ďťż
Karl Malone - człowiek legenda




jazzmen - Pt mar 24, 2006 4:45 pm
Wczorajszego pięknego dnia koszulka z numer 32 została wyciągnięta pod strop Delta Center, a przed hala został odsłonięty pomnik Karla Malone.

Nie będe się tutaj rozpisywał jakim koszykarzem był Karl, bo o tym wszyscy wiemy, a jeśli nie to zachęcam do zajrzenia na http://jazz.e-nba.pl tam prócz seri artykułów o Mailmanie będziecie mogli przeczytać jego obszerną biografie autorstwa Greg00. Przejde od razu do rzeczy, chciałbym napisać jak wiele dla mnie znaczył ten mnierzący 6 stóp 9 cali zawodnik, to on wspołnie z Johnem we mnie zaszczepił miłość do koszykówki jaką żyje mimo mojego młodego wieku już długo. Sprawił że granie w kosza nie jest dla mnie tylko rywalizacją z kumplami z podwórka ale czymś więcej, czymś specialnym i niezwykłym, nauczył że dzieki wytrwałej i mozolnej pracy można osiągnąć na prawde wiele. Do dzisiaj oglądanie pick and rolli i power dunków w jego wykonaniu poprawia mi nastrój. Karl nie zawsze miał kolorowe życie, jako dziecko nie miał nawet kosza i piłki, do wszystkiego doszedł sam, osiągnął to dzięki swojej silnej woli i jakiemuś talentowi, w którzy zapewne nie którzy z was wątpią. Dobra dość tych wspomnień, bo dochodzimy do okresu w którym nie są za przyjemne.

Co sądzicie o Karlu? Czy dla was też był wzorem? Czy był na tyle wielkim koszykarzem że nalezał mu sie pomnik?




emjey23 - Pt mar 24, 2006 5:15 pm
Ehh Karl Malone powraca nostalgia...Jak bardzo jego i całych Jazz nie lubiłem, gdy rok po roku zadawali Lakersom bolesne porażki i jednocześnie nie umieli wygrać z Bykami.Myślę że graczy takich jak Malone czy Jordan "nie-fani" lub "anty fani" są w stanie docenić dopiero kiedy przejdą na koszykarską emeryturę...Wielki gracz, który ubarwił początki mojej przygody z NBA.



The_Answer - Pt mar 24, 2006 5:21 pm
Karl Malone musze sie przyznac ze dopiero go polubilem gdy przeszedl do Lakersów ( w tedy nie interesowalem sie koszem ale brat mi opowiadal o jego wyczynach w Jazz) JA mysle ze Karl zasluguje na pomnik i mu sie jak najbardziej należy. Niech będzie wzorem dla innych młodszych ode mnie, bede im opowiadał o jego wyczynach .

KARL RLZ !!



Bunia - So mar 25, 2006 12:10 am
Zeczywiscie Karl to czlowiek legenda, poczatkowo gdy zaczolem sie interesowac NBA nigdy go nie lubialem, tak jak calego Utah bo walczyli z Bulls o mistrzostwo . Napsol bykom wiele krwii, ale jako ze bylem lebkiem mozna to wybaczyc . Razem z Johnem stworzyli jeden z najlepszych duetow w historii ligi. Grali jedno z najprostszych zagran ale mimo tego byli skuteczni. Mial bardzo dobre statystyki, był waleczny, patrząc na jego kariere glownie spoglądam na lata spędzone w Utah, tego roku w Lakers nie licze bo to była porażka (wdg mnie) ale to nie jego wina bo kontuzja itd. W każdym bądź razie zaimponował mi tym (przechodząc do LA) że nie sprzedał sie za kase, tylko wzioł minimum chcąc wywalczyć mistrzostwo. Gdyby zostałjeszcze sezon w Utah, John też by troche pograł, kto wie co by mogli razem zrobić z tak rozwijającym się AK47 . W każdym bądź razie tak on jak i Air i John zasłóżył na pomnik, bo jak dla mnie jest on jedną z kilku ikon koszykówki...




FM - So mar 25, 2006 12:30 am
He, ja także Malona nie lubiłem.Należę do osób o których wspomniał emjey23.No ale należy oddac Karlowi,że był fantastycznym graczem,moim zdaniem najlepszym PF lat 90 o ile nie najlepszym w historii (Tu chyba tylko Duncan może z listonoszem konkurowac)
Co tu dużo mówic należał mu się pomnik,to był świetny koszykarz.



PI3TR45 - So mar 25, 2006 9:39 am
Ja Malone'a ceniłem zawsze bardzo. Może nie darzyłem go jakąś specjalną sympatią, ale imponował mi swoją pracą, regularnością i profesjonalizmem. No i kibicowałem mu przez 3 sezony można by powiedzieć 2 finały i sezon w Lakers (czyli 3 finały ). Pomnik mu się należy jak najbardziej bo to najlepszy PF w historii. Swój pogląd zweryfikuję ew. jak Duncan zakończy karierę.



Kfadrat - So mar 25, 2006 12:19 pm
Bez wątpienia najlepszy PF w historii i jak dla mnie dużo przed Duncanem (może Barkley jeszcze mógłby tutaj z Malonem powalczyć o to miano). Najlepszy w historii koszykarz który nie zdobył mistrzostwa (chociaż tutaj też by się kilku zawodników znalazło którzy mogli by z nim powalczyć). Jeden z tych pechowych graczy którzy mieli (nie)przyjemność grania w tym samym czasie co MJ. Oczywiście również miał kilka szans na zdobycie tytułu nawet jak Jordana nie było jednak no jednak nie udało się.
Nie będę odosobniony w tym że gdy grał Jordan to za Malonem nie przepadałem, ale nigdy jakoś nie udało mi się go do końca znielubić. Zawsze coś stawało na przeszkodzie . Bardzo szkoda mi go było jak nie trafił osobistych w pierwszym meczu finału 97. W tych samych finałach pamiętam taką sytuację gdzie przy zbiórce mógł konkretnie wysypać łokciem Pippenowi ale w ostatnim momencie się zatrzymał. Nie wiem czemu ale zrobiło to na mnie spore wrażenie (mały byłem ). No i rok później kiedy rozgrywał świetne mecze i znowu się nie udało. I również znowu strasznie mi go szkoda było a szczególnie zapmiętałem wyraz jego twarzy podczas wywiadu tuż po 6 meczu.
No i zakończył karierę jako jeden z ostatnich wielki zawodników poprzedniej dekady, co najważniejsze nigdy nie schodząc poniżej pewnego bardzo wysokiego poziomu.



Sebo15 - So mar 25, 2006 12:47 pm
Karl Malone to żywa legenda to on wraz z Najleprzym rozgrywającym lat 90 Jonhem Stocktonem tworzyli nezapomniany duet. Miło że Listonosz będzie miał swój pomnik.



Kily - N mar 26, 2006 2:20 pm
Mimo, że gdy on był u szczytu kariery, NBA się nie interesowałem, to był on moim ulubionym silnym skrzydłowym. Zawsze imponował mi profesjonalizmem i solidnością godnej podziwu. Głównie ze względu na niego życzyłem Lakersom mistrzostwa w jego ostatnim sezonie gry. Myślę, że gdyby był zdrowy w finałach, byłyby na to duże szanse, a tak jego brak był bardzo widoczny. Szkoda, że przez uraz musiał zakończyć karierę, ale i tak grał wyjątkowo długo.

Czy jest najlepszym PF-em w historii? Kwestia bardzo dyskusyjna i trudno mi ją jednoznacznie rozstrzygnąć. Jednak na dzień dzisiejszy stawiam go mimo wszystko przed Duncanem. Pomnik jak najbardziej zasłużony. O Karlu nigdy nie zapomnę...



Mich@lik - Pn mar 27, 2006 5:21 am
Malone'y dla mnie jeden z najlepszych zawodników wszechczasów (1st 10). Ile ja sie o nim nasłuchałem za dziecinstwa, ile ojciec mi meczów i hisori o Karlu opowiedział. Nie wiem jak to sie stało, że wyrosłem na fana Lakers a nie Jazz. Tak bywa.

Mam pare świetnych mecuz Jazz z Malone'yem w składzie i naprawdę karl był fenomenalny. Może czasem jego gry można było nie lubieć ale to co miał robić (i ponad to) robił wyśmienicie. BYł genialny w każdym calu (szkoda, że wtedy tą piłkę stracił). Karl był i jest dla mnie zawodnikiem który zasługuje na pomnik (wkońcu ja mam jego jersey - to pomnik musi mieć )

ps.Wiecie czego u Karla nie lubiłem? tego jak czasem zapuścił wąsy jak ryba (sum czy karp )



josephnba - Pn mar 27, 2006 7:26 am
Ja Melona pamiętał będę głównie jako nieustępliwego twardziela, który w taki czy inny sposób potrafił napsuć krwi rywalom, będę go pamiętał jako śweitnego wykonawcę (w późniejszej części kariary) FT, ale takiego przy którego próbach mogłem pójść zrobić sobie jeść , będę go pamiętał za finały z Bulls i poklepywanie się po tyłkach z Rodnmanem, za kosy jakie sobie wzajemnie zakładali, za sytuację kiedy Kalr stanął na głowie Rodmana, a technika zarobił Dennis, za podcięcia przy linii połowy i przedewszystkim za lata kiedy niszczył Lakersów. Dla mnie TOP2 lat 90tych, bezsprzecznie najlepszy PF, choć Duncan jest bliziutko i w przyszłości na jego korzyść mogę przemawiać tytuły mistrza...Kalr byłeś wielki



ignazz - Pn mar 27, 2006 4:05 pm
Jest jeszcze jeden element który obecnie zanika.
Człowiek instytucja jeśli chodzi o przynależność klubową.

Nie chodziło o kasę, o konflikty, a afery a o piękno gry. To były jednak bardziej "romantyczne" czasy dla koszykówki. Jego pracowitość, siła, ale ciągły stały wysoki poziom sportowy są wyjątkowe. I ta ciągłość gotowość Karl osiągnął w bardzo widowiskowy sposób. Nie był on nudny....
Szacunek.
porównywalny do niego TD ma jednak, obok podobnej stałości w pewnym poziomie sportowym istotną różnicę! Jako fan TD niestety muszę się zgodzić że Mailman miał o wiele ciekawszą osobowość!
takich ludzi brakuje teraz w NBA. to nowy kapelusz to ciężarówka to zapasy to zdfjęcia z rancha.

Różnica między Melonem a MJ była jedna.
KM był nawet lepszym w utrzymaniu bardzo wysokiego stałego poziomu ( klasa światowa) ale MJ mimo czasem słabszej gry miał zrywy MISTRZOWSKIE których Mailmanowi brakło. Bardziej solidny był KM. Ale Mistrzem został MJ ze swoim 7 biegiem którego w ciężarówce Listonosza niestety zabrakło..........



Wesół - Pn mar 27, 2006 6:55 pm
Nie chcę się tu ropzpisywać zbytnio, bo powieliłbym tylko wypowiedzi innych, ale pokuszę się o takie stwierdzenie- że gdyby nie era Jordana w Utah mieliby ładna kilka tytułów mistrzowskich. Według mnie mieliby wtedy szanse na zdobycie kilku mistrzostw pod rząd.



Gierap - Pn mar 27, 2006 8:19 pm
No coż faktycznie nie można się nie zgodzić z tym co tutaj zostało napisane,wielki gracz,ktróy (nie) stety pobity przez MJ'a.
Nie przepadałem za Karlem,te jego 'chamskie' zagrywki wcale nie robiły na mnie wrażenia,chyba że negatywne powiązane z tym że prędzej połamałby Jordana,aby tylko wygrać gdzie ten jego profesjonalizm

No ale wielkości jako PF lat 90ych odmówić sie nie da,no i współpraca z (wcale)nie najlepszym rozgrywajkiem lat 90ych Stocktonem była wyśmienita,ale jeżeli chodzi o PF wolę Sir Charlsa Barkleya,a o duety to wolałem oglądać Paytona i Kempa,i prawde powiedziawszy gdyby ten duet się nie rozleciał( i paredziesiąt kg+Kemp'a) to Shawn byłby tak wielki jak Mailman,no ale cóż,pomnik mu się należy bo dzięki niemu mogłem zaobserwować jak Bulls wygrywają więc w nagrode niech dostanie

PS.Ale szacunek mam jak do każdego który podjął walkę z "Bogiem" w koszykarskich butach



Greg00 - Śr mar 29, 2006 12:52 pm
na wstępie powiem Wam jedno - naprawdę miłą niespodzianką jest to, że właściwie wszyscy bez wyjątku wypowiadacie się z uznaniem i szacunkiem o Karlu...jest to skrajnie różna postawa od tej z końca lat 90-tych i finałów z Bulls, kiedy to pamiętam jak się ze mnie wszyscy w szkole wyśmiewali, że kibicuję mu i Jazz i jak wszyscy uważali, że Utah gra nudno....wychodzi na to, że musiał zakończyć karierę, żeby wszyscy docenili jego wielkość....

właściwie nie wiem, za co polubiłem Malone'a i Jazz w czasie finałów 97 roku (bo wtedy się rozpoczęła moja przygoda z tym klubem)...zawsze potrafiłem obiektywnie stwierdzić, że Jazz i sam Malone grają nudno - nudno, ale nie dla mnie...ja uwielbiałem patrzeć jak raz po raz przedzierał się bez piłki w ataku z jednej strony parkietu pod koszem na drugą by przepychając się z rywalem zająć swoją pozycję, gdzie zawsze dostawał piłkę stojąc odwróconym tyłem do kosza.. i wtedy odwracał się i albo rzucał po półobrocie z odchyleniem, albo starał się minąć przeciwnika i wchodzić pod kosz....wykonywał te zagrania tak skutecznie i wydawały się one przez to tak proste....a próbowałem dziesiątki razy naśladować ten rzut z odchylenia ale nigdy mi się nie udawało.....a on trafił tak regularnie...może jego arsenał zagrań nie był niewiadomo jak bogaty, ale opanował do perfekcji tych kilka zagrań, w których nikt nie mógł go powstrzymać i tylko od niego samego zależało czy trafi czy nie...te pick 'n rolle ze Stocktonem, których nikt nie mógł zatrzymać albo gdy kończył akcję rzutem z półdystansu, albo gdy wchodził pod kosz na layupa czy power dunka, który wykonywał tak szybko, że obrońcy nie mogli nawet zareagować a do tego nawet gdyby zdążyli to nie byli też chętni zderzyć się z tak rozpędzoną 18-kołową ciężarówką:)....był po prostu niczym Shaq nie do zatrzymania i temu zawdzięcza to, że karierę skończył z ze skutecznością 51,6% z gry...to był prawdziwy "power forward"

jest wielki także dlatego, że jego legendę tworzy mit ciężkiej pracy....jak mówił o nim Ewing „Przyszliśmy do ligi razem, a wtedy wszystko co potrafił to biegać i pakować piłkę do kosza. Niesamowicie było patrzeć jak jego gra się zmienia i jak wielkie czyni postępy jako silny skrzydłowy.” (wiele innych cytatów na temat Malone'a znajdziecie w tym specjalnym artykule: Powiedzieli o Mailmanie )....nic dodać nic ująć - to nie był talent pierwszej wody, jego ogromne postępy w umiejętnościach jak i budowie fizycznej pokazują jak wiele może zdziałać pracą nad sobą.....to na nim wzorowałem się zaczynając grać w koszykówkę (dopiero pod koniec podstawówki) i uwierzyłem, że mogę stać się kimś - i teraz z chudego jak patyk drewniaka stałem się jako-takim, ale wartościowym dla drużyny zawodnikiem:)...do tego wyobraźcie sobie to (co tak często podkreślają wszyscy za Oceanem mówiąc o nim) jak on biegał po parkiecie ważąc te swoje 115 kilo....pomimo że miał najdalej spod kosza to był pierwszy w wielu kontrach, co umożliwiało mu zdobywanie wielu łatwych punktów...

jak mówicie, był ostatnim z wielkich, tych których zebrano razem w Dream Teamie z 92 roku, który zszedł za parkietów NBA...nie znajdziemy już takiej etyki pracy, zaangażowania, woli walki, oddania pośród dzisiejszych gwiazd.... to nas wszystkich łączy, czy to fanów Drexlera, czy Magica, czy Barkleya, czy Ewinga, czy wreszcie Jordana, że teraz, pomimo wcześniejszych sporów, gdy nasi idole stawali naprzeciw siebie, wszyscy szanujemy zarówno siebie jak i nawzajem naszych idoli (ja mogę powiedzieć to samo o Jordanie, którego wcześniej ze zrozumiałych względów nie lubiłem ale którego wielkość teraz doceniam)....

cóż, powoli będziemy zapominać o Mailmanie, którego już teraz nie znajdziemy w dziale "players" na nba.com ale trzeba już go szukać w dziale "history"....ale jaka to piękna była historia i jak wiele wrażeń dostarczył mi podczas wielu meczów jakie widziałem z jego udziałem i wielu jakie śledziłem w necie nawet za pośrednictwem tylko play-by-play to wiem tylko ja sam...i jakim przeżyciem były finały z roku 98....za każdy razem mam łzy w oczy jak oglądam tamte mcze...wspominam te czerwcowe poranki, kiedy razem z siostrą (jedyną fanką Jazz, jaką wtedy znałem) siedzieliśmy po nocach i oglądaliśmy te spotkania....Jordan upokorzył wtedy Utah i ciężko było mi wtedy pójść do szkoły, kiedy wszyscy się ze mnie śmiali, ale zawsze byłem dumny z ich postawy i nigdy nie przestałem się z nimi identyfikować....te ciężkie chwilę nawet wzmocniły moją miłość do Jazz, która trwa nieprzerwanie od tamtego czasu i która teraz mogę realizować współtworząc fajny serwis o Utah...

tak że ja osobiście mam Karlowi do zawdzięczenia bardzo wiele, coś czego nie da się kupić za pieniądze....nigdy nie zapomnę tamtych czasów i mojego idola....nawet jako dziadek będę wspominał je z nostalgią...

dzięki więc za wszystko Karl - I'll never forget you

PS: chcialbym jeszcze dodać, że w przedrukowanym od nas artykule z ceremonii pożegnalnej Mailmana wrzuconym na główną e-nba nie było zdjęć z tej uroczystości, które były w tym samym artykule u nas...zapewne ciekawi więc jesteście jak wygląda rzeźba Malone'a, gdzie się dokładnie znajduje i jak wyglądało zawieszenie koszulki Mailmana pod kopułą Delta Center - kilka zdjęć z tej uroczystości znajdziecie tutaj: Pożegnanie Mailmana (dalsze są w linkach umieszczonych w źródle do tego artykułu)



Gierap - Śr mar 29, 2006 10:17 pm
jak mówicie, był ostatnim z wielkich, tych których zebrano razem w Dream Teamie z 92 roku, który zszedł za parkietów NBA...nie znajdziemy już takiej etyki pracy, zaangażowania, woli walki, oddania pośród dzisiejszych gwiazd.... to nas wszystkich łączy, czy to fanów Drexlera, czy Magica, czy Barkleya, czy Ewinga, czy wreszcie Jordana, że teraz, pomimo wcześniejszych sporów, gdy nasi idole stawali naprzeciw siebie, wszyscy szanujemy zarówno siebie jak i nawzajem naszych idoli



Szak - So kwi 01, 2006 9:51 am
Inaczej sie postrzega goscia, gdy gra, a inaczej, gdy juz zakonczyl kariere i zasluzenie odpoczywa poza parkietami. Przez dlugi czas nic do tego goscia "nie czulem". Byl mi obojetny. W pewnym okresie troche go nie lubilem, bo akurat wtedy jego Jazz stali na drodze Lakers. Zyskal u mnie finalami z Bulls. I potem juz nie mialem z nim problemow. Jak przyszedl do Lakers, to sie do niego przekonalem. Fakt, byl to brutal i "łokietnik", ale kariere mial dluga, efektywna i zdrowa. Wzor zaangazowania i ciezkiej pracy. Teraz mam dla niego duzy szacunek, choc na przestrzeni lat moje podejscie do niego nie bylo obiektywne.