pech dopadł przeciwników to ja na pewno nie będę z tego powodu płakał ani nawet komukolwiek współczuł. Zresztą wina w tym Nelsona niewielka. Billups odepchnął go delikatnie co dodatkowo przy przesuwaniu się na nogach spowodowało upadek. A czy zahaczył go przypadkiem czy specjalnie to już nie mnie oceniać. Jak będziemy wiedzieli czy uraz Billupsa jest poważny to się zaczniemy zastanawiać co dalej z tą serią. Nie ma co ukrywać, że z jego strony zawsze płynie dla Magic największe zagrożenie.
A jeszcze co do tej trójki w Game 2. Mnie zastanawia czemu jak zegar stał to sędziowie nie przerwali gry i nie cofnęli akcji zanim jeszcze cokolwiek się w niej wydarzyło? Tak chyba można zrobić. Mam nadzieję, że się NBA przed takim czymś zabezpieczy już w przyszłym sezonie, bo na pewno miało to wpływ na dalszy przebieg meczu. I nawet jeśli niewielki to miało. Ta sytuacja jest inna niż jakikolwiek faul, kroki itp. z tego względu, że można jej było uniknąć. W bardzo prosty sposób i bez krzywdy dla kogokolwiek.
kore - Cz maja 08, 2008 7:55 am
Jak w PO 1996 i PO 1997 mieliśmy kontuzję za kontuzją to nikt się nad nami nie litował. Zresztą jak jeszcze spojrzeć na Hilla to dopełni nam się obraz pecha jaki mieliśmy przez kilkanaście lat istnienia organizacji. Więc jeśli tym razem pech dopadł przeciwników to ja na pewno nie będę z tego powodu płakał ani nawet komukolwiek współczuł. Zresztą wina w tym Nelsona niewielka. Billups odepchnął go delikatnie co dodatkowo przy przesuwaniu się na nogach spowodowało upadek. A czy zahaczył go przypadkiem czy specjalnie to już nie mnie oceniać. Jak będziemy wiedzieli czy uraz Billupsa jest poważny to się zaczniemy zastanawiać co dalej z tą serią. Nie ma co ukrywać, że z jego strony zawsze płynie dla Magic największe zagrożenie.
A jeszcze co do tej trójki w Game 2. Mnie zastanawia czemu jak zegar stał to sędziowie nie przerwali gry i nie cofnęli akcji zanim jeszcze cokolwiek się w niej wydarzyło? Tak chyba można zrobić. Mam nadzieję, że się NBA przed takim czymś zabezpieczy już w przyszłym sezonie, bo na pewno miało to wpływ na dalszy przebieg meczu. I nawet jeśli niewielki to miało. Ta sytuacja jest inna niż jakikolwiek faul, kroki itp. z tego względu, że można jej było uniknąć. W bardzo prosty sposób i bez krzywdy dla kogokolwiek.
Powiedziales to co wszyscy mysla ale i tak zrobiles to bardzo delikatnie. Nie oszukujmy sie ze kazdy fan jakiejkowliek druzyny podswiadomie liczy na kontuzje czolowych graczy rywali i w przypadku takiego obrotu sprawy co by nie mowil, to sie bardzo cieszy. A teksty typu "chcialbym zeby ich pokonali gdy beda w pelni sil" to bujda i zwykla sciema. Wazny jest tylko win i cieszcie sie fani Magic ze Billups wypadl i zyczcie mu aby szybko nie wrocil. W tym nie ma nic zlego
PH#1 - Cz maja 08, 2008 8:44 am
A teksty typu "chcialbym zeby ich pokonali gdy beda w pelni sil" to bujda i zwykla sciema.
Nie od końca tak to jest.Te teksty i tak zawsze są pisane po meczu/serii wiec najcześciej gdy twoja drużyna wychodzi z tego zwycięsko.W tym przypadku op wiele bardziej cenił bym sobie wygranie zaciętego meczu z Billupsem niż łatwego bez niego.Ale w sytuacji gdybym miał możliwość do wyboru kontuzje billupsa albo porażke w ciemno biore kontuzje.
lorak - Cz maja 08, 2008 9:11 am
Co nie zmienia faktu że jest ich liderem i mówienie że jego brak nie ma wpływu na gre też jest błędne.
oczywiście, ale dziś, przy takiej dyspozycji Lewisa i później Hedo nawet z Billupsem przez 48 pistons nie byliby w stanie wygrać.
Powiedziales to co wszyscy mysla ale i tak zrobiles to bardzo delikatnie. Nie oszukujmy sie ze kazdy fan jakiejkowliek druzyny podswiadomie liczy na kontuzje czolowych graczy rywali i w przypadku takiego obrotu sprawy co by nie mowil, to sie bardzo cieszy. A teksty typu "chcialbym zeby ich pokonali gdy beda w pelni sil" to bujda i zwykla sciema. Wazny jest tylko win i cieszcie sie fani Magic ze Billups wypadl i zyczcie mu aby szybko nie wrocil. W tym nie ma nic zlego
nieprawda. nie powinieneś stosować własnej miary i mówić "każdy", bo jest wiele osób, które właśnie chcą aby obie strony zawsze były w pełni sił. raz dlatego, że w przeciwnym wypadku mecze nie stoją na najwyższym możliwym poziomie, a dwa, że zwycięstwo ze słabszym nie cieszy tak, jak z silnym.
Jiwol - Cz maja 08, 2008 10:10 am
Pistons grali bez Billupsa, a Magic bez Battie'ego i Cooka, więc siły dopiero teraz były wyrównane Zresztą Pistons i tak przegrywali 2:6, kiedy Billups wypadł, zatem Magic tylko zwiększyli przewagę Nie mogę się doczekać sobotniego meczu. Liczę na 2-2.
PH#1 - Cz maja 08, 2008 11:17 am
Pistons grali bez Billupsa, a Magic bez Battie'ego i Cooka, więc siły dopiero teraz były wyrównane Zresztą Pistons i tak przegrywali 2:6, kiedy Billups wypadł, zatem Magic tylko zwiększyli przewagę Nie mogę się doczekać sobotniego meczu. Liczę na 2-2.
A poza tym to miało miejsce w 1 kwarcie wiec nie mialo to wpływu na wynik... nie no żart.
Co mnie znów zaskakuje to Nelson.Tak Jameer Nelson gość który podobną grą z ławki wywalczył sobie transfer francisa i w pewnym sensie kontrakt( w połowie była to chyba jego gra jakoi zmiennika francisa a w połowie raczej brak innej opcji).Wszystko co się o nim mówiło przed PO praktycznie jest przez jego gre negowane.Miał nie dać rady przeciw Toronto a zrobił miłą niespodziankę.Nie było podstaw do tego żeby Billups go znów nie zdominował a jednak Nelson w tej serii istnieje i to całkiem nieźle.Nie wiem co się stało ale gra jak dla mnei o niebo lepiej niż w sezonie.Doszło mu chyba mobilizacji po krytyce sprzed play off a po serii z raptors pewności.Co by to nie było efety mi się podobają.
kore - Cz maja 08, 2008 1:08 pm
nieprawda. nie powinieneś stosować własnej miary i mówić "każdy", bo jest wiele osób, które właśnie chcą aby obie strony zawsze były w pełni sił. raz dlatego, że w przeciwnym wypadku mecze nie stoją na najwyższym możliwym poziomie, a dwa, że zwycięstwo ze słabszym nie cieszy tak, jak z silnym.
badboys2 - Cz maja 08, 2008 1:26 pm
wczoraj sprawdzalem jak to bylo rok temu. i chyba wywolalem wilka z lasu......
tylko ze wtedy pistons wygrywajac 3-0 sie odprezyli, i uszlo z nich powietrze. do konca po juz sienie odnalezli i cavsi pojechali ich 4-2.
w tym roku przy 2-0 w polfinale poczuli ze magic nic im nie zrobia i wyszla kontuzja billupsa.
nie wiem jak silna, ale bez niego, nawet prowadzac 2-1 nie sa w stanie wygrac tej serii. j ezeli zrobia to jakims cudem to nie wygraja finalow czy to z cavs czy z celtics. pozostaje czekac na diagnozy, ale dobrze to nie wygladalo i watpie zeby w tydzien go doprowadzili do zrdowia. to cos ciezszego chyba...
tak czy siak szkoda. nie awansowanie do finalow nba moze byc poczatkiem konca tej ekipy, choc to chyba nastepuje odkad z klubu odeszli brown i wallace......
Jiwol - Cz maja 08, 2008 1:27 pm
krótko mówiąc - to że ty tego Kore nie rozumiesz jest do zaakceptowania. ale nie wmawiaj innym, że coś sobie wymyślają tylko dlatego, że nie pasuje to do twojego postrzegania świata.
Van - Cz maja 08, 2008 2:12 pm
To dla mnie zwykle wymyslanie Nie wierze ze czlowiek ktory jest naprawde zagorzalym fanem jakiejs druzyny moglby miec takie podejscie ze "fajniej bedzie jak zagramy z kims silniejszym / w najmocniejszym zestawieniu bo zwyciestwo bedzie bardziej cieszyc".
wierz lub nie kore, ale ja na przykład mam dokładnie takie podejście. Rozumiem nie żałowanie rywala mającego kontuzje, zwłaszcza kiedy drużyna, której się kibicuje ich doświadczała, ale liczenie na kontuzje u rywali
Pokonanie Suns bez Nasha to nie byłoby to samo, podobnie jak Spurs bez Duncana, jeszcze jak kontuzja u rywala ułatwi zdobycie tytułu to nikt ci go nie odbierze, ale jeśli pozwoli tylko na przejście rundę czy dwie dalej to nic to nie daje. Lepiej przegrywać w pierwszej rundzie mając jasny obraz tego na co faktycznie drużynę stać niż przechodzić sobie do drugiej rundy czy nawet do finału pokonując słabszych rywali czy kontuzjowanych mając jakieś złudzenie, że jest się lepszym niż w rzeczywistości. Zwycięstwo zawsze bardziej cieszy kiedy pokonujesz silnego rywala to oczywiste, ale lepiej czasami przegrać jeśli ostatecznie tytułu nie zdobędziesz zobaczyć czego lub kogo potrzebujesz żeby wygrać za rok niż oszukiwać się, że dochodzisz do finału konferencji czy finału ligi więc tak wiele ci nie brakuje.
2k4 - Cz maja 08, 2008 5:43 pm
Z reguły jest tak, że nikt nie życzy przeciwnikowi żadnych kontuzji, ale też się nimi za bardzo nie przejmuje i ma to w dupie, że ktoś tam gra bez któregoś z podstawowych graczy. Wiadomo, że jest to trochę niemiarodajne zwycięstwo w takich przypadkach, ale i tak każdy kibic się cieszy z winu i czeka na udowodnienie wyższości w następnym sezonie. Przynajmniej ja to tak pojmuję. Nikt nikomu niczego złego nie życzy, ale jeśli np. Kobe w 7 meczu finałów coś by sobie zrobił i musiał zakończyć swój występ przed czasem, to nie wierzę, że kibice przeciwnej drużyny by się nie cieszyli , chociażby podświadomie.
jingles - Cz maja 08, 2008 7:28 pm
Wynik taki jak mial byc Teraz poprosze o podobny w drugim meczu i jedziemy zloic Pistonsom dupe w Detroit No i w koncu Rashard rzucil 30+ (wydaje mi sie czy pierwszy raz od przyjscia do Magic?) Bardzo cieszy wysokie zwyciestwo, moze to doda naszym wiary w siebie A to do pokonania detroit zdecydowanie im sie przyda.
kore - Cz maja 08, 2008 11:47 pm
ok widze ze temat poszedl do glebokiej analizy moze tak zbyt mocno nie offtopując;
lorak tak z innej beczki zapytam Cie nakreslajac posrednio meritum tego o co mi chodzi; hipotetycznie zakladajac ze jestres fanem LeBrona (albo i nie zakladajac, bo wydaje mi sie ze jestes ) bylbys niezadowolony gdyby Cavsi pokonali teraz Celtow, potem doszli do finalu i zdobyli misia po tym jak u Spursow zabraklo powiedzmy Parkera a Manu gralby z kontuzją? Czy za rok ktos by pamietal o tym? Liczylby sie wynik. W historii Cavs zapisaliby sie jako mistrz i raczej nikt by nie wspominal "a bo Parker byl kontuzjowany", a gdyby wspominal to ludzie uznaliby to za szukanie wytlumaczenia dla Spurs. Czy nie tak?
Van, Jiwol - troche opacznie mnie zrozumieliscie. Nie mowie o odprawianiu modłów na rzecz czyjegos polamania sie. Twierdze tylko ze jak wypadnie nam grozny rywal to nie powod do zmartwien dla nas i po prostu nie ma oc sie nad tym zastanawiac tylko trzeba to w 100% wykorzystac.
A co gdyby wypadl Nash w takiej ewentualnej serii z LAL? Trzeba by bylo zrobic wszystko zeby wygrac 4-0 bo - podobnie jak napisalem w pierwszym akapicie - wynik pojdzie w swiat i to o czym bedzie sie pamietac za 5 lat to to ze Lakers zrewanzowali sie sloncom za 2 sezony porazek i ich zesweepowali
No ale zeby nie bylo - to rozumiem o co Ci Van chodzi, kwestia rozdzialu zemsty na zwyklą i slodką
Te analizy ew. porazek pierwszorudnowych przy braku czolowych graczy rywali to tez fakt, tyle ze akurat o tym nie myslalem
master - So maja 10, 2008 10:36 pm
Pistons nie mają zadnego pomysłu na grę w ataku. Kompletnie zadnego. No ale jak gre prowadzi debiutant, to tak to się w PO kończy.
Bedzie blowout, inaczej tego w tym momencie nie widze. Kompletnie nie idze Princowi, Hamilton odpala cegły, a Sheed nie dostaje kompletnie żadnych piłek pod kosz, a to błąd, bo jak mają przestrzelać jumperki, to lepiej żeby on spróbował. Bo jak nie on to kto?
EDIT: Chodź z tym blowoutem się troche pospieszyłem Ale nie wyglada to dobrze.
EDIT2: 15-0?! Play off time!. Orlando za dużo kombinują z trójkami, a nie wpada wogóle.
Jmy - So maja 10, 2008 10:44 pm
Brak Billupsa, daje sie we znaki i stad brak pomyslu w ofensywie Pistons, nie ma kto tym wszytkim pokierowac i wziac sprawy w swoje rece kiedy trzeba, czy ustawic odpowiednio obrone i nakrecic kontry. Poza tym defensywa i ofensywa traci mnsostwo na jego nieobecnosci a Stuckey niestety nie staje na wysokosci zadania na razie po obu stronach boiska. Druga sprawa, ze Magic graja u siebie i graja calkiem dobrze. Gdyby nie Hamilton, ktory to jeszcze wszytko razem jakos stara sie utrzymac to bylby naprawde blowout.
adamac2 - So maja 10, 2008 11:01 pm
3 kwarta w wykonaniu Orlando to po prostu kpina, żenująca gra. Niestety ale jedyne co potrafi Nelson to wbijać się pod kosz gdzie albo dostanie czapę a jak nie to pogubi się w kozłowaniu i zrobi stratę.
Być może dzisiaj wygramy ale wróci Billups i mamy 4-2 w plecy:(.
master - So maja 10, 2008 11:07 pm
Rasheed rządzi. Mówiłem, ze trzeba go karmić piłkami. Od początku 3-ciej kwarty trafił chyba 4 na 4 mając na plecach Howarda i szczerze nic sobie z tej obecności nie robi. Rzuca mu przez rece, potrafi obejść (akurat był faul potem i wykorzystane 2 FT). Magic go starają się podwajać kiedy tylko dostaje piłkę tyłem do kosza, to zaś powoduje więcej miejsca na obwodzie (tym bardziej, że Sheed pazerny nie jest, dużo widzi i chetnie oddaje piłkę). Jest to pewien sposób, ale Pistons musza to gra konsekwentnie a nie 4 razy na kwartę.
Evans zrobił baranka w Sheeda o malo sobie karku nie skręcił
Hedo szaleje, choć faul na 2+1 taki troche z dupy wziety, ale trzeba mu przyznać, ze gra świetnie teraz. Jeżeli Pistons go zatrzymają, to Magic mogą mieć problem, bo reszta nie bardzo gra pod koszem Pistons.
A Princowi dzisiaj wybitnie nie idzie (i nawet ten ostatni rzut nie zmienia ogólnego obrazu jego gry). Ostatnie 9 sekund
No i Hedo spieprzył wtedy, kiedy był jego rzut najbardziej potrzebny. W każdym razie świetny meczyk, czuć ta atmosferę, za to kocha się Play Off.
Generalnie raczej z 3:1 się nie podniosą, wiec Detroit raczej zagrają w finale konferencji.
A Prince niech poćwiczy obronę swojej prawej strony, bo najczęsciej tam go Hedo objeżdżał jak tyczkę.
Dobranoc.
adamac2 - So maja 10, 2008 11:42 pm
Gracze z Detroit pokazali że mają doświadczenie i jaja w spodniach. Czyli tego czego nie mają Magic. Przykro było tylko oglądać:(. 4-1 i po serii.
Kily - So maja 10, 2008 11:45 pm
Szkoda, że na własne życzenie praktycznie przegrywają tę serię Magic. Brak Billupsa wypadało u siebie wykorzystać i na to się zanosiło, jednak tak grając w 3 kwarcie, jak dziś gracze Orlando trudno liczyć na zwycięstwo. Na koniec jeszcze zbiórka w ataku Pistons w najważniejszym momencie i nawet kolejna zamiana w superstara w 4 kwarcie Hedo na nic się zdała, choć było bardzo blisko. W tej serii za bardzo widać, kto ile ma doświadczenia, by Magic mogli być górą.
Howard ma o czym myśleć. W tej serii zdecydowanie został zatrzymany. Dzisiaj nie miał nawet podwójnej zdobyczy w punktach, skuteczność 3/12, a do tego na sam koniec oprócz tego, że Pistons zebrali, to jeszcze Prince trafił bezpośrednio nad Dwightem, a ten jeszcze później zupełnie nieudanie dobijał. Wydaje mi się, że taka seria dobrze mu zrobi. Będzie musiał popracować nad poprawą przede wszystkim gry z zespołem i odegraniami po podwojeniach, by wrócić już za rok lepszym. A czasu na niszczenie jeszcze ma co nie miara.
jingles - N maja 11, 2008 12:42 pm
No kurde przegralismy mecz ktory absolutnie powinien byc wygrany... Skoro przy takim obrocie sprawy dostajemy w dupe to chyba oznacza ze jednak brak nam bardzo doswiadczenia, pewnosci siebie i nie zaslugujemy jeszcze na gre w finale konferencji. Brak Billupsa niewykorzystany, walsny parkiet niewykorzystany, przewaga wypracowana na poczatku niewykorzystana. Szkoda ze Turk nie trafil w tej koncowce, liczylem mocno na zwyciestwo w tym meczu, szczegolnie pod nieobecnosc Billupsa. Wkurzyla mnie strasznie ta porazka tym bardziej ze spokojnie mozna bylo to wygrac.
Teraz pozwole sobie na pewien zart - otoz mnie sie wydaje ze nasi specjalnie przegrali ten trzeci mecz zeby sprawic by Pistons poczuli sie tak jak oni jakis czas temu gdzie prowadzac 3-1 przegrywaja serie A mowiac powaznie i patrzac realnie (niestety ale nawet wiara kibica ma swoje granice) mamy po sezonie...
Fokcik - N maja 11, 2008 5:22 pm
Szkoda Byla szansa i to duza, ale niestety nie udalo sie zremisowac...
Mam nadzieje ze Magic jeszcze zaskocza, ale bedzie cholernie ciezko
Druzyna malo doswiadczona, a to jest duzy minus w PO. Ale i tak milo juz nas zaskoczyli...
jingles - N maja 11, 2008 6:39 pm
Tylko ja sie boje ze samo doswiadczenie tutaj nie pomoze, ze trzeba bedzie cos wiecej zmienic. Chociaz z drugiej strony patrzac to 2 z 3 tych przegranych meczow z Detroit przegralismy troche pechowo, mala roznica i po wyrownanej koncowce wiec tu wlasnie to doswiadczenie wzielo gore no i troche szczescie. Coz, zobaczymy co zdarzy sie teraz w Detroit, byloby bardzo fajnie jakby udalo sie wygrac bo potem u nas mogloby byc roznie i moglyby jeszcze byc emocje w tej serii ale niestety jednak rozum mi podpowiada ze za dlugo juz naszych w tym sezonie w akcji nie bedziemy mogli podziwiac... Oby moj rozum sie mylil. Aha no i mam nadzieje ze nasi zawodnicy sie nie podlamia, ze beda mimo wszystko walczyc do konca, jak lwy
master - N maja 11, 2008 7:19 pm
Wątpie, zeby akurat doświadczenie odgrywało tu kluczową rolę. Problem wydaje się dośc prosty i obnażyl go wczorajszy mecz. W Magic jest po prostu brak GTG, tak niezbędnego do wygrywania w PO. W RS mamy 82 mecze, 3 z leszczami wygramy, dwa z czołówką po dupie, ale bilansik będzie spox i załapiemy się do PO. Ale tam sobie mozna pozwolić, tu już (a napewno już w drugiej rundzie) gramy z najlepszymi i na ten jeden mecz straty sobie nie mozna pozwolić. A tu rola GTG jest nie do ocenienia.
Myslicie że to brak doświadczenia spowodował 15-0 run? Bezedura. Magic nie miał kto pociągnąc na parkiecie, nie miał kto rzucić wtedy, gdy nikt nie potrafił. A Magic sa fajni jak im siedzi, jeszcze fajniejsi jak siedzi zza łuku. Probelm w tym, ze wtedy każda druzyna jest fajna i na tym się nie ma co opierać, bo jak pokazała 3-cia kwarta kiedyś przestaje wpadać chocby na chwile i robi sie nieciekawie. Pistons zaczęli bronić wyżej, żeby nie dopuscić do łatwych rzutów z dystansu i Orlando klękło. Wiecie, Rashard jest fajny , ale nie za taką kasę, za taką kasę mozna mieć GTG, także dla mnie to był ruch fałyszywy i pokazują to PO. Jest chimeryczny, raz trafia , raz nie. Z całym szacunkiem dla Hedo, bo czwartą kwartę miał fantastyczną, szczególnie końcówkę, ale GTG też z niego zaden nie bedzie na dłuższą metę. Howard nie może byc z prostej przyczyny: łatwo go wyłaczyć faulami, bo osobiste to nie jest jego najmocniejsza strona. A więc kto? No własnie nikt, nie ma tu zawodnika, który jest stabilny i pewny. Czuje się to jeżeli chodzi o wynik i czuje to drużyna, ze ma w kimś oparcie, ze może mu zagrać, bo on "to" zrobi. Magic tego nie mają i nie zapowiada sie, zeby mieli, co generalnie troche skazuje ich na solidnośc, ale nie sukcesy.
Fokcik - N maja 11, 2008 7:52 pm
Nikt mi nie powie ze doswiadczenie w PO nie jest wazne, ze w tym meczu gdy przez pare minut nie umieli zagrac skutecznej akcji wlasnie tego im zabraklo. Mala panika, zniechecenie, spadek wiary w osiagniecie sukcesu, z tym doswiadczeni zawodnicy powinni sobie poradzic, ale w Magic nie ma takich zawodnikow ktorzy wzieli by to w swoje rece. Aby w takim momecie zapomniec o paru poprzednich akcjach i zagrac akcje od nowa przed wlasna publicznoscia. To jest poczesci brak lidera, ale nie tylko bo doswiadczenie tez tutaj odgrywa duuza role.... i nikt mi nie powie ze NIE
Jmy - N maja 11, 2008 8:02 pm
Ja bym powiedzial, ze doswiadczenie ale jako druzyna. Bo wystarczy spojrzec na Boston, ktory ma indywidualnosci naprawde z doswiadczeniami w playoffs, nawet finalem konferencji jednak jako team doswiadczenia nie maja zadnego. NAtsepna sprawa lawka i role playersi, ktorzy graja znakomiscie na wlasnym parkiecie, a na wyjezdzie zdecydowanie gorzej. Dlatego Boston ma takie problemy z wygrywaniem na wyjezdzie, a druga sprawa, ze lider (tylko kto) musi wziac na siebie odpowiedzialnosc. Mr czwarta kwarta turkoglu pronowal sprawy w swoje rece niestety czegos zabraklo. Troche szczescia napewno tez, szkoda, ze nie mogli wykorzystac bardziej braku Billupsa i wygrac, szczegolnie, ze u siebie.
master - N maja 11, 2008 8:03 pm
Przecież ja nigdzie nie napisałem, ze nie jest ważny. Ja tylko stwierdzam, że bardziej raził w oczy brak GTG a nie doświadczenia. Zawodnika, ktory po prostu rzadko kiedy zawodzi i bierze na swoje barki cała druzynę. Tego najzwyczajniej nie ma.
Pistons - Pn maja 12, 2008 8:06 am
Magic są niżsi i mniej fizyczni.
Poza Howardem nikt nie jest w stanie straszyc pod koszem.
Mimo wszystko niewykluczone ze ta seria moze byc przeciagnieta do 7 meczy.
Ogolnie to Magic sa duzym rozczarowaniem a cala ich taktyka sprowadza sie do rzucania za 3.
Howard w ostatnich 4 minutach meczu pilke dotknal RAZ. To mowi wszystko o tym "liderze" zespolu.
ignazz - Pn maja 12, 2008 8:26 am
A tu rola GTG jest nie do ocenienia.
Myslicie że to brak doświadczenia spowodował 15-0 run? Bezedura. Magic nie miał kto pociągnąc na parkiecie, nie miał kto rzucić wtedy, gdy nikt nie potrafił. A Magic sa fajni jak im siedzi, jeszcze fajniejsi jak siedzi zza łuku. Probelm w tym, ze wtedy każda druzyna jest fajna i na tym się nie ma co opierać, bo jak pokazała 3-cia kwarta kiedyś przestaje wpadać chocby na chwile i robi sie nieciekawie. Pistons zaczęli bronić wyżej, żeby nie dopuscić do łatwych rzutów z dystansu i Orlando klękło. Wiecie, Rashard jest fajny , ale nie za taką kasę, za taką kasę mozna mieć GTG.
mimo, że nadal bronię transferu Lewisa to muszę się zgodzić Master choc problem leży także w braku bardzo dobrego PG ktory by uspokoił grę albo ustaił na GtG albo wymusił parę rzutow z linii FT i to jest główna bolączka Orlando.
patrz na czołówke ligii:
- Boston i Lakers nie maja dominującego PG ale w zamian mają albo idealnie wpasowanego pod KB Fishera combo 3pointer(stary trick Jaxa) albo wyjątkowa budowe zespołu z 3 gwiazdami i super obroną a i Rondo dobrym obrońcą - czyli WYJĄTKI od reguły!
- SAS Pistons NOH Jazz mają PG czołówke ligii!!!!
- zostaja Cavs i Orlando którzy właśnie przez ten element (brak super klasowego PG) nie zdobędą mistrzostwa. mają PG potrzebnego do bycia w top8 ale nie wyżej...
BTW mecz i wygrana bez Billupsa mnie zaskoczyła
Fokcik - Pn maja 12, 2008 12:58 pm
Myslicie że to brak doświadczenia spowodował 15-0 run? Bezedura.
Szak - Wt maja 13, 2008 6:19 pm
Uważam, że Orlando koncertowo spieprzyło okazję, jaką był brak Billupsa w czwartym meczu. Moim zdaniem będzie im się to śnić w koszmarach, bo nie wygrają tej serii. Dołożyć do tego całą tę aferę z niedziałającym zegarem z G3 i mamy obraz drużyny jeszcze nieukształtowanej i dającej się wybijać takimi duperalami. Rywalizacja się skończy, a Magic zostaną z gdybaniem, co by było gdyby... Przegrać w ten sposób to ciężki orzech do zgryzienia. Sorry, że tak piszę i przekreślam, ale tak to widzę.
Bastillon - Wt maja 13, 2008 7:27 pm
Wlasnie obejrzalem mecz.
Master ma racje. Tu sie rozchodzi o GTG i nic innego. Rasharda podpisali za 20mln/rok i to ich skazuje na 6-letnia stagnacje. Fani Magic mozecie zapomniec o wiekszych sukcesach. Max finaly konferencji, a i to bedzie watpliwe przy coraz lepszych Hawks przy odbudowanych Heat, przy zgranych i lepszych Cavs no i przede wszystkim dalej zostana Boston i jeszcze Detroit.
patrz na czołówke ligii:
- Boston i Lakers nie maja dominującego PG ale w zamian mają albo idealnie wpasowanego pod KB Fishera combo 3pointer(stary trick Jaxa) albo wyjątkowa budowe zespołu z 3 gwiazdami i super obroną a i Rondo dobrym obrońcą - czyli WYJĄTKI od reguły!
- SAS Pistons NOH Jazz mają PG czołówke ligii!!!!
- zostaja Cavs i Orlando którzy właśnie przez ten element (brak super klasowego PG) nie zdobędą mistrzostwa. mają PG potrzebnego do bycia w top8 ale nie wyżej...
BTW mecz i wygrana bez Billupsa mnie zaskoczyła
Jiwol - Śr maja 14, 2008 11:49 am
I po frytkach.
Fokcik - Śr maja 14, 2008 12:05 pm
No i juz po meczach... szkoda Magic, ale sa mlodzi i maja szanse na o wiele więcej, takze mysle ze pare zmian w druzynie i kolejny sezon bedzie jeszcze lepszy.
I tak mozna wymieniac dalej ale mi sie nie chce. To nie chodzi o zadne tam PG, to niewazne na jakiej pozycji gra lider, jest po prostu mnostwo waznych czynnikow i trzbea miec je wszystkie.
badboys2 - Śr maja 14, 2008 12:19 pm
szkoda, ze tak to sie skonczylo. gdyby mi ktos powiedzial przed seria, ze detroit bedzie gral 2 mecze bez billupsa, to spokojnie postawilbym kase na magic. tymczasem detroit swietnie zrobili swoje. pokazali jaja. teraz spokojnie czekaja na przeciwnika, osiagneli chyba 5 czy 6 ecf pod rzad. respekt. billups ma troche czasu na dojscie do siebie. nie zlapala ich zadyszka jak przed rokiem.
praktycznie od g4 z philla graja swietnie. jak dla mnie sa w tym momencie najwiekszym kandydatem na misia. wszystko zalezy od billupsa, ale jesli to oni wygraja w tym roku lige to mnie to nei zdziwi. na przeszkodzie moze stanac jedynie.... lebron james:)
co do magic. swietny sezon. chciano zabijac scotta(?) po tym jak podpisal za taka kase lewisa. okazalo sie to strzalem w 10. po 1 dalo to do zrozumienia, ze klub chce walczyc o jakies wyzsze cele, a to dla zatrzymania howarda jest najwazniejsze. a po 2 zespol na tym zyskal. poprostu. hedo swietny sezon. evans jako tako zastepuje evansa. i evansowi i arizie zmiana otoczenia wyszla na dobre. jest kilku fajnych grajkow jak dooling. jest perspektywiczny gortat. za rok do gry wroci do gry battie. szkoda jj reddicka. gdyby gral swoje czyli to co powinien po studiach to magic dzis byliby elita a tak brakuje im wciaz jakiegos jednego fajnego grajka.
reasumujac. bardzo dobry sezon w wykonaniu magic. ograli sie troche w playoffs. musza podpisac jeszcze kogos fajnego za mle, a moze kogos doswiadczonego? sa o 1 zawodnika od finalow konferencji w tej chwili.
a co do howarda, bedzie musial bardzo popracowac nad pol hakami i innymi zagraniami pod koszem. bo jezeli nei konczy dunkiem to ma duze problemy wciaz z konczeniem takich akcji. u shaqa bylo to bardziej naturalne. bynum tez ma "miekka kisc" i az milo patrzec na jego manewry podkoszowe. u dwighta to wszystko jest wciaz za bardzo... drewniane? jezeli to poprawi to bedzie superstarem pelna geba i nowym dominatorem.
Jmy - Śr maja 14, 2008 1:46 pm
Rzeczywiscie, szkoda. Gdyby (co by bylo gdyby bylo) nie ta porazka w g5, moze to wszytko inaczej by sie potoczylo. Ja niestety mam problem w tej druzynie z Howardem. Jesli przychodzi do gry na wiekszym poziomie niz przeciwko Raptors i lepszej obronie, ma problemy. I zaraz przychodzi na mysl mlody Shaq. On byl inny pomimo tego, ze wszytko co potrafil to dunkowac. Ale wprowadzal te chemie, agresywnosc do zespolu. Howard ma inny charakter, nie jest takim gosciem. Nie jest takim liderem pod tym wzgledem. Nie wiem, czy sie ze mna zgodzicie. Owszem wiecej pracuje nad rzutem, i moze nawet ten jego rzut wyglada lepiej niz Shaqa w Magic (czy ten hak, ladna gra lewa reka) Jednak kiedy przychodzi do crunch time, Howard ma problemy. Gratulacje za dobry sezon dla Magic i tylko spodzewac sie aktywnego sezonu. Maja z 5 gosci, ktorym sie kontakty koncza plus 2 z player option.
Szak - Śr maja 14, 2008 8:31 pm
Hmm, piszecie, że sezon był udany dla Magic. Byłem innego zdania, ale argumenty tu przytoczone pozwoliły mi trochę zluzować. Faktycznie, to jeszcze młoda drużyna. Turkoglu dopiero co pokazał, że może być poważnym starterem, Howard, Nelson, Lewis - dużo lat przed nimi. Awansowali do drugiej rundy. W sumie nie typowałem ich do wygrania tej serii, ale moim zdaniem ten obiecujący sezon (jeśli traktować go jako wstęp do długiego okresu przyszłej obecności w PO) został pozbawiony w tej serii nie tyle wisieńki na torcie, ale ktoś już odkroił niezdarnie sobie kawałek Wrażenie zostało popsute tym, że nie naciągnęli Pistons na 6 czy nawet 7 gier. Billupsa nie było! W ostatnim meczu aż 21 strat do zaledwie 3 po stronie Detroit! Jeszcze sporo trzeba popracować, bo drużyny z mocną psychą będą ich tłamsić przez najbliższe lata. Ale macie rację. To teraz można odżałować, choć niedosyt pozostał.
Jiwol - Cz maja 15, 2008 12:59 pm
To jak najbardziej był udany sezon dla Magic.
Pierwsza piątka NBA, tytuł najlepszego reboundera i zwycięstwo w konkursie wsadów Howarda, MIP dla Turkoglu, zatrudnienie SVG (pomyślał ktoś, co by było z tym zespołem z Donovanem jako trenerem?), zwycięstwo w play-off po raz pierwszy od 12 lat (!!!), przekroczone 50 zwycięstw w sezonie, rekord zespołu w ilości zwycięstw na wyjeździe. To bardzo dużo.
Dwight ma dopiero 22 lata, o czym często się zapomina. On może stać się tylko lepszy. Turk i Lewis to świetna, wszechstronna para skrzydłowych, Nelson miał w PO przebłyski dobrej gry. Zespołowi brakuje jednego-dwóch klasycznych bangerów pod koszem (Tony Battie przyda się zdecydowanie, można liczyć na rozwój Gortata, ale to za mało) i upgrade'u na pozycji SG. Ten offseason może okazać się kluczowy.
jingles - Cz maja 15, 2008 6:15 pm
Troche spozniony ale jeszcze pare slow odnosnie serii z Pistons - strasznie jej szkoda. Moglismy powalczyc bardziej, przegralismy wlasciwie na wlasne zyczenie troche, troche braklo nam szczescia, troche doswiadczenia. Ale bylo calkiem blisko, oczywiscie nie chodzi mi tu o wynik calej serii ale o poszczegolne mecze. W tym ostatnim jak zobaczylem ilosc strat jednych i drugich to az nie moglem uwierzyc ze przegralismy tylko 5 punktami. Te straty to caly sezon nasza bolaczka byla. Jesli chodzi o podsumowanie sezonu to chetnie bym sie podzielil moimi spostrzezeniami ale to moze jakos w weekend jak bede mial wiecej czasu, no i podsumowywac to chyba nie w tym temacie nalezy Z reszta wsio ryba
PS Najbardziej to mi szkoda ze znow tyle czasu trzeba czekac na kolejny mecz Magic
spabloo - Pt maja 16, 2008 8:39 am
Jeśli przegrywasz gładko z jedną drużyną 2 lata z rzędu a masz ambicje żeby osiągnąć coś więcej niż II runda PO, jeśli widzisz, że przeciwnik ci wybitnie nie leży i wykorzystuje bezlitośnie wszystkie twoje słabości to należałoby zbudować zespół konkretnie pod serię z tym przeciwnikiem. Szczególnie mam tu na myśli odpowiedni dobór role playerów, bo wiadomo że trzonem ekipy nie można szachować rok w rok. Dlatego potrzebne są 2 elementy układanki (teoretycznie 3, ale zrobić coś z Nelsonem będzie ciężko). Przede wszystkim dobry, atletyczny i szybki obrońca na pozycje 1-2. To co zrobił z nami Hamilton pod nieobecność Billupsa to po prostu masakra. Musimy mieć przynajmniej jednego guarda z talentem i sercem do obrony, który utrudni życie zarówno Hamiltonowi jak i Billupsowi (w zależności od potrzeb). Wiem, że trudno będzie znaleźć takie combo (chociaż może draft i Russell Westbrook?), więc przynajmniej niech to będzie gość który będzie dobrze bronił klasycznych SG (draft i Brandon Rush?). Druga sprawa to mięso podkoszowe i powrót do klasycznego ustawienia z normalnym PF. Wiadomo, że jak wróci Battie to rotacja się zmieni, a co za tym idzie zmienią się schematy (gdzieś trzeba będzie upchnąć Hedo i prawdopodobnie to będzie pozycja SG, co gryzie się mocno z tym co pisałem o obrońcy na Hamiltona). Przydałby się więc jeszcze jeden zawodnik do gry na skrzydle i niekoniecznie chciałbym aby był to Cook, bo lepiej żeby był to ktoś grający fizycznie mogący podjąć walkę z wysokimi Pistons, Celtics czy Cavs. Więcej przemyśleń odnośnie tego kto powinien zostać, a kto odejść z obecnego składu może już na subforum kiedy przyjdzie na to czas.
W tej serii zabrakło mimo wszystko umiejętności. Przestoje w grze były naszą bolączką przez cały sezon i właśnie przez nie polegliśmy. Ja rozumiem, że nie ma w lidze drużyny, która nigdy nie oddaje dajmy na to 8 punktów z rzędu, ale u nas zdarza się to nagminnie i praktycznie co wieczór. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele i warto o nich będzie podyskutować przy okazji budowy rostera, taktyki i rotacji na przyszły sezon. Druga sprawa to rzuty wolne. Niech Nelson sobie poćwiczy ten element przez wakacje. Najlepiej ze swoim przyjacielem Howardem.
Howard musi się jeszcze dużo uczyć. Zrobił ogromne postępy w obronie, w ofensywie jakby nie było też, ale nie ma wiele do zaoferowania przeciwko przeciwnikom silnym fizycznie. I co ważne powinien dorosnąć mentalnie, bo za mocno się frustruje kiedy nie dostaje piłek. A jeszcze w połączeniu z dobrą obroną zaczyna zachowywać się co najmniej dziwnie i forsuje niepotrzebnie grę. To akurat młodość, ale im szybciej dojrzeje tym lepiej dla Magic. A porównywanie do Shaqa zawsze będzie dla Dwighta krzywdzące. On nigdy nie będzie taką maszynką w ofensywie - przede wszystkim dlatego, że jego praca stóp nie jest nawet w połowie tak dobra jak Shaqa. On będzie musiał wszystkie manewry ciężko wypracować, a u Shaqa to przyszło niejako naturalnie. Nie mówiąc już o gabarytach. Siłą Dwighta będzie to, że będzie grał po obu stronach parkietu, może nawet będzie lepszy w obronie niż w ataku. Ale to wszystko jeszcze przed nim.
master - Pt maja 16, 2008 11:21 am
Howard musi się jeszcze dużo uczyć. Zrobił ogromne postępy w obronie, w ofensywie jakby nie było też, ale nie ma wiele do zaoferowania przeciwko przeciwnikom silnym fizycznie.
Może i postępy zrobił, ale w tej serii Sheed po prostu robił z nim w ataku co chciał. Generalnie jest tak, że Sheeda cholernie ciężko zablokować, bo ma specyficzny rzut z wysoko uniesionymi rękami, ale Howarda nabierał prawie non stop na jedno zagranie (!!!), nie musiał specjalnie się męczyć czy kombinować. Howard jeżeli chce być defensywną bestią musi się jeszcze tak naprawde wieeeele nauczyć, bo ma warunki, ale nie bardzo umiejetności.
Bastillon - Pt maja 16, 2008 12:29 pm
nie wiem jakim cudem widzicie w magic taka swietlana przyszlosc. ok jest howard ale co poza tym? jest GM jeden z najgorszych w NBA(ktos tu pisal o obroncy na 2, a gdzie jest ariza? w evansie i cooku a lakers ciesza ryja ) jest zasrane salary na chyba 6 lat i to jeszcze nadomiar zlego pussowatym lewisem, brak GTG, brak rozgrywajacego, slaba obrona, brak lawki.
i wy z tym chcecie wejsc do ECF? to juz miami jest bardziej perspektywiczne bo ma wade'a(GTG) i wysoki draft, atlanta jest bardziej perspektywiczna bo ma JJ'a(GTG) i mase fajnych graczy jak joshe, horford... philly jest bardziej perspektywiczne, bo maja salary czyste, zastanawiam sie czy bobki nie maja lepiej, bo w koncu jest HoF coach i miejsce w salary. a wy chcecie z lewisem jako 2 opcja zajsc gdziekolwiek? gimme a break. jak przed orlando widzicie taka swietlana przyszlosc to chyba porownujecie ich do bucks ktorzy sa gleboko w dupie i moze na ich tle tak swietnie wypadacie.
atlanta, miami, cavs, detroit, boston, moze wizz, moze bobki, moze philly, moze troche na sile ale jest duzo teamow, ktore beda walczyc o PO na wschodzie i ogolnie bedzie ciezej. w RSie mozecie wygrac 4 z 5 z cieniasami i przegrac 3 z 4 z silnymi ekipami a bilans i tak bedzie dobry. niestety PO to inna bajka i tam juz nie macie czego szukac z takim skladem(a wiele lepszy ten sklad nie bedzie, bo za bardzo zapchane salary macie)
spabloo - Pt maja 16, 2008 12:50 pm
Howard musi się jeszcze dużo uczyć. Zrobił ogromne postępy w obronie, w ofensywie jakby nie było też, ale nie ma wiele do zaoferowania przeciwko przeciwnikom silnym fizycznie.
Może i postępy zrobił, ale w tej serii Sheed po prostu robił z nim w ataku co chciał. Generalnie jest tak, że Sheeda cholernie ciężko zablokować, bo ma specyficzny rzut z wysoko uniesionymi rękami, ale Howarda nabierał prawie non stop na jedno zagranie (!!!), nie musiał specjalnie się męczyć czy kombinować. Howard jeżeli chce być defensywną bestią musi się jeszcze tak naprawde wieeeele nauczyć, bo ma warunki, ale nie bardzo umiejetności.