ďťż
Przeceniani i niedoceniani




vasquez - Wt paź 19, 2010 9:31 am
lorak
może spróbujmy odróżnić "liderszip" od "dnia konia", one mogą się ze sobą spinać, ale nie muszą.
mój przykład, generalnie, miał dać obraz czegoś, co by nazwać można hartem ducha, odpornością psychiczną - to nie jest wielki splendor, aczkolwiek na pewno wielka klasa - nawet jesli epizodycznie, kiedy ci siedzi, masz dzień, to siadasz na chmurkę i płyniesz, i walisz kosza za koszem, nie trzeba psychy do tego, psychę trzeba mieć kiedy nie idzie, a tutaj zaraz koniec meczu i trzeba coś zrobić. kiedy masz moment, ze ci za chuj nie idzie, i nie masz chmurki, tylko masz stromy podjazd i napierdalasz na Pelikanie, to wtedy okazuje się, czy z ciebie lider i osobowość.
imo, w 07 LeBron miał dzień konia, ale nie mial liderszipu. liderszip powinien chyba się jakoś potwierdzić i powinno się to dziać w miare regularnie, aczkolwiek - nie zawsze, bo 100 proc nie wchodzi w gre, jakby niektórzy chcieli rozsądzac.
aktualność - coś w tym jest... może bardziej określa ona Bryanta, który nie ma tak gorącej głowy jak kiedyś, w przypadku jamesa kategoria jest faktycznie dość ryzykowna, bo poza jednym-dwoma przebłyskami jakiejś... ja bym powiedział - wybitnej formy dnia, trudno odnaleźć tę żądzę, złośc, agresję i mentalną moc.

tak naprawdę, to niewiele rózni, albo nic leBrona z g7 Pistons-Cavs z 06 od g6 Celtics-Cavs 10, wtedy - kiedy Pistons odjeżdzali w końcówce 3q na 10 pts, LeBrona na boisku nie było. schował się, zostawił granie partnerom, którzy nie mogli tego unieść, bo nie na takie rzeczy się pisali. na początku 4q... też go nie było, dopiero kiedy przewaga urosła Detroit urosła do bezpiecznych 15 pts zaczął wykazywać chęć do gry - z trafianiem było bardzo róznie, ale próbował... Wybrał dobry moment, takiej przewagi Pistons nie mogli stracić, jego włsny zespół zmęczony próbami był w depresji i morale obniżyło się do samej ziemi, więc mógł atakować bez żadnej presji na sobie : popatrzcie na mnie, atakuję, miotam się, ale oni są za dobrzy, mimo że ja taki dzielny i heroiczny, no i nie mam wsparcia w kolegach, jak ja mam wygrać ?. taka ładna klamra z g6 z Orlando'09 i g5 & 6 z Celtami'10, gdzie ten sam syndrom dopadł LeBrona, mimo że już rookiem czy "młodym niedojrzałym" jednak już nie był i to, jesli olewać aktualność, w pewien sposób go może określać.

nie wiem, jaki z tym jest problem.
w 2, owszem, gasol spisał się, ale co z Kobem - dał dupy twoim zdaniem, bo wyrobił tylko 5 pts i to nie jest loosefaulowali na fts tylko wysokich ? jakby gasol nie zarobił fts, nie skończył tej jego wystawki and 1 to Kobzdej by się popłakał ? w tym rzecz ? bo ja tego nie kupię :] kobe uciekł wtedy od liderszipu twoim zdaniem ? czy nie jest tak, ze co by nie zrobił, to wersja obciążająca zawsze się znajdzie ? ale przecież to norma tutaj.

no i, one moment... Lebron kiedy się chował i kazal wygrywać Jamisonowi z Williamsem, to się chował na amen, konspira lepsza niż za komuny. Kobe, jesli już nawet koniecznie chcesz przyjąć, że Gasol go wyręczył, się nie schował - trafial, miał piłkę, pokazywał się, rzucał sakramencko ważne kosze : na przełamanie wyniku, na otwarcie wyniku, dawał asysty na otwarte rzuty, które zamieniały się w trafione daggery... czy naprawdę nie dostrzegasz róznicy ? Kobe nie zostawial Gasola samego, nawet jeśli uznać, ze to Pau w którymkolwiek momencie trzymał liderszip w La. Kobe to kontrolował. LeBron nie kontrolował niczego.

w g4 było to samo, co w tym przykładzie z g7 z Celtami : słaby fgs, ale kiedy przychodzi do ot Kobe nie ucieka, nie chowa się, nie jest disinterested, tylko wbija kosze, bierze rzuty na siebie, pyta o piłkę, asystuje Fishowi na open 3 ściagając podwojenie i otwierając mu rzut, podobna do akcji z ronem w g7 z BC, tylko to podwojenie poszło do końca; daje z siebie max, mimo że rzucał tego dnia słabo i za samą skuteczność można by mu nieźle ryja natrzeć. przecież właśnie za skutki uboczne jego żądzy rozstrzygania meczów, jego patologiczną momentami odpowiedzialność braną na klatę za wyniki meczów jest tak często przez wielu krytykowany... Gasol w ot g4 kończył akcje przy bezpiecznej przewadze w ost sekundach, nie pamiętam jakiejś specjalnej trudności, wide open dunk etc, nie wiem gdzie on ciągnął wynik, imo Jamison sam na sam z koszem też by skończył :] defense doceniam ofk. Obu.

bastillon
widzę, ze mojego nicka nie wymawiasz nadaremno, ale śmialo moje posty komentujesz. tak z ciekawości - mojgo nicka się brzydzisz czy boisz ? Moczysz się w nocy z jego powodu i lekarz ci zabronił używać tej substancji [przepraszam moderatora, ale skoro personalne wycieczki i "matoły" są tutaj tolerowane, to się tylko cieszę i będę korzystał z tych udogodnień :0 ] ?

po primo, pewnie gros nie czytało tamtej wymiany zdań, więc nie może rozsądzić, czy "zrozumiałem, co to jest "+/-", czy nie zrozumiałem, jak wyglądała cała sekwencja postów i na czym polegał problem, i nie bardzo wiedzą jak ty sobie radziłeś z moimi pytaniami/odpowiedziami, więc twoje informowanie o własnych sukcesach polemicznych przypomina chwalenie się stefka burczymuchy.

miło, że poczułes się w obowiązku poinformowac o mnie o zaletach przywódczych jednego z graczy, których nigdy bym nie śmiał zanegować.

nie pisałem o "ilości fts", jako o fundamencie liderszipu Kb, tylko w bardzo określonym kontekście - jako o wyznaczniku agresji, zrozumienia sytuacji - nie siedzi mi rzut, zbliża się koniec meczu, muszę znaleźć inny sposób grania i nie był to jedyny argument, a jeden z kilku zaledwie i kompromitacją jedyną w tej sytuacji jest to, że ty sprowadzasz cały mój wywód do tego jednego, a i nawet tego nie umiesz oddzielić od swojej personalnej zawiści wobec gracza, którego ja akurat doceniam [w tym wypadku]. ja rozumiem, ze Kobe napierdolił po ryju najpierw Nashowi, a potem Kevinowi, twoim ulubieńcom i teraz będziesz się mścił i go sekował, ale w ten sposób wyłączasz się z racjonalnej dyskusji. oni sobie podali ręce i latem do siebie pewnie dzwonią. ty na jakimś forum w kraju 3 świata za nich będziesz prowadził krucjatę. człowieku, ogarnij się, bo robisz za klauna.

nie interesuje mnie, jak LeBron wypada w crunchtime. w najważniejszych-meczach-sezonu, pod max presją i ciśnieniem, LeBron w crunch time się obsrał, a Kobe pokazał jaja. inne okolicznmości mnie nieobkurwachodzą.




vasquez - Wt paź 19, 2010 11:26 am
Rappa i Alonzo wrzucili T-Maca na tapetę, że "by dał radę przy Shaqu lepiej/tak samo jak Kobe", pierwszy pisze nawet, że tytułami by to combo sypało jak z rękawa.

ja bym chciał spytać tylko o jedno : na jakiej podstawie tak sądzicie ?
kiedy T-Mac dał przekonujące dowody, że w ogóle można go w takim kontekście umieszczać ?

czy to nie ten sam gracz, który już próbował grać w combo z dobrym centrem i nie wyszedł z nim poza 1 rundę ? ja nie mówię, że Yao to Shaq i Tracy powinien z nim wygrać zaraz całą ligę, ale był chyba na tyle fajny, żeby - tak przez was odmalowywanemu - T-Macowi stykło na zarąbanie siekierą Mavsów czy tam Jazzmanów, a nie dostanie wstydliwego wpierdolu.
[ zreszta, blows w decydujących meczach, to specialite de la maison T-Maca, niezależnie od miejsca jego występowania : 3 g7 - 2 blows, 1 g6 - ofk 1 blow ], [skutecznością w meczach pod max kotłem, zamykających serię, też niespecjalnie imponował, chyba że w jakimś blowocucie zdązył nacykać, kiedy już wynik był wiadomy - to a'propos jego talentów strzeleckich, którymi to głównie miałby Bryanta zastępować, no chyba żeby go zastępował w meczach otwierających tylko...]

dlaczego gracz, który nie umiał stworzyć combo z b.dobrym centrem dośc dobrego na przejście 1 rundy, miałby z - ofk lepszym - innym centrem robić combo ma 3 mistrzostwa ? ja rozumiem ślepą wiarę w dominację ówczesną Shaqa, ale twierdzenia, żeby Shaq był aż tak dalece lepszy od Minga i był takim stachanowcem, to bym nie ryzykował :]



bbmaster - Wt paź 19, 2010 12:06 pm
vasquez- czytałeś poprzednie posty ??? Rozumiesz, że T-mac miałby stanowić drugą opcję ??? Że miał się uczyć grania przy Shaqu i Philu????

No tak twoim zdaniem Lebron się schował Mam rozumieć, że uważasz, że odpalił 2 trójki a potem doszedł do wniosku, że nie będzie się już więcej starał i dał piłkę reszcie ekipy ???? Uważasz, że potrafieniu tak ważnych rzutów nagle to odebrało by mu pewność siebie ??:) Ciekawe podejście A z tym dniem konia to już w ogóle pojechałeś:) Jeden z najlepszych indywidualnych występów w historii play-off a ty piszesz o dniu konia Dzień konia to można mieć jak się rzuca 81 punktów przeciwko frajerom z Toronto a nie przeciwko bardzo dobrze broniącej drużynie z Detroit.
Ja rozumiem, że jak się jest loverem Kobego to ciężko zaobserwować niektóre rzeczy ale jak można nie widzieć, że Fish, Gasol i Artest ratowali Kobemu dupę przez całe G7. Może warto jeszcze raz obejrzeć mecz i na spokojnie przeanalizować



elwariato - Wt paź 19, 2010 1:02 pm

Dzień konia to można mieć jak się rzuca 81 punktów przeciwko frajerom z Toronto a nie przeciwko bardzo dobrze broniącej drużynie z Detroit.
Ja rozumiem, że jak się jest loverem Kobego to ciężko zaobserwować niektóre rzeczy ale jak można nie widzieć, że Fish, Gasol i Artest ratowali Kobemu dupę przez całe G7. Może warto jeszcze raz obejrzeć mecz i na spokojnie przeanalizować


Ty sobie ziomek przeanalizuj całe play offy to zobaczysz dzięki komu Lakers w finale byli, no i jasne 81 to nic frajerom z Raps, którzy notabene dołami wschodu wtedy nie byli, chyba jeden z najlepszych indywidualnie wytepów w dziejach ligi tak skomplementować to trzeba mieć na prawde marne pojęcie o tym o czym sie pisze.

ps. Super sprawa w tym wątku, Bast posądzający kogoś o stronniczość, to jak gdyby nazi wypowiadali się w kwestiach tolerancji




Koelner - Wt paź 19, 2010 1:24 pm
Ja rozumiem, że jak się jest loverem Kobego to ciężko zaobserwować niektóre rzeczy ale jak można nie widzieć, że Fish, Gasol i Artest ratowali Kobemu dupę przez całe G7. Może warto jeszcze raz obejrzeć mecz i na spokojnie przeanalizować



Mameluk - Wt paź 19, 2010 1:31 pm
bbmaster
Dzień konia to można mieć jak się rzuca 81 punktów przeciwko frajerom z Toronto a nie przeciwko bardzo dobrze broniącej drużynie z Detroit.



bbmaster - Wt paź 19, 2010 2:25 pm
elwariato- no wiesz dla jednego kapitalnym występem będzie genialny mecz w play-off a dla drugiego popis strzelecki przeciwko Toronto. A z kolei jeśli czwarte miejsce od końca na wschodzie nie jest dla ciebie dołem to spoko Każdy ma swoje kategorie



elwariato - Wt paź 19, 2010 5:16 pm

elwariato- no wiesz dla jednego kapitalnym występem będzie genialny mecz w play-off a dla drugiego popis strzelecki przeciwko Toronto. A z kolei jeśli czwarte miejsce od końca na wschodzie nie jest dla ciebie dołem to spoko Każdy ma swoje kategorie

Dobra kolego dokładny w popieraniu własnych argumentów ale po pierwsze primo to był mecz rs, może dla ciebie to są spotkania pozbawione jakiejkolwiek wartości, dobrze że zawodnicy tak do tego nie podchodza bo wymieniane przez ciebie play off by sobie tylko w telewizji oglądali, a po drugie to kobasa krył rose czyli nie jakis fajtłapa, i tak masz rację raps to nie byla wtedy mocna ekipa, tylko że akurat w tamtym sezonie i w tym momencie lakers byli sami niewiele ponad 50% wygranych i skład mieli żenująco słaby, to teraz ziomek weź odrób prace domową z koszykarskiej wiedzy i przemyśl jeszcze raz to co napisałeś



bbmaster - Wt paź 19, 2010 5:20 pm
hmmm myślałem, że piszemy o popisie Bryanta a nie o drużynie LA. A co do olewania play-off to spójrz sobie choćby na Boston i SA niektórzy po prostu nie muszą się sprężać i wiedzą, że sezon zaczyna się dla nich praktycznie w Play-off. Podobnie było w sumie w tym sezonie z LA którzy łapią formę dopiero na finał. Choć kto wie może gdyby twoja Utah olewała sobie mecze w zasadniczym to by do play-off nie weszła ale tym lepszym drużyną to nie grozi No z oceną Raps dałeś już popis koszykarskiej wiedzy także może warto sobie odpuścić



elwariato - Wt paź 19, 2010 5:29 pm

hmmm myślałem, że piszemy o popisie Bryanta a nie o drużynie LA. A co do olewania play-off to spójrz sobie choćby na Boston i SA niektórzy po prostu nie muszą się sprężać i wiedzą, że sezon zaczyna się dla nich praktycznie w Play-off. Podobnie było w sumie w tym sezonie z LA którzy łapią formę dopiero na finał. Choć kto wie może gdyby twoja Utah olewała sobie mecze w zasadniczym to by do play-off nie weszła ale tym lepszym drużyną to nie grozi No z oceną Raps dałeś już popis koszykarskiej wiedzy także może warto sobie odpuścić miszczu logiki raps nie byli na dnie byli kiepscy o to mi chodziło, mieli porąbanego trenera i całkiem solidny skład, co do lakers to chyba ma znaczenie w jakim otoczeniu sie pyka piłeczkę, co do olewania to fakt w Utah się nie olewa nawet pre ale nie zdziw się bo to nie tylko podejście Sloana ale też Popa, olewają cokolwiek tylko ci którzy finalnie sa przegranymi, mam nadzieje ze kiedyś to zalapiesz



bbmaster - Wt paź 19, 2010 5:41 pm
Jak dla mnie zarówno Spurs, Celitc, LA nie grają (tu czytaj olewają) na pełnych obrotach w trakcie RS i myślę, że widać to gołym okiem. Sam Pop bardzo często wymyśla dziwne rotacje, choćby mecz chyba z zeszłego sezonu gdzie w Denver nie wystawił Parkera, Tima i Manu, takich przykładów jest w sumie sporo i myślę, że można sobie zaobserwować, że lepsze, bardziej doświadczone drużyny traktują sezon zasadniczy jako poligon doświadczalny.



elwariato - Wt paź 19, 2010 6:00 pm
Co innego jest eksperymentować, a co innego odpuszczać, odpuszczanie to nic innego jak powiedzenie że ci "zwisa" czy wygrasz/przegrasz, co i jak grasz, o to chodzi. Rs to nie play offy jasna sprawa ale traktowanie tego jak koszykówkę drugiej kategorii to, imo spore nieporozumienie



QAS - Wt paź 19, 2010 6:05 pm
rozumiem, że rozrysowanie decydującej akcji przez zawodnika również jest eksperymentem (niezmiernie przydatnym później podczas PO), a nie żadnym luźnym podejściem do meczu pre ?...



matek - Wt paź 19, 2010 6:55 pm
jesli rzucenie w meczu przez jednego zawodnika 81 pkt jakiejkolwiek druzynie w nba nie jest wielkim i historycznym wystepem indywidualnym to nie mam pytan...
tak, Kobe jest niedoceniany



havlicek - Wt paź 19, 2010 7:19 pm
Kobe vs Lebron Kobe vs Lebron taki robi się przekrój każdego tematu po kilku stronach.
Prawda taka że obie strony mają trochę racji, a kontynuując taką wymianę zdań nie dojdziecie do niczego, bo żadna ze stron, a nawet żadna z ich część (czyt. pojedynczy user) nie zmieni swojego zdania.

Kobe niedoceniany ? No, owszem w jakiś kręgach na pewno. Mimo wszystko wydaję mi się że przez gros osób jest oceniany zgodnie ze swymi zasługami.

To tyle ode mnie, jeśli chcecie się dalej nawzajem przekonywać to miłej zabawy.



Mac Clane - Wt paź 19, 2010 8:11 pm

rozumiem, że rozrysowanie decydującej akcji przez zawodnika również jest eksperymentem (niezmiernie przydatnym później podczas PO), a nie żadnym luźnym podejściem do meczu pre ?...
trochę się ostatnio odłączyłem od newsów... kto to był?



QAS - Wt paź 19, 2010 8:20 pm
http://www.youtube.com/watch?v=WzGY9aAdgmQ



vasquez - Śr paź 20, 2010 9:15 am
bb master

rappa napisał, że t-Mac zdobyłby "3-5 pierścionków przy Shaqu, jako druga opcja, w latach 00-06", więc trochę nie pozostawił zbyt wiele miejsca na domniemanie, co autor miał na myśli ;]

no właśnie, ja nie wiem, co mu się stało, że nie kontynuował tego, co tak obiecująco rozpoczął.

wiesz, a propos tego 'dnia konia" - leBron trafiał takie rzuty z wyskoku, jakich zwykle nie trafia, a przynajmniej nie z tak zabójczą pewnością, a także nie w playoffs na takim szczeblu rozgrywek. to musi dawać do zastanowienia. występ znakomity, ale przecież, tak sobie kombinuję, znakomitość ta nie musi stać w sprzeczności z faktem, ze miał po prostu zajebisty dzień, jeden na sto.
o, z tą "b dobrze broniącą drużyną detroit", to trochę pojechałeś, bo nawet nie trzeba katować się teraz powtórką całego meczu, a obejrzeć kompilację zagrań Lebrona z tamtego meczu, żeby dostrzec kardynalne błędy obrony Pistons, z Lindsayem Hunterem w roli centra broniącym wchodzącego jak w masło leBrona, brak podwojeń i asekuracji, kiedy leBron dryblował przez maxiella i Prince'a i ładował proste dunki. to nie była dobra obrona nie czarujmy się. chwała mu, ze to wykorzystał [ część pkt ofk zdobył na dobrej obronie sytuacyjnej, więc nie chodzi o jakieś generalizowanie ], ale trochę trzeźwości w ocenie nie zawadzi :]

hehe, ja bym powiedział, ze żeby rzucić 81 pts Toronto, w taki sposób w jaki Kb zrobił to wtedy i biorąc pod uwagę zachowania defensywne Toronto, to nie trzeba mieć "dnia konia", trzeba po prostu przyjść do hali i mieć kaprys.

Kobe-loverem jakoś się nie czuję, ale rozumiem, że możesz takie wrażenie odnieść. a to co ty nazywasz "ratowaniem dupy', ja bym nazwał raczej "pomaganiem' z paroma bonusami - i chyba Kobe na to zasłużył, a sam nie stał z boku i nie klaskał, tylko zapierdalał jak bury osioł. karma, panie - otrzymujesz to, co sam dajesz. jak robisz ludziom dobrze, to oni ci też dobrze zrobią; jak tyrasz na innych, to oni na ciebie też potyrają; jak dasz serce, to serce dostaniesz. to cała tajemnica, dlaczego Kobe ma, a lebron nie ma ;]



Bastillon - Śr paź 20, 2010 11:52 am

Nie skacze, każdy lepiej zbudowany przeciwnik przepycha go po boisku jak wieszak, a jego defensywa i zbiórki są na beznadziejnym poziomie jak na gracza jego warunków fizycznych.

bzdura. defensywa Yao jest jedna z najlepszych w lidze, a swiadcza o tym wyniki Houston w team defense gdzie od lat byli jedni z najlepszych, a gdy tylko Yao nie ma ich defensywa nie jest na chocby porownywalnym poziomie. nie bede przytaczal cyferek, ale zdrowy Yao byl jednym z najlepszych obroncow ligi.



Bastillon - Śr paź 20, 2010 12:07 pm

Bastek dlaczego wypowiadasz się o czasach, których nie znasz, o sytuacji, której nie znasz i to w kwestii, w której nie masz do pomocy swoich cyferek ?

bo cala sytuacje znam, od rookie season Bryanta gdy byl zjezdzany przez Shaqa, do tego az Kobemu wyrosly jaja, przeciwstawil sie mu i zaczely sie klotnie na powaznie.

problemem nigdy nie byla zadna opcja pierwsza czy tez druga (mit wymyslony przez media), ale ich charaktery. obaj posiadali dominujace osobowosci, ktore w zderzeniu ze soba nie potrafily istniec bez problemow. wygrywanie bylo lekiem na to, ale gdy sie skonczyl ten okres, kwestia ta powrocila, konczac ten ich caly epizod w LA.

zabawne jest to, ze fani Shaqa mowia, ze Duncan nie potrafilby grac z Bryantem, bo Kobe musialbyc pierwsza opcja, a fani Bryanta mowia, ze takie mieczaki jak McGrady postawilyby sie Shaqowi doprowadzajac do sporow.

nie wiem jak slepym trzeba byc, zeby nie zauwazyc, ze taka sytuacja gdzie dwie gwiazdy zespolu sa do tego stopnia sklocone jest ewenementem na skale historyczna i zazwyczaj posiadanie top5 ligi jak teammate'a konczy dluga i owocna wspolpraca.

Kobe moglby grac z kazdym innym w lidze oprocz Shaqa, a Shaq prawie z kazdym innym oprocz paru wyjatkow (Kobe to jeden, Iverson drugi, Penny trzeci, pewnie jeszcze ktos by sie znalazl). ogolnie w tym sporze wieksza wine obarczam Shaqa, to on byl liderem w prime i powinien byl ta sytuacja zalagodzic albo w ogole jej nie prowokowac od samego poczatku.

tak czy inaczej nie ma watpliwosci, ze Shaq tak dominuje swoja osobowoscia (nawet dzisiaj, chociaz juz na pewno w mniejszym stopniu), ze nie ma opcji zeby jakis McGrady czy Carter potrafilby sie mu przeciwstawic. T-Mac sam w najwazniejszych momentach szukal wsparcia teammates, plakal po 1st rd exitach, klocil sie z mediami o wine etc etc. przy Shaqu bylby zadowolony ze swojej roli, bo przy jego mentalnosci bardziej mu to pasowalo - nigdy nie potrafil udzwignac ciezaru nalozonego na niego w Magic czy Rockets.

ogolnie rozumiem mniejsza wine Kobego, ale tylko zaslepieni fani Bryanta moga kwestionowac to ze T-Mac moglby wspolpracowac z Shaqiem.



AlonzoM. - Śr paź 20, 2010 12:17 pm
Odpowiedz mi Vasquez na jedno pytanie: czy Ty jestes fanem Lakers? Tak cos mi sie wydaje. Gość zdobywa dwukrotnie pod rząd MVP a Ty go nie widzisz jako lidera. w ogóle nie przeszkadza Tobie, że mial slabe wsparcie, jego najlepsze mecze w playogffs tłumaczysz, jako tzw. Dzień Konia.Sam chciałem podać Tobie jako przykład Kobego ze spuszczona głową w finale w 2008r. i ten mecz LBJa z Detroit gdzie z Bubbie Gibsonem jako druga opcja awansował do Finalu (najgorszego jaki ogladałem, ale zawsze Finału) ale Lorak mnie uprzedził. Jeden z najlepszych koszykarzy jacy grali/grają w tą grę nie ma lidershipu. Jestem pod wrażeniem tak iście pisowskiego argumentu

Ja tam mam w d.. statystyki i gre odbieram tak jak ja widzę. Gdzie był lidership Kobiego wg Twojej pokretnej teorii w meczu nr7 ostatniego finalu/ Przeciez to Gasol, Odom, Artest i Fisher go wygrali i widział to każdy, kto oglądal ten mecz. Wcześniejszych serii na Zachodzie nie ma co podawać bo pierwszy i jedyny przeciwnik Lakers pojawił sie dopiero w Finale NBA. więc co do wcześniejszych serii nie wiem o jakim lidershipie mówisz

Natomiast co do McGradego odpowiem w Twoim stylu - jakie masz dowody na to, że tak by sie nie stało.
podawałem Tobie odpowiedzi na przykładzie Jaxa, Rodmana w Bulls, ale je naturalnie olałeś.

Póxniej Jendras znów mi będzie pisał, że jestem haterem Kobiego mimo, że tak nie jest, ale jak czytam takie głupoty, to samo sie prosi o to, żeby to skomentować.

TAK

Kobe jest przeceniany i nie mam zadnych wątpliwości co do tego, że gdyby zamienic McGradego z Kobem to w najgorszym przypadku mieliby podobne sukcesy z Shaqiem. Pisałem też, że to doświadczenie i sukcesy ksztaltuja w duzym stponiu zawodników ale to tez olałes.

Kobe mial fuxa i teraz jest przez to przeceniany. chcieliscie to uslyszec to macie

Jakos jak nie było Gasola to Odom, Walton, czy Caron butler byli źli, a jak przyszedł Gasol to juz sa dobrzy. Na prawde macie problemy z połaczeniem takich oczywistości, czy wynika to z zaslepienia, klapek na oczach czy cynizmu? sami atakujecie pisząc głupoty a póxniej się dziwicie ze Kobe jest atakowany.
i nie chce słuchac tych głupich argumentów o nauce gry w trójkatach, bo Gasol ledwo przyszedl to juz pasowal do koncepcji, a niby Lammar miał 2-3 lata sie uczyc tak?



rambis - Śr paź 20, 2010 1:23 pm

Jakos jak nie było Gasola to Odom, Walton, czy Caron butler byli źli, a jak przyszedł Gasol to juz sa dobrzy. Na prawde macie problemy z połaczeniem takich oczywistości, czy wynika to z zaslepienia, klapek na oczach czy cynizmu? sami atakujecie pisząc głupoty a póxniej się dziwicie ze Kobe jest atakowany.
i nie chce słuchac tych głupich argumentów o nauce gry w trójkatach, bo Gasol ledwo przyszedl to juz pasowal do koncepcji, a niby Lammar miał 2-3 lata sie uczyc tak?


Primo - Carona Butlera nie było w LAL jak przyszedł Gasol.
Secundo - Luke Walton nigdy nie był dobry.
Tertio - Gasol szybko się wpasował do gry w trójkątach bo miał do tego preferencje - b. wysokie bb IQ i świetne jak na wysokiego passing skills.
Quatro - Kobe jest przeceniany chyba tylko przez tych, którzy uważają go za kandydata do GOAT. To jest full package, 5 nba titles, mvp rs, mvp finals - czego chcieć więcej? Pokażcie mi niskiego gracza ery postjoradnowskiej o takich osiągnięciach?
Quinto - tracy mcgrady? serio? ten tracy mcgrady? widać macie takie pojęcie jaką on liczbę meczy w 2 rundzie PO.



Mameluk - Śr paź 20, 2010 1:50 pm
Bastillon
defensywa Yao jest jedna z najlepszych w lidze, a swiadcza o tym wyniki Houston w team defense gdzie od lat byli jedni z najlepszych, a gdy tylko Yao nie ma ich defensywa nie jest na chocby porownywalnym poziomie. nie bede przytaczal cyferek, ale zdrowy Yao byl jednym z najlepszych obroncow ligi.



AlonzoM. - Śr paź 20, 2010 2:25 pm

Primo - Carona Butlera nie było w LAL jak przyszedł Gasol.

Wiem, ale LBJ nigdy nie mial w drużynie gracza nawet porównywalnego (no chyba, że za takowego uznasz Larry Hughesa)


Secundo - Luke Walton nigdy nie był dobry.

wiec co robi w NBA i dlaczego Lakers dali mu tak wysoki i tak dlugi kontrakt. Za piękne oczy czy z pamięci na tatusia?


Tertio - Gasol szybko się wpasował do gry w trójkątach bo miał do tego preferencje - b. wysokie bb IQ i świetne jak na wysokiego passing skills.

Nie tylko sie wpasował, ale jakoś od tego momentu Lakers stali się zupełnie inaczej postrzegana drużyną. I jadąc po LBJu i gloryfikując Kobego pasowałoby mieć to na uwadze.


finals - czego chcieć więcej? Pokażcie mi niskiego gracza ery postjoradnowskiej o takich osiągnięciach?

Ale odpowiedz sobie najpierw na pytanie które z tych osiągnięć są jego własnymi, a które wspólnymi. Odpowiedz sobie w jakich okolicznościach i w jakiej drużynie oraz w jakim towarzystwie uczył sie gry w NBA..
Quinto - tracy mcgrady? serio? ten tracy mcgrady? widać macie takie pojęcie jaką on liczbę meczy w 2 rundzie PO.
.. a w jakich to robił McGrady to może wtedy zrozumiesz o czym pisze bo najwyraźniej tego nie rozumiesz. Patrzysz zreszta podobnie jak Vasquez na McGradego z punktu widzenia tego co osiągnąl w NBA. a ja pisałem wyzej, że jego kariera mogłaby sie potoczyć tak jak Kobego gdyby to on trafił do Lakers a nie Bryant. wtedy te wszystkie ironie o drugiej rundzie nie miałyby miejsca.
Vasquezowi bardzo przypadł argument o 81pkt. Bryanta przeciwko słabym Toronto, a mnie sie przypomniało to co Mc Grady zrobił w końcówce jednego z meczy ze Spurs:
http://www.youtube.com/watch?v=Vcr_icy28gs
no ale to przeciez zwykły dzień konia był.



wowo - Śr paź 20, 2010 3:33 pm
T-mac to bił talentem Bryanta bez dwóch zdań. Kontuzje i zespół faktycznie nie na miarę czegoś wielkiego może i go ograniczyły a może to jego wyjebka na wszstko. Tak czy inaczej po co tak gdybać? Gdyby Iverson dostał backup pod siebie to może by miał 9 pierścieni, gdyby KG odszedł z Minny gdziekolwiek albo do Pierca powiedzmy to by może Boston miał teraz 7peat? Gdyby na miejsce Kobego dać kogolwiek z ligi ugrał by mniej czy tyle samo?

Dla mnie to bezsensu trochę. Bryant tak czy inaczej jest zawodnikiem dekady i nic tego nie zmieni. Zgodzę się natomiast, że panuje jakieś maniakalne przekonanie na forum, że jak x ma więcej tytułów to jest lepszy od y. Jak się ma zdobycie mistrzostwa do porównania dwóch graczy? LeBron aktualnie jest lepszym graczem od Bryanta chociaż nie ma tytułu a Wade jest cały czas lepszy niż vujacic. Na przestrzeni kariery KG wdeptuje w ziemie Gasola, który ma już więcej tytułów i ma szansę na więcej. Porównujmy umiejętności a nie pierścienie. Przykładowo Bryant ma :

1. MVP RS
2. MVP finals
2. król strzelców

z ważniejszych ojjjj zapomniałem o moim ulubionym

8 razy pierwsza piątka obrońców co jest kpiną ale nie komentujmy tego. Ja bym natomiast wyciągnął taki wniosek z jego indywidualnych poczynań:

- Tylko raz na przestrzeni swojej kariery był najlepszy w lidze w RS. Tylko raz. To raczej mało jak na kogoś kto ma być na tej samej półce co MJ.

Nie podważam jego klasy i uważam go za superstara pełną gębą ale czasem mam wrażenie, że czytam o dwóch różnych graczach...



AlonzoM. - Śr paź 20, 2010 3:58 pm
Wowo
Ja też nie podważam tego jak fantastycznym graczem jest Kobe. Przez lata dostarczał i dostarcza nam sporo emocji - pozytywnych, czy negatywnych to juz inna sprawa, ale nie można odmówić mu talentu i charakteru. Te dwa ostatnie tytuły La znacza dla mnie - mówiąc o Kobem- nieporównywalnie więcej niz tamte 3 z shaqiem i te jego 81pkt czy tytuł króla strzelców. Tyle, że ja oglądałem jego gre od początku jak tylko pojawił sie w NBA i jak robi się z niego kogoś kim nie jest to ogarnia mnie pusty śmiech. Za LeBronem tez jakoś nie przepadam/przepadalem, ale porównywanie ich w jakis dziwny i subiektywny sposób jest niesprawiedliwe dla LBJa.

McGrady to przykład mający pokazać ile daje możliwość znalezienia sie w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Tracy zmarnował sobie karierę lub jak ktoś woli nie osiągnął tyle ile tak naprawdę mógł. Zresztą straciłem do niego szacunek jak odchodził z Toronto.



matek - Śr paź 20, 2010 5:44 pm

Tylko raz na przestrzeni swojej kariery był najlepszy w lidze w RS. Tylko raz.
oceniasz to po tym ze ma jedno mvp rs?



Luki - Śr paź 20, 2010 6:02 pm
Wtedy nie był najlepszy.



Manhatan94 - Śr paź 20, 2010 6:24 pm
Wtedy nie był najlepszy,a w wcześniejszych sezonach był FENOMENALNY i w ciemno powinien tą nagrodę dostać ,aaaale brakowało wyników drużyny - mówcie co chcecie ,ale support w postaci Mihma, Browna ,Parkera itd. robił swoje i gdy Kobe wykręcał świetne cyferki, grał na wysokim poziomie jego partnerzy nie spisywali się wystarczajaco dobrze żeby choć się znaleźć gdzieś wyżej w tabeli , co by raczej zaowocowało jednym ,a może i dwoma MVP RS więcej.
Wszystko zależy od tego jak na to spojrzymy. Także zwykłe zwracanie uwagi na to kto rzeczywiście jest/był najlepszy w przypadku tej nagrody mało ma do rzeczy ,GDY bilans drużyny nie wypada za dobrze... a z tego co pamiętam wttedy było to z jakieś 40 W takze



wowo - Śr paź 20, 2010 8:52 pm
no tak standardowo: nie można oceniać Kobego po MVP RS ale po tytułach można!

Bo przecież Gasol-Artest/Ariza-Fisher-Bynum-Odom to mniej więcej takie wsparcie jak:

Shaq-Jamison-Parker-Mo-Varejao czy może

Beasley-JO-Chalmers i banda ludzi z 3 ligi Bangladeszu

Szczerze więcej dla mnie mówi MVP RS o zawodniku niż liczba pierścieni(oczywiście tylko w ramach porównania do kogoś jego pokroju i umiejętności) ale to nie jest również dla mnie mega priorytet. Nie będę przytaczał cyferek bo ci, którym się chcę i się znają lepiej ode mie już je dali.

Zdecydujcie się w końcu jak chcecie podchodzić bo póki co dyskusja z wami wygląda tak, że na każdy argument reagujecie inaczej. Wyśmiewacie Lebrona a o Bryancie piszecie 5 pierścieni itd. full package. Jak ktoś zwraca uwagę na MVP RS, które znaczy imo więcej o wartości gracza niż tytuły, to mówicie, że zły support, że wiatr wiał ze wschodu, że w ogóle MVP RS to nagroda dawana przez idiotów ale ale 1st Def Team to już ho ho jest coś. Z kolei tłumaczenie Lebrona, że miał słaby support to szukanie przez złych ludzi spiskowców wytłumaczenia. Hipokryzja, demagogia, konsekwentne ignorowanie argumentów niewygodnych a skupianie się na jakichś pierdołach.

Podajcie mi kryteria na jakich się opieramy. Poza tym powiedzcie w ogóle o czym my rozmawiamy.
Kobe gracz dekady- tak.
Kobe one of the best ever ?- tak
Kobe na przestrzeni kariery lepszy od Lebrona- tak.
Kobe lepszy od Lebrona w ostatnich 3 latach powiedzmy? Nie.
Kobe jako mega clutch performer- jasne, jakbym miał wybór on czy ktokolwiek na planecie do oddania game winnera to bym się może zwachał on czy Chuck Norris.

Ale proszę przestańcie pierdolić jaki to książę z bajki, który wśród palących piasków pustyni...

Kobe jest tak kurwa przez was opisywany jakby MJ zmartwychwstał tylko jest niedoceniany a ja mówię nie nie nie. Nie jest on taki. Nie taki jest on.



vasquez - Cz paź 21, 2010 9:17 am
Alonzo

"Czy ty jesteś fanem Lakers ?"
nie wiem, czy musze się fatygować z odpowiedzią, bo zdaje się ty już sobie na to pytanie sam odpowiedziałeś i jestem bez szans :]

bardzo sobie uprościłeś, to co pisałem o Lebronie. wszystko jakoś uargumentowałem, jak mi się zdaje.
dwukrotne MVP dostał Lebron za sezon, zasłużenie zresztą - ale po sezonie są playoffs i to o nich była mowa; nie wiem dlaczego MVP sezonu ma być automatycznie jakimś immunitetem chroniącym laureata przed krytyką w wypadku nieudanych występów posezonowych.

"gdzie był liderszip Kobego w g7", starałem się opisać, za pomocą odpowiednio "pokrętnej teorii". skoro nie trafiła do ciebie - trudno, za cienka pewnie była. zdarza się.

we wcześniejszych seriach - cóż, seria z Thunder łatwa nie była, zważywszy na to, ze Lakersi nie planowali szczytu formy na 1 rundę. seria z sunsami też od połowy była godna, bo tamci się nie położyli, tylko potrafili ustawić i obronę i atak i wzięli La do porządnego galopu, można omijać bryanta z tych serii, można je bagatelizować, ale jeśli się to robi, to przynajmniej można uniknąc hipokryzji i nie zaczynać takiego postu od gorzkich żalów, ze ktoś nie umie poszanować Lebrona.

o t-macu napisałem, co sądzę. jeśli z drugim naj C ligi nie umiał przejść nawet 1 rundy, to trudno projektować, żeby z najlepszym wygrał "3-5 pierścionków".

jest coś takiego, jak materiał na gracza. można wziąć talent i sobie zaprojektowac, ze "jakby dostał taką samą szansę jak ten drugi, to z tym talentem by dał radę tak samo dobrze, a nawet lepiej" - trudno z tym polemizować, tak jak z czyjąś wiarą w Boga. wierzysz i już. mam wrażenie jednak, że w to sky is the limit tamtego t-Maca wierzycie teraz tylko dlatego, ze można tym ugryźc w kostkę Kobzdeja, a gdyby z tej sprawy go wymazać i zostawić gołą akcję Shaq-tmac, i gdyby odparować z tego niechęc do bryanta, to byście się sami odruchowo złapali za głowę :]

podobno Rodman też od razu pasował do trójkątów w Bulls, może więć należałoby o nich nie pisać w kontekście tamtej drużyny. a może po prostu są gracze inteligentniejsi od innych i w naturalny sposób stylowo i technicznie predysponowani do łapania pewnych schematów gry lepiej niż gros pozostałych...

generalnie, widzę, ze sezon, w którym finały Heat-La są całkiem realną możliwością - zbliżają się szybkimi krokami i gorliwie przygotowujesz grunt pod jakąs "świętą wojnę", stronnikujesz LeBronowi, bo jest teraz swojak, a że Kobe to : a] Laker, b] rywal LeBrona - trzeba go odpowiednio potraktować jako głównego wroga :] motywacje kibicowskie są aż nadto widoczne, nie tylko w twoim przypadku. problem w tym, wg mnie, że strasznie grubo ciosane są te kołki, co je mu w dupę czy w serce chcecie wbijać. brak w tym wdzięku.

nic. luz. na pewno będziecie mieli dużo dobrej zabawy, bo Heat-La może mieć długą historię, o ile się w ogole przytrafi. zazdroszczę.



Findek - Cz paź 21, 2010 9:53 am
o t-macu napisałem, co sądzę. jeśli z drugim naj C ligi nie umiał przejść nawet 1 rundy, to trudno projektować, żeby z najlepszym wygrał "3-5 pierścionków".



Bastillon - Cz paź 21, 2010 3:01 pm

Ja to widzę tak:

1. zbiórki i bloki. Dwa niezwykle ważne elementy w defensywie centra. Yao w obu wypada bardzo przeciętnie. Najwyższy zawodnik w lidze 2,29 cm wzrostu przez siedem sezonów gry DWA RAZY przekroczył 10 zbiórek w meczu. Marion 2,01cm trzy razy miał ponad 11 zb/mecz. Grant Hill raz prawie 10 zb.
Bloki. Yao w najlepszych sezonach całe 2 bl/mecz. Dużo niżsi Marion i Kirilenko w najlepszym sezonie prawie tyle samo, Josh Smith dwa razy prawie 3 bl/mecz.

A inni centrzy o porównywalnym wzroście?
Wyśmiewany przez wielu Bradley sześć razy miał ponad 3 bl/mecz, raz został najlepszym blokującym ligi.
Manute Bol już jako debiutant miał średnią 5 bl/mecz. Dwa razy najlepszy blokujący ligi.

Wyjaśnij mi więc co wyróżnia Yao w defensywie do tego stopnia, że nazwałeś go jednym z najlepszych defensorów?
Tym bardziej, że ani w pierwszej ani w drugie piątce obrońców nigdy się dotychczas nie znalazł.
Przypomnę, że deprecjonowałeś Dumarsa jako kiepskiego obrońcę bo słabo zbierał, choć na tej pozycji zbiórki mają nieporównywalnie mniejsze znaczenie.

A że Ming ma w defensywie impact na zespół? To zrozumiałe, ale czy aż taki duży, skoro to właśnie bez Yao Rox mieli serię ponad 20 zwycięstw z rzędu?


zobacz sobie jak Rockets grali z Yao a bez niego w obronie. Yao jest przeceniany w ataku bo nie potrafi podawac i ciezko mu dograc pilke bez straty. w obronie jest czolowka ligi. jesli chodzi o zbiorki to Yao jest ponadprzecietny (16.5 TRB%, lg average 15.5%). Dumars byl jednym z najgorzej zbierajacych SG w HISTORII.

poza tym to nieprawda, ze zbiorki sie bardziej licza w przypadku centrow. nie dostajesz bonusow za to ze zbierasz jako center. to prawda ze oni zbieraja wiecej, ale dlatego wlasnie sie liczy w porownaniu do pozycji:

dam ci przyklad, Yao grajacy z przecietnym SG to dalej jest 16.5 + 7 TRB%. Dumars grajacy z przecietnym centrem to jakies 3.6 + 15.5. w pierwszym przypadku jest to 23.5, w drugim 19.1. trzeba wsadzic do teamu Dumarsa Howarda na centrze, zeby ta roznice zniwelowal.

ogolnie ocenianie obrony po zbiorkach i blokach to taka epoka kamienia lupanego w koszykowce. obecnie jestesmy powiedzmy w sredniowieczu i chociaz dane dalej sa malo satysfakcjonujace to juz przynajmniej wynaleziono ruchoma czcionke (APM) dlatego lepiej sie wlasnie takimi metodami poslugiwac. zreszta Yao jest blokujacym na poziomie Tima Duncana, wiec nie wiem o czym mowisz (blk% uzywam, bpg jest znieksztalcone przez tempo zespolu i minuty - wiesz Yao mimo swojego wzrostu nie moze blokowac z lawki).



AlonzoM. - Cz paź 21, 2010 4:49 pm
Vasquez

Nie będę ukrywał, że czasami zwyczajnie ograniczona ilość czasu powoduje, że nie mogę na forum poświecić tyle czasu ile bym chciał i w efekcie szybkiego czytania niektóre fakty mogą mi umknąć. Jednak rozumiem już, że nie jesteś fanem Lakers i nie masz zastrzeżeń do jego wielkości i talentu, tylko do tego co robił w playoffs.

Pamiętam doskonale jaki był Kobe przed era Plutona i jaki stal się później - nie wdając się w szczegóły trzeba przyznać, że dawał z siebie praktycznie zawsze wszystko ale nie zawsze to dobro klubu przeważało nad jego indywidualnymi osiągnięciami.
LBJ był niedojrzałym klownem w Cleveland lub jak wolisz Dużym Dzieckiem. Od połowy lat 90-tych wiem, jak funkcjonuje system Heat i LeBron nie ma innego wyjścia jak wreszcie dojrzeć, albo zwyczajnie Heat go sprzedają. Koniec z głupim udawaniem zdjęć inaczej tego nie widzę.

jednak porównując obu graczy musimy brać pod uwagę ich dotychczasowe doświadczenie i graczy, którzy z nimi graja. Świetnie, że opisujesz szczegółowo dane fragmenty (końcówki jak wolisz) wybranych meczy, ale oba w/w czynniki nie mogą być w nich pomijane. Przez to moim zdaniem tak subiektywne Twoje podejście wyciągnąłem oczywisty wniosek, że musisz byc kibicem Lakers (choć jeszcze może to być hateryzm LBJa).
W 2008r. decydujący mecz to popis Piercea i Jamesa. Obaj byli fantastyczni. W 2009r. serię życia miał naszprycowany jakąś chemia Lewis i cały sukces Magic polegał na życiowej formie Turczaka. Teraz nadal uważam, że niedoceniana była drużyna Celtics. Uwazam, że gdyby nie kontuzja Perka to Celtics by to wygrali (wiem, wiem Bynum )
LeBron nie miał wsparcia. nawet gdyby byl Chuciem Norrisem to musiałby mieć jakiekolwiek wsparcie, a właśnie tego mu za każdym razem brakowało. przyjrzyj sie grze Cavs w tym sezonie, przecież tam nikt nie jest w stanie oddać decydującego rzutu. A z drugiej strony odejmij sobie Kobiego z LA i Lakers nie beda mieli większego problemu z osiągnięciem dobrego wyniku na Zachodzie.

Co do Twoich uwag na temat rozpetania wojny Lakers - Heat.
Jako że jestem długoletnim kibicem Heat, to spróbuj sie postawić na moim miejscu, gdzie przez lata z pokora musiałem oglądać cieszenie się ze zdobycia mistrzostwa tak niestrawialnych dla mnie ekip jak Lakers, Spurs czy Pistons. Lat w których musiałem z braku laku kibicować w finale jakimś Nets, Pacers, znienawidzonym przeze mnie Knicks. Ba - nawet pokochałem stare poczciwe cyborgi Sloanea, gdy były ostatnią deska ratunku przed tymi wstrętnymi Bulls. I po tych wszystkich latach, latach gdy glumeryloskleroze jak to nazwano złapal Mourning, gdy odpadaliśmy z Knicks gdy nie miał kto oddac tego decydującego rzutu, gdy Stern cofnął transfer Juwana Howarda do Miami, gdy musiałem oglądać piątkę w składzie - Chris Quinn, Ricky Davis, Kasib Powell, Stephane Lasme i Earl Barron, gdy naszymi jedynymi opcjami na centrze byli Vladimir Stepania, czy Duane Causwell, gdy Riley oddał Ikea Austina za Brenta barrego przez co moim skromnym zdaniem nie pokonaliśmy wtedy Knicks tracąc największa szansę na finał i mistrzostwo tamtej ekipy. - mógłbym Tobie tak jeszcze wymieniac i wymieniac. Nie dziw sie więc, że wreszcie po tylu latach stworzenie przez Rileya takiej ekipy odbieram jako kibic Heat jako tzw. szóstkę w totka.

Natomiast porównanie łamliwego chinczackiego centra do Shaqa odbieram jako żart i dowcip. to tak jak porównanie Kaczyńskiego do Piłsudskiego.



vasquez - Pt paź 22, 2010 9:13 am
Alonzo

imo trudno jest porownać Cavs z i bez LeBrona, tak samo La bez KB - odejście/wypadnięcie centerpiece tego kalibru powoduje całkowite przemeblowanie.
powtórzę po kimś, kto już pisał wcześniej o tym : cavs byli zrobieni dla i pod Lebrona, trudno bez niego wyglądali dobrze; niemniej, z 2 strony : podejrzewam, ze paru graczy może mieć dobry sezon [tak jamison, jak i mo williams], a np hickson przełomowy, czy wtedy zasadne będzie uskutecznianie tezy, ze leBron niektórych graczy hamował w rozwoju/spełnianiu potencjału, czy rozwój hicksona, którego nazywano "kolesiem, co żyje tylko dzięki lebronowi" będzie czegokolwiek dowodził ? imo - i tak, i nie, bo to raczej normal, że paru gostków musiało ambicje swoje ograniczyć, kto wie, czy nie zatracili normalnej confidence w sytuacji bycia max 4 opcją w cavs [pierwsze 3 to Le, Bron i James ] i często nie grając takiego basketu jak wcześniej - bez znajdowanie się dostatecznie często pod piłką, bez ball movement do którego byliby bardziej przyzwyczajeni, bez własnej świadomości bycia kimś istotnym. Przy leBronie musieli grać inaczej, to racjonalne było, po to zostali sprowadzeni, żeby pomagać, a nie być równorzędnymi partnerami. inna rzecz, to level, na którym przyszło im nagle brać na siebie decydującą odpowiedzialnośc, do którego wzięcia nie byli gotowi w takim stopniu. teraz wszystko się zmieni, preseason o niczym nie mówi, ja bym ich nie skreślał, bo Byron Scott jest dobrym trenerem, przynajmniej na pewnym poziomie, a potencjał personalny wcale nie skazuje ich na klęskę - będzie więcej urozmaiconego ataku [ na miarę ofk możliwości i talentu ], jamison wróci na małe skrzydło, on i Mo zyskają większą confidence, jesli hickson naprawdę tak się bujnie rozwinął, jak mówią, to będzie mocnym punktem już w okolicach as-break - przekonamy się, jesli pojawi się Powe we w miarę niezłej formie, to Scott ma trochę klocków, żeby to sklecić. problem, imo, będzie z defense, bo jedynym klasowym obrońcą będzie Parker, więc o playoffs będzie trudno, załatać się tego nie da, ale imo jakiejś smuty nie będzie. to tak a'propos, bo czytam zewsząd, jak to Cavs się stoczą na samo dno ;]

no i a'propos tego "wsparcia", to ofk go zabrakło [ choć czasami mam wrażenie, ze graczy cavs obwinia się o to, ze nie wygrali ZA leBrona ], ale i sam Lebron nie dał tego, co powinien, więc nie ma jednej strony winnej i nie da się też nikogo wybielić. szkoda tylko, ze nie szuka się powodów tej nagłej degrengolady np w schemacie gry, w postawach graczy - wynikających z niezgodności ich ról z ich charakterem boiskowym i predyspozycjami, a zatem w kompozycji zespołu, bo tu może być pies pogrzebany. o tym, ze błędem było osłabienie defensywy cavs i postawienie na grę stricte ofensywną - to już zdaje się było mówione, wg mnie również : to był bardzo poważny błąd w strategii budowania zespołu.

o, wiesz, ja się nie dziwię że nagrzewasz klimat - sam bym to robił na twoim miejscu, bo świetnie rozumiem jak porusza i kręci sezon taki jaki dla Heat nadchodzi - to normalne i pozytywne; po prostu chodziło o to, ze nie sprostam ci i nie odwzajemnię, bo niestety albo stety nie kibicuję La, nie mam żadnych disów wobec Heat itd., neutralny taki jestem jakiś :]
jak dla mnie : święte wojny są pożądane, bez nich sport flaczeje. brakuje mi w NBA takich właśnie rywalizacji, jak m.in Heat-Ny niegdyś. to się oglądało, na te serie w playoffs się czekało, miały pieprz i curry. teraz NBA sama temperuje zapędy graczy i klubów do podobnych rzeczy, więc pozostają starcia kibiców :] Wiesz, grunt, żeby to miało jakiś charakter, bo czasami, sam rozumiesz, kiedy zamienia się w to napierdalanie się maksymalnie prymitywnymi i histerycznymi rympałami po pyskach, to się czytać odechciewa. ale konfrontacje na odpowiednim poziomie kultury, racji i dowalania za pomocą argumentów i racji, to jest rarytas. a tak poza tym, to dobrze być kibicem i mieć takie mecze, serie, momenty przed sobą, więc zazdroszczę ci szczerze i życzę jak najlepszej zabawy i emocji w tym sezonie :]

a'prop shaqa i yao, to ich nie porównywałem ze sobą. napisałem, że jesli t-mac, wg jednej z opinii, "w combo z Shaqiem zdobyłby na luzie 3-5 pierścionków w 6 lat", to w combo z Yao mógłby chyba raz tę zasraną 1 rundę przejść. i nie kupuję, że kontuzje, sruzje itepe - jeden zasmarkany awans do 2 rundy, nic więcej, tylko tyle.
nie wiem, czy tego typu róznica między Shaqiem, a yao odpowiada róznicy między kaczyńskimi a piłsudskim, ale chyba nazbyt daleko od niej nie leży.



Maxec - Pt paź 22, 2010 9:23 am

Lat w których musiałem z braku laku kibicować w finale jakimś Nets, Pacers, znienawidzonym przeze mnie Knicks. Ba - nawet pokochałem stare poczciwe cyborgi Sloanea, gdy były ostatnią deska ratunku przed tymi wstrętnymi Bulls. I po tych wszystkich latach, latach gdy glumeryloskleroze jak to nazwano złapal Mourning, gdy odpadaliśmy z Knicks gdy nie miał kto oddac tego decydującego rzutu, gdy Stern cofnął transfer Juwana Howarda do Miami, gdy musiałem oglądać piątkę w składzie - Chris Quinn, Ricky Davis, Kasib Powell, Stephane Lasme i Earl Barron, gdy naszymi jedynymi opcjami na centrze byli Vladimir Stepania, czy Duane Causwell


Natomiast porównanie łamliwego chinczackiego centra do Shaqa odbieram jako żart i dowcip. to tak jak porównanie Kaczyńskiego do Piłsudskiego.

Popłakałem się ze śmiechu



AlonzoM. - So paź 23, 2010 12:45 pm
Vasquez
To chyba właśnie Van pisal, że Cavs byli budowani pod LBJa, tak całkowita zgoda, jednak cały czas szukali tej drugiej opcji, a w wyniku dominacji Jamesa w sezonie regularnym tego typu problemy były widoczne dopiero w playoffs. znów musze sie tu odnieśc do Miami, gdyz przez lata Heat mieli problem z oddawaniem tych decydujących rzutów w końcówkach, zatem jestem bardzo wyczulony na tego typu elementy w grze. pisałem o tym przy serii Cavs- celtics, ze tam nie ma drugiej opcji. pisałem o tym jak Mo wybierano do All star Game (do dzis odbieram to jako pożywkę dla tłumu, który tego oczekiwał ze strony Sterna). Kiedys wydawało mi się, że najbliżej zostania druga opcja był Larry Hughes, ale okazało sie że to jednak nie to. z perspektywy czasu widać, że najlepszym graczem z jakim grał James do tej pory był niedoceniony wtedy w Cavs Boozer - powinni mu sypnąć tyle ile chciał lub przebić oferte jazz - ale tu sie nie mądruje, ponieważ tez wtedy mi sie wydawało, że Boozer na takie pieniądze jakie dostał w Jazz nie zasługiwał. Boozer jednak rozwiązywał wiele problemów Cavs. zarząd sam go wypuścił, wiec z jednej strony nie ma się co dziwić Carlosowi nielojalności.

Ktoś teraz te punkty bedzie musiał zdobywać w Cavs, jednak nie biore ich pod uwagę jako kandydata do playoffs i wydaje mi się, że graczy którzy sa role playerami jak dobrze pokombinują moga korzystnie powymieniać - mówię tu o Varejao, Parkerze i Moonie.

Mnie osobiście dużo lepiej sie ogląda mecze jak komuś kibicuję, albo przeciwko komuś. wywołuje to dodatkowe emocje. W wielu drużynach sa gracze, którym kibicuje indywidualnie - jak choćby w Lakers - Odom, czy Gasol, a w Magic nasz Marcin. Jestem pewien, że są kluby których gre oglądasz z większym zaangażowaniem i sa takie, których losów specjalnie nie śledzisz. Czego by nie robili Clippers nie sa w stanie przykuć mojej uwagi. Nigdy jeszcze w zyciu nie oglądałem żadnego ich meczu w całości. Nawet na mecze Heat- Clippers wstawałem w nocy tylko na drugie polowy (a czasami tylko na trzecie kwarty). Kiedyś to Brand mial ich poprowadzić do wielkich sukcesów, teraz jest Griffin. Dla mnie na jedno wychodzi - Clippers nigdy pewnego poziomu nie przekroczą.
Życzę Tobie, by jednak znalazł sie klub, czy tez kluby, których losy byś śledził z większym zaangażowaniem. Natomiast forum koszykarskie juz nie jednego kibica ucywilizowało, ponieważ zwyczajnie na ordynarne texty nikt nie odpisuje.

Yao jest jednym z lepszych centrów w lidze. Chińczacki reżim wyrobił w nim mobilizacje do ciężkiej pracy, ale mimo olbrzymiej mojej sympatii dla tego gracza to nie ta półka co Shaq. gruby osiągnąłby więcej gdyby pracował tak jak Chińczak, ale tak jednak nigdy nie bylo. I tu widze duze podobieństwo - niewiarygodne warunki fizyczne LeBrona i Shaqa ułatwiały im życie, a zatem wszystko przychodziło im dużo łatwiej. LBJ cały czas najlepsze lata ma przed sobą. Cały czas wszyscy maja wrażenie, że on wreszcie te tytuły zacznie zdobywać i kolekcjonować. Ano obaczymy jak to bedzie



heronim - So paź 23, 2010 7:12 pm
W ogóle powstał kiedyś taki temat w którym wszyscy opisywali jak zaczęła się ich przygoda z nba? Albo z jakich powodów lubią tych i tych graczy, albo jak to się stało że kibicują danej drużynie? Myślę, że ciekawe historie mogą być.



matek - So paź 23, 2010 8:04 pm

W ogóle powstał kiedyś taki temat w którym wszyscy opisywali jak zaczęła się ich przygoda z nba?
byl taki
viewtopic.php?f=5&t=2507



Bastillon - So paź 23, 2010 10:41 pm
[quote=vasquez]a'prop shaqa i yao, to ich nie porównywałem ze sobą. napisałem, że jesli t-mac, wg jednej z opinii, "w combo z Shaqiem zdobyłby na luzie 3-5 pierścionków w 6 lat", to w combo z Yao mógłby chyba raz tę zasraną 1 rundę przejść. i nie kupuję, że kontuzje, sruzje itepe - jeden zasmarkany awans do 2 rundy, nic więcej, tylko tyle.
nie wiem, czy tego typu róznica między Shaqiem, a yao odpowiada róznicy między kaczyńskimi a piłsudskim, ale chyba nazbyt daleko od niej nie leży.[/quote]

a ile tych szans mieli ? az cale dwa razy kiedy jeden z nich nie byl kontuzjowany ? w dodatku tamta opinia dotyczyla prime T-Maca a nie dinozaura z lat Rockets. oczywiscie dla takiego ignoranta jak ty to raczej nie jest istotne, ale ogolnie Rockets T-Mac a Magic T-Mac to przepasc.




Strona 3 z 3 • Zostało wyszukane 552 postów • 1, 2, 3