magic_man - Wt maja 30, 2006 12:55 pm
NO fajnie Szakowi nalezy sie tytuł, więc zycze mu najlepiej choc nie zawsze stalem po jego stronie.
Zdobywajac potencjalnie ten tytul, mysle przypieczetowalby swoja dominacje na centrze, mimo uciekajacych lat. Do kolesia mam mieszane uczucia, ale bezspornie rzadzi w swym rzemiosle - hall of fame soon.
kto w Suns powstrzymywałby Szaka?
Nikt. Daliby mu wolna reke . Watpie zeby doszlo do takiej potyczki, bo to za wysokie progi dla Suns (choc nic mnie juz nie zdziwi). Wtedy musialby wchodzic chyba Brian Grant, ale co wtedy z Diawem? Musialby zagrac na czworce, a Marion na SG . No ale sorry troche za te spekulacje.. (Fantasy Basketball League , tak mniemam).
danp - Wt maja 30, 2006 1:46 pm
Wade jest po prostu niesamowity, to co ten facet wyczynia, wjazdy, paki, punkty zdobyte po faulu pdajac twarza na parkiet, nic tylko podziwiac. Mniej natomiast podziwiam niejakiego i bardzo drewnianego Dale'a Davisa ktorego stary i niedowidzacy Hubie Brown staral sie na sile usprawiedliwic po jego chamskim faulu i sciagnieciu za lokiec bedacego pod koszem Wade'a. Jak upadl od razu mi sie przypomnial zeszly rok, Heat musza ostrzej reagowac po takich brutalnych faulach. Flagrantu nie bylo, nikt poza komentatorami ABC nie wie dlaczego, Walker zaczal dyskutowac z sedziami, a powinni raczej podyskutowac z Davisem by tego wiecej nie robil. Mourning spojrzal tylko wymownie, ale spojrzec to i Jason Williams sobie moze. Troszke przypomina mi granie Pistonsow to co grali Lakersi z nimi, niby faworyci a walili glowa w mur i juz po 2-3 grach wygladalo mi to na 99% ze jest po zawodowach, to samo widze tutaj. Miami ma lepszego trenera, ma lepszy sklad, ma szersza lawke i wkoncu ich dwoch Czak i Wade jest lepsza od jakichkolwiek liderow Pistons. Billups przy tak cienkim trenerze jest zagubiony jak dziecko, i nie wie co ma grac i jak ma grac, co raczej chluby mu nie przynosi, czyzby musial miec rozpisana kazda akcje na czynniki pierwsze? Ale zachowania Prince'a, i obydwu Wallace'ow absolutnie nie popieram, brzydkie zachowanie wobec trenera, nawet tak przecietnego, zawodnik ma zamknac ryja i grac a nie dzielic sie z dziennikarzami swoimi przemysleniami o pracy HC, Dumars spi?
KarSp - Wt maja 30, 2006 2:25 pm
Ale zachowania Prince'a, i obydwu Wallace'ow absolutnie nie popieram, brzydkie zachowanie wobec trenera, nawet tak przecietnego, zawodnik ma zamknac ryja i grac a nie dzielic sie z dziennikarzami swoimi przemysleniami o pracy HC, Dumars spi?
Szak - Wt maja 30, 2006 4:14 pm
A faule Bena? Billupsa? Huntera? Co to niby miało być. Połowa z tego była niesłuszna. Nie sposób przywołać ich wszytkich, ale w powtórkach to było widać jak na dłoni. Owszem niektóre rzeczywiście ewidentne, ale pozostałe. Przepraszazm bardzo.... To nie było nawet kontrowersyjne
Jak polowa fauli Detroit byla niesluszna, to jestem pewien, ze przy takim poziomie sedziowania, jaki rysujesz, rowniez graczom Heat "kilka" fauli dowalono nieslusznie. Trzeba oddac Pistonsom, ze potrafia sie bardzo wykłucac i sprawiac przekonujace wrazenie, ale nie zawsze sie udaje. Jak w jednej akcji sedzia pokazal aut i pilke dla Miami, to zaraz do niego doskoczyla dwojka czy trojka wysokich z lapami i biedna zebra zmienila zdanie A powtorka pokazala, ze Ben wybil pilke. W innej akcji Hunter zrobil duze oczy i dostal pilke sporna z Wadem, a powtorka pokazala, ze chwycil nie za pilke, ale za dlon Wade'a, ktora trzymala pilke. Oni to maja obcykane, ale tym razem nie wyszlo. Ale nie ma sie co spierac o sedziowanie. W pierwszym meczu Detroit mialo swoja szanse, jak Wade i Shaq siedzieli na lawie, ale nie wykorzystalil.
Albo ten kiedy stawiał ogromne kroki poruszając się z hmm jak to okreslić, kręcił dupskiem i tyle.
Zadne tam krecenie dupskiem. To jest "The Gorilla Walk"
Jesli Miami przejda dalej, a wszystko na to wskazuje, beda to zawdzieczali glownie wlasnie "Rolerom". Centralnie bardzo dobrze prezentuja sie w tych PO. W calej serii ich punkty przewazaja na korzysc Heat. Wystarczylo ze wszystko spadlo w drugim meczu na wielki duet i bez back-upu dostali w plecy.
należy zwócic honor Miami w tym sensie, że może ich rollsi nie prezentują niczego wielkiego, ale ogólnie grają przyzwoicie i jest ich wielu...
Powyzsze dwa cytaty sie lacza. Mam swiadomosc, ze zespolowosc Miami i dopasowanie role playerow w koncu zaskoczylo i dziala... Ale chyba na fali tej jakby niespodzianki stalem sie zbyt zachłanny i chcialbym wiecej A przynajmniej widze, ze moze byc jeszcze lepiej. Haslem walczy, Walker jest tym wszechstronnym wsparciem, jakim mial byc, J-Will klepie gałę grożąc wejsciem, Posey wyglada jakby rzeczywiscie znalazl nisze i w defensywnie moim zdaniem daje nie mniej niz Eddie Jones rok temu. Ale, J-Will ma spore zaciachy, Walker gra QL, ale przestrzela nierzadko z b. dobrych pozycji, Haslem robi glupie straty albo się mota, Posey za malo punktuje. Czepiam sie. Ale chyba warto przestac, bo przeciez w koncu wygrywaja.
mam pewien dylemat i sam nie wiem czego bym bardziej chciał
Odpowiednia muzyka, sciemnij swiatlo, przypomnij sobie piekne czasy 3-peat... łezka splynie po policzku i juz bedziesz wiedzial, komu kibicowac
kore - Wt maja 30, 2006 5:07 pm
Mam dokładnie to samo co Van i tutaj przyznaje działa na mnie presja tłumu, bo juz widze te idiotyczne dyskusje, jak to KB nic nie musiał robic i sam Shaq zdobywał tytuły, dyskusje nie mające zbyt wiele wspólnego z rzeczywistą oceną sytuacji. Wiem, że te niekonczące się opowieści byłyby obecne nawet nie tylko cały następny sezon, ale śmiem twierdzic że do końca dni obydwu panów w NBA.
Nie jestem na to nic w stanie poradzic, ale tak samo jak i nie jestem w stanie nic poradzic na to że żywię ogromną sympatię do O'Neala i mimo mojej niechęci do takiego przykładowego Walkera będę w duchu ŻARliwie wspierał Heat, prawdopodbnie będąc ich fanem na-ten-czas grania z Pistons (podczas gdy moja "druga strona ducha" bedzie myślec podobnie jak Van w 1ym akapicie swojego 1-ego posta na tej stronie )
Jmy - Wt maja 30, 2006 6:53 pm
Szak: Jak polowa fauli Detroit byla niesluszna, to jestem pewien, ze przy takim poziomie sedziowania, jaki rysujesz, rowniez graczom Heat "kilka" fauli dowalono nieslusznie.
KarSp - Wt maja 30, 2006 8:41 pm
Trzeba oddac Pistonsom, ze potrafia sie bardzo wykłucac i sprawiac przekonujace wrazenie, ale nie zawsze sie udaje.
InfinitI - Wt maja 30, 2006 10:25 pm
Tak ogladam sobie te finaly konferencji, bez wiekszych emocji - to chyba zrozumiale i zastanawia mnie jedna rzecz... podswiadomie kibicuje Miami ktorego nie trawilem. Moze dlatego ze zawsze gdy Bulls sa juz OUT kibicuje teoretycznie slabszemu.
Greg00 - Wt maja 30, 2006 11:47 pm
A przynajmniej widze, ze moze byc jeszcze lepiej. Haslem walczy, Walker jest tym wszechstronnym wsparciem, jakim mial byc, J-Will klepie gałę grożąc wejsciem, Posey wyglada jakby rzeczywiscie znalazl nisze i w defensywnie moim zdaniem daje nie mniej niz Eddie Jones rok temu. Ale, J-Will ma spore zaciachy, Walker gra QL, ale przestrzela nierzadko z b. dobrych pozycji, Haslem robi glupie straty albo się mota, Posey za malo punktuje.
no własnie, ja właściwie też cały czas zachodzę w głowę dlaczego jest tak dobrze skoro jest tak źle moja odpowiedż jest chyba taka, że jak pisałem, jest ich wielu i to niezłych i zawsze ktoś tam coś zagra nawet jeśli inny zawiedzie....a w sytaucji gdy Wade i Shaq wykręcają cały czas razem po 50-60 punktów, to naprawdę niewiele trzeba od rollsów, żeby Heat wygrywali - Walker z 10 i reszta (Williams, Haslem, Payton, Zo, Posey) po 5 punktów i już 90-100 jest i przy ich niezłym defensie praktycznie zawsze zwycięstwo....
poza tym kto w Suns powstrzymywałby Szaka?
myślę, że z tym akurat nie byłoby najgorzej, bo Grant na pewno ma trochę masy by Shaqa łatwo nie dopuścić pod kosz....dodatkowo jest już chyba zdrowy (siedzi w końcu w stroju meczowym na ławce) grający podobnie siłowo w obronie Kurt Thomas...cudów bym się po nich nie spodziewał, na pewno sporo by faulowali ale jako że są zawodnikami zbędnymi w ataku (choć obaj grają raczej dalej od kosza i mają niezły rzut z półdystansu, więc pewnie ważne byłoby, że wyciągaliby Shaqa spod kosza) to na te 12 fauli mogą sobie spokojnie pozwolić....a więcej by raczej nie było potrzeba....a jak coś to zawsze jest jeszcze Pat Burke
Mam dokładnie to samo co Van i tutaj przyznaje działa na mnie presja tłumu, bo juz widze te idiotyczne dyskusje, jak to KB nic nie musiał robic i sam Shaq zdobywał tytuły, dyskusje nie mające zbyt wiele wspólnego z rzeczywistą oceną sytuacji. Wiem, że te niekonczące się opowieści byłyby obecne nawet nie tylko cały następny sezon, ale śmiem twierdzic że do końca dni obydwu panów w NBA.
ciekawy jestem kto przy zdrowych zmysłach twierdziłby, że Shaqowi do zdobycia tytułów nie był potrzebny Kobe
kore - Śr maja 31, 2006 12:54 am
ciekawy jestem kto przy zdrowych zmysłach twierdziłby, że Shaqowi do zdobycia tytułów nie był potrzebny Kobe
pio22nj - Śr maja 31, 2006 1:52 am
Jeszcze walczymy ale z taka forma to chyba nalezy nam sie zimny prysznic ale jak mawial pan kazimierz dopuki pilka w grze ......
Jmy - Śr maja 31, 2006 9:15 am
Jak on się tam przedostał. Chyba pod osłona białej szaty
Powinien zostac za to wykluczony...
Van - Śr maja 31, 2006 10:09 am
ciekawy jestem kto przy zdrowych zmysłach twierdziłby, że Shaqowi do zdobycia tytułów nie był potrzebny Kobe
oj zdziwiłbyś się Greg czasami można było odnieść wrażenie, że Kobe był tylko role playerem w trakcie 3-peat a już zupełnie powszechne były teksty, że w miejscu Kobasa każdy inny dobry gracz obwodowy gwarantowałby mistrzostwa chociaż to teksty kibiców tych graczy, którzy nic nie wygrali i zostało im gdybanie Ludzie mają krótką pamięć uważają, że z obecnie grających żaden inny gracz obwodowy nie rozegrał takiej serii jak teraz Wade, zapominają Bryanta, który u boku Shaqa w 2001 w serii przeciwko Sacto miał najpierw coś w okolicach 35/9/5 potem w finale konferencji ze Spurs 33/7/7 no, ale fakt nie miał 70% FG.
Dlaczego nie chciałbym mistrzostwa Shaqa sprawa jest dosyć prosta lubię czytać komentarze na temat NBA, artykuły, lubię czytać różne fora poświęcone tej lidze a w momencie jak Shaq zdobędzie tytuł wiem już co będę czytał całe wakacje albo i jeszcze dłużej, sam Shaq nie dałby Lakers i ich kibicom o tym zapomnieć chociaż w tej chwili cała złość na niego mi już przszła obawiam się, że mogłoby to powrócić ( chociaż z drugiej strony dla zarządu Lakers mistrzostwo Shaqa mogłoby być kopniakiem w dupę i bodźcem do działania )
Wyobraźcie sobie u nas na stadionie taki widok jak ten ze zdjęcia, które wrzucił Jmy
emjey23 - Śr maja 31, 2006 10:26 am
ciekawy jestem kto przy zdrowych zmysłach twierdziłby, że Shaqowi do zdobycia tytułów nie był potrzebny Kobe
Wydaje się że nikt z tych z tych trzeźwo myślących i pamietających tamte czasy .No właśnie - wydaje się .Niestety zbyt wielu albo nie pamięta, nie chce pamiętać, bądz patrzy na sprawę troszkę przez zasłone niechęci do Kobe'go.
Greg00 - Śr maja 31, 2006 11:34 am
oj zdziwiłbyś się Greg czasami można było odnieść wrażenie, że Kobe był tylko role playerem w trakcie 3-peat Smile
hehe, jeśli tak było, to pełnił drugą najważniejszą rolę w zespole - taką mniej więcej jak Pippen u boku Jordana
już zupełnie powszechne były teksty, że w miejscu Kobasa każdy inny dobry gracz obwodowy gwarantowałby mistrzostwa chociaż to teksty kibiców tych graczy, którzy nic nie wygrali i zostało im gdybanie Cool Ludzie mają krótką pamięć uważają, że z obecnie grających żaden inny gracz obwodowy nie rozegrał takiej serii jak teraz Wade, zapominają Bryanta, który u boku Shaqa w 2001 w serii przeciwko Sacto miał najpierw coś w okolicach 35/9/5 potem w finale konferencji ze Spurs 33/7/7 no, ale fakt nie miał 70% FG.
cyferki, które przytoczyłeś jednoznacznie potwierdzają, że żaden inny gracz obwodowy nie byłby w stanie w równym stopniu zagwarantować mistrzostw jak wtedy Kobe....myśle, że nawet Shaq jeszcze w czasach kiedy się z Bryantem kłócił sam dobrze z tego sobie zdawał sprawę....i naprawdę niepotrzebnie zawsze gadał, że to JEGO drużyna, że to ON jest liderem itp, itd...nie dziwię sie, że Kobe się wtedy frustrował i to prowadziło do kłótni....a jakby na to nie patrzeć - póki Kobe był młody (nie było też odpowiedniego trenera) to z PO odpadali z kretesem - dopiero gdy niejako połączyli wybitne osiągnięcia to Lakers zaczęli dominować.....nie wiem, jest to tak oczywiste, że sam się zastanawiam dlaczego to tłumaczę
ignazz - Śr maja 31, 2006 11:40 am
Ale przyznać trzeba że w tamtych czasach Shaq niesamowicie dominował i INO różnica pomiedzy SO i KB bła większa niz przy MJ i SPipp....
Tak czy siak KB dojrzał, rozwinął się i klub postawił na młodszego... szkoda że nie dali grać razem jeszcze troszkę...te poszukiwania C i chwalenie mihma nie miało by miejsca!!!!
PI3TR45 - Śr maja 31, 2006 11:56 am
oj zdziwiłbyś się Greg czasami można było odnieść wrażenie, że Kobe był tylko role playerem w trakcie 3-peat a już zupełnie powszechne były teksty, że w miejscu Kobasa każdy inny dobry gracz obwodowy gwarantowałby mistrzostwa chociaż to teksty kibiców tych graczy, którzy nic nie wygrali i zostało im gdybanie Ludzie mają krótką pamięć uważają, że z obecnie grających żaden inny gracz obwodowy nie rozegrał takiej serii jak teraz Wade, zapominają Bryanta, który u boku Shaqa w 2001 w serii przeciwko Sacto miał najpierw coś w okolicach 35/9/5 potem w finale konferencji ze Spurs 33/7/7 no, ale fakt nie miał 70% FG.
Zdaję sobie sprawę, że znajdzie się jakiś fan Iversona czy T-Maca i będzie rzucał takimi textami, ale czy to coś zmienia? Chyba ważniejsze co w tym temacie mają do powiedzenia fani Shaqa? a ja akurat mam podobne zdanie na ten temat co Ty (tak mi się przynajmniej wydaje), więc co nas obchodzą jacyś frustraci? jeśli fani jednego potrafią docenić drugiego i jego wkład, to sprawa jest jasna, bo to między nimi (nami ) powinna być główna dyskusja.
Dlaczego nie chciałbym mistrzostwa Shaqa sprawa jest dosyć prosta lubię czytać komentarze na temat NBA, artykuły, lubię czytać różne fora poświęcone tej lidze a w momencie jak Shaq zdobędzie tytuł wiem już co będę czytał całe wakacje albo i jeszcze dłużej, sam Shaq nie dałby Lakers i ich kibicom o tym zapomnieć chociaż w tej chwili cała złość na niego mi już przszła obawiam się, że mogłoby to powrócić ( chociaż z drugiej strony dla zarządu Lakers mistrzostwo Shaqa mogłoby być kopniakiem w dupę i bodźcem do działania )
Shaq już się pogodził z KB, więc może jemu też przeszła złość? ja podobnie w tamtym sezonie podchodziłem do lakers z rezerwą, aptrząc na nich przez pryzmat Shaqa. Jednak Lakers to Lakers - najlepsza drużyna jaka kiedykolwiek zagrała w cokolwiek także odrzuć na bok uprzedzenia i wróć do kibicowania temu kolesiowi, którego tak uwielbiałeś przez tyle sezonów
Także GO HEAT :]
PS. Piszecie tu o Heat jakby byli w Finale... chyba trochę za wcześnie.. Powstrzymajcie swój optymizm do najbliższego zwycięstwa. Nie wspomnę jak jechani byli fani LAL za podobne texty
kore - Śr maja 31, 2006 12:11 pm
sam Shaq nie dałby Lakers i ich kibicom o tym zapomnieć chociaż w tej chwili cała złość na niego mi już przszła obawiam się, że mogłoby to powrócić
Van - Śr maja 31, 2006 12:11 pm
Ale przyznać trzeba że w tamtych czasach Shaq niesamowicie dominował i INO różnica pomiedzy SO i KB bła większa niz przy MJ i SPipp....
hmm to jest dosyć ciekawe stwierdzenie i mogłoby prowadzić do dosyć ciekawej dyskusji
Zasadniczo biorąc pod uwagę pierwszy mistrzowski sezon przyznaję rację, był to bez cienia wątpliwości najlepszy sezon w karierze Shaq, kompletna dominacja nad każdym kto stanął mu na drodze, Bryant wtedy również podniósł poziom swojej gry, ale to jeszcze nie było to, jednak już w następnym sezonie Shaq wciąż trzymał poziom, grając minimalnie gorzej, ale Bryant wtedy się wybił i ugruntował swoją pozycję jako najlepszego SG w lidze, clutch playera, świetnego defensora wtedy już wskazanie lepszego było trudne, wciąż najważniejszy był Shaq, ale ta różnica zaczęła się zmniejszać i kiedy masakrowali w PO kolejne drużyny ( do czasu finału z Sixers bo tam już bezsprzecznie najlepszym graczem był Shaq) obaj w równym stopniu siali niesamowite spustoszenie w szeregach rywali. Shaq był wtedy ważniejszy, ale różnica między nimi nie powiedziałbym, że była większa niż między MJ i Pippenem.
Jmy - Śr maja 31, 2006 10:46 pm
Jeszcze tylko trochę ponad godzina. Powoli zaczynaja mnie ogarniać emocje równe tym przed meczem numer 7 pomiędzy PHX - LAL. Chociaz może troche bardziej jestem spokojny o Pistons. Dzisiaj wygrają. W Motown odniosa zwycięstwo. Martwię się tym co stanie się później. jesteśmyw sytuacj WIN OR GO HOME Nie jest to zbyt pocieszająca sytuacja, ale nie pozostaje nic innego jak odwrócic do do góry nogami. Na korzyść Pistons. Mało prawdopodobne he? Niemożliwe?
Sedziowie. Olać. Ich grać twardziej. Wymuszać faule, robic to co robi Wade, Shaq, robił LeBron, moze nawet skusic się na Bellowa taktykę. Nie istotne. Z sędziami juz jest tak jak jest i nic w tej sprawie nie poradzimy. A skoro tak juz jest trzeba to wykorzystać. Zrobic ich. Sprawa wolnych. Zeby tylko Miami nie obrało taktyki faulowania Bena bo to będzie tragedia o czym juz z Vanem dyskutowaliśmy. Ale trzeba równiez wykorzystywac to co do wykorzystania jest. Jeśli Big Shot nie tarfia dwóch wolnych pod rząd (gm 4) coś jest nie tak. Trzeba to skorygowac.
Wade. Tego człowieka trzeba powstrzymać. Ciężkie zadanie. Niewykonalne niemalże. O SO nie psizę. Skupię się na nim bo tak jak w sprawie Shaqa można liczyc na wyklucznie z gry na podstawie fauli, tak w tym przypadku, hm zmusic go do popełniania strat. Własnie to, a żeby tego dokonac, obrona. Indywidualnie, zespołowo. Twardo. Obrona, powstrzymac tego Goryla. Wiadomo, ze Ben sam nic nie zdziała i można go minąc (on może) jak pachołek i dać z góry. Pomoc w tej obronie. Sheed rok temu dawał ardę a teraz co? Gówno !! Niech mu trochę pomoże , chyba że zdziadział. tylko, że Superman w sytuacji podwojenia odgrywa, bardzo skutecznie zresztą. I to jest problem.
Potencjał jest w tej drużynie. Są tu znakomici zawodnicy. Tay musi sie przebudzic ze snu. Zagrać na 150 % normy. sheed, czuję, ze to będzie jego noc (+20 ) B-B-Billups jest w tej chwili potrzebny. Jego mądre decyzje. I uważać goddamned na faule. Bo jak pierwszej połowy nie przetrzymamy i ktos uzbiera +3, żeby to nie był Pałacowy Ksiaze, czy tam ktos ze Ściany czy Wielkiego Muru. Hamilton. Jak ten koles się nie opamieta, będzie posprzątane. R.I.P. i tyle. Trzeba go ocucić. To co ostatnio zrobił. Zamaskował się na bioisku i spartolił sprawe.
Bez względu na to czy Pistons przejda czy tez już dzisiaj (nie) pozegnają się z dalszą grą w Motown zagrzmi. Grunt pod nogami coacha juz się powoli rostepuje, a biedak nie wie co robić. Wziąłby chociaz raz timeout dla swoich podopiecznych i coś im konkretnego powiedział. W tej drużynie szykują się zmiany, na stanowisku trenera to napewno. Musza dzisiaj zagra sercem. Bez względu na wszytko. Jeśli tego zabraknie, a ostanio brakowało GO PISTONS
DEEETROIT BASKETBALL ( mam nadzieję, ze nie po raz ostatni) SHEEEED (zachęcany do wykonania swojej firmowej akcji tyłem do kosza, równocześnie rozmawiając z publicznością) BĘDZIE SIĘ DZIAŁO. BAD BOYS
heronim - Cz cze 01, 2006 3:57 am
(...) WIN OR GO HOME
Jednak "Win and go to Miami" ;D.
Wade. Tego człowieka trzeba powstrzymać. Ciężkie zadanie. Niewykonalne niemalże.
Ja mysle, ze we 2-3 osoby dali by rade ;]. Tylko, ze by to zabilo Pistons.
Potencjał jest w tej drużynie. Są tu znakomici zawodnicy. Tay musi sie przebudzic ze snu. Zagrać na 150 % normy.
No mamy tutaj jasnowidza na forum ;]. Tay zagral nawet troszke lepiej. IMO to bylo nawet 200% normy .
(..)sheed, czuję, ze to będzie jego noc (+20 )
A juz myslalem, ze masz nosa do koszykowki ;D.
B-B-Billups jest w tej chwili potrzebny. Jego mądre decyzje.
No Bilups mial dzis 10 asyst. To chyba najwiecej na pewno od serii z Cavs. Podobnie bylo na lini rzutow wolnych... 11/11. Widac mocno zabolaly go te 2 przestrzelone wolne w poprzednim meczu, a moze jednak jest to wynik bardziej tego, ze Detroit byli przyparci do muru? Wtedy zdaje sie najlepiej graja i to sie potwierdza.
Hamilton. Jak ten koles się nie opamieta, będzie posprzątane. R.I.P. i tyle.
Trzeba przyznac, ze ladnie posprzatal dzis na deskach. Po prostu R.I.P i tyle ;>.
Bez względu na to czy Pistons przejda czy tez już dzisiaj (nie) pozegnają się z dalszą grą w Motown zagrzmi. Grunt pod nogami coacha juz się powoli rostepuje, a biedak nie wie co robić. Wziąłby chociaz raz timeout dla swoich podopiecznych i coś im konkretnego powiedział. W tej drużynie szykują się zmiany, na stanowisku trenera to napewno.
No trzeba przyznac, ze to wyglada czasem tragicznie. Nie wiem co on im mowi podczas brania timeouta, ale gra Detroit po nich wyglada czasem jeszcze bardziej tragicznie. A co do zmiany trenera to robi sie to juz chore. Co roku inny i wcale nie wychodzi im to na dobre. Zreszta czyje nazwisko bys widzial na tym stanowisku w przyszlym sezonie tak zeby BB jeszcze go lubil?:D
Ogolnie to ostatnia kwarta tutaj pozamiatala. To dziwne bo dotychczas Detroit nie radzili sobie w 4 kwartach ani w serii z Cavs, ani w serii z Miami. Co te "przyparcie do muru" z nimi robi heh . Kluczem bylo zatrzymanie Miami na 44% z gry, a moze to Heat nie mialo dzis dnia? Znow za pozno wstalem zeby obejrzec ten spektakl, ale fakty sa takie, ze mamy 3-2 i robi sie ciekawiej niz przypuszczalem.
InfinitI - Cz cze 01, 2006 4:56 am
Miami nie musialo tego meczu wygrac a Detroit byli na ostrzu noza wiec decydujace trafienie i egzekucja Tlokow odlozona do meczu w Miami. Dzisiaj Shaka przytlrzymali troche faulami na lawce, Heat spieprzyla rowniez rzuty osobiste... nie wiem nawet czy mieli skutecznosc FT 30%. To byl decydujacy element o porazce Miami. Reszta stats wlasciwie po ich stronie... Poprawic FT i co tu duzo mowic... Detroit nie przejdzie Heat z jednego powodu ....Rasheed Wallace jest bez formy i jego punktow zabraknie w game 6.
Szak - Cz cze 01, 2006 5:31 am
Miami musi robic to, co do nich nalezy. A najprostsze minimum, by wygrac serie bez przewagi parkietu, to zwyciezac u siebie a na wyjezdzie urwac tylko jeden mecz. Na razie jest zgodnie z tym planem. Meczu nie zdolalem obejrzec, bo akurat zakodowali w nocy i wstalem na marne. To co przebija ze statsow i opisow to to, ze Detroit dalej nie odzyskalo efektywnosci w ataku. Wygrali, bo musieli i szczegolnie zapewnila im to wieksza energia i walecznosc na wlasnym parkiecie. Plus mecz kariery (playoffowej) Prince'a. Ja licze na Miami, ze u siebie to zakonczy. Teraz na nich jest troche wieksza presja niz w game 5, bo wiedza, ze jesli przegraja, to bedzie hardkor w ostatnim meczu w Palace. A tego na pewno chcą uniknac. Teraz beda miec wlasnych fanow, we wlasnej hali. Jak nie wygraja, to caly sezon stanie na ostrzu noza i z pieknych playoffs zrobi sie groźba duzego rozczarowania. Tym razem są zdrowi, Shaq w lepszej formie. Jestem dobrej mysli.
Jmy - Cz cze 01, 2006 8:37 am
Przepiękny mecz. Dawno nie widziałem tak pieknej koszykówki w wtykonaniu Pistons. Mecz pięknych bloków. Coś nieprawdopodobnego. To co zrobił Ben, Daddy'emu to jest blok play-offs. Blok roku. Jeszcze czegos takiego nie widziałem na SO.
http://img140.imageshack.us/my.php?imag ... aq21fs.jpg
http://img204.imageshack.us/my.php?imag ... haq5dr.jpg
http://img140.imageshack.us/my.php?imag ... aq37ip.jpg
Musze równiez pochwalic sędziów bo dali dzisiaj radę. Było kilka kontrowersyjnych zagran, to prawda (mina Huntera, Sheeda, Hamiltona, Princea, no także Haslema, czy Wade'a mówi sama za siebie) Pierwsza połowa, wzorowa w wykonaniu Pistons. Cos pięknego, ale warto dodać, ze pomimo tej żelaznej obrony (Ben mi naprawde zaimponowal, obrońca roku, tak to jest prawdziwy obronca roku) Heat potrafili utrzymac dystans. To co wyprawaiał R.I.P rzeczywiście zasługuje na... nie wiem co się z nim dzieje. Tak później sie przebudził w końcówce pierwszej połowy, ale te straty i bloki na jakie sie nadziewał, to nie ten rip, którego potrzebuja Pistons. Choć oczywiście jego punkty były niezwykle wazne.
Ben... nie znajduje słów podziwu. Widziałeś Van, to co ja widziałem w niektórych akcjak. Jak onłapał go na offencea? I to jak wbił go do ziemi... Shaq sie oczywiście zemścił, ale to ogromne poniżenie dla niego, szczególnie ze ben odpowiedział tez przepieknym slamem po podaniu Big Shota. ak B-B-Billups. Ten koles, brak słów.Prawdziwy playmaker. Prawdziwy rozgrywający. cos nieprawdopodbnego. On potrafi w sobie łączyc wszytkie elementy, ktore sa od niego wymagane. Gosc jest niemożliwy. I te podania.... Prince. Zaskoczyl mnie, ale po części tego od niego oczekiwałem. Ktos tutaj dzisiaj musiał zagrac tą bardziej "wyróźniająca " role, to był Prince.
Sheed, podobnie a może (napewno) zawiódł. tego się akurat nie spodziewałem. W tej serii, wyszedł mu jak narazie jeden mecz. To nie ten Sheed. Dlatego myślę, ze jeśli nie dzisiaj to w następnym meczu. On sie zmobilizuje, druzyna tego potrzebuje. Jestem o tym przekonany. McDyess, swietnie się spisał w roli zastepcy Sheeda. O to własnie chodzi Ci zawodnicy musza sie uzupełniac. Jeszzce w sprawie Sheeda, w obronie dał rade, mało fauli i w pewnym momencie nawet kry ł O'Neala, ale nie, to juz nie ten zeszłoroczny Sheed. Na Shaqa, Sheed nie ma odpowiedzi. A szkoda. Jedynie z pomocy.
Hunter, kilka naprawde dobrych akcji w obronie. Potrzebny w chwili kiedy RIP nie dawał rady. Potrzebny zawodnik. jeszcze w sprawie Bena. Wraz z Billupsem i Tay'em, zasługują na miano PoTG. I wolne 2-4 jestem pod wrażeniem. Szok. Cos pięknego. Jestem pod wielkim wrażeniem jego gry i tym co robił na boisku. Musze to powiedziec. On zniszczył Shaquille'a. I mówcie tam co chcecie, od czasu bloku Geralda na SO, to to jest 100 razy lepsze. On zatryumfował. W mistrzowski sposób.
Van - Cz cze 01, 2006 9:09 am
Nie widziałem całego meczu nie dość, że zaspałem to jeszcze jak pisał już Szak zakodowali i został mi stream nie najlepszej jakości. Blok Bena na Shaqu nie przypomina sobie przez te wszystkie lata tak zablokowanego Shaqa, przecież to wyglądało jakby Ben za wcześnie wyskoczył, ale i tak dał radę zablokować wychodzącego w górę Shaqa. Wade w Heat znowu dobrze, ale w ostatnich minutach się nie popisał, obrona Pistons świetnie sobie radziła w tym czasie, w sumie ciekawe, że strzelecko zawiedli strasznie Billups, Hamilton i Sheed, ale dali radę głównie dzięki świetnej postawie Taya i defensywie. Jednak od swoich czołowych graczy muszą dostać więcej żebyśmy mieli 7 mecz, zwłaszcza od Sheeda on jak punktuje dodaje tej drużynie energii. Heat muszą zrobić wszystko żeby zakończyć to w piątek nie mogą dopuścić do 7 spotkania może to zbyt duże uproszczenie, ale dla mnie kto wygra następny mecz zagra w finale.
Jmy - Cz cze 01, 2006 9:25 am
here i'm
Jednak "Win and go to Miami" ;D.
Kily - Cz cze 01, 2006 10:39 am
Cieszę się, że w piątek zobaczymy tę serię w C+. Teraz przypomina to sytuację z serii przeciwko Cavs. I tak samo myślę, że tutaj Miami potrzebuje zakończenia tego u siebie. Cavsom zabrakło praktycznie jednej zbiórki w ostatniej minucie, czy Heat będą mieć w G6 więcej szczęścia/umiejętności? Jeśli nie i dojdzie do G7, to na pewno większe szanse dam Pistonsom. Ja tam życzę sobie siedmiomeczowej serii, choć patrząc na to, co Heat grają u siebie powinno być inaczej.
Mich@lik - Cz cze 01, 2006 11:58 am
avsom zabrakło praktycznie jednej zbiórki
Sorry Kily ale chyba przesadziłeś. Jednej zbiórki? Wydaje mi się, ze czegoś wiecej . Pozatym TA jedna zbiórka to nasza wymówka
KB81 - Pt cze 02, 2006 5:45 pm
Według mnie mecz 6 będzie kluczowy dla przebiegu rywalizacji. Jeżeli Detroit uda się zdobyć halę w Miami to będą mieli dużą przewagę psychologiczną. Ale to nie takie proste.
Stawiam na Miami, myślę,że DET nie uda sie Wade'a powstrzymać
Rumar - Pt cze 02, 2006 7:11 pm
Oby dzisiaj wygralo Miami. Jak przegra, odpadnie tak jak w zeszlym roku, wszyscy beda znowu podniecac sie Pistons i final znowu bedzie nudny.
Keyla - Pt cze 02, 2006 8:58 pm
A ja liczę, że wygrają Pistons,że znów pokażą TĄ koszykówkę, TEN styl.
Tak jak to Oni potrafią... Go Pistons! Go Ben!
Ciesze się, że ten mecz można oglądać w tv, nagrać itd... chociaż szkoda, że komentarzy nie można wyłączyć
Jmy - Pt cze 02, 2006 9:37 pm
8-0 Cóź to za dziwny, chciałoby sie powiedziec hokejowy wynik w temacie play-off'ów NBA. Otóź to statystyka wskazująca ile razy Detroit Pistons wychodzili z uniesionymi głowami z meczu numer 6 od roku 2oo3. Czy to ulegnie zmianie? Mysle, że nie. Jest wiele powodów. I wiesz, myślę, ze je znasz. Tylko nie dopuszczasz ich do swoich mysli. Umysł mówi Heat, ale serce podpowiada Pistons? rzeczywiście cos tam w umysle przebakuje na temat Heat. Big Daddy, Flash, Zo, J-Will, A-Walk... Nie mam zamiaru stopniować i wyodrębniac skale napięcia i emocji, które z każdą chwilą narastają we mnie im bliżej meczu, ale moge powiedziec znane nam wszytkim słowa: będzie się działo.
Elimination game, ma to do siebie, że jest to ostatnia szansa. Ostatni dzwonek. Czasami dla jednej a czasami dla obu druzyn. Dzisiaj dla Pistons. Tego nie odłozymy na jutro, nie na za tydzień. Ten mecz musi zostac rozegrany dzisiaj. I będzie. Jeśli chcielibyśmy wyodrebinić faworytów tego dzisiejszego spotkania, daremnie bedziemy ich szukac. Powtórzę tylko jeszcze raz słowa: Umysł (przewaga psychiczna) serce (szóstki dla PD) Co takiego sie dzisiaj wydarzy? Do jakich sytuacji dojdzie? Po ostatnim spotkaniu nastroje jeszcze nie ucichły, ba wzmogły sie. jest głośnio, jest ostro, ponieważ Bad Boys, sa w natarciu. Sa pod murem, a to kochaja najbardziej. Jest jeszcze coś. Oni wiedzą. wiedza, że są wspierani przez swoich wiernych kibiców. We Believe, We Still Belive. Spodziewajmy sie dzisiaj wielu takich transparentów na meczu. Wystarczy sie rozglądnąc w przerwach.
WIN OR GO HOME Wszyscy to wiedzą. Ostatnie spotkanie pokazało jednak prawdziwe, surowe, wściekłe oblicze chłopaków z Detroit. Ten blok, historyczny blok, który zobaczymy za rok dwa pięć - Bena na Daddy'm. On cos obrazuje. Obrazuje ogromny zryw, który niemalże zakończył się sukcesem. Niesamowita energia, potencjał, doświadczenie. To wszytko było skuteczne i nie zawodziło przez pewien czas. Jednak w decydującym momencie, jak gdyby nigdy nic, zostało zniszczone. W jednej akcji. W jednym meczu. W jednej serii. Ten przełom nastąpił właśnie w poprzenim meczu. Wydawało by się, ze z opóźnieniem, ale jednak ręka Bena, niszczycielska i powodująca destrukcję, została juz połozona na piłce. Tego juz sie nie da odkręcić. Właśnie teraz dzisiaj, trzeba użyć siły i umiejętności, zeby sprowadzic ja (piłe, co juz zosytało zrobione) i jego (ich) do parteru. W głowie Bena (Pistons) to sie już dokonało. Teraz trzeba wprowadzic to w czyn. Juz niebawem. Juz blisko.
Nie walka, nie bitwa, ale wojna. Na śmierc i zycie. Pomysl. Miami... Oni chcą tego Finału. Nie chca meczu numer 7 w Pałacu. Nie tam. Nie przy tej atmosferze. Wszędzie ale nie tam. To jest dla Heat złe rozwiązanie. Oni chca strawić przeciwnika na własnym parkiecie. Wykorzystując atut własnego boiska. Oslepic ich bielą z trybun, i poczestowac ogniem. Wade, on eksploduje jeśli będzie taka potrzeba. SO? So what? Doświadczenie, siła i szacunek. Legenda. W dodatku z plama na honorze. Jak ją zmazać. Tylko w jeden sposób. Pokazac, kto tu tak naprawde jest góra. Pierwsze słowa jesli chodzi o sytuację z Benem: Przeciez widziałes, ze był faul - Shaq do dziennikarza. On nie chce o tym pamietać. Chce to odwrocic. Chce aby to stało sie jego atutem nie kolcem, który uniemożliwi poswięcenie zespoowi 100% A Heat go potrzebują. Potrzebuja jego wsparcia. Bardzo.
Kto? Chancey B-B-Billups. Bądź tego pewny. Zwróc uwage na to trójki. I penetrację, bo właśnie to będzie miało dzisiaj miejsce. Czy to jakaś rewelacja? Nowość? Nie. to po prostu Chancey. Lider, świadomy cięzaru i swiadomy tego, ze ciężar uniesie. Sheed, jesli nie dzisiaj to kiedy? Firmowe akcje tyłem do kosza i groźny na obwodzie. Dzisiaj skutecznie (faktycznie powtarzam to co pisałem w jego sprawie do wcześniejszego meczu) Tay. Nie zawiedzie, chociaż będzie podwajany przez graczy Heat. Beda chcieli ograniczyc jego szaleństwo, jednak zapomna o tym, ze tay to jedna z wielu opcji w tym zespole. Każdy z nich (poza BB) mógłby zdobywac po 20-25 punktów w druzynie, której byłby liderem. ale tu nie o to chodzi. Wykorzystac potencja w chwili kiedy potzrebuje tego drużyna, a kiedy jest odcięta od innych pracowników.
RIP, nie grzebmy go jeszcze w ziemi. Jeszcze na to za późno. Będzie robił nadal to co robi. Będzie wjeżdżał na kosz. Dzisiaj mądrzej roztropniej. więcej razy odda do partnerów z boiska. Więcej razy odda do Sheeda, do Taya w rogu boiska. Trójka. I on, tak Ben. Będzie wielki dzisiaj, jednak sędziowie będa wyczuleni. Trzeba uważać. Heat mają zamiar go wykończyć, własnie przez Shaqa. Faule, w takim meczu, oni maja wzmożona czujność. Myslisz, ze dadza im pograć? Nie tu będzie dużo gwizdków, czy slusznych... Dzis zatryumfuje gra i postawa zespołowa. To bedzie to co zobaczymy w grze Pistons. Gotowi? 2.30 czyli 3 godziny. Zbliżają się wielkimi krokami. DEEETROIT BASKETBALL !!
danp - So cze 03, 2006 2:47 am
Seria sie skonczyla, pogonili chlopaki z Florydy swoich rywali az milo. Wade schorowany, slaba skutecznosc ale asyst sobie w zamian nastukal, w zdobywaniu punktow zastapil go J.WIlliams, ktory zagral na genialnej skutecznosci. I gdzie sa teraz wszyscy ci ktorzy smiali sie z zatrudnienia jego i innych "nieudacznikow" przed tym sezonem? No jeden wlasnie pisze tego posta Brylantowy Pat wprowadzil wlasnie swoja 3-cia druzyne do Finalow NBA, wielki trener. Detroit ktorych gra wielu podniecalo sie w RS raz ze sie wypalilo, dwa mialo przecietnego coacha, w koncu trzy chyba teskni za LB (choc z nimi w sumie nic nie wiadomo). Brawa dla Miami, licze na ciekawe Finaly z... Dallas rzecz jasna.
heronim - So cze 03, 2006 3:48 am
Heh widzisz Jmy tak sie zachwycales Benem jak to zatrzymal Shaqa w g5 ;]. To byl tylko jeden meczyk a dzis ponownie wszystko "wrocilo do normalnosci". Ogolnie to sie nie chce wierzyc, ze Pistons przegrali az tak wysoko. No ale jak SO w 33 min zdobywa 28pkt (12-14), 16 zbiorek i 5 blokow to jak tu wygrac ;D. Wszystko przy slabiej grajacym Flashu z powodu choroby. Pistons sie kompletnie nie popisali. Podobno graja najlepiej przyparci do muru, ale dzis chyba jednak ta passa sie konczy. Zawiedli wszyscy. Mimo tego, ze nawet Ben trafil 3 z 4 wolnych to rzutowo w tym meczu Detroit odstawalo wyraznie. Zaledwie 33% z gry nie ma co tu porownywac z 55% Heat. Najlepsza niby obrona w lidze, a w tej serii dawala sobie rzucac pewnie srednio powyzej 50%. Jeszcze jak Suns wygra z Dallas to przestane wierzyc w to, ze broniac da sie cokolwiek osiagnac w tych czasach i przy tych przepisach .
Szak - So cze 03, 2006 8:09 am
Uff, wreszcie
Jeszcze "tylko" ostatni krok, a wlasciwie czwór-krok, i bedzie mozna swiętować. Pistons chyba wszystko najlepsze co mieli wystrzelali w sezonie zasadniczym. W playoffs zabraklo pary, ptrzytrafila sie jakas kontuzja Sheedowi i juz nie starczylo samej sily woli, zeby sie trzeci rok z rzedu dostac do finalu.
Miami za to inaczej. Caly sezon w kratke, z kontuzjami, niejasnym podzialem rol, ale w koncu sie pozbierali, akurat na czas, zeby dorosnąć do wyzwania, ktore mieli osiagnac - pokonac Pistonsow - najlepsza druzyne sezonu. Udalo sie! Swietny mecz Shaqa, doskonala skutecznosc J-Willa, Wade pomogl punktowo w III kwarcie i jest.
Czuje lekki niedosyt, bo to nie byli ci sami Pistons, do ktorych bylismy przyzwyczajeni. Juz Cavs obnazyli te braki. Mysle tez, ze pomimo buty, ktora prezentowali, wiedzieli ze to nie sa ich playoffy. Jak czytalem, ile pochlebnych slow pod adresem Heat wypowiedzieli po meczu, jak gratulowali jeszcze zanim czas dobiegl do konca... Czuli, ze tym razem nie daja rady. Gdyby porazka przyszla niespodziewanie, to byliby w wiekszym szoku i w nastroju do negowania, a wyszlo jakby byli gotowi na nieuniknione.
Pomimo tego, ze uwazam ich za arogantow i nie trawie ani anorektyka, ani goscia ktory zakochal sie w masce, ani faceta, ktory mysli, ze jak rozpusci wlosy, to zagra lepiej, ani faceta ktory uwaza, ze caly swiat jest przeciwko niemu, ani tego najnizszego, ktory ma chyba najbardziej bezczelny wyraz twarzy na swiecie... ale jednak pokazali klase. Dlatego oleje i nie bede wypominal im roznych wczesniejszych przemadrzalych gestow, slow i wynioslosci. Choc to tez mnie wkurza, bo swoim dobrym zachowaniem podstepnie odebrali mi dlugo skrywaną chęć do wbicia im paru szpil. Ale trudno
PI3TR45 - So cze 03, 2006 8:23 am
No i kto by się spodziewał? Jednak Pistons zostali za mocno do tego muru przyciśnięci.. Na twarzach niektórych widać było pogodzenie się z porażką już pod koniec 3ciej kwarty, także oprócz umiejętności zabrakło im chyba czegoś jeszcze. Widać to było w niektórych akcjach, kiedy pudłowali 100% sytuacje. A Heat? strasznie mi zaimponowali. Z różnych względów był to dla mnie pierwszy mecz w tej serii i może dlatego jestem pod tak duzym wrażeniem. To jak wyglądał Walker w obronie to mnie wgniotło w fotel Na Bilupsie też ładnie siedział Will z Paytonem. No i Haslem. Świetnie bronił na zasłonach. A w ataku to przede wszystkim Shaq z Jasonem szaleli. Williams miał jakiś niesamowity mecz. Już pomijając skuteczność to zaskoczył mnie tą świetną grą przez cały mecz. Wchodził i Heat dostawali kopa i od razu seria kilku punktów. Strasznie był energetyczny dla tej drużyny. Do tego Shaq ciągnął przez cały mecz, a jak było trzeba Wade pokazał, że gra z gorączką jest lekko przereklamowana Doskonały mecz...
Teraz się zastanawiam komu kibicować w drugiej parze, tzn z kim łatwiej byłoby Heat wygrać. I chyba jednak mavs. A Ty Szak co sądzisz?
Szak - So cze 03, 2006 8:37 am
Teraz się zastanawiam komu kibicować w drugiej parze, tzn z kim łatwiej byłoby Heat wygrać. I chyba jednak mavs. A Ty Szak co sądzisz?
Mavs sa lepsi, Dirk wymiata (kto go pokryje?) i mysle, ze Dallas wygra 4-2. A ze Mavs sa lepsi, to z punktu widzenia ewentualnego sukcesu Heat lepiej byloby miec przeciwnika slabszego - tj. Suns Phoenix ma dziure pod koszem, ktora moglby wykorzystac Shaq. Ale Suns w sezonie mocno Heat tłukli tym, ze grali szybciej i odcinali Shaqa od podan. Ale Miami w playoffs to inna druzyna, lepiej broniąca, bardziej stonowana, z charakterem. Choc patrzac tylko na styl, to Mavs potrafia grac wolniej, troche sie posiłować i pod tym wzgledem mogliby jednak badziej pasowac fizycznym, grajacym do srodka Heat. Tak samo jak rok temu bardziej pasowaliby im Spurs niz ówczesni Suns. Trudno powiedziec. To co widzialem w wykonaniu Miami w meczach z Suns i Mavs nie nastrajalo pozytywnie, ale to bylo w sezonie regularnym i to raczej we wczesniejszej jego fazie (tzn. nie pod koniec). Nie ma co gdybac. Miami dostana tego przeciwnika, ktory bedzie lepszy i trzeba byc gotowym. Uwazam Mavs za bardziej wymagajacego rywala, ale jesli Mavs przegraja, to oczywiscie akcje Suns mocno pojda w gorę.
Kily - So cze 03, 2006 8:56 am
Pistons od początku do końca meczu byli beznadziejni. Zupełnie niewidoczny i niebardzo użyteczny był Sheed. Prince coś próbował, ale niewiele to przyniosło. Taki McDyess wszedł i nieważne skąd i tak nie mógł trafić. Prawdziwym obrazem nędzy był Billups który nawet przez moment nie był w stanie pociągnąć zespołu, zagrał tragicznie jako lider i praktycznie nic dobrego o jego występie powiedzieć nie można. Jedynym, który trochę napunktował był Rip, który jednocześnie dostał kilka czap. Naprawdę aż trudno uwierzyć, że mogli oni zagrać aż tak fatalnie. Nie dość, że ich atak zupełnie nie funkcjonował, to momentami nawet mieli kłopoty z wyprowadzeniem kontry. I trudno tu mówić o jakiejś wyjątkowo dobrej obronie graczy rywali.
Co innego Heat. Shaq od początku dominował i nikt nie był w stanie go zatrzymać. Mr 4-point shot był nawet skuteczny na dystansie, co naprawdę dziwi. Swoje zrobili gracze typu Haslem, ale to i tak nic przy występie J-Willa. Jestem pewny, że prędko czegoś takiego nie powtórzy. Wszystko to ładnie funkcjonowało jako zespół i nawet przy tak słabym występie D-Wade'a i jest miażdżące zwycięstwo na miarę awansu do finału. Brawo!
Teraz czas na Mavs i niech oni zdobędą misia w tym sezonie. W końcu Heat przegrywają co roku rundę dalej. Dwa lata temu w drugiej rundzie, w zeszłym roku w ECF, teraz pora przegrać w finale.
Van - So cze 03, 2006 9:01 am
Shaq wprowadza trzecią drużynę, w której gra do finałów ligi ogromne gratulacje dla tego pana. Teraz wypada się przyznać do błędu jaki popełniłem w dyskusjach latem z Szakiem na temat tego czy jak jest problematyczny talent to należy brać czy nie jak się okazało to Szak miał rację niezależnie od tego co się stanie dalej Heat mają tym składem największe osiągnięcie w historii klubu i jakby tego było mało w PO spory wkład mieli w to chociażby będący przedmiotem dyskusji Walker czy jak wczoraj J-Will. Czyli jest możliwość zaangażowania utalentowanych graczy trzeba z niej skorzystać a całą resztą martwić się później.
Finał Heat-Mavs może być naprawdę świetnym widowiskiem, Heat pokazali w tych PO, że również w obronie sobie nieźle radzą podobnie jak Mavs, po jednej i drugiej stronie są gwiazdy, które mogłoby nam zapewnić świetne mecze również pod względem ofensywy.
Co do Pistons to jest naprawdę dziwna sprawa jeszcze po pierwszych meczach z Cavs wyglądali na tą samąświetną drużynę, ale potem zaczęli się sypać na naszych oczach obrona już mistrzowska była co najwyżej w pojedyńczych meczach i to nie całych , atak co najdziwniejsze bo Sunders niby zaniedbywał obronę kosztem ataku, był często wręcz tragiczny co także wczoraj mogliśmy zobaczyć z seriami niecelnych rzutów z dobrych pozycji, Pistons raczej z optymizmem w przyszłość nie mogą spoglądać muszą podjąć decyzję co do Bena, którego trzeba będzie przepłacić, ten skład wygląda już na przemęczony kiedy wygrywali z Lakers byli w najlepszej formie głodni sukcesu, mieli także co bardzo istotne świetną ławkę rezerwowych młodszy Hunter z Jamesem, Okur, Williamson teraz większość czasu grali 7 graczy licząc, że za rok może się udać po dokonaniu kosmetycznych zmian byłoby z ich strony naiwnością potrzebują świeżej krwi i to sporo.
TheMatrix - So cze 03, 2006 9:45 am
A więc jednak, brawo dla Miami. Rozegrali dziś świetny mecz, a dokładając do tego słabą dyspozycję "Tłoków" mają finał. Pistons dziś jakby w ogóle nie wiedzieli co mają robić na tym parkiecie. Ich bezradność ostro rzucała się w oczy. Ledwie 33% z gry. A przez pewien okres nic kompletnie nie mogli trafić.
Za to Shaq pokazał, że jeszcze coś potrafi, a właściwie, że wciąż potrafi bardzo wiele. Miło zaskoczył mnie także Williams, dawno już nie widziałem takiego spotkania w jego wykonaniu. Brakowało dziś tylko tej gry Wade`a, ale wkońcu ma tam jakąś infekcje.
Ogólnie ciesze się z awansu Miami, bo to ich chciałem zobaczyć w finale, ale przede wszystkim czekam na Phoenix. Tu jednak jest ciężka sprawa, bo co odstawia Dirk to każdy wie.
PI3TR45 - So cze 03, 2006 9:53 am
DEEETROIT BASKETBALL !!
Hell no
Zgadzam sie Szak, że Mavs wyglądają lepiej, kompletniej. U Suns łatwiej znaleźć dziury do wykorzystania. Ale jednak Suns prezentują na tyle nieprzewidywalny styl gry, że może być różnie i tego boję się najbardziej. No i w RS tak jak jechali z nami Suns to nie nastraja optymizmem, ale masz rację, że w PO wygląda to inaczej, lepiej. Pat wreszcie dopasował te klocki tak jak miały być
Teraz wypada się przyznać do błędu jaki popełniłem w dyskusjach latem z Szakiem na temat tego czy jak jest problematyczny talent to należy brać czy nie
ekhm.. a o mnie to już się zapomina
wczoraj wyszło dokładnie to o czym pisaliśmy z Szakiem - kiedy zabrakło jednego z dwóch włączyli się inni. Obojętne który z nich to będzie, ale zawsze zastąpi Wade'a czy Shaq'a. I to jest właśnie siła Heat. Szczególnie teraz jak w RS Shaq będzie coraz mniej przypominał dawnego Shaqa.
Greg00 - So cze 03, 2006 10:53 am
no ja także zwracam honor przede wszystkim Szakowi, ale i innym fanom Heat na tym forum....i robię to z przyjemnością, bo Miami było wczoraj, jak i w całej serii, zespołem lepszym....mnie przede wszystkim zaimponowała świetna gra w obronie, dzięki której mogli zdobyć masę łatwych punktów....i te męczarnie w ataku Detroit nie biorą się z niczego...błędnie oceniłem ten zespół (Heat), nie tylko umiejętności graczy ale i ich serce do gry...nikt z Was nie wspomniał jeszcze o Poseyu, a to on odwalał najczarniejszą robotę biegając cały czas niestrudzenie na podwojenia, stając na ofensy i walcząc jeden-na-jeden.....zmieniam radykalnie zdanie na jego temat, i przyznaję jak bardzo się na jego temat myliłem i jak bardzo pożytecznym i pracowitym jest graczem...a do tego nie był wczoraj sam - praktycznie identycznie w obronie dawali z siebie wszystko Walker, który nie odpuszczał na chwilę Prince'owi czy Rasheedowi i mali Williams i Payton, którzy non stop siedzieli na Billupsie....właśnie Big-shot został totalnie stłamszony i najbardziej mnie zaskoczył in minus w Pistons.....pomyślcie - on także brany był pod uwagę w wyborze MVP i co by się teraz działo jakby go wybrano, skoro na Nasha spadła taka krytyka?
słusznie Billups nie został niczym wyróżniony, bo ten mecz pokazał, że nie jest gwiazdą pierwszej wielkości i bez żelaznego systemu Browna jest bardzo słaby...a pomyśleć, że rok temu chciałem sobie kupić jego koszulkę, tak mi imponował.....a dziś wyszło szydło z worka, zobaczyliśmy, że król jest nagi - kompromitował się wręcz w akcjach jeden-na-jeden, nie potrafił nikogo minąć, gubił piłkę, fatalnie pudłował spod samego kosza.....wyglądał bardzo blado....jakbym oglądał go jeszcze w Minnesocie...ale jak mówię, duża w tym zasługa Williamsa i Paytona a także Wade'a, z jego niesamowcie szybkimi rękami...reszta Pistons wyglądała podobnie źle - dla mnie Rasheed grał żałośnie, nie trafiał z czystych pozycji, nie brał w ogóle ciężaru gry na siebie...Prince także niewidoczny a Ben udowodnił, że niewiele może przeciw Shaqowi i był praktycznie bezużyteczny.... tragicznie to wyglądało - zabrakło im woli walki, zarówno w ataku jak i obronie (bo akurat atak nawet czasami był dobrze egzekwowany ale fatalnie pudłowali).....brakowało im tego wszystkiego co prezentował Rip, który dwoił się i troił i jedyny zasłużył na duże pochwały....
dodatkowo sytuację Detroit pogarsza fakt bardzo nieczystej gry Pistons, by nie powiedzieć chamskiej...chodzi o dwa faule na Walkerze - najpierw w pierwszej kwarcie gdy Billups złąpał go wpół i wyrzucił praktycznie w trybuny to samo zrobił Rip "bodiczkiem" traktując będącego w pełnym biegu Antoine'a....akurat tak się złożyło, że Walker jest sporo cięższy i nawet tego nie odczuł ale gdyby to był Williams czy Wade i już by się wzbijał w powietrze to jak ja to mówię "wyleciałby w kosmos" i upadek mógłby być bardzo przykry w skutkach....niezwykle niesportowe i po prostu chamskie zachowanie...
ale dość o Detroit - umarł król, niech żyje król....teraz na ustach wszystkich jest Miami, którzy w pełni zasłużyli na ten tryumf...świetnie się składa, że mają bodaj 5 dni odpoczynku do pierwszego meczu finału co jest bardzo wazne w przypadku Shaqa...bo widać było, że trochę mu brakuje sił (nie skakał do bloku przy ewidentych sytuacjach gdzie musi pomagać przy penetracjach, aż sami Pistons się dziwili).....a jak sobie wypocznie to Heat mogą potem wygrać na dzień dobry w Dallas....a Mavs niech się lepiej starają dziś wygrać, bo jak nie to Miami będą mieli aż 3 dni więcej odpoczynku, co jest bardzo ważne dla niemłodej drużyny jaką są Heat...
tak że brawo, brawo i jeszcze raz brawo - posypuję sobie głowę popiołem! Heat moim zespołem od dziś
KB81 - So cze 03, 2006 11:16 am
Miami pokazało kto jest najlepszy na wschodzie
Detroit przez cały mecz nie mieli nic do powiedzenia. Wwspaniale zagrał J-Will, Wade, fantastycznie Shaq. W 1 połwie Pisons nie mogli znależć luki w defensywie Heat, ale w 2 połowie to był już pogrom
Brawo miami, licze na wspaniały pojedynek z Dallas Mniam...
KarSp - So cze 03, 2006 11:18 am
I gdzie sa teraz wszyscy ci ktorzy smiali sie z zatrudnienia jego i innych "nieudacznikow" przed tym sezonem? No jeden wlasnie pisze tego posta Smile
kore - So cze 03, 2006 11:33 am
Hie hie
Nadszedl zmierzch Pizdons, i dzieki Bogu
Szak powiada ze im odpusci, ja tej przyjemnosci sobie nie odmowie i wyraze swoją radosc. Moje serce sie raduje ze nie dane mi juz bedzie ogladac tej irytującej suchej szczapy, denerwującej rozdziawionej geby, no i tej idiotycznej maski. W koncu wreszcie nie bede widzial ani slyszal najwiekszego debila pod słońcem, króla ujemnego IQ, wladcy Kretylandii Rashita Wallace'a. W koncu pajac dostał za swoje, błaznował błaznował, ile to nie napowygrywa, a jak mu dupsko sprali ze az miło to mina od razu zrzędła
Ten mecz powinien byc jego ostatnim w karierze bo na taki koniec kariery zasluguje.
Uff. No to se pogadalem
Gratrulacje dla Heat i ich kibiców, Pistons won do domu i nigdy przenigdy już nie wracac na szczyt
lorak - So cze 03, 2006 11:53 am
Hie hie
Nadszedl zmierzch Pizdons, i dzieki Bogu
chcialem tylko powiedziec, ze zgadzam sie z Kore.
dawno sie tak nie cieszylem z awansu jakiejs druzyny jak teraz (i nie chodzi tylko o to, ze wygram jakies zaklady ;D).
zegnajcie pistons, plakac po was nie bede, wrecz przeciwnie ;]
Kily - So cze 03, 2006 12:10 pm
Hehe, dzisiaj rozmawialiśmy na gg z KarSpem właśnie na ten temat i zgadzamy się z Wami. Tam ewidentnie brakuje trenera, nie ma już tego głodu sukcesów, lata lecą i sądzę, że ich dominacja na wschodzie dobiegła końca. Jako, że przyszłość Heat też nie rysuje się najlepiej, to w ciągu najbliższych lat na wschodzie najlepsza powinna stać się inna drużyna, czyli np. Cavs.
magic_man - So cze 03, 2006 12:14 pm
Pat Riley - Flip Saunders 4:2 . To jeden z wielu elementow tej ukladanki, w ktorym Miami bylo lepsze. Koniec dominacji Tłoków. Detroit kompletnie sie rozlecieli w PO i praktycznie nikt z nich nie byl soba. Tych Heat mogli pokonac tylko Pistonsi sprzed roku.. no.. lub ci z pierwszej polowy sezonu . To juz nie bylo starcie 5 tłoków na 2 żarów. Jeszcze w trakcie sezonu jak wiekszosc sam uwazalem ze ci "rolls royce guys" nic nie wskuraja, a tu maja finaly . Oczywiscie przyczynila sie do tego swietna gra duetu. Jak widac Wade`a moze powstrzymac tylko choroba.. Szaka zaś foul trouble.
Acha.. no i Ben Wallace. Mnie osobiscie w pewnym sensie zawiodl jako difender. Wogole nie sprawdzil sie jako zdobywca DPOTY. Juz nie mowie tu ze mial malo czap w tej serii, bo trudno mu bylo zostawiac wolnego Szaka.. ale chodzi o to ze kompletnie z nim sobie nie radzil. Ciagle widac bylo ze wszyscy sie go boja i czuja respekt. Ben jakby nie wierzyl wogole mozna sie mu przeciwstawic.. wlasciwie ograniczal sie do prob wybicia pilki, zbierania fauli ofensywnych (ale tych zasluzonych!)..
Odpadla druga druzyna, ostatnia z ktora sympatyzuje, wiec pozaje mi kibicowanie wschodowi w walce o tytul. Pytanie tylko czy Heat to team mistrzowski. IMO nie do konca, ale z pozostalych w grze 3 druzyn jest chyba najblizszy tego poziomu/tego pojecią. Jesli mialbym wybierac dla nich rywala, wybralbym Mavs. Wg mnie Heat lepiej graloby sie z ekipą nazwijmy to "defensywną", ktora momentami miewa problemy ze zdobywaniem punktow, ma mniej pomyslow na atak, podobnie co meczylo niekiedy Pistons. Suns nie maja co prawda odpowiedzi na Szaka, ale tak jak ktos juz pisal, beda odcinali go od podan, podwajali i wymuszali na nim faule ofensywne w czym sa juz specami (role oskarowe) , Takze "the Daddy" nie moglby grac silowo.. no i te defensyne wchodzac pod niego. Takze mysle w tej potencjalnej serii moglby miec powazne z tym problemy. Poza tym Phx to bestia ofensywna, jeszcze wieksza niz Miami i wymiana ognia na + dla Slonc..
Przeciez widziałes, ze był faul - Shaq do dziennikarza.
Normalnie musze sie do tego odniesc, bo Szak zrobil IMO niezla zwale. Dla mnie to jego duma zostala wielce urazona i nie chcial sie przyznac, ze raz ktos mu tam dowalil.. to nic ze zaraz po tym zagraniu Big Bena wogole sie nie burzyl. I faktycznie nie mial o co, bo sytuacja byla czysta, "hand on ball". To jest ta strona O`Neala ktorej wlasnie nie lubie, tego jego wywyzszania sie i falszywej dumy. Wiadomo, wciaz dominuje na centrze mimo wieku i wie o tym, po co ta dziecinada
No i cos na otarcie łez . "Tylko Puff Sheedy potrafi trafic z polowy zarowno prawa jak i lewa reka, oraz zdobyc punkty z pomoca zegara" He is the man. ( top10 z 12 kwietnia jesli ktos nie widzial, lub dla przypomnienia)
Szak - So cze 03, 2006 12:17 pm
Hoho, widze ze moja ksywa bywa wymieniana tu czy tam w otoczeniu pochwal dla Heat Duzo sie nabronilem tej druzyny i zasadnosci jej kompletowania na poczatku sezonu. Cieszy mnie to, ze wielu tez sie do niej przekonalo (a przynajmniej do ich klasy) w czasie tych playoffs.
Ale ja tez musze sie uderzyc w piersi (tj. klate ). Gdzies w drugiej polowie sezonu mnie tez nieraz brakowalo cierpliwosci. Nie chce popadac w zbytni optymizm, bo glowny cel jest jeszcze przed Heat, ale tez mocno zaskoczylo mnie, jak bardzo ta druzyna sie w koncu pozbierala, podniosla poziom intensywnosci gry i ze faktycznie te zapowiedzi, ze jak przyjdzie pora, to ci weterani wlacza wyzszy bieg, okazaly sie jednak prawdziwe.
Myslalem, ze Pistons sa nie do przejscia i gdybym przed playoffs mial wskazac przyszlego mistrza Wschodu, to kierujac sie obiektywizmem wybralbym wlasnie ich. Bardzo zaskoczyl mnie Riley. Wiedzialem, ze samym talentem ta druzyna jest w stanie "przepchnąć" (niewazne w jakim stylu) wszystkich poza Pistons na Wschodzie, ale wielokroc krytykowalem go za brak jakichs taktycznych nowinek, z ktorych slynal Van Gundy. Riles jechal na intuicji i motywacji. I choc w sezonie ofensywa Heat wygladala na nieskładną, niezdolną do konsekwentnego wypracowywania dobrych pozycji, to jednak w koncu udalo sie to osiągnąć. W serii z Nets i Pistons bylo pod tym wzgledem dobrze, byly dobre pozycje, jakis luz, gdzie ktos wolny mogl dobrze przymierzyc. Teraz, gdy widze co bylo w sezonie, jaka to byla mieszanka, to dochodze do wniosku, ze moze rzeczywiscie dobrze, ze Stan ustąpił miejsca. Riley i jego osobowosc to moglo byc to, czego nie mial Saunders, by zebrac Pistons do kupy.
Ale starczy juz zachwytow. Glownym celem jest mistrzostwo i jego brak pozostawi niedosyt. Mam nadzieje, ze finaly beda fajne i jeszcze paru sceptykow przekona sie do Miami, a przynajmniej jesli nie to, to sobie obejrzy dobre widowisko nie musząc psioczyc na Walkera, J-Willa czy rozwalajacego atmosfere Paytona
KarSp - So cze 03, 2006 12:18 pm
Ja jescze od siebie dodam ze mi sie wydaje ze jedyne co mzoe uratowac w tym momencie Pistons to zatrudnienie trenera ktory bylby podobny do Browna, kogos kto wzbudzalby autorytet czyli juz jakiegos znanego i doswiadczonego, majacego twarda reke, znajacego sie swietnie na obronie i rownie dobrze na ataku i umiejacego kazdego gracza dopasowac do systemu a szczególnie znowu zrobic z Billupsa wielkiego lidera bo bardzo go brakuje w starej wersji, a takich w NBA jest malutko i prace z nich moze stracic chbya tylko Brown, ktory raczej do MoTown juz nie wroci, takze bedzie ciezko. W kazdym razie z Flipem osiagnał to co w tym roku, ale pierscieni to ten trener im nie zapewni...
Graboś - So cze 03, 2006 12:51 pm
No i mamy koniec Pistons, naprawdę cieszę sie z tego ze tłoki zostały pokonane pzrez Miami, bo to ich wolę oglądac w finale, ale tam i tak będę kibicował mavs. Słabość pistons w tym sezonie widać było już tak mniej więcej od trzeciego meczu z cavs, nie grali już tej samej obrony, do tego nie zachwycali w ataku, ale jednak dzięki determinacji i doświadczeniu, no i dzięki umiejętnościom dali radę wyrwać tamtą serię. Jednak heat to nie cavs i oni obnażyli świetnie wszysttkie słabości pistons, a w tym roku było ich naprawdę wiele, grali słabo w obronie, a do tego nic dobrego nie prezentowli też w ataku, tylko w pojedyńczych meczch zdarzaly się któremuś zawodnikowi dobre mecz. Dzisiaj był to RIP, wcześniej Tay, 1 dobry mecz w tej serii miał też Billups, ale ogólnie grali naprawdę źle. To już nie był ten sam Billups, który ciągnął drużynę w najtrudniejszych momentach i jakoś nie pasuje do niego teraz ta ksywa: "Big shot".
Jest to już kolejna drużyna(po wolves i sixers) w której w lecie szykują się wielkie zmiany. Oni powinni zrozumieć że w tym składzie już nic nie wygraja. Po mistrzostwie które zdobyli w 2004 roku, wiele było gadki że to dopiero początek ich dominacji, że chcą kolejnych mistrzostw i że będą dominować przez wiele lat a tymaczasem ta "dominacja" trwała 2 lata i zdobył 1 mistrzostwo. Bardzo mnie to cieszy że heat wylali im kubeł zimnej wody na głowę.
Przeciez widziałes, ze był faul - Shaq do dziennikarza.
Normalnie musze sie do tego odniesc, bo Szak zrobil IMO niezla zwale. Dla mnie to jego duma zostala wielce urazona i nie chcial sie przyznac, ze raz ktos mu tam dowalil.. to nic ze zaraz po tym zagraniu Big Bena wogole sie nie burzyl. I faktycznie nie mial o co, bo sytuacja byla czysta, "hand on ball". To jest ta strona O`Neala ktorej wlasnie nie lubie, tego jego wywyzszania sie i falszywej dumy. Wiadomo, wciaz dominuje na centrze mimo wieku i wie o tym, po co ta dziecinada
Jmy - So cze 03, 2006 1:39 pm
It's over. Co pozostało? Niedosyt. To zaangazowanie, ktorer widziałem po stronie Tłoków w tym meczu..a raczej jego brak. Jak wazny jest czynnik psychologiczny i atut własnego parkietu prawda? Big Daddy jednak wykonał zadanie. To mało powiedziane. Ale nie sposób pominąc ludzi, którzy mu w tym pomogli. Jak go obsługiwali... Dajmy np J-Willa czy Wade'a, nawet Haslem. Jak oni odgrywali do SO... Szok i nic więcej, nie przypominam sobie, zeby kiedykolwiek koles dostawął tak dobre podania od partnerów. A "bronił" niby Ben...
Grypa Flasha z pewnościa wpłynęła na jego gre w pierwszej cześci spotkania. Ale trzecia kwarta? Dobił Pistons. Dowalił tak mocno, ze boli do teraz. Ale Shaq i jego rola jaką odegrał w tym meczu jest potęzna. W ataku, w obronie (ten blok na Hamiltonie, do tablicy) wszędzie. Nie było na niego bata po prostu. Dalej Wade i J-Will. W sumie nie wiem, któego w większym stopniu wyróznić. Ale z pewnoscia to co zrobił White Chocolate, uhm. Walker. Firmową trójką bez wybicia w powietrze dobił i tak podupadłych Pistonsow.
To była ogriomna kara. I Detroit zapłacili największa cenę. NIe tak to miało wyglądac. Zmęcznie? (serią z Cavs?) Tez, ale to nie to. Tak, wierzyłem, wierzyłem w ten przełom, ale okazało się, ze nie ma się co łudzic. Era (o ile taka mogła być, zabrakło Sheeda tam gdzie powinien byc. Tak mało, tak wiele, wszytko) miała trwać. ale tak nie będzie. Równia pochyła. Finał, Finał Konferencji, a w przyszłym roku, co? Czy będzie awans do play-offs? Mc, jest wielece sfrustrowany i mu naprawde zależało na pierścieniu (bo on bez) Chciał grać, widziałem zaangażowanie. A potem ta konuzja... Sheed... Maan, nie chcę źle mówic o nim, i nie będę jednak on zdziadział niestety. I chyba z roku na rok będzie się to pogłebiało. Liczyłem na niego, ale niestety. Zawiodłem się, mocno. Patrze teraz na cały przebieg jego udziału w tegorocznych play-offs. I wiecie daje trójkę. Nawet z minusem.
Zabrakło tego lidera. Szanuję Billupsa, ba klasyfikuje go w trójce najlepszych obecych jedynek. Ale, coś tu pekło. Coś sie posypało i już nie dało sie tego posprzątac. Ben? Zagrał w ataku, ale czy to było dzisiaj potrzebne. Czy wsparcie w tym względzie? Nie. a co z jego blokami? wiecie ile miał. Tak 0. Strat było mało, ale co z tego. Skuteczność z gry? Porażka. Bida i rozczarowanie, rozczarowanie i starość pariasa. wide-open i co z tego. Jeszcze nie widziałem zespołu z taka reputacją, z takim potencjalem, która chybiła by tak wiele rzutów z czytych pozycji. Delk? Bzdura. Złe decyzje. Sunders? Koles pzrez osiem lat nie wyszedł dalej niż za pierwsza rundę. Przypadek? Szykuje się trzęsienie ziemi w Pistons. Podpisza Bena, za wczesniejsze zasługi. Myslę, ze podpiszą. ale co dalej?
NY-PiXo - So cze 03, 2006 2:44 pm
oł je bejbe !
ToMack MC - So cze 03, 2006 3:07 pm
Pistons spieprzyli sprawe jak mogli, ich pycha, pewność siebie zaprocentowały tak że skończyło się jak się skończyło, żałuję że juz LeBron ich nie wyeliminował, zawsze ceniłem i szanowałem grę i zawodników Detroit, ale Miami Heat pokazali prawdziwą klasę, Shaq - ten niby "stary i gruby", ten nie potrzebny już w LAL (woleli KB to mają: I runde PO i wakacje, indywidualizm KB i chłopaczków biegających wokół niego - pewnie zaraz spotkam się z niepszychylnym, łagodnie mówiąc, odzewem fanów LAL ) zawodnik, w pełni zaprezentował swój profesjonalizm i przydatność dla zespołu, wielu przed sezonem dyskutowało co z tego będzie tzn. z zespołu, w którym grają: Wade, Shaq, Walker, Williams, Mourning, Payton, czy da się ich poukładać, każdy pewnie zdawał sobie sprawę że zawalczą w PO ale nieliczni widzieli ich w finale a tu proszę...
pamiętam jak zaraz po odejściu Shaqa z LAL na forum Lakers rozgorzała dyskusja czy lepiej by było gdyby Shaq został a KB odszedł, czy lepiej jest jak KB został bez Shaqa, ja optowałem za Shaqiem, za co kibice LAL wręcz mnie "zjebali" (tylko Szak jako fan Shaqa bronił racji, że LAL z O'Nealem mogliby jeszcze coś osiągnąć), fani Lakers widzieli w KB przyszłość, zawodnika wokół którego można zbudować zespół, który mógłby powrócić do ścisłej elity i ponownie sięgać po mistrzostwa, o Shaqu pisali że gdby został to pograłby jeszcze na dobrym poziomie ze 2-3 lata ale dotarliby z nim co najwyżej do finału konferencji a może nawet nie, a tu proszę w zeszłym roku Shaq gra w finale konferencji, w tym roku juz w wielkim finale NBA, ja wiem że to nie zasługa samego O'Neala, to władze Heat zbudowali i stworzyli obecny team, który bez Wade czy Williamsa mógłby nie zajść tu gdzie zaszedł, ale jednak widać że w Shaqa można było zainwestować, że przecież LAL też mogli zbudować kolejny mistrzowski team z nim jako ważnym elementem...
oczywsicie czasu jest sporo i pod wodzą KB też mogą jeszcze daleko zajść ale jak widać z Shaqiem też dało radę (w przypadku Heat), kto wie może zdobędzie on kolejny pierścień (szybciej niż KB i LAL)...
szczere gratulacje dla Miami Heat, w pełni zasłużyli na finał, byc może nawet na mistrzostwo, ale to już zweryfikuje parkiet i mecze z oponentem z Zachodu...
FM - So cze 03, 2006 3:30 pm
Wielkie gratulacje dla Miami.Shaq dał radę i są w wielkim finale.Osobiście nie wierzyłem żeby Walker i Williams pomogli heat w dojściu do ostatniej serii ale jak widac pomyliłem się (nie byłem w tym osamotniony).Pistons jak juz wiele osób pisało wcześniej wymiękło strasznie , nie wiem czy to wina Saundersa czy może brak "głodu" zwyciestw.Pewnie wszystkie te element wchodzą w grę.Dla mnie ta drużyna wygladała trochę jak Lakers z 2004 roku.
Trudno mi pisac komu życzę zwycięstwa w finale.Jeżeli jakimś cudem "legenda "koszykówki, double mvp dotrze do finału to bardzo będę kibicował Heat.Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem i Dirk dojdzie do finalu to moje uczucia będą ambiwalentne.Z jednej strony Shaq to Shaq.Wielki koles który niszczył kosze i jakos zawsze go lubiłem ( tak za czasy w Magic jak i w Lakers) mimo,że nie gra już w pierwszej drużynie z Los Angeles to wielki sentyment pozostał.Byłoby ok gdyby tak już na sam koniec swojej wielkiej kariery zdobył kolejny pierścień.Jednak z drugiej strony Dirk za którym nigdy jakoś nie przepadałem w tym roku został jakby to powiedział pewien cygan "oszukany".A za jego świetny sezon coś mu się należy.
Jedno jest pewne finał powinien byc bardzo fajny,dla mnie zapowiada się dużo bardziej interesująco niż ten zeszłoroczny.
Van - So cze 03, 2006 3:50 pm
Pistons spieprzyli sprawe jak mogli, ich pycha, pewność siebie zaprocentowały tak że skończyło się jak się skończyło, żałuję że juz LeBron ich nie wyeliminował, zawsze ceniłem i szanowałem grę i zawodników Detroit, ale Miami Heat pokazali prawdziwą klasę, Shaq - ten niby "stary i gruby", ten nie potrzebny już w LAL (woleli KB to mają: I runde PO i wakacje, indywidualizm KB i chłopaczków biegających wokół niego - pewnie zaraz spotkam się z niepszychylnym, łagodnie mówiąc, odzewem fanów LAL ) zawodnik, w pełni zaprezentował swój profesjonalizm i przydatność dla zespołu, wielu przed sezonem dyskutowało co z tego będzie tzn. z zespołu, w którym grają: Wade, Shaq, Walker, Williams, Mourning, Payton, czy da się ich poukładać, każdy pewnie zdawał sobie sprawę że zawalczą w PO ale nieliczni widzieli ich w finale a tu proszę...
pamiętam jak zaraz po odejściu Shaqa z LAL na forum Lakers rozgorzała dyskusja czy lepiej by było gdyby Shaq został a KB odszedł, czy lepiej jest jak KB został bez Shaqa, ja optowałem za Shaqiem, za co kibice LAL wręcz mnie "zjebali" (tylko [b]Szak jako fan Shaqa bronił racji, że LAL z O'Nealem mogliby jeszcze coś osiągnąć), fani Lakers widzieli w KB przyszłość, zawodnika wokół którego można zbudować zespół, który mógłby powrócić do ścisłej elity i ponownie sięgać po mistrzostwa, o Shaqu pisali że gdby został to pograłby jeszcze na dobrym poziomie ze 2-3 lata ale dotarliby z nim co najwyżej do finału konferencji a może nawet nie, a tu proszę w zeszłym roku Shaq gra w finale konferencji, w tym roku juz w wielkim finale NBA[/b], ja wiem że to nie zasługa samego O'Neala, to władze Heat zbudowali i stworzyli obecny team, który bez Wade czy Williamsa mógłby nie zajść tu gdzie zaszedł, ale jednak widać że w Shaqa można było zainwestować, że przecież LAL też mogli zbudować kolejny mistrzowski team z nim jako ważnym elementem...
oczywsicie czasu jest sporo i pod wodzą KB też mogą jeszcze daleko zajść ale jak widać z Shaqiem też dało radę (w przypadku Heat), kto wie może zdobędzie on kolejny pierścień (szybciej niż KB i LAL)...
szczere gratulacje dla Miami Heat, w pełni zasłużyli na finał, byc może nawet na mistrzostwo, ale to już zweryfikuje parkiet i mecze z oponentem z Zachodu...
no cóż właśnie o czytaniu tego typu głupot pisałem niedawno trudno trzeba się przyzwyczajać jak Shaq zdobędzie mistrzostwo będzie tego więcej, kiedyś mnie takie taksty denerwowały teraz już tylko bawią
ToMack MC - So cze 03, 2006 3:51 pm
FM napisał:
[Shaq przypuszczam]Byłoby ok gdyby tak już na sam koniec swojej wielkiej kariery zdobył kolejny pierścień.
Van - So cze 03, 2006 4:29 pm
nie chce żeby zabrzmiało jak chamska riposta z mojej strony, stwierdze tylko fakt, głupot to wiele tu wypisywali niektórzy, podkreślam niektórzy (żeby nie zabrzmiało jak dysrespekt) fani LAL na tym forum patrz chociażby np. na wypowiedzi w temacie poświęconym serii Phx vs. LAL
głupoty to było akurat dość łagodne określenie w stosunku do tego co napisałeś nie chcę się nad tym rozwodzić bo to było już przerabiane wszystko i znowu wyjdzie, że fan Lakers atakuje kogoś kto coś niekorzystnego napisze o jego drużynie, ale naprawdę muszę Ci uświadamiać dlaczego to co napisałeś to głupoty
Mówisz gdyby odszedł Kobe a został Shaq, no spoko Kobe odchodzi pewnie do Twoich Clippers, zostaje w Lakers Shaq, Payton, George, Walton, Cook, Rush, Slava może Malone jeśli zostaje Jax to pewnie podpisują na dłużej Fishera, masz MLE i kończący się kontrakt Foxa do wysłania gdzieś, niskie wybory w drafcie pamiętaj także, że twoim GM jest wciąż Mitch Kupchack zrób mi z tego zespół, który na zachodzie dojdzie do finału ligi albo chociaż do finału konferencji a już taki mało istotny szczegół jak przyszłość drużyny odłóżmy na bok, podobnie jak szczegóły zdrowotno-motywacyjne, z którymi ten team mógł mieć problemy żeby było Ci łatwiej
Nie musisz odpowiadać, zrobiłby się w tym temacie niepotrzebny burdel, ale nie dziw się, że pisząc coś takiego ktoś może to określić jako głupoty.
ToMack MC - So cze 03, 2006 4:57 pm
Van napisał:
nie chcę się nad tym rozwodzić bo to było już przerabiane wszystko i znowu wyjdzie, że fan Lakers atakuje kogoś kto coś niekorzystnego napisze o jego drużynie
kore - So cze 03, 2006 5:50 pm
czy ja napisałem coś niekorzystnego na temat LAL
woleli KB to mają: I runde PO i wakacje, indywidualizm KB i chłopaczków biegających wokół niego
To zapewne było peanem pochwalnym z racji wielkiej sympatii do tego klubu
Moja rada: jak już zacząłeś sypac takimi textami to potem glupio sie nie tlumacz.
A co do wypowiedzi i jej "przesłania", cóż, każdy mierzy wszystko swoją miarą. Akurat u Ciebie, fana Clippers nie spodziewałem się ani "kawałka" obiektywzimu, chociaż obiektywzim obiektywizmem, ale takie co tu duzo mowic - bezmyślne i pozbawione sensu przewidywania mógłbyś darowac sobie, bo faktycznie - aż szkoda miejsca i czasu żeby kłócic się i wyjaśniac Ci rzeczy oczywiste.
Poza tym - takie spłycanie tematu i sprowadzanie tego do wniosku - wy macie I rnd PO, oni mistrza, więc Kobe jest do kitu jest juz krańcową ignorancją
PS. Przyznaje, że przez takie wypowiedzi jak Twoja (niestety) wręcz odechciewa mi się "życzenia dobrze" Heat, bo nie mam ochoty wysłuchiwac takich wymyślnych sądów w podobnym tonie począwszy od czerwca, przez cały rok.
ToMack MC - So cze 03, 2006 8:02 pm
Kobe nie jest "do kitu", nigdy tak nie twierdziłem, ani nie twierdzę wręcz przeciwnie uważam go za najlepszego indywidualistę w NBA i jednego z najbardziej utalentowanych zawodników obecnie grających, który zapewne wiele jeszcze osiągnie (oby drużynowo, bo tylko w taki sposób może ponownie stac się mistrzem)
mylisz się kore pisząc:
Akurat u Ciebie, fana Clippers nie spodziewałem się ani "kawałka" obiektywzimu
Van - So cze 03, 2006 8:27 pm
ToMack problem polega na tym, że teraz w tym temacie napisałeś, że dla Lakers byłoby lepiej gdyby odszedł Kobe a został Shaq, tak twierdziłeś już wcześniej fajnie to Twoje zdanie i masz do niego prawo, ale skoro już to napisałeś to trzeba było podać jakieś argumenty na poparcie tej tezy, biorąc pod uwagę to z kim by Shaq tam został i w jakiej sytuacji finansowej byłby ten klub. Zwróć uwagę na dość istotny szczegół z kariery Shaqa on całą karierę miał do pomocy młodych guardów, którzy już w swoich drugich sezonach grali w meczach gwiazd a gdyby został w Lakers nikogo takiego tam nie było a Ty piszesz nie tylko o awansie do PO, ale walce o coś więcej jak pisałem masz prawo do takiego zdania, ale bądź również przygotowany na to podanie argumentów na jego obronę.
InfinitI - So cze 03, 2006 8:51 pm
Juz sie ciesze na final : HEAT - MAVs. Dobrze ze te pewniaki z Detroit odpadli nie pokazujac nic,,, juz Cavs mogli im zloic tylki tylko zabraklo doswiadczenia,,,, a jeszcze tak niedawno ktos probowal udowodnic ze Pistons moze pobic rekord Bulls i MJ(23) w RS.
ToMack MC - So cze 03, 2006 9:06 pm
ok rozumię Cię Van, w tym pierwszym napisanym przeze mnie texcie chodziło mi bardziej o obronę Shaqa, bo wielu w niego wątpiło, pogardzało nim itp, a tu proszę koleś w wieku 34 lat jako cały czas filar zespołu w którym aktualnie gra wprowadza go do finału (oczywiście Wade i cała reszta to też ważny czynnik, ale kto wie gdzie by było Miami bez Shaqa), ja osobiście bardzo go szanuję, szczerze mówiąc myślałem że on poprostu zestarzeje sie w LAL, że będzie grał tam az do 40stki (coś jak Kareem), oczywiście podtrzymuję swoje zdanie (O'Neal w LAL), wiem że po zatrzymaniu w LAL Shaqa sytuacja kadrowa nie byłaby odrazu ciekawa, ale czy ciekawie było jak został Kobe ??? ja wiem, młodszy, perspektywiczny, niecodzienny talent, ale czy gdyby Shaq został to czy nie udałoby się w przeciągu 2-3 lat przebudować tak zespołu żeby znowu mógł walczyć o najwyższe laury ??? oczywiście wtedy Shaq byłby starszy, do tego ryzyko kontuzji itp
pomijam to że wtedy, gdy odchodził, byłem po stronie O'Neala ze względu na całą tą historię z KB i jego charakterkiem, brakiem szacunku dla Shaqa (tak to odbierałem), zresztą nie podobały mi się juz te wcześniejsze zgrzyty w LAL między Kobe a Shaq, obaj razem osiągneli mistrzostwo, zgrzyty zaczęły psuć atmosferę no i oczywiście ego Bryant'a (wiem że Shaqowi pewnie zarzucicie momentami lenistwo i nie przykładanie sie, albo przykładanie się tylko w PO)
sytuacja w Heat jest zupełnie inna, ale były głosy że Heat przepłacili zatrudniając Shaqa, czy jak zdobędą swoje pierwsze mistrzostwo to będzie przepłacenie ???
moje zdanie na temat kto w LA (KB czy Shaq) mogą obalić sami Lakers, zobaczymy czego dokonają teraz w przerwie i jak będą wyglądały ich najbliższe sezony, dokąd zawiedzie ich KB jako lider...
Van - So cze 03, 2006 9:44 pm
wiem że po zatrzymaniu w LAL Shaqa sytuacja kadrowa nie byłaby odrazu ciekawa, ale czy ciekawie było jak został Kobe ??? ja wiem, młodszy, perspektywiczny, niecodzienny talent, ale czy gdyby Shaq został to czy nie udałoby się w przeciągu 2-3 lat przebudować tak zespołu żeby znowu mógł walczyć o najwyższe laury ??? oczywiście wtedy Shaq byłby starszy, do tego ryzyko kontuzji itp
nie bierzesz ciągle wszystkich aspektów po uwagę. Mówisz o sytuacji jak został Kobe, ale on został i Lakers dostali za Shaqa coś, nieważne w tym miejscu czy można było czy nie wiecej, ale coś dostali co można było jeszcze jakoś spożytkować w innych transferach czy zostawiając sobie na łatanie dziur w składzie, w momencie jak Kobe odchodzi Lakers zostają z tym co mają po finale z Pistons i tym mogą sobie dysponować. Heat budowali sobie tą drużynę, ale nie tylko w oparciu o Shaqa, ale także o drugą gwiazdę-Wade'a w Lakers nie byłoby nikogo takiego i powiedz skąd mieli wziąć tego drugiego gwiazdora Kupchack miał problemy z otoczeniem dobrym supportem Shaqa i drugiej gwiazdy a co dopiero z załtwieniem nie wiadomo skąd najpierw tej drugiej gwiazdy nie mając na to środków.
Naprawdę nie rozumiem Twojego punktu widzenia w tej sprawie, pisałeś o Szaku, ale przecież on także uważał, że skoro Kobe z Shaqiem dogadać się nie mogą to najlepszym wyjściem dla Lakers było postawienie na młodszego KB i równocześnie było to dla samego Shaqa najlepsze wyjście ponieważ nie było szansy na zbudowanie wokół niego samego w sytuacji jakiej byli Lakers zwycięskiej ekipy, skoro niestety nie potrafili się już dogadać i nie chcieli grać już dłużej ze sobą to jedynym logicznym i korzystnym dla wszystkich stron wyjściem było odejście z drużyny Shaqa i pozostawienie Bryanta.
pomijam to że wtedy, gdy odchodził, byłem po stronie O'Neala ze względu na całą tą historię z KB i jego charakterkiem, brakiem szacunku dla Shaqa (tak to odbierałem), zresztą nie podobały mi się juz te wcześniejsze zgrzyty w LAL między Kobe a Shaq, obaj razem osiągneli mistrzostwo, zgrzyty zaczęły psuć atmosferę no i oczywiście ego Bryant'a (wiem że Shaqowi pewnie zarzucicie momentami lenistwo i nie przykładanie sie, albo przykładanie się tylko w PO)
sytuacja w Heat jest zupełnie inna, ale były głosy że Heat przepłacili zatrudniając Shaqa, czy jak zdobędą swoje pierwsze mistrzostwo to będzie przepłacenie ???
tego fragmentu proponuję w ogóle nie komentować i nie rozwijać bo dyskusja może zrobić się brzydka
kore - N cze 04, 2006 12:05 am
Kobe nie jest "do kitu", nigdy tak nie twierdziłem, ani nie twierdzę Exclamation wręcz przeciwnie uważam go za najlepszego indywidualistę w NBA i jednego z najbardziej utalentowanych zawodników obecnie grających, który zapewne wiele jeszcze osiągnie (oby drużynowo, bo tylko w taki sposób może ponownie stac się mistrzem)
ToMack MC - N cze 04, 2006 8:28 am
no ok to ja już nie rozwijam wątku (chyba że chcecie ) bo żeczywiście nie w tym topicu na to miejsce a i tak było to wcześniej bardziej czy mniej wałkowane
małe słówko tylko do kore, napisałeś:
sorry że to wszystko tak odbiegło od tematu głównego, nie chciałem ciągnąć tego wątku ale jednak musiałem pewne rzeczy sprostować, żeby np. taki kore nie tkwił w błędzie
Ta częśc zdania akurat śmiesznie zabrzmiała
Strona 2 z 2 • Zostało wyszukane 272 postów • 1, 2