PangLoss - Wt mar 23, 2010 11:20 am
i dlatego Stockton doszedł do finału u schyłku kariery bo grali wolniej i kosztem pojebanego biegania w styl a'la Nash Jazz mieli pod koszem Ostertaga ,Fostera czy Carra. tym się osiąga sukcesy.
Jeśli sukcesem dla Jazz jest dojście do finału to za bardzo nie przeciwstawiałbym tego osiągnięciom Nasha. Przypominam, że bądź co bądź doprowadził swoją drużynę, nawet bez tego (czy też tych) dzięki którym osiąga się sukcesy dwukrotnie do WCF, grając w 2 rundzie bez Joe Johnsona (tego samego który 3 miesiące później podpisał maksymalny kontrakt), a rok później doprowadził do WCF drużynę grającą bez Kurta Thomasa i Amare Stoudamire'a, z frountcourtem w postaci Marion (6'7") Diaw (6'8") i Tim Thomas (6'8") grając z bardzo krótką ławką, że o zawieszeniu Bella w kluczowym meczu z LAL i jego kontuzji w serii z Dallas, która przesądziła o porażce z Dallas (seria zaczęta od zwycięstwa na wyjeździe) nie ma już nawet co wspominać, było minęło. W każdym razie jeśli uznajemy że Stockton swoim tradycyjnym składem odnosił z Jazz sukcesy, bo uznajemy że w czasach Jordana dojście do finału było sukcesem, z czym ja się zgadzam, to moim zdaniem za porównywalny sukces uznać należy to co niekonwencjonalni Suns osiągnęli w 2005 i 2006 roku, bo biorąc pod uwagę kontuzje jakie ich nękały i kadrę jaką dysponowali to są sukcesy. A Stockton nie miał nigdy takiej serii w PO jak Nash z Dallas w 2005 roku, a przynajmniej ja sobie takiej nie przypominam.
Koelner - Wt mar 23, 2010 11:24 am
takimi tokiem myślenia można zdeklasować Nasha tłumacząc ,że Stockton zdobyłby dwa mistrzostwa żeby nie Jordan.
podkreślam ,że to są całkowicie inni zawodnicy. bastek czy jeziorak ma rację do ich innych ról na boisku.
między nashem i stocktonem jest zasadnicza różnica. biorę stocktona do dzisiejszych sas,lakers,magic,boston zamiast nasha i mam mistrzostwo. z nashem to nie jest równoważne. czyli biorę do ekip gdzie jest scorerem gtg i lider. nasha biore do ekip jak nets ,gsw ,sacramento czy innych aby poszaleć w regular a może coś szarpnąć w PO.
Bastillon - Wt mar 23, 2010 11:45 am
takimi tokiem myślenia można zdeklasować Nasha tłumacząc ,że Stockton zdobyłby dwa mistrzostwa żeby nie Jordan.
podkreślam ,że to są całkowicie inni zawodnicy. bastek czy jeziorak ma rację do ich innych ról na boisku.
między nashem i stocktonem jest zasadnicza różnica. biorę stocktona do dzisiejszych sas,lakers,magic,boston zamiast nasha i mam mistrzostwo. z nashem to nie jest równoważne. czyli biorę do ekip gdzie jest scorerem gtg i lider. nasha biore do ekip jak nets ,gsw ,sacramento czy innych aby poszaleć w regular a może coś szarpnąć w PO.
Allen35 - Wt mar 23, 2010 11:50 am
A nie moze byc tak
Nash=Stockton w sprawie umiejetnosci oczywiscie a nie stylu gry
BTW the winner is.......Peny Hardaway:P
Pozdro
Bastillon - Wt mar 23, 2010 11:57 am
Nash jest zdecydowanie lepszym graczem w swoim prime niz Stockton w swoim prime. debatowac mozna czy Stockton jest lepszy w swojej karierze i tu zalezy to od preferencji - czy wolisz miec TOP5 przez kilka lat czy TOP15 przez kilkanascie. moim zdaniem Stockton jeszcze troche wyprzedza Nasha jesli chodzi o kariere, ale wkrotce Nash go przegoni. wiele zalezy tez od tego jak traktowac kariere Nasha z Dallas. byl wtedy praktycznie tym samym graczem co pozniej w Phoenix, ale jego talent byl marnowany przez coacha-idiote, ktory wolal pilke powierzyc w rece Finleyow.
jesli wierzymy ze Nash sie specjalnie nie zmienial przez ta dekade i jego skillset mniej wiecej pozostal taki sam, to dobrze uzyty Nash daje ci dekade masakrycznej ofensywy i slaba obrone na PG, ktora da sie bez problemu zatuszowac. to czyni z Nasha lepszego gracza.
jednak do tych okolicznosci nie doszlo, a to Stockton gral z Malonem, wchodzil do finalow itd. wiec to on mial lepsza kariere (poki co).
Nash = lepszy gracz
Stock = lepsza kariera
Allen35 - Wt mar 23, 2010 12:03 pm
Rozumiem Bastek ze zalozyles ten temat zeby do upadlego bronic tezy ktora poztawiles i nawet jak by Cie przypalali zelazkiem to bys zdania nawet odrobinke nie zmienił......?
Troche dystansu:P
Pozdro
Koelner - Wt mar 23, 2010 12:55 pm
nash jest lepszy w po
nash jest drugi po magicu ale nie do końca
nash z suns nie zdobył mistrzostwa bo nie sprzyjały okoliczności
nash trafił na mocną ligę
nash ma support idiotów
nash trafił w dallas na trenera idiotę
nash sprawia wszystkich lepszymi
nash jest w każdym temacie
oł shit dużo tych naciągnięć. jak o czymś zapomniałem dopisujcie.
jezioraki - Wt mar 23, 2010 1:06 pm
Koelner - do czego ty sprowadzasz dyskusję, do wiejskej przekupy. Chcą mnie wywalić z tego forum za przekleństwa w stylu " ta kanadyjska dzi..ka" a taki jegomość jak Koelnera ma jeszcze pewnie prawa wyborcze.
Master: Jeszcze Cię nikt z forum nie wywalił, tylko zwrócił uwagę (bez oficjalnego ostrzeżenia) na to co wolno, a czego nie. I jak chcesz się w związku z tym gdzieś pożalić, to nie rób tego w tym temacie, masz od tego PM.
Koelner - Wt mar 23, 2010 1:18 pm
nie cały tydzień jesteś na forum ale na pewno już w jakimś temacie zauważyłeś przy postach bastka argumenty ,argumenciki świadczące o boskości Nasha. więc jeśli coś zapamiętałeś i chcesz się z nami podzielić to napisz to. czym więcej uzbieramy tym lepiej ,może założymy z inicjatywą jakiś fan club Steve Nasha lub wyślemy do niego laurkę w której pocieszymy Nasha ,że miał pecha największego życiowego ,którego nie miał żaden inny gracz i dlatego nie ma misia ale w sumie to głupie bo jakby Nash chciał to poszedłby do innego zespołu albo może go nie chcieli? kto nie chce dwukrotnego mvp lub zawodnika ,który żeby nie trener idiota w Dallas to z pewnością już wtedy byłby najlepszy? nie ważne odchodzę od tematu.
żużlem się nie interesuje z wiejskimi przekupami nie miałem do czynienia i nie wiem jaką pracę wykonują czy czym się charakteryzują ,że są tak nazywane ale chciałbym poznać Twoje także zdanie.
Bastillon - Wt mar 23, 2010 1:44 pm
ja bronie faktow. wielu robi to samo, ale dla jednych faktem jest, ze Mark Price byl lepsza wersja Nasha, a dla innych ze Marion sie postarzal w miesiac by pozniej nie postarzec sie przez kolejne 2 lata. dla mnie faktem jest, ze Nash jest zdecydowanie lepszym graczem podczas swoich MVP years niz Stockton kiedykolwiek. potwierdzaja to obserwatorzy, ktorzy dawali MVP oraz zespolowe osiagniecia obu panow biorac pod uwage partnerow (Karl Malone >>>>>>>>>>> Amare/Marion).
ja nie mowie, ze Nash jest najwiekszym pechowcem jaki biegal po parkietach NBA, ale bez watpienia troche pecha mial. najpierw trafil do zespolu z KJem, Kiddem i Cassellem jako rookie(sprobuj zdobyc playing time!), pozniej w Dallas nie potrafili dostrzec jego geniuszu ofensywnego i nie wykorzystywali go tak jak powinni (dac mu pilke), a na koniec w Suns co prawda mial juz znacznie lepsze warunki ale jednak gdyby nie kontuzje to mogloby jego resume wygladac zupelnie inaczej.
co do tych tytulow, to uwazam ze Suns w 2005 raczej nie zdobyliby go nawet z JJem, bo Spurs i Pistons to byly druzyny mniej wiecej na ich poziomie, a pokonac dwoch takich przeciwnikow z rzedu jest bardzo trudno. dochodzi do tego epic fail role playerow i bylo co bylo. mysle ze z JJem bylaby to 7 meczowa seria ze Spurs. w 2006 z Amare zamiast Diawa to jest no contest, Suns pozamataliby zachod dosc szybko. nawet z Diawem byloby to mozliwe gdyby caly sklad Suns nie byl tak poturbowany w WCFs. matchupy byly dobre i tutaj bylyby pewnie finaly. w finalach jednak z Heat tragicznie sie matchupowali. na Shaqa bylby Diaw, na Wade'a Bell bez zadnego interior defense za plecami... tutaj nie dawalbym im szans. w 2007 natomiast Suns byli team-to-beat, a przed suspensions mieli HCA przy 2-2. poza tym G3 bylo sfixowane przez Donaghiego, a w G1 Nash mial ten nos zakrwawiony w koncowce. IMO to byl rok Suns, w ktorym mieli zdobyc tego mistrza i zdobyliby go gdyby nie te dziwne okolicznosci. wielu uwazalo wtedy ze to Suns byli mistrzami, bo poza Spurs nikt by ich nawet nie drasnal.
WCF, finaly, tytul - tak IMO wygladaloby w normalnych warunkach.
Koelner - Wt mar 23, 2010 2:07 pm
ale w taki sposób można tłumaczyć naprawdę wielu zawodników.
sam się jarałem nashem i jego geniuszem ofensywnym ,gdzie facet kozłował piłkę między zawodnikami poszczególnych drużyn między pachołkami na half courcie a później oddawał piłkę koledze na pustej pozycji czy sam kończył i to przez większość meczu, widziałem faceta ,który mógł napędzać kontry ,podawać przez całe boisko ,widziałem wirtuoza koszykówki dzięki ,któremu po finałach spurs i detroit ludzie zechcieli oglądać mecze o 3 w nocy. ale widziałem ekipę ,która wygrywa 60 meczów nie grając w ogóle centrem ani nie posiadając ławki rezerwowej. trafiają na spurs grają bez joe johnsona pierwsze mecze ale w pierwszym meczu jim jackson zagrał przyzwoity mecz ,ale fakt na ekipę z taką krótką ławką to mega osłabienie. ok ,zrzucamy winę na antoniego bo nie zadbał o to. następny sezon z pod znaku braku amare ale fantastyczną grą nasha , nash wali lakers z 3-1 ,wygrywa z zaczarowanymi clippers ,których zaczarował Cassel(ten co dla KG był żadnym supportem) ,przegrywa z Dallas. pech bo nie było Amare i tak sukces. dalej mamy następny etap , spotykają się ze spurs horry bije nasha , amare ,diaw i kto tam jeszcze wybiegają na parkiet (no przecież musieli) i osłabiają i tak krótką rotacje. wina idiotów.
takim tokiem myślenia faktycznie nash miał pecha. akurat dziejów stocktona tak nie znam bo to było dawno ,byłem mały i jeszcze malowałem koszulki białe na wf markerem i byłem penny hardawayem i nie mam głowy aby sobie przypomnieć . zaczął oglądać od finałów suns - bulls. wcześniejsze czasy znam tylko z pojedynczych meczów.
jeśli w każdej gazecie w wielu artykułach jako argument ,że ewing ,barkley, malone nie mają pierścieni bo jordan to jest trafne stwierdzenie ,webber ,bibby także nie mają bo tim donathy i lakers z shaqiem i kobe'iem itp itd
możemy wymieniać wielu tak koszykarzy ale fakt jest taki ,że suns zabrakły i nashowi szczególiki aby zdobyć mistrzostwo. głupia reakcja jego supportu ,tim donaghy ale tłumacząc kontuzjami ,pechem ,głupotą czyjąś jego brak mistrzostwa jest strasznie naciągane i nie na miejscu.
malone miał pecha bo miał jordana a w ostatnim sezonie miał kontuzje i pokłóconych liderów , webber miał donaghy'iego ,nowitzki miał wade'a i spółkę sędziowską ,można tłumaczyć tak wielu koszykarzy. i tak nash osiągnął wiele jak na białego listonosza bo dostał trenera co powierzył mu zespół ,dostał atletyczny support z bestią podkoszową ,świetnym roleplayerem ,3shooterem i facetem ,który obciąży go od rozgrywania i przejmie scoring. osiągnął wiele ale coś mu zabrakło aby zdobyć mistrzostwa. może peje stojakovicia ,który przy nim byłby co roku w all-star game i miał 26 pkt na mecz. tego nie wiemy
ja bronie faktowale fakty są takie ,że nie ma mistrzostwa.
jezioraki - Wt mar 23, 2010 2:26 pm
Bastillon - z kilkoma sprawami nie mogę sie z Tobą zgodzić. Uważam że Nash dopiero po zmianie przepisów gry miał szanse na stanie sie czołowym graczem ligi, a stało się to wraz z przejściem do Phoenix. Szanse na tytuł, a właciwie, byli głównym faworytem był rok w którym przegrali ze Spurs.
Ponadto udziela Ci się gdybanie, co na tym forum częste ( też zacząłem powoli wchodzić w ten system ). Co by się stało gdyby Nash miał zdrowych partnerów itd. Wiem że do wielu nie przemawia fakt typu NASH 2 x MVP i uważają że to nie jest argument, a bardziej trafia do nich że jakby Stokton trafił na lepszej skuteczności w finałach to Utah miałaby tytuł.
Panowie przecież jeżeli np. Malone, Stokton czy ktokolwiek trafił by jakieś ważne rzuty, to przecież ( nie chodzi mi o ostatni w meczu ) zmienia się cały obraz gry w dalszej jego części i przeciwna drużyna gra wtedy inaczej kolejne akcje. Co zmienia cały obraz gry ( taka mała reakcja łańcuchowa ).
PangLoss - Wt mar 23, 2010 2:37 pm
Koelner, piszesz że te wymówki dlaczego Nash nie zdobył tytułu są naciągane i nie można nimi tłumaczyć porażek zespołu. Ale odwróćmy ten zarzut. Czy w czasach jakie pamiętasz ktokolwiek zdobył tytuł mając takiego pecha jak on:
1) 2005 - kontuzja JJ w PO, pokaż mi team który bez zawodnika klasy all star zdobywa mistrzostwo?
2) 2006 - kontuzje Thomasa, Amare i Bella w WCF, ten sam argument, Jordan Olajuwon, Shaq, czy zdobyli kiedyś mistrzostwo wygrali serię na poziomie WCF bez trzech zawodników s5 w swoim zespole?
3) 2007 - dla mnie skandal z zawieszeniami, ale jestem nieobiektywny, Duncan wchodzi na parkiet po spięciu Elsona z Diawem i nie ma zawiasów, Diaw nic nie robi nikomu i przekracza jedną nogą linię boiska z ławki jest zawias, plus pechowo przegrany g1 gdzie Nash gra z krwawiącym nosem, pokaż mi innego z wielkich graczy którzy wygrywają bardzo zaciętą i wyrównaną serię mając z powodu po prostu pecha/niesprawiedliwości (jak zwał tak zwał) dwa mecze w plecy
Pokaż mi zawodnika który mając przeciwności losu tego formatu odniósł sukces, bo moja teza jest taka, w tych okolicznościach przyrody nie dało się zrobić nic więcej i tyle, sukces to żaden bo dla każdego fana Suns smakował jak porażka, ale Nasha za nią na pewno winić nie można, wręcz przeciwnie za to co osiągnął należy mu się szacunek. Brak sukcesu oznacza, że Nash nigdy też nie będzie wymieniany w tym samym szeregu graczy co O'Neal, Duncan, Kobe bo nie ma prawa tam występować, gdybologią zaś nie chcę się zajmować. Czasami czytając to forum mam wrażenie że mylicie Nasha z Beno Udrichem. Popatrzcie na Derona Williamsa i Chrisa Paula, dwóch fenomenalnych PG i pomyślcie przez chwilę, jak nieprawdopodobnie większe możliwości mają nad kimś takim jak Nash ze względu na swoje możliwości fizyczne i przewagi jakie one generują, a mimo to Nashowi udało się dostać na ich półkę dzięki innym umiejętnościom. Mi się to wydaje fascynujące.
Nie rozumiem też do końca stosunku do Nasha jaki jakieś pół roku temu któryś z was w innym wątku streścił tak (wydaje mi się że badboys 2 ale mogę się mylić jeśli tak to przepraszam) - generalnie nie mam nic do Nasha nawet lubię jego grę ale przez to że Bastillon robi z niego nie wiadomo co staję się jego hejterem. Szczerze mówiąc nie mogę tego zrozumieć jak poglądy osoby trzeciej mogą wpływać na moją ocenę kogoś, bądź ją całkowicie zmieniać. To tak jakby powiedzieć że można mną manipulować w sposób dowolny, bo tak naprawdę nie mam własnego zdania absurd.
Koelner - Wt mar 23, 2010 2:49 pm
Penny Hardaway nie zdobył mistrzostwa bo:
95) Anderson nie trafił ososbistych
96) Jordan wrócił do NBA w gm 1 Grant i Scott 0 pkt!od game 2 kontuzja Granta ,game 4 bez Andersona
97) za Shaqa i Granta ma Seikaly'ego oraz Stronga i pierwsza jego kontuzja.
Reggie Miller następny do kolekcji.
dlaczego mam sobie wmówić ,ze Nash'owi należało się mistrzostwo jak nikomu innemu i pech spowodował ,że tego nie osiągnął?
dla mnie argument bo Jordan także jest absurdalny bo dwa lata grał w golfa i Hakeem to wykorzystał w tym czasie mógł wykorzystać to i Ewing ,Malone czy Barkley. więc dla mnie te wszystkie tłumaczenia są naciągane.
PangLoss - Wt mar 23, 2010 2:59 pm
Nie zrozumiałeś, ja nie prosiłem o listę porównywalnych pechowców do Nasha, tylko o listę tych zawodników którzy mając przeciwności losu porównywalne z Nashem mimo wszystko je zdobyli co dowodziłoby że jednak się da i Nash nie zrobił wszystkiego co mógł.
Penny miał podobnego pecha ale tylko raz tak naprawdę w 96 roku, ale nie dlatego że grał Jordan a gracze grali słabo, bo w końcu od PG w sporej mierze to zależy, ja nigdzie w chronologii nie napisałem że Nashowi do tytułu zabrakło żeby Amare nauczył się wytrzymać 5 minut z Duncanem w obronie bez złapania 3 fauli, to nie jest wymówka, zwłaszcza że Nash w 2006 roku osiągnął WCF z bardzo słabym, najniższym w historii i krótkim składem. Penny nie miał optymalnych warunków bo w tamtej serii Grant i Shaw a więc 2 z 6 najważniejszych graczy (Orlando mieli krótką ławkę i grali głównie s5+ Shawem) grali z urazami, grając z Jordanem, tam był taki mecz że Penny i Oneal zdobyli w sumie coś koło 75 pkt a reszta zespołu koło 10 już nie pamiętam dokładnie. Tym niemniej ani Miller ani Penny nie mieli pecha porównywalnego do Nasha.
Co do argumentu Jordana ja się zgadzam, tyle tylko że to Ty napisałeś że Stockton ze swoim składem osiągnął sukces który powinien być wzorem dla Nasha. Ja Ci odpisałem że jeśli finał Stocktona jest sukcesem to WCF Nasha też nim jest
Van - Wt mar 23, 2010 5:00 pm
wiesz co zacytuje tylko wypowiedzi z tamtego tematu dotyczące Mariona tak tylko by po raz kolejny pokazać jakim jesteś ignorantem i manipulantem i dlaczego nie chcę dalej z tobą ciągnąć tej dyskusji.
-poszczegolni gracze grali duzo lepiej przy Nashu, takiego skoku nie mozna wytlumaczyc samym rozwojem, tym bardziej ze byl nagly
a poniżej to co ja odpowiedziałem:
jaki znowu nagły ? np Marion w czym był lepszy pierwszy sezon Mariona z Nashem od jego drugiego sezonu w lidze czyli 01/02 ? i tu się powtórzę kiedy jego rozgrywającym był Stephon Marbury. Wytłumacz mi jak to jest możliwe ? potem miał dwa sezony kiedy mu skuteczność trochę spadła, ale juz przed Nashem grał na takim poziomie jak w pierwszym roku z nim więc przestań pieprzyć o jakimś nagłym skoku.
tutaj już oczywiście nie mogłeś w żaden sposób potwierdzić bzdur, które napisałeś wcześniej o nagłym rozwoju więc zacząłeś oczywiście kręcić i wrzuciłeś statystyki łączne z pierwszych lat Mariona w lidze kiedy dopiero zaczynał, kiedy jego rozgrywającym był Marbury czy kiedy w zasadzie w ogóle rozgrywającego nie było a zespół tankował i czyścił salary i porównałeś to sobie z okresem kiedy grał z Nashem czyli kiedy był już bardziej dojrzałym zawodnikiem i był w swoim prime dodałem też później statystyki pokazujące, że zaczął grać bliżej kosza co zdecydowanie pozytywnie wpłynęło na jego skuteczność gdzie oczywiście też wszystkie zasługi za to przypisałeś Nashowi. Zacząłeś też opowiadać jak to w pierwszym sezonie zajęty był kreowaniem Amare:
po pierwsze to wyjasnijcie mi dlaczego mam porownywac Mariona z '05 roku a nie z pozniejszych lat ? w 2005 Nash byl zajety kreowaniem Amare na MVP candidate i to z nim glownie gral swoje zabojcze picki. rola Mariona byla wtedy jeszcze stosunkowo ograniczona. jesli chcecie dokonywac takich porownan to dlaczego nie wybraliscie wersji z '06 gdy Marion mial podobna role do lat sprzed Nasha (2-3 najwazniejszy zawodnik w ataku). to nie jest przypadek ze Marion zagral career year wlasnie wtedy gdy Steve gral z nim najczesciej picki.
czyli podsumowując najpierw sam napisałeś o nagłym rozwoju i potem zacząłeś mieć pretensje kiedy ci to wytknąłem jako bzdurę i chciałeś się skupić na kolejnych latach.
Teraz najlepsze na koniec to co napisałeś już tutaj:
dla ciebie Marion potrafil sie nie rozwijac przez 4 sezony, a pozniej naturalnie sie rozwinac w 5, przypadkowo wlasnie u boku Nasha
po tym wszystkim wracasz tutaj do punktu wyjścia i znowu piszesz o nagłej poprawie u Mariona i dlatego właśnie dyskusje z tobą nie mają sensu i ja sobie daję spokój.
jezioraki - Wt mar 23, 2010 6:12 pm
Koelner - napisałeś że nie znasz gry Stocktona. To co ty chłopie robisz w tym temacie. Przypominam, tematem jest STOCKTON vs NASH, temat sporu, który prime lepszy, Stoka czy Nasha
Rozpocznij nowy wątek, proponuje: "Nash - dziadu", lub wszystkie MVP a szczególnie ery postduncanowskiej- dziady.
Niektórym jeszcze proponuje założenie wątku "MVP konkurs popularności, niczym gra w kości"
Koelner - Wt mar 23, 2010 7:36 pm
Koelner - napisałeś że nie znasz gry Stocktona. To co ty chłopie robisz w tym temacie. Przypominam, tematem jest STOCKTON vs NASH, temat sporu, który prime lepszy, Stoka czy Nasha
akurat dziejów stocktona tak nie znam bo to było dawno ,byłem mały i jeszcze malowałem koszulki białe na wf markerem i byłem penny hardawayem i nie mam głowy aby sobie przypomnieć . zaczął oglądać od finałów suns - bulls. wcześniejsze czasy znam tylko z pojedynczych meczów.
jeśli masz dostęp do większej ilości meczów z grającym Johnem powiedzmy z przed 93 roku' to gratuluje Ci i zazdroszczę. masz materiały ,które pomogą Ci w tym temacie rozwinąć swoje myśli i spostrzeżenia a jeśli to co do tej pory napisałeś w oparciu o te mecze jest Twoim szczytem to domniemam ,że takiego obszernego materiału nie posiadasz.
Rozpocznij nowy wątek, proponuje: "Nash - dziadu", lub wszystkie MVP a szczególnie ery postduncanowskiej- dziady.
nie stać mnie na taką kreatywność.
tylko o listę tych zawodników którzy mając przeciwności losu porównywalne z Nashem mimo wszystko je zdobyli co dowodziłoby że jednak się da i Nash nie zrobił wszystkiego co mógł.
mistrzostwa ostatnich 20 lat to Detroit,Jordan ,Hakeem ,Duncan,Shaq i Kobe,Detroit,Wade,Boston oraz Kobe.
nie jestem w stanie ,nie jestem kompetentny aby ktoś z tych liderów-drużyn miał jakiegoś pecha i problemy porównywalne.
nie wiem jak się do tego zabrać aby uporządkować większego pecha czy mniejszego w porównaniu do liderów ,którzy dotarli przynajmniej do finałów.
dirk nowitzki czy jason kidd,reggie miller ,sprewell ,barkley. czy oni nie zrobili wszystkiego co mogli?
jezioraki - Wt mar 23, 2010 7:59 pm
Bastillon - jeszcze z jednym się z tobą nie zgodze. Twierdzisz że Malone i Stok nie byli w swoim prime pod koniec lat 90, czyli rozumiem w drugiej połowie. Malone był w swoim prime absolutnie, i nie świadczy o tym nawet 2 x MVP a jego znaczna poprawa gry zespołowej, w tym świetne asysty jak na taki klocek, które wprowadziły urozmaicenie, zaskoczenie w grze Utah. Stockton oczywiście nieco osłabił swoją grę, ale jestem zdania że tylko dlatego że Utah przestała aż tyle grac przez niego- co było oczywiście z korzyścią dla gry Utah. I nie dlatego że Stockton robił coś źle w rozegrniu, ale puszczenie około 50 pkt.( licząc pkt i asysty ) przez jedneg kolesia często sie nie sprawdza.
Chyba Koelner wymienił graczy -Ostertag, Foster, ( stary )Carr pisząc, takimi graczami wygrywa się mecze w play off. Przecież to zestaw połamańców, jaki dawno nie występował w takim zestawieniu w NBA- jeszcze brakowało Wilangowskiego do tej znakomitej paczki na play off. Główna siła Utah tamtego okresu to oczywiście Malone, Stockton, Horni, Russel, - wspaniała siła ofensywna, to było i tak bardzo dużo. Do tego sprawdził się młody grajek- rozgrywajek Eisley i Anderson dawał czasami rade.
Utah w drugiej połowie lat 90 to był bardzo mocny zespół, i to głównie dzięki Malone i Stokton. To że niezdobyli majstra w tych finałach, rozumiemy- wiadomo MJ, ale co sie stało że nie zdołali tego zrobić rok później i 3 lata wcześnie to trochę nierozumiem. Jeżeli nawet Malone i Stokton zawsze obniżali loty na czas play off, to i tak byli mocni. Pogdybam sobie; chyba zabrakło wiary w to że są lepsi od przeciwnika.
Gregorius - Wt mar 23, 2010 8:07 pm
Koelner - napisałeś że nie znasz gry Stocktona. To co ty chłopie robisz w tym temacie. Przypominam, tematem jest STOCKTON vs NASH, temat sporu, który prime lepszy, Stoka czy Nasha
Rozpocznij nowy wątek, proponuje: "Nash - dziadu", lub wszystkie MVP a szczególnie ery postduncanowskiej- dziady.
Niektórym jeszcze proponuje założenie wątku "MVP konkurs popularności, niczym gra w kości"
Bez żadnych obraźliwych wyskoków. Tematem jest kto jest lepszy natomiast ty wprowadziłeś nowy wątek o wyższości prime Nasha od prime Stocktona. A skoro tak ciebie razi Koelner w tym temacie to od którego sezonu ty oglądałeś Stocktona? A teraz do rzeczy. Twoimi jedynymi argumentami na korzyść Nasha było MVP (nie odniosłeś się do tego co pisali inni w tym względzie) oraz efektywność Phoenix. Tylko sam wpadłeś w pełną pułapkę. Skoro tak wyraźnie zaznaczasz że Nash ma tak dobre wyniki po zmianie przepisów tzn że ci co grali wcześniej mieli gorzej. Tym bardziej jeżeli weźmiemy pod uwagę że szczyt swoich osiągnięć Nash osiągnął w momencie kiedy był parę lat po swoich maksymalnych zdolnościach fizycznych.
Prime Stocktona to lata 1988-89,1989-90,1990-91. Za prime Nasha przyjąłem 2004-05,2005-06,2006-07. W dowolnym z tych sezonów Stockton notował o ponad 3 asysty więcej niż Nash. Do tego zdobywał o 1 pkt mniej w dwóch sezonach(w jednym zdobywał srednio o 2 pkt więcej). Czyli w pkt mniej wiecej remis natomiast w asystach zdecydowana przewaga Stocktona. Zresztąto nie dziwne skoro średnie z dwóch tych sezonach są najwyższe w całej historii NBA. 3 asysty to niby nie dużo ale różnica pomiedzy najgorszym sezonem Stocktona w tym względzie a najlepszym Nasha (2 asysty na mecz) to tak różnica jak miedzy najepszym Nasha a Rajon'em Rondo z tego sezonu.
Bardziej zaawansowane statystyki również śa na korzyśc Stocktona tzn :
Win Share 15.6,14.4 i 14.0 do 10.9,12.4,12.6
OR 122,124,120 do 123,121,124(najlepszy w karierze Nasha. Stockton miał sezony po 125)
Zwróc tutaj uwagę dodatkowo że nie poruszyłem jescze kwestii obrony gdzie Stockton był liderem przechytów i uznawany był przez wszytskich
za dobrego obrońce gdzie jaki jest Nash w obronie każdy widzi.
Bastillion w osobnym temacie masz odpowiedz na swoje argumenty odnośnie gry Dallas z Nashem i po jego odejsciu. Odpowiedz najpier na to a nei wklejaj ciągle tego samego. Odnośnie zarzutów do Stocktona za 1998 to wystawiasz się na smiesznośc. Nie dośc ze dziwnych trafem omijasz wiekszośc kariery Nasha bo nie pasuję ci do teorii ,a dla Stocktona wybierasz jeden sezon to zapominasz że był on w tym sezonie kontuzjowany i opuscił sporo meczy. Miał już 35 lat i zmierzył się w finale z zespołem dużo lepszym niż jakikolwiek zespół z którym odpadał Nash. Tak narzekasz na partnerów Nasha a spojrz na to z kim Stockton i Malone awansowali do finału. Jedyne jego wsparcie to Malone i błyskawicznie starzejący sie Hornacek . Który z reszty parterów odegrał jakąkolwiek role bez Stocktona? Przypominam że w składzie który przegrał z SAS grał : Amare,JJ(opuscił 2 mecze z 5), Jim Jackson,QRichardson i Shawn Marion. Więc i tak było to większe wsparcie niż miał Stockton w tamtym finale.
BTW: To że Nashowi polepszały się indywidualne statystyki podczas gdy zespół i tak przegrywał nic nie znaczą. Zresztą jedyny wygrany mecz był wtedy kiedy akurat Nash zagrał słabiej i mniej rzucał. Widzę tu pewną analogie do Wilta i Rusella. Może i pierwszy miał zawsze piękne cyferki ale to ten drugi wygrywał ,a co zatem idzie w pamięci jest jako ten największy.(Z tym że cyferki Nasha nie są dużo lepsze niz Stocktona gdzie Wilt nas Rusellem miał przewagę gigantyczną)
P.S w zasadzie ciekawę jest z kim w karierze rywalizowali na swojej pozycji. Stockton grał w czasach I Thomasa,Magica,Kevina Johnson,Mark Jackson,Terry Portera i paru innych.
jezioraki - Wt mar 23, 2010 8:41 pm
Koelner -Stocktona oglądam od 91 roku. do 93 niewiele widziałem- kilka gier może z 5. Ogólnie Stocktona grę widziałem przynajmniej kilkudziesięciu grach ( około 40-50), i całe szczęście że w Utah był tam jeszcze Sockton, bo ich gra z początku lat 90 to nuda. Dobrze że jeszcze Stock jakąś asystę ciekawą machnął -bo był to team strasznie schematyczny i w ich grze nie było widać nadziei na przyszłość.
Za dużo patrzycie na cyferki- weźmy taki Rodman, świetny zbierający, ale moim zdaniem gorszy niż Duncan i Barkley a liczby mówią co innego. Rodman był wspaniałym defensorem, ale nie lepszym zbierającym niż Duncan, czy Sir Ch. Oni mieli jeszcze wiele innych zadań na boisku, -proponuje zwrócić bliżej uwagę na ich walkę na tablicy.
Uważam też Nash miał bardzo mało fanów w porównaniu do Kobe, Lebrona itd w przed jego pierwszym MVP. O konkursie popularności nie ma tu mowy. Były też debilne głosy forumowiczów na e-basket o promowaniu NBA w Kanadzie, to tylko 30 mln mieszkańców(jeden-tzry stany w USA). Promocja była w Toronto i Vanc. i sie za bardzo nie udała.
Znam dość dobrze garczy NBA od początku lat 80, nie znam żadnego wyboru na MVP w tym czasie, gdzie można powiedzieć; facet nie zasługiwał na takie wyróżnienie lub na to by znajdować się na samym szczycie głosowania np. pozycja 1-3.
ps.
Jedyne co mnie przekona do niesłusznego wyboru Nasha na MVP to potwierdzenie że miał romans z Davidem Sternem. Taśmy ich zbliżenia proszę przesyłać na leszeksprytek@op.pl. Proszę o jakość taśmy nie gorszą niż z prime Socktona z lat 86-89 zamieszczonych na youtube.
Gregorius - Wt mar 23, 2010 9:22 pm
Koelner -Stocktona oglądam od 91 roku. do 93 niewiele widziałem- kilka gier może z 5. Ogólnie Stocktona grę widziałem przynajmniej kilkudziesięciu grach ( około 40-50), i całe szczęście że w Utah był tam jeszcze Sockton, bo ich gra z początku lat 90 to nuda. Dobrze że jeszcze Stock jakąś asystę ciekawą machnął -bo był to team strasznie schematyczny i w ich grze nie było widać nadziei na przyszłość.
Za dużo patrzycie na cyferki- weźmy taki Rodman, świetny zbierający, ale moim zdaniem gorszy niż Duncan i Barkley a liczby mówią co innego. Rodman był wspaniałym defensorem, ale nie lepszym zbierającym niż Duncan, czy Sir Ch. Oni mieli jeszcze wiele innych zadań na boisku, -proponuje zwrócić bliżej uwagę na ich walkę na tablicy.
Uważam też Nash miał bardzo mało fanów w porównaniu do Kobe, Lebrona itd w przed jego pierwszym MVP. O konkursie popularności nie ma tu mowy. Były też debilne głosy forumowiczów na e-basket o promowaniu NBA w Kanadzie, to tylko 30 mln mieszkańców(jeden-tzry stany w USA). Promocja była w Toronto i Vanc. i sie za bardzo nie udała.
Znam dość dobrze garczy NBA od początku lat 80, nie znam żadnego wyboru na MVP w tym czasie, gdzie można powiedzieć; facet nie zasługiwał na takie wyróżnienie lub na to by znajdować się na samym szczycie głosowania np. pozycja 1-3.
ps.
Jedyne co mnie przekona do niesłusznego wyboru Nasha na MVP to potwierdzenie że miał romans z Davidem Sternem. Taśmy ich zbliżenia proszę przesyłać na leszeksprytek@op.pl. Proszę o jakość taśmy nie gorszą niż z prime Socktona z lat 86-89 zamieszczonych na youtube.
1) Skoro niewiele widziałeś gier Stocktona przed 93 to jak go chcesz oceniać skoro indywidualnie to był jego szczyt możliwości. Jak był fenomenalnym zawodnikiem swiadczy jego forma w wieku 40 lat. Tak przy okazji przypomniało mi się jak Bast mowił że Stockton był jednym z wielu. Gówno prawda. Gdyby tak było nie zostałby wybrany do Dream Teamu w 92 i 96 roku. Szczególnie wybór w 92 budzi szacunek tym większy że nie przypominam aby kwestionowano ten wybór.
2) Co z tego że Duncan czy Barkley(mój ulubiony gracz) mogli być najlepszymi zbierającymi skoro inne obowiązki na boisku (w sumie z tym też się zgadzam) sprawiły że nie-zbierali tak jak Rodman. Rozmawiajmy o faktach ,a nie gdybajmy co by było gdyby. To nie ma sensu.
3) Praktycznie poza informacja od kiedy oglądasz NBA nie odpowiedziałeś na nic co napisałem.
4) Nikt nie kwestionuje wyboru Nasha na MVP w tych konkretnych latach. Natomiast kwestionowane jest jego znaczenie akurat w tym okresie. W końcu znaczy ono tylko tyle co spełniający najlepiej kryteria (a nie najlepszy) do wyboru MVP w konkretnym roku. Jakie ma to znaczenie z porównaniem z graczem grającym zupełnie w innych czasach?
jezioraki - Wt mar 23, 2010 9:35 pm
Gregorius- dałeś się złapać, bo nikt, nie bez przypadku nie podawał tak banalnych statystyk Nasha i Stocka. Jeżeli wyciągniesz statystyki Stocktona gdzie ładował po 15-17 pkt. do tego 15 asyst na sezon, to można pomyśleć że facet powinien powinien być zaraz za Jordanem biorąc graczy z ostatnich 3 dekad w NBA. Wszystko zależy w jakiej fazie meczu zrobisz te asysty,punkty, na jakim procencie rozprowadzasz swoich graczy itd. itp.
Stockton to wspaniały gracz, kompletny na pozycji rozgrywającego, tylko to ktoś kto nie miał tego czegoś co ma Nash, pewnego rodzaju geniuszu ( który oczywiście dał znać o sobie w momencie zmiany przepisów ). Kanadyjczyk wykorzystał to wspaniale, co nie wydarzyło się jednego miesiąca, to trwa już dobre 5 lat i ku...wa nie chce przestać.
Znowu trzeba przeprosić za Nasha żę pomieszał szyki co niektórym i zmienił obraz koszykówki.
Niech wreszcie ktoś da wątek Kobe vs Lebron, albo Shaq vs Duncan
Gregorius - Wt mar 23, 2010 9:46 pm
Ja pasuje i odpowadam ostatni raz chyba ze napiszesz jakiś argument sensowny. Ale już do pewnego debilizmu nie ma co się zniżać. Przeczytaj jeszcze raz co napisałeś i zastanów się nad sensem. Jak pisałem wyżej Bast przynajmniej stara się argumentować (i często mu to wychodzi choc przesadza z manipulacjami). Stockton jest już członkiem HoF. Ciężko powiedzieć czy jest zaraz za Jordanem czy minimalnie dalej.
Natomiast ty nie widziałeś ale wiesz że "Wszystko zależy w jakiej fazie meczu zrobisz te asysty,punkty, na jakim procencie rozprowadzasz swoich graczy itd. itp. " jego top nie dotyczy? Uzasadnij dlaczego i co do cholery znaczy "na jakim procencie rozprowadzasz swoich gracz". Sugerujesz ze Nash nawalił sie chopinem i w stanei wskazujący rozprowadza swoich graczy czy że ci nie potrafią do domów trafi i odprowadza ich za rękę?
"tylko to ktoś kto nie miał tego czegoś co ma Nash, pewnego rodzaju geniuszu ( który oczywiście dał znać o sobie w momencie zmiany przepisów )"
Co to za geniusz który tylko w skrajnie specyficznych warunkach się ujawnia? Czym się objawia? Konkretnie bo nie wynikami zespołu,liczba asyst na pewno. Zresztą skoro nie oglądałeś to skąd wiesz że Stoc nie był geniuszem na rozegraniu? Zresztą nawet nie używaj o Nashu tak wielkich słów tylko napisz w czym konkretnie ta przewagą się objawiała co miało pozytywny wpływ na liczbę zwycięstw bo przecież o to chodzi w tej grze.
jezioraki - Wt mar 23, 2010 9:54 pm
Gregorius- co z tego że lepiej zbierali niż Rodman jak i tak Rodman miał więcej zbiórek- to są fakty, ano to że gdy drużyna tego potrzebuje to Duncan czy Barkley zbiorą piłkę lepiej niż Rodman. ( oczywiście wszyscy ci 3 zbierający są świetni, tak samo jak Nash i Stok ).
I TU JEST ANALOGIA DO PORÓWNANIA NASHA ZE STOCKIEM. Chodzi o to że Stockton nie zrobi wiele poza swoje możliwości, a Nash w swoim prime wielokrotnie wychodzi poza swoje statystyki, potrafi wspniale improwizować i zaskoczyć nawet ekspertów ( np. tych - <to nie do Ciebie Gregorius> co głosują na MVP ).
Sam jestem zdziwiony czym jest Nash, ale po 1, 1,5 roku od jego 1 wyboru na MVP zwyczajnie dostrzegłem że kanadyjska dzi..ka naprawde jest kosmiczny. Stockton to wspaniały ziemianin.Gregorius- zadaj konkretne pytanie, bez dodatkowej argumentacji a odpowiem z przyjemnością.
Na pytanie na jakim procencie kończą akcje partnerzy- odpowiadam. Nie wszystko kończy się asystą zanotowaną. Czasami gracz jest faulowany, co przy tempie gry Phoenix dzieje się często. Następują rzuty osobiste, to też jest robota Nasha, która jest widoczna dopiero w bardzo szczegółowych statystykach.
Np. Kobe gra na słabym procencie z gry, ale bardzo dużo penetruje i jest często faulowany ( wspaniała intensywność gry ) ma świetny procent z osobowych- to też jest na plus dla gracza jakim jest Kobe. Oczywiście Jordan ma te wskaźniki jeszcze wyższe ale jest to dużo.
Ważna statystyka- na jakim procencie kończyli akcje prowadzone przez Socka i Nasha. Dla mnie na pierwszy rzut oka Nash ma tu wielką przewagę.
Zastanów się zwyczajnie. Przykładowo i hipotetycznie; Jeżeli partnerzy Nasha kończą akcje na poziomie 65% z gry, a np. Stock 52% to czy liczba 14 asyst i 11 asyst to jakaś różnica. Takie statystyki są gromadzone tylko na potrzeby analityków gry.Inaczej mówiąc- czy gracze dzięki Nashowi stają się wyraźnie lepsi, tylko debil powie że nie. Dzieki Stocktonowi też stają się lepsi ale nie wyraźnie. I właśnie dlatego Nash ma te MVP, bo robi z przysłowiowego gówna pretendenta do tytułu, a Stockton przez 10 lat tkwi w tym samym i dopiero jak Malone poprawia swoją grę i przychodzi Jeff H. i rozwija się Rusell, zaczyna sie coś układać, a rola Stocka wyraźnie maleje.Sory Gregory[quote="Gregorius"]Ja pasuje i odpowadam ostatni raz chyba ze napiszesz jakiś argument sensowny. Ale już do pewnego debilizmu nie ma co się zniżać. Przeczytaj jeszcze raz co napisałeś i zastanów się nad sensem. Jak pisałem wyżej Bast przynajmniej stara się argumentować (i często mu to wychodzi choc przesadza z manipulacjami). Stockton jest już członkiem HoF. Ciężko powiedzieć czy jest zaraz za Jordanem czy minimalnie dalej.Jesteś zbyt łatwym przeciwnikiem, ale już ci odpowiadam.Chyba jest minimalnie za Jordanem, chyba drugi, ale już to napisałem. Tak jest napewno 2.Chłopie zacznij się interesować bardziej NBA i zobacz od dechy do dechy kilkanaście spotkań. Powoli zaczynam myśleć że rozmawiam babcia Stocktona, która choruje na demencje od czasów jego gry w szkole średniej.Chyba jesteś jakimś prowokatorem i dałem się podkusić
Bastillon - Śr mar 24, 2010 12:49 am
tutaj już oczywiście nie mogłeś w żaden sposób potwierdzić bzdur, które napisałeś wcześniej o nagłym rozwoju więc zacząłeś oczywiście kręcić i wrzuciłeś statystyki łączne z pierwszych lat Mariona w lidze kiedy dopiero zaczynał, kiedy jego rozgrywającym był Marbury czy kiedy w zasadzie w ogóle rozgrywającego nie było a zespół tankował i czyścił salary i porównałeś to sobie z okresem kiedy grał z Nashem czyli kiedy był już bardziej dojrzałym zawodnikiem i był w swoim prime dodałem też później statystyki pokazujące, że zaczął grać bliżej kosza co zdecydowanie pozytywnie wpłynęło na jego skuteczność gdzie oczywiście też wszystkie zasługi za to przypisałeś Nashowi. Zacząłeś też opowiadać jak to w pierwszym sezonie zajęty był kreowaniem Amare:
Strona 3 z 3 • Zostało wyszukane 400 postów • 1, 2, 3