heronim - Śr lut 28, 2007 2:04 pm
Tak jest! Tym razem temat zalozylem JA ;]. Kily'emu dalem wolne, napracowal sie chlopak w sumie, a SZEF musi byc wyrozumialy i nie terroryzowac za bardzo swoich pomagierow ;]. Tak tak zgadles Kily... juz niedlugo bedziesz mial fajnego siga .
Terminarzyk spotkan przedstawia sie tak:
1 marzec vs @Dallas
3 marzec vs Toronto
5 marzec vs Houston
7 marzec vs @Detroit
10 marzec vs @Milwaukee
11 marzec vs Indiana
13 marzec vs Sacramento
14 marzec vs @Memphis
17 marzec vs Utah
20 marzec vs @Charlotte
21 marzec vs Dallas
23 marzec vs NYK
25 marzec vs Denver
27 marzec vs @Indiana
28 marzec vs @NYK
31 marzec vs @Chicago
Podsumowujac gramy na 16 spotkan 8 w domu i 8 na wyjezdzie. W tym 4 back-to-back, a dodatkowo ostatni mecz z Chicago rozpoczyna kolejny. No ale to nie powinno nikogo dziwic bo co miesiac gramy 4x b-t-b. Jesli dobrze liczylem to chyba najwiecej mamy ich w lidze. Bodajze okolo 24... czyli w sumie 48 spotkan stanowia u nas back-to-backi i mecz dzien przed poprzedzajacy go. Do dzis sie zastanawiam kto ukladal ten cholerny terminarz.
Wracajac do powazniejszych rzeczy. Na pierwszy dzien idzie Dallas, ktore od 20 czy ilu tam spotkan nie przegralo w domu. Zapowiada sie nam wrecz spotkanie z gory przegrane, ale wszystko moze sie w sumie zdarzyc. Dallas praktycznie nie ma nikogo zamiatajacego w post (procz Dirka troche). To taki typowy jump shooting team, ale trafiajacy i umiejacy sobie wypracowac praktycznie zawsze czysta pozycje do rzutu. Swietnie bronia, dobrze zbieraja, rzucaja najlepiej w lidze wolne, no i maja przede wszystkim Dirka, niezlego gtg, ktory w razie co potrafi zamknac spotkanie na korzysc swojego zespolu, poki co jednego z glownych kandydatow do MVP. To wszystko sprawia, ze sa cholernie mocni. Ale kazdy streak zwyciestw musi sie kiedys skonczyc. Kto wie, kto wie, moze to wlasnie przeciwko LeBronowi sie wyloza? :p Nie ma sie co ludzic, rywal cholernie silny i potrzeba troche szczescia zeby z nimi wygrac, chociaz przeciwko niezlym defensywa zawsze maja spore problemy. Miejmy nadzieje, ze przeciwko nam takze latwo im nie pojdzie.
Wracajac do terminarzyku to ten miesiac nie jest latwy, wrecz trudniejszy niz poprzedni. Przewiduje 10-6 na nasza korzysc, poniewaz wypada aby wreszcie nasz zespol wrzucil wyzszy bieg tak jak LeBron. To tyle na teraz.
KinG.HaGi - Śr lut 28, 2007 2:40 pm
Strasznie ciężki marzec czeka Kawalerzystów :/ Dużo ciężkich meczy, a szczególnie dwu - mecz z Dallas, ale potyczki z Pistons, Bulls, czy Rakietami też będę najwyższym sprawdzianem!! Jak chcą coś zdziałać w Play-offach to muszą wygrywać te ważne mecze!! Oby było dobrze
Lucc - Śr lut 28, 2007 4:44 pm
Miesiąc nienajłatwiejszy to fakt ... Ale nie ma nikogo z kim nie moglibyśmy sobie poradzić przy pełnym zaangażowaniu Kluczowe będą mecze z rywalami z dywizji - Detroit i Bulls. Pozostale spotkania naturlanie też trzeba wygrać, no ale rywliacji w dywizji to zawsze coś priorytetowego ... Jutro ciężki mecz z Dallas - jeśli z nimi wygramy, będę pełen optymizmu co do czekających nas spotkań obstawiam bilans 11-5 w tym miesiącu
KarSp - Śr lut 28, 2007 8:00 pm
Jak chcą coś zdziałać w Play-offach to muszą wygrywać te ważne mecze!! Oby było dobrze Smile
Kily - Śr lut 28, 2007 9:10 pm
jest marzec więc trzeba powoli wchodzić w formę na PO, grać na najwyższych obrotach i walka o pozycję oraz fakt wymagających rywali może tutaj zadziałać tylko pozytywnie, a jak nie będzie czegoś takiego to ja raczej nie liczę na kwiecień i maj cudów tylko zaczynam uświadamiać sobie fakt że chyba kolejny sezon LeBronkowi poszedł w tył.
Kolejny, tzn. który, bo chyba masz problem z liczeniem? No i jak to się ma do tego, co napisałeś w tym samym poście w kierunku Kinga Hagiego?:
Chcesz naprawdę powiedzieć że wygrywanie meczy z liczącymi się ekipamy w RS ma jakiś ogromny przekład na to co zagramy w PO? Dla mnie to zdecydowanie dwie różne sprawy, niemalże dwa inne światy, jedyne co może mieć przekład to forma naszych oraz rozpracowanie rywala ale Dallas czy Rockets przecież będą dopiero w Finale
KarSp - Cz mar 01, 2007 4:59 pm
Kolejny, tzn. który, bo chyba masz problem z liczeniem? Wink
Kily - Cz mar 01, 2007 9:05 pm
Kolejny, tzn. który, bo chyba masz problem z liczeniem? Wink
Drugi. Patrząc oczywiście na zespół jako całość której jest liderem a nie jako jego indywidualne osiągnięcia.
heronim - Pt mar 02, 2007 5:12 am
Ja tam o LeBrona sie nie martwie. W jego przypadku wystarczy zrobic przyslowiowe "click! its almost playoff time" i z miejsca staje sie najlepszym koszykarzem na globie. Ostatnio gral najlepszego kosza w zyciu (ja nie patrze na cyferki), ale dzis to przeszedl z Dallas sam siebie. Zastanawiam sie czy gdyby James nie upadl tak twardo w koncowce to czy bylby w stanie cos trafic?;] Troche zlosliwie ale mysle, ze ten upadek mial spory wplyw na jego dwa ostatnie FT bo widac bylo, ze nie mogl wystac z bolu. Podczas timeout'u bylo podobnie, no i az wreszcie chwile pozniej ktos musial oddac i trafic trojke zeby doprowadzic do overtime'u. Wypadlo na LeBrona ale spudlowal niestety oba rzuty. Dziwna sprawa, bo z Hornets 2 dni wczesniej trafil dwie kosmiczne trojki w ciagu ostatnich 50sec meczu doprowadzajac nas do zwyciestwa. No ale zostawmy te ostatnie 10 sec meczu z Dallas w spokoju i sam LBJ w crunch time zrobil wystarczajaco duzo zeby doprowadzic do takiego stanu jaki byl, wiec krytykowac go to niedorzecznosc.
Bylo blisko ogolnie dzis z Dallas. Dirk nas mocno karal w 4q, a AV, ktory go bronil doslownie sie osmieszal, na szczescie postawilismy pozniej LeBrona na Novika i pkt dla niego sie skonczyly. Co do osmieszania to... WESLEY to jest mistrzem swiata w tym. Sam na sam z koszem byl i spudlowal layupa! ALE ZA TO JAK!! Trafil cholera w dolna czesc tablicy majac przed soba tylko kosz i nikogo w promieniu 10m! Smialem sie dobre 10min! Mam nadzieje, ze to wkrotce bedzie na youtube czy gdzie bo doslownie w tym roku bardziej smiesznej rzeczy na kortach do basketu to nie widzialem! Po prostu jakis JOKE! Trafil w dolna czesc tablicy tak, ze pilka od razu spadla na ziemie... sam na sam! xD
No ale Wesley nie byl osamotniony, bo probowal mu dotrzymac kroku Snow, ktory spudlowal 3 layupy takze bedac praktycznie sam na sam. Ma szczescie, ze trafial przynajmniej w obrecz bo pewnie masowe samobojstwa popelniane by byly jeszcze dzis w Cleveland przez fanow Cavs. To jest po prostu nie do wyobrazenia, to trzeba zobaczyc. Mike Brown jak zwykle postradal swoje zmysly, chociaz ostatnio zyskal u mnie duzo, i nie dal Gibsonowi ani minuty w koncowce 4q. Potrzebowalismy punktow i odpalalismy niezliczone ilosci cegiel za trzy, a wystarczylo wpuscic Gibsona i z miejsca wpadly by przynajmniej dwie takie trojczyny ://. No i Snow jedyne co dobrego robil to pudlowal te layupy i stal gdzies w rogu nie majac na sobie ani jednego obrony, a tymczasem LeBron byl potrajany, great! Gibson jest najlepszym naszym guardem praktycznie, na rowni go stawiam z Hughesem i Pavlo, wiec chlopak musi grac przynajmniej 35min na mecz.
Wracajac znowu do spotkania, ale bardziej sie skoncentruje na samych Mavs. Wlasciwie to niby "top" defensive team, ale mam wrazenie, ze gdyby nie Diop i Dampier to byli by gdzies w srodku stawki. Ci goscie odwalaja 50% roboty w defensywie Mavs. Kawal chlopa z nich i nie tylko potrafia zadbac o to, ze wiekszosc zbiorek bedzie po stronie Mavs, ale takze to sa znakomici post defenderzy i shot blokerzy. No dzisiejszej nocy byli fenomenalni i gdyby nie oni to kto wie. Cavs mieli ogromne problemy ze zbieraniem zarowno wlasnych pilek jak i zbieraniem pilek z tablicy przeciwnika. Nie wspominajac, ze BigZ, Gooden i Varejao to praktycznie przy nich nie istnieli. Same Dallas kolejny raz nie ma zielonego pojecia jak bronic superstarow typu Wade i LeBron. Ja rozumiem, ze indywidualnie nie maja tak swietnych obroncow, ale zespolowo kompletnie nie potrafia sie ustawic na taki typ superstarow. Jesli w finale znowu przyjdzie im grac przeciwko zdrowemu Wade'owi lub (daj Boze) Lebronowi to latwa przeprawa dla nich to nie bedzie. Juz raz dali sie jednemu zawodnikowi dac pokonac i wydaje mi sie, ze w ciagu roku od tamtego razu wiele sie nie zmienilo.
Dobra nie chce mi sie juz wiecej pisac. Dobry mecz ogolnie, ale mielismy szanse nawet to wygrac. Niestety znowu James dostal gowno a nie pomoc od partnerow wiec wynik jest jakis jest ://.
Kily - Pt mar 02, 2007 6:33 am
1. Dlaczego nie grał Hughes?
2. BigZ zdobył... nie zdobył punktów.
3. Snow również.
4. Gooden całe 4.
5. Największym wsparciem dla LeBrona był Marshall, mimo że żaden z jego rzutów za 3 nie był celny.
6. Wesley wystąpił w roli błazna.
7. LeBron jest genialny. Byłem więcej niż pewny, że będzie robił co chciał z obroną Mavs, ale niestety nie dało to zwycięstwa. Głównie ze względu na nieprzyzwoite wsparcie, szkoda też, że nie udało się trafić trójki na zakończenie 4 kwarty, bo to byłoby świetnym uwieńczeniem świetnego comebacku, jaki dzięki LBJ-owi mieliśmy. Szkoda, bo wcześniej trafił w tym meczu z jeszcze trudniejszej pozycji, a w poprzednim meczu, gdy losy wyniku się ważyły trafił dwie kolejne takie trójki, no ale nie można niestety trafiać wszystkiego. Poza tym LeBron znowu pokazał, że jest w stanie z powodzeniem kryć prawie każdego, tym razem jako jedyny był w stanie zapobiec punktom Dirka.
KinG.HaGi - Pt mar 02, 2007 9:57 am
Ja powiem tak że spotkanie naprawdę było super, dawno takiego nie oglądałem!! Po 3 kwartach myślałem że już wszystko jest pozamiatane, ale widać charakter w naszej drużynie, która rzuciła się do odrabiania strat!! LeBron zagrał fenomenalne spotkanie, ale...no właśnie jest ale, miał jak na talerzu wyłożony win w tym meczu, ale jego skuteczność rzutów wolnych znowu zawiodła :/ Co do trójek jego to mówi się trudno, raz wchodzą, jak w meczu z Hornets, a raz nie jak dziś!! Jednak LeBron pokazał że jest wielkim graczem!! Ale cóż tak to jest, zagraliśmy świetne spotkanie i znowu na pochwały należą się Gibsonowi, który zaczął więcej asystować!! Może jak Byłby Larry to dorzucił by te pare oczek i byśmy wygrali!! Nie ma co gdybać, teraz trzeba się przygotować na mecz z Raptorami i Rakietami u siebie!! Mam nadzieję że taki LeBron już zostanie i znowu do o sobie znać jutro w meczu z Raptorami!! Go CAVS!! Go King!!
Van - Pt mar 02, 2007 12:14 pm
Poza tym LeBron znowu pokazał, że jest w stanie z powodzeniem kryć prawie każdego, tym razem jako jedyny był w stanie zapobiec punktom Dirka.
to jest właśnie ciekawe z Dirkiem już nie pierwszy raz zauważyłem, że jemu największe problemy sprawiają wcale nie gracze uznawani za jakiś świetnych defensorów, podobnie kiedy grają z Rockets przy T-Macu ma problemy, kiedy z Lakers ma problemy z Odomem i przeciwko Jamesowi było podobnie. Oni są na tyle wysocy żeby specjalnie nad nimi nie górował, ale jednocześnie nia ma nad nimi przewagi szybkości jak nad większością graczy z jego pozycji.
Co do Lebrona naprawdę świetny mecz, ale te osobiste w końcówce gracz tego formatu po prostu musi trafiać wolne na lepszym procencie a kiedy w decydujących momentach staje na linii tym bardziej powinny to być pewne dwa punkty.
Lucc - Pt mar 02, 2007 12:54 pm
Szkoda troszkę spotkania ... było do wygrania, no ale niestety jak to wcześniej ktoś napisał, sam LeBron NIE MOŻE wygrać spotkania z Mavs ... No sorry ale jak 4 graczy z s5 rzuca tak jak rzucalo, no to mogliśmy się pożegnać z zwycięstwem, choć geniusz LeBrona utrzymywał nadzieje do samego końca. Szkoda tych 2 trójek, no ale nie można trafiać wszystkiego, tym razem poprostu nie wyszło - i tak wielkie brawa za postawę w całym meczu - bez niego dostaliśbyśmy 40 punktami.
Więcej napiszę jak wrócę z treningu
Graboś - Pt mar 02, 2007 3:08 pm
Piszecie, że Lebron rozegrał swietny mecz i tak naprawde składacie porażkę na brak wsparcia ze strony partnerów i na pewno jest w tym duzo prawdy, ale nie widze tutaj żadnych słów krytyki Lebrona, a według mnie Lebron koncówke tego meczu spieprzył najbardziej jak się dało i jako lider zasłużył za tę końcówkę w skali szkolnej na 1.
Oczywiście nie da sie wszystkiego trafiac jak tu ktoś napisał, ale nikt nie wymagał od lebrona żeby trfaił wszytsko, wystarczył jeden rzut. Najpierw nie trafił żadnego z dwóch osobistych i powinno byc po meczu, ale partnerzy dali mu jeszcze jedną szansę dzieki zbiórce ofensywnej. Lebron rzucił kolejną trójkę i nie trafił, a grał przecwiko Stackhouse'owi który jest raczej średnim obrońcą, ale Cavs znowu zbierają piłkę i lebron ma kolejną szanse na doprowadzenie do remisu, po zgubieniu Stacka rzuca z pozycji wręcz idealnej, chyba przyznacie ze jeśli weźmiemy pod uwage, że do końca meczu zostało kilka sekund i obrona była bardzo skoncentrowana to lepszej pozycji James wymarzyc sobie nie mógł, ale znowu nie trafił.
Możecie chwalic Lebrona za ten mecz, ale więcej okazji do wygrania/zremisowania meczu w ostatniej minucie spotkania nie będzie miał predko i prawdziwy lider powinien takie rzuty trafiać.
P.S. Tylko nie najeżdżajcie zaraz na Kobe'ego, bo gdyby Kobe zagrał podobny mecz, to też nie chwaliłbym go za taki mecz, ale byłbym zły na tak spieprzoną koncówkę. także tu nie ma znaczenia czy to jest zawodnik X czy Y, po prostu to był Lebron i dlatego jego krytykuję.
Kily - Pt mar 02, 2007 3:52 pm
Jeżeli drużyna w połowie 4 kwart przegrywa 75:89 i praktycznie tylko dzięki jednemu zawodnikowi ma szansę na zwycięstwo do końcowej syreny i ktoś wystawia mu za końcówkę meczu najniższą możliwą notę, to coś tu jest nie tak. Odnośnie tego ostatniego rzutu, to LeBron miał tę "idealną" pozycję dzięki temu, że sam sobie ją wypracował. I niby powinien to po prostu trafić? Kobe podobno jest w tego typu rzutach świetny, a wiesz jaką ma skuteczność tych ogólnie rzutów decydujących o losach meczu, nie licząc samych trójek? Coś koło 20% i tyle chyba wystarczy na ten temat. Dwa dni wcześniej trafił, dzisiaj nie, nie można trafiać zawsze, choćbyś był nie wiadomo jak dobry.
LeBron pokazał, że jest genialnym graczem, że może przy koncentracji obrony rzucić 40 punktów na grubo ponad 60% skuteczności, że jest najlepszy w swoim zespole po obu stronach parkietu, że przy komicznej grze swoich partnerów, przy braku drugiego najlepszego gracza w zespole i fatalnie układającym się spotkaniu potrafi do końca nawiązać równą walkę z najlepszym zespołem NBA - po prostu pokazał, że jest wybitnym graczem. Owszem, pokazał też, że ma duże problemy z rzutami wolnymi, ale po takim meczu można mu to zapomnieć, tym bardziej, że trafienie tego w końcówce pewnie nic by nie zmieniło z uwagi na ofensywną zbiórkę.
Van - Pt mar 02, 2007 4:26 pm
Kobe podobno jest w tego typu rzutach świetny, a wiesz jaką ma skuteczność tych ogólnie rzutów decydujących o losach meczu, nie licząc samych trójek? Coś koło 20% i tyle chyba wystarczy na ten temat. Dwa dni wcześniej trafił, dzisiaj nie, nie można trafiać zawsze, choćbyś był nie wiadomo jak dobry.
odpowiedziałeś w dość dziecinny sposób Kily, Graboś napisał, że od lidera należy wymagać trafiania z tak dobrych pozycji a Ty wyskakujesz zaraz z jakąś statystyką Bryanta i po co przecież nie ma tu żadnego naśmiewania się z Jamesa, zwrócił tylko uwagę, że Lebron w samej końcówce nie wykorzystał kilku dogodnych okazji do zdobycia punktów, nie trafił dwóch trójek z naprawdę dobrych pozycji a Ty w odpowiedzi wyjeżdżasz ze statystyką Bryanta, którego tak wolnego widziałem w końcówce meczu raz jak trafił trójkę dającą dogrywkę z Bobcats.
Gdybym ja chciał być złośliwy to napisałbym skoro chcesz dyskutować na temat Bryanta to podaj mi przykład meczu, w którym w zaciętej końcówce nie trafił dwóch kolejnych wolnych nie wiem dlaczego mówisz, że trafienie nic by nie dało gdyby trafił pierwszego spudłował drugiego Cavs by zebrali to nie musiałby rzucać trójek, ale mógłby podejść bliżej.
Lebron zagrał kapitalny mecz, ale nie postawił kropki nad "i" i to jest fakt i tak jak napisał Graboś nie ma znaczenia kto by to był, nie trafił trudno, ale nie rozumiem po co reagujesz w ten sposób
Kily - Pt mar 02, 2007 4:47 pm
Van, źle odebrałeś wtrącenie o Bryancie. Naprawdę nie rozumiem o co się bulwersujesz. Nie napisałem o jego skuteczności decydujących rzutów złośliwie, ale aby pokazać, że zdecydowanie częściej się takich rzutów nie trafia niż trafia, a Kobe niewątpliwie zły w trafianiu w takich sytuacjach nie jest. Dlatego nie widzę powodu, dla którego za nie trafienie jednej z tych dwóch trójek mielibyśmy go krytykować i oczekiwać, że po prostu powinien to trafić. Wcześniej miał całą serię celnych rzutów, mecz wcześniej trafił dwie takie trójki w końcówce, tym razem dwóch nie trafił. Po prostu nie da się wszystkiego trafić.
Co innego FT, ale tu jasno powiedziałem, że to to jest akurat ten element, który u niego zawiódł. Z tym, że to i tak czepianie się, bo gdyby zagrał jak normalny lider normalny mecz, to Mavs zdecydowanie wygraliby kolejny mecz i nie byłoby żadnych ważnych FT. A gdyby trafił oba prawdopodobnie byłaby taka sama sytuacja jak po nie trafieniu żadnego, tylko czasu byłoby na tylko jeden rzut, więc chyba tym bardziej za ten mecz można mu to zapomnieć.
Graboś - Pt mar 02, 2007 5:31 pm
Kily, małe niepozrozumienie, ja nie wsytawiam Lebronwoi 1 za cały mecz, ale wałśnie za tę koncówką która o poarzce przesądziła. Lebron te końcówke zawalił i takie są fakty
Z tym, że to i tak czepianie się, bo gdyby zagrał jak normalny lider normalny mecz, to Mavs zdecydowanie wygraliby kolejny mecz i nie byłoby żadnych ważnych FT.
Van - Pt mar 02, 2007 5:59 pm
Kily, ale tu nie chodzi o wszelkie rzuty jakie w końcówkach się oddaje, gdyby rzucał z obrońcą na twarzy czy z dwoma i nie trafił to faktyczie trudno mieć o to pretensje, ale fakty są takie, że w takim momencie naprawdę trudno o bardziej dogodną pozycje od tego co dwa razy miał Lebron przy tych trójkach tylko tyle no i w dodatku wcześniej przed tym te osobiste. Lebron w tych ostatnich sekundach miał po prostu więcej miejsca niż możliwe, że kiedykolwiek będzie miał nikt go nie blokował, nikt nie faulował, żadnego obrońcy w pobliżu itd
Tu nikt go w żadnym wypadku nie obwinia za porażkę, ale po zagraniu naprawde bardzo dobrego meczu na świetnej skuteczności w ostatnich sekundach nie trafia dwóch wolnych i dwóch trójek z takich pozycji, że liderowi drużyny naprawdę trudno o większą swobodę i przestrzeń do oddania rzutu.
Kily - Pt mar 02, 2007 7:01 pm
Kily, małe niepozrozumienie, ja nie wsytawiam Lebronwoi 1 za cały mecz, ale wałśnie za tę koncówką która o poarzce przesądziła. Lebron te końcówke zawalił i takie są fakty
No w porządku, ale tu chodzi przede wszystkim o różnicę zdań odnośnie ostatnich dwóch rzutów. Ja uważam, że LeBron mógł to trafić, ale równie dobrze mógł nie trafić, bo po prostu różnie z takimi rzutami bywa, nie są wcale takie łatwe do trafienia i nikt nie ma monopolu na trafianie tego. Ty natomiast uważasz, że powinien trafić, a jak spudłował, to zespół sprawę i należy mieć do niego o to pretensje. Tu się różnimy.
Odnośnie FT już nic nie mówmy na ten temat. Powinien trafić, ale nie trafił, miał jednak szczęście, że udało się zebrać w ataku i naprawić błąd z linii. No i mnie to nie szokuje, bo Cavs to nie jest normalna drużyna pod względem FT i niejako z przyzwyczajenia reagujemy na takie pudła ze spokojem.
Troche mnie zaskoczyłeś tym stwierdzeniem Kily, bo to też pokazuje, że lebron obnizył znacznie loty w tym sezonie, a w wy-jego kibice mniej od niego oczekujecie. Zagrał poza tą koncówką switeny mecz, ale to był wlasnie jeden z tych "normalnych meczów", mecz który można nazwac inaczej to np triple double na pozimie 40-10-10 czy mecz taki jak Kobe zagrał w tym sezonie przeciw Jazz kiedy zdobył ponad 50 pkt na 70% skuteczności.
Po pierwsze nie mówię, że to był jakiś wielki niespotykany występ. Po drugie w cyferkach może to i wygląda zwyczajnie, ale to mnie mało interesuje. Po prostu jeden woli 10 zbiórek, drugi dobrą obronę przeciwko obu All-Starom najlepszej drużyny w NBA czy bardzo wysoką skuteczność. No i niezwykły był przede wszystkim comeback. W normalnym meczu gdy Mavs prowadzą w połowie 4 kwarty 14 punktami, jest już po wszystkim, nie w tym meczu. Wielka szkoda, że nie udało się trafić raz jeszcze i doprowadzić do dogrywki, bo to lepiej oddałoby występ Jamesa. To była zatem kolejna próbka tego, jakiego LeBrona powinniśmy się spodziewać w Playoffs. On w prawie każdym prestiżowym meczu wypada tak świetnie, a że w PO są same prestiżowe mecze, to wnioski z tego wyciągnąć łatwo. Dlatego też takiego jego występu się spodziewałem i liczyłem na zwycięstwo. Nie wiedziałem jednak o nieobecności Hughesa i spodziewałem się przede wszystkim dużo większego wsparcia od wysokich, a tego zabrakło. W sumie jedyną drużyną poza naszym zasięgiem na tę chwilę są Suns, których nie umiemy bronić ale to już na inny temat.
heronim - Pt mar 02, 2007 7:07 pm
Ja proponuje temat Kobasa zostawic w spokoju. Kobe jest swietnym zawodnikiem, nie boi sie oddawac waznych rzutow. Kobe po prostu rzadko kiedy ma tak dobre pozycje rzutowe w koncowkach jak wczoraj LeBron mial dwie. Jestem przekonany, ze Bryant by trafil ktoras z tych dwoch trojek jakby mial dane probowac, jest znakomitym shooterem. Ale tak jak mowie on rzadko kiedy w koncowkach w ogole oddaje rzuty, ktore podchodza pod kategorie "dobre". Zawsze gdzies z reka na twarzy, z jakiegos odchylenia, w efekcie nie jest w stanie trafiac tych waznych rzutow tyle ile by chcial. LeBron az tak bardzo nie siluje gry pod siebie, zawsze szuka partnerow, ale nie ukrywam, ze jednen z tych jego dwoch rzutow z dobrych pozycji powinnien trafic, no i przede wszystkim takze nie boi sie ich podejmowac. Zwlaszcza, ze z Hornets dwa dni wczesniej trafil dwie trojki w ostatnich 50 sec z obronca na sobie. Tutaj ciezko ocenic czy mial on w ogole kogos na sobie w ostatnich sekundach bo Stack najpierw sie prawie przewrocil o wlasne nogi, a pozniej nabral sie na fake'a. Nie wiem naprawde jakim cudem on to spudlowal, co prawda pierwsza jego proba za trzy na poczatku spotkania skonczyla sie airballem, a sam w sobie jest raczej sredni w rzutach z dystansu, ale majac na uwadze ostatni mecz to powinien zdecydowanie trafic ktorys z rzutow.
O FT nie bede sie czepial bo w sumie w samym lutym LeBron rzucal wolne na 61%, cudow od niego nie bede oczekiwac, sila woli tej pilki w koszu nie umiesci, a wali nia jak cepem niczym Shaq. Jakby byl 80% ft shooterem i spudlowal dwa wolne pod rzad w koncowce to moze by smialo mowic o tym, ze sie spalil, ale gdy niedlugo po wzgledem FT% zrowna sie z Shaqiem to takie gadanie robi sie nie na miejscu troche. Chwile wczesniej trafil odziwo na 40sec do konca layupa z faulem+wolnego, ale po faulu Dirka i po tym jak wyladowal w trzecim rzedzie trybun cos nie byl soba. Jaka drobna kontuzja plecow czy co. Mine mial w kazdym razie nieciekawa. No i stanal na tej linii i odpalil dwie szybciutkie cegielki. Na szczescie Cavs zebrali pilke i byla jeszcze jedna okazja do wygrania tego, ale polecialy ponownie dwie szybkie cegly.
Absolutnie nie ocenial bym gry LeBrona w ostatnich 5 minutach na 1. Bo skoro on by dostal 1 to w takim razie co dostanie Dirk? W 4q przewaga Mavs wynosila 12 pkt, a mimo to Novik zrobil niewiele aby zapewnic zwyciestwo Dallas. W ostatnich 5min nie dosc, ze bronil go tylko LBJ 1on1 to w dodatku zanotowal strate, 2 faule i 0-3 z gry. James majac na sobie niemalze caly czas 2-3 zawodnikow byl w stanie wyciagnac Cavs i doprowadzic do tylko 3pkt roznicy miedzy tymi ekipami. Mial okazje nie jedna zeby nawet doprowadzic do overtime'u ale spudlowal dwie trojki. Nie raz udowadnial w tym sezonie, ze potrafi wazne trojki trafiac, nawet w jednym z meczu z Philly trafil trzy pod rzad w OT, ale nie dzis. Od 33% shootera za trzy nie mozna oczekiwac jakis niewiarygodnych cudow co mecz. Brakowalo tej jego kropki nad "i" w dzisiejszym meczu, ale to jest jeszcze mlody zawodnik i z czasem bedzie zaczynal mecze od wysokiego "A" i konczyl na wysokim "A". Jordan tez od razu nie byl tym kim byl.
KarSp - Pt mar 02, 2007 8:01 pm
W porządku. Pomińmy więc indywidualny rozwój LeBrona:
Sezon 2002/03 (czyli w momencie przyjścia LeBrona do NBA) - 17-65
2003/04 (pierwszy sezon LeBrona) - 35-47
2004/05 - 42-40
2005/06 - 50-32
Chyba inaczej pojmujemy po prostu zwrot "pójść w tył". Wink
emjey23 - Pt mar 02, 2007 9:25 pm
Czy ktoś tutaj, kto oglądał ten mecz jest mi w stanie obiektywnie powiedzieć jak wyglądała obrona Jamesa na Nowiku? Czy naprawdę była taka dobra, czy po prostu Dirk był mało aktywny/grał słabo. Granica jest cienka, a ciężko cokolwiek stwierdzić patrząc tylko cyferki...w recapie mogą sobie pisać co chcą, mi tkwi w pamięcie recap z meczu Cavsów z Horents, wygranego przez tych drugich, gdzie stwierdzono że to Dasmond Mason zatrzymał LBJ'a . Więc jak to było?
Kily - N mar 04, 2007 9:48 am
Kurde, coś jest nie tak. Żeby Hughes z powodu grypy opuścił tylko jeden mecz to trochę nie w jego stylu. No kto jak kto, ale Hughes? Wrócił i to jak. Właśnie jego nam brakowało do zwycięstwa nad Mavs. Oby jak najczęściej rzucał na takiej skuteczności, a i z roli PG nie wywiązał się źle. LeBron świetnie, ale inaczej być nie mogło w jego przypadku. Martwi jednak to, że ponownie nasz duet wysokich dał maksymalnie dupy, inna sprawa, że tym razem zarówno Drew, jak i Z grali krótko. Do tego tragiczny występ Sashy, który spudłował swoje pierwsze 7 rzutów i skończył z 1/9, mamy więc niezwykłą sytuację, w które trzech starterów łącznie zdobywa 10 punktów na skuteczności poniżej 20%, a mimo tego drużyna zdobywa 120 pkt. Fajnie, że coraz pewniej czuje się Shannon, który już miał grać w NBDL. Widać, że PG to z niego nie będzie, ale punkty może zdobywać na niezłym poziomie.
Teraz czas na Rockets, czyli drużynę z dobrą obroną strefową, a jak wiadomo z takimi zespołami często przegrywaliśmy. Ma wrócić na ten mecz Yao, ale nie powinien być jeszcze takim wielkim wzmocnieniem na pierwszy mecz po takiej przerwie.
Lucc - N mar 04, 2007 10:44 am
Łohohoho Świetny mecz w wykoaniu dwójki Hughes-James. Na coś takiego właśnie czekałem Pierwszy raz w życiu poszedłem spać po 3 kwarcie, bo byłem pewny zwycięstwa Tak jak to Kily zauważył - trójka z s5 zdobyła 10 punktów - no ale 27 Larry'ego i 36 LeBrona zrobiły swoje, poza tym kolejny dobry mecz zaliczył Marshall, Varejao - do tego już zdąrzyłem się przyzwyczaić - no i Brown, który w ostatniej chwili został ściągnięty z powrotem do teamu - miejmy nadzieję, że ten mecz to nie był przypadek i będzie chłopak tak łupał za każdym razem kiedy dostanie minuty. No i ładny buzzerek w jego wykonaniu Wszystko pięknie, poza postawą Drew (znowu śmieszna sprawa bo go umieścili na focie na nba.com i dumnie podpisali "Drew zebrał 4 piłki blebleble", Sashy i Z nie mam się za bardzo do kogo przyczepić - nawet z ich słabą grą daliśmy sobie radę i wygraliśmy ponad 20 punktami - a to robi wrażenie
Mecz z Rockets łatwy nie będzie - chyba wszyscy pamiętamy co ich obrona zrobiła nam w poprzednim meczu - nie rzucliśmy nawet 80 punktów ... Ale widać, że Cavs to nieco inna drużyna po przerwie, z nieco innym, lepszym LeBronem, więc możemy liczyć na udany rewanż
Kily - N mar 04, 2007 11:00 am
Nie tylko nie rzuciliśmy nawet 80 punktów, a rzuciliśmy ich zaledwie 63, czyli oczywiście najmniej w sezonie.
A wracając do meczu z Raptors, to polecam obejrzeć highlightsy z tego meczu z naszego tematu z highlightsami. Jest m.in. odpowiedź na pytanie, dlaczego LeBron ma problemy z FT.
Kily - Wt mar 06, 2007 12:45 pm
No tym razem już prawie 30 pkt. więcej niż w pierwszym meczu, ale to i tak właściwie dzięki dwóm znowu tym samym graczom, którzy jako jedyni mieli podwójną zdobycz punktową. Cholernie cieszy ostatnio postawa Hughesa (bo takiej gry LBJ-a raczej każdy się spodziewał), ale przede wszystkim gra naszych wysokich jest martwiąca, Dzisiaj już mieli wyraźnie lepszą skuteczność niż wcześniej, ale i tak jest bardzo słabo, poniżej 50%. Kluczem do wygranej było zatrzymanie dwóch liderów Rakiet. Yao trafił żałosną jak na centra ilość 1/3 rzutów, T-Mac jeszcze gorzej.
Jutro mający ostatnio problemy Pistons. Przydałoby się wygrać, bo to może nam wyraźnie pomóc ich gonić. Trzeba mieć jednak na uwadze prawdopodobny powrót Sheeda, którego brak był u nich ostatnio zauważalny. Miejmy nadzieję, że Larry na dobre złapał wiatr w żagle.
heronim - Wt mar 06, 2007 6:03 pm
LeBron ma problemy z FT bo co miesiac zmienia technike wykonywania rzutow wolnych i jakby tego bylo malo to nie zmienia wcale na lepsza . Moze kiedys ktos go nauczy poprawnie i skutecznie je wykonywac, a jak nie to niech moze najlepiej podpatrzy jak wykonuja wolne koszykarze Dallas (nr1 w lidze) ;>. Juz mi sie powoli koncza pomysly co LeBron musi zrobic aby trafiac je regularnie.
Swoja droga z jump shotem takze nie najlepiej u niego. Wracaly mu z Toronto stare nawyki, a w meczu z Huston to juz przegiol i praktycznie kazdy jumperek byl zle wykonany, nie tak jak powinien je wykonywac. Cos tam mu wpadalo ale reki pewnej nie mial za bardzo. Ogolnie te dwa ostatnie jego mecze nie urzekly mnie tak bardzo jak spotkanie z Dallas, ale zle nie bylo. Nawet bledy sie w defensywie zaczely u niego pojawiac, wczoraj np Battier go minal 1on1, za co przepraszal kolegow ale widac bylo po nim, ze nie byl jakos zbyt mocno skoncentrowany i nakrecony. Nawet lekka awantura pojawila sie miedzy nim a Varejao, tzn. troche nakrzyczal na Andersona jak obaj skoczyli po zbiorke, a w efekcie pilka wyladowala poza boiskiem. Wrecz niespotykana rzecz zeby James kogos opierdolil z zespolu . No ale chyba kazdy by powoli wysiadal jakby 3x w jednym meczu w wyniku problemow z komunikacja przy zbiorkach stracic 3x pilke na rzecz przeciwnika.
Sam mecz sredniutki. Rockets znakomicie bronili LeBrona trzeba przyznac, nie wspominajac o ich strefie, ktorej dorownuje chyba tylko strefa postawiona przez Bulls. Na szczescie wpadalo nam dosyc sporo z poldychy i z dystansu, chociaz moglo by byc lepiej. Zwlaszcza na poczatku masowo przestrzelalismy latwe punkty z bliska. Rockets z kolei pograzal T-Mac i Yao na poczatku. T-Mac rzucal i rzucal, nic mu nie siedzialo ale rzucal i nie szukal innej drogi do zdobycia punktow. Straszne shooting selection, ale w koncu w 3 i 4 kwarcie sie troche wstrzelil, ale poczatek to mial chyba rzedu 2-13 lub cos w tym stylu. Yao takze poczul sie dopiero komfortowo w ostatniej kwarcie, a sam poczatek takze mial nie najlepszy. Troche nam sedziowie pomogli przy tej ostatniej akcji Hughesa, bo wydawalo mi sie, ze Alston czy tam Head (nie pamietam juz kto) czysto zablokowali Larryego, ale zebry odgwizdaly faul. Larry trafil 1 na 2 proby, pozniej swietnie bronil T-Maca przy ostatnim jego rzucie czego efektem byl airball no i udalo sie to jakos wygrac. Swoja droga T-Mac jak to w swoim stylu trafial takie rzuty i przy takiej obronie, ze balem ze ten takze mu wpadnie, ale na szczescie nie dolecial nawet do kosza.
Podsumowujac mecz ogolnie sredni, podobnie jak z Raptors nie za bardzo mi sie podobal. Gra LeBrona takze pozostawiala troche do zyczenia, moze jestem za bardzo krytyczny, ale nie gral w nich najlepiej jak potrafi, nie dawal z siebie wszystkiego tak jak sie tego po nim spodziewalem w koncowce sezonu. Zobaczymy co przygotuje na Detroit. Mam nadzieje, ze ponownie bedzie nakrecony niesamowicie tak jak to bylo z Dallas. Przydalby sie win przeciwko "tłokom". Ostatnio przegrali strasznie z Golden State Warriors i fajnie by bylo jakby polegli drugi raz u siebie . Bulls sie wzieli za powazne granie, Wizards takze ma juz kompletny skladzik i wolalbym sie utrzymac na tym drugim, badz tez w miare mozliwosci pierwszym miejscu. No ale to juz trzeba koniecznie pokonac Detroit.
heronim - Cz mar 08, 2007 4:46 am
Pamietacie co mowilem o meczu LeBrona vs Dallas i jak sie zachwycalem jego gra itp?? Zapomnijcie o tym ;].
Ten chlopak jak sie nakreci na dobrego przeciwnika to koniec. Myslalem, ze Pistons maja najlepszy patent w lidze na bronienie LeBrona ale to chyba juz przeszlosc . No w crunch time to zmiazdzyl system i nawet trafil na koniec 4q buzzera z 10m... peh chcial, ze zabraklo 0,1 s zeby go uznali. W OT dokonczylismy to co zaczelismy w polowie 4q. Pistons chcieli to wygrac, Billups i Rip praktycznie nie schodzili z parkietu, ale im sie to nie udalo. Ten mecz ma duze znaczenie w kwestii 1 miejsca na wschodzie. Podczas gdy bedziemy bic sie przez najblizsze 2tyg z jakimis sredniakami (z paroma wyjatkami), to Pistons beda podejmowac prawie, ze czolowke ligii i jest to niemalze pewne, ze przegraja kilka spotkan. W efekcie ten meczyk jest bardzo istotny na przyszlosc i ciesze sie, ze go wygralismy. Juz nie bede podejmowal kwestii sedziowania bo byla istna tragedia w 1st half kiedy to Piston mieli 29FT attempts przy 28FG attempts... no ale na szczescie w 2nd half troche sie to wyrownalo.
Teraz jest absolutnie znakomita chwila na jakis wiekszy streak. Trzymam kciuki ;p.
KinG.HaGi - Cz mar 08, 2007 10:07 am
No jestem w pełni zadowolony po dzisiejszej nocy!! Kawalerzyści wygrali w pięknym stylu!! Pokazali że mają predyspozycje na mistrza konferencji Wschodniej, a może i na więcej....Razz (zobaczymy co z tego będzie!! Znowu Królem zwycięstwa był King James!! 41 pkt, 8 as i 7 zb. LeBron wraca do wielkiej formy i bardzo mnie to cieszy fajnie Gooden także zagrał poprawne zawody z 22 pkt i 10 zb. fajnie Widać że ustawienie zespołu z Larrym Hughsem jak PG przynosi oczekiwane skutki, bo 3 mecz w taki ustawieniu i 3 win fajnie Oby passa trwała dalej w meczy z Bucksami z Milwauke
Kily - Cz mar 08, 2007 2:19 pm
Genialny mecz. Brawo naszemu frontowi za come back. Brawo dla Hughesa, ktory na PG wydaje się bardziej produktywny (mimo, że Gibson zbyt wiele z piłką nie grał), przede wszystkim jednak zagrał kolejny wyśmienity mecz w obronie - tym razem świetnie bronił do spółki ze Snowem Billupsa, którego podratowali nieco sędziowie dużą ilością ft. O LeBronie szkoda gadać, bo chyba każdy znawca dobrze widzi, że jest słaby i się wypalił. Szkoda tylko, że ma takiego niesamowitego pecha do buzzerów. Znowu minimalnie za późno oddał rzut, a byłby najlepszy gamewinner sezonu. No ale byliśmy na tyle nakręceni, że nie mogliśmy tego przegrać.
Podsumowując zwycięstwo bardzo ważne i patrząc na zyskiwanie formy z każdym dniem pierwsze miejsce na wschodzie jest realne, a to mogłoby się naprawdę dobrze przydać w PO.
Lucc - Cz mar 08, 2007 2:24 pm
Oh yee babe Tak mniej więcej wyglądała moja reakcja kiedy przeglądałem statystyki meczu - cholernie żałuje, że nie oglądałem, no ale musiał wstać o 6 rano, więc warunki mi niestety nie pozwoliły
Ale nie trzeba było chyba meczu oglądać, aby stwierdzić, że James rozegrał geeeeeeeenialne zawody 5 mecz z rzędu +30, 3 zwycięstwo z rzędu po jego świetnej grze. To chyba powinno nieco uciszyć haterów, albo tych którzy uważają, że LeBron się już wypalił (Kily twój cytat w sigu pasuje teraz jak ulał ). Widać, że chłopak wrzucił wyższy bieg i naprawdę jedyne co może go zatrzymać to jego własne, złe podejście do spotkania. Kiedy jest zmobilizowany i chce mecz wygrać, no to poprostu nie ma na niego mocnych, koniec, game over i wogóle Oby tak dalej i kto wie, może te 1 miejsce w konferencji będziemy mieli
Na pochwałę zasluguje także Drew, który nareszcie zagrał tak jak na podkoszowce przystało. Big Z także nieźle, Hughes nieco słabiej niż ostatnio, ale gra LeBrona wystarczyła w zupełności
Jeszcze raz wielkie brawa
Kily - Cz mar 08, 2007 3:12 pm
Wiesz, 30 punktów to sobie może pierwszy lepszy Arenas siekać, ale przy takim procencie (w tych meczach o których mówisz ani razu poniżej 50%, a często było dużo więcej) i przy takiej produktywności w pozostałych elementach gry to jest dopiero sztuka. No a najważniejsze, że wygrywamy.
Tak przy okazji ostatnio zauważyłem, że LeBron do rzutu za 3 ustawia się tak, aby na pewno znaleźć się za linią, jedna w dzisiejszym meczu znowu oddał rzut prawie za 3 stając na linii. Wcześniej było naprawdę pełno takich rzutów w jego wykonaniu, przy okazji których mógł spokojnie mieć zdobyć ten jeden punkcik więcej, mam nadzieję, że do tego nie wrócił:
http://img256.imageshack.us/img256/6761/64529627qy6.gif
Lucc - N mar 11, 2007 10:55 am
LeBron szósty raz z rzędu +30, 10 raz +29, 4 raz wygrana i do tego poraz drugi PRAWIE TD To robi wrażenie Dzisiaj nie zagraliśmy na maxa - Larry wrócił do swojej skuteczności, Sasha dalej nie może się wstrzelić, a podkoszowcy udowodnili, że ostatnie spotkanie z Pistons było w ich wykonaniu jedynie odskokiem od "normalności" ... Mimo wszystko wygrywamy Może nie jest to szczyt marzeń, bo gramy nieco tak jak w poprzednim sezonie - piłka do LeBrona i "C'mon baby do somethin !" ... No ale póki wygrywamy, to jakoś specjalnie nie będę się tego czepiał, choć z pewnością przyjdzie czas, że sam LeBron nie da rady. Ładnie dzisiaj także Marshall, który ma w tym sezonie naprawdę niezłe przebłyski - dzisiaj pyknął 19 punktów Wrażenie robi na mnie także ostantio Varejao, który - jakby nie patrzeć walnął już druiego game winnera w ostatnich tygodniach Chłopak młody, ale widać, że mimo całej eksresywności potrafi zachować zimną krew w ważnych momentach I bardzo dobrze, ktoś taki pod koszem się bardzo przyda, w końcu LeBron nie zawsze będzie miał miejsce na oddanie rzutu z dystansu/zamkniętą drogę pod kosz. Ogólnie mecz średni w naszym wykonaniu, napewno mogło być lepiej, no ale cieszmy się bo wygrywamy - w lepszym bądź gorszym stylu, ale jednak wygrywamy
Co się dzieje z Damonem? Od ASW nie dostał chyba nawet 10 minut ...
heronim - N mar 11, 2007 3:52 pm
A po co nam Demon?? Gdyby jeszcze zabojczy byl zza linii 3pt line, ale tak nie jest. W efekcie sa inni, ktorzy moze rzucaja odrobinie gorzej ale za to bronia 2x lepiej. Juz nie wspomne o Gibsonie, ktory nie dosc, ze broni 2x lepiej to i o wiele lepiej rzuca od DJa. Podpisanie Jonesa bylo efektem desperacji Cavs w celu pozyskania lepszych 3 point shooterow i na dzis dzien jest po prostu niepotrzebny. Nie zdziwie sie jak w lecie bedzie Ferry szukal jakiegos trejdu z nim.
Co do samego spotkania to LeBron kolejny raz blyszczal, ale to nikogo nie powinno dziwic. Fakt, ze opierdalal sie troche na poczatku sezonu, ale widocznie mial taka potrzebe. Teraz juz jest inna sytuacja bo grac dobrze na tym etapie sezonu jest rzecza wrecz konieczna. To ostatnie kierowane jest do wszystkich zawodnikow Cavs, bo jeszcze nie wszyscy zlapali forme. Mecz prawie przegrany, ale LBJ nie dopuscil do tego i podobnie jak z Detroit pociagnal nas po prostu do wygranej.
Zastanawiam sie tylko, czy Hughes byl nacpany czy rzeczywiscie taka kaleka z niego? Doslownie pilke gubil dryblujac ja przez boisko, nie wspominajac, ze w koncowce przy wyprowadzaniu jej spod wlasnego kosza podal do kogos tam z Bucks co dalo im free 2 points, wynik sie zrobil po tym bardzo niekorzystny bo 89-81. No ale zastawmy kaleke Larryego i mam nadzieje, ze wreszcie ten gosc zacznie grac jak na 13mln rocznie przystalo. Szkoda tylko, ze to nierealne nadzieje.
Dzis gramy z Indiana u siebie i trzeba przyznac, ze to powinno byc latwe zwyciestwo. W dodatku Tinsley podobno zostal zawieszony przez zarzad klubu i w polaczeniu to z kaleczna gra Pacers w ostatnich 10 meczach to zwyciestwo jest niby formalnoscia. No przekonamy sie dzis w nocy jak to bedzie wygladac.
KarSp - N mar 11, 2007 10:13 pm
Kily narzeka że mnie nie ma to napisze z posta
Co się dzieje z Damonem? Od ASW nie dostał chyba nawet 10 minut ...
heronim - Pn mar 12, 2007 1:35 am
No tak jak przewidywalem pojechalismy z Indy w miare spoko. Zmartwila mnie tylko sytuacja jak na parkiecie w 4q znalazl sie Snow jako rozgrywajacy, Sasha i 3 innych gosci z lawki. W takim ustawieniu przez 5 min nie potrafilismy zdobyc kosza i Pacers dogonili nas na 9 pkt . Snow jest tak tragiczny, ze myslalem przez moment o wyrzuceniu monitora przez okno. Nie ma to jak podawac do kogos gdy zostala 1sec na rzut, po prostu playmaker jak z bata strzelil. Teraz juz wiem dlaczego jak Snow jest na parkiecie to notuje co mecz ostatnio statsy +/- rzedu -15. Kurde normalnie ponioslo mnie kosmicznie i na 5 min do konca starterzy musieli wracac. Oczywiscie Snow caly czas zostawal w grze i biegal caly czas niekryty. Tinsleya praktycznie w ogole nie interesowalo gdzie on jest tylko na podwojenia biegal do LeBrona, w efekcie bylismy w dupie. Boshe mam nadzeje, ze Gibson wroci jak najszybciej... jakies info?
Swietnie ogolnie gralismy do konca 3 kwarty. Wlasciwie to koncowka 3 kwarty byla lekko odpuszczona. LBJ praktycznie chodzil sobie po parkiecie jakos nie przykladajac sie zbyt mocno do meczu, ale to zrozumiale gdy prowadzenie jest +20. Do formy chyba wrocil na dobre Gooden bo poczyna sobie niezle ostatnio. Takze Larry ma przeblyski dobrej gry. BigZ tez widoczniejszy jest troche bardziej, no i przede wszystkim LBJ jest w dobrej dyspozycji.
W sumie nie zdziwilbym sie jakbysmy streak wyciagneli do +10 spotkan. Kolejni przeciwnicy to Sac i bodajze Memphis, Queens podejmujemy w domu, wiec te kolejne dwa mecze powinny byc wygranymi. Problem sie zaczyna przy spotkaniac z Utah i Dallas, ale oba mecze w domu. Cavs przeciwko zachodowi maja najlepszy rekord na wschodzie, nie wspominajac, ze w domu przegrali tylko 1 mecz przeciwko West'owi, to bylo z PHX jak jeszcze byli w bardzo wysokiej formie. Dlatego jakos nie sa w stanie mnie te oba spotkania przeciwko Mavs i Utah przestraszyc zbytnio, jestesmy nawet w stanie je wygrac, powiem wiecej, mamy spore szanse je wygrac sadzac po wynikach przeciwko obu tym zespolom na wyjazdach. Cleveland beda chcieli sie zrewanzowac pewnie i wygrana ewentualna w tych spotkaniach nie bedzie dla mnie jakas wielka niespodzianka, podobnie jak przegrana. No ale jesli bysmy chcieli wyciagnac streak +10 na koniec sezonu to te dwie trudne przeszkody musimy pokonac. Raczej nie spodziewam sie jakiejs wtopy z zespolami z polki sredniej. No zobaczymy w najblizszym tygodniu jak to sie wszystko potoczy.
Lucc - Pn mar 12, 2007 1:52 pm
Mecz można by było nazwać świetnym gyby nie popis rezerwowych w 4 kwarcie Zwycięstwo byłoby wyższy i wógle, ale coach dobrze zrobił że dał im pograć - nie wiem co musieliby robić aby roztrwonić tak ogromną przewagę. Mecz przebiegał pod nasze dyktando od początku do 3 kwarty kontrolowaliśmy bieg wydarzeń, nerwowo było w 4 przez chwilę, ale szybko z tego wybrnęliśmy Dobry mecz Drew, oby częściej tak grywał Fajnie także Brown, który wprawdzie został w Cavs nieco przez przypadek, ale pokazuje że warto było No i Larry - poza poprzednim spotkaniem, gra naprawdę bardzo dobrze jako PG i to jest dobre W końcu daje LeBronowi takie wsparcie jakie powinienen dawać. Następny mecz jutro z Knicks, do których jakby nie patrzeć niestety nie mamy szczęścia - gramy jednak ostatnio bardzo składny basket i przy przeciętnej drużynie jaką są nowojorczycy nie powinniśmy mieć większych problemów.
Lucc - Pn mar 12, 2007 8:35 pm
No i LeBron graczem tygodnia - nikt chyba nie ma wątpliwości, że zasłużenie. Bilans 4-0, średnie ok. 33/8/8 to nielada wyczyn No kto wie, może do TOP3 głosowania na MVP wskoczy
Kily - Pn mar 12, 2007 8:42 pm
Do TOP3 spokojnie wskoczy, ale z Kanadyjczykiem i Niemcem nie ma szans (i raczej nie będzie miał), więc wiele to nie zmienia.
Lucc - Pn mar 12, 2007 8:55 pm
No dużo może i nie zmienia, ale jak się mówi, że drugi rok z rzędu jest w top 3 to to robi znacznie lepsze wrażenie, niż "był w top4/top5", prawda? No wiadomo Dirk i Nash poza zasięgiem, głównie ze względu na osiągnięcia zespołu - ja z całego serca kibicuję teraz Mavs, aby wykręcili przynajmniej te 70 zwycięstw w sezonie, bo Dirk wtedy poprostu MUSI dostać MVP. Gdyby ponownie dostał tę nagrodę Nash, przy takim a nie innym bilansie Mavs, to poprostu byłaby czysta profanacja (zakłądając, że Suns będą mieli coś w granicach 55-60 zwycięstw)
KarSp - Wt mar 13, 2007 5:21 pm
No dużo może i nie zmienia, ale jak się mówi, że drugi rok z rzędu jest w top 3 to to robi znacznie lepsze wrażenie, niż "był w top4/top5", prawda? Very Happy
heronim - Śr mar 14, 2007 6:22 pm
Chcialo by sie rzec- "no lebron, no problem", ale w tym zwyciestwie (blowoutcie) z Kings duza role odgral okres w jakim sie znajdujemy. Teraz zostalo nam tylko 18 meczu do konca sezonu i wiekszosc graczy znajduje sie jak na dzis dzien w znakomitej formie.
Przede wszystkim Hughes odkad jest na PG gra bajecznie, wreszcie czuje sie on niezle na parkiecie i co mecz praktycznie daje 20/7/7. Wlasciwie to nie tylko Larry skonczyl sie opierdalac, inni takze maja zwyzke formy. Gooden zamiata, BigZ zamiata i pelni u nas role niczym Shaq w Heat, czyli pilke dostaje w post i wysmienicie podaje do innych, wczoraj natrzepal 7 asyst . Gooden takze popisal sie kilkoma znakomitymi podaniami w lowposcie, a wydawalo mi sie w polowie i na poczatku sezonu, ze on nie potrafi podawac. Sasha po kilka slabszych meczach chyba powoli wraca. Shannon Brown wreszcie udowadnia, ze nie jest bustem, i w sumie mozna tak wymieniac i wymieniac. Wczoraj trafilismy 13 trojek na 23 oddane rzuty co jest naszym "season high". Po prostu kazdy gra znakomicie, wszyscy starterzy mieli conajmniej 10pkt i dodajac do tego fakt, ze defensywnie odwalamy niezla robote to zwyciestwa same przychodza.
Defensywnie w ogole to wskoczylismy na wyzszy poziom niz jeszcze bylismy 2 miesiace temu. Jestem pod wielkim wrazeniem naszej gry, jesli chodzi o wymuszanie strat na przeciwniku, czy chociazby o to z jaka latwoscia zabieramy im doslownie z rak pilki. Robimy to niczym Detroit rok temu. Pizdonsi mi imponowali pod tym wzgledem i doslownie wskoczenie przy penetracji miedzy ich dwoch zawsze konczylo sie strata. W efekcie kazda penetracja przeciwko Pistons byla bardzo ryzykowna, a w dodatku na koncu czychal BigBen. U nas na dzis dzien wyglada to podobnie, ale BigBena niestety nie mamy, w zamian jest flopper Varejao i dosyc solidny w blokach z racji swojej wysokosci BigZ (ale ma spory minus... jest wolny). Wracajac do przechytow to notujemy ich ostatnio spore ilosci, dzieki czemu zdobywamy wiecej pkt na fastbreakach. Blokow takze wpada wiecej i na dzis dzien to brakuje nam jeszcze ball movementu ala Suns, czy Lakers z poczatku sezonu. Powtarza sie problem z obslugiwaniem wysokich, ale z tym jest lepiej. Za malo gramy pick and rolli w porownaniu do poprzedniego sezonu, a dokladniej mowiac to nie gramy ich prawie wcale. No ale moze przyjdzie to z czasem.
Zastanawia mnie, czemu bez LBJ we wszystkich meczach w tym sezonie gralismy 2x szybszy basket niz normalnie z nim?? Czyzby bez LBJ Mike Brown idzie na latwizne i kaze graczom biegac, a defensywa zrobi reszte?? Z LBJ gramy wolno, co nam nie wychodzi zbyt dobrze, ale byc moze to jest filozofia naszego trejneiro. Pozatym mam nadzieje, ze od dzis zawsze jak nie bedziemy wiedzieli co zrobic z pilka to walniemy ja do BigZ i damy mu okazje zarowno do asysty jak i do punktow. Zydrunas niesamowite ma wyczucie do podan i moglby spelniac role niczym Shaq w Heat, czyli jak to sie mowi to moglby po prostu "czynic innych lepszymi".
Dobra koniec tych wywodow. Dzis podejmujemy Memphis, ktore mam nadzieje, ze jest "in full tank mode", wtedy nasz streak zwyciestw przedluzy sie bodajze do 7.
ps. Co do tych fastbreakow to mimo, ze nie mamy duzo pkt na nich to wykonywalismy ich bardzo duzo, kluczowe okazalo sie to, ze ani Snow, ani Newble, czy tym bardziej Wesley nie potrafili nic skonczyc layupem. W dodatku Snow zjebal tak duzo akcji i okazji do latwych pkt, ze tego nie da sie wyliczyc. Wynik moglby byc zatem wyzszy, gdybysmy mieli tylko kogos takiego jak LBJ tam, ktory chyba jako jedyny potrafi cos skonczyc w ten sposob.
KarSp - Śr mar 14, 2007 6:41 pm
Zastanawia mnie, czemu bez LBJ we wszystkich meczach w tym sezonie gralismy 2x szybszy basket niz normalnie z nim?? Czyzby bez LBJ Mike Brown idzie na latwizne i kaze graczom biegac, a defensywa zrobi reszte??
Kily - Śr mar 14, 2007 7:14 pm
Mnie tam zastanawia jakim cudem Air Newble trafił te 3 trójki w pierwszej kwarcie. Chyba cały sezon ćwiczył, żeby Brown dał mu coś zagrać.
heronim - Cz mar 15, 2007 3:19 am
Powoli to sie robi nudne... znowu blowout, ale w kolejnym meczu z Jazz raczej nie bedzie tak latwo. Oczywiscie Memphis to zaden rywal jak dla nas, ale do polowy trzymali sie dosyc blisko bo na okolo +/-10 pkt. W 3q byl pogrom na czele z LeBronem, ktory kazda kolejna trojke rzucal coraz to z trudniejszej pozycji, coraz to dalej i dalej... w koncu skonczyl na dwoch airballach, ale nie przeszkodzilo mu to w ustrzeleniu trzech trojczyn pod rzad. Wlasciwie to pobiegalismy sobie troche, tak jak z Sac, wiec jak widac wynik z LeBronem byl jeszcze bardziej okazalszy niz bez lebrona z Queens. Wlasciwie to nie ma sie do czego przyczepic. Wkurzalo mnie, ze w 4q kiedy to od poczatku Cavs grali sama lawka, to w Memphis szalal sobie Gay czy Gasol do 4-5min do konca. No i to by bylo na tyle z tych "negatywnych" rzeczy. Nie moge sie doczekac kiedy Boozer zawita w Cleveland. Oj bedzie sie dzialo, oj bedzie. Oczywiscie tym razem koniecznie musimy sie zrewanzowac za ta porazke w Salt Lake.
Cavs w sumie sa na takim gazie, ze widze niewiele ekip, ktore mogly by nas zatrzymac, zwlaszcza jak z najsilniejszymi rywalami w tym miesiacu gramy w domu. Przy odrobinie szczescia mogli bysmy skonczyc nawet 55-27. Wazne jest aby wywalczyc 1 seed, poniewaz Detroit spadnie wtedy na 2 miejsce, a Miami z kolei wskoczy prawdopodobnie na 3 i wyprzedzi Wizards. Wtedy przez dwie pierwsze rundy ominelibysmy zarowno jedna jak i druga ekipe, a walczylibysmy prawdopodobnie w 2 rundzie z Bulls. Lepiej z Bykami niz z Miami, ktore ze wzgledu na Shaqa i Zo sa strasznie niewygodnym rywalem dla nas.
Tak wiec podsumowujac to do konca sezonu bedziemy mierzyc sie z ekipami powyzej .500 tylko 6x. Sa to Utah, Dallas, Miami (wszystko w domu) i Bulls, Wizards oraz Detroit (na wyjazdach). Wszystkie imo sa do wygrania, lecz kwestia jest taka ile przegramy z tych 6 spotkan. W kazdym razie wystarczy, ze wygramy tylko 10 spotkan z kolejnych 17 aby wyrownac rekord sprzed roku. Nie wydaje zeby bylo nas stac tylko na wyrownanie tego rekordu. Jestesmy na dobrej drodze do conajmniej 52-30. Pytanie czy to wystarczy na 1 seed? Imo trzeba postarac sie bardziej.
Kily - Cz mar 15, 2007 4:06 pm
W tej chwili to wygląda naprawdę tak jakbym chciał. Mamy zdecydowanie więcej sposobów na zdobywanie pkt. niż tylko jumpshot, pick'n'roll i "LeBron do something". Gramy więcej fastbreaków, wykorzystujemy ładnie Z i jego post moves oraz umiejętności odgrywania, ale przede wszystkim LeBron i Larry chyba na dobre stworzyli taki duet, jakiego oczekiwałem. Larry na początku sezonu stał na obwodzie, by rzucać cegłami, teraz gra point guarda i jest tym, który potrafi praktycznie jako jedyny (Snowowi zdarza się, ale bardzo rzadko) wykorzystać kapitalną grę LeBrona bez piłki. To dla niego spore ułatwienie i pkt. przychodzą łatwiej. To samo działa oczywiście w drugą stronę, Larry mniej rzuca z dystansu i efekty w jego FG% w ostatnich meczach zdecydowanie widać. Obrona w dalszym ciągu również idzie w górę, ale to nie ten progres powoduje, że jesteśmy w gazie. Tu trzeba też zaznaczyć, że nadal mamy duże problemy z powstrzymywaniem najlepszych podkoszowych, jak chociażby dzisiaj Gasola. Owszem, potrafimy zawsze wymusić na takich graczach kilka strat, ale gdy to się nie udaje, to ci najlepsi często robią co chcą i to będzie ciężko poprawić, głównie przez to, że nasi wysocy są zwyczajnie słabi fizycznie.
Teraz Loozer wraca do Cleveland, po raz pierwszy zagra w Q w barwach innego zespołu. No, chyba, że znowu złapie jakąś kontuzję. Dobrze, że dzisiejszy mecz skończył się po trzech kwartach, to zawsze dodatkowy odpoczynek na już trudniejszego rywala. W obecnej formie damy radę. Jesteśmy w sumie już na takim etapie, że mogłyby się zacząć PO.
heronim - N mar 18, 2007 2:06 am
......................... dwa zdanka o meczu moze..................... okej pora na pierwsze............... w defensywie otarlismy sie o perfekcje................ a druga sprawa to.......... http://www.youtube.com/watch?v=RkA_picUj0o ............ to bedzie najodpowiedniejszy komentarz do tego co sie dzialo.
Takiej masy airballi z czystych pozycji to jeszcze nie widzialem OMG. LBJ rzucil nawet airballa z linii rzutow wolnych!!! Po prostu niezliczona ilosc cegiel i airballi z czystych pozycji. Cale szczescie, ze gramy defense bo bysmy tego nie wygrali. LBj bal sie wlasciwie rzucac tak mu nie siedzialo, wlasciwie to cos tam ustrzelil, ale mial totalny OFF NIGHT. Wiekszosc punktow chyba mial z dunkow ;>. Hughes z kolei mial TOTAL OFF NIGHT, a mimo to dalej rzucal jumperki!! Ja rozumiem, ze w promieniu 10m nikogo nie bylo, ale moglby byc sam na parkiecie, a i tak by nie trafil, spojrzmy prawdzie w oczy Larry!!
Chyba impreza jakas byla z okazji dnia Św Patryka i LH z LBJ tam byli. To jest jedyne wytlumaczenie na taka dyspozycje dnia . No ale po tym sie wyroznia zespoly z absolutnego top, ze potrafia wygrac takie gowno zmieszane z szambem, przepraszam za okreslenie, a nie mecz. Cale szczescie, ze juz mam te meczarnie za soba. Pora na Kubice ;].
Kily - N mar 18, 2007 7:41 am
Utah rzuca średnio 102,2 ppg na 47,7% skuteczności, dzisiaj Jazzmanie rzucili 73 punkty na 34,9% skuteczności. To właściwie wyjaśnia wszystko. To wszystko wzbudza podziw tym bardziej, że sami rzucaliśmy grubo poniżej 40% z gry i 20% za 3. LeBronowi totalnie nic nie siedziało (0/6 za 3), ale jak to bywa w takich meczach robił wszystko inne co się tylko da. Efekt taki, że zabrakło jednej asysty do triple-double. Larry'ego powinienem pominąć, ale jak już krytykować, to przede wszystkim jego. Niestety tylko jemu chyba zdarzają się takie mecze (2/17 z gry, w tym 0/4 za 3, 0/3 z wolnych, 6 strat). No ale jak wspomniał Hirek, po takich zwycięstwach, kiedy zupełnie nie idzie w ataku, a mimo to wygrywa się - i to pewnie - z drużyną, która zazwyczaj rzuca tak dobrze, to tylko świadczy o klasie Cavsów.
Lucc - N mar 18, 2007 9:16 am
No powiedzieliście już prawie wszystko - nie zachwyciliśmy w ataku, ale za to obroną wygraliśmy mecz. Mecz był niesamowicie ceglasty - LBJ, Hughes, Marshall (tutaj oszalałem - piłka minęł kosz o dobre pół metra) sypali air ball'e że aż miło Dla mnie osobiście bohaterem spotkania był ... Drew Gooden. Ze statów tego nie widać, ale chłopak poprostu mimo tego że pieprzyliśmy wszystko, dał nam wygrać. W kluczowych momentach zbierał piłki w ofensywie, chwilami wyczyniając cuda - tak jak ta zbiórki i no-look pass na połowe boiska do Boogiego. 7 zbiórek w ataku mówi samo za siebie. Ogólnie mając 61 zbiórek w meczu musieliśmy to spotkanie wygrać poprostu
Teraz dłuższa przerwa w granku, więc jest szansa na wypoczęcie. I niech streak dalej trwa
Kily - N mar 18, 2007 5:57 pm
Przyjrzyjmy się jeszcze trybunom w trakcie ostatniego meczu:
Nie udało mi się znaleźć transparentów "Loozer is a loozer" i "This was my best shirt, now it's my car rag" (u gościa z koszulką Loozera w barwach Cavs). Samemu Carlosowi najwidoczniej to nie przeszkadza i prowokuje do do lepszego okazania nienawiści za rok.
"They could have been a little more creative with the chants," Boozer said. "We'll see next year."
Lucc - N mar 18, 2007 6:30 pm
Tak... realizaotrzy z wielkim upodobaniem pokazywali w tym spotkaniu trybuny - zwłaszcza tez "boozowate" Kilka razy naprawde niezle sie usmialem - niestety nie przytocze teraz cytatów, bo pora nie sprzyjala zapamietywaniu takich szczegolow (choć przy paczkach Jamesa w 4 kwarcie wyszkoczyłem z łóżka, złapalem sie za glowe i zrobilem sobie pieszą rundkę po pokoju niemal krzycząc "oh my God, oh my God, it was fuckin hot" ). Slychac bylo tez bardzo dobrze "boos" (nie mylić z booz ) za każdym razem kiedy Carlos był przy piłce. Niech chłopak mowi co chce, ze niby nie wplynelo to na niego, ale kiedy robili na niego zblizenia to tam ostro mielił tą swoją gumę, że myslalem ze mu szczeka zaraz odpadnie
heronim - Śr mar 21, 2007 2:39 am
Dobra mozemy pomarzyc o wygraniu wschodu, Detroit znowu odjezdza. Nie moge uwierzyc, ale przegralismy jak debile. Do konca 4 kwarty zostalo 30sec i mamy pilke. Bobcats przy inbound (cavs przy pilce) w 5 wpakowali sie na nasza polowe, mamy 2 timeouty, a my oczywiscie musielismy wyprowadzac pilke do Sashy, ktorym idiotycznym zagraniem ja stracil. Jakim cudem zostal odgwizdany ten phantom faul w momencie jak stracil pilke pozostanie dla mnie ogromna tajemnica, ale mozna bylo tego uniknac... zwlaszcza jak chwile pozniej jest ta sama sytuacja i robimy to tylko po to aby wejsc na polowe przeciwnika i wziasc timeout??? Czy nie prosciej przy dwoch timeoutach na 30 sec do konca i przy pressingu Bobcats wziasc ten timeout?? Z 94-92 zrobilo sie 94-94. No ale jeszcze wiekszy cyrk byl w dalszym etapie. LBJ jak zwykle szukal drogi do kosza, jakos tam silowo przedarl sie ale spudlowal probe layupa, chwile pozniej jakims cudem pilke przechwycil Snow i zostalismy z 5sec na wykonanie ostatniego rzutu. To co LeBron zrobil przez te ostatnie 5 sec bylo jeszcze glupsze niz nie wziecie timeouta chwile wczesniej. Nie dosc, ze przez caly ten czas niemalze bawil sie z pilka na 10 metrze to w dodatku odpalil fadeawaya PO CZASIE... . Cholera 5 sec na zegarze, ma na sobie jakiegos joke'a typu Matt Carroll, a on bawi sie z pilka i oddaje rzut po czasie, ktory mial moze 10% szans na wpadniecie?? W overtime Bobki zalatwili nas swoimi trojkami. Najpierw Morrison trafil jakas kosmiczna z 10m, pozniej bodajze Carroll z reka na twarzy i bylo po meczu, zwlaszcza jak ich najlepszy free throw shooter rzucal wolne z zamknietymi oczami.
Jak sie spojrzy w statsy to w kazdym z tych elementow mamy niemalze dwukrotna przewage, czy to w w stratach (13 do 22), czy to w pkt w pomalowanym (62 do 36), nie wspominajac o fastbreak points (19 do 4), a mimo to wciaz dostalismy. Glowna przyczyna byly rzuty z dystansu. Sam LBJ trafil 3 jumperki na 18 oddanych. Najciekawiej statystyka wyglada w rzutach za trzy, bo tych trafilismy cale 3 na 20 oddanych (powtorka z Jazz), a Bobcats dla porownania 9 na 16. Przy takiej ilosci punktow w pomalowanym (36) po prostu rozwalili nas jumperkami, a jak jumperek siedzi to zbyt wiele zrobic nie mozna. Przede wszystkim to my nie konczylismy rzutow, ktore normalnie konczymy, a to ze Bobki mialy troche szczescia nie ma absolutnie zadnego znaczenia. Poczuli, ze maja szanse to walczyli jak lwy, na co my po prostu nie bylismy przygotowani, Gerald Wallace sie dwoil i troil, dlatego przegral wlasciwy zespol.
Jak zobaczylem, jak Bobki sa zmotywowany i coraz bardziej zmobilizowani z kazdym kolejnym koszem to juz wiedzialem, ze w OT mamy w plecy. Najgorsze jest jak taki zespol poczuje szanse i uwierzy w siebie, wtedy ma sie powazny problem. Zreszta kazdy dluzszy streak w tym sezonie byl konczony na jakims slabym zespole. Chocby Mavs na GSW, Suns na Min, Spurs na Mil, Heat na Orl, Cavs na Bob... mozna tak wymieniac i wymieniac. Wracajac do konkretow...
Nie moge uwierzyc, ze tak pudlujemy wszelkie jump shoty. A juz w ogole seryjnie pudlujemy za trzy, co w tym roku nie przytrafialo nam sie to zbyt czesto. Dziwie sie przede wszystkim LBJ i Hughesowi, ze tak strasznie cegla i nie moga nic trafic. Nie wiem czy sie nie przykladaja czy co, ale zeby regularnie wygrywac mecze to trzeba cos trafiac z jumperka od czasu do czasu ;]. Dobra jutro z Dallas... ciekawe jak Cavs beda wygladac. Jak bedac tak strasznie rzucac jak dzis lub z Jazz to chyba dlugo nie powalcza. W szczegolnosci sam Lebron zbyt dobrze chyba sie nie pokaze jesli kompletnie nic mu nie bedzie siedzialo. Zreszta to juz nie ma zadnego znaczenia bo ta przegrana przegraslila nas chyba jednak w walce o 1 seed. Teraz trzeba sie umocnic na tym drugim miejscu i trzymac kciuki, zeby trafic jak najlepiej w rozstawieniu :>.
Ciekawie po meczu wygladali Cavs, wszystkim na lawce szczeka opadla i nikt nie mogl uwierzyc, ze naprawde przegrali. Zobaczymy czy sie podniosa i z pewna zloscia zaatakuja pozostala czesc sezonu. Milo by bylo to zobaczyc.
Lucc - Śr mar 21, 2007 7:36 am
Mój komentarz : 1 miejsce w konferencji już przepadło - Detroit wygrało z 76ers, my gramy niedługo z Mavs, z którymi zapewne dostaniemy więc strata dodatkowo się powiększy. Do gry wraca Billups, więc Pistons będzie jeszcze łatwiej. Mecz zawaliła nam dupna skuteczność LeBrona - po cholere łupał tyle za 3 i tyle jump shotów? Drew też się nie popisał ... Szkoda gadać ... No cóż może za rok uda nam się ten nieszczęsny wschód wygrać Szkoda tylko, że nasze szanse przekreślił taki zespół jak Bobcats - pokonując nas już poraz drugi, kiedy to pławimy się w pełnej chwale.
Kily - Śr mar 21, 2007 11:47 am
Nie ma Okafora, Knighta, Maya i kilku innych, ale spoko. Przypomina się Atlanta z początku sezonu. Pomijając, że ten mecz powinien się skończyć po trzech kwartach, zamiast się męczyć, to prowadząc przez cały mecz taka żałosna strata i w ogóle postawa w końcówce i jeszcze porażka w dogrywce. Naprawdę chyba nikt się nie spodziewał, że w aż tak frajerski sposób można zaprzepaścić szansę na 1 miejsce w konferencji.
heronim - Śr mar 21, 2007 1:50 pm
No popełniliśmy masę błędów w końcówce... właściwie ten artykuł obrazuje to znakomicie:
Charlotte -- What happened here at the lovely Charlotte Bobcats Arena tonight was the definition of a bad loss. It's an 82-game season, these are going to happen, but considering it is now Spring and the stakes are high, I'd have to say this goes into the unacceptable category.
There was lots of crazy stuff happening in the final few minutes. And while I have staunchly defended the head coach all season, I have to assign the blame to him tonight. Here's why:
--The game was in total helter skelter mode with under two minutes left. Let me go over it in a long and winding fashion to illustrate what I mean: Up 94-90, LeBron James blocked Matt Carroll and threw the ball to Eric Snow, who rushed to the other end and tried to layup the ball up a against two defenders and he was swatted by Gerald Wallace, who threw a bad pass that LeBron picked off and threw to Larry Hughes, who was trapped in the backcourt with 1:20 left. STOP! This would be a good time to call a time out and settle things down. But, nope, didn't happen. Supposedly Brown tried to call a timeout here, but it doesn't matter because he didn't get it. Then LeBron threw up a 23-footer with 15 seconds on the shot clock. Eek.
--After the Bobcats scored to pull within two with 40 seconds left, Eric Snow was supposed to take the ball out of bounds to break the press. But Anderson Varejao did. STOP! This would be a good time to call timeout. Nope.
--Then Andy inbounded the ball to Sasha Pavlovic, who is the king of the bad turnover when games aren't even in crunch time. STOP! This would be a good time to call timeout. Someone, anyone, timeout. The Cavs had two left. Heck, Snow knew he was supposed to have the ball, he should've called one. Sasha turned it over three seconds later.
--I am not going to go over what happened after that, it doesn't matter. The game was lost right there. However, I am going to talk about what made a potential blowout such a tight game. The Bobcats went to a small lineup, which seemed to mess up the Cavs' sideline. Despite Zydrunas Ilgauskas dominating the game, he played just five of the game's last 18 minutes. Why? Make the Bobcats defend him. Also, the small lineup made Brown take Sasha out. He got one shot in the entire second half. Why? Make the Bobcats defend him, too. Drew Gooden got ZERO shots in the second half. Why? The Bobcats had no post defenders.
--With six minutes left in the third quarter, Brown put Snow in to guard Wallace, who was killing the Cavs. Wallace had just seven points the rest of the way. One basket came on a putback and one basket came in transition. That means Snow did a good job. However, by playing him the last 18 minutes of the game, Brown took Hughes off the point. This is what was working for the last for the last three weeks. So in crunch time, no Ilgauskas, almost no Pavlovic, and Snow at the point. No wonder LeBron was the only person who could score. And he was dominating the ball and dribbling a whole bunch again, not the dynamic way the Cavs were playing offense. Plus you lose Ilgauskas and Gooden's ability to offensive rebound. The Cavs had just five second chance points in the second half. Just bad personnel decisions.
--In general, I thought LeBron did a good job of taking the ball to the basket. He got 12 free throws and made 11 and got a bunch of layups and dunks. The Cavs had 62 points in the paint, which is good. What killed them was no one of the team could make a jumper all night. In the second half, no one scored more than six points besides James. This was old one-dimensional offense again.
--The Bobcats made a lot of 3s and a lot of jumpers, it was their night in that regard. They shot 55 percent in the second half yet I didn't think the Cavs played all that bad on defense. Also, I thought Wallace was great. His hustle on defense and his attacking of the glass on offense when he stopped going was difference-making. But all that could've been withstood had some better decisions been made.
KarSp - Śr mar 21, 2007 3:09 pm
Wstałem, zobaczyłem wynik i osłupiałem, nie wiem gdzie chcemy zajść kiedy od tak po prostu przegrywamy z zespołem bodajże drugim od końca który ma nawał kontuzji podstawowych zawodników, kolejny raz powinien się w tym momencie pojawić temat lekceważenia rywala, nie od końca odpowiedniego podejścia do każdego spotkania. Warto też zauważyć kolejny słąby mecz LeBron i coś zaczyna mi świtać że on tą słabszą formę ma zawsze wtedy kiedy akurat gramy z słabym rywalem, a na maxa gra tylko w tych pojedynkach kiedy musi, nie powiem żeby mi się to podobało.
Mnie tam bardizej na płacz niż na śmiech zbiera jak Was, bo sfrajerzyli sprawę, a jak się jeszcze będziemy w pierwszej rundize PO zabijać z Heat to już wogole będzie mogiła Ehh szkoda słow...
heronim - Cz mar 22, 2007 1:48 am
Wlasciwie w polowie meczu z Mavs, kiedy to przegrywamy 4 pkt wynik koncowy jest przesadzony raczej. Rzucajac na 33% mozna sobie kredka w drewnie dlubac. Mavs wystarczy, ze caly czas beda trzymac strefe, a my sami sie juz wykonczymy oddawaniem jump shotow, ktore jak w meczu z Jazz czy Bobcats nam po prostu nie siedza. Punktow z lawki narazie jest 0, Marshall sie blazni, AV sie blazni. Ze starterow Lebron 2-10 z gry, hughes 2-7, reszta w miare spoko. No ale taka prawda, ze bez lebrona tego nie wygramy a James jest juz od 3 meczy OFF. Wlasciwie kolejny mecz w dupe, szkoda ogladac... poki nie zaczniemy rzucac znowu na odpowiednim poziomie trojek i jumperkow z poldychy to bedziemy raczej przegrywac wiekszosc spotkan.
edit: no i w plecy jednak. Troche lebron pociagnal w 4q, byl nie do zatrzymania ale sam lbj przeciwko zespolowi nr1 w nba nie wygra. Potrzebowalismy trojki bardzo... szkoda, ze nikt nie byl w stanie trafic chociaz jednej, co prawda Marshall trafil jedna ale fartem wiec sie nie liczy . Nie wiem co jest z tymi zawodnikami z Cleveland. Dwa tygodnie temu kosmicznie siadaly im trojki, bardzo fajnie wszystkim siedzial jumperek i lecial blowout za blowoutem. Teraz od 3 meczy nie mozemy trafic nic.
Kolejny raz zakwestionowac musze prace Browna. Zdecydowanie za wolno mysli. Harris nas miazdzyl w 1st half jak chcial i zamiast wpuscic Gibsona na niego to ten wpuscil Snowa... na szczescie pozniej polapal sie, ze Gibson bedzie lepszy. Najciekawsze bylo zestawienie na koniec z Marshallem. Co ta kaleka "walker 2010" (bo mniej wiecej tak tragicznie bedzie wygladal Walker w 2010 roku) tam robil przez wiekszosc 4q i przede wszystkim co robil w koncowce meczu? Dlaczego BigZ nie gral ani minuty kiedy potrzebowalismy punktow? Walker2010 jebal wszystko co sie dalo. W szczegolnie niezapomniana na dlugo bedzie proba "dunku" w crunch time, czy tez w 1st half proba zagrania "czegos" plecami we fastbreaku. AV takze artysta nie z tej ziemii. Varejao mnie tak wkurwia od miesiaca, ze brak mi slow. Jakby nie znal miejsca w szeregu czy co. Odpala idiotyczne rzuty, probuje czesto grac cos samemu, i to wszystko konczy sie albo stratami albo ceglami. Nie lubie takze jego flopowania z czym przesadza, ale to jest przynajmniej pozyteczna w jakims sensie rzecz. Jesli juz mowimy o ofensywie to AV powinnien co najwyzej konczyc jakies smiecie, a nie popisywac sie inwencja i pieprzyc akcje. Nie odnosze sie do meczu z Mavs akurat tylko, bo to spotkanie raczej bylo pewne, ze przegramy skoro od trzech meczow nie siedzi nam kompletnie nic. Zreszta i tak walka o 1 seed przegrana, wiec pozostaje utrzymac ten drugi seed. Ciekawe jak zagramy znowu po dluzszej przerwie.
Van - Cz mar 22, 2007 12:47 pm
Mnie tam bardizej na płacz niż na śmiech zbiera jak Was, bo sfrajerzyli sprawę, a jak się jeszcze będziemy w pierwszej rundize PO zabijać z Heat to już wogole będzie mogiła Ehh szkoda słow...
ee to chyba prawie niemożliwe, Heat siedzą dość bezpiecznie na 6 miejscu i co najwyżej mogą skoczyć wyżej a wy na drugim i też musielibyście strasznie dołować żeby spaść niżej więc tak źle chyba nie jest jedyne czego może być szkoda to brak HCA przy ewentualnym późniejszym starciu z Pistons
Lucc - So mar 24, 2007 9:34 am
Ufff... No wygraliśmy. I to dosyć znacznie - 22 punkty. Nie zagraliśmy cudów w ataku, ale za to graliśmy genialnie w obronie - zatrzymać rywali poraz kolejny poniżej 70 punktów - to jest kurde coś Choć w świetle wyczynów KB nie będzie się o tym mówiło Jesteśmy obecnie w ścisłej czołówce jeśli chodzi o zatrzymywanie rywali i to naprawdę miło wygląda - bo jeżeli gramy taką obroną jak dzisiaj czy choćby przeciwko Jazz, a nasza główna siła ofensywna - LeBron - jest w formie, to nie wiele widzę zespołów które mogą nam sprostać
Kily - So mar 24, 2007 11:29 am
Idealny mecz na odbudowanie się. Pokazaliśmy właściwie to, co zawsze powinniśmy grać przeciwko słabszym rywalom i bez żadnych fajerwerków mamy bardzo pewny win. Pistons przegrali kolejny mecz na szczycie i jesteśmy dalej blisko. Jeśli wygramy bezpośredni mecz, to 1 pick będzie bardzo realny, ale tej porażki z Bobcats niesamowicie szkoda.
Lucc - Pn mar 26, 2007 12:57 pm
Booooże ... Kurde, można żałować tej porażki naprawdę Mecz był absolutnie do wygrania, prawie wszyscy zagrali dobre zawody, ale ...
1. James skisił sprawę - nie tak powinien grać lider zespołu.
2. Daliśmy się rozjechać Iversonowi praktycznie - miotał nami jak chciał, obrona sobie kompletnie nie radziła z nim
3. Znowu nam nie siedziały trójki. A to przecież w tym sezonie nie było zwykle jakąś wielką bolączką. No świetni nigdy w tym nie byliśmy, ale 3-20 to lekka przesada.
Czyli jednak już tylko cud może nam dać 1 miejsce na Wschodzie. Po ostatniej porażce Detroit byliśmy jeszcze w stanie ich dogonić przy odrobinie szczęscia, no ale dostając z Nuggets porzebaliśmy swoje szanse całkowicie ...
No nic zostało nam teraz wygrać z Pacers i zobaczymy co dalej ...
heronim - Pn mar 26, 2007 4:27 pm
Gowno nam siedza a nie rzuty za trzy. W sezonie rzucalismy na blisko .370, ale w ostatnich spotkaniach to takich 3/20 mielismy z 5x. Meczu nie ogladalem jeszcze ale nie wiem czy w ogole chce ogladac. Denver wpakowalo nam 32 punkty z fastbreakow i rzucali ogolnie na 60%... szkoda gadac. Pomyslec, ze na 7 min do konca bylo bodajze po 83, a pozniej wszystko sie rozplynelo w 2 min i bylo po meczu. Zreszta o tym, ze 1 seed juz jest przegrany przez nas wiedzialem od tygodnia po porazce z Charlotte. Teraz kwestia utrzymania 2 seeda. Mam nadzieje, ze nikt plamy nie da, a Brown musi siegnac po rozum go glowy, przywrocic Gibsona do s5 i wywalic Sashe na lawke. Nasze s5 nie ma zadnych shooterow praktycznie, a ktos taki jak Sasha, czyli finisher bylby jak skarb i moglby rozwijac w pelni skrzydla nie grajac zbyt czesto u boku LBJ czy Hughesa rownoczesnie. Bo taka prawda jest, ze na dzis dzien z lawki wchodza nam albo shooterzy (w duzej przenosni oczywiscie) albo goscie, ktorzy rzucac nie potrafia (skonczyc layupa takze). A tak to Sasha moglby w przypadku zejscia Hughesa lub LBJ wchodzic do gry i doskonale sie uzupelniac z wlasnie LBJ czy Hughesem (w zaleznosci ktory zejdzie). Dobra nie chce mi sie o tym gadac juz, wkurzylem sie po tej porazce.
Kily - Wt mar 27, 2007 4:56 am
Sheed jakimś kosmicznym buzzerem pozwolił wygrać Pistonsom przegrany mecz z tymi samymi Nuggets, ale bez dwóch starterów - Hamiltona i Webbera. To chyba już ostatecznie koniec szans na 1 miejsce w konferencji.
Graboś - Wt mar 27, 2007 11:01 am
No ten rzut Sheeda rzeczywiście świetny, ten gość jest niesamowity, można go nie lubić, bo jest kontrowersyjny, bo często zawodzi, ale ja właśnie za to go szanuję i lubię(nie za to, ze zawodzi ), za tę odmienność, za te śmieszne komentarze, choćby na temat Wade'a i jego wolnych i w końcu za takie mecze jak dzisiaj.
A Nuggets pokazali, że jednak mają kim grać, bo dziś Melo i Iverson nie błyszczeli, ale podkoszowcy ciągneli grę, super mecze w wykonaniu Nene, Camby'ego, znowu dobrze Kleiza, który od meczu z Quenns, pokazywanym z resztą na C+, coraz częściej jest dobrym wsparciem z ławki. Gdyby AI trafił ostatniego osobistego to byłyby 4 punkty przewagi i Sheed mógłby sobie trafić tę trójke i i tak nic by to nie dało, a tak Tłoki dzięki niemu wygrały mecz. Przypomiała mi się ta od razu ta sytuacja, kiedy niedawno Cavs grali z Mavs i Lebron też przestrzelił osobite, ale dwa a nie jeden, a później jeszcze dwie trójki. Tutaj Ivesron żadnych trójek nie rzucał, ale w obu przypadakch spudłowane FT zadecydowały w dużym stopniu o porażce.
Na pewno też troche(albo więcej niż trochę) szczęścia zabrakło Nuggets, no bo takich rzutów jak Wallace nie trafia się codziennie, ale z drugiej strony sami są sobie winni. Mają sekundę do końca meczu, 3 punkty przewagi i piłke z autu i odają ją rywalom, a konkretnie oddaje ją Camby bo to on podawał. Pokazali jak przegrać wygrany mecz, kibice Nuggets mogą byc źli, ale dla postronnego kibica mecz godny polecenia.
Kily - Wt mar 27, 2007 1:19 pm
Daj spokój, Graboś. LeBrona bez trafienia tego ostatniego rzutu mógłby sobie te dwa FT trafiać tyłem, pod nogą i lewą ręką, a i tak nic by mu to nie dało. Natomiast od Iversona mimo wszystko dużo bardziej zawinił Camby.
Graboś - Wt mar 27, 2007 7:06 pm
Daj spokój, Graboś. LeBrona bez trafienia tego ostatniego rzutu mógłby sobie te dwa FT trafiać tyłem, pod nogą i lewą ręką, a i tak nic by mu to nie dało. Natomiast od Iversona mimo wszystko dużo bardziej zawinił Camby.
Zgadza się Kily , Camby ponosi tutaj największa winę, ale jednak to pudło AI'a też wpływ miało na porażkę. Mecz dzisejszy i ten Cavs-Mavs to oczywiście dwie różne sytuacje, bo tam to Mavs wygrywali i Lebron musiał trafić trójkę żeby wygrała jego drużyna. Tutaj to Nuggets prowadzili i AI nie musiał się specjalnie nadwyrężać, tylko trafić FT. Po prostu jakoś mi sie skojarzyłey te dwa wydarzenia i o tym napisałem, tym bardziej, że wtedy pisałem, że Lebron zawiódł w końcówce, bo pozycje do rzutu miał świetne, a chyba ty się ze mną nie zgadzałeś. To tyle.
Kily - Wt mar 27, 2007 7:20 pm
Gwoli ścisłości - nie zgadzałem się nie z tym, że miał dobrą pozycję, a z tym, że powinien trafić. Jednak to już dość stare i nieistotne dzieje. Teraz trzeba rozwalić Pacers, a tak w ogóle to mogłyby być już te PO.
Lucc - Śr mar 28, 2007 9:21 am
Play off'y zapewnione Więc nie jest źle Mecz może nie był jakiś specjalny, ale co tam wolne, więc obejrzeć trzeba było Trochę zawalił Larry, LeBron wyłączony przez część spotkania za faule, ale świetnie spisywał się Big Z oraz Drew Gooden ... poza pomalowanym Jakie chwilami rzuty trafiali to naprawdę Ale i tak największym szokiem była dla mnie gra Snowa. Początkowo byłem załamany, trafił piłkę jak jakiś debil, ale w drugiej połowie ... o Boże Nie podejrzewałem go o taką inteligencję gry - kiedy LeBron grzał ławę wymuszał sprytnie faule, trafiał ososbiste, oprócz tego nieźle zbierał. A tak akja, w której dosiadł Grangera wyrąbał się i mimo to trafił + osobisty ... Wade się chowa Jak dla mnie mogliby dać tę jego akcję do top10 Naprawdę mi się podobała
heronim - Cz mar 29, 2007 2:08 pm
Wlasciwie to nie wiem czemu przegralismy mecz z Knicks. Tak sobie ogladalem nas, calkiem przyjemnie sie ogladalo Cavs. Pilka ladnie krazyla z rak do rak, bylo kilka niesamowitych asyst, nie tylko ze strony LeBrona. Defensywnie staralismy sie jak moglismy i z racji, ze podwajalismy Curryego i glownie koncentrowalismy sie na nim, to padlo kilka latwych punktow dla Knicks ale nie bylo tego zbyt duzo. Mimo wszystko przegladajac pozniej boxscore sie zdziwilem, ze rzucalismy tylko bodajze na 36%, przy 50% NYK. Myslalem, ze az tak tragicznie nie bylo ale tak sobie analizujac w myslach np 3 spudlowane wide open layupy przez Snowa i to jak BigZ w pewnym momencie mial 5-8 z gry a skonczyl chyba 6-18. No i przede wszystkim LeBron, ktory 4x byl faulowany w bardzo niebezpiecznych momentach w powietrzu i 4x zaliczyl mocno glebe. Wlasciwie to cud, ze LBJ jeszcze zyl po tym spotkaniu bo na samym lezeniu spedzil z 10min w tym meczu. No ale koncentrujac sie na jego rzucie to dalej jest cienko i przestal nawet trafiac layupy.
Co do samego Knicks to chyba lekki dzien konia mieli. W szczegolnosci Marbury i Curry. Jakim cudem ten "chudzielec" trafial tak seryjnie wolne to nie mam pojecia, ale zaskoczyl mocno. Mial serie nawet chyba 8 trafionych wolnych z rzedu co jak na niego jest sporym wyczynem. Marbury z kolei chyba wymodlil te trojki pod koniec meczu. A ta jego ostatnia to miala te slynne "in and out" chyba ze 3x zanim wleciala na dobre. U nas z kolei BigZ mial serie okolo 30 wolnych trafionych z rzedu i musial spudlowac tego potencjalnego FT, ktory dalby nam remis... ehh. Jeszcze byla szansa na dojscie Knicks na 1 pkt, gdyby Marshall trafil trojke ale zjebal jak zwykle. Nie pamietam kiedy ostatnio Marshall pokazal, ze ma cos z "clutch" wspolnego. Zawsze pudluje te wazne trojki, zawsze. A podobno niby "shooter" z niego.
Wlasciwie zabraklo troche szczescia, ktore jak zwykle omija nas szerokim lukiem. Tymczasem Bulls juz sa coraz blizej nas, ale dzis graja z Detroit, wiec bedzie to dla nich ciezki mecz. Jedyne co chce to utrzymac 2 seed, nie wazne jakim kosztem.
Kily - So mar 31, 2007 8:50 am
Wszyscy mamy w pamięci niewiarygodny rzut Sheeda, który właściwie pogrzebał nasze szanse na 1 miejsce w konferencji, ale teraz podobnie niezwykły rzut może nam wyraźnie pomóc. W meczu Raptors w Waszyngtonie jest 3,8 sekundy do końca meczu przy stanie 109:106 dla Wizards. Piłkę z własnej połowy wznawia Parker i jego długie podanie przechwyca Ruffin. Wydaje się, że jest po meczu. Ruffin po sekundzie wyrzuca piłkę wysoko w górę, aby uniknąć przewinienia i doprowadzić do szybkiego upłynięcia pozostałych niespełna 3 sekund. Piłka jednak na jakies 0,8 do końca spada w ręce MoPete'a, a ten ledwo zdążając wyrzucić gałę trafia kosmicznego buzzera i mamy dogrywkę. Tutaj jest wersja dla nie umiejących czytać: link. W dogrywce wygrywają Raps. Niezwykłe prawda? Ruffin zrobił trochę błąd, bo decydując się na takie rzucenie w górę, powinien zrobić tak, aby piłka spadła na połowę rywala, ale kto by się spodziewał, że nawet w takiej sytuacji można było doprowadzić do OT? A co to ma z nami wspólnego? Otóż to, że dzięki tej wygranej Raptors tabela wygląda mniej więcej tak:
1. Pistons
2. Cavs
3. Raps
4. Heat
5. Bulls
6. Wizards
Jeśli to się utrzyma, to będzie tak jak chcieliśmy, czyli unikniemy Pistons i Heat w pierwszych dwóch rundach. Jeśli nie wyprzedzimy Pistonsów (a nie wyprzedzimy niestety), to Heat muszą być za Raptors i przed Wizards.
Tymczasem dzisiaj o 21 (wszystkich widzę na czacie!!!) gramy arcyaważny mecz z Bulls. Po tym, jak ostatnio Byki wygrywają wszystko, a my dajemy ciała, to będzie absolutny must win. Jeśli przegramy, to z utrzymaniem 2 seedu będą poważne problemy (spadlibyśmy od razu na 5 miejsce, co z dużym prawdopodobieństwem dałoby nam Heat już w rundzie!), natomiast zwycięstwo powinno załatwić sprawę.
GO CAVS! BEAT BULLS!
EDIT: Nie spodziewałem się, że w tym RS będzie jeszcze tak ciekawie.
heronim - So mar 31, 2007 5:29 pm
GO CAVS! BEAT BULLS!
E na luzie sklepia Bulls. Czytalem jak LeBron zabral caly zespol do klubu ze striptizem w NY... az boje sie wynikow tego eksperymentu!! No ale licze na celne "strzelanie" bo na 100% beda mniej speci (w szczegolnosci licze na mniej spietego Marshalla!), wiec jak troche bardziej rozluznieni zaczna cos trafiac to LBJ okaze sie geniuszem!! Swoja droga on sam nic nie trafia ostatnio... mniejsza o to. Jak bedziemy w stanie rzucac na wyzej niz 45% to mamy szanse, a jak znowu damy plame w stylu 3/21 za trzy czy 35% z gry to spadniemy prawdopodobnie na 5 miejsce na wschodzie ;(.
Kily - So mar 31, 2007 9:57 pm
Wygraliśmy to! Luzu wcale nie było. Już zaczynałem się powoli oswajać z myślą o porażce, ale geniusz LeBrona i kapitalna defensywa w końcówce zrobiły swoje. Będzie 2 seed. Więcej jak ochłonę.
Lucc - So mar 31, 2007 10:07 pm
Uff uff uff ... Co za mecz co za mecz Wszyscy go równo przeżywaliśmy ja po 3 ofensie Jamesa walnalem ręką w stół tak że pół mieszkania się zatrzęsło Jak grali było widać, nie ma co tam tego roztrząsać, ale
1) Brawa dla Jamesa za końcówkę - wcześniej mu kompletnie nie szło, ale wtedy kiedy było trzeba spiął poślady i dał nam 5 punktów, które pozwoliły objąć prowadzenie
2) Brawa Deng - gdyby nie on, James łupnął by z 50 pkt
3) Brawa Thomas - cholera to jest koleś. W ataku wprawdzie niemal wszystko to dunki, ale te jego dzisiejsze bloki i gra w obronie naprawdę mnie zaskoczyły. Fani Bulls - macie naprawdę perspektywicznego gracza w zespole
4) Sędziowanie było do dupy Takich śmiesznych fauli to dawno nie widziałem
5) Ben Wallace - chyba znowu 0 punktów No kurde, mało pozytywne dla Bulls
6) Nie dawać Gordonowi piłki w końcówce - to nie pierwszy raz ostantimi czasy, kiedy chrzani piłki - nie trafia albo je traci. Shooter z niego świetny w trakcie spotkania, ale coś ostatnio mu nie idzie w końcówkach
7) Cholera dawno tak meczu nie przeżywałem
EDIT : A nie przepraszam Ben - 2 p[unkty oba z FT
Kily - So mar 31, 2007 10:10 pm
Ben Wallace - chyba znowu 0 punktów No kurde, mało pozytywne dla Bulls
Zdobył 2, trafiając oba FT w ostatniej minucie meczu i wyprowadzając tym samym swój zespół na czteropunktowe prowadzenie. No ale LeBron zrobił co należy.
Lucc - So mar 31, 2007 10:15 pm
Tak tak, Kily już się poprawiłem Bez czytania twojego posta
No i tak tylko dodam, że jeżeli teraz nie zawalimy żadnego meczu w RS, to na takie mocne 70/80 % "ECF welcome to" Bo mijając Heat i Pistons nie trafimy na nikogo kogo nie bylibyśmy w stanie pokonać 4 razy
heronim - So mar 31, 2007 10:24 pm
LeBron to geniusz!! Od dzis koniecznie musi wszystkich zabierac do klubow ze stryptizem!! Patrzacie jak podzialalo na Marshalla!! Fakt, ze w OT sie spalil i mial mokro w gaciach jak zawsze, ten airball co minal kosz o pol metra najlepiej o tym swiadczy, ale poza momentami z koncowki i ot byl niezlym wsparciem. Drew mial 3 niesamowite defensywne akcje w clutch, rzadkość a jak cieszy ;].
KarSp - N kwi 01, 2007 10:34 am
5) Ben Wallace - chyba znowu 0 punktów Razz No kurde, mało pozytywne dla Bulls