ďťż
Styczeń 2008




Kily - Śr sty 02, 2008 7:54 pm
Środa 2 Atlanta
Piątek 4 Sacramento
Niedziela 6 W Toronto
Wtorek 8 Seattle
Środa 9 W Atlanta
Piątek 11 Charlotte
Wtorek 15 W Memphis
Czwartek 17 W San Antonio
Poniedziałek 21 W Miami
Środa 23 Washington
Piątek 25 Phoenix
Niedziela 27 W L.A Lakers
Środa 30 W Portland
Czwartek 31 W Seattle

W tym miesiącu mamy wyjątkowo przyjazny kalendarz i przydałoby się tutaj trochę stabilności. Zaledwie trzej wysoko notowani rywale i zaledwie dwa mecze back to back. Jeśli uda się wreszcie złapać równą formę to kto wie, może już na dobry początek miesiąca zrobimy serię 7 zwycięstw, bo w tych pierwszych 7 meczach właściwie tylko ew. porażka w Kanadzie nie byłaby powodem do wstydu. Liczę na niezły miesiąc i za minimum stawiam 9-5. Trzeba wreszcie nieco poprawić ten nędzny bilans i przede wszystkim nadrobić serię 7 porażek z przełomu listopada i grudnia przy kontuzji LeBrona.




Lucc - Cz sty 03, 2008 2:12 pm
No coz ... Wygralismy z Hawks ... Mecz byl wyrownany choc nie powinien ... Cuda LeBrona nas uratowaly, inaczej zapewne bysmy ten mecz przerżnęli ... Cieszy jednak fakt, że James drugą połowę znowu zagrał z werwą i pokazał, że jesli chce to potrafi. Problem w tym, że mu się jakos ostatnio srednio chciało ... Mam nadzieje, ze ta 3 i 4 kwarta to zwiastun jego powrotu do bardziej ambitnej gry Inaczej nasze szanse wyglądają dramatycznie ...

Nawet Larry zagrał nieźle ... To już drugi mecz w tym sezonie Mówił po meczu, ze był dziś wyjatkowo rozluzniony i byc moze to jest klucz do sukcesu - w innym temacie, podczas krotkie wymiany zdan z jospeh'em doszedłem do wniosku, ze Hughes ma poprostu problemy mentalne a nie z rzucaniem do kosza. Jesli dzis bylo tak jak mowil, to potwierdza sie moja teoria Zobaczymy tylko jak dlugo bedzie potrafil grac na luzie ... Znajac zycie juz w nastepnym meczu mu psychika siadzie i wszystko wroci do normy ... Choc chcialbym sie mylic

AV i Gibson znow swoje z ławki. Chłopaki daja rade ostatnio, zwłaszcza AV, który od momentu kiedy wrócił do gry "niszczy" na tablicach . Cholera facet ma takiego czuja albo poprostu farta ze zawsze poleci w tym kierunku w ktorym za chwile odbije sie piłka ...

W piątek meczu z Kings ... Z osłabionymi Kings i to cholernie ... Trzeba się sprężyć i zagrać porządnie tak jak nas na to stać - i nie powinno być wówczas wiekszych problemow ze zwyciestwem Miejmy taka nadzieje przynajmniej



Damian1994 - Cz sty 03, 2008 3:15 pm
Zauważylem, że gdy Larry gra dobrze to wygrywamy a gdy Larry gra źle przegrywamy Mecz z piatku na sobote transmitowany w C+ więc sobie obejrze To teraz nie bede pisał jak zagra Larry w następnym meczu tylko bede miał nadzieje, że nawet jak Hughes zagra źle to James to podciągnie Załóżmy, ze czuje że LeBron zdobędzie T-D i ok. 40 punktów w koncu ja będe ogladał ten mecz więc musi tak zagrać

Off: 104.3 (21), Def: 108.4 (21) -- Their defense is showing some signs of improvement, but the Cavs aren't going anywhere if Larry Hughes (.321) and Sasha Pavlovic (.338) continue to shoot like this.



Kily - Cz sty 03, 2008 6:35 pm
Nie wygląda to dobrze, jeśli LeBron w drugiej połowie masakruje wszystkich jump shotami rzucając w niej 32 punkty na mega skuteczności, a mimo tego wynik trzyma się wyrównany praktycznie do końca meczu, ale przynajmniej pierwszy raz od dawna osiągnęliśmy 50% skuteczności.

Teraz czas na Kings bez czwórki starterów i nie mimo ich nadzwyczaj dobrej gry w tym składzie nie może być innego rezultatu niż nasze zwycięstwo. Raz, że mamy dzień odpoczynku. Dwa, że gramy u siebie. Trzy, że transmisje w C+ nam służą. Nie licząc finałów ostatnią porażkę transmitowaną w C+ mieliśmy na zakończenie serii z Pistons w PO 2006, wcześniej na samym początku listopada 2005, a jeszcze wcześniej sam nie pamiętam.

P.S. U nas na każdym timeoucie rządzi Kuester. Brown tylko stoi i się przysłuchuje. To jest żenujące i przypomina nieco stary Prokom z Kijewskim. No ale przynajmniej mamy asystenta, który potrafi pokrzyczeć.




heronim - Cz sty 03, 2008 7:46 pm
http://www.nba.com/coachfile/john_kuest ... l?nav=page

To jest nasz nowy head coach i to wcale nie jest zart!

Serio, jak Kily zauwazylem, ze na kazdym timeoucie rzadzi ten pan wyzej, a Brown stoi, przysluchuje sie (uczy sie) i klepie po tyleczkach na zachete. Ciesze sie, ze zaszla jakas zmiana, co prawda dziwnie to wyglada, ze Head Coach jest drugoplanowa postacia przy asystencie, ale jest to imo koniecznie. Kuester przynajmniej potrafi jakos przemowic do zawodnikow, pokrzyczec, opierdolic mowiac wprost, ale tego potrzebuje ten zespol, troche mobilizacji aby zaczeli spowrotem grac.



Damian1994 - So sty 05, 2008 3:11 pm
No tak wygraliśmy, ale z gyr CC szczególnie w pierwszej połowie nie można byc zadowolonym.Lebron James znowu fantastyczny mecz i niewiel zabrakło do T-D.Zaskakujaca gra Devina Browna która była nie tylko skuteczna ale też efektowna.Niestety juz się powoli zaczynam przyzwyczajac i mnie to nie dziwi, że Huhges ma 2-11 FG i pewnie za trzy mecze będzie miał coś ok. 70%.Varejao tez mnie troszke zaskoczył na +, jak to powiedzieli komentatorzy widac, ze cos robił podczas pół rocznej przerwy z NBA.Dwa przechwyty i piękna gra pod koszem i nie tylko, lecz z dystansu tez potrafił rzucic Moim zdaniem wymiec SG, a zdobyć dobrego PG



Kily - So sty 05, 2008 3:21 pm
Ogólnie sporo było przestojów z naszej strony (praktycznie przespane 1 i 3 kwarta). Jednak gdy trzeba było, to albo wymuszaliśmy seriami straty i zdobywaliśmy łatwe punkty, albo LeBron zadbał, by i z half courtu trafiać łatwo spod samego kosza. Fajnie, że w 4 kwarcie dał porzucać innym i dzięki temu Boobie trafił swojego pierwszego w karierze daggera w końcówce meczu.

P.S. Chyba drugi raz w życiu widzę, jak w NBA komuś gwiżdżą kroki przy sam na sam z koszem (pierwszy raz to Posey około rok temu), ale to co zrobił Varjat musiało zostać odgwizdane. Jednak oprócz tej prześmiesznej sytuacji Andy grał dobry basket.



Lucc - So sty 05, 2008 3:49 pm
No mecz wygrany z kaszaniarzami z Sacto ... Ale zadowolonym specjalnie być nie można poza naszą wchodzącą z ławki trójką i LeBrona ... Szczerze mówiąc myślałem, że James dosadzi z 50 punktów po tym jak grał w 2 kwarcie, ale przystopował i dobrze, bo dwójce Devin-Daniel wchodziło prawie wszystko AV dzisiaj nieco słabiej niż ostatnio, ale dalej ostaje przy tym, że warto było za niego dać tyle ile daliśmy.

Komentatorzy chrzanili farmazony, bo wszyscy dobrze wiemy, że się opierdzielał ... Ale ważne że nie stracił nic przez te wakacje, a przy jeszcze bardziej statycznych niż wcześniej Cavaliers jest podwójnie wartościowy.

Do cegłowania już niedługo może dołączy Marshall, który zapewne choćby świat się walił i tak będzie dostawał po 20 minut w meczu ... No chyba że Kuester wydrze się i na MB i ten przestanie wymyślać durne rotacje ...
Szkoda, że Cedrica żeśmy oddali do D-league ... Może by to wpłynęło jakoś negatywnie na minuty D-Marsha ...

Teraz czas na Raptors - Toronto leży LeBronowi, więc są szanse, że wygramy



Kily - N sty 06, 2008 8:32 pm
Ten koleś nawet mnie zadziwia. Przegrywaliśmy przed 4 kwartą 13 pkt. W niej dzisiaj zdobył 24 punkty i 3 asysty. Efekt wiadomy. Ostatnio 2 zbiórki od TD, teraz 2 asysty. Tylko jedna strata. Można tak bez końca. Po prostu LeBron James. To co on robi nie wymaga komentarza. Szkoda tylko, że nie wszedł ten poster na Boshu.



Lucc - N sty 06, 2008 8:39 pm
Uff ... 33 punkty po pierwszej połowie ... LeBron zdaje sie ze 24 punkty w 4q - tyle co Webster wczoraj i o ile dobrze slyszalem to co mowili komentatorzy, to zabrakło mu 1 punktu do rekordu ligi w ilości punktów w jednej kwarcie (w tej całej shot clock era).

Kolejny dobry mecz Hughes'a Już 2 w przeciągu tego tygodnia ... Czyżby ... Nie ... Nie potrafię tego powiedzieć Niech częsciej tak gra to się moze przełamie

Pomimo że skuteczność była do dupy, to jednak miażdżyliśmy na tablicach ... Co nie wpadało to się udało zebrać i jakoś to wszystko szło ... 20 zbiórek ofensywnych mówi samo za siebie.

Co ciekawe na boisku pojawił się Damon i jakby nie patrzeć rzucił 2 ważne trójki ... Ciekawe jak go przekonali do wejścia na boisko

W końcu wracamy do 0.500 Teraz tylko w górę ... Najbliższi rywale nie są mega wymagający, więc być może damy rade się odbić od tych 50%



lorak - Pn sty 07, 2008 11:45 am

Uff ... 33 punkty po pierwszej połowie ... LeBron zdaje sie ze 24 punkty w 4q - tyle co Webster wczoraj i o ile dobrze slyszalem to co mowili komentatorzy, to zabrakło mu 1 punktu do rekordu ligi w ilości punktów w jednej kwarcie (w tej całej shot clock era).


nie bardzo, bo takowy należy do Gervina (33 pts), gdy na koniec sezonu toczył korespondencyjny pojedynek z Thompsonem o tytuł króla strzelców. chyba że chodzi o samą czwartą kwartę. tu nie wiem ile dokładnie wynosi rekord, ale 25 pts, to trochę mało.

a co do LeBrona to po raz kolejny udowadnia, że jest obecnie najbardziej clutch zawodnikiem w NBA.



Lucc - Pn sty 07, 2008 5:56 pm
No możliwe, słuchałem jednym uchem tego, coś wspominali o rekordzie jakimś ... Możliwe ze o samą 4 kwartę chodziło ... Bo zdaje się że Garvin te swoje 33 rzucił w drugiej kwarcie ... Mniejsza z tym i tak 24 punktów w jakiejkolwiem kwarcie nie rzuca się na co dzień Ważne, że jednak jakoś wygraliśmy ...



Van - Pn sty 07, 2008 6:15 pm
był taki jeden co miał w czwartej kwarcie 28 punktów również przeciwko Raptors więc 1 punktu Lebronowi na pewno nie zabrakło do rekordu choćby i samej czwartej kwarty Ten sam ktoś miał już zresztą dwie kwarty po 30 punktów z tym, że nie czwarte.



maredbor - Pn sty 07, 2008 6:35 pm

był taki jeden co miał w czwartej kwarcie 28 punktów również przeciwko Raptors więc 1 punktu Lebronowi na pewno nie zabrakło do rekordu choćby i samej czwartej kwarty Ten sam ktoś miał już zresztą dwie kwarty po 30 punktów z tym, że nie czwarte.

Rekordy rekordami... ale te 24 punkty w 4 kwarcie to nie były zwyczajne oczka, które sobie od tak rzucał.. żeby rzucić, one miały duże znaczenie. Zauważcie, że do 3q nie grał tak dobrze, a później to nagła zmiana kosmos. Zobaczyłem całe spotkanie (nie żałuję) i chciałem już przed 4q wyłączyć... ale w końcu pomyślałem sobie, że przecież nic nie stracę. Dzięki takiej grze w clutch (cztery ważne trójki, i twarde, skuteczne wejścia pod kosz przy czym świetnie obsługiwał także kolegów...) Respect James, te oczka nie miałyby dla mnie znaczenia, ale CC wygrali ten 'przegrany' mecz i pokazali charakter. 0.500



lorak - Pn sty 07, 2008 6:36 pm
no i jeszcze kiedyś w IV Floyd rzucił 29 przeciwko lakers :>



Lucc - Pn sty 07, 2008 6:53 pm


Rekordy rekordami... ale te 24 punkty w 4 kwarcie to nie były zwyczajne oczka, które sobie od tak rzucał.. żeby rzucić, one miały duże znaczenie. Zauważcie, że do 3q nie grał tak dobrze, a później to nagła zmiana kosmos.


No podobno kuzynka i dziewczyna Bosha, coś zaczęły do niego gadać w przerwie po 3 q i przez część 4q gdy siedział na ławce, brechtały z niego itd ... No to się jakoś James zmobilizował



maredbor - Pn sty 07, 2008 6:58 pm


Rekordy rekordami... ale te 24 punkty w 4 kwarcie to nie były zwyczajne oczka, które sobie od tak rzucał.. żeby rzucić, one miały duże znaczenie. Zauważcie, że do 3q nie grał tak dobrze, a później to nagła zmiana kosmos.


No podobno kuzynka i dziewczyna Bosha, coś zaczęły do niego gadać w przerwie między 3 i 4 q, brechtały z niego itd ... No to się jakoś James zmobilizował



Lucc - Pn sty 07, 2008 8:53 pm
James set a franchise record for points in a quarter, tallying 24 in the fourth on Jan. 6 at Toronto in Cleveland’s 93-90 win



Lucc - Śr sty 09, 2008 6:33 pm
http://www.youtube.com/watch?v=GLTOJB0FGPo&e

Tutaj te ciekawe chwile z meczu z Toronto Warte obejrzenia, jeśli ktoś nie widział ... Albo dla przypomnienia tego co się działo

A i co do meczu dzisiejszego ... Niczego nie ma w sumie co komentować ... Poza tym, że Drew się coraz częściej gubi i mimo że to on startuje to główną opcją na PF jest teraz AV ...



Lucc - Cz sty 10, 2008 3:41 pm
O Boże ... ale nam się startowi podkoszowcy ostatnio szmacą ... Drew Gooden, który mimo że kręci fajne statystyki to jest chóchrem i w obronie daje się każdemu przepchać/ominąć ... Z przestał wogóle trafiać ostatnio (a przynajmniej tak jak to robił wcześniej)- nie mogło być tak dobrze cały sezon w końcu ... Pavlovic jest faaatalny ... Chyba jest jeszcze gorszy od Hughes'a ... Ma skuteczność minimalnie lepszą ... Ale za to więcej rzuca ... Dramat. Nie spodziewałem się, że na pozycji 1,2 będziemy mieli aż takie problemy ...

Ehh... Ciężko, ciężko ... Hawks nam nigdy nie leżel, ale dostać baty w takim stylu ... Poza LeBronem nie grał nikt praktycznie ... Może gdyby AV się nie złamał w 4q ... Teraz Bobcats i jeśli J-Rich utrzyma formę z ostatnich spotkań a AV nie zagra, to Bobcats pewnie pojadą ...

EDIT (mecz z Bobcats)

Jak możemy być tak żałośni w 3q? Ja pierd*** ... A co LeBron odstawia obecnie to jest śmiech na sali ... 5 strat w ciągu 8 minut! I ze spokojnego prowadzenia, dostajemy 8 pkt w tyłek ...



Kily - So sty 12, 2008 7:49 am
On po prostu lubi crunch time.



Lucc - So sty 12, 2008 8:26 am
Można było się spodziewać, że tak to wyglądać będzie ... Ale ile nerwów można by uniknąć gdybyśmy te 3 kwarty grali chociaż na średnim poziomie ...

AV ... 16/18 na lekkiej kontuzji ... Nie wiem czy on chce coś udowodnić Ferry'emu czy to u niego faktyczny rozwój ... Ale kogo to obchodzi, ważne że sieka ostro i jest kluczowym graczem. Ściągnięcie Cedrica oznacza, że będziemy trade'owali Goodenem? Być może, nie mam nic przeciwko. Jeśli tak, to jestem ciekaw czy Vareajo jako starter też będzie dawał z siebie maksimum ...

Nawet Larry Hughes zagrał przyzwoicie Coraz częściej mu się zdarza ... Nie ma rewelacji, ale z każdego takiego meczu trzeba się cieszyć



KarSp - So sty 12, 2008 4:22 pm
On po prostu lubi crunch time.



heronim - Pn sty 14, 2008 5:46 pm
O kurde ale dziwne te forum ...

Dobra, wiadomosc roku Panowie i Panie (jesli jakies sa), Mike Brown dostal contract extension do sezonu 2010-2011. Wyglada na to, ze LeBrona juz do tego czasu nie bedzie. Bo jakie sa podstawy do tego aby tak slabemu trenerowi jak Mike Clown dawac przedluzenie kontraktu o kolejne dwa lata? No sory, ale zespol aktualnie jest w dolku, mamy rekord 19-18, gralismy przez wiekszosc sezonu kupe i jedyne co nas trzyma w grze tak naprawde to najlepszy koszykarz na tym globie w postaci Lebrona. Na pewno nie jest to wybitny coaching job by MB, a raczej wlasnie za tak slaby sezon Cavs winilbym brak tego "coachingu", przeciez od 3 lat nic sie nie zmienilo praktycznie w kwestii gry zespolu... pomijajac tendencje spadkowa ;>.

Pomijajac juz te wszelkie techniczne, merytoryczne, filozoficzne wywody moglby mi ktos wytlumaczyc WTF?



Kily - Pn sty 14, 2008 6:03 pm
Prima Aprilis jest 1 kwietnia, nie?



maredbor - Pn sty 14, 2008 7:14 pm
Nie to nie Prima Aprilis, ale żart w stylu Ferry'ego przedni, choc dobiajający...

Ogloszenie Platne: Weź Danny przestan juz udawać, że to zasluga trenerow.. i nie inwestuj w nich a zawodnikow. No ku*** przeciez te tluste pączki nie grają, a zawodnicy. Wiec w końcu dokonaj jakiegoś transferu. Jak my zamierzamy cos osiągnąć? No chyba, ze Boobie nagle wyrosnie na nieco inną wersję Kobe'go, Larry przestanie ceglić, Drew się obudzi, Z będzie trzymał formę z początku... a James.. nie wiem on to chyba musialby stac sie BOGIEM.

Tragedia... po prostu tragedia. LeBron chyba rzeczywiście odejdzie. Nie ma progresu od wielu lat, nic sie nie zmienilo pomimo poczatkowych nadziei, obrona srednia i 0 ataku. Jedyna nadzieja to trade jakiego tez zapewne nie bedzie. Zamiast przedluzac Clownow, niech w koncu wyrzuca troche zielonych na jakies wzmocnienia by zachowac w klubie wielkiego gracza. Teraz to będą meczyc sie z jego umową, i trudno go będzie zwolnic. Mogli go juz na rok przedluzyc, ale dwa? Nie... chyba sie zalamie. Ale w takim razie, kto moglby objac posade szkoleniowca Cavs? LeBon James? Pierwszy grający zarówno gracz i trener w historii?

Jestem ciekaw czy dokonamy jakiegos wzmocnienia latem... wiem ze jeszcze duuuuzo czasu. Co sądzicie o Bibbym? Danny mial latem okazję oddać Drewa i Dj-a za Mike'a, Lusia Scolę i Jackie Butlera... ale jak wiecie, odstawil to i... i no wlasnie, co na ten temat?



Lucc - Wt sty 15, 2008 4:02 pm
Ehh... Podobno konsultowano się w tej sprawie z LeBronem itd ... I ten nazwał MB genialnym coachem i wogóle Jakoś mało wiarygodne ... Zwłaszcza biorąc pod uwagę jak traktują trenera nasi gracze ... Co zrobić ... Pocieszać się można będzie jednak pewnie tym, że o ile nie będzie jakichś wzmocnień w tym off season, to LeBron po 2009 będzie w końcu grał pod porządnym coacehm, czyt. w innym klubie Bo nie chce mi sie wierzyć, aby po tych 3 latach w swoim kontrakcie zdecydował się siedzieć przez następne 2 i słuchać Mike'a i jego farmazonów pokorju "rzucliśmy 50 pkt, ale przegraliśmy przez obronę" ...



Kily - Śr sty 16, 2008 9:16 am
Jakim cudem mając takiego supermana w drużynie tak się z każdym męczymy to trudno wyjaśnić, ale ważne, że jest kolejne zwycięstwo. Szkoda, że zabrakło tych dwóch zbiórek i jednej asysty, bo triple-double z 50+ pkt. nie było już od bardzo dawna.



Lucc - Śr sty 16, 2008 4:09 pm
Dla mnie to też jest zagadka dziejów ... Swoją drogą warto dodać, że przy +50 pkt LeBrona był to nasz drugi wygrany mecz, a 2 inne przegraliśmy ... Trzeba jednak przyznać, że Grizzlies zagrali dzisiaj całkiem przyzwoite zawody, fakt że daliśmy sobie wrzucić tyle punktów oczywiście źle świadczy o naszej obronie, ale szczerze mówiąc lepiej żebysmy grali słabo w D i wygrywali atakiem, niż byli super w obronie, ale za to fatalnie w ataku.



Kily - Śr sty 16, 2008 4:35 pm
Niekoniecznie. Nasz atak to i tak w zdecydowanej większości LeBron, a DJ i Boobie zawsze potrafili na przyzwoitym procencie wykorzystywać czyste pozycje. W tym meczu nic poza tym szczególnego się u nas nie dziło i wygraliśmy tylko dlatego, że mieliśmy nadczłowieka w składzie. W przeciwnym razie byśmy dostali sromotne baty, skoro swoim "powrotem" do obrony zapewniliśmy rywalom masę łatwych punktów, każdą trójkę pozwoliliśmy im oddać z czystej pozycji, Gasol każdy postup kończył łatwym layupem i daliśmy nisko notowanym rywalom rzucać z 5% skutecznością. Z taką obroną daleko zajechać nie można i tylko dzięki geniuszowi Brona trzymamy się w tym roku z zaledwie jedną porażką. Z dobrą zespołową obroną doszliśmy do finału, odkrywa nam ona dużo większe możliwości i to powinna być podstawa.



white chocolate - Cz sty 17, 2008 3:45 pm
panowie najważniejsze jest to ze udało sie naszej ekipie wygrać. LeBron jak zwykle zagrał cudownie 51pkt....martwi troche fakt ze nikt choć w jakiejs drobnej czesci nie był w stanie mu dorównać w meczu z memphis.Bardzo ważna jest wygrana bo wiadomo było z mecz z Grizlies nie bedzie prosty jest to jak wszyscy wiemy dobra ekipa co widać po pkt jakie zdobyli
Gay 30 Gasol 19 Conley 20. Także to jest inna ekipa niz nasza bo oni nie mają gwiazdy tylko kilku wartosciowych zawodników.
U nas na pochwały zasługuje Godden ktory zaliczył 11rebounds.



Kily - Cz sty 17, 2008 3:57 pm

pBardzo ważna jest wygrana bo wiadomo było z mecz z Grizlies nie bedzie prosty jest to jak wszyscy wiemy dobra ekipa co widać po pkt jakie zdobyli
Gay 30 Gasol 19 Conley 20. Także to jest inna ekipa niz nasza bo oni nie mają gwiazdy tylko kilku wartosciowych zawodników.
U nas na pochwały zasługuje Godden ktory zaliczył 11rebounds.

Grizzlies o ile mają potencjał, to na pewno nie są "dobrą ekipą", co najlepiej widać po czwartym najgorszym bilansie w NBA. Z kolei to, ile punktów nastukali nam ich gracze świadczy o tym, jak beznadziejnie zagraliśmy w defensywie.

Witamy nowego usera tak w ogóle.



white chocolate - Cz sty 17, 2008 4:13 pm

pBardzo ważna jest wygrana bo wiadomo było z mecz z Grizlies nie bedzie prosty jest to jak wszyscy wiemy dobra ekipa co widać po pkt jakie zdobyli
Gay 30 Gasol 19 Conley 20. Także to jest inna ekipa niz nasza bo oni nie mają gwiazdy tylko kilku wartosciowych zawodników.
U nas na pochwały zasługuje Godden ktory zaliczył 11rebounds.

Grizzlies o ile mają potencjał, to na pewno nie są "dobrą ekipą", co najlepiej widać po czwartym najgorszym bilansie w NBA. Z kolei to, ile punktów nastukali nam ich gracze świadczy o tym, jak beznadziejnie zagraliśmy w defensywie.

Witamy nowego usera tak w ogóle.



Damian1994 - Cz sty 17, 2008 8:36 pm
Co do Memphis to przed sezonem myślałem że beda lepeij sie spisywac w rozgrywkach ale myliłem się jak ktos juz napisał jest to jednak bardzije przyszłościowy sezpół,a że jest czwarty od końca to jednak świadczy o czymś, że nie sa aż tak dobrzy.

Ale skro wygrali z SAS a my z nimi to powinniśmu pokonac SPURS Ale tak na serio to do formy ostatnio wrócił Parker.Ciekawy mecz moż e być mam nadzieje że zrewanżujemy się za finał



KarSp - Cz sty 17, 2008 9:42 pm
moze z tym dobra ekipa przesadziłem ale nazwanie Memphis średnią ekipą jest moim zdaniem nie przesadzone
Memphis z wieloma nawet silnymi ekipami mogą powalczyc przykład:



Kily - Pt sty 18, 2008 11:09 am
Tak jak można było się spodziewać. Cavs podeszli do tego meczu cholernie zmobilizowani i głodni rewanżu za finału, co dało wiadomy efekt. Zadziwiające jest, że poza wielką trójką, gracze Spurs rzucili nam zaledwie 14 punktów, a nie licząc Manu rywale trafiali z 37% skutecznością (15% za 3). Po raz kolejny pokazali, że jak chcą, to potrafią bronić na bardzo wysokim poziomie i może dobrze, że nie eksploatują się mocną defensywą przez cały sezon. Cieszę się, że sędziowie puścili tę sytuację z rzutem na pół minuty przed końcem (i, jak się okazało, na miarę zwycięstwa) LeBrona. Oberto nie dość, że bardzo nieudolnie flopował, to jeszcze beznadziejnie pracował na nogach i nie zajął pozycji w obronie, więc gwizdek mógł w tej sytuacji paść tylko na korzyść Cavs, lecz zdecydowanie lepiej było pozwolić oddać rzut, gdy ten "kontakt" tego nie umożliwił niż w decydujących momentach umieszczać gracza na linii.

Póki co w styczniu mamy 7 zwycięstw i jedną porażkę. Szkoda przegranego tego drugiego w tym roku meczu z Atlantą, bo byłaby naprawdę ładna seria, ale nie ma co narzekać. Teraz gramy za słabymi Heat i Wizards, więc będzie to świetna okazja do dalszego śrubowania dobrego bilansu w nowym roku.



lorak - Pt sty 18, 2008 11:52 am
jak dla mnie to ofens LeBrona na Oberto był ewidentny. zagrał klasycznie "z byczka". no ale z drugiej strony niektóre faule na Parkerze były wzięte z czarodziejskiego kapelusza, więc ogólnie wszystko się wyrównało.

co najważniejsze dla nas fanów LeBrona po raz kolejny pokazał on, że nie tylko potrafi przesądzić o wyniku meczu dzięki niesamowitej ofensywie, ale także bardzo dobrze broniąc. to co wyczynia w obronie jest coraz ciekawsze i nie zdziwię się, jeśli znajdzie się - nie śmiej się Vanie! :p - w all defensive second team. jak patrzę na niektóre jego zagrania w obronie to jakbym widział Jordana żywcem wyjętego z lat `80.



Lucc - Pt sty 18, 2008 2:29 pm
No ta akcja nieco sporna ... Może gdyby Oberto tak efektownie nie poleciał, tylko normalnie upadł jak przy takim kontakcie to by to gwizdnęli ... A tak to nieco przesadził i sędziowie potraktowali to jako floop i puścili grę ...

No ale najważniejsze że się udało LeBron po swojemu, czyli dobre spotkanie, AV jak tak dalej będzie grał to będzie miał staty na poziomie double-double (no teraz już prawie, że je wykręca) ... Szalał w pierwszej połowie Ilgauskas, szkoda trochę, że przyklapł później ... No i ważne, że Gibson trafił tę trójkę w końcówce

Najbardziej w całym spotkaniu za to rozbawiła mnie sytuacja po tym podaniu Devina do DJ'a z tyłu pleców ... Damon trafia, podjarany, bo akcja ładna i co krzyczy do kolegów? "Defense, defense!" I po chwili Manu czy ktoś tam podchodzi do niego z piłką i rzuca jumperka, a Jones nawet się nie ruszył

Denerwuje mnie za to cholernie - i to nie jest związane z meczem - że wysyłamy i ściągamy z D-League tych graczy co 5 minut. A później i tak nie dostają żadnych minut. Do cholery, skoro Simmons i Shannon mają nie grać to po co ich zabierać z Vipers gdzie mają szansę pobłyszczeć i się czegoś nauczyć? Nie rozumiem tego niestety ...



Van - Pt sty 18, 2008 2:51 pm

Cieszę się, że sędziowie puścili tę sytuację z rzutem na pół minuty przed końcem (i, jak się okazało, na miarę zwycięstwa) LeBrona. Oberto nie dość, że bardzo nieudolnie flopował, to jeszcze beznadziejnie pracował na nogach i nie zajął pozycji w obronie, więc gwizdek mógł w tej sytuacji paść tylko na korzyść Cavs, lecz zdecydowanie lepiej było pozwolić oddać rzut, gdy ten "kontakt" tego nie umożliwił niż w decydujących momentach umieszczać gracza na linii.

ja też się cieszę, że sędziowie to puścili bo dzięki temu Spurs zaliczyli kolejną porażkę, ale daj spokój przecież tu miałeś wręcz książkową szarżę, Lebron opuścił głowę, ramiona i wbił się w Oberto jak to określił Lorak wszedł "z byka". Cieszę się z tego zwycięstwa Cavs prawie tak jak wy, ale znowu nie przesadzajmy chyba nie jest tak trudno w tak oczywistej sytuacji spojrzeć obiektywnie, skoro nawet Lorak potrafi

Lorak nie wiem czy jest to śmieszne co napisałeś bo Lebron faktycznie poczynił znaczne defensywne postępy, ale jest na skrzydle zbyt wielu dobrych defensorów: Duncan, Bowen, KG, Sheed, Prince, Battier, Josh Smith, Gerald Wallace, Marion do tego ci, którzy trochę zostali z powodu kontuzji czy innych zapomnieni jak Artest czy Kirilenko. Wśród skrzydłowych jest po prostu zbyt wielu bardzo dobrych defensorów zdecydowanie więcej niż wśród środkowych czy obrońców.



Kily - Pt sty 18, 2008 3:14 pm

jak dla mnie to ofens LeBrona na Oberto był ewidentny. zagrał klasycznie "z byczka". no ale z drugiej strony niektóre faule na Parkerze były wzięte z czarodziejskiego kapelusza, więc ogólnie wszystko się wyrównało.
Nie tylko te kilka fauli, również ten goaltending przy ostatnim bloku Jamesa na Parkerze został z tego kapelusza wyciągnięty. A co do sytuacji LeBrona z Oberto, to w moim odczuciu nisko pochylona sylwetka przy mijaniu Bowena nic tutaj nie zmienia. Jest IMO zwykła sytuacja blok/szarża, w której podstawą do podjęcia decyzji jest pozycja obronna defensora. Oberto ewidentnie odpowiedniej pozycji nie zdążył zająć, co wyklucza faul ofensywny w tym przypadku. Dokładając to, że kontakt nie był znaczący, a jedynie wyolbrzymiony przez padającego na parkiet Argentyńczyka i nie miał wielkiego wpływu na grę, to w moim odczuciu no call był najlepszym wyjściem. Tak to wyglądało na moje oko i sędziowie widocznie widzieli to tak samo.


co najważniejsze dla nas fanów LeBrona po raz kolejny pokazał on, że nie tylko potrafi przesądzić o wyniku meczu dzięki niesamowitej ofensywie, ale także bardzo dobrze broniąc. to co wyczynia w obronie jest coraz ciekawsze i nie zdziwię się, jeśli znajdzie się - nie śmiej się Vanie! :p - w all defensive second team. jak patrzę na niektóre jego zagrania w obronie to jakbym widział Jordana żywcem wyjętego z lat `80.
Ja tam mimo wszystko się zdziwię. Nie dlatego, że byłoby to niesłuszne, lecz dlatego, że wśród skrzydłowych jest najwięcej cenionych defensorów i niełatwo jest się na tej pozycji załapać do którejś z defensywnych piątek. Gdyby grał na SG nie byłoby wątpliwości, a tak będę zdziwiony jeśli ujrzę LeBrona w all-defensive second team. Co do wygrywania meczów obrony to oczywiście cieszy, ale to nic nowego. Znamy to już od dłuższego czasu, przede wszystkim w ważnych i prestiżowych meczów, że też od razu przypomina się ubiegłoroczna seria z Nets. W tym sezonie też było tego sporo, chociażby od razu przypomina się blok z pomocy na jumpshocie Allena w meczu z Celtics w trakcie dogrywki.

Zresztą ja bym bardziej zwrócił uwagę na to, co kolejny raz zagraliśmy w prestiżowym meczu z mocnym rywalem. Nie licząc kontuzji LeBrona (w meczu z Pistons prowadziliśmy zanim opuścił boisko) w meczu z zespołem z czołówki ostatnio przegraliśmy... właściwie 4 listopada z Suns. No dobra, był jeszcze mecz z Hornets po drodze, ale to nie było aż tak prestiżowe starcie jak z Mavs, Suns, Celtics, Pistons, Lakers czy nawet Heat. Generalnie widać, że gdy Cavs zaangażują się w obronę, to są mocni i nie ma się zbytnio co przejmować bilansem, bo i tak będzie wystarczający, aby nie mieć strasznie trudnej przeprawy w 1 rundzie PO. No i gra w wyrównanych meczach. To już 17 mecz w tym sezonie (pomijając kontuzję LeBrona) w którym różnica w końcowym wyniku wynosi nie więcej niż 5 punktów lub o wygranej decyduje dogrywka. Przegraliśmy z tego 2 i to w okolicznościach, które chyba każdy dobrze pamięta. Mecz z Jazz i trójka LeBrona na miarę remisu, po czym łatwy game-winning layup Williamsa, który nie miał prawa się zdarzyć. No i porażka jednym punktem z Magic, gdzie też LBJ świetnie się wykazał w clutch, jednak przez jedną decyzję sędziów na koniec przegraliśmy to spotkanie. W każdym razie imponująco w tym względzie wyglądamy.

EDIT: Van, książkowy ofens jest przy zajęciu odpowiedniej pozycji w obronie. Oberto nie zdążył tego zrobić.



heronim - Pt sty 18, 2008 7:29 pm

co najważniejsze dla nas fanów LeBrona (...)

Dobrze powiedziane ;>. Forum niby Cavs, ale tak naprawde my wszyscy jestesmy bardziej fanami LeBrona niz fanami Cavaliers, w koncu to jego przyjscie do ligi zadecydowalo o tym, ze dyskutujemy teraz w tym konkretnym temacie. Osobiscie gosciowi zycze jak najlepiej, pierscieni, indywidualnych nagrod, ale czasem cos mnie strzela jak pomysle w jakiej niekomfortowej sytuacji znajduje sie LeBron aby osiagnac to wszystko. Zespol z przeplaconymi kontraktami na kazdym kroku, srednim coachem, bez solidnej drugiej opcji, ktora by byla w chociaz najmniejszym stopniu zdolna pociagnac zespol na swoch barkach (gosc na miare allstara). No ale mam nadzieje, ze w 2010, a byc moze troche wczesniej przy odrobinie szczescia, uda sie nadrobic te wszystkie zaleglosci .

A co do akcji na 30 sekund przed koncem to wydaje mi sie, ze w normalnych warunkach (w ostatniej minucie meczu mimo wszystko powinno sie na wiecej pozwalac) polecialby gwizdek na niekorzysc LeBrona. Co prawda nie wiem jak odbierany jest wjazd glowa w obronce (nie czesto sie takie cos oglada), ale jesli tak samo jak w przypadku wjazdu barkiem w defensora to powinien byc ofens. Mimo wszystko jesli juz Spurs mialo by szukac glownego winowajcy tej porazki to wytknal bym Parkera (2 wolne spudlowane) i Manu (okolo 8 sekund spokojnie wystarczyloby na 1-2 dobre proby do wyrowania a nawet wygrania meczu).



white chocolate - Pt sty 18, 2008 9:00 pm
swietny mecz w wykonaniu clevs poza 1 kwartą gdzie ostrygi byly lepsze i ostatnią gdzize rozpaczliwie próbowali zniwelować straty do naszej ekipy.
Swietna gra nie tylko LeBrona ale i całego składu.Gdyby nie Manu Ginobili w druzynie Ostryg to wygralibysmy większą różnicą punktową.Wygrana bardzo cieszy szczególnie z tak dobrym i markowym rywalem.
Napewno Duncan zagrał bardzo słabo i był wielkim rozczarowaniem o ile dobrze pamietam miał niewiele ponad 50% skutecznosci rzutów z gry......nie mówiąc juz o słabym wykonywaniu wolnych ....ale to nie nasz problem oczywiscie .....

Chciałem złożyć wielkie gratulacje kawalerzystom ponieważ przepraszam powiem to .....nie wierzyłem, że bedzie tak dobrze....
naprawde wielkie brawa dla wszystkich graczy.

Szczescie też nam sprzyjało dobrze ze parker nie wykorzystał 2 wolnych ....ale to sport .....lepszy ma więcej szczescia a tego wieczoru nas zaspól byl lepszy



Damian1994 - So sty 19, 2008 8:54 am

co najważniejsze dla nas fanów LeBrona (...)



lorak - So sty 19, 2008 11:09 am

co najważniejsze dla nas fanów LeBrona (...)



Graboś - So sty 19, 2008 11:34 am

poza tym uważam, że aby naprawdę móc nazwać się kibicem jakiegoś klubu, to trzeba być z nim mocno związanym. np. mieszkać w danym mieście i zwyczajnie chodzić na mecze. inaczej nie można poczuć prawdziwego kibiciowania i tym samym tak się nazywać.

A jak się kibicuje danemu zawodnikowi to nie trzeba być z nim mocno związanym. Idąc twoim tokiem myślenia to powinno tak samo funkcjonować, czyli powinieneś mieszkać w mieście twojego idola i chodzić regularnie na mecze.

Według mnie to gdzie się mieszka nie ma żadnego znaczenia, bo żeby być mocno związanym z danym klubem, graczem nie trzeba chodzić na mecze itp.(dla nas - kibiców NBA byłoby to szczególnie trudne), ale czuć się duchowo związanym z np. tak jak ja Lakers. Po prostu czuć, że dany klub, zawodnik jest dla ciebie dużo ważniejszy niż pozostałe/li i nawet gdybyś chciał to tego nie da się ot tak zmienić.



lorak - So sty 19, 2008 12:45 pm

poza tym uważam, że aby naprawdę móc nazwać się kibicem jakiegoś klubu, to trzeba być z nim mocno związanym. np. mieszkać w danym mieście i zwyczajnie chodzić na mecze. inaczej nie można poczuć prawdziwego kibiciowania i tym samym tak się nazywać.

A jak się kibicuje danemu zawodnikowi to nie trzeba być z nim mocno związanym. Idąc twoim tokiem myślenia to powinno tak samo funkcjonować, czyli powinieneś mieszkać w mieście twojego idola i chodzić regularnie na mecze.

Według mnie to gdzie się mieszka nie ma żadnego znaczenia, bo żeby być mocno związanym z danym klubem, graczem nie trzeba chodzić na mecze itp.(dla nas - kibiców NBA byłoby to szczególnie trudne), ale czuć się duchowo związanym z np. tak jak ja Lakers. Po prostu czuć, że dany klub, zawodnik jest dla ciebie dużo ważniejszy niż pozostałe/li i nawet gdybyś chciał to tego nie da się ot tak zmienić.



Kraso - So sty 19, 2008 1:01 pm
Ja po trochu zgadzam się i z Lorakiem i z Grabosiem. Jasna sprawa, że nie można porównywać kibica, który chodzi na mecze i mieszka tam gdzie gra klub, ale kibicem drużyny można być również w taki sposób jak my to robimy. Można utożsamiać się z klubem, najbardziej się nim interesować, przeżywać to co się dzieje z drużyną. Nigdy jednak nie będzie to takie mocne jak po przeżyciu iluśtam meczy na żywo i uczestniczeniu w tej społeczności. To zupełnie inne doznania i tego nie da się przeżyć przed telewizorem czy komputerem.
Mogę bez wachania powiedzieć, że jestem kibicem jakiejś drużyny chociaż nigdy nie byłem na żadnym meczu na żywo, jednak to "przywiązanie duchowe" jak powiedziałeś Graboś, na pewno będzie mniejsze bez tych doznań fizycznych



lorak - So sty 19, 2008 1:16 pm
oczywiście. żeby było jasne - nie neguję takiego kibicowania, tylko że uważam je za niepełne, za namiastkę tego, czym jest to prawdziwe. właściwie to powinno się używać innego słowa niż "kibicowanie".



Kraso - So sty 19, 2008 1:34 pm

oczywiście. żeby było jasne - nie neguję takiego kibicowania, tylko że uważam je za niepełne, za namiastkę tego, czym jest to prawdziwe. właściwie to powinno się używać innego słowa niż "kibicowanie".

Zgadzam się. To nasze kibicowanie nigdy nie będzie takie jak to na żywo. Jasna sprawa



maredbor - So sty 19, 2008 1:58 pm
To zależy od Was panowie, jeżeli naprawdę będziemy chcieli... wszystko jest mozliwe, wiec szczerze wam przyznam, że do Ameryki zamierzam kiedys pojechac, chociaz na tydzien, dwa i zobaczyć jeden mecz NBA Wiadomo, że przed telewizorem to nie to samo. Ja zdecydowanie jestem bardziej fanem Lebrona, ale gdyby odszedł nie mógłbym tak po prostu olać Cavs, bo lubię ten team pomimo wszystkich problemow itp. Niemniej jednak uwazam sie za kibica, lubie pisac o tym co dzieje sie w zespole, czytac rozne wiadomosci z nim i z Jamesem związane. Czasami fan przed telewizorkiem (na razie nic innego nie jest mozliwe) jest lepszy niz ten na widowni. W końcu też się poświęcamy zarywając te noce o 1:00-4:00 w nocy, spiąc w szkole. Przeżywamy to, co dzieje sie na parkiecie, albo bijemy w klawe albo krzyczymy z zachwytu. Roznie to kazdy rozumie...



Van - So sty 19, 2008 2:02 pm
większość z nas kibicowanie NBA zaczynała zwykle z powodu jakiegoś zawodnika i później przez jego osobę zostawała kibicem drużyny.

Piszesz, że siedzenie przed telewizorem to tylko zainteresowania a nie kibicowanie czyli kibiców jest tylko te 20tyś przychodzących na mecze Weź takich Lakers wielkie miasto gdzie zapewne jest cała masa prawdziwych kibiców, których może całe życie nie być stać na pójście do hali za to każdy mecz oglądają w tv emocjonując się, wydzierając w nie mniejszym stopniu niż ci będący na hali, jasne nie mają oni bezpośredniego wpływu na poczynania drużyny nie ma ich tam, ale to jest dla mnie prawdziwe kibicowanie mimo, że kogoś nie ma na miejscu niż Britney Spears czy inne gwiazdeczki, które pojawiają się na meczach. Twoim zdanie takie kibicowanie to tylko zainteresowanie ci ludzie mają większe prawo do identyfikowania się z drużyną, do mówienia "my" niż wiele osób, które ma możliwość oglądania meczów w hali.

Kibicując zawodnikowi Lorak a nie drużynie nigdy nie zrozumiesz do końca chociażby tego co czują kibice Lakers w stosunku do Suns, czy innych podobnych rywalizacji między drużynami bo dzisiaj kibicujesz zawodnikowi w jednej drużynie a równie dobrze jutro możesz mu kibicować w innym klubie, któremu dzień wcześnie życzyłeś jak najgorzej.



lorak - So sty 19, 2008 2:55 pm
ależ Van, doskonale wiem co to znaczy kibicować drużynie. mam swoich faworytów w NBA, ale przede wszystkim tu na polskim podwórku doznałem tego, co to znaczy kibicowanie. wiesz, wyjazdy na mecze playoffs i te sprawy...

ci wszyscy ludzie w LA... w jednej z wcześniejszych wypowiedzi też o tym napisałem. będąc w dany mieście jest się członkiem tej społeczności i nawet nie będąc fizycznie na spotkaniu (bo nie stać na bilet) jest to jednak coś innego niż to, czego my doświadczamy tutaj z perspektywy polski. odwrócę trochę ten twój argument z początku - jeśli nigdy nie byłeś członkiem takiej społeczności choćby na naszym podwórku nad wisłą, to nie zrozumiesz o czy mówię. bo to są doświadczenia, których się nie zrozumie, je trzeba przeżyć.



Van - So sty 19, 2008 4:09 pm
pewnie Lorak, że kibicowanie stąd nie jest tym samym inaczej się to wszystko odbiera, ale mimo wszystko jeśli chodzi o kibicowanie graczom czy zawodnikom to w moim przypadku wydaje mi się jakbym z tego wyrósł zacząłem od bycia kibicem Shaqa byłem nim w Magic później w Lakers, strasznie lubiłem też Kempa a co za tym idzie i Sonics i potem Cavs, ale ostatecznie zawsze byli też Lakers i to oni pozostali mimo odejścia Shaqa i pozostaną nawet po odejściu Bryanta nie umiałbym już w tej przenieść swojej sympatii z jednej drużyny na drugą dlatego, że gracz zmienił klub.

Jeżeli kibicujesz drużynie zza oceanu długi okres czasu to myślę, że czujesz się w jakiś sposób członkiem tej społeczności nawet na odległość tylko moim zdaniem zaczyna się w ten sposób myśleć kiedy kibicujesz drużynie a nie zawodnikowi.



Damian1994 - So sty 19, 2008 4:12 pm
Tak jak pisze Van ja nigdy tego nie poczuje co czuje kibic Cleveland do innych miast itp, ale głownymi drużynami którym kibicuje są z mojego miasta czyli Torunia. Każdy z Torunia nie lubi Bydgoszczan i te mecze z Bydgoszczą sa inne niż te normalne (tak na marginesie dzisiaj Toruń o 17:00 zaczął grać z Bydgoszczą w kosza ) więc wiem o co ci chodzi, żeby być prawdziwym kibicem danje drużyny to trzeba żyć z ta drużyną, najlpeiej urodzic się w tym miescie życ w nim i z klubme być na dobre i na złe.Szczerze mówiąc mecze TORUNIA PRZEŻYWAM BARDZO PRAWIE TAK jak bym był zawodnikem to jest coś nie do opisania.Ale NBA to inna bajka jezeli chodzi o sport i tam jedna drużyna w jednym sezonie może byc ostatnia w ameryce, aby rok póxniej zostać mistrzem! To zupełnie inny poziom i zawsze zachwycamy się zawodnikami, ich akcjami i wiadomo, że jak mi się podba gra Jamesa i go lubie gra dla Cavaliers to kibicuje temu zespołowi gdyb LeBron nie grał dla Cleveland nie wiedział bym teraz tak dużo o tej druzynie czy miescie.Więc na pewno nawet jezeli LeBron odejdzie to będzię to drużyna która najbardziej lubie

Ale się rozmowa o tym rozkręciła A teraz do boju Cavs po zwycięstwo nad Heat!!!



white chocolate - So sty 19, 2008 9:14 pm
Szczerze powiedziawszy ja kibicuje Cavs jako całej ekipie oczywisie jestem zachwycony grą LeBrona bo to jest gracz kapitalny jego wyczyny są porównywalne jak nie wieksze od tego co wczoraj robił Wade dla Miami moze ktoś oglądał ich potyczkę z PTB gdzie byli blisko wygranej.

Jestem zachwycony ze nasza ekipa mimo ze oprócz LeBrona nie mamy wielu gwiazd jestesmy w stanie wygrać z ekipami ktore posiadają 3 zawodnikow klasy LeBrona ( parker Ginobili Duncan) jednak nalezy powieedzieć ze LeBron w odróznieniu od wielkiej trójki ostryg pootrafi w pojedynke wygrać mecz podczas gdy w Spursach braknie jednego z wielkiej trójki a najgorzej jak to jest manu to wtedy mają chłopcy pograne i potrafią przegrać nawet z mocno średnim Toronto.

apropo meczu z Heat to nie musi byc taka łatwa potyczka.....oczywisice jesteśmy wielkimi faworytami jednak O'neal wade Haslem Davis Wiliams są naprawde bardzo zdeterminowani aby wreszcie wygrać mecz i nie musi to być taki "spacerek"



Bakil - So sty 19, 2008 10:53 pm
Może Miami Heat nie są w formie i ośmieszają się w ostatnich 12 meczach, ale jak to się mówi, każda passa musi zostać przerwana i oby to nie nastąpiło w meczu z Cavs...Ewidentnie Heat w tym sezonie sobie nie radzą, ale mają świetnych graczy, którzy mogą samodzielnie wygrać mecz (jak są oczywiście w optymalnej formie). Wade jest graczem któremu nie można zostawić za wiele miejsca, bo on doskonale to wykorzysta, tak samo Shaqu...Ilgauskas nie będzie odpowiednim graczem do obrony z nim...bardziej upatruje tu Goodena, albo Varejao...oby była kolejna wygrana!!



Lucc - So sty 19, 2008 10:59 pm
No kto jak kto, ale Gooden do bronienia O'Neala napewno się nie nadaje ... Diesel by go miażdżył przy każdym kontakcie ...



Bakil - N sty 20, 2008 8:03 am
No to jest jeszcze Varjat...



Damian1994 - N sty 20, 2008 10:12 am
Co do Shaqa to go wystarczy faulowac



KarSp - N sty 20, 2008 1:13 pm

Co do Shaqa to go wystarczy faulowac
Obawiam się że zbyt szybko weszlibyśmy w foul trouble całego zespołu, a wtedy najmniejszy kontakt to kolejny faul i zagrożenie osłabienia zespołu, nie mamy tak szerokiej kadry podkoszowców by sobie na to pozwolić. Zresztą to nie jest już nie ten powstrzymany Shaq i nie jest też tak groźny, myślę że z nim damy radę i to nie on będize głownym problemem, nie odgrywa już takiej roli, nie ma tej łatwosci zdobywania punktów i większość zespołów jakoś tam sobie z nim radzi,do tego nie dostaje tak dużo piłek jak wcześniej, jest mniej aktywny generalnie, większy problem zawsze jest z Wadem, na szczęście go mamy kim kryć.

W ogóle uważam ze powinniśmy pojechać Miami bez zbędnych problemów, 12 przegranych z rzędu, niemoc liderów i generalne dawanie dupy. Do tego to prestiżowy pojedynek Wade-James więc raczje nie ma mowy o przejściu obok i braku motywacji z naszej stony, czyli spodziewałem się łatwego zwycięstwa, tym bardziej że mamy kim grać w crunch a dotychczas to główny kłopot żaru. LeBron takich problemów nie ma a zawsze może liczyć na pomoc Gibsona. Mam nadzieję że nawet jak do IVQ będzie na styk to tam już sobie zapewnimy na tyle spokojną grę by nie zawracać sobie głowy w ostatnich 2-3 minutach.



white chocolate - Pn sty 21, 2008 10:55 pm
apropo Shaqa to on ma w tym sezonie taki problem ze bardzo szybko wyczerpuje limit fauli w meczu i od końcówki 3 kwarty nie gra. Także ten problem powinniśmy mieć szybko z głowy.

Napewno nie uważam ze ten mecz bedzie łatwy bo miami pokazało w meczu z Portland w ktorym w 4 kwarcie wysunęli sie na 4pkt prowadzenie ze są w stanie walczyć z dobrymi ekipami i łatwo nie musi być jednak sądze ze wygramy ten mecz bo jestesmy na ten moment duzo lepszą ekipą



Lucc - Cz sty 24, 2008 2:23 am
39 asyst na 47 trafionych rzutów + Ilgauskas 100% FG (10/10) + 5 graczy >=13 pkt + 58% skuteczności zespołu + zatrzymanie rywala poniżej 40% + 41:17 w 3q + LeBron = totalny blowout Mielismy chwilami przewagę po 45 punktów, skończyło się na 39, ale grając całą 4 kwartę głębokimi rezerwami inaczej być nie mogło ... Jak dla mnie mecz niemal idealny ... Niemal bo w takich spotkaniach James w FBL zamiast siekać mi po 200 fp to robi po 100



Mich@lik - Cz sty 24, 2008 3:00 am

Niemal bo w takich spotkaniach James w FBL zamiast siekać mi po 200 fp to robi po 100

FBL przeżarło Ci móżg chłopie Idz idz bo Bargnaniego ktoś zwinie;) ehhe. A co do meczu - miazda, poezja. Brak słow:) Czasem nawet Wam się zdarzy, jak widać:)):)):)). Szkoda ze nikt o tym nie bedzie gadał, bo zwyciestwo LAL zepchnie to na drugi plan



Lucc - Cz sty 24, 2008 2:47 pm

Niemal bo w takich spotkaniach James w FBL zamiast siekać mi po 200 fp to robi po 100

FBL przeżarło Ci móżg chłopie Idz idz bo Bargnaniego ktoś zwinie;) ehhe.



Mich@lik - Cz sty 24, 2008 2:58 pm

Niemal bo w takich spotkaniach James w FBL zamiast siekać mi po 200 fp to robi po 100

FBL przeżarło Ci móżg chłopie Idz idz bo Bargnaniego ktoś zwinie;) ehhe.



Kily - So sty 26, 2008 2:36 am
Nawet transmisja w C+ nam nie pomogła. Nie wierzę, że po takiej pierwszej połowie tak to się skończyło.



Van - So sty 26, 2008 2:42 am
nie nie nie to nie ten mecz z drużyną z Pacific mieliście przegrać, ale ten następny, ech na nikogo już dzisiaj nie można liczyć



Lucc - So sty 26, 2008 8:08 am
Już pomijając kaszanę w 2nd half ... To trzeba mieć jednak szczęście, żeby gracz który nic nie trafił przez cały mecz, rzucił game-winner'a ...



Kily - So sty 26, 2008 12:23 pm
Po przespaniu się dalej nie wierzę w taki obrót sprawy. Niesamowicie denerwujące są takie porażki. Naprawdę szkoda tego meczu, bo zagraliśmy bardzo mądrze i w pierwszej połowie piekielnie skutecznie w tym meczu. Zawsze tacy gracze jak BigZ byli naszym ogromnym problemem w meczach z Suns, teraz byli naszym wielkim atutem. Nie pozwalaliśmy Suns na rzucanie zbyt wielu łatwych punktów, graliśmy dużo pod kosz wykorzystując przewagę wzrostu, zdominowaliśmy tablicę itd. Wszystko wyglądało świetnie i przy genialnym LeBronie, trafiającym jak automat Ilgauskasie, coraz wszechstronniejszym scorerem Gisonem, bardzo dobrym Hughesem i dającym świetnego kopa z ławki Brownie wyglądało to rewelacyjnie, skąd te 69 pkt. w pierwszej połowie.

Przegraliśmy przez swoje odwieczne problemy. Czyli gra po przerwach - początek trzeciej kwarty po prostu tragiczne, pełno fauli w ataku i jakichś idiotycznych strat nieogarniającego Newble'a przy trafiająych wszystko co popadnie rywalach błyskawicznie spowodowało utratę prowadzenia. Na początku 4 kwarty też tradycyjnie wyszło jak świetnie wykorzystuje przerwy w meczach Mike Brown, bo na otwarcie tej części meczu widzieliśmy airballa Varejao. No i brak jakichś zagrywek na sytuacje specjalne, przez co na koniec widzimy fadeawaya Jonesa wyraźnie sprzed łuku. W crunch time LBJ zrobił właściwie wszystko jak należy, trafił jumpshot, wykreował zupełnie czystą pozycję do trójki DJ-owi i trafił po wejściu pod kosz. Mieliśmy trochę pecha, że przy rzucie spod kosza pod koniec piłka się pechowo wykręciła z obręczy, że swoją życiową akcję w crunch time zrobił Marion, że Stefek trafiał wszystko z każdej pozycji i skończył z 7/9 za 3, że Bell miał mecz życia itd., ale nie można w tak idiotyczny sposób tracić przewagi. Bo mimo, że wielu graczy przygasło w drugiej połowie, mogliśmy trzymać swoją przewagę i ostatecznie dzięki temu wygrać. Bardzo szkoda tego meczu, bo tak grającego Hughesa pewnie prędko nie zobaczymy. Ale przynajmniej po tak wkurwiającej (tak bardzo, ze nawet LeBron odwalił Dirka schodząc do szatni) porażce i dodatkowej mobilizacji na rywalizację dwóch najlepszych zawodników tej ligi LeBron powinien nam zapewnić zwycięstwo w niedzielę.



KarSp - So sty 26, 2008 6:55 pm
To trzeba mieć jednak szczęście, żeby gracz który nic nie trafił przez cały mecz, rzucił game-winner'a ...




Kily - N sty 27, 2008 11:43 pm
Niesamowite są te mecze, choć zwycięzca mógł być tylko jeden ( ) i po raz 5 z rzędu to my byliśmy górą. Tym bardziej, że trudno mi sobie wyobrazić LeBrona przegrywającego 2 mecze z rzędu w crunch time. W każdym razie Kobe znowu trafił wielkie gówno w 4 kwarcie. Dlaczego wiadomo. Mam nadzieję, że ten mecz również na dobre uświadomi Vanowi wartość defensywną Hughesa. Nikt nie ma takiego defensywnego duetu na pozycjach G-F jak Cavs w postaci Jamesa i Hughesa.



Van - Pn sty 28, 2008 11:23 am

W każdym razie Kobe znowu trafił wielkie gówno w 4 kwarcie. Dlaczego wiadomo.
uświadom mnie Kily bo podejrzewam, że mamy nieco inne spojrzenie na tą kwestię

akcja po której Kobe trafia jumperka na remis po 92, ta w której James został na zasłonie powinno być 2+1 bo walnął go przy rzucie w rękę i powinien to być jego 5 faul, następnie sytuacja z tym ofensywnym też co najmniej dziwna u Lebrona nie widziałeś faulu ofensywnego nawet w takiej sytuacji jak ta z meczu ze Spurs więc chyba nie będziesz próbował wciskać kitu, że tu był słusznie odgwizdany faul gracza ataku kiedy Twój ulubieniec słynie z tego, że lubi siłowo wbijac się w obrońców

wygraliście ten mecz Lebron zagrał bardzo dobrze, miał świetną akcję w defensywie kiedy zamknął na skrzydle Bryanta, trafił ważnego jumperka, ale sędziowie zrobili też swoje Bryant powinien mieć w tym meczu więcej niż 18 wolnych zwłaszcza, że Cavs naprawdę sporo faulowali a sędziowie na Lebronie parę razy wgizdnęli takie delikatne faule, że nawet pewnie ich nie poczuł. Oczywiście nie będę tu samych sedziów winił Kobe spudłował sobie 5 wolnych, Phil jak zwykle ostatnią akcję zaplanował jak kretyn a nie tak utytułowany trener i ostatecznie Cavs wygrali, ale mecz się oglądało przyjemnie i nie miałbym nic przeciwko gdybyśmy jeszcze mieli okazję ogladać w tym sezonie pojedynki dwóch najlepszych graczy w lidze.

Wiecie coś co z Varejao ? trochę tych skręconych kostek u Lakers widziałem w ostatnich latach i ta zbyt ciekawie nie wyglądała.



Kily - Pn sty 28, 2008 5:36 pm
Trochę IMO niezdecydowany jesteś Van w tym, czy w końcu mają być odgwizdywane faule nie odczuwalne zbytnio przez atakującego czy nie. Bo z jednej strony domagasz się 2+1 za kontakt ręki LeBrona z ręką Kobe'ego po rzucie z rogu, a z drugiej krytykujesz sytuacje typu 2+1 Jamesa na Odomie. Co do tej szarży, to w tej chwili nie umiem ci odpowiedzieć, bo nie dysponuję powtórką z tej sytuacji. W meczu wydawało mi się, że sędziowie postąpili dobrze, lecz bez przejrzenia tej sytuacji na spokojnie nie podejmę się oceny tej sytuacji. I pamiętaj, że w tamtej sytuacji nie uważałem za ofensa ze względu na brak zajęcia pozycji obronnej. Jeśli zobaczę tę sytuację raz jeszcze i okaże się, że podobnie było w tej akcji, to na pewno przyznam ci rację. Zresztą nawet zakładając, że masz słuszne pretensje, to niewiele to zmienia w przypadku przytoczonego przez ciebie mojego cytatu. Kobe w 4 kwartach meczów z Cavs w tym sezonie miał 2/13 z gry. Jeśli mówimy o tak wybitnym scorerze o tak dobrej opinii zawodnika od 4 kwart, to jest zdumiewające i jest to ogromny sukces defensywy.

Generalnie IMO zganianie tej porażki na sędziów nie jest słuszne, zresztą trudno by było, gdy graliście u siebie. W drugą stronę też było wątpliwych decyzji. Na LeBronie też nie były odgwizdywane faule, które powinny być, jak chociażby ten w kontrze w 3 kwarcie. Tak czy inaczej trzeba się zgodzić, że te mecze są świetnie. W moim przypadku zdecydowane najbardziej emocjonujące w RS i trudno się dziwić Sternowi, że to finał Cavs-Lakers chciałby najbardziej zobaczyć. To gwiazdy są solą tej ligi i takie pojedynki muszą być szczególne.

U Varjata jak było widać to skręcenie drugiego stopnia i niestety te 3-4 tygodnie prawdopodobnie opuści. O ile wcześniejsze poważniejsze kontuzje Marshalla czy ostatnio Pavlovića nie stanowiły aż takiego problemu, to już wypadnięcie wysokiego, zwłaszcza przy obecnej żenującej formie Goodena stanowi duży kłopot.



maredbor - Pn sty 28, 2008 7:54 pm
Co powiecie na to:

RealGM Staff Report -

Larry Brown showed interest in the head coaching position with the Cleveland Cavaliers through intermediaries, according to a source that spoke with Brian Windhorst of the Akron Beacon-Journal.

On January 14th, current Head Coach Mike Brown was given a two-year extension that takes him through the 2010-2011 season.

Larry Brown nearly became team president of the Cavaliers in 2005 despite still being head coach of the Detroit Pistons.



heronim - Pn sty 28, 2008 9:12 pm
Dribbles

• According to a league source, when the Cavs were struggling last month, Larry Brown made some back-channel overtures to see if the Cavs were thinking about making a coaching change. Nothing came of it, and one of the reasons the Cavs went ahead with Mike Brown's two-year extension earlier this month was to quell any rumors the organization was unhappy.

Larry Brown has shown interest in the Cavs through intermediaries on at least two other occasions in the last five years. While still the coach of the Philadelphia 76ers in 2003, he contacted the Cavs shortly after they won the draft lottery to express interest in their vacant position. He ended up going to coach the Detroit Pistons after abruptly leaving Philly. In 2005, while still the coach of the Pistons, he had talks with the Cavs about becoming team president. That fell through, and he later joined the New York Knicks. He's working as a consultant with the 76ers but said recently he wants to coach again.

• Like all teams, the Cavs have been engaged in trade talks ahead of next month's deadline. According to two different league sources, the Cavs have inquired about Houston Rockets wing Kirk Snyder, who is out of coach Rick Adelman's rotation, and Portland Trail Blazers point guard Jarrett Jack. Nothing appears imminent.



Lucc - Cz sty 31, 2008 2:11 pm
Ogólnie rzecz biorąc to tutaj chyba nie ma co komentować Cuda, cuda i jeszcze raz cuda - i to ponownie w 4q ... Chyba powoli się zaczynam przyzwyczajać



Kily - Pt lut 01, 2008 6:15 am
Ech LBJ opuścił mecz i znowu w dupę. Znowu też nie możemy przekroczyć choćby 40% (ta "sztuka" bez LeBrona udała się tylko raz i to przy 20-punktowym blowoucie, a były takie wyczyny jak skuteczność poniżej 1/3 trafionych rzutów). To jest naprawdę żenujące i nie pomógł nawet bardzo dobry występ Hughesa. Z PTB zresztą też była totalna kaszanka (oprócz Brona nikt nie miał dwucyfrowej zdobyczy) i tylko cuda na kiju w wykonaniu Brona dały nam zwycięstwo. Na każdym kroku widać, że powinni zrobić wyjątek od końcowego bilansu i dać mu MVP. Bez niego jak widać jesteśmy najsłabsi w całej lidze. Z nim natomiast jednym z najlepszych zespołów.



Damian1994 - Pt lut 01, 2008 8:52 am
A wie ktoś czemu Lebron nie grał??



VeGi - Pt lut 01, 2008 11:57 am
Przez kostkę, która podkręcił w meczu z PTB.

Najgorsi w lidze są Heat, nie ma co ukrywać Co do LBJ to jestem pod ogromnym wrażeniem. Rozwija się cały czas bardzo szybko, brakuje mu chyba tylko stabilności w trafianiu z dystansu. To, że jest piekielnie silny wiadomo od dawna ale wydaje mi się (pewnie to tylko złudzenie), że ciągle poprawia swoją szybkość. No i jego wpływ na drużynę... jeśli Gooden dojdzie do formy a Hughes będzie ciągle grał na poziomie z ostatnich spotkań to myślę, że w PO możecie zrobić suprise dla fanów Bostonu



Lucc - Pt lut 01, 2008 3:39 pm
O jak się cieszę, że jednak tego meczu nie obejrzałem ... Przez 3 kwarty taki obraz nędzy i rozpaczy oglądać - nie na moje nerwy ... Tłumaczenie, że nie było Pavsa i AV jest bez sensu (choć za granicą tak to niektórzy sobie tłumaczą), bo bez nich ale za to z LeBronem potrafiliśmy wszystko niemal wygrać ... A tak bez Jamesa dostajemy baty z SSS, którzy są w "ścisłym" dnie ligi ... Supersonics wcale cudów nie grali ... I śmieszy mnie nieco fakt, że pomimo tego że niby jesteśmy ustawieni na obronę przez trenera, to gdy zabrakło LeBrona nagle wszyscy stali w miejscu (na podstawie skrotow spotkan, to mowie, ale mam wrazenie ze niewiele to sie w calosci roznilo) ... Ehh ... szkoda gadać ... Oby LeBron wrócił już na kolejny mecz.