ďťż
"Mistrzowskie" teamy bez pierścienia.




mrw91 - So sie 07, 2010 6:37 pm
Chciałem ten temat założyć już od razu po finałach 2010. Jednak jakoś tak wyszło, że udało mi się to dopiero teraz, ale nadal mamy offseason, karty rozdane, większość ekip skompletowała już składy i ogólnie panuje nuda i oczekiwanie na ten kolejny wspaniały sezon. Jednak wracając do tematu.
Po ostatnim finale padało wiele głosów o tym jak wielkie zawody grali Celtowie, jak bardzo zasłużyli sobie na ten tytuł, jaka przepaść dzieliła Celtów i zwycięzców - LA od reszty ligi. Pochwał nie było za wiele. W tym czasie powstała mała dyskusja o tych najlepszych z przegranych, najlepszych zespołach, które jednak nie zdobyły tytułu - nie sprzyjające okoliczności? brak szczęścia? sędziowie? kontuzje? MJ? dynastia LA, Celtów? itd.
Właśnie w tym temacie chciałbym by porozmawiać, podyskutować o tych najlepszych bez tytułów. Na początek podam swoje typy i liczę na fajną i ciekawą dyskusję. Jako, że interesuje się NBA od 96' a już tak poważnie od 97' to właśnie od tych lat będą moi faworyci do tytułu: "mistrz" bez pierścienia. Jeśli pamiętacie, a pamiętacie wcześniejsze lata to podajcie jakieś typy. Nie jestem jakimś "maniakiem" statystyk, widziałem wiele skrótów, dużo czytałem, ale jednak nic nie zastąpi oglądania spotkań więc skupię się tylko na tym okresie od 97'

I już od razu pierwszy mój kandydat do tytułu:) Utah Jazz 97'

Długo zastanawiałem się który Jazz był tym lepszym. Zespół z 98' widziałem dużo razy więcej w akcji, jednak to chyba pierwsze finałowe wydanie było w moim odczuciu tym lepszym. Druga ofensywa ligi, drugi bilans ligowy (64-18) z Karlem Malone MVP tego sezonu. Niesamowicie mocny zespół, który trafił na MJ'a. W PO nie pozostawił złudzeń młodym, ale już silnym Lakers i pokonał ich doświadczeniem z łatwością ogrywając tak samo jak w dalszej fazie wielką trójkę Rakiet.

Dalej Portland Trail Blazers z 00'.

Odpadli po niezapomnianej serii z Lakers. Byli o krok od wielkiego finału i Lakers zrobili ruuun przez duże R.
Zespół kompletny? Chyba tak, przede wszystkim od razu widać niesamowitą głębie składu. R. Wallace, B.Grant, J. O'Neal, Scottie, Smith, Damon, Bonzi, Sabonis, Schrempf. No to jest materiał na dynastię. Grali ofensywnie a przy tym bardzo twardo bronili. Nie ustępliwość to to co charakteryzowało ten zespół. W RS zrobili drugi wynik.

Kolejny zespół to Sacramento Kings 02'

I pamiętna seria z Lakers. Nie wierze Timowi, tego nie dało się wyreżyserować. Jednak tamci Kings podobnie jak w/w zespoły miały wszystko by rządzić i dzielić w lidze przez kilka lat przy innych warunkach. Fantastyczny FC z Divacem i Webberem. Strzelcy w osobie Pedji, Hedo, młody Bibby i na ławce Christie i Bobby.

Następnie Indiana Pacers 05'

I nie chlubne zdarzenie w Detroit. To był podobnie jak poprzednie zespoły klub który powinien zagrać w wielkim finale. Niestety stronnicze kary zniczyły ta ekipę. Doskonałe wyważenie zespołu. Strzelec wiecznie młody Miller, obrońcy z długimi łapami - Ron Ron i Jackson

Boston Celtics 10' o którym wszystko było już napisane w temacie o finałach.

Blisko tych ekip są/byli: Dallas 07' i falstart z GSW oraz Suns z tego samego roku i porażka z SAS z wykluczeniami.

Myślałem jeszcze o Milwaukee 01 i Indianie 99' jako o ewentualnych kandydatach.

Jakoś mi się udało coś złożyć. Może na razie to fajnie nie wygląda, ale wraz z postępem w dyskusji będzie coraz lepiej. To tylko taki trzon, wstęp do niej. Zachęcam do komentowania.

Pozdrawiam.

I przepraszam z góry za wszelkie błędy.




VeGi - So sie 07, 2010 6:53 pm
Nie będę ściemniał jak niektórzy, że interesuje się NBA od zamierzchłych czasów. Z tych wszystkich wydarzeń 'mojej ery' Suns 07 zostali maksymalnie wydymani przez te głupie zawieszenia. Stat po kontuzji nie szalał ale nadal grał swoje. Nash robił co mógł. Wygrali w końcu w San Antonio i ten niezapomniany Robert Horry. Ehhhh. Mieli w tamtym sezonie wszystko i pewnie odprawiliby LJa z kwitkiem.

Najbardziej frajersko przegrane Finały to Dallas 06 i C's 10. Totalna niemoc w ataku przez dosłownie kilka minut pozbawiła obie ekipy Pierścieni.



josephnba - So sie 07, 2010 6:56 pm
o ile być moze Jazz'97 byli mocniejsi niz Jazz'98 to własnie w tym drugim sezonie byli najbliżej tytułu
Scottie po kontuzji, skłócony z zespołem, z zarządem, mający pretensje o wiele (często słuszne), nierówny Rodman, dający mniej niz wiecej Tony, a jednak PO to inna bajka. Scottie grający rewelacyjne serie z Indy czy choćby własnie Jazz i sie posypało

Ja jednak dałbym tu Pacers 1998 jeszcze jako jedyny zespół, który wystraszył tak na poważnie kibiców z WindyCity. Do dziś pamiętam ten ostatni rzut Millera (po faulu ofensywnym co prawda) dający Pacers nadzieje na kolejny mecz, do dziś pamiętam run z g.1, gdzie w pierwszej kwarcie Mark wykładał piłki obu Davisom nad obrecz, czy walecznego Rodmana, który w pojedynke wyrównał stan gry w drugiej kwarcie
Tej ekipy tu nie moze zabraknąć!!!

PTB'00 to kompletne nieporozumienie, jak oni mogli to przegrac pytam siebie do dzis, a dokładniej to jak Lakers mogli to wygrać? Cholera ten mecz siedzi mi w głowie do dziś

Podobnie jak trójka Horrego z meczu z Kings, czy niedolot Christiego w decydujących minutach

Tak na dobrą sprawe w ostatnich latach w NBA dzielił i rzadził Horry



Chytruz - So sie 07, 2010 7:27 pm
Do rzecz jasna Suns '07, dodałbym Heat '05, którzy polegli z Pistons przez kontuzję Wade'a. Do czasu tej kontuzji Heat byli zdecydowanie lepsi, prowadzili 3-2 i zanosiło się na ich wygraną. Wprawdzie nie oglądałem owej serii od tamtego czasu, ale pamiętam, że takie odnosiłem wtedy wrażenie, a że kibicowałem Pistons w tym matchupie, nie posądzałbym się o jakąś stronniczość. Chociaż tam później czekali jeszcze Spurs, więc i tak mogło się to różnie skończyć.

Inna sprawa, czy Heat w 2005 mogliby mieć tego pecha w ECF, gdyby wcześniej "pecha" nie mieli Pacers, kiedy Ron rozpierdolił im potencjalny mistrzowski zespół, który rozpoczynał sezon z pozycji faworyta.

Poza tym Mavs '06 wyruchani "lekko" przez sędziów.




Luki - So sie 07, 2010 7:33 pm
Ogólnie dla mnie najbardziej przegraną ekipą jest Indiana. Najpierw się budowali w 90. i już pod koniec mieli zespół, który straszył Jordana a potem w '05 Artestowi odbiło i drużyna mistrzowska poszła się jebać.

A najbardziej szkoda mi Suns '07. Wtedy powinni to wygrać.



Maxec - So sie 07, 2010 9:33 pm
Świetny temat mrw

Wydaje mi się jednak, a nie chciałbym się wcinać, że brakuje tu Knicks'ów z Finałów 1994 r. Wtedy rzeczywiście Ewing, Starks & Co byli blisko i gdyby nie blok w ostatnich sekundach Hakeema na Starksie (Jezu, pamiętam to ) w meczu nr 6 przy stanie 3:2 dla NYK, to grono wielkich bez pierścienia zminiejszyłoby się o "King-Konga".
Tym samym doszło do Game 7 rozgrywanego w Houston, który dał tytuł Rox.
Co więcej, w tych Finałach Knicks przegrywali 2:1 i wyciągnęli na 3:2, a wyniki były zawsze "na styku". Obydwie ekipy nie wygrała bowiem ani jednego meczu różnicą większą niż kilka punktów Prawdziwie "błotne granie"



Pozioma - So sie 07, 2010 10:56 pm
Jak dla mnie to mimo wyniku 0:4 w finale z Houston wielką, mega młodą drużyną byli tamci Magic, Shaq i Penny wsparci wielkim Horacem Grantem i niedocenianym Nickiem Andersonem, jak dla mnie układ sił pokazały 2 pierwsze kwart w których Orlando po prostu dominowało, Houston zbliżyło się dzięki dniu konia Kennego Smitha, a Nick Anderson nie trafił 4 osobistych z rzędu. Wciąż mam VHS z tymi finałami, niestety nie bardzo mam je gdzie odtworzyć bo jak większość z Was po prostu nie mam już video. Uwarzam, że gdyby było 1:0 dla Magic to całość albo skończyłaby się mistrzostwem Orlando 4:2 albo byłoby klasyczne best of 7 i wtedy 40:60 dla mistrzów z poprzedniego roku czyli Rockets.



Pozioma - So sie 07, 2010 11:19 pm
No i jeszcze patrząc na rok 95 to świetnymi zespołami byli Suns, Pacers i Knicks. Suns odpadli z Rockets prowadzac 3:1 i gdyby nie rzut Mario Eliego to wielce prawdopodobne, że Sir Charles miałby upragnione mistrzostwo. To samo tyczy się Ewinga gdyby trafił ostatni rzut w g7 z Pacers. Natomiast Pacers byli wówczas najlepszym zespołem RS na wschodzie ale po 7 meczach z Knicks nie sprostali Magic, którzy mimo serii z Chicago i MJ'em można powiedzieć, że mieli lekką przeprawę...



josephnba - N sie 08, 2010 12:11 am
Magic mieli mega łatwo mozna powiedzieć, nawet z Bulls. Pamietasz chyba te całkowicie chybione decyzje Jordana, podania nie w tempo, w trybuny i te jakże kluczowa stratę (takie rzeczy sie prawdziwemu Jordanowi w PO nie zdarzały)
To nie było Bulla Jordana
to był Jordan i to było Bulls, ale osobno, nie da sie wypracować współpracy, team spirit po kilkunastu meczach RS

Ale Magic'95 nie wpisałbym na listę tych wielkich bez pierścienia
Nie dochodzili swego latami ciężkiej pracy, dostali na talerzu dwie wielkie gwizdy dzieki swojej krótkiej karierze w NBA, zresztą sorry 0-4 to zawsze bedzie 0-4 seweepowych ekip nie mozna jednym tchem wymieniac z zespołami, które walczyły jak równe z równymi w Finałach czy CF. Gdzie Magic'95 w porównaniu do Jazzu'98, NYK'94 czy Pacerwów'98 Birda... zero porównania!!!

A propos równych pojedynków to Pistons'05 te by sie wpisywali w schemat



Mal - N sie 08, 2010 3:10 am
Spurs 06. Pamiętny and one Nowika na dogrywkę, po troszkę głupim faulu Gino. Spurs pewnie nie daliby się ruchnąć w finale i byłby upragniony b2b , ale historia pozwoliła Mavsom dać dupy w finale.



agresywnychomik - N sie 08, 2010 8:48 am
PHX 93 finaly gdzie przewaga wlasnego parkietu nie miala znaczenia i rzut Paxona
http://www.youtube.com/watch?v=GnAr4I3-Z48

Teraz ze swojego podworka

NY 95 3-3 z Indiana i layup Ewinga...
http://www.youtube.com/watch?v=bLuYkPum8As

NY 93 2-0 z Chicago i.... Charles Smith
http://www.youtube.com/watch?v=bRFKhpMKX0E

NY 97 3-1 z Miami walki zawieszenia, Miami wygrywa 4-3...



cthulhu - N sie 08, 2010 11:11 am
Oj było parę takich ekip było.

Najbardziej zawsze szkoda mi było Jazz.

Poza tym jako rok porażek pamiętam cały 2004, kiedy parę niezłych ekip odpadło, a miał to być ich rok.

Spurs odpadli przez to głupie 0.4 sek. T-Wolves mieli pakę, a odpadli z Lakers. Lakers mieli skład złożony z Hall of famerów, a przegrali w finałach. A na wschodzie Pacers też nie wywalczyli upragnionego tytułu przegrywając z Pistons.

Tak na szybko inne ekipy ?

Kings 02. Mimo wszystko Dallas 2006 i niezrozumiała porażka z Heat.

Mi zawsze było szkoda Supersonics za ich porażkę w 78 z Bullets.

Tak samo Pistons w 88 z Lakers. Tak samo jak Seattle polegli 3-4.

No i ogólnie w latach 80. zawsze szkoda mi było ekipy, która przegrywała rywalizację Lakers-Celtics, bo to były mega zespoły, a jeden musiał przegrać.



Koelner - N sie 08, 2010 11:29 am
Orlando 1996

rok wcześniej jako młokosy doszli do finału.
kontuzja granta ,później andersona. majkel staje się znowu wielki a najbardziej perspektywiczny duet się rozsypuje.



Nemo - N sie 08, 2010 12:05 pm
Dla mnie NYK'99 byli taką ekipą... Zgrani, dobrze poukładani, którzy po słabym sezonie zagrali świetne PO. Te zatargi z Miami ciągnące się od poprzednich lat. Angry dunki świra Sprewella, Houston, który straszył jumperem czy niesamowity Larry Johnson jego 3+1. Nie wspominając o Ewingu, którego chyba kontuzja wyeliminowała z finałów. Bardzo lubiłem tamtą drużynę, głownie za jej charakter. Z pozycji takiego troche underdoga(mimo wszystko nie byli cenieni tak jak jeszcze w 97). Pamiętam, że już śledziłem wtedy NBA, bazując na foto-reportażach z bravo sport
Swoją drogą w tamtych finałach zaczęła się bardzo fajna historia, pewnego młodego, naówczas, zawodnika... Pana Duncana
Jak dla mnie to wyjątkowa jest też historia Pistons 04-08, mogli znacznie więcej wygrać. Byli naprawdę wręcz wzorcowo zbudowaną drużyną. 90% ideału. Zabójcza obrona, mordercy dosłownie! Mistrzostwo i następne trzy lata ECF. Szkoda.



ai3 - N sie 08, 2010 12:19 pm
Jazz 97 - to jest jakis zart ?
jak kolesie po 40 lat , ktorzy nie mogli sie latami przebic przez Zachod nagle maja miec najlepszy nie mistrzowski sklad ? wszyscy sie polamali, zestarzeli, zacpali, zarobili - to sie zrobila luka i w koncu sobie weszliscie dwukrotnie do Finalow - Suns/Sonics/Rockets - wszyscy z gorszych lub lepszych powodow w rozsypce
a jak juz mieliscie swoje okno to znow sie pojawil Duncan i kolejny raz w pizde i tyle was bylo
prawda jest taka ze prime Stockton byl gorszy od prime Kidda prime Paytona i wielu innych, Malone podobnie nigdy nie robil szalu indywidualnie i nigdy nie umial nic zrobic w playoffs - cos jak teraz Deron z Boozerem
tylko ze byli bardziej wytrwali, mieli 20 dobrych lat ale nigdy swietnych , Malone nigdy nie byl na poziomie barkleya ale Prime Barkleya jak i jego kariera trwala dwa razy krocej niz Malone'a podobnie Payton'a, Kempa czy calej tej 90s plejady
teraz Paul jest polamany a Deron jest okrzykniety best PG itp itd
ilosc ponad jakosc

Spurs 040608 ? kolejny zart rownie dobrze mozna powiedziec Spurs 030507
prawda jest taka ze Tim Duncan zawsze byl Karlem Malonem ultra a Manu i Tony nie popelniali bledow w kazdy nieparzysty rok kalenarzowy w playoffs
mozna powiedziec z jednej strony Manu byl wielki a tony to jedne z lepszych PG swojej epoki ale po blizszym przyjrzeniu sie Manu co drugi rok odpierdolil cos tak glupiego co zawsze kosztowalo Spurs mistrzostwo a Tony Pizda nigdy nie potrafil sie zjawic na serie w ktorej trzeba bylo zacisnac posladki , zalapac pare siniaczkow i poobijac sie z wysokimi przeciwnika
ogolnie te Spursowskie druzyny to dla mnie smiech na sali, poza Duncanem i co drugi rok Manu/Parkerem to nigdy przenigdy nie mieli niczego ciekawego w supporcie - wynalazki typu Oberto/Bonner pozal sie Boze

przez ostatnie 10 lat to okno bylo otwarte w 2007(beznadziejne playoffs - nie wykorzystana szansa Dirka - rok w ktorym powinien wygrac mistrzostwo- zdecydowanie najslabszy Spurs team najlepsza wersja Mavs, wygrana w 2006, paradoksalnie jedna niesamowita seria Mavs-Warriors zrujnowala cale playoffy i musielismy ogladac Utah-Spurs zamiast Mavs-Spurs w WCF) 2005 (kontuzja Wade'a, Artest melee, Sheed leaves Horry)- praktycznie na Wschodzie byly 3 mistrzowskie druzyny a i tak wygrali Spurs , 2009 - kontuzja KG , Nelson's back -3 mecze przegrane w dogrywce czy ostatniej minucie, kontuzja Yao



Tyrion - N sie 08, 2010 1:02 pm
poza wymienionymi już tutaj przykładami to dla mnie łapią się jeszcze Blazers z roku 92.. ciekawy skłąd z Drexlerem, Porterem, Duckworthem, Kerseyem i Buckiem Williamsem, wspomagany z ławki przez Clifa Robinsona i Danny'ego Ainge'a, wygrany Zachód w RS, po drodze do Finałów pewne zwycięstwo z Lakers, świetna seria z Suns, dobra też z Jazz, no i w samych Finałach też się trochę Byczkom postawili..wyrwali mecz wyjazdowy, a potem z tego co pamiętam zryw rezerwowych Bulls pomógł przełamać serię.. pamiętam do dzisiaj, że było mi ich szkoda..
a z wymienionych wcześniej to na pewno Suns 93, Blazers 00, i czwarta kwarta w Staples i Kings 02



lorak - N sie 08, 2010 1:29 pm


Ale Magic'95 nie wpisałbym na listę tych wielkich bez pierścienia
Nie dochodzili swego latami ciężkiej pracy, dostali na talerzu dwie wielkie gwizdy dzieki swojej krótkiej karierze w NBA,


a co mają lata pracy, czy dostanie gwiazd na talerzu do poziomu jaki drużyna reprezentuje w jednym konkretnym sezonie?

zresztą sorry 0-4 to zawsze bedzie 0-4 seweepowych ekip nie mozna jednym tchem wymieniac z zespołami, które walczyły jak równe z równymi w Finałach czy CF. Gdzie Magic'95 w porównaniu do Jazzu'98, NYK'94 czy Pacerwów'98 Birda... zero porównania!!!

A propos równych pojedynków to Pistons'05 te by sie wpisywali w schemat



Kubbas - N sie 08, 2010 1:32 pm
Nuggets 09 anybody?



lorak - N sie 08, 2010 1:35 pm

Nuggets 09 anybody?

tak słaby zespół w takim temacie...



Kubbas - N sie 08, 2010 1:57 pm
Może na tle historii, ale na tle tamtego sezonu, 2 steale od mistrzostw, bo Magic by w finale pyknęli pewnie.



Szak - N sie 08, 2010 1:59 pm
Ja bym jeszcze dodał tutaj Lakers 03-04. Choć nie wiem, czy się zakwalifikują do tematu, bo to jakby przecież był mistrzowski team sprzed 2-3-4 lat, ale uzupełniony Malonem i Paytonem. Niemniej rozpatrywani jako osobny byt z perspektywy jednego sezonu, to na pewno była tam moc i oczekiwania na mistrza, a niestety sprawa się rypła w finale. Wszystko było na miejscu, Big4, support z niedawnego 3-peat, trener. Tytuł mieli prawie że wręczeni już na starcie sezonu i wyglądało to niemal na pewnik. Ale potem zaczęła się lawina. Domniemany gwałt Kobasa, "wsypanie" przez niego Shaqa, kontuzja Malone'a, niezadowolenia Paytona, kontuzje innych zawodników. Tylko pierwszą 1/4 sezonu zagrali optymalnie. A mimo to wykręcili bodajże 56 zwycięstw przy kilkunastu różnych piątkach startowych wypróbowanych przez całe rozgrywki. Na playoffy podkręcili obroty, ale ciągle to nie było to. Męczyli się z Houston. Potem pamiętna seria ze Spurs i .4 Fishera. W ostatnim meczu rozjechali Spurs i wydawało się, że się przełamali. Minnesotę pokonali z rozbiegu. Ale finał mega rozczarowujący. Odnowiona kontuzja Malone'a, kłopoty powodujące rozbudzenie wcześniejszych animozji (SO'N-KB), Payton stojący i przyglądający się. No i Pistons zgarnęli tytuł, a czwórka z Lakers stanowiąca najmocniejszą siłę ofensywną w tym sezonie, nie umiała zdobywać punktów. Z jednej strony LAL mieli wszystko i pomimo kłopotów dotarli do samego końca. Ale nie zabraklo dramaturgii i efektownego upadku.



josephnba - N sie 08, 2010 6:18 pm

a co mają lata pracy, czy dostanie gwiazd na talerzu do poziomu jaki drużyna reprezentuje w jednym konkretnym sezonie?No własnie w jednym sezonie!
My tu mówimy o wielkich teamach, które rokrocznie robiły postepy, były prawie u szczytu, a jednak coś im przeszkadzało. Dlatego Magic czy PHX'93 za taki team nie uznam, ale np PTB'92 juz tak bo pamietamy ze i wcześniej i później byli czołówką Ligi
Owszem tu mozna sie pokłócić o PTB'00, ale tu wielkość i upadek rozpatruję przez pryzmat tego felernego g.7

A co z magic? 0-4 w Finale z Rox po serii z Bulls, którzy Bulls tak naprawdę bardzo nie przypominali, gdzie Jordan mający być alfą i omegą robił szczeniackie błedy spowodowane brakeim zgrania itd
rok później 0-4 z tymi samymi wydawałoby sie Bulls, ale z prawdziwym Michaelem- co w nich poza magicznym duetem było magicznego i wielkiego?
Zaskoczyli Lige, bo mieli nie do powstrzymania duet wspomagany świetnymi rolsami, mieli Shaq'a w środku, który wtedy jeszcze bardziej niz w prime korzystał z przepisów w pomalowanym
Gdyby utrzymali sie w tym składzie, gdyby SO nie poleciał za kaską, panienkami i gwiazdkami z Hollywoodu to bym ich tu zdecydowanie umieścił, a tak w mój schemat sie nie wpisują i tyle
4-0 czy 4-3 to wyniki bardzo złudne. może być nawet tak, że sweep był bardziej zacięty niż siedmiomeczowa seria. na przykład finał 2005, który przywołałeś, wcale jakiś rewelacyjny nie był - cztery pierwsze mecze to nuda, jedynie G5 na dobrą sprawę uratowało te finały, bo i G6i G7 też super zacięte nie były.



badboys2 - N sie 08, 2010 8:03 pm
jednym tchem wymienilbym bankowo ptb'00, kings'02, suns'07 czy mavs'06,'07, lakers'04
to najwieksi przegrani ostatnich lat w sensie najwiekszy poencjal bez mistrzostwa
na wschodzie w tym okresie nie bylo tak wiele silnych ekip, ktore zmarnowaly potencjal

ja natomiast dodalbym tutaj kolejna grupe zespolow, ktore moze nie tyle nie zdobyly mistrzostwa, co nie spelnily oczekiwan

swietnym przykladem sa tu dla mnie lakers 97/98
swietny szeroki sklad van exel,jones,kobe,horry,fox,cambell,fisher,shaq,barry

to moja ulubiona druzyna lakers'90 z shaqiem. wygrali 22 z 25 ostatnich spotkan sezonu, 61 zwyciesw w sezonie o 1 mniej od bulls i jazz, 3-1 z ptb, 4-1 z sonics (rowniez 61 w's) i... sweep od jazz. to bylo jak zderzenie ze sciana.

zaluje szczegolnie w kontekscie spotkan z bulls, choc zdaje sobie sprawe z tego, ze kobe bylby strasznie szkolony przez mj'a ale to bylyby finaly...



Xamel - Pn sie 09, 2010 9:42 am
Skoro tak wakacyjnie to pol żartem pól serio:
Jordan 89 i 90
byłaby niezła miazga gdyby sędziowie nie puscili tego co grali bad boysi albo gdyby gm bulls nie zapomniał załatwić Jordanowi supportu na czas.
(btw: szacunek dla Detroit za pełne wykorzystanie szansy)
i z cyklu niemistrzowskie:
Wizz (ktory to byl rok?) :
na polmetku sezonu najlepsi na wschodzie, i g Wallace rozwala Arenasowi kolano.
Inna sprawa ze dla zespolu z Jamisonem na PF I E Jordanem na lawce to druga runda to byl szczyt marzen.
Ale przez chwile byli top of the east



Bastillon - Wt sie 10, 2010 9:17 pm
lol@Jordan 89-90. jesli to co Bad Boys bylo choc troszke brutalne to Hakeem byl w kazdym meczu gwalcony przez czarnuchow Knicks w finalach '94. a na dodatek nie byl kryty przez undersized SG ale przez Ewingow i Oakow.

Lorak, naprawde myslisz ze Rockets '86 by to wygrali ? jesli tak to jak dobry musi byc Hakeem skoro ze znacznie gorszym supportem od Birda potrafil doprowadzic ich do competitive serii ?

co do tematu to wiele bylo takich zespolow, z ostatniej dekady Blazers '00, Kings '02, Mavs/Kings '03, Wolves/Pacers/Lakers '04 (wszyscy kontuzje w CF), Heat '05, Suns '07 i Celtics '09 (KG) i '10 (wyruchani przez sedziow w 4 kwarcie).



Pozioma - Wt sie 10, 2010 11:35 pm
Jak dla mnie niedocenia się ani kontuzji Malone w 2004 ani w szczególności kontuzji Wada rok później. Malone był wciąż, mimo wieku wielkim PF, jeszcze na początku sezonu w formie 28 lata, który chociażby tak jak Bosh w obecnym Miami musi uznać wyższość i posiadanie piłki przez swoich partnerów(Shaq-Kobe). LA przegrało finał głównie przez twardość, której np. Medwiedienko nie potrafił się przeciwstawić, czy Malone dał by radę np częściowo zniwelować muskularnego Bena? Jak dla mnie zdrowy spokojnie. Gdyby Malone był Karlem z początku sezonu stawiam spokojnie na 4:2 dla lakers.

Co od kontuzji Wade to jak dla mnie bezdyskusyjnym jest, ze weszliby do finału, radzili sobie z Pistons i przegrali ze stanu 2-3 4-3. Jak okazało się rok później z Wadem w formie zwycięrzyli, tym razem mimo kontuzji Shaqa. Czy pokonaliby Spurs? Shaq był zdrowy i jeszcze w formie, nie jestem pewny ale wydaje mi się, że tak.

Śmieszny wniosek ale gdyby wszystko sie ułożyło bez kontuzji w po to Shaq miałby już 6 pierścionków...a gdyby nie Nick i ft to kto wie.....



rw30 - Śr sie 11, 2010 7:04 am
knicks 92-93-94

jeśli weźmiemy pod uwagę, że do zbudowania mistrzowskiej drużyny niezbędne są:
-obrona
-pierwsza opcja
-dobra kadra zarządzająca [trener & gm]
-jako takie obycie w PO

to dla mnie nix 92-93-94 są chyba #1 w ostatnich 20 latach z drużyn, które nie wygrały mistrzostwa [pomijam tutaj te, które przegrały z powodu kontuzji]

portland 2000 było zayebiście napakowane talentem - ale ani pierwszej opcji ani trenera sensownego tam nie było [btw. ktoś tu pytał 'jak to możliwe że PTB przegrali G7 w 2000' - jaxon w more than a game twierdził, bodajże na podst. tego co powiedział mu pippen, że portland ponoć siadło fizycznie i zwyczajnie nie mieli pary, zwłaszcza że gonili w tej serii z 1:3]

podobnie takie sacramento

dziwi mnie trochę podawanie tu jako przykładów teamów typu Magic 95 czy Lakers 98

a nuggets 09 to taki dowcip jak rozumiem ; )



Van - Śr sie 11, 2010 7:39 am
Nie widzę tu jeszcze Lakers 2008, kontuzje Bynuma i Arizy i jak dodamy to jak zostali wyruchani przez sędziów zwłaszcza w G2 to zdecydowanie pasują.



Koelner - Śr sie 11, 2010 10:07 am

portland 2000 było zayebiście napakowane talentem - ale ani pierwszej opcji ani trenera sensownego tam nie było [btw. ktoś tu pytał 'jak to możliwe że PTB przegrali G7 w 2000' - jaxon w more than a game twierdził, bodajże na podst. tego co powiedział mu pippen, że portland ponoć siadło fizycznie i zwyczajnie nie mieli pary, zwłaszcza że gonili w tej serii z 1:3]

podobnie takie sacramento


jeśli weźmiemy pod uwagę, że do zbudowania mistrzowskiej drużyny niezbędne są:
-obrona
-pierwsza opcja
-dobra kadra zarządzająca [trener & gm]
-jako takie obycie w PO



Kfadrat - Śr sie 11, 2010 10:22 am
Przejrzałem temat dosyć pobieżnie ale nie zauważyłem 90's Sonics. Jak dla mnie świetna drużyna, która była w zasadzie o jeden chujowy kontrakt od tytułu. Właściwie przez całe 90-te utrzymywała się w czołówce, jasne zdarzały się wpadki ale mimo wszystko chyba zasłużyli, że ich tu wymienić.

A no i jeszcze Knicks 97 czyli dla mnie najlepszy NYK lat 90-tych. Na prawdę mieli spore szanse pocisnąć Bulls (w RS 2-2 i chyba żaden mecz nie kończył się przewagą więcej niż 3-4 pkt) a przynajmniej bardziej się postawić niż Heat. A i w finale Pat w końcu bez przeciwnika na C pewnie by tak nie pojechał jak w 94... No i matchup Oak-Mailman było by na co popatrzeć .



Xamel - Śr sie 11, 2010 11:49 am

lol@Jordan 89-90. jesli to co Bad Boys bylo choc troszke brutalne to Hakeem byl w kazdym meczu gwalcony przez czarnuchow Knicks w finalach '94. a na dodatek nie byl kryty przez undersized SG ale przez Ewingow i Oakow.


czy Ty kiedykolwiek grales w kosza?
Zrob sobie taki eksperyment:
pojdz na boisko i zawolaj 3 kolesi mnej wiecej Twojego wzrostu i wagi. Trochę niżsi i trochę lzejsi powinni być. To są Twoi ewingi i oaki.
Poprzepychaj się z nimi pod koszem, niech ci nawet dadzą po łapach czy zlokciuja po zebrach.
A potem zawolaj dwóch kolesi:
jednego mniejszego od Ciebie (jakieś 7 cm) ale szybkiego i silnego.
Teraz Twoim zadaniem będzie miniecie kolesia (nie rzucenie nad nim ani nie przepchniecie d... I postupowanie).
A jak już go miniesz i wejdziesz na kosz to tam niech czeka drugi kolo jakieś 12 cm wyższy i wazacy o 1/4 wiecej niż ty. I niech on Cie przy tym wejściu na kosz pierdolnie na glebe.
Jak już się pozbierasz i wstaniesz powtorz eksperyment (od mijania undersized sg)
i tak pare razy (duży może zmienić repertuar czasem niech Cie wepchnie na wspornik kosza itp)
jak już będziesz w stanie klepac w klawiaturę to wróć i opisz swoje wrażenia.
pzdr



Xamel - Śr sie 11, 2010 11:54 am
A cholera zle, przecierz on nie skacze tak wysoko jak mj.
Weź trampoline i po minieciu małego wybij się z trampoliny i wtedy duży ma cie wizgnac o podłogę.

A tak BTW: szefie od statystyk co jest ważniejsze w obronie wzrost czy długość/zasięg rak?



Allen35 - Śr sie 11, 2010 12:00 pm
Daruj sobie do tego kolesia i tak nic nie trafia , na Twoj argument wyskoczy Ci ortg czy innym gownem i powie ze jestes najdelikatniej mowiac niedoinformowany , przy okazji wspominajac o Nashu i jego najlepszej ofensywie.



derby89 - Śr sie 11, 2010 2:37 pm
a mnie się wydaje że z tych wszystkich świetnych zespołów które wymieniłeś tylko Portland 00 i Utah 97,98 byli teamami mistrzowskimi...innym drużynom brakowało do uznania ich mistrzowskimi jakiejś chemii,takiego błysku i jednak trochę skillu..może też wielkiego trenera na ławce..UTah z Malonem,Stocktonem i Hornackiem to mieli , trafili poprostu na najlepszy w historii zespół kierowany przez najlepszego w historii koszykarza (wiadomo o kogo chodzi) ,Portland uważam teź , bo byli połączeniem geniuszu z pracą , mieli pare czarnych charakterów,byli drużyną z jajami.. szkoda że takie wielkie zespoły nigdy nie odebrały mistrzowskich pierścieni.. ale to że istnieje chociażby taki temat na forum znaczy że o nich pamiętamy i że wspomnienia o nich nie zagasły.



Szak - Śr sie 11, 2010 4:18 pm

Nie widzę tu jeszcze Lakers 2008, kontuzje Bynuma i Arizy i jak dodamy to jak zostali wyruchani przez sędziów zwłaszcza w G2 to zdecydowanie pasują.
Say what?!
To jakaś moda, żeby narzekać na sędziów, władze ligi, poniżanie gwiazdora, zmowy i w ogóle złe traktowanie drużyny... która była w trzech ostatnich finałach? Niepojęte! O 2008 śmiesz żartować. Lakers byli jedną z czołowych drużyn na wstępie tamtego sezonu, ale kopa, który pozwolił postawić ich trochę wyżej, było pozyskanie Gasola jeszcze w sezonie regularnym, który to Gasol ładnie zastąpił Bynuma, gdy ten rozpoczął tradycję corocznego łamania się. Moim zdaniem ten team nie pasuje do tematu, bo nie reprezentował tego ładunku niespełnionych oczekiwań/dominacji/potencjału jak większość tych tutaj wymienionych. W kolejnych sezonach już by można tak o nich powiedzieć (szczególnie o 2009-10), ale wtedy wygrali.



josephnba - Śr sie 11, 2010 4:53 pm
Szak to było chyba bardzo ironiczne nawiązanie Vana do wypowiedzi Bastka o C's'10...



danp - Cz sie 12, 2010 7:09 am
Dwie ekipy Knicksow, z pierwszej polowy lat 90-tych, i z drugiej polowy lat 90-tych.
Jordany i banda na drodze, rewelacyjne swoja droga byly te mega fizyczne serie. Jak MJ zrobil sobie przerwe, to sie Hakeem przyplatal i fatalna dyspozycja strzelecka mojego ulubionego gracza wszechczasow Johna Starksa w 7 meczu Finalow. Potem Indiana z Millerem i spolka sie przyplatala. Knicksi wywalili pol skladu, wyczyscili salary, kogo oni nie mieli sciagac (MJ, Miller), przyszedl Childs i Houston. I znowu Indy na drodze, albo Miami i bojka, po ktorej przewaga 3-1 poszla sie piepszyc. Swoja droga to ze wlodarze NYK pozwolili odejsc Riley'owi to sie w glowie nie miesci
ps-wlasnie sobie przypomnialem ze Don Nelson cale pol sezonu byl w tamtym okresie HC NYK, dobrze ze go wywalili na zbity pysk i tak zaczela sie nie do konca udana kariera Jeffa van Gundy'ego...



lorak - Cz sie 12, 2010 7:45 am

ps-wlasnie sobie przypomnialem ze Don Nelson cale pol sezonu byl w tamtym okresie HC NYK, dobrze ze go wywalili na zbity pysk i tak zaczela sie nie do konca udana kariera Jeffa van Gundy'ego...

Nelson mógł wyjść knicks na dobre. pozbyliby się Ewinga póki jeszcze miał jakąś wartość i może być coś z tego było zamiast lat rozczarowań.



danp - Cz sie 12, 2010 7:55 am
No szczegolnie ze z Masona zrobil pierwsza opcje ataku. A porownanie Nelsona z van Gundym... nawet mi sie nie chce tego porownywac.
NYK zrobili blad ze nie pozwolili "zejsc" kontraktowi Ewinga, po ch... byla ta wymiana za "swietnego" Glena Rice'a???
Nie dorabiaj lorak teorii tam gdzie one nie ma szans sie sprawdzic.



lorak - Cz sie 12, 2010 8:00 am
nie dorabiam żadnych teorii. takie są fakty, że Nelsona zwolniono nie dlatego, że był złym trenerem, lecz dlatego że chciał by sprzedano Ewinga. zresztą miał jak najbardziej rację, bo po finałach w 1994 Ewing nigdy nie był już tak dobry jak jego nazwisko mogłoby sugerować.



konsul - Cz sie 12, 2010 8:09 am
Wszystko się fajnie gada jak wie się co się stało. Równie dobrze można powiedzieć że CLevland miało wytrejdować Lebrona przynajmniej coś za niego by dostali. Tak jak Shaq w Magic.

Ciekawe kto wtedy wymieniłby Ewinga? To tak jakby powiedzieć żeby wymienić DH12 bo sam nie uciągnie drużyny. Ciekawe czy ktoś by się na to zdobył.



lorak - Cz sie 12, 2010 8:18 am
porównania nietrafione, bo w przeciwieństwie do wymienionych przez ciebie zawodników Ewing był już wtedy koszykarsko stary (33) i wiadomo było, że lepszy już nie będzie.

ps
"Ewing theory" też nie wzięła się znikąd...



konsul - Cz sie 12, 2010 9:53 am
A pozbyłbyś się zawodnika który przez 3 nastepne sezony robił ponad 20/10? Nie lepiej kogoś dokoptować do składu niż wymieniać bardzo solidnego centra? Ja wołałbym wymienić połowę składu żeby ściagnąć mu backup porządny. Może nie backup tylko 1 opcję



Mameluk - Cz sie 12, 2010 1:58 pm
konsul
A pozbyłbyś się zawodnika który przez 3 nastepne sezony robił ponad 20/10?



Szak - Cz sie 12, 2010 4:38 pm

Szak to było chyba bardzo ironiczne nawiązanie Vana do wypowiedzi Bastka o C's'10...
Jeśli tak, to się nabrałem



konsul - Cz sie 12, 2010 4:52 pm

a robił?

a nie?


i tak też się stało. Jaki był jednak pożytek ze znakomitego wsparcia, skoro sam Ewing był ciągle kontuzjowany?

czytaj następne zdanie.


Może nie backup tylko 1 opcję

Poza tym zawsze ciężko jest oddawać 1 opcje w zespole. Nie zawsze ma się jaja i nie zawsze przynosi to odpowiedni efekt. Zawsze to jest bardzo ryzykowny ruch. Druga sprawa ciekawe co mogli wyciągnąć za niego.



Bastillon - Cz sie 12, 2010 10:40 pm
@Xamel

biedny meczennik MJ i te brutalne faule Pistons. tak jakby sam on jeden gral przeciwko ich defensywie i tylko on jeden byl tak zle traktowany przez sedziow ze pozwalano Bad Boys (ktorzy, jak wiadomo, byli powszechnie uwielbiani przez sedziow ) na tak ostre faulowanie MJa.

gdyby tutaj dac jakiekolwiek porownanie to Jordan musialby sie przepychac z Artestem i Pippenem na przemian o pozycje na post-up, jednoczesnie bedac potrajany przez jedna z najlepszych defensyw zespolowych all-time i to w czasach gdzie pozwalano na najwiecej kontaktu fizycznego.

to co Jordan mial przeciwko sobie to tak jakbys dal jakiegos Bena Wallace'a na Hakeema i podwajal (czyli innymi slowy tak jakbys chcial zeby Olajuwon cie osmieszyl). fanatycy Jordana wyolbrzymiaja obrone Pistons, tak jakby w ogole mogla sie rownac czymkolwiek z najlepszymi defensywami all-time. ledwo byli najlepsi w swoich wlasnych czasach, a co dopiero mieliby konkurowac z czolowka...



rambis - Pt sie 13, 2010 9:33 am
no tak bo koniec lat 80. to hujowy pod względem defensywy okres. jordan nad którym się spuszczałeś w temacie o bryant'cie nagle z tą defensywą sobie nie radził. weź się zdecyduj. a najlepiej to obejrzyj jakąś serię z tamtych lat. i obczaj np. faule lambeera, po których matka by cię łopatką zeskrobywała z parkietu. pozdro 600



Bastillon - Pt sie 13, 2010 1:16 pm

no tak bo koniec lat 80. to hujowy pod względem defensywy okres. jordan nad którym się spuszczałeś w temacie o bryant'cie nagle z tą defensywą sobie nie radził. weź się zdecyduj. a najlepiej to obejrzyj jakąś serię z tamtych lat. i obczaj np. faule lambeera, po których matka by cię łopatką zeskrobywała z parkietu. pozdro 600

kto ci powiedzial ze sobie z nia nie radzil ? Bad Boys po prostu byli pierwszymi ktorzy grali modern defense, czyli calym zespolem z help defense z kazdej strony etc. to ze taki schemat byl wsrod najlepszych defensyw polowy lat 90-tych dawno rozpowszechniony juz cie nie interesuje. wez sobie lepiej zobacz jak tam MJowi szlo w seriach z Bad Boys a jak z Knicks '92 i '93 i moze zrozumiesz roznice. z tego co ja pamietam to Pistons dostawali od niego taki sam lomot jak reszta przeciwnikow, a przy Knicks w ktorejs serii jego skutecznosc naprawde drastycznie spadla jak na jego standardy.

pozniej jeszcze wez pod uwage, ze NYK mieli slabych obroncow na obwodzie w porownaniu do tego co mieli pod koszem gdzie tkwila ich prawdziwa sila i sobie pomysl z czym Hakeem mial do czynienia. gdyby dac prime Pippena do obecnych Celtics zamiast Pierca i rzucic taki team na Jordana '89 to wtedy moglibysmy mowic o porownywalnie trudnych warunkach do Hakeema.

Jordan jednak mial to szczescie ze najlepsze defensywy nie mialy na niego nikogo poza overrated i undersized obroncami ktorzy dzisiaj raczej nie znalezliby roboty jako defensive stoppers, bo zajelo to troche ale ludzie w koncu zobaczyli jak wazny jest size i na niego stawiaja. stad wlasnie najlepszymi obroncami sa dlugorekie Battiery, Boweny i Princy a nie kurwa jakis Starks.



Allen35 - Pt sie 13, 2010 1:22 pm

z tego co ja pamietam to Pistons dostawali od niego taki sam lomot jak reszta przeciwnikow

Przeciez Cie jeszcze wtedy nie bylo na swiecie wtedy...



camby23 - Pt sie 13, 2010 4:42 pm
Zawsze zastanawiałem się jak wyglądałyby finały SAS-NYK z 99 roku gdyby mógł grać Ewing.
Knicksi i ich droga do finałów przypominały do złudzenia tandetne i oklepane do bólu amerykańskie filmy . Grali fatalnie, nikt nie stawiał na nich złamanego grosza, nie mieli nawet wsparcia w kibicach, którzy byli wściekli po wytrejdowaniu Oakleya i Starksa. Zajęli 8 miejsce na wchodzie a potem nadeszły PO (musieli wygrać 6 z ostatnich 8 meczy RS żeby w ogóle do nich wejść) i ... http://www.youtube.com/watch?v=uKYp0HH4sNM.

Niezapomniane serie z Heat i Pacers. Mina Pata the Rata tuż po tym jak Houston wyrwał mu serce w decydującym gm 5. Trójka z faulem Larry'ego Johnsona z gm 3 z Pacers. Niesamowici Houston i Sprewell. Camby, który po serii z Indianą sprawił, że wszyscy zapomnieli o Oakleyu. Defensywa, serce, zaangażowanie. Niesamowicie się ich oglądało.

A potem przyszły finały ze Spurs, którzy zmiażdżyli wszystkich na zachodzie wchodząc do finału bez żadnej porażki. Grając bez Ewinga przeciwko Robinsonowi i Duncanowi ciężko było na coś liczyć. Camby i Kurt Thomas zostali bezlitośnie wygwizdani przez sędziów, LJ był za niski a Dudley ...



Dziobak - Pt sie 13, 2010 4:45 pm

A potem przyszły finały ze Spurs, którzy zmiażdżyli wszystkich na zachodzie wchodząc do finału bez żadnej porażki. Grając bez Ewinga przeciwko Robinsonowi i Duncanowi ciężko było na coś liczyć. Camby i Kurt Thomas zostali bezlitośnie wygwizdani przez sędziów, LJ był za niski a Dudley ...

Małe sprostowanko ale SAS przegrali jeden mecz w 1 rundzie Bez porażki do finałów weszli Lakers w 2001 roku.



Jendras - Pt sie 13, 2010 11:35 pm

ale ciekawszy jest chyba tor "nie wygrali, bo sędziowie nie pozwolili" czyli mavs 2006 ;] kings 2002, czy pistons 1988.

Kings nie zostali wydymani przez sędziów



elwariato - So sie 14, 2010 11:38 am
Może przykład nie idealny bo pierścień ostatecznie była, ale ilość finałów bez niego i zawodników zmieniających się bez konkurencji, mówię tu oczywiście o Lakers w latach 60 i ich rywalizacji z Celtami, Baylor ostatecznie mistzrza nie ugrał pomimo że na końcu grał z Wiltem, a West już na końcówkę kariery w 72 w 8 swoim, o ile dobrze pamiętam finale zdobył to co mu się należało już dawno, jeszcze po drodze był Reed w 70 który pokazał ze nie tylko Boston potrafi pokonać ekipę z La, ogólnie historia bez precedensu w sumie to jako ostateczne spoiwo całej drużyny tylko chyba West występuje dlatego jak na wstepie napisałem przykład nie idealny. Plus sporo pecha mieli Lakers w tych konfrontacjach z Bostonem ile razy tam wynik był na styku ostatni rzut miał decydować o wszystkim, chyba bardziej uradowanego gościa ze zdobycia mistrza od Jerrego w historii ligi nie ma, albo przynajmniej ciężko by było znaleźć.



Bastillon - So sie 14, 2010 12:33 pm
gdy West wygrywal mistrzostwo, to gral tak fatalne finaly ze cala radosc uszla z tego co pamietam. cieszyl, oczywiscie, ale to nie bylo to.



Xamel - Pn sie 16, 2010 9:39 am

@Xamel

biedny meczennik MJ i te brutalne faule Pistons. tak jakby sam on jeden gral przeciwko ich defensywie i tylko on jeden byl tak zle traktowany przez sedziow ze pozwalano Bad Boys (ktorzy, jak wiadomo, byli powszechnie uwielbiani przez sedziow ) na tak ostre faulowanie MJa.

gdyby tutaj dac jakiekolwiek porownanie to Jordan musialby sie przepychac z Artestem i Pippenem na przemian o pozycje na post-up, jednoczesnie bedac potrajany przez jedna z najlepszych defensyw zespolowych all-time i to w czasach gdzie pozwalano na najwiecej kontaktu fizycznego.

to co Jordan mial przeciwko sobie to tak jakbys dal jakiegos Bena Wallace'a na Hakeema i podwajal (czyli innymi slowy tak jakbys chcial zeby Olajuwon cie osmieszyl). fanatycy Jordana wyolbrzymiaja obrone Pistons, tak jakby w ogole mogla sie rownac czymkolwiek z najlepszymi defensywami all-time. ledwo byli najlepsi w swoich wlasnych czasach, a co dopiero mieliby konkurowac z czolowka...


@batalion:
Nie rozumiem czemu piszesz "@xamel" skoro w swoim poscie piszesz wogole na inny temat i nie odpowiadasz na moje pytania?
Moja poprzednia wypowiedz odnosiła się do porównania brutalnosci dedensyw, a nie samych defensyw i tego czy stwierdzenie ze Jordana bronił undersized sg ma jakieś znaczenie. 
Tymczasem dostaje tekst o wyższości defensywy nyk nad ta z det. 
Dalej nie wiem czy grales w kosza, nie zrobiłeś eksperymentu o który Cie prosiłem: nie masz wiec bladego pojęcia o brutalnosci.
Słusznie wiec zmieniasz temat. 
Nie odpowiadasz mi czy Twoim zdaniem w obronie ważniejszy jest wzrost czy dlugosc/zasięg rak. Do tego zdajesz się ignorować lub nie widzieć różnicy miedzy bronieniem za pomocą undersized sg zawodnika którego główna bronią jest miniecie obrońcy i wejście na kosz, a bronieniem za pomocą undersized c innego C, którego główna bronią jest gra w pomalowanym. 
Tu w zasadzie powinienem skonczyc bo się powtarzam, a ty dyskutujesz na inny temat ale rozbawil mnie strasznie Twoj argument:
Piszesz ze Olajuwon miał z obrona knicks tak jakby Jordan miał postupowac artesta i pippena, a det bronilo Jordana tak jakby ben w bronił pod koszem the dreama. 
Cudo. 
Po pierwsze: (za bballref i w funtach)
Olajuwon: 7-0 255 funtow
Ewing 7-0 240
Mason 6-7 250
Oak 6-8 225
Jordan 6-6 195
Pippen 6-8 210
Artest 6-6 244

Kazesz wiec Jordanowi przepychac się pod koszem z większymi zawodnikami (wyższym i ciezszym lub dużo ciezszym) podczas gdy Olajuwon miał tego typu przewagę nad graczami knicks! Super. 
Czemu nie dasz mu zawodników mniej wiecej takiego samego wzrostu i lzejszych? Bo by ich objechal jak dzieci?
Czemu wogole ma służyć przesunięcie gracza obwodowego pod kosz??
Po czym chcesz żeby Olajuwona bronił pod koszem ben w. (co nie jest odpowiednikiem undersized sg, ale tu już się powtarzam).  Żeby ten argument był wewnętrznie spójny powinieneś postawić Olajuwona na dystansie i kazać mu minąć z piłka Artesta (lub bena w.) aaa sory ale wtedy O dostałby zdrowy lomot. 
Podsumowujac:
dajesz Jordanowi za dużych zawodników i karzesz mu grać poza jego środowiskiem, a Olajuwon ma grać tam gdzie czuje się dobrze. Dziwi mnie czemu nie karzesz Jordanowi nosić plecaka z kamieniami i żelaznej kuli u każdej nogi? Może wtedy byłoby "tak samo"?
Mistrzowska argumentacja nie ma co ...
Żeby było smieszniej twierdzisz ze Olajuwon był podwajany i potrajany, a z Jordanem walczył samotny undersized sg...
Btw: i tak widzę postęp bo rok temu przekonywales mnie ze gorzej niż Jordan z bad boys Olajuwon miał w tych samych okolicach czasowych w serii z lal gdzie go potrajaly takie tuzy obrony jak Perkins, młody Divac i ac green...
    



rambis - Pn sie 16, 2010 12:37 pm
Bastek:

Jeżeli uważasz, że defensywa detroit <<< defensywa NYK to nie mamy o czym rozmawiać.

X
Btw: i tak widzę postęp bo rok temu przekonywales mnie ze gorzej niż Jordan z bad boys Olajuwon miał w tych samych okolicach czasowych w serii z lal gdzie go potrajaly takie tuzy obrony jak Perkins, młody Divac i ac green...

priceless



lorak - Pn sie 16, 2010 1:20 pm
defensywa knicks 93 i 94 była lepsza niż bad boys.

natomiast co do defensywy młodego Divaca, to nie ma się z czego śmiać, bo był to nadspodziewanie dobry obrońca. Perkins w lakers to też nie był ten sam zawodnik, którego pewnie większość pamięta z sonics.



josephnba - Pn sie 16, 2010 1:31 pm
pod względem defensywy w pełnym tego słowa znaczeniu NYK'94 biją na głowę BadBoys... niestety nie o defensywę się seria z Bulls rozchodziła
I nie, nie wszystkie zespoły miały tak samo ciężko przeciw Detroit. Bo taktyka nie nazywała sie Miller rules, Drexler Rules czy Magic Rules, a Jordan Rules
To co było puszczane Pistons w tamtych seriach to szok, chodzenie po głowie leżącego Pippena, rzucanie o konstrukcję kosza wchodzacym pod kosz Jordanem
Sorry, ale jesli miałbym wybór- grać przeciw NYK, broniących twardo, ale w miare czysto i bezpiecznie, a chcących mnie uszkodzić z bezsilnosci Pistopns to wybór moze byc tylko jeden.
Pistons nie mieli warunków, zeby w normalny sposób pokonać Bulls, nie mieli tez honoru jak sie okazało, i w tamtej jak i następniej serii przeciw Chicago

Ale tego w statystykach nikt, nawet tak "wytrawny" obserwator nie dojrzy...



Bastillon - Pn sie 16, 2010 1:37 pm
Jeżeli uważasz, że defensywa detroit <<< defensywa NYK to nie mamy o czym rozmawiać.



lorak - Pn sie 16, 2010 1:45 pm

pod względem defensywy w pełnym tego słowa znaczeniu NYK'94 biją na głowę BadBoys... niestety nie o defensywę się seria z Bulls rozchodziła
I nie, nie wszystkie zespoły miały tak samo ciężko przeciw Detroit. Bo taktyka nie nazywała sie Miller rules, Drexler Rules czy Magic Rules, a Jordan Rules
To co było puszczane Pistons w tamtych seriach to szok, chodzenie po głowie leżącego Pippena, rzucanie o konstrukcję kosza wchodzacym pod kosz Jordanem
Sorry, ale jesli miałbym wybór- grać przeciw NYK, broniących twardo, ale w miare czysto i bezpiecznie, a chcących mnie uszkodzić z bezsilnosci Pistopns to wybór moze byc tylko jeden.
Pistons nie mieli warunków, zeby w normalny sposób pokonać Bulls, nie mieli tez honoru jak sie okazało, i w tamtej jak i następniej serii przeciw Chicago


"jordan rules" to bardzo przeceniana sprawa. sugeruje, że Jordan był jedynym zawodnikiem w historii, przeciw któremu drużyna planowała swoją defensywę. tymczasem nie jest to prawda, a i pistons tak samo brutalnie jak przeciw bulls grali i przeciw innym zespołom.

poza tym Joseph ile widziałeś meczów bad boys przeciw chicago a ile przeciw pozostałym teamom? jaki czas temu ostatnio ich oglądałeś i czy jakikolwiek mecz widziałeś więcej niż raz? (jeśli tak, to ile tych meczów i ile razy?)



Bastillon - Pn sie 16, 2010 1:47 pm
Sorry, ale jesli miałbym wybór- grać przeciw NYK, broniących twardo, ale w miare czysto i bezpiecznie, a chcących mnie uszkodzić z bezsilnosci Pistopns to wybór moze byc tylko jeden.



lorak - Pn sie 16, 2010 1:49 pm

Jeżeli uważasz, że defensywa detroit <<< defensywa NYK to nie mamy o czym rozmawiać.

to jest fakt: defensywa NYK byla zdecydowanie lepsza niz defensywa Bad Boys.

89 Pistons: 104.7 Drtg, 3 miejsce w lidze, -3.1 od sredniej ligowej
94 Knicks: 98.2 Drtg, 1 miejsce w lidze, -8.1 od sredniej ligowej

roznica mniej wiecej taka jak miedzy Cavs i Wizzards w zeszlym sezonie. przykro mi ze fakty nie popieraja twojej teorii, ale to jest faktem ze defensywa przeciwko Hakeemowi byla znacznie lepsza.




rambis - Wt sie 17, 2010 7:12 am
Brawo Bastek, przechodzisz już sam siebie.


to jest fakt: defensywa NYK byla zdecydowanie lepsza niz defensywa Bad Boys.

89 Pistons: 104.7 Drtg, 3 miejsce w lidze, -3.1 od sredniej ligowej
94 Knicks: 98.2 Drtg, 1 miejsce w lidze, -8.1 od sredniej ligowej

roznica mniej wiecej taka jak miedzy Cavs i Wizzards w zeszlym sezonie. przykro mi ze fakty nie popieraja twojej teorii, ale to jest faktem ze defensywa przeciwko Hakeemowi byla znacznie lepsza.


Fakt - do dupy ci bad boys - pod względem twojego drtg w 88 2.miejsce w lidze, w 89 3.miejsce, w 90 znowu drugie. To prawie tak jak wizzards.


co do brutalnosci to nawet specjalnie nie mam zamiaru na to odpowiadac, bo skoro ty zaczales juz o tym pisac to powinienes jakos uzasadnic to ze Pistons byli bardziej brutalni od Knicks, a jedynym rzetelnym sposobem bylaby videoanaliza na ktora oczywiscie nie masz czasu, tak wiec po co sie bawic w wymiany zdan ktore do niczego sensownego/konkretnego nie doprowadza ?

każdy kto widział chociaż 1 (slownie: jeden) mecz z tamtych serii wie w jaki sposób bronili ówcześni pistons, poza tym gracze niejednokrotnie się o tym wypowiadali. nie chodzi tylko o intensyfikację obrony, ale również o rodzaje fauli. Poczytaj co np. magic mówił o lambeerze.



lorak - Wt sie 17, 2010 7:33 am

Brawo Bastek, przechodzisz już sam siebie.

to jest fakt: defensywa NYK byla zdecydowanie lepsza niz defensywa Bad Boys.

89 Pistons: 104.7 Drtg, 3 miejsce w lidze, -3.1 od sredniej ligowej
94 Knicks: 98.2 Drtg, 1 miejsce w lidze, -8.1 od sredniej ligowej

roznica mniej wiecej taka jak miedzy Cavs i Wizzards w zeszlym sezonie. przykro mi ze fakty nie popieraja twojej teorii, ale to jest faktem ze defensywa przeciwko Hakeemowi byla znacznie lepsza.


Fakt - do dupy ci bad boys - pod względem twojego drtg w 88 2.miejsce w lidze, w 89 3.miejsce, w 90 znowu drugie. To prawie tak jak wizzards.



rambis - Wt sie 17, 2010 10:24 am
ok. tylko że idąc tym tokiem rozumowania, skoro Ci cavs to czołówka ligi w zeszłym sezonie, a wg was NYK to najlpesza/czołówka ligi ever (w defensywie), to bad boys są na poziomie wizzards w klasyfikacji defensyw ever - co implikuje bycie defensywą średnią/poniżej średniej.



lorak - Wt sie 17, 2010 10:43 am
jeśli chodzi o miejsce wśród najlepszych defensyw w historii, to patrząc od 1974 (bo od tego sezonu mamy dość danych, aby obliczyć drtg)) najlepszy skład bad boys (z 1990) zajmuje 65 miejsce wśród 953 zespołów.

gwoli ścisłości trzeba jednak powiedzieć, że defensywna siła bad boys była przede wszystkim widoczna w PO, gdy pod względem obrony wznosili się na wyższy poziom. ale nigdy nie porównywałem defensyw playoffowych, więc nie wiem jak pod tym względem wyglądają pistons w skali historycznej. poza tym wiadomo - wynik w PO w jeszcze większej mierze zależy od tego, z kim się gra.



josephnba - Wt sie 17, 2010 6:05 pm

"jordan rules" to bardzo przeceniana sprawa. sugeruje, że Jordan był jedynym zawodnikiem w historii, przeciw któremu drużyna planowała swoją defensywę. tymczasem nie jest to prawda, a i pistons tak samo brutalnie jak przeciw bulls grali i przeciw innym zespołom.Nie nie sugeruje ze MJ był jedynym, ale jednym z tych, których nie sposób było powstrzymac konwencjonalnymi metodami
to przeciwnicy tej taktykii dopisują sobie jakies teoryjki, a przecież to nie kto inny jak Pistons to wymyślili i z powodzeniem do pewnego momentu stosowali
poza tym Joseph ile widziałeś meczów bad boys przeciw chicago a ile przeciw pozostałym teamom? jaki czas temu ostatnio ich oglądałeś i czy jakikolwiek mecz widziałeś więcej niż raz? (jeśli tak, to ile tych meczów i ile razy?)




Bastillon - Śr sie 18, 2010 10:13 am

ok. tylko że idąc tym tokiem rozumowania, skoro Ci cavs to czołówka ligi w zeszłym sezonie, a wg was NYK to najlpesza/czołówka ligi ever (w defensywie), to bad boys są na poziomie wizzards w klasyfikacji defensyw ever - co implikuje bycie defensywą średnią/poniżej średniej.

twoj post implikuje ze za grosz nie zrozumiales mojego posta, wiec jakbys raczyl ruszyc myszke, scrollnac do gory, przeczytac go jeszcze dwa razy, to zobaczylbys ze NYK byli o niebo lepsi niz cala reszta ligi, Cavs byli jednymi z lepszych, a zatem twoja analogia nie trzyma sie kupy, bo oni musieliby porownywalnie dominowac defensywnie nad reszta ligi, co nie mialo miejsca w rzeczywistosci.

ja tez moge powiedziec, ze kazdy kto ogladal finaly 94 i mowi ze NYK bronili "czysto ale uczciwie" jest zaklamanym idiota lub, co bardziej prawdopodobne, w ogole ich nie ogladal lub ich nie pamieta. walka o pozycje na post-upie wygladala jak 2 clinchujacych sie boxerow wagi ciezkiej, a niesportowe/brutalne faule byly wtedy tak powszechne w calej lidze ze ludzie przestali na to zwracac wieksza uwage.

kiedy ogladales jakis mecz z lat 80-tych lub polowy 90-tych ? bo samo porownywanie tych dwoch epok pod wzgledem fizycznosci jest obraza dla koszykowki. najprawdopdoobniej finaly '94 ogladales w ... 1994 ;] wiec pamietasz z nich tyle ile Kwame mial dobrych post moves w karierze, a mecze MJa przeciwko Pistons, o ile w ogole je ogladales, to bylo to tak dawno ze jedyne na czym bazujesz to utarte schematy fanatykow Jordana probujacych ubostwiac obrone Bad Boys tak jakby byli chocby porownywalni do najlepszych defensyw all-time. ja np. obie te serie widzialem gdzies tak rok temu, sledzac rownoczesnie statystyki i znajac wyniki MJa i przeciwko Pistons i NYK (przeciwko Knicks wypadl o wiele gorzej), tak wiec jesli chcesz tutaj bazowac na "jestes za mlody gowniarzu zeby to widziec, a ja widzialem wiecej meczow niz ty masz wlosow na glowie" to jedyna osoba ktora przekonasz bedziesz pewnie ty sam... bo ten argument ogolnie nie jest zbyt mocny a do tego notorycznie naduzywany.



Xamel - Śr sie 18, 2010 10:58 am
batalion:
tak tylko gwoli kronikarskiej poprawności to ty pierwszy zaczales porównywać brutalnosc obrony nyk i det.
dalej nie chcesz zrozumiec pewnych podstawowych roznic miedzy tym jak się piora dwaj 7 stopowcy o podobnej masie a jak się leje mniejszego. ale ok, Twoja sprawa (btw: czemu chcesz się posługiwać w tym temacie oczami(obejrzane przez Ciebie mecze pod katem uwielbiam Olajuwona, był lepszy od MJa, wiec zobaczę co będę chciał, pisałem Ci kiedyś o mitach, czemu nie walczysz ze swoimi) a nie czymś bardziej obiektywnym? np. statystykami wp[...] jaki dostają mniejsi od większych?)
ale mnejsza o większość, zamiast bić pianę może załóżmy temat mj vs Haakim i pogadajmy w cywilizowany sposób o dwóch wielkch koszykarzach?
ja chętnie zrewiduje swoje poglądy



Bastillon - Śr sie 18, 2010 12:17 pm
Xamel dalej nie rozumiesz. ja juz przyjalem do wiadomosci twoj argument o wiekszy-mniejszy i trudno nie byc w tej kwestii nieobeznanym biorac pod uwage ze na tej zasadzie gwizdze sie 80% flagrantow dzisiaj. ja po prostu mam watpliwosci czy ta wielka brutalnosc Pistons przeciwko MJowi byla faktycznie taka za jaka sie ja uwaza. ja ogladajac ta serie (89) widzialem pare brutalnych akcji, ale nic co byloby nietypowe dla lat 80-tych (pamietajmy ze sa to czasy w ktorych bojki wygladaly np. tak ze Barkley trzyma Birda za rece, a Dr J i Moses go napierdalaja, a Rambis jak fauluje kogos z Celtics to tak ze ten robi fikolka w powietrzu zanim doleci do ziemii). jesli tak slawimy brutalnosc Pistons tylko na zasadzie fauli na mniejszym i slabszym MJu to co powiesz o takim Paulu ? o Parkerze ? o Rondo ? ile razy oni wygladali jakby mieli umrzec na boisku po upadku ?

nie wiem w ogole po co sie czepiles tej brutalnosci, bo ja juz powiedzialem, ze mnie to malo interesuje, a bardziej raczej same defensywy. Jordan Rules przede wszystkim odnosi sie do tego jak Pistons rzekomo grali wybitna obrone ktora Jordana ograniczala, a nie do tego jak byli brutalni, bo sama brutalnosc nie ogranicza jesli nie jest poparta obrona odpowiednia. fanatycy Jordana nie po to od miliona lat mitologizowali te JRules, zebysmy mogli sobie pogadac jak to MJ mial ciezko fizycznie, bylo to po to zeby pokazac ze zeby go zatrzymac potrzeba wymyslic jakis caly defensywny system ktory jest jakis niesamowicie zajebisty (podczas gdy tak naprawde niczym wybijajacym sie w skali all-time nie byl, prawie co roku zdarzaja sie lepsze defensywy od Bad Boys). tak wiec skup sie na tej wazniejszej czesci i pierdol juz ta brutalnosc, bo i tak nikogo to nie interesuje.

ja sobie specjalnie zarzucilem mecz Knicks-Rockets z finalow i jesli chodzi o fizycznosc to trudno mi sobie wyobrazic ją na wyzszym poziomie. handchecking at its best, loose ball foule w kazdej akcji, zapasy pod koszem, juz wyobrazam sobie obrone Celtics lub Lakers przy takich zasadach nie wychodzisz z 70 pktow, no fuckin way.

a co do tematu Hakeem vs MJ to ja nie mam czasu go zalozyc ani dyskutowac o tym (tzn. mam czas, ale nie mam checi poswiecac tyle czasu na taka dyskusje). moge co najwyzej powklejac jakies madre posty z realGM, a tego sie troche znalazlo przez ostatnie lata.



Xamel - Śr sie 18, 2010 12:26 pm
mnie wogole nie bulwersuje zdanie def nyk > def det.

wiec nie mam się tu czego czepiać.



Bastillon - Śr sie 18, 2010 12:37 pm
jak juz to >> bo to byla bardzo pokazna roznica. NYK statystycznie byli chyba top5 od '74, a Bad Boys wg Loraka top65. powiedzmy ze 5.0 roznicy w DRtg to mniej wiecej tak jakbys wzial przecietna top1 obrone i przecietna top10 obrone. Bad Boys byli bardzo dobrzy, Knicks mieli epicką defensywe.



Xamel - Śr sie 18, 2010 12:46 pm
szczerze mówiąc niech ci będzie
moim zdaniem oba zespoły wybitnie mobilizowaly się na Jordana i ich def vs Jordan >>> niż ich def średnio.
co nie znaczy ze uważam iż nyk nie mobilizowali się na O w finałach

popatrz jaki mistrz kompromisu ze mnie
a uważasz ze O > J? powiedzmy całościowo i peak kariery?



lorak - Śr sie 18, 2010 12:50 pm

"jordan rules" to bardzo przeceniana sprawa. sugeruje, że Jordan był jedynym zawodnikiem w historii, przeciw któremu drużyna planowała swoją defensywę. tymczasem nie jest to prawda, a i pistons tak samo brutalnie jak przeciw bulls grali i przeciw innym zespołom.Nie nie sugeruje ze MJ był jedynym, ale jednym z tych, których nie sposób było powstrzymac konwencjonalnymi metodami. to przeciwnicy tej taktykii dopisują sobie jakies teoryjki, a przecież to nie kto inny jak Pistons to wymyślili i z powodzeniem do pewnego momentu stosowali



Bastillon - Śr sie 18, 2010 1:39 pm
tak, uwazam ze Hakeem > MJ. przewaga pierwszego w defensywie jest wieksza niz przewaga Jordana w ataku, przy tym zaznaczam ze obaj maja w tych elementach istotne przewagi.

Lorak, zrob to co ja swego czasu zrobilem z Olajuwonem i Robinsonem, bo wtedy tez wydawalo sie ze Spurs bronia lepiej, a wyniki mowily cos zupelnie innego po dokladniejszej analizie. "na oko" to wiesz co mozna ;]



Koelner - Śr sie 18, 2010 5:16 pm
mam prośbę. siedzicie na różnych forach na pewno temat wscf 2002 kings - lakers bywał często. chodzi mi o całą serię bo do pojedynczych meczów mam . statystyki typu ile % piłki miał webber .

jeśli chodzi o detroit vs nyk.
pistons wprowadzili coś nowego ,nyk ulepszył ,spurs popa i pistons browna wykończyli.



Chytruz - Śr sie 18, 2010 6:39 pm
Nie wiem czy to byłby team na miarę mistrza w czasach, kiedy Shaq mielił ludzi pod koszami, ale żałuję, że nie wypalił Backcourt 2000. Penny w 2000 był już po kontuzjach kolan, ale był jeszcze w stanie grać rolę lidera i rzucić 30 punktów w PO. Kidd jednak borykał się wtedy z kontuzjami, a okazało się, ze był to ostatni w-miarę-na-jego-poziomie sezon Pennego, bo w następnym połamał się już do reszty. Kolejny rok później Kidda już nie było. Smutne to były czasy.