Szak - Śr mar 02, 2005 3:08 pm
Oto terminarz na marzec:
Wed 2 @ Boston L
Fri 4 Dallas W
Sun 6 Indiana W
Tue 8 L.A. Clippers L
Thu 10 @ Dallas W
Sat 12 @ Charlotte W
Mon 14 @ Washington L
Tue 15 @ Philadelphia L
Thu 17 @ Miami L
Fri 18 @ Indiana L
Sun 20 Seattle L
Tue 22 @ Utah L
Thu 24 @ Denver L
Sun 27 Philadelphia L
Tue 29 New York W
Thu 31 Minnesota L
W calym miesiacu 16 meczow, czyli tloczno.
U siebie - 7
Na wyjezdzie - 9
Do tego tylko 3 spotkania z druzynami calkiem "zdolowanymi" ze slabymi bilansami (NYK, CHA, UTA), ewentualnie 4, jesli doliczyc LAC. Reszta to druzyny przynajmniej w okolicach 50%, czyli tak jak Lakers. Pod koniec miesiaca beda wazne konfrontacje z Wolves i Nuggets - bezposrednimi rywalami do osmego miejsca na Zachodzie. Nie podejmuje sie typowac tym razem bilansu, bo ostatnio bylo za duzo dziwacznych rezultatow. Juz nie wiem, do czego ta druzyna jest zdolna. Latwo na pewno nie bedzie.
EDIT
=========
O, znalazlem cos. Wiecie, po cholere my sie w ogole przejmujemy i martwimy. Wszystko przeciez jest ok i jest fajnie. No bo zobaczcie, co mowi Kobe:
- Bryant says this Lakers season has been tremendously enjoyable. "The fun comes from getting back to where we were," he said. "That's the fun. That's the fun. That's the challenge that we take. It's a new challenge for us because we're so used to being up at the top. But there's something about starting from the bottom and then working yourself back up to the top that's refreshing." Jeszcze odpowiadal, ze z Shaqiem byloby duzo lepiej, ale on wolal isc do Miami. Kurde!
Pająk - Śr mar 02, 2005 6:18 pm
Przed Lakers miesiac prawdy, teraz okarze sie czy praca ktora wykonywali od poczatku sezonu przyniesie korzysc. Jezeli w marcu nie osiagna bilansu 50% to moga zaczac pakowac sie na wakacje. Mecze mamy trudne i wedlug mnie przy odrobinie szczescia by byli w stanie wygrac 6-7 spotkan, ale ja wierze w cud i tych wygranych bedzie 10 Najbardziej oczekiwanym meczem bedzie oczywiscie spotkanie z Miami, czyli Kobe vs Shaq czesc 2 Honor nakazuje to spotkanie wygrac.
Co do tej wypowiedzi Bryanta to ja po trochu przestaje tego faceta rozumiec, bo jezeli uwaza to wszystko za zabawe to chyba cos jest nie tak w druzynie i on sam przestaje wierzyc w korzystny bilans druzyny. Bo nie sadze, ze dla zabawy chcial miec dla siebie cala druzyne
GO GO GO LAKERS!!!
Van - Śr mar 02, 2005 7:00 pm
Zastanawiałem się nad tymi słowami Bryanta i właściwie są one w pewnym sensie odzwierciedleniem tego jak się Kobe zachowuje w tym sezonie. Chodzi mi o to, że przestał być odludkiem, często rozmawia z kolegami z drużyny, więcej się śmieje widać, że gra sprawia mu więcej radości, ale może właśnie ta zmiana jaka w nim zaszła wydawałoby się, że na lepsze to wcale nie jest taka dobra rzecz może ten mający wszystko i wszystkich w dupie Kobe jest lepszy, może to, że Kobe nie jest już taki świetny w crunch time wynika z tego, że nie koncentruje się już tak jak w poprzednich latach, zły Bryanta to moim zdaniem lepszy Bryant a w tym sezonie chyba stara się za bardzo żeby być dobrym kumplem dla kolegów, za bardzo stara się poprawić swój wizerunek.
Tak więc może to całe enjoyowanie się sezonem Bryant powinien sobie odpuścić i być tym graczem, którego tak wielu ludzi nienawidzi tym zawziętym skubańcem, który potrafił sam wygrywać mecze.
Z typowaniem ewentualnego bilansu w marcu wstrzymam się do jutra, o grze Lakers i ich szansach na cokolwiek będe mógl mam nadzieję powiedzieć wiecej po obejrzeniu dzisiejszego meczu z Celtics.
Szak - Śr mar 02, 2005 9:18 pm
[...]zły Bryanta to moim zdaniem lepszy Bryant a w tym sezonie chyba stara się za bardzo żeby być dobrym kumplem dla kolegów, za bardzo stara się poprawić swój wizerunek.
A wiesz, ze cos w tym jest? Czytalem o tym kiedys artykul chyba na ESPN. Jego autor tez to zauwazyl, ze Bryant sie zrobil w tym sezonie wygadany, czasami zbyt cukierkowy, non stop tylko milo sie wypowiada o druzynie, ogolnie sielanka i robi za dobrego wujka dla wszystkich. No i autor proponowal, zeby Kobe przestal sie bawic w public relations, a zaczal grac w kosza, skupil sie na tym i walil to, co inni o nim mysla. Niech jest taki, jaki byl, czyli troche odludny, zarozumialy, a na boisku bral sprawy w swoje rece. Niech jest po prosty zly. Jesli tak ludzie go widzieli w latach, gdy odnosil sukcesy, to kij z tym, niech sobie widzą, jak chcą. Tymczasem w tym roku jest tak, ze jak go skrytykuja, to w nastepnym meczu np. wiecej asystuje zamiast rzucac, zeby pokazac, ze jest inaczej. Potem niby koledzy z druzyny mu musza mowic, zeby z powrotem zaczal rzucac. Teraz sie okazuje, ze Phil jest ok, ze triangle-offense tez bylo ok. Shaqa kiedys obrazal, ze przybywa gruby na zgrupowanie, walczyl o prymat w druzynie, a teraz gra "wysoki pulap" i nie reaguje na zadne zaczepki. Non stop przyklejony na kazdym timeoucie do jakiegos goscia, poklepuje po zadkach, do uszu szepcze jakies wskazowki, wszedzie go pelno, zdominowal krajobraz. Dlatego w ostatnim czasie mniej mi sie podoba, bo wydaje mi sie jakis nieszczery albo starajacy sie byc dla wszystkich cool na sile. Ale nie wiem, moze tak musi byc, skoro to jego pierwszy rok, kiedy tak naprawde jest rzucony sam na gleboko wode z calym tym bagazem oczekiwan... Wolalbym, zeby tak nie bylo, ale mozliwe, ze trzeba bedzie zaakceptowac jakies okres przejsciowy, kiedy bedzie sie staral zrozumiec, na czym swiat stoi i wszystko poukladac od nowa?
kore - Śr mar 02, 2005 10:55 pm
czytajac wasze wypowiedzi nasuwa mi sie jedna refleksja - jesli jest tak jak mowi SZak i Kobe jest teraz sztuczny to po to zeby pokazac O'Nealowi cos na zasadzie : "Widzisz jaki teraz jestem happy bez Ciebie?" wieci o co mi chodzi... a jesli nie jest sztuczny (wersja mniej prawdopodobna) to rzeczywiscie bedac panem i wladca druzyny, niekwestionowanym liderem (w koncu) jest z tego faktu szczesliwy i mu po prostu nie zalezy tak bardzo (syndrom - pokaze im jaki jestem zajebisty i sam wygram mecz, dobra motywacje mial)
Szak - Cz mar 03, 2005 8:55 am
Przegrana z Bostonem. A Nastepny mecz bedzie z Dallas, czyli seria moze sie przedluzyc do pieciu wtop. Bilans na 50%, na szczescie Wolves tez dostali baty (od Warriors). Co tu duzo pisac. Mihm znow sie zbytnio nie popisal. Odom z pilka nie pogral, odwalil brudna robote i tyle. Tak samo jak w poprzednim meczu wiekszosc punktow zdobyli Bryant i Atkins. Ten ostatni mnie irytuje, bo mi miesza w planach. To Odom mial byc druga strzelba druzyny, partnerem Bryanta w ciagnieciu tej druzyny. A tymczasem Atkins duzo rzuca (i co "gorsza" czesto celnie). W meczu z Bostonem zdobyl cos kilkanascie punktow w drugiej polowie czwartej kwarty. Tyle, ze jak Odom nie jest angazowany w gre, a Bryant nie rozdziela asyst, to z Lakers pod wzgledem rozgrywania jest cienko. Tak bylo tez tym razem. Czytalem o jakich bledach w koncowce, faulu Butlera, ktore dobily Lakers. Ehh, znow bylo blisko, ale jakies braki plus Ricky Davis, ktory wyskoczyl nie wiadomo skad i po grzybach.
mu po prostu nie zalezy tak bardzo (syndrom - pokaze im jaki jestem zajebisty i sam wygram mecz, dobra motywacje mial)
Ja nie wiem, czy to jest do konca tak. Na pewno chce wiele pokazac, ale mysle, ze nie jest na tyle staly. W ogole uwazam, ze troche brakuje mu konsekwencji. Niekiedy moze byc nastawiony na rzucanie i walke samotnie przeciwko calemu swiatu, a dwa dni pozniej postanowi, ze bedzie rozgrywac i zaliczy 10 asyst. Nie widze plynnosci w jego grze. Ta plynnosc jest u LeBrona (choc to troche inny styl). On zawsze ma i punkty i asysty. Tyle, ze LeBronowi grozi to, co Garnettowi, ktory tez zawsze swoja norme wyrobi, ale wplyw tego na druzyne jest jakis zbyt malo okreslony. Lubie takich statystycznych potworow, ale tez bardzo (bardziej?) doceniam gosci, ktorzy potrafia wrzucic 40 czy wiecej punktow i wlasnorecznie o czyms przesądzic.
A o tym, ze mu nie zalezy tak bardzo... Kto wie, moze te iles porazek uzmyslawia mu po prostu to, ze glowa sciany nie przebije. Skoro teraz zaczyna mowic, jak to fajnie jest moc zaczac od podstaw i na nowo wspinac sie po szczeblach drabiny... To chyba znaczy, ze dociera do niego, ze tej druzynie trzeba czasu, zeby cos osiagnela. To moze byc oznaka zwatpienia, choc wierze, ze na boisku, w czasie gry, tego nie odczuwa i pragnie wygrac. Bo co jak co, ja uwazam, ze ta grupa gra ponizej potencjalnych mozliwosci. Moze niewiele, bo z czasem wychodzi wiele brakow, ale jednak.
Van - Cz mar 03, 2005 10:19 am
Miałem napisać jakąś dłuższą analizę po obejrzeniu meczu, ale ta przegrana mnie za bardzo zdołowała.
Dobra na początek zacznę od opisania obrony Lakers- nie ma jej.
To właściwie wszystko co można powiedzieć, nie ma walki w obronie, nie ma zaangażowania jest tylko bezczynne oczekiwanie aż przeciwnik odda rzut.
Szak pisałeś żebym porównał to jak grał Bryant w tym meczu z tym co był wcześniej więc tak pierwsza połowa to był ten Bryant jakiego ja chce oglądać nie bawiący się w rozgrywającego, nie przetrzymujący piłki po prostu egzekutor wymuszający faule, wjeżdżający pod kosz, rzucający z dystansu cały czas agresywny.
Druga połowa to zmiana całkowita masa akcji przechodziła bez jego udziału były nawet kilku minutowe fragmenty kiedy nawet nie dotknął piłki Czwarta kwarta to czas, w którym Kobe zawsze był najbardziej groźny, zdobywał zwykle punkty seriami a tutaj kompletnie niewidoczny, coś tam rzucał, ale tak jakoś bez przekonania no i nie trafił trójki mogacej doprowadzić do dogrywki.
Coś słyszałem także, że ta kostka zaczęła mu dokuczać, ale na ile to poważne nie wiem.
Atkins jego kompletny brak zaangażowania w obronie ciągłe zostawianie krytego przez siebie gracza jest irytujące, ale co by o nim nie powiedzieć ma jaja i nie boi się oddawać ważnych rzutów.
Właśnie jednak tym zawodnikiem najbardziej wspierającym Bryanta powinien być Odom, ale on za często pozostaje pasywny. Dla Butlera naprawdę nie widzę miejsca w drużynie po sezonie jest słaby w obronie, w ataku też nie rewelacyjny jest z pewnością do wymiany za kogoś wysokiego.
Jeżeli chodzi o sam styl gry Lakers to coś na kształ trójkątów grają nawet momentami to ciekawie wyglądało i przynosiło dobre rezultaty. Brakuje wysokiego gracza pod koszem jakiegoś zmiennika dla Mihma, który łapie za szybko faule, Cook robi jedną rzecz- rzuca jak tylko złapie piłkę.
Grant się naprawdę stara jest waleczny, dobrze zastawia tablice, umie postawić twardą zasłonę czasem coś trafi, ale jest za niski żeby grać jako center i brakuje mu szybkości i dynamiki.
Lakers z Bryantem grającym tak jak w pierwszej połowie są naprawdę dobrą drużyną, nie ma szarpania z jego strony, nie klepie za dużo, jest to wszystko w miarę płynne i naturalne, ale dlaczego trwało tylko jedną połowę nie wiem.
Jeszcze jedno przyglądałem się uważnie grze Marcusa Banksa i facet jest w obronie naprawdę niesamowity nigdy nie odpuszcza blokuje, przechwytuje, naciska cały czas gracza, którego pilnuje no dokładnie ktoś kogo Lakers potrzebują na rozegraniu.
Naprawdę nie wiem jak oni chcą wygrać mecze z wysoko notowanymi rywalami skoro Raptors,Knicks i Celtics ich pokonują, ale pozostaje wierzyć, że będzie dobrze.
Szak - So mar 05, 2005 9:10 am
O kurcze, a to dobre
Prawde mowiac nie sadzilem, ze Lakers wygrala z Mavs. Myslalem, ze wzorem innych zlamanych serii i rekordow LAL poniosa 5 porazke z rzedu, co nie zdarzylo im sie od 1994r. Ale jednak sie uratowali. Brawa dla Kobasa, szczegolnie za te 10 punktow w ostatnich 2 minutach z hakiem. Swoja droga to swietna sprawa, ze gry trafili ponad polowe rzutow, a do tego przeciez sie wlicza katastrofalna skutecznosc za 3, ktora wyniosla 1/18 Do tego Mihm nie popelnil zadnego faulu. What da f*ck? Poza Bryantem jeszcze Odom i Butler zagrali dobre mecze i tym razem trojka dobrze dysponowanych wystarczyla.
Nastepny mecz z Indiana. Najprawdopodobniej Pacers beda bez Jermaine'a, wiec trzeba wykorzystac te okazje, tym bardziej w Staples.
Ehh, musi byc fajnie byc Lakerem... :
Mozna sobie zabrac gwiazde do domu... :
Van - So mar 05, 2005 11:24 am
To jest właśnie to pokonanie czołowej drużyny na zachodzie przerywając passę przegranych
Tak właśnie powinna wyglądać gra Lakers w ataku i nie chodzi mi tylko o zwycięstwo najpierw Kobe, potem Odom z Butlerem a Chucky za nimi i najlepiej żeby tak asystował jak dzisiaj.
Najważniejsze, że Bryant był w końcówce sobą zdobywał punkty wymuszał faule zagrał tak jak najlepszy w lidze clutch player powinien.
Mihm strasznie krótko zwłaszcza, że nie nałapał fauli. Jeszcze te rzuty za trzy ten mecz pokazuje, że Lakers to drużyna potrafiąca zdobywać punkty i wygrywać mecze bez dużej ilości trójek dzisiaj rzucali jak nawiedzeni i po co jak nie siedzi to nie siedzi.
Jak Szak wspomniał w niedziele mecz z Pacers z tym, że O'Neal nie zagra na pewno w nim ponieważ wpisali go na liste kontuzjowanych, Tinsley chyba nie gra więc nie będzie miał kto wykorzystać w Pacers obecności Atkinsa więc trzeba pójść za ciosem mam nadzieję, że ta wygrana z Mavs uzmysłowi graczom jak powinni grać, kto jaką powinien pełnić rolę w drużynie i załapią się na to 7 miejsce w PO
PS.Co do zdjęć to co tu się dziwić, że Caron tak nie chciał odejść z Lakers
Van - Pn mar 07, 2005 9:09 am
Lakers wygrali z Pacers 103-94 właściwie cały mecz kontrolowali sytuację na boisku, w pierwszej połowie dali sobie rzucić tylko 37 punktów, w drugiej niestety znowu pokazali jak beznadziejnie bronią kiedy Pacers zdobyli w tej części gry 57 punktów, i w pewnym momencie znacznie zmniejszyli przewagę.
Sytuację jednak udało się opanował przede wszystkim za sprawą świetnej gry Bryanta 37pkt,10zb, to jest właśnie to o czym mówiłem, z tego co czytałem grał sporo bez piłki i był egzekutorem, taki Kobe jest w stanie zapewniać drużynie zwycięstwa, skupiony na tym co umie najlepiej, asyst w jednym meczu będzie więcej w innym mniej najważniejsze żeby nic co robi nie robił na siłę i będzie dobrze.
Podobno całkiem nieźle wyglądała dzisiaj współpraca Bryanta z Odomem, Lamar miał 13pkt,9zb i 7as. W końcu dobry mecz zagrał Mihm 14pkt, i 10zb, Atkins dorzucił 16punktow a Butler 9 i 7 zbiórek.
Najlepiej w Pacers zagrał Stephen Jackson zdobywca 29 punktów ale potrzebował 25 rzutów aby to osiągnąć, oprócz niego nieźle grający jako rozgrywający Fred Jones 18, Reggie się nie popisał 11 punktów na słabiutkiej skuteczności.
Teraz mecz z Clippers więc oczywiście jeśli nic nie spieprzą powinno być trzecie zwycięstwo z rzędu, następnie wyjazd do Dallas ciekawy czy Nowitzki będzie grał, bez niego szanse na zwycięstwo rosną, ale nawet z nim w składzie Lakers pokazali, że potrafią wygrać z Mavs więc jestem umiarkowanym, ale jednak optymistą jeżeli chodzi o najbliższe mecze.
Marcool - Pn mar 07, 2005 10:18 am
No co do najblizszych mecz to mam obawy, caly sezon Lakers graja nierowno, wiec czemu mialoby sie to nagle zmienic? No ale taka jest mentalnosc fana ze wierzy do konca. Musza jeszcze przede wszystkim wzmocnic obrone,gdyby funkcjonowala ona tak jak w czasach kiedy Lakers dominowali w playoff, to mysle ze tutaj tez mogliby stoczyc walke o wysokie plony. Przede wszystkim obrona! No i ucieszylbym sie gdyby wrocil phill na swoje stanowisko. Poduczyl samoukow w trojkatach i wycisnal z kazdego to co najlepsze (on to potrafi najlepiej). Przydaloby sie ustabilizowac ich forme i wzmocnic defensywe. Juz nie wspomne o makijazu, ktory jak wspomnial Mihm- "zle go nakladamy, jest nietrwaly i podatny na rozmazania podczas meczu". "Nieswojo sie czujemy w szminkach tej firmy"-dodal Butler.
Szak - Pn mar 07, 2005 10:28 am
Marcool, te cytaty wylapujesz z Interii?
Mecz z Indiana. Popis Kobasa i Odoma. Pierwszy punktowal, drugi skromniej, ale skosztowal wszystkich kategorii statystycznych. Przyzwoity mecz na dobrej skutecznosci. Nikt nie dal ciala, nawet Mihm nie zawiodl. Duzo rzutow wolnych wymuszonych (Atkins az 10 ), niewiele rzutow za 3, ale na przyzwoitym odsetku.
Jest to druzyna niekonsekwentna, ale licze, ze w obliczu zagrozenia i walki o playoffs Bryant pokaze klase. Droga do konsekwencji calej druzyny prowadzi przez konsekwencje Bryanta. Jesli on sie ustabilizuje na wysokim poziomie, bedzie gral rowno, na dobrej skutecznosci, to mysle, ze bedzie dobrze. W ostatnich meczach rzuca celniej, zdobywa wiecej punktow. Tak trzymac.
kore - Pn mar 07, 2005 2:18 pm
o samym meczu pisalem w serwisie www.lakers.e-nba.pl ktory z powrotem ruszyl i na ktory serdeczxnie wszystkich fanow zapraszam
a co do nierownosci... mysle ze to jest troche inna kwestia; zgrywania sie, rotacji na lawce (trener), w skladzie (kontuzja bryanta) a co za tym idzie zmian stylu gry. Teraz wydaje mi sie powinno byc ok, jesli obecny sklad sie utrzyma i dalej bedzie gral w takim tempie.
Van - Śr mar 09, 2005 9:52 am
Kiedy wydaje się, że Lakers zaczynają dobrze funkcjonował, że jest okazja żeby wygrać serię meczów oni robią qrwa taki numer i przgrywają z Clippers
Przecież to widać, że ich największym problemem nie jest atak w każdym meczu nie mają większych problemów ze zdobywaniem, ale kiedy obrona pozwala żeby przeciwnik zdobywał w drugiej części meczu 66 punktów to już jest problem i to poważny.
Bryant zdobył 25 z 41 punktów w pierwszej połowie, Lakers prowadzili wszystko było ok, ale w drugiej Lakers zaczęli grać inaczej nie szło przez niego tyle piłek ile powinno i mamy efekt. Jeżeli obrona daje dupy i ten skład jak widać nie jest w stanie grać dobrze w obronie przynajmniej w ataku niech Bryant gra bardziej egoistycznie akurat takie mecze jak ten z Clippers jest w stanie wygrać właściwie sam i już najwyższy czas żeby zdał sobie sprawę z tego, że nie ma co się bawić w angażowanie innych w gre teraz trzeba wygrywać bez względu na wszystko.
Szak - Śr mar 09, 2005 10:04 am
Droga do konsekwencji calej druzyny prowadzi przez konsekwencje Bryanta. Jesli on sie ustabilizuje na wysokim poziomie, bedzie gral rowno, na dobrej skutecznosci, to mysle, ze bedzie dobrze.
Coz, widac to nie jest dogmat, ktory mozna tak po prostu zalozyc. Przeciwko slabszej druzynie powinien zadzialac, ale nie zadzialal. Nie chce mi sie setny raz powtarzac, ze ta druzyna nie przestaje zaskakiwac, niestety za czesto w negatywnym sensie.
najwyższy czas żeby zdał sobie sprawę z tego, że nie ma co się bawić w angażowanie innych w gre teraz trzeba wygrywać bez względu na wszystko.
Nie wiem, czy tutaj czasem nie za bardzo zblizasz sie do przesady i zeby tylko sie nie stalo to, co rok temu w Orlando. Samemu Bryant nie da rady ciagnac calej druzyny. Musi miec wsparcie, bo sie zajezdzi i braknie mu sil na koncowki. W poprzednich latach Kobe mogl dawac czadu w konkretnej kwarcie lub w ktorejs polowie, a ktos inny (np. Shaq albo role playersi) zajeli sie reszta meczu. Teraz to zawodzi. Ucieczka w indywidualizm niewiele da, moim zdaniem. Ale jesli idzie o zespolowosc, to atak chyba mozna odlozyc na bok, bo widac, ze to obrona wymaga skupienia, zgrania i zaangazowania przede wszystkim.
Marcool - Śr mar 09, 2005 10:15 am
Jestem przekonany ze jesli bedzie gral "sam", nie bedzie chcial angazowac partnerow to rezultat bedzie jeszcze gorszy. Jak sam Michael kiedys powiedzial, dzieki talentowi mozesz wygrac mecz,nawet wiele meczy , ale sam nigdy nie zdobedziesz mistrzostwa, do tego potrzeba naprawde dobrej gry zespolowej. Chirliderek zimnego piwa i 2 godziny relaksu przy cartoon network-doadal Michael. Jak wypowiadal sie Kobe po meczu "To irytujace przegrywac z murzynami kiedy sam jestes murzynem". Jedynym lekarswtem dla Lakers jest trener Phill Jackson, badz Bill Clinton, oboje znaja sie na trujkatach-powiedzial ogladajacy mecz sam Magic Jonson.
Van - Śr mar 09, 2005 10:27 am
ĂŹle się chyba wyraziłem, oglądając mecz z Celtics miałem wrażenie, że gra Bryanta w pierwszej połowie to jest właśnie to jak chciałbym żeby grał nie przetrzymywał piłki, była w grze duża ilość podań a on często kończył akcje wszystko wydawało się płynne takie jak powinno być. Natomiast w drugiej były kilku minutowe fragmenty meczu kiedy Bryant nie dotknął nawet piłki.
Tutaj chyba było podobnie, nie chodzi mi absolutnie o to, żeby przestał grać zespołowo, tylko nie może być tak, że on nagle w meczu, w którym widać, że jest w dobrej dyspozycji nagle przestaje zdobywać punkty i to im bliżej końca meczu tym gorzej to zwykle wygląda, jeżeli już to niech inni więcej punktują na początku nie wiem jakoś to musi być zbilansowane. W tym sezonie brakuje w jego grze tego, że nawet kiedy miał zły dzień potrafił w końcówce wygrać mecz, teraz nawet kiedy widać, że mu wszystki siedzi w końcówkach zazwyczaj nie wychodzi.
Postaram się coś więcej napisać i podać kilka konkretnych przykładów na to o co mi chodzi po obejrzeniu(oby wygranego) meczu z Mavs.
Van - Pt mar 11, 2005 5:46 am
Druga wygrana z Mavs w przeciągu paru dni, w Dallas wrócił do gry Nowitzki i Finley więc tym cenniejsze jest to zwycięstwo.
Kobe Bryant zagrał rewelacyjnie, nie wiem czy to co teraz pisze nie jest zbytnio przesadzone, ale bezpośrednio po tym meczu mam takie właśnie odczucia. Zagrał mądrze i skutecznie wydawało się, że cały mecz robił to co było właśnie potrzebnem kapitalna skuteczność z gry 14-22 to ponad 63% do tego 9 zbiórek 2 bloki, 3 asysty i właśnie te asysty wszystkie trzy to podanie po, których punkty rzutami za trzy zdobywali Tierre Brown dwukrotnie i Jumaine Jones w momencie kiedy Mavericks prowadzili. Drugi blok na Nowitzkim zaliczył Bryant w końcówce co zmniejszyło szanse Dallas na zniwelowanie niewielkiej straty.
Sporo sytuacji kiedy piłkę od Odoma dostawał Bryant na skrzydle na wysokości trumny i wykorzystując swoją siłę i umiejętności wchodził pod kosz, Kobe pobił też rekord Lakers jeżeli chodzi o serię celnych osobistych z rzędu rekord wynosił 40 on chyba spudłował osobistego kiedy miał bodajże 42 celne wolne.
Fajnie i znowu bardzo wszechstronnie zagrał Odom 15pkt,14zb i 7as to właśnie on w tym duecie powinien być tym, który co mecz gra wszechstronnie i w ostatnim czasie jest z tym naprawdę nieźle, sporo asystuje, częściej gra z piłką(chociaż tego mogłoby akurat być więcej) czego nie było widać w jego grze na początku sezonu.
Mihm uważam, że grał za krótko, 10 pkt,7zb i 2bloki w 29 minut, ale także jego bloki w kluczowych momentach meczu miały spore znaczenie.
Butler jest do odstrzału po sezonie, słabo broni, mało robi w ataku i momentami wygląda jakby nie za bardzo wiedział po co jest na boisku.
Dobra nachwaliłem się to czas napisać o tym co było do bani czyli o obronie, chociaż były fragmenty zwłaszcza jak Atkins grzał ławę, że obrona wyglądała naprawdę przyzwoicie no i w końcu udało się zatrzymać przeciwników poniżej setki więc jak na ich standardy było nieźle.
Co mnie najbardziej raziło to brak zbiórek, momentami wygląda to tragicznie no bo jak inaczej nazwać to, że Alan Henderson wchodzi z ławki i po 12 minutach ma double double, a mecz kończy z 10pkt,17zbi 3bl
Mam nadzieję, że temat Boozera za Butlera powróci w lecie.
Jeżeli coś sobie jeszcze ważnego przypomnę do napiszę później, teraz w sobotę mecz z Bobcats mam nadzieję, że Lakers nie zrobią czegoś głupiego, teraz każdy mecz jest na wagę złota limit wpadek ze słabeuszami wykorzystaliśmy z nawiązką, jeszcze tylko wygrać te 5 najbliższych meczów i powrót do LA
Szak - Pt mar 11, 2005 7:50 am
Tez ogladalem ten mecz i rowniez jestem pod wrazeniem gry Kobasa. Szkoda ze reszta ma wahania, ale dobrze chociaz, ze od ilus meczow Bryant gra na wysokiej skutecznosci robi to, co do niego nalezy. Tym razem szczegolny popis dal w IV kwarcie, kiedy bylo to najbardziej potrzebne. Celne rzuty, dobre odegrania, jakis blok (zreszta nie tylko on, chyba ze 3 akcje Lakers zablokowali w koncowce). Mimo wszystko uwazam, ze to Mavs bardziej zawalili niz Lakers zachwycili, ale i tak brawa dla nich, ze wykorzystali te okazje koncertowo i w najwazniejszym momencie wzieli zwyciestwo.
Generalnie Lakers grali tak, ze wszystko u nich jest czasowe. Byl czas kiedy swietnie bronili, byl czas kiedy im siedzialo, byl czas kiedy zbierali i byli agresywni itd. Dalej nie sa konsekwentni w grze, ale byle przynajmniej trzymac sie przeciwnika i w decydujacym momencie sie sprężyc. Mavs strasznie kaszanili pod wzgledem skutecznosci, grali glownie obwoden, jedynie ten Henderson gral pod koszem, ale robil glownie za "smieciarza" od brudnej roboty i dobitek. Terry z Nowitzkim spudlowali mase rzutow. Inni nie byli jacys wiele lepsi. Daniels mnie zawiodl, gral na pale. Mysle, ze gdyby Howard sie dluzej utrzymal, to Mavs mogli wygrac, ale zlecial za faule, a wczesniej jakis lekki uraz. Mavs mieli bardzo duza przewage w ilosci wolnych i tym ciagneli mecz. Ale w pewnym momencie kran zostal zakrecony i Odom z Kobim w koncu tez porzucali z linii.
Co do Butlera to faktycznie zagubiony. Jak Kobego nie bylo, to mozna powiedziec, ze blyszczal, ale z nim troche wchodza sobie w droge. Ostatnie mecze to jakos nie specjalnie mu wychodzi. Ale pozyskanie solidnego PFa jest priorytetem, wiec Caron najpewniej bedzie przedmiotem rozmow handlowych.
Marcool - N mar 13, 2005 8:09 am
Psi jego dzyndzel, no rzesz kurde mac!! Ze tez nie obserwowalem meczu do konca, nawet przy tych glupich cyferkach sa emocje . To co Kobe ostatnio wyprawia,to sa popisy na miare wielkosci tej przyciagajacej fleshe gwiazdy. Teraz juz wiem kto wnosil we wszystkich wczesniejszych latach ta harmonie ducha walki, te spektakularne zwyciestwa, gwiazdorskie combacki. Jak widzicie jestem troszke podekscytowany z jednej strony, ale z drogiej...Denver sa na fali, dzis wygrali ze Spurs!! A Nasi chlopcy mieli problem z Bobcats . Ale z Takim Bryantem, znow wierze w cuda. Kobe jest dla lakers jak kamizelka kuloodporna,a gdy gra tak jak ostatnio nawet jak mur broniący Lakers! Czuje ze nic im sie nie moze stac,mam nadzieje ze nie byl to tylko wybuch emocji z mojej strony, ale ze poprostu wyczulem moment w ktorym szykuje sie jakas rewolucja, ze Lakers wracaja na dobry tor. Jesli reszta druzyny wezmie z niego przyklad, i kazdy da w koncowce z siebie wszystko, to wracamy!
Jak pisalo w emls- "wyszedlem na dobra pozycje,czulem ze moge trafic, popatrzylem na Emec-a i pomyslalem sobie,te dlugie,nieobciete pazury ktorymi drapales mnie przez caly mecz, zacisniete szczeki i ta slina nic ci chlopaczku nie pomoga, patrz jak rzucam,patrz jak trafiam"-powiedzial Bryant.
Van - N mar 13, 2005 9:06 am
Obrona Lakers robiła wszystko co tylko można było żeby przegrać z Bobcats, ale w czwartej kwarcie Kobe postanowił przejąć ciężar gry na siebie i zdobył w niej 21 z 32 swoich punktów w tym te dwa najważniejsze na miarę zwycięstwa na 0.9s.
Mam dość tego, że ciągle w Lakers wszyscy gadają o ataku o tym kto dostaje dużo piłek a kto nie, atak to nie problem, problemem jest jak zwykle kompletny brak obrony. Nie ma żadnego wytłumaczenia na to żeby Charlotte rzucali aż 116 punktów.
Atkinsa rzucał co chwila, skończył mecz z 14 rzutami za trzy akurat miał dzień i trafił z tego 6, ale Brevin Knight, który zwykle nie błyszczy jeżeli chodzi o zdobycze punktowe rzuca mu 21 punktów a opotrafi dołożyć do tego 17 asyst .
Poniżej Chucky starający się zablokowac rzut Knighta
Chciałbym w Lakers rozgrywającego takiego Jak Knight,Mike James albo Banks są oni przede wszystkim playmakerami i dobrymi obrońcami w przeciwieństwie do Atkinsa.
W poniedziałek na NBA+ mecz z Wizards, zapowiada się ciekawie, a z taką obroną wynik może być jeszcze wyższy niż dzisiaj.
Szak - N mar 13, 2005 9:30 am
Hehe, fajne zdjecie. A wlasciwie komentarz
Co do gry Lakers to mniej entuzjazmu. Wielki respekt dla Kobasa. Kolejny dobry mecz i dzieki jego heroicznym wysilkom udalo sie wygrac. Ale nie ma absolutnie zadnego usprawiedliwienia, zeby pozwalac Bobcats na prawie ze wygranie tego meczu. Jakby Bryantowi nie wpadl ten ostatni rzut, to bylaby to kompromitujaca porazka. Niby "playoff push", glod, walka, a tymczasem meczarnia z Bobcats. Nie podzielam Marcool twojego entuzjazmu, bo ta druzyna dalej nie zachwyca (obrona, obrona...), ale dobrze ze chociaz Kobe gra dobrze, to moze z czasem cos sie urodzi.
Pająk - N mar 13, 2005 10:08 am
Van zdjecie rozwalajace, ale przynajmniej ukazujace prawde
Co do meczu nic nowego nie wprowadze do waszych wypowiedzi, tylko jedno ze Bryant bardzo chcial pomoc Atkinsowi w obronie Knight'a i dostal techniczny faul za drobna wymiane slow z Brevinem
Co do samego KB to w koncu mamy okazje od kilku spotkan ogladac tego Bryant'a ze "starych" Lakers. Przestal sie teraz bawic w rozgrywanie w najwazniejszych momentach meczu tylko bierze odpowiedzialnosc na siebie. "21 punktow w ostatniej kwarcie", czuje sie jakbym czytal opisy meczow z kilku ostatnich sezonow Wie kiedy rozgrywac i wie kiedy ma sam zdobywac punkty. No i nie traci juz niebagatelnej liczby pilek.
Greg00 - N mar 13, 2005 5:24 pm
czas powrócić do tematu Kobe po jego lepszych występach - są one dopełnieniem moich przemysleń na jego temat, z których zrodziła się tydzień temu dyskusja z Vanem....
to co robi w ostatnich meczach, to jest to, czego myślę nie tylko ja bym od niego oczekwiał...wreszcie gra świetnie - efektywnie, na dobrej skuteczności i co najważniejsze - trafia w końcówkach....
naprawdę bardzo imponowała jego gra w ostatnich meczach (już 5 ich się nazbierało)...jak dla mnie gra wreszcie to, na co go stać - kolejne zdobycze w okolicach 40 punktów i co najwazniejsze - na świetnej skuteczności, co powoduje, że potrzebuje zaledwie dwudziestu kilku rzutów aby osiągnąć tak wysoką zdobycz punktową...o to chodzi....nie wiem dlaczego próbujecie mnie przekonać, że niepowodzenia Lakers są w równym stopinu winą innych co Bryanta...dla mnie wyniki Lakers są wybitenie skorelowane z jego postawą (chyba najbardziej ze wszystkich zespołów to gra Lakers zależy od jednego zawodnika)...owszem ,gdyby nie solidna postawa innych, to pewnie zwycięstw by nie było...ale powtarzam - to Kobe jest tą "siłą sprawczą", nikt inny nie pociągnie Lakers do seryjnych zwycięstw...
jak ganiłem Bryanta wcześniej, to teraz jego gra zaczyna wzbudzac we mnie jak najbardziej pozytywne odczucia i sympatię...gra wybitnie dla zespołu, nie forsuje rzutów, bierze na siebie odpowiedzialność i co najważniejsze - trafia (to najważniejsza chyba cecha lidera) w kluczowych momentach...
nie chodzi mi w tym miejscu o porównania jego gry z osobą Jordana, ale tak mi się rzuca w oczy że takie jego występy jak ostatnio, jako żywo przypominaja to, co kiedyś robił MJ (dużo punktów, skuteczność powyżej 50%, zwycięstwa drużyny)....
umiejętnościami jest to zawodnik zbliżony do MJ'a, na pewno najbardziej ze wszystkich grających obecnie...to tylko kwestia psychiki, aby potrafił umiejętnie wykorzystywać swe talenty i solidnie pracował i na boisku i na treningach, to będzie mógł w NBA osiagnąć tyle co zawodnik, który był jego idolem i podobnie jak na Jordana i na niego nie bedzie mocnych w nba....
słowem, tak trzymać Kobe - zasłurzyłeś na pochwały
Van - N mar 13, 2005 7:48 pm
To, że Lakers w ogóle wielokrotnie znajdowali się w sytuacji, w której Bryant musiał brać ciężar gry na siebie spowodowane było w największym stopniu ich brakiem gry w obronie.
Inna sprawa greg00 to to o czym już tak wiele razy pisałem, on także potrzebuje czasu żeby dostosować się do nowej sytuacji i mam nadzieję, że kolejne jego występy będą także tak świetne jak te ostatnie.
Szukałem pewnego cytatu Jordana i chyba znalazłem: I've missed more than 9000 shots in my career. I've lost almost 300 games. 26 times, I've been trusted to take the game winning shot and missed. I've failed over and over and over again in my life. And that is why I succeed.
Nieważne ile razy Bryant zawiedzie w końcówce ważne jest to, że nie podłamuje się tym, a kiedy kolejny raz może przesądzić o zwycięstwie lub przegranej swojej drużyny nawet w meczach o najwyższą stawkę ma jaja żeby wziać tą odpowiedzialność na siebie, to jest właśnie to co powoduje, że nie ma w chyba w tej lidze obecnie gracza, którego ktokolwiek wybrałby do oddania decydującego rzuty przed Bryantem.
Wypowiedź Bryanta po dzisiejszym meczu:"When I get a rhythm, all of a sudden, when the pressure comes, I feel like the basket gets even wider," he said. "It's just one of those things. It's a lot easier to make a shot when the pressure's on than in the first quarter sometimes."
Jak mówiłem jest masa gwiazdorów, liderów, którzy po prostu boją się tej odpowiedzialności, wolą powierzyć ją komuś innemu Bryant należy do nielicznych, którzy zawsze podejmują wyzwanie i za to go szanuje.
Tak jak napisałem w tamtym temacie, Bryanta będzie można ocenić nie po tym sezonie, ale po kilku, drużyna nie jest jeszcze kompletna, miała sporo problemów a wiele osób chce zwalić winę za odejście Shaqa i Jacksona oraz to jak drużyna gra w tym sezonie na Bryanta nie biorąc pod uwagę wszystkich okoliczności i faktów bo tak jest najłatwiej.
PI3TR45 - N mar 13, 2005 9:17 pm
Zgadzam się w 100% Van. Kobe, podobnie jak np. MJ, kocha takie końcówki kiedy może udowodnić swoją wartość. Nie ważne jest dla niego, że mogą przegrać. Nie czuje tej presji. Za to chęć zwycięstwa jest tak ogromna, że kosz się poszerza pamiętam jego pierwsze sezony w LAL. Szczególnie rookie sezon. Już wtedy, jeszcze taki nieoszlifowany, chciał brać odpowiedzialność za wyniki meczu. Widziałem wiele jego nieprzemyślanych deyzji, spowodowanych chęcią zwycięstwa i chwały. Jest stworzony do wygrywania i wiać to było od początku. Jak tylko nabrał umiejętności, te jego akcje przestały rodzić bluzgi a zaczęły rodzić oklaski. I to jest dobre myślenia. Nieudane game winnery szybko się zapomina, jednak tych meczy które wygrał w ostatnich sekundach KB dla LAL nie zapomni się nigdy.
master - N mar 13, 2005 9:19 pm
Nieudane game winnery szybko się zapomina, jednak tych meczy które wygrał w ostatnich sekundach KB dla LAL nie zapomni się nigdy.
Heh, a to dziwne, bo mi zapadają w pamięci przede wszystkim airballe w meczu z Utah w PO
Marcool - N mar 13, 2005 9:45 pm
Nieudane game winnery szybko się zapomina, jednak tych meczy które wygrał w ostatnich sekundach KB dla LAL nie zapomni się nigdy.
Heh, a to dziwne, bo mi zapadają w pamięci przede wszystkim airballe w meczu z Utah w PO
kore - N mar 13, 2005 11:25 pm
Twoj zarzut master oczywiscie nie ma zadnych podstaw i plynie z czystej zlosliwosci, bo tak jak mowi marcool Kobe wygral cala mase meczow a ich liczba jest na pewno wieksza od tych ktore przegra.... stop... powrot... co tzn przede wszystkim przegral ? rzut nie trafiony w koncowce ? coz kazdemu sie zdarza, ale nei mozna zapominac tego co sie dzialo przez cale 4 kwarty... i gdy mamy sytuacje ze Kobe zdobywa 40 punktów, nie trafia tego ostatniego to mozemy go oskarzac ze mecz przegral ?? oczywiscie ze nie, bo gdyby nie te jego 40 punktów to do zacietej koncowki by nie doszlo... no ale to czysta hipotetyka, wracajac do wygrywania / przegrywania - przegrywa wtedy gdy np w ciagu ostatniej minuty notuje 2 faule, 2 straty, 3 niecelne rzuty itd itp... ale to jest tylko moja opinia !!
no i tak na koniec porownanie: ile wygral wasz allen iverson ?? meczy pare... tytulow zero, kobe trzy. No a tak dla przypomnienia - ibverson swego czasu zapowiadal ze zdobedzie wiecej tytulow niz mj cos nie moze zaczac
no i jeszcze sprawa wygrywania / przegrywania - przykladowo, ostatnie 3 mecze: Iverson - w sumie 22 straty, Bryant - 8... odsetek celnosci, Iverson - 41.9%, Kobe - 56.7%...
tak wiec najpierw popatrzcie na swoje (Iverson) a pozniej krytykujcie czyjes (Kobe), a wypominaniem starych nieznaczacych dziejow nie zlikwidujecie goryczy klęsk (bo rozumiem ze taki mial byc cel wysmiania KB)
master - Pn mar 14, 2005 5:16 am
Twoj zarzut master oczywiscie nie ma zadnych podstaw i plynie z czystej zlosliwosci
Chłopie, jaki zarzut? Przecież ja nic Kobemu nie zarzucam, a była to głupia i wredna docinka a nie argument z jakimiś podstawami. Troche wiecej luzu
Van - Pn mar 14, 2005 2:18 pm
Rzuty z Jazz w PO 97r. kiedy tak młody gracz jak Bryant znajduje się w takiej sytuacji i w ogóle oddaje te rzuty świadczy to o jego cholernej pewności siebie i wierze we własne możliwości.Kiedy gracz ten nie trafia tak ważnych rzutów może go to podłamać i nawet w pewien sposób ciągnąć się za nim przez całą karierę, może stać też się to co z Bryantem będzie to motywacja do dalszej pracy, do oddawania tysięcy takich rzutów aby być jeszcze lepszym graczem. Nie wiadomo jakby się potoczyła kariera Bryanta gdyby nie ta seria z Jazz i te rzuty nie wiadomo czy byłby tak zabójczo skutecznym graczem w końcówkach meczów jak
jest po tych 8 latach od tamtego zdarzenia.
master - Pn mar 14, 2005 8:40 pm
Rzuty z Jazz w PO 97r. kiedy tak młody gracz jak Bryant znajduje się w takiej sytuacji i w ogóle oddaje te rzuty świadczy to o jego cholernej pewności siebie i wierze we własne możliwości
Chyba o wiele za duża była ta pewność siebie i wiara we własne możliwości..
nawet w pewien sposób ciągnąć się za nim przez całą karierę
I ciąży i bedzie ciążyć. Tego się nie zapomina All-Starom (mimo iż wtedy nim nie był)
czy byłby tak zabójczo skutecznym graczem w końcówkach meczów jak
Chyba za bardzo wyolbrzymiłeś tą zabójczą skuteczność w koncówkach
A tak w ogóle to nie czepiam sie KB i wiem, że oddał mase rzutów decydujacyh o zwycięstwie. Wole to napisac teraz, niż ma wyjsc z tego głupia dyskusja.
kore - Pn mar 14, 2005 10:00 pm
Tak patrzac na to trzezwym okiem to juz niestety wyszla glupia dyskusja, któóra moze nie miec konca... malo tego - dla mnie ona nie ma podstaw bo sporem w niej jest sprawa w ktorej racja jest jedna a po prostu antypatia wobec tejze racji i przedmiotu (czy tez podmiotu) klotni nie pozwala tej racji przyjac masterowi na przyklad...
przyupomina mi to troche dyskusje o shaqu chociaz tam bylo troche wiecej argumentow przeciw... tutaj te argumenty sa znikome albo wyssane z palca... np taka sprzecznosc : Tego się nie zapomina All-Starom (mimo iż wtedy nim nie był)
Van - Wt mar 15, 2005 2:30 am
Tak się kurwa nie gra kiedy się chce awansować do PO. To co właśnie widziałem to jakaś parodia chyba była, mam deja vu z z początku sezonu zero pomysłu na grę tylko trójki, cały czas się zastanawialem co się nagle stało z drużyną, którą widziałem kilka dni temu w meczu z Mavs.
Wszyscy gracze Lakers wyglądali jakby na pogrzeb przyszli a nie na mecz, jak się prześpie może zrozumiem jak można w ich sytuacji oddawać mecz bez walki bo w tej chwili nie mam pojęcia.
Marcool - Wt mar 15, 2005 5:24 am
wstalem raniusienko zeby zpbaczyc wynik, i niepotrzebnie se zjebalem humor. No Kurwa Mac! O co chodzi? Przekupieni są czy jak to jest?No teraz to juz nie ma szans, juz nawet niech nie walcza o playoff,tylko niechsobie daruja sezon ze wzgledu na drafty.
Szak - Wt mar 15, 2005 8:02 am
Totalna klapa. Tak sie dac owinac wokol palca. A Wizards wcale nie grali nic wielkiego, po prostu ta banda atletycznych skoczkow wlazla Lakersom na plecy i pogonila ich dynamicznoscia, skocznoscia i bezczelnoscia w sieganiu po swoje. A Lakers byli pasywni, bez pomyslu. Na jakies 5 minut z hakiem doszli na 9 punktow. Byl czas, zeby grac normalnie, to oni od tego momentu uznali, ze tylko trojkami uda im sie odrobic strate, no i widzielimy jak odrobili. Gdyby mieli jakas obrone, to moze by mogli normalnie odrabiac te straty, wiec moze dlatego pomysleli, ze nie ma co liczyc na defensywe i trzeba zaczac rzucac z daleka, zeby przegonic Wizards? Ee, szkoda slow. Byly dobre okresy z fajna dystrybucja pilki, ale i tak wpadalo jak chcialo.
A trzeba dodac, ze bronic wcale nie trzeba bylo tak dobrze. Zreszta obrona na obwodzie byla cienka, ale taka sama byla skutecznosc Hughesa i Arenasa (w sumie marne 13/40). To, gdzie Lakers dali ciala, to to, ze wiekszosc ich strat Wizards zamieniali na grozne, czesto skuteczne kontry oraz to, ze podkoszowcy Lakers dali ciala. Tak naprawde to mecz dla Wizards wygrali wlasnie goscie nie bojacy sie gry w trumnie. Thomas, Brown, Jeffries - godnie zastapili Jamisona, ktoremu cos sie stalo i sobie nie pogral. Mihm nie istnial, Odom popelnial glupie faule i sporo czasu siedzial na lawie. Medko cos ugral, ale jak go wpuscili to strata byla juz znaczna. Cook jest bezuzyteczny. Krotko mowiac zostala obnazona slabosc i miekkosc naszych graczy podkoszowych. Akurat to, czego Wizards czesto nie wykorzystuja i co nie bylo ich atutem. W tym czasie ich atut (czyli wspomniane juz duo) moglo sobie spokojnie cegielkowac z dystansu, bo ich kumple pod koszem i tak wyrownali te braki.
Plus dla Butlera za skutecznosc, choc jakos specjalnie widoczny nie byl. Wiele trafil, ale tez co chwile jakis faul popelnial. Ale na plus w morzu mizerii. Kobe aktywny ale nieskuteczny. Nie mogl wjezdzac pod kosz, tzn. obrona go niezle trzymala, choc nie wiem, moze jakby sie postaral, to by sie dalo. W kazdym razie sporo rzucal z daleko, a dzis (wczoraj)widac nie byl jego dzien.
Aha. Oczywiscie przerwana zostala trwajaca chyba cos ponad 40 lat (tj. cala historie spotkan WAS i LAL) seria sezonow, w ktorych stoleczna druzyna nigdy nie wygrala wszystkich meczow z Lakers. Tym razem pierwszy udalo im sie zaliczyc season sweep z "purpuratami".
Van - Wt mar 15, 2005 10:40 am
Dobra teraz na spokojnie Jak napisał Szak Wizards wcale nie grali dobrze w ataku, Arenas i Hughes, których się najbardziej obawiałem mial kiepską skuteczność, właściwie nie potrzeba było wiele aby ten mecz wygrać, ale oni uparli się na te rzuty za trzy chociaż czasu było jeszcze sporo.
Brian Cook jest po prostu beznadziejny, tak bezużytecznego wysokiego gościa dawno nie było w składzie Lakers, on nie potrafi albo nie chce robić nic poza ciskaniem rzutów z daleka, Slava przynajmniej trochę w tej obronie się ruszał, chyba nawet jakiś przechwyt miał, nieźle wymusił ofensa. Atkins to taki Cook tylko sporo niższy nic poza rzucaniem go nie interesuje. O kompletnym braku obrony zespołowej, nie zastawianiu własnej tablicy nie ma co za dużo pisać bo to już stały problem.Czytałem, że Kobe miał jakieś zabiegi na tą swoją kostkę, niedobrze, że to ciągle się pojawia.
Teraz mecz z moimi pupilkami. Iverson może się podpalić tym brakiem obrony Atkinsa i będzie rzucał jak nawiedzony, ale liczę, że będzie nieskuteczny i zapomni, o partnerach z drużyny. Kibice Philly będą wygwizdywać i buczeć na Bryanta cały mecz co jak wiemy nie wróży najlepiej ich drużynie gdyż dla niego to dodatkowa motywacja, pod koniec meczu liczę, że zajmą się buczeniem na swoją ekipę, kluczowym graczem będzie Odom, przy Webberze nie powinien mieć porblemów z faulami, w ataku także powienien sobie radzić z nim tak jak w ostatnim meczu przeciwko Queens, jeżeli Lamar zagra jak powinien myślę, że powinniśmy wygrać, zresztą trener Sixers na pewno sam przegra za swoich graczy ten mecz
Szak - Śr mar 16, 2005 9:48 am
Wyobrazcie sobie, ze tutaj jest stek przeklenstw, bo komentarz do tego meczu wlasnie taki powinien byc. Nie wiem, jak mozna dac sie przewiezc tak mocno ekipie, ktora wlasciwie nie wie, co soba reprezentuje. Tak, jak przewidywales Van, Iverson kompletnie zniszczyl Atkinsa, ktory nie dosc, ze go nie spowolnil, to jeszcze sam zdobyl caly 1 punkt! Kobe i Odom jakos za bardzo nawet nie rzucali. A u Sixers niby drugi gwiazdor, Webber, dal ciala - 5p. I w takich okolicznosciach dac sie tak zlomocic? Jakby to byl wyrownany mecz, to bym zrozumial. Liczylem, ze po porazce z Wizards teraz cos wygraja, a tymczasem jutro wpadna na Miami, ktore podobnie jak przy okazji poprzedniej konfrontacji, tym razem tez jest w trakcie dwucyfrowej serii zwyciestw. "Zaganiani jak stado owiec" - takie mialem skojarzenia czasami jak ogladalem mecz z WAS i pewnie podobnie bylo w trakcie meczu z PHI. Lakers zamiast miec jakis system, pewnie znow grali chaotycznie, a tamci bez respektu robili swoje, jakies paczki, kibice w euforii i psychiczna presja spadla na Lakers. Ta druzyna jest slaba mentalnie i tyle. Przeciwnik robi jakis run, w ktorym ma pare efektownych akcji, hala sie budzi, a LAL wpadaja w panike, zamiast spokojnie wziac sie w garsc.
master - Śr mar 16, 2005 9:57 am
to jeszcze sam zdobyl caly 1 punkt!
Atkins nie wiem czemu, ale grał o ile dobrze pamiętam tylko 20 minut.
Julius - Śr mar 16, 2005 10:14 am
to jeszcze sam zdobyl caly 1 punkt!
Atkins nie wiem czemu, ale grał o ile dobrze pamiętam tylko 20 minut.
Van - Śr mar 16, 2005 12:29 pm
Szak nie wiesz czy przypadkiem Rudy T. nie powrócił do trenowania Lakers Bo widzę, że w ostatnich meczach pierwszy, drugi i trzeci sposób na rozegranie akcji to rzut za trzy.
Co się do cholery znowu stało z tym zespołem. W meczu z Mavs grali tak jak powinni, następnie trzy mecze ze słabszymi od Dallas ekipami a Lakers grają beznadziejnie. Patrzyłem na necie wczoraj na pierwsze trzy kwarty bo dłużej już wytrzymać nie mogłem, Bryant zaczął zajebiście 16 punktów w pierwszej kwarcie i skuteczność 5-9, a potem nagle przestaje rzucać, a jeżeli już po długim czasie oddaje rzut to jest on niecelny. Gdzie ten Bryant wjeżdżający pod kosz, grający na skrzydle na wysokości pola trzech sekund tyłem do kosza, wyglądało na to, że wreszcie zrozumieli jak powinni grać żeby wygrywać a tu taka klapa i to jedna za drugą.
Iverson zrobił z Atkinsem to czego się spodziwałem, ale zwykle nasz wspaniały rozgrywający potrafi coś zdziałać po przeciwnej stronie parkietu dzisiaj dał dupy na całej linii.
Odom musi w następnym sezonie wrócić na pozycję SF, to nawet nie chodzi o jego grę w ataku, bo tutaj sobie jakoś radzi, ale o to, że w obronie łapie tyle fauli, wczoraj z tego co czytałem trzy jego przewinienia były odgwizdane kiedy stał w miejscu z rękami wyciągniętymi w górę, podobne faule łapał w meczu z Wizards.
Właściwie pochwalić można jedynie Medvedenke 12pkt,9zb, gdyby on od początku dostawał szanse w tej chwili byłby z pewnością w lepszej formie i byłoby więcej z niego pozytku.
Zostały jeszcze mecze z Heat i Pacers więc jest jakaś szansa żeby zakończyć tę serię wyjazdową przynajmniej z bilansem 3-3, ale tylko i wyłącznie kiedy wrócą do tego co grali jeszcz kilka meczów temu.
PS. Nie wiem KaBe czy ty mówisz poważnie o tym żeby Sixers przegrywali jak najwięcej, ale widziałem kilka twoich postów na ten temat więc chyba tak jest rzeczywiście. Nie rozumiem jak można będąc kibicem drużyny mającej wciaż szanse na PO chcieć aby przegrywała jak najwięcej żeby dostać wyższy numer w drafcie:?. Sam jestem jako kibic w podobnej sytuacji, ale nawet przez myśl mi nie przeszło żeby odpuścić sobie sezon tylko po to żeby zyskać teoretycznie lepszego debiutanta.
Julius - Śr mar 16, 2005 12:47 pm
PS. Nie wiem KaBe czy ty mówisz poważnie o tym żeby Sixers przegrywali jak najwięcej, ale widziałem kilka twoich postów na ten temat więc chyba tak jest rzeczywiście. Nie rozumiem jak można będąc kibicem drużyny mającej wciaż szanse na PO chcieć aby przegrywała jak najwięcej żeby dostać wyższy numer w drafcie:?. Sam jestem jako kibic w podobnej sytuacji, ale nawet przez myśl mi nie przeszło żeby odpuścić sobie sezon tylko po to żeby zyskać teoretycznie lepszego debiutanta.
Wiesz, mam juz dosc.... Co z tego, ze mamy nadal szanse na PO ?? Czy zespół, który ma nadal sznase na PO przegrywa 30 pkt z GSW, Raptors ?? Czy taki zespół przegrywa z Hawks, Hornets ?? Chyba nie .... Tu nie chodzi tylko o debiutanta... (chociaz dobrze byłoby wziąc cos z wysokim numerem) Myślę, że kolejne porazki będą uzasadniały decyzję o zwolnieniu O'Briena... Jeśli wejdziemy do PO, to co ?? trafimy na Pistons, albo Heat, dostaniemy łomot (nie daj Boze sprawimy niespodziankę), a King będzie zadowolony, ze po roku przerwy mamy PO, zostawi Jima na funkcji trenera.... Ja chce małego rebuildu wydawało się, ze stworzylismy zespoł młody przyszłosciowy, dobry pod koszem, a potem jednym trade'm rozwalilismy to wszystko i nic z tego nie mamy.... Jesli mamy skorzystac na pozyskaniu Webba to trzeba sprowadzic trenera, który go wykorzysta tak, jak trzeba... Za rok mozemy naprawde nieźle powojować ( tak jak miało to byc juz w tym sezonie )
PO chce tylko dlatego, zeby doswiadczenia zebrali troche Iguodala, Korv i Dalembert, zeby oglądac mecze Philly na torrencie, no i trochę dla Iversona....
Lakers ?? mają to co pod koszem moze miec wkrótce Philly - pustke... Nie wiem ,co moze im pomóc, ale PO bez nich będą jakies puste, dziwne... To jest mimo wszystko zespół z potencjałem....Butler, Odom, Kobe powinni na PO wystarczyc, a w offseason trzeba ściągnąć za wszelką cenę dobrego, walecznego PFa.... Moze nawet za Odoma.....
kore - Śr mar 16, 2005 1:02 pm
ja bede sie upieral przy swoim - to nie suxers wygrali ten mecz ale lakers przegrali, po 1 - beznadziejna obrona, po 2 - slabym atakiem (nie dlatego ze suxers dobrze bronili). Tak jak Van mowil - jak mozna byc tak upartym zeby grac to co nie przynosi efektu Bez pomyslu, nawet bez wiary... ehhh... Myslalem juz ze po meczu w Dallas ta druzyna przeszla transformacje, ze 'niesiona' przez Bryanta bedzie miala dobry run... a tu taki klops. Jeszcze porazke z wizards moge jakos tam zrozumiec, to jest pozytywne zaskoczenie sezonu, no ale przegrana z takimi sixers... ehh... kompromitacja
co do tranferow, skladu itd... uwazam ze nie za odoma a za BUTLERA powinnismy zyskac jakiegos przyzwoitego PFa, bo odom jest o niebo bardziej przydatny od CB i wokol duetu Lamar-Kobe powinien byc budowany sklad na next sezon. Poza tym mamy mloda druzyne (na szczescie), fakt faktem ze stracila wieeele w porownaniu do roku wstecz ale kazda druzyne zawsze kiedys czeka przebudowa i mozna sie tylko cieszyc ze po mistrzowskich latach ta przebudowa jest tak malo bolesna (dodatni bilans). W przyszlym sezonie po malych rotacjach i ulozeniu przez nowego trenera powinna grac jakies 2x lepiej
PS. Atkins gral tak krotko bo dostal 2 techniczne pod rzad
PS2. KaBe - wielki respect za "Visca El Barca!" Barcelona 4ever!!
Van - Śr mar 16, 2005 1:17 pm
KaBe masz na pewno częściowo rację, ale Lakers też dostawali baty od Hawks czy innych slabych ekip, ale potrafili wygrywać z dobrymi zespołami jak chociażby Mavs czy Queens, a w PO wszystko się może zdarzyć to jest sport, weź np. Nuggets wchodzących z 8 miejsca i eliminujących rozstawionych z pierwszym numerem Sonics, albo Knicks eliminujących Heat, ba nawet ostatnie mistrzostwa Europi w piłce i Grecja zostająca najlepszą ekipą starego kontynentu.
Co do trenera Sixers jak pisałem wcześniej nigdy nie możesz być pewny, że ktoś kto zastąpi O'Briena będzie potrafił lepiej ułożyć zespól i osiągnie z nim więcej. Co do Webbera tego już jestem pewny, że nie ma trenera, który potrafiłby z niego coś więcej wyciągnąć, do Sixers wróciłby Larry Brown i Webber pewnie grzałby ławę częściej niż teraz bo nie chce albo nie jest w stanie grać w obronie, a w ataku nie gra tak jak powienien zawodnik z jego pozycji.
Co do Lakers i lata to zdecydowanie jest potrzebny PF nastawiony na obronę i zbiórki, ale Odoma bym nie oddał, przynajmniej dopóki nie zobaczyłbym go grającego u boku Bryanta i jakiegoś porządnego silnego skrzydłowego na jego naturalnej pozycji.
Julius - Śr mar 16, 2005 2:14 pm
Raz, ze ja boję się kompromitacji w PO, 2, ze boję się, ze jak to w sporcie - wszstko moze się zdarzyc i Sixers jakimś cudem zaczną nagle grac na przyzwoitym poziomie, rozwalą w pierwszej rundzie jakiegos faworyta, a wtedy OBrien zostanie.... Ja zdaję sobię sprawe, ze nory trener nie oznacza odrazu lepszej gry, ale mysle, że ten zespoł prowadzony nawet przez takiego Ayersa byłby w stanie zdziałąc więcej - zresztą widzielismy bilans połamanych Sixers sprzed roku i bilans zdrowych i jeszcze mocniejszych w tym - ani ten, ani ten nie daje nam PO....
Zastanawiam, się co zrobic po sezonie - Ajzaja będzie napewno chętny na Chrisa, ale takze GM Mavs chetnie by go u siebie widział.... Knicks są w stanie dac za CWebba duzo, bo mają duzo graczy na poziomie 2giej gwiazdy zespołu.... Moglibysmy np. dostac Sweetneya (choc wątpię, zeby go nam dali), Tima Thomasa i jakiego Crawforda czy cos like that - wtedy dostajemy za Webba takich zawodników, którzy są w stanie stanowic o sile nowych Sixers..... Przy Sweecie i Dalembercie cięzko byłoby cos zebrac, tylko ze sweeta pewnie nie dostaniemy.... Gdyby Ajzaja dał np. Sweeta+Rose'a+TT+Crawforda i wziął od nas jeszcze kogos to brałbym jak nic !! Ale jak mamy dostac np. Pennego i TT to ja pier**** takie układy....
Potem Mavs - co oni mogą nam dac - nic pod kosz - więc to traci sens... Pewnie Stacka, cos młodego[daniels,howard], albo Terry'ego .....
Mozna zostac z niebroniącym i niegrajacym pod koszem Cwebbem i liczyc ze wkoncu się obudzi - czy jest jednak sens, skoro juz dzis mozna dostac za niego sporo i zrobic rebuild....
A lamers ?? Butler to dobra perspektywa na SF - młody, utalentowany, juz klasowy gracz..... Za niego PFa dobrego nei dostaniecie,za Odoma owszem... Chyba, ze Butler/Nene - to byłoby QL
Kore nie uwazam, zeby to tak dokonca LA przegrali ten mecz.... Iguodala dobrze zagrał VS Kobe, swego czasu powstrzymywął mocno Jamesa - to jest poprostu dobry obronca.... doszedł to tego fakt, ze kobe nie miał najlepszego dnie i siła LA spadła.... dobrze bronił SD i uniemozliwiał wjazdy pod kosz.....
Porazka z Sixers to nic upokarzającego, bo to zespół nieobliczalny - potrafił wygrywac z najlepszymi i dostawac z słabiakami...
kore - Śr mar 16, 2005 2:58 pm
moze i tak ale gra lakers jest na pewno u[pokarzajaca - dla nich samych... jak powiedzial hamblen bodaj po meczu z wizards - ze wstydzil sie za nich jak grali a jeszcze bardziej za seibie za to jak ich przygotowal...
co do tradow w philly - zarowno Ty jak i reszta fanow 76 macie dziwne przeswiadczenie ze kazdy transfer ktory zrobicie bedzie dla was korzystny. watpie aby takie cos doszlo do skutku... no daj spokoj - oddaja wam b.obiecujacego PF za 'umierajacego' PF i dodaja jeszcze badz co badz superutalentowanego crawforda i nieobliczalnego ale chwilami swietnego thomasa!!!!!!!! sorry stary ale po tym sezonie to webber bedzie mial mniejsza wartosc niz sweetney dla niektorych a co dopiero jesli chodzi o cala trojke... w ogole to nierealne jest, nawet gdyby szczur bylby GMem Knicks to mialby wystarczajaco duzy mozg aby na to sie nie zgodzic. ps. w tym co powiedzialem nie ma nic zlosliwego, po prostu obiektywnie patrze
co do meczu - ok nie bede sie klocil bo meczu nie widzialem, jedynie sledzilem na yahoo razem z innymi... moze i ten wasz iggy jest dobrym obronca ale szczerze watpie zeby byl az tak dobry
co do trada ktory zaproponowales lakers - szczerze bym sie na to zgodzil... co prawda chcialbym wiecej ale zwazywszy ze przed chwila krytykowalem wasz/Twoj subiektywizm sam staram sie patrzec obiektywnie na "moja" druzyne i wiem ze nene moze byc jedyna opcja transferowa jesli chodzi o wymiane z butlerem. aha, i nie uwazam zeby byl on uksztaltowany czy klasowy jak to chyba powiedziales... perspektywa na sf ?? ODOM!! butler trade out
i ostatnia sprawa - sixers fans, popatrzcie trzezwo na to co piszecie - korver lepszy od butlera (dobry obronca, duzo stealow, swietny strzelec - wczorajsze cytaty z czata), dalembert swietny gracz defensywny, duzo zbiorek, nie pozwala kobemu na wjazdy, powstrzymuje shaqa, wymusza na nim faule (tez zbiorka cytatow), iguodala - roty jakby wynikalo z artikla gumbiego, superwszechstronny zawodnik, iverson - ogolnie Bog dla was , no itd itp... gdyby Ci wszyscy gracze sixers posiadali te cechy i wyrozniali sie takimi umiejetnosciami jakimi ich obdarzacie to by nie byli tam gdzie sa teraz, nie mieliby ujemnego bilansu... i nie mozna tu zgonic wszystkiego na obriena... prawda po rpostu jest taka ze korver jest slaby, iguodala jeszcze rookie i zagadka jest czy rozwinie sie w naprawde solidnego dobrego playera, a dalembert to chudzielec ktory nie ma szans w starciu z wiekszymi centrami, bo nie daje im rady fizycznie...
uff no to tyle, pozdr
Van - Śr mar 16, 2005 4:21 pm
Kore nie uwazam, zeby to tak dokonca LA przegrali ten mecz.... Iguodala dobrze zagrał VS Kobe, swego czasu powstrzymywął mocno Jamesa - to jest poprostu dobry obronca.... doszedł to tego fakt, ze kobe nie miał najlepszego dnie i siła LA spadła.... dobrze bronił SD i uniemozliwiał wjazdy pod kosz.....
Czytałem dość dokładne opisy tego meczu, w pierwszej kwarcie Sixers grali obronę 1on1 przeciwko Bryantowi i właśnie Iguodala go pilnował wtedy Kobe rzucił te 16 punktów, później Sixers przeszli do podwajania Bryanta, stąd mała ilość jego rzutów on podawał, ale nikt niestety nie trafiał, dodać do tego beznadziejną obronę Lakers, Iversona robiącego sobie z Atkinsa swoją dziwkę i mamy taki rezultat meczu a nie inny.
Julius - Cz mar 17, 2005 12:40 pm
co do tradow w philly - zarowno Ty jak i reszta fanow 76 macie dziwne przeswiadczenie ze kazdy transfer ktory zrobicie bedzie dla was korzystny. watpie aby takie cos doszlo do skutku... no daj spokoj - oddaja wam b.obiecujacego PF za 'umierajacego' PF i dodaja jeszcze badz co badz superutalentowanego crawforda i nieobliczalnego ale chwilami swietnego thomasa!!!!!!!! sorry stary ale po tym sezonie to webber bedzie mial mniejsza wartosc niz sweetney dla niektorych a co dopiero jesli chodzi o cala trojke... w ogole to nierealne jest, nawet gdyby szczur bylby GMem Knicks to mialby wystarczajaco duzy mozg aby na to sie nie zgodzic. ps. w tym co powiedzialem nie ma nic zlosliwego, po prostu obiektywnie patrze
Ten trade wymysliłem sam i wymieniłem ludzi, którzy IMO mogliby pójsc, bo nie są do konca potrzebni w knicks.... Pozatym za webbera oddalismy 3 naprawde dobrych graczy PODKOSZOWYCH, więc wątpię, zebysmy teraz oddali go za anfernee hardawaya
Sweetney to wciąż jesze tylko talent, Crawford to szleniec, znam takich fanow Knicks, którzy oddaliby go teraz i to za free, Tim Thomas jest nieobliczalny, ale często daje ciała, prawie wogóle nie broni.... do tego ma gigantyczny kontrakt.....
Webber to gasnący allstar, ale wciąż allstar i 20 meczów w Sixers nie zmieni odrazu jego wartosci tak mocno, zebysmy nie dostali za niego nic klasowego.....
co do trada ktory zaproponowales lakers - szczerze bym sie na to zgodzil... co prawda chcialbym wiecej ale zwazywszy ze przed chwila krytykowalem wasz/Twoj subiektywizm sam staram sie patrzec obiektywnie na "moja" druzyne i wiem ze nene moze byc jedyna opcja transferowa jesli chodzi o wymiane z butlerem. Wiesz, jak dla mnie Nene to bardzo duzo za Butlera.... Jakby nie było, nawet za bardzo dobrego SF/SG cięzko dostac jest PF klasy 15/10......
Nene nie dosc ze młody, to jeszcze bardzo utalentowany, pracowity i wszechstronny..... Brałbym go bez zastanowienia....
perspektywa na sf ?? ODOM!! butler trade out
Jesli za Odoma + cos miałbys dostac Branda to wolałbys Butlara i Odoma, czy Butlera i Branda ?? Ja wybieram 2 opcję....
ostatnia sprawa - sixers fans, popatrzcie trzezwo na to co piszecie - korver lepszy od butlera (dobry obronca, duzo stealow, swietny strzelec - wczorajsze cytaty z czata),Nie wiem, kto wczoraj tak chwalil Korvera, ja wciąż wolałbym Butlera, bo to gracz o duzo większym potencjale... KK owszem - rzuca za 3, broni, wszędzie go pełno, ale Butler wchodzi pod kosz, rzuca z półdystansu, zbiera i jak by nie patrzec nieźle broni - wybieram jego....
dalembert swietny gracz defensywny, duzo zbiorek, nie pozwala kobemu na wjazdy, powstrzymuje shaqa, wymusza na nim faule (tez zbiorka cytatow),....młody, niedoświadczony, niezbyt bystry, często łapie głupie faule....
iguodala - roty jakby wynikalo z artikla gumbiego, superwszechstronny zawodnik, to nie art gumbiego tylko jakiegos speca z juesej..... Fakt, ze jest wszechstronny i dobrze broni, ale to wciąż rookie, popatrz chocby na lebrona rok temu i teraz.... pozatym AI2 to STATYSTYCZNY roty, a to co innego...
iverson - ogolnie Bog dla was moze nie Bóg, ale jeden z najlepszych graczy w lidze.... Team MVP
gdyby Ci wszyscy gracze sixers posiadali te cechy i wyrozniali sie takimi umiejetnosciami jakimi ich obdarzacie to by nie byli tam gdzie sa teraz, nie mieliby ujemnego bilansu... i nie mozna tu zgonic wszystkiego na obriena... Ci wszyscy gracze Sixers mają wymieniane przez nas zalety, ale takze wady... Pozatym nawet najlepsza druzyna nieodpowiednio ustawiona nic nie wygra.... OBrien przez podstawowe błędy przegrał ponad 10 spotkan (wersja nahjbardziej okrojona, nie wszystko da się wygrac), w któryms posscie o tym pisałem... dodaj 10 spotkan do naszego bilansu i juz spokojnie prowadzimy w atlantic.... pozatym niewykorzystywanie poszczególnyuch graczy itd.... Gdyby nie te wszystkie jego będy MOGLIBYSMY byc w pierwszej trójce wschodu ZA BILANS ....
Czytałem dość dokładne opisy tego meczu, w pierwszej kwarcie Sixers grali obronę 1on1 przeciwko Bryantowi i właśnie Iguodala go pilnował wtedy Kobe rzucił te 16 punktów, później Sixers przeszli do podwajania Bryanta, stąd mała ilość jego rzutów on podawał, ale nikt niestety nie trafiał, dodać do tego beznadziejną obronę Lakers, Iversona robiącego sobie z Atkinsa swoją dziwkę i mamy taki rezultat meczu a nie inny.Iguodala dął mu się wyszalec i potem juz go przycisneli we 2
Tak na powaznie - fakt, ze Kobe był potem podwajany, ale napewno nie był podwajany non-stop.... Tymbardziej patrząc na statystyki innych graczy LA... Butler chyba 2/10 odom tez nie błyszczał.... atkins wiadomo...
ps. sorry, ze dopiero dzis, ale nie miałem czasu wczesniej....
kore - Cz mar 17, 2005 11:24 pm
Pozatym za webbera oddalismy 3 naprawde dobrych graczy PODKOSZOWYCH, więc wątpię, zebysmy teraz oddali go za anfernee hardawaya Confused
Szak - Pt mar 18, 2005 9:05 am
Porazka do przewidzenia. Choc i tak zaskoczylo mnie to, ze przez wiekszosc czasu mecz byl wyrownany. Wlasciwie za dyspozycje Lakers najlepiej mowia statsy Kobasa. 26p, ale tylko 5p w calej drugiej polowie. W czasie meczu pokazali, ze w 3 (a moze dwoch? nie, chyba to bylo trzech) ostatnich / tzn. poprzednich meczach Bryant mial skutecznosc w drugich polowach 2/25! Nie wiem, czy jest co komentowac. Cos sie w nim znow zatkalo i w najwazniejszych momentach nie punktuje. Wczoraj tez szybko zaczal, a potem zniknal i skupic sie na odgrywaniu do innych. Atkins na tym zyskal i Cook tez, bo w drugiej polowie zaczelo siadac z dystansu... no ale nie wystarczylo. Mihm tym razem szybko wedrowal na lawe za faule, a Odom jak zwykle skromna ilosc rzutow, ale co do wszechstronnosci, to sie niezle pokazal. Tyle ze i tak za malo. Miami nie gralo nic nadzwyczajnego. Wade i Shaq swoje, Wade bardzo dobrze (zaczynam troche zalowac, ze go pominalem przy wypisywaniu kandydatow do MVP), Shaq lepiej na poczatku, pod koniec pare fajnych podan dostal, choc bez rewelacji ogolnie. Haslem tylko 2p, Eddie Jones sporo pudlowal, w ogole Heat nie siedzial rzuto z dystansu. No ale byli spokojni i kiedy trzeba bylo, to podkrecali tempo, zeby niwelowac zrywy Lakers. Jakby Cook zawsze tak rzucal, to mozna by go tolerowac, ale niestety nie zawsze sie ma 100%, czy chocby powyzej 50%. Brian Grant tez sie niezle pokazal. Szkoda ze Mihm nie ma zmiennika, bo cos mi sie wydaje, ze gra Granta jest na tyle dobra, ze spokojnie moglby grac w pierwszej piatce, a tylko daltego nie gra, ze na C jest dziura w rezerwie. Poza Cookiem i Grantem nikt z lawki nie punktowal. W Heat przeblysk mial Dooling, ktory zapelnil braki punktowe np. Haslema.
Van - Pt mar 18, 2005 10:52 am
Nie wiem dlaczego, ale jakoś po pierwszej połowie, w której Kobe miał 21punktów, skuteczność lepsza niż Shaq w tej części gry, no i więcej zbiórek miałem złe przeczucie i niestety się ono sprawdziło. Coś się faktycznie dzieje z Bryantem dzisiaj w pierwszej połowie miał 7-12 z gry za to w drugiej 1-11 No i to o czym Szak wspomnia to był już trzeci mecz z rzędu,w którym Bryant gra beznadziejnie w drugiej połowie. Ma w tym okresie skuteczność chyba 3/27 jeżeli dobrze liczę więc jest tragicznie. Tylko co jest tego przyczyną, po meczu z Wizards czytałem, że miał jakieś zabiegi na tą kostkę robionę, może to w jakiś sposób im dłużej mecz trwa mu przeszkadza, nie rozumiem jak zawodnik takiej klasy w meczach, w których widać na początku, że jest dobrze dysponowany rzutowo nagle przestaje trafiać.
Najgorsze jest to, że Heat wcale nie grali rewelacyjnie, przez większość meczu wyróżniał się u nich jedynie Wade, Shaq w normie, ale Lakers nie dali sie mu zdominować.
Gra Lakers wyglądała najlepiej i przynosiła najlepsze rezultaty kiedy zaczęli więcej biegać, grać z kontry wjeżdżać pod kosz, ale niestety takiej gry było mało i znowu było sporo trójek i skonczylo sie to fatalnie.
Gdyby reszta drużyny dawała z siebie tyle i grała z takim zaangażowaniem jak Brian Grant nie byłoby takich problemów z awansem do PO. Strasznie lubię oglądać grę takich zawodników jak on, stawał często twardo przeciwko Shaqowi, kilka razy przeskakiwał go nawet w walce po zbiórkę, po każdym swoim rzucie, który widział, ze nie wpadnie rzucał się zaraz żeby walczyć o zbiórkę, naprawde aż momentami zapominałem ile on zarabia.
Liczyłem przed meczem, że będzie sporo penetracji ze strony Lakers, było tego jednak zdecydowanie za mało a szkoda bo można było wpędzić Shaqa w kłopoty z faulami, od strony taktycznej Lakers wypadają bardzo miernie w tych meczach, nie widać żadnego pomysłu na grę, Odom znowu za mało grał z piłką, Atkis i Cook nie interesują się niczym poza rzucaniem, no ale dzisiaj akurat mieli dzień, a właśnie widziałem sporo meczów Lakers w tym roku, ale dzisiaj chyba pierwszy raz widziałem jak Cook rzuca osobiste, nieźle jak na gracza podkoszowego.
Szak - So mar 19, 2005 8:06 am
No i znow cios. Przegrana z Indiana i to z reki dziadka Millera (faktycznie tak ostatnio pogrywa, ze az dziw bierze, ze na emeryture planuje odejsc). Kto go kryl? Kobe? Nie bylo Tinsley'a, Artesta i Jermaine'a. Miazga na tablicach. Davis i Foster zebrali razem az 33 pilki. U nas tylko Butler 10zb. Mihm znow non-factor, a Odom sie kurna jeszcze skontuzowal. Mam nadzieje, ze to cos niegroznego. Szkoda, bo porazka tylko 6 punktami, jakby Lamar gral, to mozna bylo przepchnac jakos ten mecz. Trzeba pochwalic Atkinsa, trafial do kosza i nie mial zadnego straty, choc pewnie w obronie nie pomogl (ale przynajmniej Athony Johnson to nie strzelec i nie walnal mu 20+ punktow). A Denver wygralo...
Van - So mar 19, 2005 11:11 am
Wracam w nocy na bani do domu sprawdzam wyniki i widzę, że Lakers przegrali, przed chwilą wstałem i wydawało mi się, że miałem sen, i Lakers wtopili z Pacers, Miller ich załatwił, Kobe zagrał znowu słabo i jeszcze się Odom kontuzjował, ale niestety sprawdzam wyniki i okazuje się, że to niestety nie byl sen
Mecz z Pacers pokazuje, że jest drużyna, która wiele przeszła w tyoku, jest pozbawiona najlepszych graczy a jednak pokazuje charakter i potrafi wygrywać. W Lakers kiedy słabo gra Bryant nikt nie potrafi wziąć ciężaru gry na siebie a teraz jeszcze jesteśmy bez jedynego dobrze zbierającego wysokiego w drużynie, a to oznacza więcej Cooka na parkiecie
Kobe wygląda na fizycznie zajechanego, jeżeli rzeczywiście z jego kostką są ciągle jakieś problemy, a jego gra w ostatnich meczach sugeruje, że rzeczywiście cos jest nie tak, powinien chyba odpuścić ten sezon, nie chce tego, ale nie warto ryzykować poważniejszej kontuzji kiedy drużyna gra tak jak ostatnio.
Mimo wszystko pozostaje optymistą, umiarkowanym, ale zawsze. Wciąż wierzę, w jakąś niesamowitą serię Bryanta jak w 2002 roku kiedy rzucał po 40 punktów w 9 kolejnych meczach, wciąż wierzę, albo raczej mam nadzieję, że Lakers zaliczą jakąs spektakularną serię zwycięstw i znajdą się w PO.
Greg00 - So mar 19, 2005 12:06 pm
Millera to nie krył nikt...to znaczy teoretycznie krył (na zmianę Bryant, Butler i Jones) ale i tak się spokojnie uwalniał po zasłonach i trafiał z czytych pozycji....inna sprawa, że nie zawsze do końca czysto sobie pomagał - nokautował zarówna Bryanta ciosem w szczękę i Jonesa w nos jak tak machał łokciami przy zwodach...
ale wracając do meczu...rzeczywiście, jak mówiliście poprzednio obrona Lakers nie istnieje...ani zespołowo, ani indywidualnie....tak w ogóle odniosłem wrażenie, że nikomu nie za bardzo się cokolwiek chciało robić w tym meczu...jedyni którym zależało to Butler i Atkins...reszta, a szczególnie Mihm grali infantylnie (nawet pod swoją deską nie mógł zebrać, raz nie złapał prostej piłki, trafiła d oJacksona i pognębił LA trójką..za darmo 3pkt można powiedzieć)...Odom też niby się starał ,ale jak tak na niego patrzę, to raczej widzę u niego gwiazdorskie maniery niż wolę walki...ale może to tylko moje wrażenie...
w ataku było jeszcze gorzej niż w obronie...co za chaos tam panował, to jets wprost niewiarygodne...własciwie rzadko kiedy grana był jakakolwiek zagrywka...gdy nie było Bryanta to w II kwarcie non stop pod kosz wpieprzał się Odom i rzucał z dziwnych pozycji prawie nic nie trafiając, bo nie mógł...Atkins tyle rzucił, bo ciągle penetrował bo Lakers nie grali żadnych zagrywek...nie wiem czy w tym sezonie widziałem kogokolwiek grającego w tak niepoważny sposób jak Lakers...
inna sprawa to postawa Bryanta...jedno to to, że miał kłopoty z faulami, więc sobie dużo nie pograł...ale z drugiej strony jak grał, to był taki ospały, w ogóle wygladało jakby mu się nie chciało grać...nie wiem, słyszałem że niby mu cały czas coś tam dolega....ale mieć takiego lidera to ja dziękuję...tylko jak jego nie było to LA udało się podciągnąć...co prawda jak wszedł to zaliczył dwie asysty ale potem już nic nie zrobił dla drużyny...
w ogóle "drużyny"? Lakers dla mnie są bardziej zbieraniną przypadkowych graczy, którzy grają bardziej podwórkową koszykówkę jeśli chodzi o styl niż na miarę NBA...nie wiem do czego tam jest zatrudniony trener....chyba tylko do robienia zmian (tu akurat dobrze zrobił, bo wobec nieporadnej gry Bryanta trzymał go długo na ławce w IV kwarcie i wtedy gra LA jakby wygladała lepiej, choć i tak większosć akcji ofensywnych opierała się na farcie)...
tak dla porówania Indiana wcale nie grała nic wielkiego...ale mieli kogoś do rzucania (Milera, Jacksona na początku i Johnsona w kluczowych mokmentach) i zbierania (Davisa i Fostera) i to wystarczyło, żeby pokonać bezpłciowy zespół Lakers...
Julius - So mar 19, 2005 1:09 pm
Chyba w LA juz powoli żegnają się z PO... TAka seria przegranych w kluczowym momencie sezonu nie zwiastuje niczego dobrego.....
Powiem szczerze, ze troche szkoda mi Landryn PO z nimi stało się juz swego rodzaju tradycją, ale z taką grą napewno na PO nie zasłuzyli.... Ekipa Karla gra teraz świetnie i przy kontuzji Odoma i słabszej formy Kobasa oznacza to chyba tylko jedno.....
Ku mojemu zaskoczeniu Sixers zaczęli niestety wygrywać, dzis chyba 3 wygrana pod rząd (4 w tym sezonie nigdy nie było, więc mozna byc spokojnym )
Może to dobrze dla Lakers... w drafcie jest ponoć kilku naprawde utalentowanych rozgrywajków, kilku PFów, a własnie tych zawodników brakuje najbardziej..... Ten team dopiero musi dojrzeć, narazie jest Kobe, Butler i Odom, ale nie ma własciwie dobrze obsadzonych najwazniejszych pozycji - podkoszowych...... Dość głosno było o tradzie Butler/Nene, nie wiem dlaczego nie dogadano się, Caron byłby bardzo dobrym zakupem dla Nuggs, a Nene wręcz idealnym dla Lakers....
Zobaczymy, jak bedzie dalej, ale poki co Bryant niezbyt gra jako leader..... Kto wie, czy nie kluczowa okazała się wymiana Celtics/Lakers, kiedy zamiast Banksa przyszdł JJ.... Marcus potrafi bronic, rozegrac i chyba byłby lepszym graczem na PG niz Atkins... Przynajmniej nie dawałby szalec tak G rywali...
Key - Pn mar 21, 2005 8:30 am
Innym razem napisal bym to w topicu o Sonics, ale poniewaz pisalem jzu tam wczoraj to nie pojde znowu na rekord moich postow pod rzad w jdnym topicu
A wiec tak, Sonics wygrywaja na wyjezdzie z LA. Dlaczego ta wygrana moze cieszyc kogos takiego jak ja czyli Hatera LA, a zarazem fana Sonics. Otoz jest kilka powodow:
-zwiekszenie szans na brak LA w PO co jest moim marzeniem (jak sie okazuje calkiem realnym do spelnienia), pamietam jak po zenujaco przegranym ost finale nie ktorzy fani Ladnryn twierdzili, ze nawet po rozpadzie LA (tj odejsciu jednego z duetu) beda sie liczyc w lidze. Tym czasem oni podzielaja losy Sonics z przed paru ost lat czyli graja na pograniczu awansu do PO i tez malo kto sie z nimi liczy.
-wygrana wyjazdowa
-wygrana pomimo licznych kontuzji, ktore w ost krotkim czasie dopadly Sonics. Tak na marginesie to chyba jakas czarna seria. W tym meczu grali bez Fortsona, Jamesa, Radmana i po 10 min zszedl Allen
-sprawdzaja sie moje spekulacje dotyczace Murraya, ze on nie jest przypadkiem. Znowu dostajac dobra ilosc min przypomina o swoich umiejetnosciach strzeleckich (rok temu podczas nie obecnosci Allena dodawal srednio w granicach 5 zb i 5 as). Moze sie posune za daleko, ale dla mnie Murray to taki Sonicsowski Micheal Redd, jak by tego bylo malo nie mogacy sie wykazac przez te sama osobe co wlasnie REdd
- pokazanie, ze Sonics maja na tyle gleboki sklad, ze pojedyncze kontuzje (choc to juz nie sa takie pojedyncze), nie eliminuja ich z grona groznych rywali. To nasuwa konkretny winosek i tlumaczy dlaczego sa tak dobrzy jak caly roster jest zdrowy.
Jedynym minusem tego spotkania jest kontuzja Allena. Choc jesli sie okaze to co jest bardzo prawdopodbne (ze to nic powaznego, nawet pytano Mr Sonica czy Allen wystapi we wtorek ) to moze byc to szczescie w nieszczesciu. Allen odpoczal by troche od napietego sezonu prawie przed samymi PO.
Ogolnie co do calego meczu to sledzac box score mozna dojsc do wniosku, ze w kazdej kwarcie Sonics mieli przewage i ja powiekszali, jedynie w 4 Landryny rzucily sie do odrabiania strat i nie mal, ze im sie to udalo. W sonics brylowal jak zawsze Lewis (27 pkt 11 zb 4 bl 2 as 1 prze), tym razem dzielnie wspomagal go Murray (25 pkt 5 zb) oraz Ridnour, Daniels i Potapenko, ktorzy zdobyli powyzej 10 pkt kazdy. W Lamersach mozna wyroznic Barana (30 pkt 5 zb 4 as) i Butlera(29 pkt 5 zb 3 as 4 prze) . Reszta po za Atkinsem to wlasciwie zenada..
Mecz przegrany przez Lamy w zasadzie w samej koncowce, gdy to Bodajze dwa razy chybil za 3 Butler, a pozniej faulowano Lewisa i Ridnoura (dwoch gosci z wysokim FT %). Tyle w zasadzie mozna powiedziec o calym, meczu gdyz w zasadzie wszystkie druzynowe dziedziny statystyczne staly na bardzo zblizonym poziomie.
Szak - Pn mar 21, 2005 9:32 am
Dzieki za pelna szacunku wypowiedz Key, ale to nic nowego
Bardzo chcialem, zeby Lakers wygrali, ale niestety zabraklo im boiskowej inteligencji. Zreszta mozna bylo zobaczyc po spojrzeniu Bryanta i reakcji na kolejne durne bledy czy to Butlera czy Cooka. Co udawalo sie odrobic, to albo faul jeszcze na polowie rywala albo debil Cook sterczy jak kolek pod koszem i fauluje Collisona tak, ze ten robi 2+1. Widzialem to spotkanie na NBA+ i musze powiedziec, ze bylo slabe przez wiekszosc czasu. Sonics po stracie Allena jakby stracili na polocie, choc i tak dawali sobie lepiej rade niz Lakers, ktorzy grali na oko duzo bardziej obwodem i mniej penetrowali niz ich rywale. To tez chyba jest widoczne w ilosci rzutow wolnych, ktore Sonics wykonywali. Troche lepiej SEA rozprowadzali pilke, choc i tak wygrali koniec koncow tym, ze w ostatniej kwarcie zachowali wiecej zimnej krwi i nie popelniali glupich bledow. Kobe jak zwykle dobrze zaczal, a potem praktycznie zniknal na dwie kolejne kwarty. Bylem bliski myslenia, ze znow bedzie tak jak ostatnio, ale mial na tyle malo punktow, ze spodziewalem sie, ze w ostatniej cwiartce jeszcze cos drgnie. I drgnelo, nawet wiecej niz sie spodziewalem. Kobe trafil trzy trojki z rzedu i spory kawalek straty udalo sie szybko odrobic. Potem roznica sie utrzymywala nieznaczna, Kobe znow trafil trojke, potem niespodziewanie Atkins wjechal pod kosz i zdobyl 2 punkty. Bylo blisko i w jak najbardziej w zasiegu (zdaje sie 2p w pewnym momencie), ale Butler po niecelnym rzucie faulowal kogos pod koszem rywala. Byl juz limit przekroczony, ktos z Sonics rzucil 2 wolne. Potem ktos z LAL trafil, ale znow faul Cooka po drugiej stronie i 2+1 Collisona. Potem Lakers rzucali niecelnie i Cook nie zebral, bo przeskoczyl go chyba Daniels. I tak dobrze, ze sedziowie gwizdneli wtedy aut, a nie faul Cooka, bo i tak moglo sie to skonczyc. Potem zreszta Sonics i tak dostali wolne, bo ktos byl faulowany, Butler trafil za 3 rowno z syrena i koniec. Jakos tak to bylo, nie jestem pewny kolejnosci. Wydawalo sie, ze Lakers moga to wyrwac, ale nie ma w tej druzynie tej magii, co kiedys. Tamci by nie popelnili tych durnych bledow. Do tego nie wiem po co trener trzymal Cooka na boisku jak nie bylo pod niego zadnych akcji, zeby rzucal za 3 (a nic innego nie potrafi), zreszta w ogole ani razu facet z gry nie rzucil. Wszystko bylo pod Kobego, bo mial goraca reke, sam odrobil wiekszosc straty i to on byl go to guy'em. Juz lepiej mozna bylo wstawic Slave albo Mihma, to moze by cos zebrali (np. to, czego Cook nie zdolal, mozna by ponowic akcje i jeszcze raz rzucic za 3, jakby wpadlo, to bylby remis).
Ogolnie Lakers sie przyszczescilo, ze bez Odoma (czyli jedynego powaznego podkoszowca) mogli i tak 2 srodkowe kwarty przespac i ciagle byc w zasiegu mini-comebacku w IV kwarcie. W sumie mozna tak grac, ale nie kazdy przeciwnik albo pozwoli, albo bedzie rowniez oslabiony. Butler potwierdzil to, ze jak mu dac wiecej okazji do rzutow, troche swobody, to swoje rzuci. Nie patrzylem jak broni, szkoda, bo jest krytyka na ten temat. Licze, ze jesli Odoma dluzej nie bedzie, to Medko dostanie wiecej czasu. Jako tako sobie radzil, przynajmniej zbieral. W 17 minut mial 7 zbiorek - najwiecej w druzynie. Skutecznosc mial przyzwoita (3/5), zadnej straty. Ten trener jest cienki jak barszcz. Rudy ciagle nas wkurzal swoimi decyzjami, ale za jego kadencji byliby i tak na plusie. I nie ma sie co ludzic, ze czegos wiecej ich nauczy. Za malo czasu zostalo. Lakers strasznie czesto maja tak, ze ktos dostanie pilke i sporo czasu stoi z nia w miejscu i sie rozglada, co by tu zrobic. Wtedy mi sie przypomina to, co George Karl krytykowal w grze Melo - wlasnie to samo. Ze dostaje pilke i przetrzymuje ja, a musi byc cos przeciwnego - czyli ruch. Tego w Lakers nie ma, za malo jest rzutow z dobrych pozycji, za duzo cegiel tylko po pojedynczych, nieszczelnych zaslonach.
Van - Pn mar 21, 2005 12:32 pm
Chciałem powyzywać na sędziów, ale sobie daruję bo Lakers przegrali ten mecz przez zwykłą boiskową głupotę. Pewnie, że ta błędna decyzja sędziego na 15s przed końcem nie pomogła, ale przez swoje głupie błędy Lakers nie zasłużyli na wygranie tego meczu.
Jakby mało było błędów wcześniej to jeszcze niepotrzebny faul Butlera, Cook, który nie rozumiem co robił na boisku nie potrafił nawet sfaulowac tak żeby przeciwnik nie mial akcji 2+1, ręce opadają. Żeby chociaż postawił jakąś zasłonę w ataku dla Bryanta, który gdyby był podwojony mógłby mu odegrać jak to nieraz robili a tak nic kompletne dno.
Trochę szkoda, że Allen się kontuzjował nie miał najlepszego strzelecko dnia Bryany dość ostro go krył, ale później wszedł świetnie dysponowany Murray i rozegrał świetne spotkanie chyba najlepsze w tym sezonie.
Lewis także karał Lakers za kompletny brak obrony, sypał trójkami i spod kosza ogólnie robił sobie co chciał.
W Lakers oprócz Bryanta, który przywrócił w czwartej kwarcie nadzieję swoimi trójkami dobrze zagrał Butler fajnie niech podbija swoją wartość rynkową.
W grze Lakers panuje cały czas kompletny chaos, nawet te rzuty za trzy Bryanta to wszystko z trunych pozycji, cztery wpadły, ale nie mogły wpadać cały czas, ja nie wiem nie można jakiejś zasłony postawić żeby było łatwiej przecież to nie jest do cholery takie trudne.
Lakers kolejny raz zaczeli przesadzac z tymi trójkami, dojechali po rzutach Bryanta fajnie, ale kiedy było już tylko 5 przewagi na ok półtorej minuty przed końcem rzuty za trzy nie było potrzebne, w Sonics brakowało dobrych wysokich trzeba było wjeżdżać pod ten kosz.
Właśnie w trzeciej kwarcie kiedy Sonics szybko wykorzystali limit fauli, Lakers zamiast to wykorzystać i grać jak najwięcej na kontakcie, wbijać się pod kosz, żeby zmusić ich do popełniania kolejnych fauli zaczeli rzucać z dystansu
Dobra nie wiem czy o braku obrony jest jeszcze sens pisać, ale jak słyszałem cały sezon tylko gadanie o ataku, to ile kto oddaje rzutów, ile razy sobie poklepie ten czy tamten to jak tu można się nie wkurwić dzisiaj Bryant się chyba w końcu kapnął w czym jest ich największy problem szkoda, że tak późno:"We can get hot. But it all starts on the defensive end. We've got to focus on locking people down.''
Naprawdę dobre zespoły podczas takich zrywów jak Lakers mieli w 4 kwarcie podtrafią jeszcze dołożyć do tego dobrą obronę, zwykle przynajmniej w końcówkach meczów jest to niezbędne aby wygrywać takie spotkania tutaj tego nie ma.
Nie ma w czasie meczu nawet kilku akcji kiedy grają dobrą zespołową obronę, kompletny brak komunikacji i chaos, w ataku mimo braku dobrej taktyki czasem sobie radzą, ale jeśli dołożymy do tego kompletny brak bez zaangażowania w obronie nie można myśleć o sukcesach.
PS. Taki Divac to się ma dobrze 5 milionów i bilet w pierwszym rzędzie na mecze Lakers w Staples Center żyć nie umierać
kore - Pn mar 21, 2005 1:58 pm
Ignorancja jest czasem blogoslawienstwem jak mawiaja Twa ignorancja Key niewapliwie podraznila nas, czyli fanow LA. Bowiem zapewne wiesz doskonale jaka sytuacja panuje w teamie i jaki naprawde poziom sportowy reprezentuja Ci gracze i jak jest niewykorzystany ich potencjal. Tak wiec wypowiedzi o tym iz Lakers dalej beda silni po stracie shaqa nie byly bez pokrycia i dobrze o tym wiesz, a sezon obecny jest sezonem przystosowawczym. Dodajmy do tego problemy z kontuzjami (Bryant, George, nie mowiac o Divacu, ktory mial byc pierwszym C), trenerem, grą defensywna...
No i fakt faktem niemilo z Twojej strony pisac tak obrazoburcze posty
No a na koniec dodam ze bedziemy wnikliwie obserwowac poczynania sonics w PO i cieszyc sie ich "sukcesami" tak jak Ty sie cieszysz sukcesami Lakers
Van - Pn mar 21, 2005 2:08 pm
Potem Lakers rzucali niecelnie i Cook nie zebral, bo przeskoczyl go chyba Daniels. I tak dobrze, ze sedziowie gwizdneli wtedy aut, a nie faul Cooka, bo i tak moglo sie to skonczyc. Potem zreszta Sonics i tak dostali wolne, bo ktos byl faulowany,
Tutaj się Szak z tobą nie zgodzę, przeanalizowalem sobie tą akcję klatka po klatce faulu nie było, ale gdyby sędzia go gwizdnął powiedzmy, że wielkich pretensji do niego nie możnaby mieć, ale skoro nie widział tam faulu to nie miał prawa przyznać piłki Sonics, ręka Cooka była ok 25-30 cm od ręki Danielsa, którą ten wybijał piłkę, sędzia był na tyle blisko, że musiał to widzieć, on nawet się nie zastanowił, nie skonsultował z pozostałymi, zwykle w takich sytuacjach jeżeli sędziowie się mylą to raczej na korzyść gospodarzy a nie gości, a zresztą jak napisałeś Lakers i tak musieli faulować później.
Key - Wt mar 22, 2005 9:22 am
Twa ignorancja Key niewapliwie podraznila nas, czyli fanow LA. Bowiem zapewne wiesz doskonale jaka sytuacja panuje w teamie i jaki naprawde poziom sportowy reprezentuja Ci gracze i jak jest niewykorzystany ich potencjal.
Ja bym raczej powiedzial (Szak by sie chyba ze mna zgodzil), ze to prowokacja ,a nie ignorancja. No, ale coz, sa rozne interpretacje:)
A co do potencjalu Lamersow to sorry, ale:
-co mnie to obchodzi, ze go nie potrafia wykorzystac
-jest wiele druzyn, ktore potencjal maja znacznie wiekszy od Lam a zawodza
A swoja droga to dla mnie ton prowokacyjny w sprawach Lamersow nie powinien dziwic. No coz, ktos chyba nie odrobil pracy domowej i nie wie jaka mam postawe do Lamersow. Jesli bysto wiedzial nie byl bys zdziwiony. A fakt podraznienia fanow LA tylko mi sprawai przyjemnosc, taksamo jak zeszloroczny final. To bylo apogeum mojej radosci.; kompromitacja i to z niespodziewanym rywalem. Ale skonczmy bo znow rozpeta sie tutaj loverowsko-haterowskie pieklo.
No a na koniec dodam ze bedziemy wnikliwie obserwowac poczynania sonics w PO i cieszyc sie ich "sukcesami" tak jak Ty sie cieszysz sukcesami Lakers
Cieszy mnie to nie zmiernie. Jesli bedzie trzeba to przyjmne porazke z pokora, a na pewno nie bede tlumaczyl jakimis wymowkami Sonics (drobna aluzja).
Van - Wt mar 22, 2005 11:02 am
No a na koniec dodam ze bedziemy wnikliwie obserwowac poczynania sonics w PO i cieszyc sie ich "sukcesami" tak jak Ty sie cieszysz sukcesami Lakers
Ja osobiście przeciwko Sonics nic nie mam, trzeba przyznać, że nawet gdyby w PO nie popisali się to i tak ten sezon jest ich sporym sukcesem, prawie pewne i w pełni zasłużone za świetną grę przez cały sezon trzecie miejsce na zachodzie( nie takie byle co jak to czego dla Sixers chcieli ich kibice ), drużyny, która wg. powszechnie panujących przed sezonowych opinii nie miała za bardzo czego szukać przy tak teoretycznie wzmocnionej konkurencji. No i jakiś tam sentyment z czasów Kempa też mi może do nich pozostał . Niestety w odróżnieniu od Lakers oni już pewien sukces osiągnęli kiedy niewielu w nich wierzyło.
Jedyna drużyna, której brak sukcesów w PO jeśli do nich awansują będzie mnie autentycznie cieszył to Queens, ale to już też nie to samo nie ma Vladka jego narzekania na sędziów, dającego dupy w najważniejszych momentach Webbera, nie ma też Christiego i jego żony, cóż pozostaje mi ciągle mimo wszystko wierzyć, że nie zabraknie w tych PO Lakers, bo na zachodzie jakoś sytuacja wydaje mi się bardzo klarowna widzę jednego nie zagrożonego(wyłączając kontuzje) faworyta) i jeżeli zabraknie Lakers to PO na zachodzie będzie mnie raczej mało pasjonować.
Strona 1 z 2 • Zostało wyszukane 177 postów • 1, 2